czwartek, 20 grudnia 2007

Bogaci Polacy. 2 mln rodaków ma ponad 1 mln zł

PAP, lko
2007-12-19, ostatnia aktualizacja 2007-12-19 07:23

W Polsce mamy aż 2 mln milionerów - wynika z sondażu instytutu GfK Polonia na zlecenie "Rzeczpospolitej. Aż siedem procent biorących udział w badaniu ocenia, że ma majątek wart więcej niż milion złotych.

Zobacz powiekszenie
"Myślę, że ta liczba jest prawdziwa" - komentuje psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński, który badał warunki i jakość życia Polaków. "Polacy coraz bardziej się bogacą i nie liczą już na to, że manna sama spadnie im z nieba. Zakładają firmy, ciężko pracują i to daje efekty również w postaci rosnących oszczędności" - mówi.

Nieco ostrożniejszy w szacowaniu liczby polskich milionerów jest dr Krzysztof Jasiecki z Instytutu Socjologii i Filozofii PAN. Dwa lata temu prowadził badania dotyczące najzamożniejszych Polaków. "Wtedy mieliśmy w Polsce 60 tys. rodzin o aktywach przekraczających milion dolarów" - mówi i dodaje, że rodzin milionerów "złotowych" było wówczas kolejnych ok. 100 tys.

Jasiecki zwraca jednak uwagę, że w ostatnich latach standard życia w Polsce znacznie się poprawił. "Dziś milion złotych to już nie jest szokująca kwota ani wielka fortuna" - zaznacza.

Z analiz innych socjologów wynika, że co najmniej 3 proc. dorosłych Polaków ma oszczędności sięgające miliona i więcej złotych. Około pół miliona w gotówce zgromadziło kolejnych 8-9 proc. Polaków - podaje gazeta.

"Głównym miernikiem tego, czy społeczeństwo może odkładać pieniądze, są dane dotyczące liczby osób, których dochody przekraczają trzeci, najwyższy próg podatkowy" - mówi prof. Czpiński. Według danych Ministerstwa Finansów takich podatników było w zeszłym roku ponad 266 tys.

"Trzeba jednak pamiętać, że w kontaktach z aparatem skarbowym ludzie, chcąc unikać płacenia wysokich podatków, nie zawsze mówią prawdę" - zaznacza prof. Czapiński. Jego zdaniem badania sondażowe mają tę przewagę, że ludzie nie muszą w nich kłamać i szacują swój majątek rzetelnie.

Z analizy sondażu "Rzeczpospolitej" wynika, że znaczna część pytanych do swojego majątku, oprócz oszczędności gotówkowych, wliczyła wartość posiadanych nieruchomości, przede wszystkim mieszkań.

Aleksandra Jakubowska uniewinniona w procesie o "lub czasopisma"

ulast, PAP
2007-12-20, ostatnia aktualizacja 2007-12-20 13:49
Zobacz powiększenie
18.12.2007, Aleksandra Jakubowska na sali sądowej
Fot. Albert Zawada / AG

Aleksandra Jakubowska oraz b. prawnicy KRRiT i ministerstwa kultury zostali w czwartek uniewinnieni od zarzutu bezprawnych zmian w rządowym projekcie ustawy o rtv. Na rok więzienia w zawieszeniu sąd skazał tylko Janinę S. z KRRiT, za usunięcie z projektu słów "lub czasopisma". Według byłego premiera Leszka Millera ten wyrok to porażka raportu Ziobry, a prokuratura się tym oskarżeniem ośmieszyła. Zbigniew Ćwiąkalski polecił prokuraturze złożenie apelacji od tego wyroku.

ZOBACZ WIDEO
Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Jakubowska - wiceminister kultury w rządzie Leszka Millera - nie może karnie odpowiadać za przekroczenie uprawnień i bezprawne dokonanie w marcu 2002 r. zmian w ustawie taki sposób, że prywatyzacja telewizji regionalnej byłaby niemożliwa (rząd - według prokuratury - dopuścił możliwość prywatyzacji Polskiej Telewizji Regionalnej SA za zgodą ministra skarbu).

Bezprawnie usunęli słowa ''lub czasopisma''?

Janinie S. i Iwonie G. z KRRiT oraz Tomaszowi Ł. z resortu kultury prokurator zarzucił, że z projektu bezprawnie usunęli słowa "lub czasopisma". Ich brak miał - według prokuratury - oznaczać, że wydawcy czasopism mogliby kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników - nie.

Na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata i 3-letni zakaz pełnienia funkcji związanych z tworzeniem prawa skazana została tylko Janina S. - b. szefowa departamentu prawnego KRRiT. Tomasz Ł. i Iwona G. zostali uniewinnieni.

Prokurator chciał dla całej czwórki podsądnych kar po 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat i 36 tys. zł grzywny, a ponadto 10-letniego zakazu sprawowania funkcji związanych z tworzeniem prawa Jakubowskiej oraz Janinie S. z KRRiT. Wszyscy oskarżeni i ich obrońcy wnieśli o uniewinnienie.

Miller: Prokuratura się ośmieszyła

- Prokuratura się ośmieszyła tym oskarżeniem - skomentował wyrok były premier Leszek Miller. Oskarżenie był absurdalne. Jakubowska była oskarżona o to, że realizowała politykę rządu - mówił Miller. Jego zdaniem prokuratura ryzykowała ośmieszenie, bo Sejm przyjął raport Ziobry, zresztą większością dwóch głosów. Ten wyrok, to zdaniem Millera porażka raportu Ziobry, który został uchwalony ze względów politycznych.

- Wątek, który był przedmiotem wyroku sądu, to poboczna sprawa w pracy komisji - mówi jej były przewodniczący Tomasz Nałęcz. Komisja udowodniła ponad wszelką wątpliwość, że w tekście ustawy znalazła się treść, która nie została uchwalona przez rząd - mówił Nałęcz. Jego zdaniem sąd uniewinnił Jakubowską, bo pewnie nie udało się połączyć zmian dokonywanych w ustawie z jej osobą, a sąd rozstrzygnął wątpliwości na jej korzyść.

Ziobro: Komisja śledcza pokazała patologie

- Komisja śledcza ds. afery Rywina wskazała mechanizmy patologii. To, że nie doszło do przestępstwa, nie oznacza, że tej patologii nie było - tak członek ówczesnej komisji Zbigniew Ziobro (PiS) skomentował uniewinnienie Aleksandry Jakubowskiej.

Ziobro zwrócił jednocześnie uwagę, że jest to wyrok pierwszej instancji i - jego zdaniem - znając materiał dowodowy "prokuratura zdecyduje się skierować apelację do sądu wyższej instancji". - Rozumiem, że zadaniem prokuratury będzie dokonać oceny motywów tego wyroku i podjąć decyzję, czy podziela ten wyrok czy będzie kierować apelację - dodał poseł PiS.

Sąd: To było: szukanie paragrafu na człowieka

- Takie działanie sprawia wrażenie szukania paragrafu na człowieka - tak sędzia Ireneusz Szulewicz ocenił zarzut postawiony Aleksandrze Jakubowskiej, od którego została uniewinniona.

Sama Jakubowska była bardzo zadowolona z wyroku. Oceniła, że zarzut postawiony jej przez prokuraturę sprowadzał się do tego, że broniła interesu skarbu państwa. Pytana zaraz po jego ogłoszeniu czy wróci do polityki oświadczyła, że "nigdy".

Ministerstwo Sprawiedliwości poleca złożenie apelacji

W związku z dzisiejszym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie Pani Aleksandry Jakubowskiej, Prokurator Generalny Zbigniew Ćwiąkalski polecił prokuraturze złożenie apelacji od tego wyroku - napisano w komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości. W chwili obecnej nie można ustosunkować się do wyroku, gdyż nie zostało jeszcze sporządzone pisemne uzasadnienie - głosi komunikat.

Polacy ostrzelali afgańską wioskę, bo celowali w talibów?

man
2007-12-20, ostatnia aktualizacja 2007-12-20 10:09
Zobacz powiększenie
Polscy żołnierze z bazy Isaf Wazi Kwah
Fot. Damian Kramski / AG

Afgańska wioska ostrzelana przez polskich żołnierzy w sierpniu tego roku mogła być bazą wypadową talibów - pisze "Rzeczpospolita". Gazeta dotarła do dokumentów amerykańskiego wywiadu, z których wynika, że mieszkańcy wioski, pomagali terrorystom organizować zasadzki na członków sił międzynarodowych. Tymczasem minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski ocenia, że prokuratura nie myli się, stawiając naszym żołnierzom zarzuty w sprawie akcji w Afganistanie.

Zobacz powiekszenie
Fot. Lukasz Cynalewski / AG
Oskarżeni żołnierze przed prokuraturą wojskową w Poznaniu
Od 13 listopada siedmiu polskich żołnierzy, uczestniczących w akcji w Afganistanie, przebywa w areszcie. Prokuratura postawiła sześciu z nich zarzut zabójstwa cywilów z afgańskiej wioski. 16 sierpnia polski oddział ostrzelał bowiem afgańską wioskę z moździerza. Zginęło sześć osób, w tym kobiety i dzieci. "Rzeczpospolita" informuje, że amerykański dokument, noszący datę 17 sierpnia, czyli dzień po polskim ataku na wioskę, nie jest znany prokuraturze prowadzącej sprawę aresztowanych żołnierzy.

Polacy działali na podstawie amerykańskiego rozpoznania?

Ponadto z informacji gazety wynika, że we wtorek prezydium Sejmowej Komisji Obrony spotkało się z gen. Zbigniewem Woźniakiem, zastępcą naczelnego prokuratora wojskowego. Posłowie pytali, dlaczego prokuratorzy nie poprosili o wgląd w amerykańskie meldunki operacyjne. W odpowiedzi usłyszeli, że to skomplikowana sprawa, bo minister sprawiedliwości musiałby w ramach tzw. pomocy prawnej wystąpić z wnioskiem do USA.

Generał Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca GROM, twierdzi w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że meldunek jasno pokazuje, iż aresztowani żołnierze działali na podstawie amerykańskiego rozpoznania, które w wiosce Nangar Khel zlokalizowało talibów.

To nie był pościg za talibami

Jednak minister Ćwiąkalski powiedział w Radiu ZET, że "jest pewny, iż zdarzenie w wiosce Nangar Khel nie było bezpośrednim pościgiem za talibami". - Na tym etapie śledztwa nic nie wskazuje, by rozkaz mogli wydać Amerykanie - dodał. Podkreślił jednak, że z całą pewnością taka możliwość też zostanie zbadana.

Zdaniem ministra sprawiedliwości "znamienne" jest, że "wyjaśnienia w tej sprawie zmienia b. minister obrony Aleksander Szczygło". Dodał, że z tego co wie, Szczygło nie był jeszcze przesłuchiwany. - Prokuratura może kogoś przesłuchiwać w charakterze świadka albo podejrzanego. Na tym polega problem, że nie powinna przesłuchiwać nikogo w charakterze świadka, kto potencjalnie może stać się podejrzanym - powiedział Ćwiąkalski.

Były szef MON Aleksander Szczygło zaznaczył w TVN 24, że stawi się na wezwanie prokuratury, jeśli ta zechce go przesłuchać w sprawie ostrzelania wioski. W odpowiedzi na słowa Ćwiąkalskiego, który zasugerował, iż były szef MON może być podejrzanym w sprawie, Szczygło powiedział, że tego rodzaju wypowiedzi to konfabulacja.