wtorek, 8 stycznia 2008

W USA zapanowała "obamomania"

Barack Obama

W New Hampshire zapanowała prawdziwa "obamomania". - Barack Obama jest traktowany w New Hampshire jak gwiazda rocka - mówił w TVN24 korespondent telewizji - Marcin Wrona.
- Zapanowała "obamomania", wszyscy oszaleli. Natomiast Hilary Clinton coraz częściej słyszy, że trudno ją polubić i traci nerwy - relacjonuje Wrona.

Maciej Wierzyński, specjalista stacji ds. międzynarodowych studzi jednak zapędy zwolenników Obamy. - Prawybory w New Hampshire przegrywali późniejsi prezydenci - Bush i Clinton. One dają przewagę psychologiczną, ale poza tym nic nie znaczą - powiedział Wierzyński. Jego zdaniem to dopiero "przedbiegi" i do nominacji jest jeszcze daleko. Przywódca kenijskiej opozycji: Obama to mój kuzyn

Przywódca kenijskiej opozycji Raila Odinga powiedział w rozmowie z BBC, że on i demokratyczny kandydat na prezydenta USA Barack Obama są kuzynami.

Popularność Barack Obamy sięgnęła nawet ogarniętej chaosem Kenii. Przywódca tamtejszej opozycji Raila Odinga oświadczył w programie "The World Today", że ojciec Obamy - Kenijczyk również noszący imię Barack - był jego wujkiem ze strony matki. Wywiad dotyczył międzynarodowego zainteresowania politycznym kryzysem, jaki zapanował w Kenii po grudniowych wyborach.

Starszy Barack Obama i Odinga pochodzą z tego samego plemienia Luo.

Rodzice Baracka Obamy rozstali się, gdy on sam miał dwa lata. Jego matka wyszła następnie za Indonezyjczyka i młody Barack mieszkał kilka lat w Dżakarcie zanim wrócił do USA.

Amerykański polityk niewiele wie o swoim rodzonym ojcu, który zginął w Kenii w wypadku samochodowym. Swoją autobiografię zatytułował jednak "Dreams from my Father".

W październiku zeszłego roku w amerykańskich mediach pojawiła się z kolei informacja, że Demokrata Obama jest dalekim krewnym wiceprezydenta Dicka Cheneya, konserwatywnego republikanina.

Wielka mobilizacja w New Hampshire. Zapowiada się rekordowa frekwencja

W amerykańskim stanie New Hampshire trwa głosowanie w pierwszych prawdziwych prawyborach prezydenckich. Zapowiada się rekordowa frekwencja.

Pięć dni temu w stanie Iowa głosowanie odbywało się na partyjnych zebraniach. W New Hampshire ma miejsce prawdziwe głosowanie w lokalach wyborczych. Będą one otwarte aż do godz. 20.00 czasu lokalnego, czyli do godz. 2 w nocy czasu polskiego.

Władze New Hampshire spodziewają się, że do urn może pójść nawet 500 z 830 zarejestrowanych wyborców. Aż 45 procent z nich to wyborcy niezależni, którzy nie zdeklarowali się po stronie żadnej partii. To właśnie oni mogą przesądzić o zwycięstwie czarnoskórego senatora z Illinois Baracka Obamy. Wśród Republikanów największe szanse na ich poparcie i na zwycięstwo w całym stanie ma doświadczony 71-letni senator John McCain. Hillary Clinton jest przygotowana na porażkę w New Hampshire. Jej sztab robi jednak wszystko, by zmniejszyć rozmiary przegranej.

Do mobilizacji wyborców skierowano 6 tysięcy wolontariuszy. Kilkuset z nich własnymi samochodami wozi do lokali wyborczych osoby, które same nie mogą tam dotrzeć. Wszystkie sztaby wyborcze od rana telefonują do swoich zwolenników, by upewnić się, że nie zostaną oni dzisiaj w domach. Wyniki prawyborów zostaną ogłoszone niedługo po zamknięciu lokali wyborczych czyli po drugiej w nocy czasu polskiego.

Zeznania Kaczmarka ws. Blidy doprowadzą Ziobrę przed Trybunał Stanu?

met, PAP
2008-01-08, ostatnia aktualizacja 26 minut temu

W łódzkiej prokuraturze okręgowej przesłuchano we wtorek byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Zeznawał on jako świadek w sprawie okoliczności śmierci b. posłanki SLD Barbary Blidy. Po przesłuchaniu pełnomocnik rodziny Blidów, mec Leszek Piotrowski powiedział, że zeznania Kaczmarka mogą doprowadzić Ziobrę przed Trybunał Stanu.

Zobacz powiekszenie
Fot. Małgorzata Kujawka / AG
Janusz Kaczmarek wchodzi do prokuratury
Po przesłuchaniu Kaczmarek powiedział dziennikarzom, że prokurator zobowiązał osoby uczestniczące w przesłuchaniu do zachowania tajemnicy pod groźbą odpowiedzialności karnej. "Na dzisiaj powiedziałem wszystko to co wiedziałem. Uważam nadal, że wiele nieprawidłowości w tej sprawie było" - powiedział były szef MSWiA.

Pytany przez dziennikarzy, co będzie teraz robił, mówił, że nie zamierza wracać do polityki, bo polityka wyrządziła mu "dużą krzywdę". "Teraz wybieram się do Trójmiasta. Napisałem ostatnio książkę, którą oddałem już do druku" - powiedział Kaczmarek.

Nie było podstaw do zatrzymania Blidy

Przed przesłuchaniem Janusz Kaczmarek zapowiedział, że będzie mówił prokuratorom o tym, co powiedział już w Sejmie, o nieprawidłowościach, które miały miejsce. "Moim zdaniem były naciski polityczne. Uważam, że moje zeznania nie wystarczą, by Zbigniew Ziobro stanął przed Trybunałem Stanu. Przede wszystkim trzeba dokładnie sprawdzić wszystkie billingi i dokumenty" - powiedział Kaczmarek.

Kaczmarek powtórzył, że "nie było podstaw do zatrzymania Blidy". "Jarosław Kaczyński wiedział o zatrzymaniu i doradzał, by b. posłanka SLD nie była wyprowadzana w kajdankach" -podkreślił Kaczmarek.

Kaczyński i Ziobro mijali się z prawdą

Według pełnomocnika rodziny Blidów, mecenasa Leszka Piotrowskiego, zeznania, które złożył Kaczmarek, były bardzo ważne i jednoznaczne. "Jestem bardzo zadowolony. Pan Kaczmarek składał zeznania spontanicznie. Pytań było niewiele" -podsumował przesłuchanie Kaczmarka, Piotrowski.

Zdaniem Piotrowskiego, we wtorek powinni byli zostać przesłuchani wszyscy świadkowie. "Po przesłuchaniu pana Kaczmarka może bowiem nastąpić przeciek. B. premier Jarosław Kaczyński oraz b. minister Zbigniew Ziobro rozmijają się z prawdą, relacjonując okoliczności związane z tragedią B. Blidy. Zeznania Kaczmarka mogą przyczynić się do postawienia przed Trybunałem Stanu pana Ziobro" - podkreślił Piotrowski.

Przesłuchanie Kornatowskiego jutro

Prokuraturę opuścił po południu także były Komendant Główny Policji Konrad Kornatowski; nie był on przesłuchiwany. Kornatowski nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Jego przesłuchanie zaplanowano na środę.

Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania powiedział dziennikarzom, że przesłuchanie Kaczmarka trwało cztery godziny. Nie chciał jednak mówić o szczegółach przesłuchania. "nie mogę udzielać takich informacji. Pan Kornatowski nie został dziś przesłuchany, choć sam zgłosił się do nas z prośbą o wcześniejsze przesłuchanie" - mówił Kopania.

O przesłuchanie Kaczmarka i Kornatowskiego wnosił Piotrowski, uzasadniając to ich wypowiedziami w mediach. Kaczmarek mówił m.in., że w momencie akcji ABW przeciwko Blidzie nie było wystarczających dowodów na to, że popełniła ona przestępstwo. Zdaniem Kaczmarka, wiedział o tym minister Zbigniew Ziobro, który w rozmowie z nim miał tę sprawę określić jako "kruchą dowodowo".

Narada u premiera

Kaczmarek i Kornatowski uczestniczyli w naradzie u ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego dotyczącej m.in. postępowań w sprawie mafii węglowej, przed planowanym zatrzymaniem Blidy. Mec. Piotrkowski wnosił także o przesłuchanie b. premiera Jarosława Kaczyńskiego i b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Prokuratura odmawia jednak informacji, czy i kiedy ewentualnie zostaną oni przesłuchani. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski powiedział we wtorek w TVN24, że jest niewykluczone, iż w stosownym momencie prokuratura przesłucha też Jarosława Kaczyńskiego.

25 kwietnia ub. roku b. posłanka SLD Barbara Blida popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom i - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach - zatrzymać ją w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem. Okoliczności planowanego zatrzymania oraz śmierci Blidy bada łódzka prokuratura okręgowa.

Niedopełnienie obowiązków?

Śledztwo ma ustalić, czy w trakcie zatrzymywania Blidy doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy ABW i czy popełniono przestępstwo w tej sprawie. Prokuratura zapowiada, że prawdopodobnie w pierwszej połowie stycznia zapadnie decyzja, czy w tej sprawie komuś przedstawione zostaną zarzuty.

W śledztwie przesłuchano już m.in. ówczesnego naczelnego prokuratora wojskowego Janusza Szałka i b. szefa ABW Bogdana Święczkowskiego. Prokuratura zapoznała się także z materiałami sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Chodzi o protokoły przesłuchań osób, które składały przed komisją wyjaśnienia w sprawie okoliczności związanych ze śmiercią Blidy i śledztwa prowadzonego przez katowicką prokuraturę dotyczącego tzw. afery węglowej.

W sprawie śmierci b. posłanki SLD speckomisja przesłuchiwała m.in. Kornatowskiego, Kaczmarka oraz Święczkowskiego. Łódzcy śledzący przesłuchali także m.in. katowickich prokuratorów, funkcjonariuszy ABW z Katowic, pracowników pogotowia wezwanych do domu Blidy w dniu tragedii, policjantów, a także męża b. posłanki. Prokuratura dysponuje także opinią policyjnych biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego, którzy mieli zrekonstruować przebieg zdarzeń. Biegli oceniali m.in. hipotezy dotyczące przebiegu zdarzenia od momentu wejścia do domu funkcjonariuszy ABW do śmierci byłej posłanki SLD. Śledczy nie ujawniają treści opinii. Sprawę śmierci Blidy zbada też sejmowa komisja śledcza.

Lech Kaczyński wydał 35 tysięcy ze służbowej karty

Płacił w restauracjach i za katering

Lech Kaczyński, gdy był prezydentem stolicy, wydał 35 tysięcy złotych ze służbowej karty

35 tysięcy złotych - tyle, według dziennikarzy programu "Teraz My", wydał Lech Kaczyński ze służbowej karty kredytowej, gdy był prezydentem Warszawy. Pieniądze poszły między innymi na rachunki w restauracjach. Posiłki jego trzech zastępców kosztowały aż 56 tysięcy złotych.

Na katering i restauracje była ekipa rządząca Warszawą w latach 2003-2005 przeznaczyła prawie 1,5 miliona złotych. Do tego 172 tysiące złotych na upominki i około 100 tysięcy, które władze Warszawy wydały na 180-osobową delegację jadącą na pogrzeb Jana Pawła II. Do takich wyliczeń dotarli dziennikarze programu "Teraz My".

Z protokołu po kontroli wynika, że Lech Kaczyński, ówczesny prezydent Warszawy, wydał ze służbowej karty ponad 35 tysięcy złotych, a jego zastępcy wspólnie ponad 56 tysięcy. Jednorazowo z kart wypłacano od 22 złotych do prawie 3 tysięcy.

"Pan prezydent nawet za kawę na spotkaniu z członkiem PiS zapłacił służbową kartą. Mógł te dwadzieścia złotych zapłacić z własnej kieszeni" - oburzał się w programie "Teraz My" poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Halicki.

"Standardem życia publicznego jest, że jeśli się zaprasza gości, to się płaci" - tak te wydatki skomentowała Elżbieta Jakubiak, była szefowa gabinetu Lecha Kaczyńskiego z czasów, gdy ten był prezydentem stolicy.

Cała sprawa wyszła na jaw po przesłaniu przez nowe władze Warszawy zawiadomienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez urzędników Lecha Kaczyńskiego. Mieli oni narazić ratusz na straty aż 1,9 miliona złotych.

Ludzie: mamy dokumenty. Wojewoda: sprawdzam

Anna Malinowska
2008-01-07, ostatnia aktualizacja 2008-01-08 08:12

Ludzie z osiedla leżącego w sąsiedztwie Silesia City Center w Katowicach chcą wykupić swoje mieszkania. Skompletowali potrzebne dokumenty, dogadali się z kurią. Teraz wszystko zależy od wojewody. Jego urzędnicy sprawdzają papiery. Już od dziesięciu miesięcy

Zobacz powiekszenie
Fot. Dawid Chalimoniuk / AG
Lokatorzy kopalnianych mieszkań już od osmiu lat starają się o ich wykup
Przy ul. Gruszowej, Brzoskwiniowej, Morelowej i Ściegiennego stoi 35 niskich domów. Osiedle zbudowano w latach 50. dla górników kopalni Gottwald. Dziś mieszka w nich prawie 500 rodzin, głównie emeryci i wdowy po górnikach.

- Jakieś osiem lat temu zaczęliśmy się starać o wykup naszych mieszkań. Bardzo dbamy nie tylko o nasze domy, ale i okolicę. Jak osiedle powstawało, sami porządkowaliśmy teren, sadziliśmy drzewa. Pomagaliśmy przy kopaniu rowów pod instalacje gazowe, byliśmy przy budowie dróg i chodników - wspomina Róża Mróz, jedna z mieszkanek osiedla.

Katowicki Holding Węglowy, właściciel budynków, zgadza się na wykup mieszkań. Problem w tym, że jego zgoda nie wystarczy. - Część gruntów, na których stoją budynki, należy do parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie - mówi Ryszard Fedorowski, rzecznik prasowy KHW.

Lokatorzy zwrócili się więc z prośbą do katowickiej kurii. I również nie było kłopotu. - Bez wahania podjęliśmy działania, by te tereny przekazać Skarbowi Państwa, a ludzie mogli wykupić mieszkania - mówi ks. Mirosław Piesiur, ekonom archidiecezji.

Lokatorzy wspólnie z księdzem zajęli się porządkowaniem stanu prawnego gruntów. - Trzeba było przetłumaczyć z niemieckiego wszystkie stare dokumenty. Niektóre były jeszcze pisane gotykiem. Trzeba było pozakładać nowe księgi wieczyste - mówi Mróz.

Kiedy praca została zakończona, kuria zwróciła się do wojewody, jako przedstawiciela Skarbu Państwa, o zgodę na przekazanie ziemi. - Grunty zostaną oddane jako darowizna. Sprawa wydaje się prosta: my się zrzekamy, Skarb Państwa dostaje ziemię, a Holding sprzedaje mieszkania lokatorom. Wniosek złożyliśmy u wojewody już 10 miesięcy temu. Do tej pory nie dostaliśmy odpowiedzi - mówi ks. Piesiur.

Jeszcze wczoraj lokatorzy telefonowali do urzędu wojewódzkiego. - Usłyszałam tylko, że urzędnicy nie mogą znaleźć pism w tej sprawie - mówi Mróz.

Marta Malik, rzeczniczka wojewody, wyjaśnia, że sprawa tylko z pozoru wygląda na prostą. - Przekazanie ziemi wymaga kompleksowej dokumentacji. Teren osiedla jest poszatkowany na kilkadziesiąt działeczek. Każda z nich musi mieć swój odrębny, uregulowany stan prawny, a my musimy wszystko sprawdzić. Zwróciliśmy się np. ostatnio z pytaniem do Urzędu Miejskiego w Katowicach, na jakiej podstawie parafia nabyła te ziemie. Jeszcze nie otrzymaliśmy odpowiedzi - mówi Malik. Ale pociesza: - Jak tylko wszystko sprawdzimy, wojewoda nie będzie stawiał przeszkód, by Skarb Państwa przejął ten teren.

Od pożyczek z sieci jest podatek

  • Niebawem mają ruszyć dwa serwisy internetowe udzielające pożyczek
  • Pieniądze będą pożyczały sobie osoby fizyczne bez pośrednictwa banków
  • Od tego typu transakcji będzie trzeba zapłacić podatek i rozliczyć się z fiskusem

ANALIZA

Wtym roku podatnicy, którzy nie chcą zaciągać kredytów w banku, będą mogli pożyczyć pieniądze przez internet od osoby fizycznej. Takimi usługami będą zajmować się dwa tworzone serwisy Monetto.pl i Finansowo.pl. Wydawać by się mogło, że internet będzie więc świetnym sposobem na uniknięcie kontaktów z bankami. Jednak z pewnością nie będzie sposobem na uniknięcie kontaktów z fiskusem. Zaciągając pożyczkę od osoby fizycznej przez internet, trzeba będzie zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych i złożyć w urzędzie skarbowym odpowiednią deklarację.

Działania sporadyczne

Istotą działalności nowych serwisów pożyczkowych ma być umożliwienie kontaktu potencjalnym pożyczkobiorcom i osobom chcącym ulokować swój kapitał w drodze udzielenia oprocentowanej pożyczki, jednak nieprowadzącym działalności w tym zakresie.

Michał Bator, doradca podatkowy w White & Case, wyjaśnił, że transakcje dokonywane sporadycznie, bez zamiaru wielokrotnego ich wykonywania, nie są uznawane za działalność gospodarczą kreującą podatnika VAT. W rezultacie wszelkiego rodzaju prywatne pożyczki udzielane sporadycznie nie są traktowane jako usługi pośrednictwa finansowego wykonywane przez podatnika VAT i w efekcie podlegają - co do zasady - opodatkowaniu podatkiem od czynności cywilnoprawnych (PCC) ze stawką 2 proc.

- Opodatkowaniu podlegać będzie pożyczkobiorca, który w ciągu trzech kolejnych lat uzyskał pożyczki przekraczające 5 tys. zł od jednego pożyczkodawcy lub 25 tys. zł od wielu pożyczkodawców - argumentował Michał Bator.

Dodał też, że zwolnione od podatku są - niezależnie od kwoty - pożyczki udzielone w ramach najbliższej rodziny, np. pomiędzy rodzicami a dziećmi, małżonkami, rodzeństwem. Korzystanie ze zwolnienia dla najbliższej rodziny wymaga zachowania niezbędnych wymogów formalnych: pożyczka musi zostać udokumentowana przelewem bankowym oraz złożeniem specjalnej deklaracji w urzędzie skarbowym w terminie 14 dni.

- Niezależnie od kwestii podatku od czynności cywilnoprawnych wynagrodzenie pożyczkodawcy w postaci odsetek będzie podlegało opodatkowaniu 19-proc. podatkiem dochodowym od przychodu z kapitałów pieniężnych - ostrzegał Michał Bator.

Pośrednictwo instytucji

Sposób opodatkowania dochodu z tytułu udzielania internetowych pożyczek nie powinien różnić się od opodatkowania pożyczek udzielanych w tradycyjny sposób. Zdaniem Tomasza Rysiaka, prawnika z kancelarii Magnusson, oznacza to, że do kwot otrzymanych odsetek zastosowanie znajdzie 19-proc. stawka podatku dochodowego. Dodatkowo, w zależności od statusu podmiotu udzielającego pożyczki, dana transakcja zostanie opodatkowana 2-proc. stawką PCC lub też będzie zwolniona z VAT w przypadku profesjonalnego prowadzenia działalności w tym zakresie.

Profesjonalne udzielanie pożyczek będzie miało miejsce m.in. w przypadku istnienia instytucji pośredniczącej w udzielaniu pożyczki pomiędzy dwiema osobami fizycznymi.

- Obowiązek podatkowy w PCC spoczywa na biorącym pożyczkę, co może oznaczać konieczność każdorazowego sprawdzania przez pożyczkobiorcę podatkowego statusu podmiotu udzielającego pożyczki - radził Tomasz Rysiak.

Wpływ wielu czynników

Kwestia opodatkowania pożyczek podatkiem od czynności cywilnoprawnych może być uzależniona od wielu czynników. Katarzyna Bieńkowska, doradca podatkowy w Dewey & LeBoeuf, uważa, że co do zasady pożyczki, niezależnie od formy ich udzielenia, podlegają opodatkowaniu podatkiem od czynności cywilnoprawnych według stawki 2 proc. Dotyczy to w szczególności przypadków, gdy umowa pożyczki zawarta zostałaby w Polsce, czy też pożyczka będzie wykonywana w Polsce np. poprzez rachunek bankowy w polskim banku.

- Już w związku z tym mogą powstać wątpliwości w przypadku, gdyby pożyczki były udzielane przez internet od podmiotów zagranicznych. Problematyczne może być ustalenie, gdzie została zawarta umowa oraz gdzie jest wykonywana. Zasady opodatkowania pożyczek będą także ściśle zależeć od statusu podmiotów uczestniczących w transakcji - uważa Katarzyna Bieńkowska.

Według naszej rozmówczyni, pożyczka mogłaby korzystać ze zwolnienia od podatku, jeżeli byłaby traktowana jako usługa pośrednictwa finansowego, opodatkowana (zwolniona z) VAT (nawet jeżeli byłaby to usługa świadczona poza systemem bankowym). Czynności cywilnoprawne opodatkowane VAT (lub z niego zwolnione) podlegają zwolnieniu z PCC.

- Zwolnienie z PCC jest przewidziane także w odniesieniu do pożyczek udzielanych przez zagranicznych przedsiębiorców prowadzących działalność w zakresie kredytowania oraz udzielania pożyczek - wyjaśniła Katarzyna Bieńkowska.

Bank w sieci

Także banki i instytucje pożyczkowe wykorzystują internet w celu dotarcia do klientów. Michał Bator podkreślił, że tworzone są strony internetowe do wypełniania wniosku o pożyczkę. Po dokonaniu oceny ryzyka kredytowego i akceptacji klienta instytucja pożyczkowa wysyła mu komplet dokumentów do podpisania.

- Tego rodzaju pożyczki są opodatkowane na takich samych zasadach jak pożyczki udzielane przez instytucje pożyczkowe. Instytucje te prowadzą działalność i są podatnikami VAT, jednak działalność w zakresie udzielania pożyczek to usługi pośrednictwa finansowego zwolnione z VAT - dodał Michał Bator.

Wskazał też, że umowy, w których przynajmniej jedna ze stron z tytułu ich zawarcia działa jako podatnik VAT, nie są opodatkowane podatkiem od czynności cywilnoprawnych. Pożyczka udzielona przez bank lub instytucję pożyczkową jest zwolniona z VAT i nie podlega PCC.

Ważne!

Pożyczki przez internet będą udzielane bez pośrednictwa banków. Warunki spłaty będą ustalały strony. Nie będzie można pożyczyć jednorazowo więcej niż 25 tys. zł, a oprocentowanie nie będzie mogło przekraczać 26 proc. rocznie

PCC-3 taką deklarację będzie musiał złożyć pożyczkobiorca w urzędzie skarbowym. Deklarację należy złożyć w terminie 14 dni od momentu powstania obowiązku podatkowego

Tymczasowe aresztowanie zastępuje karę więzienia

Tymczasowe aresztowanie  (Rozmiar: 83926 bajtów)
Tymczasowe aresztowanie
Minister sprawiedliwości Zbigniew     Ćwiąkalski uważa, że nie tylko areszt jest skutecznym środkiem     zapobiegawczym Fot. Wojciech Górski (Rozmiar: 23203 bajtów)
Fot. Wojciech Górski
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski uważa, że nie tylko areszt jest skutecznym środkiem zapobiegawczym
  • Prokuratury przedłożyły już statystyki dotyczące podejrzanych przebywających w aresztach
  • Sądy przedłużyły areszt tymczasowy w postępowaniu przygotowawczym w I półroczu 2007 r. 17 tys. podejrzanych
  • Eksperci postulują wprowadzenie górnego limitu stosowania tymczasowego aresztowania

Europejski Trybunał Praw Człowieka zażądał od rządu polskiego odpowiedzi na pytanie, czy w Polsce powszechnie stosowany jest system bezzasadnego przewlekłego aresztowania osób podejrzanych. Sprawa jest bez precedensu. Trybunał w Strasburgu jeszcze nigdy nie występował do jakiegokolwiek kraju z tego typu pytaniem. Na odpowiedź polskiego rządu Trybunał w Strasburgu czeka do 10 stycznia.

Niepokój ekspertów

Prawnicy twierdzą, że ze stosowaniem tymczasowego aresztowania jest w Polsce źle.

- Przetrzymywanie ludzi w aresztach to w Polsce wręcz recydywa - uważa Adam Bodnar, koordynator Programu Spraw Precedensowych w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Z prowadzonych przez Fundacje statystyk wynika, że Polska przed Trybunałem w Strasburgu przegrywa około trzy- -cztery tego typu sprawy tygodniowo. Konsekwencją jest konieczność wypłacania odszkodowań osobom, które wygrały sprawy w Trybunale. Traci na tym Skarb Państwa.

W konkretnych sprawach odszkodowania nie są wysokie: około 3-5 tys. euro na rzecz jednej osoby, ale problem w tym, że takich spraw jest coraz więcej.

Reakcja resortu sprawiedliwości

Zapytanie Trybunału w Strasburgu wywołało niepokój również w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jak przyznaje jego szef, Zbigniew Ćwiąkalski, już sam fakt złożenia zapytania, to wstyd dla Polski i oznaka wyraźnej irytacji Trybunału.

- Przyzwyczajono nas, że areszt jest dobrym środkiem zapobiegawczym, a inne są nieskuteczne - mówi Zbigniew Ćwiąkalski.

Z informacji prokuratur apelacyjnych wynika, że sądy w I półroczu 2007 r. przedłużyły w postępowaniu przygotowawczym areszt tymczasowy 17 tys. osób. Ustalono też, że w Polsce jest 204 podejrzanych, którzy w areszcie spędzili więcej niż rok. Dotyczy to głównie członków zorganizowanych grup przestępczych.

Natomiast zgodnie z prawem okres pobytu w tymczasowym areszcie to 12 miesięcy na etapie postępowania przygotowawczego prowadzonego przez prokuraturę. Może być on przedłużony powyżej roku, ale tylko w skrajnych i wyjątkowych sytuacjach. Takie przedłużenie może trwać maksymalnie do dwóch lat i być zarządzone tylko wówczas, gdy sprawa trafiła już do sądu.

Dobre przepisy, zła praktyka

Eksperci uważają, że wystąpienie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka było uzasadnione. Podkreślają, że przepisy są jasne i precyzyjne, a problem tkwi w złej praktyce.

- Kodeks postępowania karnego wyraźnie mówi, że tymczasowe aresztowanie jest środkiem ostatecznym. Gdyby przepisy stosowano dokładnie, to tych przypadków byłoby mniej - wyjaśnia prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji.

Podobnego zdania jest prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego. Uważa, że sytuacja jest patologiczna.

- Zdarza się, że sprawcy przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu krócej przebywają w areszcie niż osoby oskarżone o przestępstwa gospodarcze. Zupełnie bezkrytycznie szafuje się aresztami w przypadku przestępstw gospodarczych. Są one bezpodstawnie przedłużane - mówi Piotr Kruszyński.

Eksperci zwracają uwagę, że wniosek Trybunału to sprawa bez precedensu. Podkreślają jednocześnie, że jest on uzasadniony i może wyjść Polsce na dobre.

- 90 proc. spraw przegranych w Strasburgu związanych jest ze stosowaniem aresztu tymczasowego. Może wreszcie tymczasowe aresztowanie przestanie być traktowane jako zabawka lub antycypacja przyszłej kary - tłumaczy prof. Marian Filar z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

- Takiej reakcji Trybunału należało się spodziewać, bo praktyka jest niewłaściwa - postuluje prof. Andrzej Zoll z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

- Należy zrezygnować z tzw. aresztu wydobywczego, czyli trzymania ludzi w areszcie po to, aby przyznali się do winy lub obciążyli innych - podsumowuje prof. Andrzej Zoll.

Niektórzy prawnicy uważają, że należy wprowadzić górny limit stosowania tymczasowego aresztowania.

Górny limit aresztu

- Granica, której nie można byłoby przekroczyć, powinna wynosić około sześciu miesięcy. W uzasadnionych przypadkach o przedłużeniu aresztowaniu mógłby decydować Sąd Najwyższy - postuluje Marian Filar.

- Polityka przedłużania aresztu ma jeszcze jeden aspekt, o którym u nas się nie mówi. Na Zachodzie przeprowadzono badania, z których wynika, że jeżeli sądy orzekają w sprawach aresztowanych, to mają tendencję do wymierzania kary pozbawienia wolności i to na taki czas, aby zliczyć mu okres tymczasowego aresztowania na poczet kary pozbawienia wolności - dodaje Marian Filar.