niedziela, 12 października 2008

Leo Beenhakker: Przez ostatnie miesiące czułem się jak kawałek g... Teraz znów jestem Bogiem

not. lop, blo, misza, wod
2008-10-12, ostatnia aktualizacja 2008-10-12 11:37

Zobacz powiększenie
Leo Beenhakker
Fot. Maciej Swierczynski / AG

Dlaczego po wygranym meczu jestem smutny? Nie jestem smutny, jestem szczęśliwy i dumny z zawodników. Ale przypominam, że przez ostanie miesiące czułem się jak kawałek g... Dziś znów jestem Bogiem. Mam dosyć tych skrajności - mówi po meczu z Czechami trener reprezentacji leo Beenhakker.

Czy ten mecz był bliski ideału?

Pierwsza połowa tak. Niewiele w niej można było zrobić lepiej. Mieliśmy doskonałe momenty, nie popełnialiśmy zbyt wielu błędów w defensywie. Czesi nie mogli wiele zdziałać. Przez 60 min utrzymywaliśmy ich w środku boiska. Ale w drugiej połowie za mało kontrolowaliśmy grę. Musimy lepiej reagować na rywali, którzy podrywają się po stracie gola. Jeśli rywal przegrywa to zaczyna grać o wszystko. Rozmawiamy o tym codziennie. Tłumaczę piłkarzom, że najlepsza defensywa, to trzymać piłkę. Nie trzeba się bronić, ale nie oddawać piłki i atakować. Przeciwnik nie będzie miał okazji do zmiany wyniku. Ciągle nad tym pracujemy. Robimy też inne postępy, niestety powtarzam, że moim wrogiem jest czas. Mam tylko cztery, pięć dni na pracę z zawodnikami.



Dlaczego w bramce zagrał Artur Boruc?

Po to byliśmy ze sobą pięć dni, żebym mógł wyrobić sobie zdanie, nie tylko w jakiej formie fizycznej i piłkarskiej, ale i psychicznej są moi zawodnicy. Na podstawie tych obserwacji podejmuję decyzję. W sobotę rano na ostatnim spotkaniu drużyny oznajmiając im kto zagra, powiedziałem, że wszyscy zasługują, by znaleźć się w składzie, bo przez te pięć dni fantastycznie pracowali na treningach. Każdy dawał siebie 100 proc. Ale musiałem w końcu wybrać najlepszą jedenastkę, najlepszą dla drużyny.

Przy wyborze bramkarza to rzeczywiście była bardzo trudna decyzja. Długo rozmawiałem na ten temat ze sztabem. Znalazłem osiem argumentów za Fabiańskim i dziewięć za Borucem, dlatego zagrał ten ostatni.



Błaszczykowski jest gwiazdą?

W mojej drużynie nie ma gwiazd. W sobotę jak gwiazda zagrał Błaszczykowski, ale jak następny mecz wyjdzie mu słabiej, może przestać nią być. Z Czechami wszyscy zagrali dobrze, ciężko pracowali i dali z siebie wszystko. Ale w każdym spotkaniu jest tak, że któryś z zawodników daje z siebie coś ekstra. Jednym razem jest to Smolarek, innym Błaszczykowski.





Źródło: Gazeta Wyborcza

Grand Prix Japonii: Kubica drugi, Alonso wygrywa

Łukasz Cegliński
2008-10-12, ostatnia aktualizacja 2008-10-12 17:22
Zobacz powiększenie
Fontany szampana po dekoracji na podium Grand Prix Japonii. Robert Kubica zajął drugie miejsce, a Fernando Alonso - pierwsze
Fot. KIM KYUNG-HOON REUTERS

Robert Kubica drugi w Grand Prix Japonii. Polak umocnił się na trzecim miejscu w klasyfikacji mistrzostw świata kierowców Formuły 1. Do Lewisa Hamiltona, który dziś punktów nie zdobył, traci 12 punktów. Kubica wciąż liczy się w walce o tytuł! Do końca sezonu jeszcze dwa wyścigi.

Zobacz powiekszenie
Fot. Toru Hanai REUTERS
Nieszczęśliwy Lewis Hamilton. Błędy i kara za niebezpieczną jazdę odebrały mu szanse na punkty w Grand Prix Japonii
Zobacz powiekszenie
Fot. KIM KYUNG-HOON REUTERS Zobacz powiekszenie
Fot. KIM KYUNG-HOON REUTERS
Kubica: To drugie miejsce jest cenniejsze niż pierwsze

Kubica na podium - zobacz zdjęcia

Hamilton, ten wspaniały Lewis Hamilton, który zmądrzał, uspokoił młodzieńczą porywczość i z szybkiego, ale też narwanego debiutanta stał się w tym sezonie zimnokrwistym kilerem i największym kandydatem do mistrzostwa, zawiódł. Wrócił koszmar z Grand Prix Kanady, kiedy 23-letni Brytyjczyk nie zauważył czerwonego światła w alei serwisowej i najechał na bolid Kimiego Räikkönena. Tamten fatalny błąd pozwolił zwyciężyć Kubicy. W niedzielę błąd Hamiltona dał Polakowi szansę, którą Kubica zamienił na drugie miejsce.

W Japonii Hamilton miał otwartą drogę po wygraną. W świetnym stylu zdobył w sobotę pole position - na swoim ostatnim pomiarowym kółku poprawił czas Räikkönena i na starcie jego mclaren stał pierwszy. Fin był po prawej stronie Brytyjczyka, nieco z tyłu. Ale ruszył lepiej! Po kilkunastu metrach Räikkönen był pierwszy.

Prosta startowa na torze Fuji to jednak najdłuższy taki odcinek w całym sezonie, więc Hamilton przeprowadził kontratak. Zjechał na prawą stronę, zrównał się z kierowcą Ferrari, ale zbliżał się już zakręt w prawo. Brytyjczyk popełnił błąd i pojechał za szeroko - zmusił Räikkönena do wyjechania poza tor, a jadących z tyłu Felipe Massę (Ferrari) i Heikkiego Kovalainena (McLaren) do zdjęcia nogi z gazu.

Po wewnętrznej śmignęli w tym samym momencie Kubica i Fernando Alonso (Renault). Po kilkunastu sekundach Polak był na prowadzeniu!

W trakcie weekendu wcale się na to nie zanosiło - kwalifikacje Kubica zakończył na szóstym miejscu i wszyscy najważniejsi rywale byli przed nim. Polakowi brakowało przyczepności i nie mógł pojechać szybciej. - Próbowałem wszystkiego, więcej osiągnąć nie mogłem. Biorąc pod uwagę problemy, szóste miejsce nie jest złe - mówił w sobotę.

Sam start w wyścigu też nie był udany - problemy ze sprzęgłem i zablokowane koło w pierwszym zakręcie. Okazało się jednak, że inni mieli większe kłopoty. Kubica wykorzystał prezent od rywali i prowadził, ale nie mógł oderwać się od Alonso. Przewaga Polaka nie przekroczyła dwóch sekund, a przecież to bmw Kubicy było - obok ferrari Räikkönena - najmniej zatankowanym bolidem w stawce. Problemem były jednak granulki zdartej gumy, które gromadziły się na oponach i psuły przyczepność. Gdyby nie one, Kubica mógłby w Japonii wygrać.

Polak zjechał na tankowanie na 18. okrążeniu, Alonso kilka kółek później. Hiszpan wycisnął z renault więcej niż Kubica ze swojego bolidu i po pierwszych zjazdach do alei serwisowej był pierwszy.

I uciekał! Alonso usłyszał przez radio, że Kubica ma paliwa na pięć okrążeń więcej, co oznaczało, że będzie jechać najszybszym bolidem, kiedy Hiszpan wróci z drugiego tankowania. Alonso musiał wypracować dużą przewagę. Wypracował. 6, 8, 10, wreszcie nawet ponad 13 sekund przewagi. Kubica z drugiego tankowania wyjechał za Hiszpanem, ale tuż przed Räikkönenem! To właśnie z nim Polak miał walczyć o utrzymanie trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej, zanim okazało się, że zwiększyły się szanse na tytuł.



Walka z Finem była jednak widowiskowa. Rok temu Kubica stoczył na ostatnich kółkach pojedynek z ferrari, w którym jechał Massa. W niedzielę za kierownicą czerwonego bolidu na ogonie Polaka siedział mistrz świata. Ale Kubica się obronił. Fin kilka razy był blisko, ale nie zdobył pozycji.

Kubica z jednej strony zmniejszył więc straty do prowadzącego w klasyfikacji Hamiltona oraz drugiego Massy, a z drugiej - powiększył przewagę nad Räikkönenem. - Ten świetny wynik daje nam dużego kopa. Ciągle mamy szansę na mistrzostwo, więc spróbujmy ją wykorzystać! - Kubica po raz kolejny zaapelował do zespołu o wsparcie w walce o tytuł.

Następny wyścig już w niedzielę w Chinach. Finał sezonu 2 listopada w Brazylii.

Klasyfikacja generalna po GP Japonii

Wyniki Grand Prix Japonii:

LP:Zawodnik (kraj):Wynik:
1Fernando Alonso (Hiszpania/Renault) 1:30.21,892
2Robert Kubica (Polska/BMW-Sauber) 5,283s
3Kimi Rńikkönen (Finlandiaia/Ferrari) 6,400
4Nelson Piquet junior (Brazylia/Renault) 20,570
5Jarno Trulli (Włochy/Toyota) 23,767
6Sebastian Vettel (Niemcy/Toro-Rosso-Ferrari) 39,207
7Felipe Massa (Brazylia/Ferrari) 46,758
8Mark Webber (Australia/Red-Bull-Renault) 50,811
9Nick Heidfeld (Niemcy/BMW-Sauber) 54,120
10Sebastien Bourdais (Francja/Toro-Rosso-Ferrari) 59,085
11Nico Rosberg (Niemcy/Williams-Toyota) 1.02,096
12Lewis Hamilton (W.Brytania/McLaren-Mercedes) 1.18,900
13Rubens Barrichello (Brazylia/Honda) 1 okr.
14Jenson Button (W.Brytania/Honda) 1 okr.
15Kazuki Nakajima (Japonia/Williams-Toyota) 1 okr.

Kubica: To drugie miejsce jest cenniejsze, niż pierwsze w Kanadzie

not. mk
2008-10-12, ostatnia aktualizacja 2008-10-12 09:36
Zobacz powiększenie
Robert Kubica
Fot. Eugene Hoshiko AP

- Sądzę, że to drugie miejsce jest nawet cenniejsze, niż pierwsze w Kanadzie. W obecnej sytuacji jest warte z pięć zwycięstw. Wciąż liczymy się w walce o tytuł - komentował na konferencji prasowej po GP Japonii Robert Kubica

Relacja z GP Japonii »

Robert Kubica

- Sam start wyszedł mi słabo, sprzęgło się ślizgało, więc przez pierwsze 20 m stałem w miejscu. Trochę szczęścia było w pierwszym zakręcie. Potem musiałem bardzo mocno cisnąć. Nasz bolid niestety trochę ostatnio odstaje od czołówki. Teraz doszły kolejne bolidy, które są szybsze od naszego, więc jest jeszcze trudniej. Temperatury były niższe niż oczekiwałem, więc miałem większe problemy z oponami, co było widać już wczoraj na treningu - relacjonował na gorąco Polak. - Próbowałem kontrolować sytuację z Raikkonenem, ale przez opony były problemy. Na szczęście miałem trochę przewagi, bo byłoby wesoło W tym punkcie sezonu jednak trochę odstajemy, to Ferrari i McLaren walczą o tytuł. Sądzę, że to drugie miejsce jest nawet cenniejsze niż pierwsze w Kanadzie. Sam rezultat mówi za siebie, to naprawdę wyjątkowy dzień. Drugie miejsce w obecnej sytuacji jest warte z pięć zwycięstw - zwrócił uwagę Kubica. - Miejmy nadzieję, że to będzie początek bardzo dobrej końcówki sezonu, wciąż mimo wszystko też liczymy się w walce.

Fernando Alonso

- Start był ekscytujący. Wszyscy przede mną jechali bardzo agresywnie do pierwszego zakrętu. Zapytałem przez radio, kto jest moim rywalem. Odpowiedziano, że Robert. To była bezpośrednia walka, musiałem zatankować trochę mniej paliwa do bolidu, żeby wyjechać przed nim z pit stopu. Udało się - cieszył się zwycięzca wyścigu.

Kimi Raikkonen

- Miałem zły początek, musiałem gonić rywali. Przed pit stopem byłem już za Robertem i tak już zostało. Walczyliśmy bardzo ostro, próbowałem go wyprzedzić, ale zawsze na końcu prostej miałem go przed sobą, więc nie udało się. Próbowałem. Jestem troszeczkę zniesmaczony tym wyścigiem, zwłaszcza pierwszym zakrętem. Jestem jednak zadowolony, że mogłem go skończyć i zdobyć punkty dla zespołu - skomentował wyścig trzeci na mecie Fin.

Sebastian Vettel

- Miałem słaby start i pierwszy zakręt, bo coś tam się wydarzyło, więc trudno było coś w nim wywalczyć. Myślę, że była szansa na więcej punktów, ale, koniec końców, jestem zadowolony. Mogłem być jednak wyżej.

Sebastien Bourdais

- Wyścig był fantastyczny. Pogoda nie była zbyt dobra, było trudno, ale za to działo się dużo, zdobyłem trzy punkty. Wiem, że nie walczę tu o mistrzostwo, ale o przetrwanie. O mój byt w przyszłym sezonie - podkreślał Bourdais.

Nelsinho Piquet

- Bolid był dziś świetny. Utrzymywałem tempo, na szczęście nie ścierałem się za często z innymi kierowcami. Mam nadzieję, że jeszcze się poprawimy w tym sezonie. Bolid jest naprawdę znakomity - podkreślał Brazylijczyk.

Klasyfikacja generalna po GP Japonii »

Mieszkanie za seks

Gdy jej brakuje pieniędzy na studia i chęci na to, by je zdobyć uczciwą pracą, w roli waluty wymienialnej obsadza swoje ciało.

Gdy jemu brakuje odpowiedzialności, wrażliwości i odwagi na poważny związek z kobietą, idzie na łatwiznę i daje ogłoszenie do gazety. Tak dochodzi do transakcji seks za cztery kąty - pisze Paulina Rolek.

Portal Pajęczyna.pl. Ogłoszenie: "Szukam studentki, której mógłbym użyczyć pokoju w zamian za przyjemny dla obu stron układ z delikatnymi elementami erotyki. Studentka powinna być dyskretna, inteligentna, zadbana i atrakcyjna".

Odpowiedziałam na osiem takich ofert. Arek. Na spotkanie w stołecznej Galerii Mokotów przystał od razu. Niewysoki, krótko ostrzyżony, szczupły, wysportowany. Dżinsy, sportowa kurtka i bejsbolowa czapka. Obcina mnie wzrokiem od góry do dołu. Mówi, że jestem zgrabna i to go cieszy. Miły, kulturalny, grzeczny, zdystansowany.

W ogłoszeniu napisał: "Jestem po czterdziestce, za okazanie trochę ciepła i uczucia oddam do dyspozycji komfortowe mieszkanie. Mam na-dzieję, że są na tym portalu normalne, szczere dziewczyny, nieprofesjonalistki, które chcą przeżyć nieznaną namiętność i uczucie, które chcą stać się kimś bardzo ważnym w moim życiu. Szukam dojrzałej emocjonalnie dziewczyny".
- Myślisz, że coś mogłoby między nami być? - pyta.

- A co ma być? Układ to układ. Spogląda smutno. Mówi, że pragnie uczucia. Ma żonę, z którą nie sypia i prawie nie rozmawia. Nie chce dać mu rozwodu z powodu syna. Urodził się kaleki - jest niewidomy, nie może chodzić, w dodatku jest dzieckiem autystycznym.

- Porozumiewa się ze mną tylko za pomocą piosenek. Śpiewa Wodeckiego, Stinga, Czerwone Gitary... Nie wiem, czy coś z tego rozumie. Słuchamy też razem Bacha. Arek jest wylewny. I szczery. Opowiada, że sześć lat mieszkał z Ukrainką Nataszą. Pół roku temu go zostawiła.

- Kochałem ją - mówi. - Znałem jej rodziców, często do nich jeździliśmy. Jesteś śliczna. Czuję, że też bym cię pokochał. I źle mi z tym, bo wiem, że kiedyś ode mnie odejdziesz.

W końcu przechodzi do konkretów: seks cztery razy w ty-godniu. Albo nie. Dwa razy mu wystarczy. Przez cały czas podkreśla, że "nic na siłę". Przeszkadza mu, że palę. W jego mieszkaniu się nie pali, trzeba wychodzić na balkon. Po krótkich protestach zmienia zdanie. Chyba zdesperowany, bo idzie na kolejny kompromis - kot. Boi się, że zniszczy jego drogie meble. Stawiam warunek: z kotem albo wcale. Przeżyje nawet to, że nie potrafię gotować i jestem straszną bałaganiarą.

- O rany! Papierosy, kot i jeszcze jesteś bałaganiarą! Trudno, jak będę cię odwiedzał, pomogę ci sprzątać.

Pełna dyskrecja
Przede mną była blondynka. Przyjechała na studia spod Płocka. Arek narzeka, że nadużyła jego zaufania.

- Mówiła, że nie pali, a na balkonie znajdowałem papierosy. Warunkiem mieszkania u mnie jest zakaz przyprowadzania chłopaków, obojętnie czy to tylko kolega, czy twój facet. Ona tego nie przestrzegała. Poza tym była straszną syfiarą. Nie bałaganiarą, tylko syfiarą. Była u mnie cztery dni, wyprowadziła się tydzień temu, a w mieszkaniu nadal śmierdzi. I ułamała klucz w zamku. Nie wiem, jak to można zrobić, ale ona zrobiła. Musiałem zamki wymieniać.

Ostatnio umawiał się jeszcze z dziewczyną z Bydgoszczy. Długo zwlekała z przyjazdem. A gdy zadzwonił, usłyszał, że żartowała. I wyśmiała go. - Po każdym takim doświadczeniu coraz bardziej zamykam się w sobie. - To nie lepiej poszukać partnerki normalnie?- Ale jak, kiedy? - rozkłada bezradnie ręce.

Mogę mieć chłopaka, bo każde z nas ma nadal swoje własne życie, ale nie wolno mi go przyprowadzać do Arkowego mieszkania. Mój chłopak musi sam zarobić pieniądze na pokój. On nie będzie nikomu umilał życia. Prócz mnie, oczywiście. Kolejna sprawa: pełna dyskrecja. Mogę mówić, że jest moim znajomym, właścicielem mieszkania albo moim mężczyzną. To ostatnie sprawi mu wielką przyjemność. Ani słowa o tym, że jestem z nim dla mieszkania. Chciałby też jeździć ze mną na dyskoteki (np. do Dekady), chodzić do kina i na spacery.

- Wyślę ci zdjęcia mieszkania, zanim zdecydujesz. Możemy się spotkać jeszcze w tym tygodniu, żeby się lepiej poznać? - Chcesz mnie wypróbować. - Lepiej poznać. - Wypróbować. - No dobra. Skoro jesteś taka bezpośrednia… Tak, chcę cię wypróbować.

Żegna mnie słowami: "Zadzwoń, proszę". Sam więcej nie zadzwonił. Już do ciebie idę
Godzina 17, dzwoni telefon. - Gdzie jesteś, słoneczko? - W Galerii pod fontanną. Mam fioletowy sweterek. - A ja czerwoną kurtkę.

Już do ciebie idę.
W ogłoszeniu Krzysiek napisał, że ma ładny pokój na pracownię dla studentki, reszta mieszkania do podziału z nim. On - atrakcyjny czterdziestolatek, dobrze wykształcony, pracuje w branży nowych technologii. Na spotkanie przychodzi co najmniej pięćdziesięciolatek z wielkim brzuchem, pucołowatą twarzą, siwymi włosami i bujnym wąsem.

- Jest i moje kochanie! - mówi na dzień dobry. Łapie mnie za rękę i prawie siłą ciągnie za sobą na piętro w poszukiwaniu miejsca, gdzie moglibyśmy porozmawiać. Już na ruchomych schodach próbuje obejmować, a rękę za wszelką cenę opuścić w dół po plecach. Oburza się, kiedy go odpycham.

- Po pierwsze, chciałbym, żebyś zrobiła badania na AIDS. Ja zapłacę. Nie obraź się, sam je robię po każdej dziewczynie. Mówi do mnie "kotku", "kochanie", "słoneczko". Głośno i wyraźnie, żeby nawet kelnerka zrozumiała, że ma taką młodą dziewczynę. Zamawia naleśniki z jagodami.

- Może jednak coś zjesz, kochanie? A może zjemy razem z jednego talerzyka? - uśmiecha się z dumą do kelnerki.

Na badaniach na AIDS się nie kończy. Przesłuchanie jak na komisariacie: Czy byłam karana? Na co chorowałam? Gdzie studiuję? Gdzie pracuję? Chce mieć referencje z mojej pracy (dobra opinia szefa - dowód na to, że nie kradnę). I najważniejsze: jak bogate są moje doś-wiadczenia seksualne. Mówię, że nieduże. Jestem ciekawa, jak zareaguje.

- To niedobrze - kwituje. - Będę cię musiał wszystkiego uczyć. A byłaś kiedyś z facetem w moim wieku? - Nie. - To też niedobrze, ale jakoś sobie poradzimy.

Gdy jej brakuje pieniędzy na studia i chęci na to, by je zdobyć uczciwą pracą, w roli waluty wymienialnej obsadza swoje ciało.


Kolej na konkrety. Będziemy mieszkać razem, będę miała swój pokój, ale sypiać mam zawsze z nim. To wszystko będzie dla mnie bardzo wygodne, bo on często wyjeżdża w delegacje nawet na trzy, cztery miesiące. Ostatnio był w Korei i Amsterdamie. Powinnam się cieszyć, w końcu to taki człowiek biznesu. Mogę mieć chłopaka, a gdy on będzie w delegacji, mogę w jego mieszkaniu robić, co chcę i z kim tylko chcę. Ale żadnych imprez, żeby sąsiedzi się nie skarżyli.

Być jak materac
Siedzimy na kanapie w Galerii Mokotów. On się przysuwa, a ja odsuwam. Robi się nachalny.
- Nie pozwalaj sobie, jeszcze nie podjęłam decyzji.

- O cholercia! Widzę, że z tobą będę musiał podpisać umowę. A tak na poważnie, to nad czym ty się zastanawiasz?! Masz być jak materac. A jeśli chodzi o materace, to mam bardzo wygodny, kosztował 2,5 tys. zł.

Widzi, że się nim brzydzę, i właśnie to podoba mu się najbardziej. Twierdzi, że lubi mieć świadomość, że dziewczyna jest z nim z przymusu. Mam łykać pigułki antykoncepcyjne, bo nie lubi prezerwatyw. I mogę mu odmówić tylko wtedy, kiedy będę miała okres. Ale spokojnie - on jest delikatny, nie lubi perwersji. Na pytanie, jak często mam z nim uprawiać seks, odpowiada wymijająco. - Chyba nie codziennie i też nie za długo, bo mam już swoje lata. Ale na pierwszy raz to tak ze dwa razy.

Dowiedziawszy się, że mam kilka ofert mieszkania w zamian za usługi seksualne, mięknie i spuszcza z tonu. Ma kilka mieszkań w Warszawie, które wynajmuje, więc jeśli mam ochotę zamieszkać oddzielnie, wyrzuci kogoś. Przyjeżdżałby do mnie czasami, ale wolałby mieć mnie pod ręką. Nie muszę z nim nigdzie wychodzić, no, chyba że będę bardzo chciała. Jeśli zamieszkam z nim, nie będę musiała gotować. Chociaż gdybym zrobiła raz na jakiś czas kolację, byłoby mu miło.

- Ile masz lat, kochanie?
- 21.
- To tyle, ile mój syn. Fajny facet z niego, ty też jesteś fajna. Pasowalibyście do siebie. Muszę was ze sobą poznać i ochajtać.

Pragnienie kociczki
Kończymy. W drodze do wyjścia Krzysztof próbuje mnie trzymać za rękę. - Ułatwiam ci robotę, żebyś się przyzwyczajała. Masz dwie godziny na podjęcie decyzji. Później już nie będziesz miała po co dzwonić.


Nie zadzwoniłam. Nazajutrz w skrzynce mejlowej znalazłam od niego wiadomość: "Napisz, proszę. Bardzo mi się spodobałaś (zwłaszcza jak nosisz końce paseczka od płaszczyka, każdy w innej rączce). Szkoda, że nie jestem ze 20 lat młodszy, bobym się w Tobie zakochał, a i tak mi do tego niedaleczko. Najlepszego, cokolwiek zdecydowałaś, K.".

Byli jeszcze Marek, Maciek, Zbyszek, Tomson Buntownik, Otto i p.broker. Zbyszek, po pięćdziesiątce, jako jedyny podał do korespondencji numer Gadu-Gadu. Napisał, że ma w domu psa, kota i cieszy się, że będzie miał jeszcze 21-letnią "kociczkę". Na pytanie, czego oczekuje, odpisał: "No, nie wiesz, czego chcą faceci?".

***
Michał Pazdał: To jest forma prostytucji

Czy wśród pańskich studentek są takie, które wynajmują mieszkania za seks?
Nie mam pojęcia, ale ten proceder już się w Polsce zadomowił. To przyszło do nas z Zachodu - z Francji, Hiszpanii, Włoch, gdzie stało się problemem tak znacznym, że mówi się o nim w mediach. Np. Włosi szacują, że może dotyczyć co najmniej 75 tysięcy studentek.

Dlaczego tak się dzieje?
O ile wiem, u nas nikt tego jeszcze nie bada, ale przyczyny wydają się oczywiste. Przede wszystkim - brak wystarczających środków do życia. W każdym środowisku znajdziemy osoby, które, żeby przetrwać, są gotowe na wiele. A w Polsce zdobycie miejsca w akademiku czy niedrogiej kwatery prywatnej graniczy z cudem. Na drugim biegunie są rosnące oczekiwania społeczne wobec młodych ludzi. Oni mają poczucie, że muszą się uczyć i muszą odnieść sukces. Stąd droga na skróty, niekiedy za wszelką cenę. Ciągu przyczyn dopełniają zmiany obyczajowe - to, co kiedyś uchodziło za gorszące, dziś jest nie tylko tolerowane, ale powoli staje się zwyczajne. Obawiam się, że zjawisko "pokój za seks" młodych ludzi nie bulwersuje. A nawet jeżeli nie wszyscy je akceptują, to w najlepszym razie uważają za kwestię wolnego wyboru.

To przecież forma prostytucji.

Prostytucja to świadczenie usług seksualnych za korzyści materialne. Owszem, to jest nowa forma prostytucji, która w dodatku coraz bardziej się rozwija z wszelkimi tego konsekwencjami - zburzone poczucie własnej wartości, uprzedmiotowienie. Młode kobiety wychodzą z czegoś takiego ze świadomością, że wszystko można kupić, mają problemy z przejściem do normalnego życia, bo prowadziły życie podwójne, tkwiły w fikcji. Będzie im ciężko zbudować związek oparty na wzajemnym szacunku. Stają się też nadmiernie uległe wobec mężczyzn. Mężczyzna, który udostępnia mieszkanie w zamian za usługi seksualne, może przyjść w każdej chwili, by odebrać należność, może się pojawić z kolegami. W taki sposób "podopieczne" stają się ofiarami wykorzystywania i nadużyć.

Czemu mężczyźni szukają właśnie studentek?

Skoro stać ich na fundowanie mieszkania, w zamian chcą mieć kobietę na poziomie. A studentka to prestiż: wykształcona, oczytana, znająca języki. Poza tym jest osobą zależną - bo żeby studiować, musi gdzieś mieszkać. Mogą ją kontrolować. To daje poczucie bezpieczeństwa.

Ale mają świadomość tego, że dziewczyna jest z nimi tylko dla mieszkania.
Oni potrafią nawet przed sobą udawać, że jest to prawdziwa bliskość.

Michał Pazdał, specjalista ds. profilakryki społecznej, wykłada w Pedagogium - Wyższej Szkole Pedagogiki Resocjalizacyjnej w Warszawie