poniedziałek, 8 czerwca 2009

Migalski - ornitolog, który został ptakiem

jz
2009-06-08, ostatnia aktualizacja 2009-06-08 12:35
Marek Migalski
Marek Migalski
Fot. Bartłomiej Barczyk / AG

Marek Migalski nieoczekiwanie został jedynką listy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości na Śląsku. Swoich sympatii politycznych nie ukrywał jednak wcześniej i jeszcze jako "niezależny" komentator tworzył teorie przyjazne PiS-owi. Teraz zamienia pracę na uczelni na wygodną posadę w Brukseli.

Po tym, jak Marek Migalski nieoczekiwanie został jedynką na liście wyborczej Prawa i Sprawiedliwości na Śląsku, początkujący polityk przestał odbierać telefony od dziennikarzy.

Zaraz potem zaliczył swoją pierwszą wpadkę wyborczą. Sąd zakazał emisji spotu wyborczego, którego współautorem był Migalski. Wtedy media od razu okrzyknęły go trzecim muszkieterem w zespole PiS-owskich spindoktorów.

Po tym wydarzeniu nie było już doniesień o udziale Migalskiego w kreowaniu kampanii medialnej Prawa i Sprawiedliwości. On sam zresztą wielokrotnie podkreślał, że pełni tylko funcie doradcze i nie angażuje się w funkcjonowanie partii. Skupił się na swojej kampanii.

Migalski nie musiał jednak specjalnie zabiegać o poparcie, bo na Śląsku jest postacią znaną. Pracuje jako adiunkt w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Szerszej publiczności stał się znany, kiedy rozpoczął karierę komentatora politycznego w mediach. Wyróżniał się bo jego poglądy były zawsze przeciwne do wszystkich innych komentatorów. W swoich wypowiedziach szczególnie faworyzował Prawo i Sprawiedliwość.

Jako politolog zasłynął również analizą motywów odejścia Jana Rokity z Platformy Obywatelskiej. W jego opinii było to wyrachowane działanie, które w konsekwencji ma doprowadzić do przejęcie przez premiera z Krakowa władzy w PO.

W czasie kampanii nie było o nim jednak zupełnie cicho. M.in. dołączył do grona wylaszczonych kandydatów. W sportowym stroju biegał dookoła rynku w Katowicach.

Migalski mówił, że jest początkującym politykiem, ale podkreślał też swoje unijne doświadczenie. W 1999 r. objął stanowisko wicedyrektora biura Euroregionu Silesia. Z jego biogramu wynika również, że odbył liczne staże na czeskich uczelniach.

Nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości, ale w swoich przedwyborczych wypowiedziach cały czas bronił polityki partii a także prezydenta Kaczyńskiego.

Swoje wejście do Polityki Migalski tłumaczył w sposób prosty i urokliwy. - Każdy ornitolog chce kiedyś polecieć. Mam nadzieję, że będę równie dobrym ptakiem jak ornitologiem - wyjaśniał.

komentarze na Forum

Ile zarabia europoseł?

Ogromne pensje dla naszych wybrańców

Sprawdź, ile będzie zarabiał europoseł

Nasi kandydaci startujący w eurowyborach deklarowali, że w Parlamencie Europejskim będą walczyć o polskie interesy. Ale żaden z nich nie zająknął się nawet, za jaką pensję będzie toczył tę walkę. A kwota, spływająca co miesiąc do kieszeni europosła, jest naprawdę imponująca.

Obecnie eurodeputowani otrzymują wynagrodzenie z budżetów krajów, w których są wybierani. Ile? W tej samej wysokości, co ich koledzy z parlamentów krajowych. To powodowało ogromne różnice w zarobkach np. między europosłami z Węgier i Włoch, którzy teoretycznie wykonują w Brukseli i Strasburgu taką samą pracę.

Gdy już eurodeputowani zasiądą w lipcu w ławach poselskich, będą mieli prawo do wynagrodzenia na nowych, jednolitych zasadach. Wszyscy będą dostawać po 7665,31 euro brutto miesięcznie (ponad 5,9 tysiąca euro na rękę) z budżetu Unii Europejskiej. Każdy poseł będzie mógł zdecydować, czy woli płacić podatki do budżetu UE, czy do budżetu krajowego, ale wówczas będą one zapewne znacznie większe.

Podstawą do obliczenia pensji eurodeputowanego jest pensja sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE. Eurodeputowany zarabia 38,5 proc. jego zarobków.

Od zasady jednolitej pensji mogą być wyjątki - na wniosek posła i pod warunkiem, że zasiadał on w Parlamencie Europejskim przed 2009 rokiem (co może się opłacać tylko Włochom, którzy dotychczas zarabiali ok. 12 tys. euro). Ponadto każdy kraj UE może

zdecydować, że chce sam płacić z własnego budżetu pensje swym europosłom na starych zasadach, nie dłużej jednak niż przez dwie najbliższe kadencje PE.

Ponadto nowy statut przewiduje, że każdy eurodeputowany otrzyma z budżetu UE emeryturę. Jej wysokość wyniesie 3,5 proc. pensji za każdy rok spędzony w PE, ale nie więcej niż 70 proc. pensji.

Oprócz pensji każdy deputowany otrzymuje dietę w wysokości 298 euro za każdy dzień posiedzenia plenarnego lub komisji PE czy frakcji partyjnej (ok. 4,2 tys. euro miesięcznie). PE wypłaca dietę pod warunkiem złożenia przez posła podpisu na oficjalnej liście obecności.

Ponadto europosłom przysługuje miesięcznie do 17,5 tys. euro na biura poselskie, w tym na wynagrodzenie swoich asystentów (w tym ubezpieczenia i podatki) i zlecone ekspertyzy (maks. jedna czwarta tej sumy) oraz 4 tys. euro na działalność biur krajowych.