MaleMEN /29.07.2009 20:34
Nie rozmawia z prasą, bo uważa, że nie ma powodu: "jestem zwykłym bramkarzem" – odpowiada na prośby o wywiad. A jednak! W najnowszym numerze "MaleMEN" Artur Boruc o sobie, Sarze, wakacjach, luksusie i własnej karierze.


- Normalny facet wraca z pracy, "jedzie" po szefie, a potem relaksuje się z piwem, oglądając mecz - zaczynam. - W takim razie i ja jestem całkiem normalny - przerywa jeden z najbardziej znanych bramkarzy świata. - Też piję piwo, też "jadę" po szefie, też oglądam mecze...
Tyle że - dodajmy - Boruc woli w piłkę grać niż o niej rozmawiać czy oglądać w TV. - Jestem szczęśliwy, jak wychodzę na boisko, a wokół jest 60 tysięcy ludzi i każdy trzyma za mnie kciuki i cieszy się razem ze mną, i razem ze mną martwi, a czasem nawet wygwiżdże... Piłka to mój sposób na życie. (...)
– Może dla kogoś z boku jestem po prostu człowiekiem, który wykonuje głupią pracę - mówi. - Bo chodzi do pracy, żeby się potarzać w błocie... Ale najfajniejsze jest to, że za tę "głupią pracę" jeszcze mi płacą.

I to całkiem nieźle, odkąd znalazł się w światowej czołówce bramkarzy. Tacy przechodzą do historii nie dlatego, że rzucają się na piłkę lepiej niż inni, ale dlatego, że stają się bohaterami masowej wyobraźni jako ci, którzy "zatrzymali Anglię, Niemcy, Brazylię" itd. Jeszcze rok temu Szkoci pisali o Polaku "Święty Bramkarz". Uważali, że jest błogosławieństwem dla Celtiku. On odpowiadał: Żaden ze mnie święty. Jestem zwykłym bramkarzem.
- Raz jesteś na wozie, raz pod wozem, taki los piłkarza - mówi, kiedy stwierdzam, że upadek z tak wysokiego konia musi cholernie boleć. W końcu ze "świętego" stał się "krnąbrnym" lub "skończonym", kiedy zagrał kilka słabych meczów. - Bardziej przejmuję się, że może być przykro tym, którzy są ze mną blisko. Rodzinie, przyjaciołom. Zależy mi, żeby ich nie zawodzić - mówi. - Bez względu na to co napiszą czy powiedzą, dla mnie liczy się najbardziej to, że ja wciąż kocham to, co robię i wiem, że nic tego nie zmieni.

(...) Pytam Artura, co jest dla niego najważniejsze w życiu.
- W tym momencie? Spokój - odpowiada. - Że nie muszę się przejmować jakimiś pierdołami. - A Sara to jest spokój? - pytam. Boruc zastanawia się. - Po części tak... Ale jest spontaniczna, tak samo jak ja. Czasami nie musimy zbyt wiele mówić, a i tak wiemy, co chcemy zrobić. Tylko czasem nie umie wysiedzieć cicho i się o to spieramy...
- A jakiej swojej cechy najbardziej nie lubisz?
- Chyba tego, że mam za miękkie serce - mówi po chwili namysłu. - Chodzi o to, że ja nie potrafię odmówić - wyjaśnia. Po czym szybko dodaje: Choć w wielu sytuacjach za szybko reaguję, bardzo nerwowo; moment, naprawdę, mi nie trzeba dużo. Oczywiście potem rozmienię sobie tę sytuację na tysiąc sposobów i wtedy bardzo łatwo mi przechodzi, wbrew pozorom.

Bez chwili zastanowienia odpowiada za to na pytanie, jakich ludzi nie lubi: Przepompowanych, z przerośniętym ego. Którym wydaje się, że są kimś więcej niż są. - Czasami chamstwo, jakie z nich emanuje mnie dobija, słowo daję. Nawet siedząc z boku, nie mogę tego wytrzymać - opowiada.
Jak ostatnio na wakacjach w Grecji: Zdawałem sobie sprawę że Mykonos to imprezowa wyspa, ale ok, jedziemy. A tam jakby ktoś pierd... takim Guccim przez całą plażę. No przysięgam. Chciałem jak najprędzej stamtąd zwiać. Wiesz, jak widzisz osobę na leżaku, która się nie opala, tylko pręży muskuły, to ja mam ochotę podbiec i zaj... takiemu w pysk, no przysięgam - Boruc aż cały chodzi. - Nienawidzę takiego pozerstwa.
Zobacz materiał wideo z sesji Artura Boruca
Cały wywiad w najnowszym, wakacyjnym numerze "MaleMEN". Już w sprzedaży.
Tekst: Dorota Szelągowska
Zdjęcia: Robert Wolański