Ewa Siedlecka
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 8 minut temu
Ustawa o ABW jest wytrychem, dzięki któremu można wykorzystywać do oskarżania podsłuchy założone w sprawach, w których nie wolno ich zakładać. I bez kontroli sądu zbierać obyczajowe haki
Fot. Filip Klimaszewski / AG
Prokurator krajowy Jerzy Engelking pokazuje na konferencji prasowej 1 września podsłuchy założone przez CBA i zalegalizowane przez ABW. Dzięki temu mogły być wykorzystane do oskarżenia Kaczmarka,Kornatowskiego i Netzla o fałszywe zeznania
Sprawa wyszła na jaw przy okazji podsłuchów założonych Januszowi Kaczmarkowi, Konradowi Kornatowskiemu i Jaromirowi Netzlowi, gdy pełnili jeszcze funkcje szefa MSWiA, komendanta głównego policji i prezesa PZU. Na podstawie tych podsłuchów prokuratura oskarżyła ich o składanie fałszywych zeznań w sprawie przecieku o prowokacji w Ministerstwie Rolnictwa. Pisaliśmy wtedy, że legalność podsłuchów jest wątpliwa, bo żadna służba nie ma prawa zakładać podsłuchu w sprawie o składanie fałszywych zeznań.
Takie same wątpliwości zgłosił sąd, który oceniał zasadność zatrzymania, a potem kaucji dla Kaczmarka. W reakcji na wątpliwości sądu ABW wydała oświadczenie, że podsłuchy są z całą pewnością legalne. Potwierdził to 10 października sąd, który rozpatrywał zażalenie Kornatowskiego i Netzla na zatrzymanie. Prokuratura na posiedzeniu sądu wyjaśniła, że podsłuchy Kaczmarkowi, Kornatowskiemu i Netzlowi założyło CBA w sprawie o korupcję (w przypadku takiego przestępstwa miała prawo). A potem przekazała ten podsłuch ABW, bo dotyczył ważnych urzędników. Dlaczego, skoro CBA może samo podsłuchiwać urzędników w sprawach o korupcję? Prokuratura tłumaczyła przed sądem, że chodziło o "bezpieczeństwo państwa", a takie sprawy leżą w gestii ABW.
ABW legalizuje podsłuchyNadal nie tłumaczy to jednak, dlaczego podsłuch założony w sprawie o korupcję został użyty do postawienia zarzutu o fałszywe zeznania. Takie praktyki są w świetle uchwały Sądu Najwyższego z kwietnia nielegalne. Okazuje się jednak, że ABW zalegalizowała podsłuch dzięki temu, że - w przeciwieństwie do pozostałych ośmiu uprawnionych do podsłuchiwania służb - nie ma żadnych ograniczeń co do przestępstw, w sprawie których może podsłuchiwać. Rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk zwróciła nam uwagę, że ustawa o ABW (art. 5 ust. 2) obok innych przestępstw leżących w kompetencji ABW - m.in. szpiegostwa, terroryzmu, naruszenia tajemnicy państwowej czy korupcji - wymienia też "inne przestępstwa godzące w bezpieczeństwo państwa". - W związku z tym ABW może rozpoznawać, zapobiegać i wykrywać każdy czyn, który może być przestępstwem, o ile godzi on w bezpieczeństwo państwa - wyjaśniła Stańczyk.
Tak więc w sprawie Kaczmarka Kornatowskiego i Netzla ABW po prostu przemianowała podsłuch w sprawie korupcji na podsłuch w sprawie fałszywych zeznań i uznała, że fałszywe zeznania wysokich funkcjonariuszy mogą "godzić w bezpieczeństwo państwa", a więc leżą w jej kompetencji.
Niewykluczone, że służby specjalne i policja także w innych sprawach wykorzystują ABW do legalizacji materiałów operacyjnych, żeby je można było wykorzystać do oskarżenia w sprawach, w których nie wolno zakładać podsłuchów. Ustawa o ABW jest wytrychem, który otwiera taką drogę.
- Ten przepis może powodować nadużycia - przyznaje sędzia Marek Celej, b. członek Krajowej Rady Sądownictwa. - Otwarty katalog przestępstw, w sprawie których ABW może stosować podsłuchy, może być dowolnie interpretowany. Np., że wszelkie fałszywe zeznania składane przez funkcjonariusza - także np. w prywatnej sprawie - mają związek z bezpieczeństwem państwa. Albo że wszystko, co robią samorządowcy czy lekarze w placówce finansowanej przez NFZ - którzy w rozumieniu prawa są "osobami pełniącymi funkcje publiczne" - może mieć związek z "bezpieczeństwem państwa", a więc leży w kompetencji ABW. Dlatego moim zdaniem katalog przestępstw, którymi wolno się interesować ABW, powinien być zamknięty.
ABW może zbierać haki obyczajoweABW ma - co podkreśliła w odpowiedzi dla "Gazety" jej rzeczniczka Magdalena Stańczyk - jeszcze jeden przywilej, którego nie mają inne podsłuchujące służby - sąd nie może jej nakazać zniszczenia tych materiałów z podsłuchów, które nie zawierają informacji istotnych z punktu widzenia wykrywania, zapobiegania i ścigania przestępstw. Czyli o życiu prywatnym: nieślubnych dzieciach, nałogach, poglądach, upodobaniach, znajomościach itp. Dotyczy to też rozmówców osoby podsłuchiwanej. To szef ABW arbitralnie decyduje, które materiały zawierają informacje "istotne dla bezpieczeństwa państwa" i nie będą zniszczone. Bazę takich danych ABW gromadzi od lipca 2002 r., kiedy weszła w życie ustawa o ABW.
- To kolejne pole do nadużyć. Powinna być kontrola sądowa materiałów wytypowanych do zachowania przez szefa ABW - uważa sędzia Celej.
- Lepsza byłaby parlamentarna - uważa karnista, dr hab. Włodzimierz Wróbel z Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego. - Te przepisy mogą być nadużywane, ale z drugiej strony nie można sparaliżować pracy ABW. Więc takie służby na całym świecie mają margines swobody.
Według ustawy o ABW podlega ona kontroli parlamentu. Ale jest to raczej kontrola symboliczna, bo to, co dotyczy podsłuchów, ma najwyższą klauzulę tajności: - W praktyce możemy pytać co najwyżej o statystykę podsłuchów - mówi Marek Biernacki (PO), członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych, b. minister administracji i spraw wewnętrznych. - Sprawy pracy operacyjnej służb specjalnych, w tym kontroli nad nimi, chcieliśmy uregulować odrębną ustawą o czynnościach operacyjnych. Ale nie zdążył się nią zająć parlament.
- Uważam, że sprawa otwartego katalogu przestępstw, w których ABW może stosować podsłuchy, i niekontrolowanego gromadzenia materiałów z podsłuchów - to materiał dla Trybunału Konstytucyjnego. Prawo do prywatności może być ograniczane, ale tylko w absolutnie niezbędnym zakresie. A wydaje się, że w tym przypadku ta zasada jest naruszona. Natomiast ewidentnym skandalem byłoby wykorzystywanie ABW do legalizacji materiałów pochodzących z podsłuchów, które skądinąd powinny zostać zniszczone - ocenia dr Wróbel.