Dziennik III RP

poniedziałek, 8 maja 2023

Brytyjski dziennikarz zachwycony Polską. "Jest gwiazdą wschodzącą"





Polska, rozbudowując swoje siły zbrojne, wyrasta na europejskiego lidera i zastępuje w tej roli Niemcy i Francję, ale możliwe to jest dzięki rosnącej bez przerwy od ponad trzech dekad gospodarce — pisze w obszernym tekście na łamach "Sunday Telegraph" dziennikarz tej gazety David Johnson.

Warszawamarchello74 / Shutterstock
Warszawa
  • "Nigdzie indziej w sowieckim imperium moc ludzi nie odniosła takiego triumfu jak w Polsce. Kraj przegranych spraw stał się awangardą wolności i dobrobytu" — ocenia zmiany, jakie zaszły po upadku komunizmu w Polsce David Johnson
  • Johnson pisze, że Polska wykorzystuje tę siłę gospodarczą, aby przekształcić kraj w znaczącą potęgę militarną, by mogła powstrzymać "rosyjskiego wilka stojącego u bram"
  • Zwraca uwagę, że rozbudowa wojska przez Polskę ma na celu nie tylko odstraszać Rosję, ale też zwiększać presję na Niemcy, by te odgrywały większą rolę w NATO
  • "Brak przywództwa ze strony Berlina i Paryża stworzył lukę, a Warszawa z wielką radością ją wypełniła" — zauważa Johnson, wskazując, że prezydent Andrzej Duda rozpoczął ofensywę dyplomatyczną, aby uświadomić na temat "charakteru barbarzyńskiej agresji Rosji"
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Przypomina on, że gdy w 1989 r. odwiedził Polskę jako korespondent "Daily Telegraph" na Europę Wschodnią, "miasta były ponure, niszczejące i otoczone ohydnymi budynkami z czasów komunizmu, sklepy były puste, oczekiwania niskie, a życie ciężkie".

"Jednak nigdzie indziej w sowieckim imperium moc ludzi nie odniosła takiego triumfu jak w Polsce. Kraj przegranych spraw stał się awangardą wolności — i dobrobytu. Przy obecnej ścieżce rozwoju, dzięki postkomunistycznemu cudowi gospodarczemu, Polska jest na dobrej drodze, by do 2030 r. stać się bogatsza od Wielkiej Brytanii. Kraj stał się zagłębiem przyszłościowych gałęzi przemysłu, takich jak produkcja baterii i technologie" — zauważa.

"Rosnące znaczenie Polski jest oczywiste"

Johnson pisze, że Polska wykorzystuje tę siłę gospodarczą, aby przekształcić kraj w znaczącą potęgę militarną, by mogła powstrzymać "rosyjskiego wilka stojącego u bram". "Swoją gotowością do przeciwstawienia się Moskwie zdobyła również sojuszników wśród wielu krajów sąsiednich. Podczas gdy Niemcy i Francja deliberują w sprawie odpowiedzi na wojnę w Ukrainie, Polska jest gwiazdą wschodzącą. Rosnące znaczenie kraju jest oczywiste, gdy spojrzy się na jego wojsko" — wskazuje.

Dalsza część tekstu znajduje się pod wideo

Przypomina, że Polska planuje podwoić wielkość armii do 300 tys. żołnierzy i wyposażyć ją w najnowszy zachodni sprzęt — systemy artyleryjskie HIMARS oraz flotę samolotów F-35 Lightning II i 116 czołgów Abrams, które zastąpią sowieckie myśliwce MiG i czołgi T-72 przekazane Ukrainie. Zaznacza, że ten sprzęt kosztuje i dlatego Polska zwiększyła wydatki na obronę z 2,5 do 4 proc. PKB, co oznaczać będzie, iż będą one ponad dwukrotnie wyższe niż Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii oraz znacząco wyższe niż Wielkiej Brytanii.

"Oznacza to, że Polska może wkrótce posiadać największe i najlepszej przygotowane wojska lądowe spośród wszystkich europejskich członków NATO. Nawet Francja, posiadająca tylko około 200 tys. żołnierzy w gotowości bojowej, może wkrótce zostać wyprzedzona liczebnie przez Polskę" — pisze Johnson.

Rosnąca presja na Niemcy

Zwraca uwagę, że rozbudowa wojska przez Polskę ma na celu nie tylko odstraszać Rosję, ale też zwiększać presję na Niemcy, by te odgrywały większą rolę w NATO, bo mimo twierdzeń kanclerza Olafa Scholza o geopolitycznym punkcie zwrotnym, w rzeczywistości zwiększyły wydatki na obronę tylko o 0,1 proc. PKB, a obecność niemieckich baterii Patriot w Polsce, "jest po prostu listkiem figowym, który ma ukryć brak dostarczenia Ukrainie broni i amunicji potrzebnej do pokonania Putina", więc trudno się dziwić Warszawie, że postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

"Z polskiej perspektywy niemiecka słabość militarna i samozadowolenie w sprawie Ukrainy są irytujące, ale nie dziwne, biorąc pod uwagę skandalicznie bliskie relacje niemieckich liderów politycznych i biznesowych z reżimem Władimira Putina. W skład rządzącej w Berlinie lewicowej koalicji pod wodzą Scholza wchodzi jego socjaldemokratyczna partia SPD, która ma za sobą długą historię ustępstw wobec Rosji, począwszy od roli Gerharda Schroedera w projekcie Nord Stream. Gazociągi Nord Stream I i II były oczywiście sprzeczne z polskimi i ukraińskimi interesami bezpieczeństwa, ale przez dwie dekady pod rządami Angeli Merkel i Scholza Niemcy upierały się, że te strategiczne sieci to sprawy czysto handlowe" — pisze Johnson.

Dodaje, że nie tylko Warszawa ma powody do niezadowolenia z podejścia Berlina, bo podobne odczucia panują w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, a z drugiej strony — w podobny sposób, co Niemcy braku zaufania tych krajów nie wzbudza Francja.

"Brak przywództwa ze strony Berlina i Paryża stworzył lukę, a Warszawa z wielką radością ją wypełniła" — zauważa Johnson, wskazując, że prezydent Andrzej Duda rozpoczął ofensywę dyplomatyczną, aby uświadomić na temat "charakteru barbarzyńskiej agresji Rosji".

"Trzy dekady stałego wzrostu dokonały cudu"

Ale podkreśla, że przywództwo dyplomatyczne i wojskowe jest możliwe, tylko mając silną gospodarkę. "Po upadku żelaznej kurtyny Polacy byli pierwszym krajem z byłego bloku sowieckiego, który przywrócił demokrację, wolne rynki i rządy prawa. Wciąż jednak mieli ogromną drogę do pokonania. W 1989 r. PKB na mieszkańca Polski wynosił zaledwie jedną dziesiątą PKB ich niemieckich odpowiedników. Trzy dekady stałego wzrostu dokonały cudu" — zauważa.

Wskazuje, że po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej, PKB na głowę mieszkańca Polski wynosi obecnie 28 200 funtów w porównaniu z 35 000 funtów w Wielkiej Brytanii, 34 200 funtów we Francji i 39 800 funtów w Niemczech, a przy obecnym tempie wzrostu Polska wyprzedzi Wielką Brytanię do 2030 r. Od początku tego tysiąclecia realny PKB na mieszkańca Polski wzrósł ponad dwukrotnie; dla porównania, PKB na mieszkańca w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech wzrósł w tym samym okresie o 15-24 proc.

"Prawda jest taka, że poziom życia w takich miejscach jak Warszawa czy Wrocław jest już porównywalny z Berlinem, Paryżem czy Londynem. W istocie jakość życia dla młodych rodzin jest niewątpliwie wyższa" — pisze Johnson, wskazując, że jego własny syn ze swoją polską żoną przed rokiem przeprowadzili się do Polski i nie żałują. Wskazując na niskie podatki, system zasiłków i wciąż niższe koszty życia, pisze: "Nic dziwnego, że wielu Polaków, którzy po przystąpieniu Polski do UE w 2004 r. wyjechali do Wielkiej Brytanii lub Niemiec w poszukiwaniu pracy, teraz wraca"

"Różnica w zarobkach, choć nadal znacząca, zmniejszyła się, a polska gospodarka oferuje obecnie możliwości, które 20 lat temu po prostu nie istniały. OECD wskazuje, że inwestycje wewnętrzne były obfite, a gospodarka przesunęła się w kierunku działalności o wyższej wartości" — wyjaśnia.

Autorzy:DP
Źródło:PAP
Data utworzenia: Dzisiaj, 08:16

niedziela, 22 stycznia 2023

E: Turkey could be on the brink of dictatorship

Leaders | Recep for trouble


President Erdogan could tip his country over the edge

Jan 19th 2023

Turkey has nato's second-biggest armed forces. It plays a crucial role in a turbulent neighbourhood, especially in war-scorched Syria. It exerts growing influence in the western Balkans, in the eastern Mediterranean and more recently in Africa. Above all, it is important in the Black Sea and in Russia's war in Ukraine; last year it helped broker a deal to let more Ukrainian grain be shipped to a hungry world.

Listen to this story. Enjoy more audio and podcasts on iOS or Android.

So outsiders should pay attention to Turkey's presidential and parliamentary elections, which Recep Tayyip Erdogan suggested this week will be held on May 14th. All the more so since, under its increasingly erratic president, the country is on the brink of disaster. Mr Erdogan's behaviour as the election approaches could push what is today a deeply flawed democracy over the edge into a full-blown dictatorship.

When he first became prime minister in March 2003, Mr Erdogan held out much promise for Turkey. Secularists feared that he had an excessively Islamist agenda, but he and his Justice and Development (ak) party have not got far in pursuing it. In its early years Mr Erdogan's government gave new economic and political stability to a country that had for decades lacked either. He defanged the generals who had too often meddled in politics and mounted coups. He brought in reforms to boost the economy. He even put out peace-feelers to the Kurds, Turkey's biggest ethnic minority, who had long suffered persecution at the hands of the army. In 2005 he deservedly secured a prize that had eluded all his predecessors: the formal opening of talks about Turkey one day joining the European Union.

However, the longer Mr Erdogan has been in power, the more autocratic he has grown. After 11 years as prime minister he was elected president, and set about turning that previously weak post into a dominant one. After an attempted coup in 2016 he had tens of thousands of people purged from their jobs or arrested, often for the merest whisper of a connection to the religious group blamed for the plot, such as having attended one of its schools as a child.

As our special report in this issue explains, he has steadily co-opted institutions and eroded checks and balances. He has turned much of the media into a tool of state propaganda. He has, in effect, censored the internet. He has thrown many critics, including opposition leaders, into jail. He has sidelined rivals within the ak party. He has suborned the judiciary, using the courts to harass opponents.

Approaching his third decade in power, he sits in a vast palace snapping orders at courtiers too frightened to tell him when he is wrong. His increasingly eccentric beliefs swiftly become public policy. Thus, he has imposed on a previously independent central bank a monetary theory that is flatly bonkers. He thinks the cure for inflation is to make money cheaper. This is the main reason why Turkish inflation is 64%. Living standards are shrivelling; tempers are fraying.

Voters, especially in cities, are pushing back. Three years ago Mr Erdogan's party lost the mayoral elections in the three biggest cities of Ankara, Istanbul and Izmir. Polls suggest he could lose the presidency in four months, if the opposition unites behind its best candidate and the election is more or less clean.

That is a big if. Mr Erdogan is determined to tilt an already-uneven field even more in his favour. The mayor of Istanbul, Ekrem Imamoglu, perhaps Mr Erdogan's most plausible rival, was recently sentenced to prison and banned from politics, for calling election officials who annulled his first mayoral victory "idiots". The government is asking the constitutional court to shut down the People's Democratic Party (hdp), the largest Kurdish party, many of whose leaders languish in jail. The court has frozen the hdp's bank accounts. The opposition will need the support of Kurdish voters if it is to oust the president.

Mr Erdogan once likened democracy to a tram journey: when you reach your destination, you get off. Under him, elections have seldom been completely fair, but they have been broadly free, with large numbers of voters taking part. The worry this time is that, with Mr Erdogan fearing defeat, he alights and ensures that the elections are neither fair nor free.

Western leaders need to speak out. America and the eu have too often held back from criticising Mr Erdogan for fear of alienating a pivotal if troublesome ally. No one wants a country as important as Turkey to go completely rogue. All are aware that a resentful, isolated Turkish president could do great mischief. He could foment fiercer territorial quarrels with Greece and with Cyprus. He could create further confusion and strife in Syria. He could allow the 5m migrants and refugees in Turkey to set sail for southern Europe, something many would try if they could. And he could go beyond his current refusal to take sides in Ukraine, despite being a nato member, by continuing to block nato accession for Finland and Sweden.

Yet Turkey also needs the West, not least to restore some stability to its battered economy. Although its membership talks may be stuck, it still hopes for an upgraded and expanded customs union with the eu that would boost growth. It needs to find a way to revive foreign direct investment, which has tumbled in response to political and economic uncertainty. Turkey relies on Western technology to improve its low productivity. And it wants Western weapons, notably American fighter aircraft. It would be unable to secure any of these things if Mr Erdogan were to turn his back on democracy and join the dictators' club. All this gives him a strong incentive to keep in with the West.

Time for bluntness from Biden

And that should give Western leaders bargaining power. Mr Erdogan is a bully who sees timidity as a reason to press his advantage and toughness as an incentive to mend fences—as he has recently with many of his Middle Eastern neighbours. Western leaders should therefore show Mr Erdogan how much they care about his behaviour, by speaking out before the election, privately and publicly, against the prospective bans on Mr Imamoglu and the hdp. It is not too late to pull Mr Erdogan back from the brink. But the West needs to start warning him off now. 

For subscribers only: to see how we design each week's cover, sign up to our weekly Cover Story newsletter.

This article appeared in the Leaders section of the print edition under the headline "Turkey's looming dictatorship"

środa, 24 sierpnia 2022

Kazik i Serhij Żadan nagrali razem piosenkę: "Ukraina! Nie oddamy domu"

Wspólna antywojenna piosenka cenionego ukraińskiego pisarza i polskiego muzyka. "Ukraina" Kazika i Serhija Żadana już do obejrzenia w sieci.

"Palą się wioski, Walą się miasta, Żywe trupy atakują, groza narasta, Dzieci do pokoju, Matki do piwnicy, Żywe trupy - Z litera idzie znad granicy" - rapuje w swoim najnowszym kawałku Kazik. Ta piosenka to opowieść o broniącej się przed rosyjską agresją Ukrainie, broniącej się przed armią "żywych trupów" spod litery Z.

W klipie występuje też Serhij Żadan, pochodzący z Charkowa pisarz, poeta, aktywista i wolontariusz, pomagający w czasie wojny zarówno walczącym z Rosjanami ukraińskim żołnierzom, jak i cywilom. Kilka dni temu Żadan został Człowiekiem Roku "Gazety Wyborczej".

W teledysku, który ma w sobie wiele z manifestu i wezwania do działania, widać Kazika i Serhija rapujących swoje kwestie, ale też przebitki z wojny, obrazy, które na co dzień widzimy w telewizji - zarówno wojsko, jak i ruiny miast. 

Pod teledyskiem jest krótka informacja, dlaczego panowie postanowili nagrać wspólnie ten utwór. "Ta piosenka i obraz do niej powstały, żeby pomóc naszym przyjaciołom z Ukrainy. Serhij Żadan od samego początku rosyjskiej agresji pomaga mieszkańcom Charkowa w organizacji środków potrzebnych im do przetrwania. Będziemy bardzo wdzięczni za wszelkie wpłaty na poniższe konta: Patreon: www.patreon.com/serhiyzhadan oraz PayPal: sirozhazhadan@gmail.com".

***
Mocna dawka kultury: o filmach, serialach, książkach, sztukach teatralnych i koncertach. Zapisz się  na newsletter kulturalny i szukaj inspiracji na czas wolny.