czwartek, 6 listopada 2008

Będzie nowy kodeks cywilny

Marek Domagalski 06-11-2008, ostatnia aktualizacja 06-11-2008 10:32

Szersza ochrona dóbr osobistych spółek i osób fizycznych, a także wprowadzenie pełnomocnictwa handlowego dla drobnych przedsiębiorców. Tak ma wyglądać pierwsza księga kodeksu

Zaprezentowała ją działająca przy ministrze sprawiedliwości Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego. Jak powiedział „Rz” prof. Zbigniew Radwański, jej przewodniczący, następne księgi powinny być przygotowane w ciągu dwóch lat. Rząd dostanie projekt w całości, uchwali go zaś zapewne już przyszły Sejm.

Przedsiębiorca po nowemu

Liczący 200 stron dokument to efekt dwóch lat pracy komisji. Przywraca stary podział osób na fizyczne i prawne, ale te ostatnie będą rozumiane szerzej i wchłoną tzw. ułomne osoby prawne (np. spółki jawne). Wszystkie dostaną szerszą ochronę dóbr osobistych. W wypadku spółek (to nowość) wskazano: nazwę, dobre imię, wolność działania, tajemnicę korespondencji, nietykalność pomieszczeń; w wypadku osób fizycznych dodano kult osoby zmarłej oraz integralność osoby (ze względu na interwencje medyczne), a na czoło wysunięto godność człowieka.

Projekt na nowo definiuje przedsiębiorcę: wyróżniać go mają prowadzenie trwale zorganizowanej działalności gospodarczej na własne ryzyko, a nie tylko zarobkowo (włącza się do niej samodzielną działalność zawodową).

Drobni przedsiębiorcy (rejestrowani w gminie) dostaną pełnomocnictwo handlowe, zbliżone do prokury stosowanej przez spółki handlowe. Będzie ono miało ustawowo określony zakres umocowania, co zwiększy pewność na rynku, gdyż kontrahenci będą widzieli, na co taki pełnomocnik może sobie pozwolić.

Dekretuje się swoiste pierwszeństwo kodeksu podczas interpretacji przepisów cywilnych z innych ustaw. Powraca się jednocześnie do koncepcji z II RP i uznaje prawo zwyczajowe (ustalone zwyczaje stosowane przez sądy), z zastrzeżeniem, że nie może ono być sprzeczne z ustawami.

Księga pierwsza jest szczególna, gdyż zawiera swego rodzaju drogowskazy dla następnych: prawa zobowiązań, rzeczowego, spadkowego i rodzinnego, które ma przejść do k.c.

Entuzjaści i sceptycy

– Polski system prawny potrzebuje kompleksowych opracowań i walki z przyczynkarstwem, które niszczy fundamenty systemu. Z tego powodu wysoko oceniam projekt komisji – powiedział „Rz” Piotr Bodył Szymala, dyrektor obsługi prawnej w BZ WBK.

– Każde pokolenie prawników marzy o własnym kodeksie, zwłaszcza cywilnym. W krajach położonych bardziej na zachód prawnicy jednak najpierw zadają sobie pytanie, czy dochowali się twórcy na miarę autora Kodeksu Napoleona, a potem przystępują do organizowania rewolucji. W naszej sytuacji projekt księgi pierwszej musimy przyjąć z poczuciem uczestniczenia w czymś wyjątkowym i świadomi wyzwań, których będzie wymagała ta regulacja – nie kryje entuzjazmu Andrzej Michałowski, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

– Nie rozumiem, w jakim celu mają być zmieniane instytucje prawa, które dobrze funkcjonują, sędziowie mają już wprawę w ich stosowaniu, a recepcja orzecznictwa upowszechniła już pewną wiedzę o przepisach wśród obywateli. W wielu punktach redakcja proponowanych norm razi nieporadnością semantyczną i gramatyczną – mówi z kolej Jerzy Naumann, prezes Wyższego Sądu Dyscyplinarnego NRA.

Co reguluje I księga kodeksu cywilnego

- status osoby, w szczególności fizycznej, czyli każdego człowieka: jego zdolność prawną i zdolność do czynności prawnych, dobra osobiste i ich ochronę, oznaczenie osoby (nazwisko – to nowość w k.c.), miejsce zamieszkania, uznanie za zmarłego i przejmowaną z kodeksu rodzinnego kuratelę;

- status osoby prawnej, przedsiębiorcy (jego firmę), przedsiębiorstwa i gospodarstwa rolnego, konsumenta;

- czynności prawne: składanie oświadczeń woli, zasady ich interpretacji, ich formy i wady, nieważność czynności prawnej;

- kwestie przedstawicielstwa: poszczególne pełnomocnictwa: zwykłe, handlowe (to nowość) oraz prokurę (dla spółek);

- obliczanie terminu, kwestie przedawnienia i terminów zawitych.

Rzeczpospolita

Rosja: Ukraińska dziewczyna Bonda renegatką w oczach komunistów

ga PAP
2008-10-31, ostatnia aktualizacja 2008-10-31 18:17
Zobacz powiększenie
- Marnotrawna córo Ukrainy, która zdradziłaś świat słowiański - takim wezwaniem zaczyna się list otwarty rosyjskiej partii komunistycznej
Fot. DYLAN MARTINEZ REUTERS

Petersburski oddział partii komunistycznej uznał za renegatkę Olgę Kurylenko, urodzoną na Ukrainie modelkę, za to, że wcieliła się w boliwijską agentkę w najnowszym filmie o przygodach super-agenta Jamesa Bonda.

Zobacz powiekszenie
Fot. Karen Ballard Sony Pictures Entertainment
- Nikt nie spodziewał się, że dopuścisz się aktu intelektualnej i moralnej zdrady, że zostaniesz filmową dziewczyną Bonda, który w filmach zabija setki ludzi radzieckich i obywateli innych państw socjalistycznych: Kubańczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków, Chińczyków i Nikaraguańczyków - napisali komuniści
Zobacz powiekszenie
Fot. LUKE MACGREGOR REUTERS
- Marnotrawna córo Ukrainy, która zdradziłaś świat słowiański - takim wezwaniem zaczyna się list otwarty rosyjskiej partii komunistycznej
Zobacz powiekszenie
Fot. DYLAN MARTINEZ REUTERS
- Marnotrawna córo Ukrainy, która zdradziłaś świat słowiański - takim wezwaniem zaczyna się list otwarty rosyjskiej partii komunistycznej
ZOBACZ TAKŻE
- Apelujemy w imieniu wszystkich komunistów, marnotrawna córo Ukrainy, która zdradziłaś świat słowiański - takim wezwaniem zaczyna się list otwarty umieszczony w piątek na stronie internetowej partii komunistycznej i datowany 21 października.

Komuniści z Petersburga wytykają Kurylenko, że Związek Radziecki dał jej bezpłatną edukację i darmową opiekę medyczną.

- Ale nikt nie spodziewał się, że dopuścisz się aktu intelektualnej i moralnej zdrady, że zostaniesz filmową dziewczyną Bonda, który w filmach zabija setki ludzi radzieckich i obywateli innych państw socjalistycznych: Kubańczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków, Chińczyków i Nikaraguańczyków - grzmi partia z Petersburga, niezależna od Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (kontynuatorki Komunistycznej Partii RFSRR).

Szef regionalnej organizacji partyjnej Siergiej Malenkowicz ocenił, że najnowszy film o Bondzie jest "obrazą dla Rosjan" i elementem "wojny psychologicznej", ponieważ chciano w nim pokazać, że "ukraińska dziewczyna sypia z Amerykaninem".

Wcześniej petersburscy komuniści oburzali się na "Indianę Jonesa i Królestwo Kryształowej Czaszki", który według nich wykoślawiał historię i szkalował ideologię komunistyczną. W filmie tym złą agentkę KGB grała Cate Blanchett.Najnowszy film o agencie 007 "Quantum Of Solace" wchodzi za tydzień na ekrany polskich kin.

Ameryka za Obamą - wybory na zdjęciach

mm
2008-11-05, ostatnia aktualizacja 2008-11-05 16:27
Zobacz powiększenie
Głosowanie w Springfield
Fot. Marshall Gorby AP

Te wybory przejdą do historii z wielu powodów. Odnotowano rekordową frekwencję, polityczna mapa USA uległa zmianie - tradycyjnie republikańskie stany wybrały Demokratę, no i w Białym Domu zasiądzie pierwszy czarnoskóry prezydent. Zobacz relację:

Ameryka głosuje. Wielu wyborców czekało w ogromnych kolejkach, by zagłosować. Eksperci szacują, że rekordowa frekwencja wyniesie 66 procent. Oto jak wyglądało głosowanie. Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć galerię:

Kliknij, by zobaczyć zdjęcia


Entuzjazm w sztabie Obamy.
Ogłoszono pierwsze wyniki. W Grant Park w Chicago, gdzie Barack Obama spędzał wieczór wyborczy, wybuchły okrzyki entuzjazmu. Na twarzach wielu osób pojawiły się łzy. Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć galerię:

Kliknij, by zobaczyć zdjęcia

Triumf Obamy. Barack Obama wraz z rodziną pojawił się na scenie w chicagowskim Grant Parku. - Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że w Ameryce wszystko jest możliwe? Dzisiejszy wieczór jest dla was odpowiedzią - powiedział. Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć galerię:

Kliknij, by zobaczyć zdjęcia

John McCain dzwoni do Obamy. - To koniec długiej podróży. Przed chwilą pogratulowałem Barackowi Obamie zwycięstwa w wyborach w kraju, który obaj kochamy - powiedział John McCain na spotkaniu ze swymi zwolennikami w Phoenix w stanie Arizona. Republikański senator przyjął wiadomość o porażce z klasą. Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć galerię:

Kliknij, by zobaczyć zdjęcia

Nie tylko w USA świętują. Także w Afryce zwolennicy Baracka Obamy hucznie uczcili wynik wyborów. Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć galerię:

Kliknij, by zobaczyć zdjęcia

Okładki gazet należą do zwycięzcy. Już nad ranem było wiadomo: Obama zostanie 44. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Największe gazety na świecie poświęciły tej informacji swoje pierwsze strony. Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć galerię:

Kliknij, by zobaczyć zdjęcia

Oni już niedługo zamieszkają w Białym Domu. Barack Obama i Michelle Obama już wkrótce oficjalnie staną się gospodarzami Białego Domu. Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć galerię:

Kliknij, by zobaczyć zdjęcia

Bliski przyjaciel Polaków pokieruje Białym Domem Obamy

Marcin Gadziński, Phoenix
2008-11-05, ostatnia aktualizacja 2008-11-05 15:39
Zobacz powiększenie
W środku Nancy Pelosi, z lewej Rahm Emanuel
Fot. JASON REED Reuters

Rahm Emanuel, kongresmen z Chicago znany z częstego zabierania głosu w polskich sprawach, został poproszony przez Baracka Obamę o pokierowanie jego administracją - pisze z USA specjalny wysłannik Gazeta.pl Marcin Gadziński.

Zobacz powiekszenie
Fot. Pablo Martinez Monsivais AP
Triumfujący Barack Obama z żoną Michelle i wiceprezydencką parą Bidenów
Emanuel obejmie stanowisko "szefa administracji Białego Domu" - podała telewizja ABC. Nie konstytucyjnie, ale faktycznie jest to drugie najważniejsze stanowisko w państwie. To "szef administracji" - zawsze za kulisami - decyduje w dużej mierze o tym, czym zajmuje się prezydent, kogo nominuje na najważniejsze urzędy. Jest prawą ręką prezydenta. Prezydent nie ma bliższego doradcy.

Emanuel jako chyba jedynym kongresmen w Waszyngtonie utrzymywał zawsze w swoim biurze osoby desygnowane do kontaktów z polską ludnością Chicago (Polaków lub Amerykanów polskiego pochodzenia). Zabierał bardzo często głos w sprawie zniesienia wiz dla Polski (wiele ostrych listów do administracji Busha w tej sprawie). Jest wielkim fanem Lecha Wałęsy, kiedyś w rozmowie z korespondentem "Gazety Wyborczej" w Waszyngtonie tak długo opowiadał z zapałem o Wałęsie, że spóźnił się na swoje kolejne spotkanie na Kapitolu.

Tak szybkie wyznaczenie Emanuela wskazuje, że to on będzie właściwie od zaraz budował nową administrację, która przejmie rządy 20 stycznia po inauguracji Obamy od odchodzących ludzi George'a Busha.

Emanuel był przez kilka lat najbliższym doradcą Billa Clintona w Białym Domu, zajmował się kontaktami Białego Domu z Kongresem. Charyzmatyczny, twardy, często arogancki, był nazywany "cynglem Clintona na Kapitolu".

Za sposób, w jaki prowadził kampanię Partii Demokratycznej do Kongresu w 2006 roku (historyczne zwycięstwo) zarobił też przydomek "bulldog".

W prawyborach Partii Demokratycznej Emanuel jako doradca był niemal rozrywany przez Hillary Clinton, jako stary i sprawdzony przyjaciel rodziny Clintonów, oraz Baracka Obamę - jako stary przyjaciel z czasów chicagowskich. Często żartował, że co chwila musi się chować pod stół, gdy go szukają Obama i Hillary. W końcu nikogo z nich nie poparł oficjalnie.

Wybory prezydenckie na zdjęciach:Kliknij, by obejrzeć galerię

Chcieli zabić Obamę, spędzą w więzieniu do 10 lat

mig
2008-11-06, ostatnia aktualizacja 2008-11-06 08:35
Zobacz powiększenie
Zatrzymani 20-letni Daniel Cowart i 18-letni Paul Schlesselman
Fot. HO REUTERS

Dwaj neonaziści, którzy zamierzali zamordować Baracka Obamę, zostali oskarżeni przez sąd w Tennesse o planowanie zamachu na przyszłego prezydenta. Grozi im kara do 10 lat więzienia - informuje CNN.

Zobacz powiekszenie
Fot. AP
Zdjęcie Daniela Cowarta z jego strony na portalu społecznościowym MySpace
ZOBACZ TAKŻE
20-letni Daniel Cowart i 18-letni Paul Schlesselman usłyszeli siedem zarzutów, wśród których znalazło się planowanie zamachu na przyszłego prezydenta, nielegalne posiadanie broni oraz planowanie napadu na sklep.

Jeśli zostaną uznani za winnych, grozi im kara od 5 do 10 lat więzienia.

Neonaziści planowali obrabować sklep z bronią, a następnie wejść do jednego z liceów, w których uczy się głównie czarnoskóra młodzież, i zamordować ponad 100 osób. Zdaniem ATF (Biura ds. Alkoholu, Narkotyków, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych), Cowart i Schlesselman chcieli zastrzelić 88 osób i ściąć głowy kolejnym 14 ofiarom. (Liczby 88 i 14 mają dla neonazistów znaczenie symboliczne.)

Zwieńczeniem krwawej jatki miało być zamordowanie Baracka Obamy. Niedoszli zabójcy zamierzali strzelać do Obamy z okien rozpędzonego samochodu, ubrani w białe smokingi i cylindry.

Cowart i Schlesselman zostali aresztowani w ubiegłym miesiącu. Nie mogą ubiegać się o zwolnienie za kaucją.

Wybory w USA. Opinie ekspertów

2008-11-05 14:10
Największym zadaniem nowego prezydenta USA Baracka Obamy będzie doprowadzenie do zbliżenia Demokratów i Republikanów, "pogodzenie Ameryki ze sobą" i poprawienie jej wizerunku w świecie - uważa amerykanista z Collegium Civitas dr Bohdan Szklarski.
Zdaniem Szklarskiego zwycięstwo w wyborach prezydenckich Obamy - kandydata czarnoskórego - jest przełomem. "Kandydat czarny jeszcze rok temu nie był uznawany za ‘wybieralnego’. Ameryka nauczyła się czegoś nowego o sobie" - powiedział.

Zaznaczył, że przynajmniej od 1994 roku scena polityczna w Stanach Zjednoczonych polaryzuje się. Demokraci i Republikanie - mówił - oddalają się od siebie, przechodzą "na pozycje bardziej skrajne". Z tego względu - według Szklarskiego - najważniejsze i najtrudniejsze zdanie Obamy to "zaleczyć rany" w Ameryce. "To znaczy połączyć obozy, które przez ostatnie kilkanaście lat bardzo się od siebie oddaliły" - powiedział.

Sposobem na osiągniecie porozumienia byłoby "wskazanie konkretnego celu" nowej administracji, a o takim - zdaniem Szklarskiego - nie było mowy w kampanii wyborczej. "Ja tego w kampanii nie usłyszałem: co będzie konkretnym celem, co jest najważniejsze. Nikt tego nie usłyszał. Wszyscy będą czekać" - powiedział.
Zadaniem Obamy będzie także - mówił amerykanista - poprawa wizerunku i prestiżu Ameryki w świecie "poprzez współpracę i negocjacje we wszelkich sprawach".

Według Szklarskiego wybór Obamy oznacza zmiany, ale czy będą one przełomowe, to się dopiero okaże. "Będzie zmiana stylu, będzie zmiana priorytetów, wyznacznikiem kursu będzie bardziej klasa średnia niż klasa wyższa, interes publiczny, niż interes partykularny - na to mają nadzieję Amerykanie" - zaznaczył.

Jak podkreślił sytuacja gospodarcza "dorosła" do sposobu rozwiązywania problemów, jaki reprezentuje Obama, który - mówił Szklarski - "widzi państwo jako istotnego aktora w rozwiązywaniu problemów społecznych i ekonomicznych". Obama miał szczęście, że jego sposób myślenia o gospodarce okazał się powszechnie uważany za słuszny i to mu bardzo pomogło - uważa Szklarski.

Według Szklarskiego Europa po zwycięstwie Obamy zyskuje partnera - który inaczej niż George Bush - jest chętny do rozmów, do korzystania z europejskich rozwiązań i łączenia europejskich interesów z amerykańskimi. Przez to także Europa - jak mówił - "traci alibi" dla odmawiania pomocy Stanom Zjednoczonym.

Obama - jak przypuszcza amerykanista - może się np. zwrócić do Europy o większe zaangażowanie w Afganistanie, czy o skuteczniejszą pracę na rzecz ograniczenia programu jądrowego w Iranie i wtedy prowadzenie negocjacji będzie wymagało od Europy wypracowania stanowiska tej sprawie i większego zaangażowania.
"Europa musi być przygotowana, że Barack Obama będzie żądać od niej wkładu w tę politykę współpracy" - powiedział Szklarski.

Europa na razie nie powinna liczyć na to, że znajdzie w Baracku Obamie partnera do rozmów o światowym ładzie gospodarczym - uważa główny ekonomista Noble Bank Alfred Adamiec.

"Teraz Barack Obama skupi się na tym, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych - tam są wielkie nadzieje, że dojdzie do znaczących zmian" - powiedział Adamiec.

"Łatwiej będzie Europejczykom rozmawiać z Obamą za jakiś czas. Wydaje się, że jest on otwartym politykiem. Jednak nie uważam, żeby Europejczycy uzyskali specjalne przywileje. Może okazać się, że dla Obamy kluczowym kontynentem będzie Azja, a być może dodatkowo Afryka" - dodał.

Jego zdaniem, Barack Obama niesie za sobą nieco większe ryzyko nieprzewidywalności niż John McCain.
"Można oczekiwać, że McCain próbowałby ograniczać deficyt budżetowy w USA poprzez zacieśnienie polityki fiskalnej i minimalizację wydatków budżetowych. Z Obamą może być w tej kwestii różnie. Bardzo ważne jest to, kogo nowy prezydent wybierze na swoich współpracowników; kto będzie miał decydujący wpływ na jego działalność" - wyjaśnił.
Adamiec podkreślił, że Obama jest młodym, dynamicznym człowiekiem. "Jest szansa, że podejmie on energiczne działania w sprawie poprawy sytuacji gospodarczej w USA. Patrząc pod tym kątem, wydaje się, że administracja Obamy będzie działała nieco energiczniej" - powiedział.

Wybór Baracka Obamy na prezydenta USA może przyczynić się do wzrostu zaufania na rynkach finansowych - uważa Mariusz Radło ze Szkoły Głównej Handlowej.

Radło ocenia, że głównym źródłem pogłębiania się obecnego kryzysu na rynkach finansowych jest niepewność i narastanie różnych ryzyk.

"Poprzez wybór Obamy, możemy oczekiwać, że kredyt zaufania zaowocuje również uspokojeniem i wzrostem zaufania na rynkach finansowych. Z tej perspektywy może to być korzystne, przy czym będziemy musieli się przyjrzeć decyzjom podejmowanym przez nową administrację" - powiedział Radło. Naukowiec uważa, że w związku z kryzysem finansowym Obama będzie musiał zweryfikować swój program polityczno-gospodarczy, który był "ekspansywno- socjalnym" programem.

Zwycięstwo czarnoskórego Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w USA może być początkiem prawdziwego końca podziałów rasowych w tym kraju - ocenia amerykanista z Collegium Civitas dr Tomasz Płudowski. Nie spodziewa się zmiany w relacjach USA z Polską.

"To jest być może początek prawdziwego końca podziałów rasowych w Stanach Zjednoczonych i realizacja tego marzenia, o którym mówił Martin Luther King" - powiedział Płudowski, komentując wygraną Obamy w wyborach prezydenckich.

W jego ocenie, oczekiwania wspólnoty międzynarodowej, przede wszystkim w Europie, dotyczą tego, że nowy prezydent USA będzie "w większym stopniu" uzgadniał decyzje i nie będzie prowadził polityki międzynarodowej "jednostronnie".

"Myślę, że to jest bardziej kwestia stylu niż treści. Ja nie oczekiwałbym tutaj zmiany doktryny politycznej, choć być może Obama byłby skłonny zrezygnować z tej doktryny George'a Busha polegającej na 'uderzeniu wyprzedzającym' na kraje, które są uważane za zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych" - powiedział.

Zdaniem Płudowskiego w amerykańskiej polityce wewnętrznej najważniejsze są kwestie dotyczące ekonomii: finansów czy bezrobocia, zaś - jak mówił - "kwestie terroryzmu, bezpieczeństwa międzynarodowego czy wojny w Iraku są daleko, daleko w tyle".

Uważa, że właśnie spraw ekonomicznych dotyczą najważniejsze oczekiwania Amerykanów wobec nowego prezydenta. W jego ocenie te nadzieje są jednak tak ogromne, że "prawie nieuniknione będzie pewne rozczarowanie".

Pytany o znaczenie wyniku wyborów prezydenckich w USA dla Polski powiedział, że bez względu na to, który z kandydatów wygrałby elekcję, nasz kraj jest bliskim sojusznikiem USA i nie spodziewa się zmiany.

Przypomniał, że w trakcie debat obaj kandydaci wyrażali wsparcie dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej. "Myślę, że obaj byli świadomi pewnego zagrożenia, które może płynąć ze strony Rosji i rozumieją nasze stanowisko i naszą potrzebę bezpieczeństwa" - dodał.

Barack Obama jako prezydent USA w polityce gospodarczej będzie bardziej skłonny do wykorzystywania roli państwa - uważa politolog, amerykanista dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. Zwraca uwagę, że w dziejach Ameryki największe zmiany następowały zazwyczaj w czasach kryzysu.

Pytany, czy kryzys gospodarczy nie ograniczy przynajmniej części zapowiadanych przez Obamę zmian, Kostrzewa- Zorbas odparł: "w dziejach Ameryki największe zmiany następowały w czasach kryzysu".
Według niego amerykańska filozofa państwa jest zgodna z tamtejszym przysłowiem: "jeśli nie zepsute - nie naprawiaj".

Dlatego - tłumaczył politolog - gdy w państwie dobrze się dzieje, Amerykanie nie chcą zmian. "Ale gdy jest kryzys gospodarczy lub inny - np. międzynarodowy (...), wówczas Ameryka zmienia się bardziej" - powiedział.
Jego zdaniem w przypadku kryzysów gospodarczych w Stanach Zjednoczonych "najbardziej sprawdziła się metoda masowych wydatków rządowych, by wzmóc popyt, a tym samym napędzić całą gospodarkę".

"A w tym specjalizują się Demokraci, bo - zaznaczył - nie obawiają się deficytu budżetowego, wzrostu długu publicznego, jeżeli uważają, że jest to konieczne dla wyprowadzenia kraju z zapaści ekonomicznej".
Kostrzewa-Zorbas podkreślił, że Obama nie gwarantuje sukcesu, ale będzie bardziej skłonny do polityki aktywnej roli państwa w gospodarce - nie tylko regulacyjnej. "Tego można się spodziewać w najbliższym czasie, na wielką skalę" - przewiduje ekspert.

Pytany o zmiany w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych po objęciu urzędu prezydenckiego przez Obamę, amerykanista zauważył, że ta polityka jest najmniej zależna od deklaracji wyborczych. Dla świata plusem polityki zagranicznej Obamy - przewiduje Kostrzewa-Zorbas - będzie zwrócenie większej uwagi na rolę organizacji międzynarodowych i prawa międzynarodowego. Jak podkreślił, wynika to jednak nie tyle z jego programu, co z samej przynależności do Partii Demokratycznej.

Ekspert podkreślił przy tym, że Obama nie przywiązuje zbyt wielkiej wagi do Europy. "W programie Obamy, w rozdziale zagranicznym nie ma w ogóle podrozdziału poświęconego Europie, podczas gdy są poświęcone innym regionom świata - łącznie z Afryką i Ameryką Łacińską" - powiedział Kostrzewa-Zorbas.
Dodał jednak, że może się to zmienić po objęciu przez Obamę urzędu prezydenckiego. "Europa może się starać to zmienić przypływem aktywności wobec Obamy" - uważa.

Amerykanista nie jest zaskoczony rozmiarem wygranej Obamy. Jego zdaniem, wielu ekspertów i amerykanistów komentujących amerykańską kampanię w polskich mediach wprowadzało polską opinię w błąd co realnych szans obu kandydatów. "Polacy byli zmyleni przez takich komentatorów, amerykanistów, politologów, którzy zachowywali się tak, jakby prowadzili kampanię McCainowi i Republikanom. Było mało prawdziwych informacji" - ocenił Kostrzewa-Zorbas.

ab, pap

Iskandery pozwolą Rosji kontrolować Polskę

Rozmieszczenie rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim pomoże ostudzić gorące głowy wschodnioeuropejskich jastrzębi - podkreśla dziennik "RBK-daily", komentując środowe orędzie prezydenta Dmitrija Miedwiediewa.

Gospodarz Kremla poinformował w nim o odpowiedzi Rosji na instalację elementów tarczy antyrakietowej USA w Polsce i Czechach. Miedwiediew ogłosił, że jego kraj odstąpi od planowanej redukcji swoich rakiet strategicznych i ulokuje w graniczącej z Polską enklawie kaliningradzkiej rakiety taktyczne Iskander.

"Rozmieszczenie Iskanderów (w Kaliningradzie) pozwoli w razie konieczności kontrolować praktycznie całe terytorium Polski, a także część Niemiec i Czech" - pisze gazeta, rosyjski partner niemieckiej "Handelsblatt".

"RBK-daily" wskazuje, iż "eksperci za największe zagrożenie ze strony Iskanderów uważają to, że mogą one przenosić ładunki jądrowe".

Dziennik przytacza też opinię analityka wojskowego Władimira Jewsiejewa, który zwraca uwagę, że "w związku z rosyjskim moratorium na wykonywanie zapisów traktatu o ograniczeniu broni konwencjonalnej w Europie (CFE) zagraniczni inspektorzy nie będą mieli żadnej kontroli nad kaliningradzkimi Iskanderami".

"Ta sytuacja niepewności będzie poważnie niepokoić Europę, a przede wszystkim Polskę, która zgodziła się przyjąć u siebie elementy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej" - podkreśla Jewsiejew.

Także dziennik "Kommiersant" wybija, że "z obwodu kaliningradzkiego rakiety Iskander dolecą prawie do każdego punktu na terytorium Polski". Gazeta zaznacza, że nie jest znana data dyslokacji i liczba rakiet, które zostaną zainstalowane w kaliningradzkiej enklawie.

"Kommiersant" przypomina, że o możliwości instalacji Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim jako pierwszy wspomniał w lipcu zeszłego roku ówczesny pierwszy wicepremier Siergiej Iwanow. Gazeta odnotowuje też, że na początku 2008 roku planowano wyposażenie w te rakiety 152. brygady rakietowej, stacjonującej pod Czerniachowskiem (d. Wystruć).

Powołując się na ocenę analityka Aleksandra Chramczichina, "Kommiersant" zaznacza również, iż "Iskandery w Kaliningradzie staną się celami nr 1 dla potencjalnego przeciwnika, w związku z czym ich przerzucenie do enklawy pociągnie za sobą wzmocnienie całej grupy wojsk w tym regionie".

Inny analityk Borys Szmielow, którego z kolei cytuje dziennik "Wiedomosti", ocenia, że decyzja prezydenta Rosji o rozmieszczeniu Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim "świadczy o tym, że Rosja wchodzi na drogę konfrontacji z USA w sferze wojskowo-politycznej".

"Rosja nie wierzy w przyszłość rosyjsko-amerykańskich stosunków i spodziewa się po nowej administracji kontynuacji linii administracji George'a W. Busha, zmierzającej do ulokowania elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach" - wskazuje Szmielow.

Natomiast b. szef sztabu rosyjskich sił strategicznych Wiktor Jesin, do którego opinii odwołuje się "Gazieta", jest zdania, że "plany instalacji systemów ziemia-ziemia Iskander w obwodzie kaliningradzkim świadczą o tym, że Rosja rezygnuje z wykorzystania terytorium sąsiedniej Białorusi do neutralizacji amerykańskiej tarczy antyrakietowej".

"Najwyraźniej postanowiono nie wciągać do tego naszego zachodniego sąsiada. Choć nie można wykluczyć, że na Białorusi utworzone zostanie alternatywne zgrupowanie" - zauważa Jesin.

Według niego, "rozmieszczenie Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim nie będzie wymagało poważniejszej modernizacji tamtejszych sił wojskowych". "Iskandery wchodzą w skład wojsk rakietowych i artylerii, dlatego prawdopodobnie będą bazować w istniejącej infrastrukturze wojsk lądowych".

Z kolei "Wriemia Nowostiej" zwraca uwagę na zapowiedź Miedwiediewa, że z terytorium kaliningradzkiej enklawy środkami radiolokacyjnymi zakłócane będzie funkcjonowanie obiektów amerykańskiej tarczy w Polsce i Czechach.

"Jest to bardzo silny ruch. Specjaliści z rosyjskiego wywiadu wojskowego utrzymują, że USA nie zaczęły działań bojowych przeciwko Iranowi w dużej mierze z powodu tego, iż Irańczycy dysponują potężnymi środkami walki radioelektronicznej" - pisze dziennik.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP