sobota, 20 października 2007

Hat trick Jelenia!

pm
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 20:36
Zobacz powiększenie
Ireneusz Jeleń
Fot. CHARLES PLATIAU REUTERS

Ireneusz Jeleń zdobył trzy bramki dla Auxerre w wygranym przez jego zespół 5:3 meczu z Lorient w 11. kolejce ligi francuskiej. To jego pierwsze trafienia w tym sezonie.

SONDAŻ
Czy Jeleń powinien zostać sprawdzony w reprezentacji?

Tak
Nie

Polak pojawił się na boisku w drugiej połowie, kiedy jego zespół przegrywał 1:2. Gol Jelenia w 76. minucie dał gospodarzom wyrównanie, a trzy minuty później jego kolejne trafienie wyprowadziło Auxerre na prowadzenie.

Kiedy kolejnego gola zdobył Daniel Niculae wiadomo było, że gospodarze to spotkanie wygrają. Już w doliczonym czasie gry swojego trzeciego gola zdobył Jeleń. Bramki dla Lorient strzelali Rafik Saifi dwie i Kemal Bourhani, który strzałem w 92. minucie ustalił wynik meczu. Auxerre z 12 punktami zajmuje 15. miejsce w tabeli ligi francuskiej.

W najciekawszym spotkaniu 11. kolejki mistrz Francji Olympique Lyon nie dał na własnym boisku szans Monaco. Gospodarze objęli prowadzenie już w 11. minucie, kiedy rzut karny pewnie wykorzystał Juninho. Siedem minut później podwyższył Anthony Reveillere. Tuż przed przerwą Monaco odpowiedziało trafieniem Sylvaina Monsoreau, jednak w drugiej połowie jedynego gola zdobył dla Lyonu Karim Benzema.

W tabeli prowadzi Lyon (25 pkt) przed Nancy (22) i Rennes (21).

Rugbiści RPA z Pucharem Świata!

ACM, Reuters
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 23:31
Zobacz powiększenie
Reprezentacja RPA z Pucharem Świata, który wrócił do nich po 12 latach
Fot. EDDIE KEOGH REUTERS

Reprezentacja Republiki Południowej Afryki pokonała broniącą trofeum Anglię 15:6 (9:3) w finale Pucharu Świata w Rugby i po raz drugi zdobyła Puchar Webba Ellisa. Wszystkie punkty w meczu zostały zdobyte z rzutów karnych

Zobacz powiekszenie
Fot. MATT DUNHAM AP
Kapitan RPA John Smit (drugi z prawej) z trofeum PŚ. Drugi z lewej rozpromieniony prezydent RPA Thabo Mbeki. Wszystkiemu przyglądają się szef Międzynarodowej Rady Rugby Syd Millar (z lewej) i szef Francuskiej Federacji Rugby Bernard Lapasset
Zobacz powiekszenie
Fot. Jerome Delay AP
Szał radości na ulicach Johannesburga. Kibice świętują powrót Pucharu Webba Ellisa do RPA po 12 latach
Zobacz powiekszenie
Fot. AKIRA SUEMORI AP
Fanka angielskich rugbistów we łzach. Do stolicy Francji zjechało około 50 tysięcy angielskich kibiców, ale wynik finału nie był dla nich pomyślny
SERWISY
Przed rozpoczęciem spotkania to zespół RPA wymieniany był jako faworyt - zanotował komplet zwycięstw, a w fazie grupowej wygrał z Anglią 36:0. "Antylopy" potwierdziły swoją przewagę na boisku także w sobotę.

Pierwsza połowa spotkania stała pod znakiem wyrównanej walki. Bliżej przyłożenia była drużyna RPA, ale żaden z graczy nie zdołał wbiec w pole punktowe. Do szatni zawodnicy schodzili przy stanie 9:3 dla podopiecznych Jake'a White'a.

Kluczowe dla przebiegu spotkania były pierwsze minuty drugiej odsłony. Sędziowie po kilkuminutowej analizie zapisu wideo zdecydowali się nie uznać przyłożenia wykonanego przez Anglika Marka Cueto. Ekipa z Wysp Brytyjskich miała później przewagę w polu, ale nie potrafiła tego zamienić na punkty.

Wielkim talentem nie błysnął tym razem Jonny Wilkinson, który już wielokrotnie prowadził Anglię do ważnych zwycięstw. Tym razem dwukrotnie przestrzelił próby zdobycia punktów z drop goli.

Chwilę po końcowym gwizdku sędziego grawer wziął do ręki okazały puchar im. Webba Ellisa i pieczołowicie wygrawerował nazwę zwycięskiego zespołu.

- To nieprawdopodobne. Nasz prezydent (Thabo Mbeki) jest tutaj. Te siedem tygodni były nadzwyczajne. Jestem wdzięczny za doping, jaki nam zgotowano na Stade de France - powiedział skrzydłowy RPA Bryan Habana, który w całym turnieju uzyskał osiem przyłożeń, wyrównując rekord Nowozelandczyka Jonaha Lomu z 1999 roku.

Spotkanie z trybun podparyskiego stadionu obserwowało ponad 80 tysięcy widzów. Wśród nich byli prezydent RPA Thabo Mbeki, prezydent Francji Nicolas Sarkozy, premier Anglii Gordon Brown, premier Francji Francois Fillon oraz angielscy książęta William i Harry.

RPA - Anglia 15:6 (9:3)

PunktyKarne
RPAPercy Montgomery (4), Francois Steyn
AngliaJonny Wilkinson (2)
Sędziował: Alain Rolland (Irlandia)
Widzów: 80 430
RPA: Percy Montgomery, JP Pietersen, Jaque Fourie, Francois Steyn, Bryan Habana, Butch James, Fourie du Preez, Danie Rossouw (71. Wickus van Heerden), Juan Smith, Schalk Burger, Victor Matfield, Bakkies Botha, CJ van der Linde, John Smit (kapitan), Os du Randt
Anglia: Jason Robinson (47. Dan Hipkiss), Paul Sackey, Mathew Tait, Mike Catt (51. Toby Flood), Mark Cueto, Jonny Wilkinson, Andy Gomarsall, Nick Easter (65. Lawrence Dallaglio), Lewis Moody (63. Joe Worsley, 71. Peter Richards), Martin Corry, Ben Kay, Simon Shaw, Phil Vickery (kapitan) (41. Matt Stevens), Mark Regan (63. George Chuter), Andrew Sheridan.

Watykan krytykuje pokojowego Nobla dla Ala Gore'a

cheko, PAP
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 23:54
Zobacz powiększenie
Laureatem tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla został były wiceprezydent USA Al Gore
Fot. TORSTEN BLACKWOOD AFP

Watykan skrytykował przyznanie tegorocznej pokojowej Nagrody Nobla byłemu wiceprezydentowi USA Alowi Gore'owi - pisze w sobotę "La Repubblica". Tak gazeta interpretuje słowa przewodniczącego Papieskiej Rady Iustitia et Pax (Sprawiedliwość i Pokój) kardynała Renato Martino.

Al Gore otrzymał pokojowego Nobla wraz z Międzyrządowym Panelem do spraw Zmian Klimatu.

Kardynał Martino zabierając głos podczas Tygodnia Społecznego włoskich katolików w Pizie zwrócił się do słuchaczy z następującymi słowami: "Pozwólcie mi wyrazić uzasadnione wątpliwości co do tego, jak i komu przyznaje się pokojowe Nagrody Nobla".

Dodał następnie: "W minionych latach nagrodzono osoby jak najbardziej tego godne".

Watykański kardynał, jeden z najbliższych współpracowników Benedykta XVI, nie wymienił nazwiska laureata, a proszony przez dziennikarzy o rozwinięcie tej myśli, odmówił wszelkich komentarzy.

To policzek dla Ala Gore'a ze strony Watykanu - twierdzi watykanista rzymskiego dziennika Marco Politi. Jego zdaniem tegoroczny werdykt Komitetu w Oslo "wywołał złość" Stolicy Apostolskiej.

Politi wyraża przekonanie, że na ocenę decyzji o przyznaniu nagrody Gore'owi miało wpływ jego przychylne stanowisko wobec aborcji i eutanazji, gdy był wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych.

- A kardynał Martino, były ambasador watykański przy ONZ za prezydentury Clintona, ma żelazną pamięć - dodaje włoski watykanista.

Rangersi rozgromili Celtic

pm
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 15:34
Zobacz powiększenie
Architektem zwycięstwa Rangersów był Nacho Novo, który strzelił dwie bramki
Fot. DAVID MOIR REUTERS

Fatalne błędy obrony Celticu sprawiły, że Rangersi zdecydowanie zwyciężyli w derbach Glasgow 3:0. Cały mecz w barwach mistrzów Szkocji rozegrał Artur Boruc.

Boruc miał problemy ze środkowym palcem, jednak pojawił się na boisku. Natomiast Maciej Żurawski nadal ma problemy z kolanem. Mimo iż problemy zdrowotne wykluczyły z kadry meczowej Celticu Jana Vannegoora of Hesselinka i Paula Hartleya kapitan reprezentacji Polski nie usiadł nawet na ławce rezerwowych.

Fatalne błędy obrony Celticu sprawiły, że Boruc nie miał większych szans przy żadnej z bramek. Rangersi objęli prowadzenie w 28. minucie po golu Nacho Novo. Hiszpan przy biernej postawie obrońców z bliskiej odległości wykorzystał dośrodkowanie Huttona.

Niedługo po przerwie podwyższył Barry Ferguson. Mimo asysty dwóch obrońców Ferguson w zamieszaniu podbramkowym sprytnym strzałem pokonał Boruca. Chwilę później The Bhoys stracili też swoją największą gwiazdę - kontuzjowanego Shunsuke Nakamurę zastąpił Aiden McGeady.

Celtic dobił Nacho Novo strzałem z rzutu karnego po tym, jak Charlie Adam wpadł w pole karne i został sfaulowany przez Evandera Sno.

Rzymski ślub Tomasza Lisa i Hanny Smoktunowicz

Znana para oficjalnie razem
2007-10-20 01:02 Aktualizacja: 2007-10-20 07:23


Zapowiadali to od dawna, wczoraj stało się to faktem. O godzinie 14.57 dziennikarz "Faktu" otrzymał SMS-a od Hanny Smoktunowicz . "Od kilku godzin noszę inne nazwisko. Pozdrawiam. Hanna Lis" - wyświetliło się w telefonie. Podobna wiadomość przyszła od Tomasza Lisa. Ślub zawarli w Rzymie, w najgłębszej tajemnicy.


"Jesteśmy po ślubie, wracamy na wybory" - brzmiała wiadomość od Tomasza Lisa. Na tę chwilę szykowali się od dawna. I starannie przygotowali wszystko tak, by informacje o planowanej ceremonii nie pojawiły się przed ich ślubem. Nawet najbliżsi przyjaciele rodziny albo nie wiedzieli, albo o tym tak ważnym dla Smoktunowicz i Lisa wydarzeniu dowiedzieli się, gdy już było po wszystkim. "Faktowi" udało się dowiedzieć, że panna młoda miała na sobie suknię z najnowszej kolekcji Macieja Zienia - w kolorze przybrudzonego różu, przed kolano, wyszywaną kamieniami od Svarovskiego.

Młoda para miała do pokonania trudną drogę. Oprócz zwykłych formalności przeszkadzał im brak czasu. Obydwoje ciężko pracowali. Ale w ostatnim miesiącu ich życie stanęło do góry nogami. Lis przestał być szefem „Wydarzeń” i odszedł z Polsatu. Smoktunowicz - jak na kochającą kobietę przystało - odeszła razem ze stacji razem z nim. Od tego czasu mieli dużo więcej wolnego. Jak widać - nie próżnowali, pisze "Fakt".

Para poznała się czternaście lat temu, ale wtedy jeszcze oboje byli w innych związkach. Hanna miała już za sobą małżeństwo z Robertem Smoktunowiczem. Miłość nie przetrwała jednak próby czasu. Mimo przykrego doświadczenia z poprzedniego związku, nadal szukała stałego związku. Jej sercem zawładnął biznesmen Jacek Koziński, z którym dziennikarka ma dwie córki - Julię i Annę. Tomasz Lis tworzył rodzinę z Kingą Rusin, z którą dochował się dwóch uroczych córek, dodaje "Fakt"

To właśnie poprzez byłą żonę Tomasz poznał Hannę. Przyjaźniła się ona z Kingą jeszcze od czasów studenckich. Obydwie studiowały Italianistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Hanna Smoktunowicz była świadkiem na ślubie Kingi i Tomasza. Ale serce nie sługa. Z czasem między Hanią i Tomaszem wybuchło nieoczekiwane uczucie. By być razem, musieli podjąć bardzo trudne decyzje. "Obydwoje z Hanią zdawaliśmy sobie sprawę z kontekstu i z możliwych konsekwencji, czasem brutalnie bolesnych" - opowiadał Tomasz Lis w wywiadzie dla jednego z kolorowych magazynów.

Ta bolesna zmiana wiązała się z zakończeniem poprzednich związków i dostosowaniem się do nowej sytuacji. Obydwoje mieli bowiem małe dzieci, których życie również nagle się zmieniło. Właśnie z powodu dzieci tak trudno było obydwojgu podjąć decyzję o rozstaniu i wyprowadzce z rodzinnych domów. Nie mieli jednak innego wyjścia. Tomasz przyznał, że w poprzednim związku od dawna nie układało mu się najlepiej, ujawnia "Fakt".

"Mam szczęście, jestem z fantastycznym mężczyzną. W pakiecie dostałam superprzyjaciół - to rodzice Tomka. To jak szóstka w totolotka" - opowiadała z kolei na łamach prasy Hanna Smoktunowicz. Tomasz również nie krył szczęścia z odnalezienia prawdziwej, wielkiej miłości. "Jest wspaniała. Miła, pogodna. Jest damą w salonie, w którym są dyplomaci z różnych krajów, i superbabką na kempingu, kiedy grilluje rybę i robi sałatkę. Jest absolutnie fantastyczną matką, taką kocią" - mówił o swojej partnerce. Dziś już żonie, pisze "Fakt".

Gdy solidarnie odeszli z Polsatu, mieli sporo czasu dla siebie. Nic więc dziwnego, że ten „urlop” uznali za najlepszy czas na wzięcie ślubu. Mimo plotek o ich ślubie w Toskanii, które pojawiły się w maju, naprawdę pobrali się potajemnie w mieście bliskim sercu Hani - w Rzymie. Smoktunowicz spędziła tam większość swojego dzieciństwa, więc nic dziwnego, że czuje do Rzymu ogromny sentyment. "Hania czuje się tam jak u siebie. Ma tam wielu przyjaciół, mówi po włosku bez akcentu i gotuje doskonale włoskie potrawy" - opowiada "Faktowi" znajoma pary Aleksandra Karasińska.

Od miesiąca Hania i Tomasz byli celem fotoreporterów. Nie milkły plotki o ewentualnych propozycjach pracy dla dwojga. By na chwilę odetchnąć od medialnego szumu, postanowili uciec za granice kraju. "Nie ma tam polskich paparazzi" - dodaje Karasinska, jednocześnie potwierdzając informację o ślubie dziennikarzy. "Bardzo się cieszę. Wreszcie się zdecydowali na ten krok, bo ostatnio mieli trudny okres. Jest to nowy rozdział w ich życiu" - zakończyła rozmowę z "Faktem".

Legia przegrała z Odrą, Korona wiceliderem

mik
2007-10-19, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 01:37
Zobacz powiększenie
Fot. Kuba Atys / AG

Legia przegrała z Odrą na swoim stadionie. Warszawski zespół spadł na trzecie miejsce w tabeli. Druga jest Korona Kielce, która pokonała 3:2 Zagłębie Sosnowiec.

Legia - Odra 0:1

Sensacja w Warszawie!!! Już w 11. minucie po błędzie obrońców Legii Sławomir Szary zdobywa bramkę dla Odry! Legia grała słabo i nieporadnie. Niedawny lider poniósł trzecią porażkę w ostatnich czterech meczach i jest już trzeci w tabeli. Za tydzień Legia gra z Wisłą - w takiej formie trudno jej będzie o punkty.

Ruch - PGE Bełchatów 1:1

Obecny szkoleniowiec GKS Orest Lenczyk prowadził "niebieskich" trzykrotnie, jego asystent Marek Wleciałowski wprowadził chorzowian do ekstraklasy i... odszedł do Bełchatowa po zakończeniu poprzedniego sezonu. Oba zespoły rundę jesienną mają na razie niezbyt udaną, toteż zarówno dla Lenczyka jak i opiekuna Ruchu Duszana Radolsky'ego piątkowy mecz miał duży ciężar gatunkowy. Skończyło się remisem.

Jagiellonia B. - Zagłębie L. 0:0

Trener Zagłębia Czesław Michniewicz powiedział po meczu, że jego zespół grał dobrze i ocenił, że zdobył bramkę zgodnie z przepisami. Według jego relacji, kontrowersyjną sytuację widział z 5-8 metrów sędzia Mikulski i wówczas nie uznał, że doszło do faulu Chałbińskiego na Kałużnym. Jak mówił, chyba "siła sugestii" zawodników rezerwowych Jagiellonii wpłynęła na asystenta sędziego, który po chwili ocenił, że było zagranie niezgodne z przepisami.

Zagłębie S. - Korona 2:3

Korona od czwartej minuty grała z przewagę jednego zawodnika. Potem prowadziła już 2:0 i , ale do końca musiała walczyć o zwycięstwo. Dzięki wygranej drużyna Jacka Zielińskiego awansowała na drugie miejsce w tabeli.

Groclin - Lech 1:0

W 68. minucie gola strzelił Jarosław Lato i Groclin pokonał Lecha. To było czwarte z rzędu zwycięstwo zespołu z Grodziska Wielkopolskiego, który dzięki temu przesunął się na 3. miejsce, wyprzedzając swojego piątkowego rywala.

Podsłuchy niekontrolowane

Ewa Siedlecka
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 8 minut temu

Ustawa o ABW jest wytrychem, dzięki któremu można wykorzystywać do oskarżania podsłuchy założone w sprawach, w których nie wolno ich zakładać. I bez kontroli sądu zbierać obyczajowe haki

Zobacz powiekszenie
Fot. Filip Klimaszewski / AG
Prokurator krajowy Jerzy Engelking pokazuje na konferencji prasowej 1 września podsłuchy założone przez CBA i zalegalizowane przez ABW. Dzięki temu mogły być wykorzystane do oskarżenia Kaczmarka,Kornatowskiego i Netzla o fałszywe zeznania
Sprawa wyszła na jaw przy okazji podsłuchów założonych Januszowi Kaczmarkowi, Konradowi Kornatowskiemu i Jaromirowi Netzlowi, gdy pełnili jeszcze funkcje szefa MSWiA, komendanta głównego policji i prezesa PZU. Na podstawie tych podsłuchów prokuratura oskarżyła ich o składanie fałszywych zeznań w sprawie przecieku o prowokacji w Ministerstwie Rolnictwa. Pisaliśmy wtedy, że legalność podsłuchów jest wątpliwa, bo żadna służba nie ma prawa zakładać podsłuchu w sprawie o składanie fałszywych zeznań.

Takie same wątpliwości zgłosił sąd, który oceniał zasadność zatrzymania, a potem kaucji dla Kaczmarka. W reakcji na wątpliwości sądu ABW wydała oświadczenie, że podsłuchy są z całą pewnością legalne. Potwierdził to 10 października sąd, który rozpatrywał zażalenie Kornatowskiego i Netzla na zatrzymanie. Prokuratura na posiedzeniu sądu wyjaśniła, że podsłuchy Kaczmarkowi, Kornatowskiemu i Netzlowi założyło CBA w sprawie o korupcję (w przypadku takiego przestępstwa miała prawo). A potem przekazała ten podsłuch ABW, bo dotyczył ważnych urzędników. Dlaczego, skoro CBA może samo podsłuchiwać urzędników w sprawach o korupcję? Prokuratura tłumaczyła przed sądem, że chodziło o "bezpieczeństwo państwa", a takie sprawy leżą w gestii ABW.

ABW legalizuje podsłuchy

Nadal nie tłumaczy to jednak, dlaczego podsłuch założony w sprawie o korupcję został użyty do postawienia zarzutu o fałszywe zeznania. Takie praktyki są w świetle uchwały Sądu Najwyższego z kwietnia nielegalne. Okazuje się jednak, że ABW zalegalizowała podsłuch dzięki temu, że - w przeciwieństwie do pozostałych ośmiu uprawnionych do podsłuchiwania służb - nie ma żadnych ograniczeń co do przestępstw, w sprawie których może podsłuchiwać. Rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk zwróciła nam uwagę, że ustawa o ABW (art. 5 ust. 2) obok innych przestępstw leżących w kompetencji ABW - m.in. szpiegostwa, terroryzmu, naruszenia tajemnicy państwowej czy korupcji - wymienia też "inne przestępstwa godzące w bezpieczeństwo państwa". - W związku z tym ABW może rozpoznawać, zapobiegać i wykrywać każdy czyn, który może być przestępstwem, o ile godzi on w bezpieczeństwo państwa - wyjaśniła Stańczyk.

Tak więc w sprawie Kaczmarka Kornatowskiego i Netzla ABW po prostu przemianowała podsłuch w sprawie korupcji na podsłuch w sprawie fałszywych zeznań i uznała, że fałszywe zeznania wysokich funkcjonariuszy mogą "godzić w bezpieczeństwo państwa", a więc leżą w jej kompetencji.

Niewykluczone, że służby specjalne i policja także w innych sprawach wykorzystują ABW do legalizacji materiałów operacyjnych, żeby je można było wykorzystać do oskarżenia w sprawach, w których nie wolno zakładać podsłuchów. Ustawa o ABW jest wytrychem, który otwiera taką drogę.

- Ten przepis może powodować nadużycia - przyznaje sędzia Marek Celej, b. członek Krajowej Rady Sądownictwa. - Otwarty katalog przestępstw, w sprawie których ABW może stosować podsłuchy, może być dowolnie interpretowany. Np., że wszelkie fałszywe zeznania składane przez funkcjonariusza - także np. w prywatnej sprawie - mają związek z bezpieczeństwem państwa. Albo że wszystko, co robią samorządowcy czy lekarze w placówce finansowanej przez NFZ - którzy w rozumieniu prawa są "osobami pełniącymi funkcje publiczne" - może mieć związek z "bezpieczeństwem państwa", a więc leży w kompetencji ABW. Dlatego moim zdaniem katalog przestępstw, którymi wolno się interesować ABW, powinien być zamknięty.

ABW może zbierać haki obyczajowe

ABW ma - co podkreśliła w odpowiedzi dla "Gazety" jej rzeczniczka Magdalena Stańczyk - jeszcze jeden przywilej, którego nie mają inne podsłuchujące służby - sąd nie może jej nakazać zniszczenia tych materiałów z podsłuchów, które nie zawierają informacji istotnych z punktu widzenia wykrywania, zapobiegania i ścigania przestępstw. Czyli o życiu prywatnym: nieślubnych dzieciach, nałogach, poglądach, upodobaniach, znajomościach itp. Dotyczy to też rozmówców osoby podsłuchiwanej. To szef ABW arbitralnie decyduje, które materiały zawierają informacje "istotne dla bezpieczeństwa państwa" i nie będą zniszczone. Bazę takich danych ABW gromadzi od lipca 2002 r., kiedy weszła w życie ustawa o ABW.

- To kolejne pole do nadużyć. Powinna być kontrola sądowa materiałów wytypowanych do zachowania przez szefa ABW - uważa sędzia Celej.

- Lepsza byłaby parlamentarna - uważa karnista, dr hab. Włodzimierz Wróbel z Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego. - Te przepisy mogą być nadużywane, ale z drugiej strony nie można sparaliżować pracy ABW. Więc takie służby na całym świecie mają margines swobody.

Według ustawy o ABW podlega ona kontroli parlamentu. Ale jest to raczej kontrola symboliczna, bo to, co dotyczy podsłuchów, ma najwyższą klauzulę tajności: - W praktyce możemy pytać co najwyżej o statystykę podsłuchów - mówi Marek Biernacki (PO), członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych, b. minister administracji i spraw wewnętrznych. - Sprawy pracy operacyjnej służb specjalnych, w tym kontroli nad nimi, chcieliśmy uregulować odrębną ustawą o czynnościach operacyjnych. Ale nie zdążył się nią zająć parlament.

- Uważam, że sprawa otwartego katalogu przestępstw, w których ABW może stosować podsłuchy, i niekontrolowanego gromadzenia materiałów z podsłuchów - to materiał dla Trybunału Konstytucyjnego. Prawo do prywatności może być ograniczane, ale tylko w absolutnie niezbędnym zakresie. A wydaje się, że w tym przypadku ta zasada jest naruszona. Natomiast ewidentnym skandalem byłoby wykorzystywanie ABW do legalizacji materiałów pochodzących z podsłuchów, które skądinąd powinny zostać zniszczone - ocenia dr Wróbel.

Ofiary katastrofy rezygnują z walki z MTK

Marcin Pietraszewski
2007-10-19, ostatnia aktualizacja 2007-10-19 22:37

Dwie kobiety, które w katastrofie MTK straciły mężów, zrezygnowały z egzekucji zasądzonego rekordowego odszkodowania i podpisały ugodę ze spółką i powołanym przez nią funduszem. - To gwarantuje, że przynajmniej dostaną jakieś pieniądze - tłumaczy ich prawnik.

Zobacz powiekszenie
Fot. Dawid Chalimoniuk / AG
ZOBACZ TAKŻE
Przed kilkoma miesiącami katowicki sąd przyznał wdowom po 250 tys. zł. To były najwyższe zasądzone do tej pory odszkodowania dla ofiar katastrofy hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich. W styczniu 2006 r. pod jej gruzami zginęło 65 osób, a 144 zostały ranne. Kobiety straciły mężów i teraz samotnie wychowują dzieci. Jedna z nich w chwili tragedii była w dziewiątym miesiącu ciąży. Mimo wygranej przed sądem wdowy nie dostały jeszcze ani złotówki. Spółka złożyła bowiem apelację i sprawa wróciła do sądu.

"Gazeta" dowiedziała się, że wdowy zrezygnowały z walki o uprawomocnienie się wyroku i jego egzekucję. Reprezentujące je stowarzyszenie Wokanda zawarło w piątek z MTK oraz założonym przez nie Funduszem Pamięci Ofiar Katastrofy ugodę, na mocy której spółka wypłaci kobietom po 90 tys. zł. Odszkodowanie zostanie wypłacano w dwunastu ratach, pierwsza już w tym miesiącu. Dodatkowe pieniądze przekaże im także fundusz, wysokość tego odszkodowania jest jednak uzależniona od wpłat dokonywanych na jego konto. Ugoda oznacza, że prowadzona przed sądem sprawa zostanie umorzona. To pierwsze tego typu porozumienie zawarte z osobami, które wygrały proces z MTK.

Dlaczego kobiety zdecydowały się na ugodę? Marcin Marszołek, prezes katowickiego stowarzyszenia Wokanda, tłumaczy, że głównym powodem była trudna sytuacja finansowa MTK. Spółka ma bowiem wielomilionowe zobowiązania, kilkadziesiąt procesów na głowie i problemy z dzierżawą (prezydent Chorzowa 1 października wypowiedział MTK umowę dzierżawy terenów wystawowych. Jednym z powodów było m.in. podnajmowanie pomieszczeń bez zgody właściciela terenu. Podczas kontroli wykryto siedem takich przypadków - przyp. red.). - Uznaliśmy, że w tej sytuacji egzekucja zasądzonego wyroku byłaby utrudniona lub wręcz niemożliwa. Ugoda gwarantuje za to, że nasze klientki otrzymają pieniądze - tłumaczy Marszołek.

Mecenas Grzegorz Słyszyk, pełnomocnik prawny MTK, zapowiada, że podobne porozumienia będzie chciał zawrzeć z innymi ofiarami katastrofy. - Nie chcemy zostawić ich bez pomocy, ale nie możemy też pozwolić sobie na upadek spółki. Bez niej nie będzie szans na jakiekolwiek odszkodowania - tłumaczy Słyszyk i przypomina, że wypracowane przez MTK nadwyżki trafiają na konto funduszu.

Profesor Zbigniew Hołda, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka twierdzi, że obecne kłopoty finansowe MTK są bardzo korzystne dla spółki, gdyż wymuszają na poszkodowanych natychmiastowe podjęcie decyzji w sprawie odszkodowania:

- Ludzie się muszą zdecydować na to, co oferuje im MTK lub ryzykować, że nie dostaną ani złotówki - mówi prawnik.

Jego zdaniem ofiary katastrofy powinny spróbować pozwać zachodnią spółkę, która jest większościowym udziałowcem katowickich targów. - To byłby precedensowy proces, który wymagałby zaangażowania najlepszych cywilistów w Polsce - podkreśla profesor.

Argentyna trzecią drużyną świata!

misza, PAP
2007-10-19, ostatnia aktualizacja 2007-10-19 23:51
Zobacz powiększenie
Fot. REGIS DUVIGNAU REUTERS

Rugbyści Argentyny zajęli trzecie miejsce w Pucharze Świata, pokonując na stadionie Parc des Princes w Paryżu Francję 34:10 (17:3).

Zobacz powiekszenie
Fot. PHILIPPE WOJAZER REUTERS Zobacz powiekszenie
Fot. PHILIPPE WOJAZER REUTERS Zobacz powiekszenie
Fot. CHARLES PLATIAU REUTERS
W finale, który zostanie rozegrany 20 października na Stade de France, RPA zmierzy się z obrońcą trofeum - Anglią.

Argentyna była rewelacją tegorocznej edycji Pucharu Świata i całkowicie zasłużenie po raz pierwszy w historii tych rozgrywek stanęła na podium.

W meczu o trzecie miejsce zespół z Ameryki Południowej był zdecydowanie lepszy od gospodarzy. Wprawdzie pierwsze punkty zdobyli Francuzi, ale później inicjatywa należała już do Argentyńczyków. W pierwszej połowie wykonali dwa przyłożenia i na przerwę schodzili wysoko prowadząc 17:3.

W drugiej połowie obraz gry był podobny. Francuzi starali się zmniejszyć straty, ale to ich rywale błyskotliwymi akcjami zdobywali kolejne punkty. Mecz był bardzo zacięty, zwłaszcza w pierwszej części. Dochodziło do przepychanek i wielu złośliwych fauli. Nowozelandzki sędzia pokazał trzy żółte kartki.

Argentyna - Francja 34:10 (17:3)

Punkty.

Argentyna:
Przyłożenia: Felipe Contepomi (2), Omar Hasan,Federico Martin Aramburu, Ignacio Corleto
Podwyższenia: Felipe

Contepomi (3)
Karne: Felipe Contepomi.
Żółte kartki: Rimas Alvarez, Juan Manuel Leguizamon

Francja

Przyłożenia: Clement Poitrenaud
Podwyższenia: Lionel Beauxis
Karne: Jean-Baptiste Elissalde.
Żółte kartki: Raphael Ibanez


Sędzia: Paul Honiss (Nowa Zelandia).


Argentyna: Ignacio Corleto (74-Federico Todeschini), Federico Martin Aramburu, Manuel Contepomi (62-Hernan Senillosa), Felipe Contepomi, Horacio Agulla, Juan Martin Hernandez, Agustin Pichot, Gonzalo Longo, Juan Fernandez Lobbe, Martin Durand (62-Juan Manuel Leguizamon), Patricio Albacete, Rimas Alvarez (71-Esteban Lozada), Omar Hasan (71-Marcos Ayerza), Alberto Vernet Basualdo, Rodrigo Roncero (79-Eusebio Guinazu).


Francja: Clement Poitrenaud, Aurelien Rougerie (62-Vincent Clerc), David Marty (70-Lionel Beauxis), David Skrela, Christophe Dominici, Frederic Michalak, Jean-Baptiste Elissalde (55-Pierre Mignoni), Imanol Harinordoquy, Thierry Dusautoir (42-Sebastien Bruno), Yannick Nyanga, Jerome Thion (62-Sebastien Chabal), Lionel Nallet, Nicolas Mas, Raphael Ibanez (50-Remy Martin), Jean-Baptiste Poux.

Wpadka prokuratury z taśmami o. Rydzyka

Karol Dolecki, Toruń
2007-10-19, ostatnia aktualizacja 2007-10-19 23:37

W decyzji toruńskiej prokuratury w sprawie taśm o. Rydzyka są błędy, które pozwalają ją obalić - ustaliła "Gazeta". Wszystko teraz w rękach organizacji żydowskich lub osób tej narodowości.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Kardas / AG
o. Tadeusz Rydzyk
Prokuratura z niejasnych przyczyn nie zaliczyła ich do kręgu pokrzywdzonych, którym przysługuje odwołanie od jej werdyktu. Decydując w sierpniu, że nie będzie śledztwa w sprawie ujawnionych przez "Wprost" nagrań wykładów o. Rydzyka dla studentów, ogłosiła, że jedyną osobą z takim statusem jest prezydent Lech Kaczyński. Jednak czynności sprawdzające, które wykonała przed wydaniem postanowienia, dotyczyły nie tylko znieważenia prezydenta, ale także osób narodowości żydowskiej. A to dlatego, że szef Radia Maryja łajał w swoich wykładach Lecha Kaczyńskiego za uległość wobec ich roszczeń i przychylność dla ich inicjatyw w Polsce. - To oczywiste, że w tej sytuacji przysługuje im status pokrzywdzonych - mówi prof. Andrzej Marek, kierownik katedry prawa karnego i kryminologii oraz katedry postępowania karnego na toruńskim UMK. - Prokuratura nie dopełniła tu obowiązków.

Dlaczego śledczy nie uznali Żydów za pokrzywdzonych? Ewa Janczur, zastępczyni szefa prokuratury rejonowej Toruń Centrum-Zachód, która podjęła taką decyzję, powiedziała, że "nie będzie tego komentować" (do dziś nie ujawniła też, jak uzasadniła postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa). Przypomnijmy, że resort sprawiedliwości nie objął sprawy nadzorem, bo jego minister Zbigniew Ziobro stwierdził, że ma do toruńskiej prokuratury pełne zaufanie.

Tymczasem z jednego błędu wynika kolejny. Oskarżyciele, nie nadając osobom narodowości żydowskiej statusu pokrzywdzonych, nie powiadomili ich o werdykcie. Ponieważ ich krąg jest nieokreślony, mieli obowiązek zawiadomić ich poprzez ogłoszenie w prasie, radiu lub telewizji.

Co to oznacza? Kontrowersyjna decyzja prokuratury o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawę taśm o. Rydzyka wciąż może być poddana ocenie sądu i zostać uchylona. Wystarczy tylko, aby pokrzywdzeni napisali odwołanie. - Praktycznie może zrobić to każdy, kto jest Żydem, w najgorszym scenariuszu prokuratura może więc zostać zasypana tysiącami zażaleń - komentują prawnicy.

Prof. Marek: - Najlepiej byłoby jednak, gdyby zrobiła to któraś z organizacji żydowskich, bo jej odwołanie będzie miało większą rangę. Zwłaszcza że działania prokuratury budzą zdziwienie. Przede wszystkim należało wszcząć śledztwo. Decyzja o odmowie świadczy o jej nieprofesjonalnym działaniu.