poniedziałek, 14 stycznia 2013

Owsiak: żadnych relacji z ministrem Arłukowiczem


Foto: tvn24 | Video: tvn24Jerzy Owsiak podkreślił, że z ministrem zdrowia nie ma "żadnych relacji"

- Gdybym był złośliwy, to bym poprosił o przypomnienie nazwiska pana ministra zdrowia - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 szef WOŚP Jerzy Owsiak, pytany jak mu się układa współpraca z ministrem Bartoszem Arłukowiczem. - Nie mam żadnych relacji i taka jest prawda - zaznaczył Owsiak.

Szef WOŚP podkreślił, że "ministerstwo zdrowia nie zareagowało w ogóle". - Nie było żadnej reakcji z pytaniem, prośbą o współpracę. Ale do tego się przyzwyczailiśmy - powiedział Owsiak.

I dodał: - Jeszcze 10, 15 lat temu mieliśmy nadzieję, bo pod koniec XX wieku z ministrami zdrowia się rozmawiało. Teraz nie i my to przyjeliśmy. Nie tracimy czasu i robimy swoje - stwierdził szef WOŚP.

WOŚP: Mamy ponad 39 mln zł. Złote serduszko sprzedane za 150 tysięcy

Wielka Orkiestra...
czytaj dalej »
"Nie wychodzi"

Owsiak podkreślił, że współpraca Orkiestry z ministerstwem "nie wychodzi". - Próbujemy rozmawiać na różne tematy, drobne, ale ważne. Wczesna diagnostyka onkologiczna, kupiliśmy urządzenia, szukaliśmy pieniędzy na zwiększone badania. To było wszystko super zorganizowane i mogliśmy się dogadać - powiedział Owsiak.

I poradził coś ministrowi zdrowia: - Jedna rada, którą mam dla pana ministra zdrowia jest taka, żeby była kompetentna osoba, która obserwuje tylko współpracę z organizacjami pozarzadowymi. Tylko to wystarczy. Taka osoba to jest zysk, jeżeli Ewa Błaszczyk stawia klinikę, to jest czysty zysk. To jest dobry biznes. W związku z tym dziwię się, że to nie powstaje. Współpraca z nami, ale nie tylko z nami, to czysty zysk. To jest jakiś kawałek, który jest robiony dobrze i pomaga na samym końcu w pieniądzach budżetowych - stwierdził szef WOŚP.

Dodał, że Orkiestra "nie chce i nie może" zastępować ministerstwa.

Cały dzień grali dla dzieci i seniorów. Wasze relacje z akcji

Dobiega końca 21....
czytaj dalej »
"Warto grać dalej"

Jerzy Owsiak nie chciał jeszcze mówić na co Orkiestra będzie zbierała w przyszłym roku. Podkreślił jednak, że temat opieki nad osobami starszymi jest "nieprawdopodobnie głęboki". - To co się wydarzyło w tej dziedzinie zdrowia, te wszystkie zaniechania są ogromne. Mówiąc brutalnie podczas finału bawimy się, ale prawda jest tragiczna. 750 łóżek to nie jest system, a loteria - powiedział Owsiak.

I dodał: - Warto chyba grać dalej, zobaczymy co zrobimy. Fundacja ma to do siebie, że nie mija rok i wszystko jest zrealizowane - zaznaczył Owsiak.

Czy Orkiestra za rok też zagra dla seniorów?
Wideo: tvn24Czy Orkiestra za rok też zagra dla seniorów?

Z politykami

Szef WOŚP poruszył też kwestię współpracy polityków z Orkiestrą. Zapewnił, że nie ma przed nią obawy, bo "wie gdzie jest granica". - Jeżeli chciałby się ktoś naprawdę bardzo mocno ogrzać to nie, ale wydaje

Zlicytuj dla WOŚP stół Durczoka i toczek Olejnik

Wśród licytacji...
czytaj dalej »
mi się, że politycy też mają ogromny dylemat. Myślę, że każdy widzi granicę i ona chyba nie została w zaden sposób przekroczona. Rozpoczeliśmy finał od listu pary prezydenckiej, był on skierowany do wolontariuszy, był on bardzo ciepły. Myślę, że politycy nie ogrzewali się zbyt mocno - podkreślił Jerzy Owsiak.

I odpowiedział niektórym, którzy zadeklarowali, że nie dadzą pieniędzy na Orkiestrę. Zbigniew Girzyński z PiS w "Kawie na ławę" w TVN24 powiedział, że nie wesprze WOŚP, bo "nie popiera lewactwa". A Jacek Kurski z Solidarnej Polski w tym samym programie zapowiedział, że "da 200 złotych tacę".

- To jest wybór tych ludzi. Mają do tego prawo. Ale myślę sobie, że dobrze, że to my zbieramy te pieniądze i później je wydajemy, ponieważ nigdy nie stosowaliśmy żadnego podziału. Obawiam się, że gdyby któryś z tych posłów miał możliwość zebrania takich pieniędzy, to być może ja jako Jurek Owsiak gdzieś bym się nie dostał. Że ten sposób myślenia - na to daję, a na to nie - spowodowałby, że taki pan powiedziałby, że na to łóżko nie wejdę, bo mi się nie należy. My nie mamy takich problemów - zaznaczył Owsiak.

I dodał: - Jeżeli dziecko pana Kurskiego czy drugiego posła miałoby jakikolwiek kłopot medyczny, to jeśli tylko będziemy mogli pomóc, to zawsze pomożemy. Jeżeli pan Kurski w podeszłym wieku będzie chciał się leczyć, to daj Boże, żeby to łóżko na niego czekało. Myślę, że jeśli będzie tam naklejone serduszko, to pan Kurski też się na nim położy. To jest niezwykle zła rzecz, zwłaszcza u polityków. Jeśli ktoś się obnosi z tym, że nie pomógł, bo nie popiera lewactwa, to gdzie tu jest jakieś lewactwo - pytał Owsiak.

WOŚP a politycy. Jerzy Owsiak opowiada o relacjach z politykami
Wideo: tvn24WOŚP a politycy. Jerzy Owsiak opowiada o relacjach z politykami

O eutanazji

Jerzy Owsiak odniósł się też do burzy, którą wywołały jego słowa na temat eutanazji. Pod koniec grudnia w wywiadzie Owsiak podkreślił: - Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem - eutanazja to dla mnie pomoc starszym w cierpieniach. Wypowiedź ta wywołała dyskusję w mediach, po której prezes WOŚP napisał list otwarty.

A w TVN24 Owsiak wyjaśniał wówczas swoje słowa. - Nie jestem za eutanazją i nigdy nie byłem. Mówię o dylematach człowieka, który ma odwagę przyznać się do tego, że gdy ogląda cierpienie, to pyta o jego sens. Dyskusja i wymiana poglądów jest ważna - mówił Owsiak w TVN24.

WOŚP gra w Nowym Jorku

Amerykańska...
czytaj dalej »
W "Faktach po Faktach" szef WOŚP powiedział: - Mam swoje prywatne myśli, chcę też mieć prawo je wygłaszać. Myślę, że wszyscy rozsądni ludzie widzą, że te 21 lat to jest dowód na to, w jaki sposób walczyliśmy o każde życie. Nie byłoby słowa eutanazja, to byłoby coś innego. Nie było takiego roku, żeby ktoś z czymś nie wyskoczył - powiedział Owsiak.

Podkreślił, że z chęcią słuchałby dyskusji na temat prawa do eutanazji. - To były moje prywatne myśli, ale sam nadstawiam ucha na tego rodzaju dyskusje, które są niezwykle ważne dla wielu ludzi - zapewnił szef WOŚP.

I dodał, że "może niefortunnym było, że wywiad się ukazał teraz". - Może gdyby ukazał się w kwietniu, mówilibyśmy o czymś innym. W tym wywiadzie rozmawialiśmy w kontekście seniorów - zaznaczył.

Dwa cele

W czasie 21. Finału WOŚP zebrała blisko 40 mln zł - poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej Jurek Owsiak. Jak zaznaczył, jest to zadeklarowana kwota; na konto fundacji wpłynęło już ponad 2,2 mln zł.

Ryszard Kalisz i Krzysztof Dobies o tym jak WOŚP zmienia świat

Poseł SLD i...
czytaj dalej »
W tym roku WOŚP postanowiła profesjonalnie podjąć tematykę związaną z geriatrią. Fundacja podkreśla, że w Polsce jest tylko ok. 270 geriatrów, funkcjonuje 35 oddziałów geriatrycznych, co daje ok. 750 łóżek. WOŚP chce je wyposażyć w nowoczesne łóżka i sprzęt, koszt jednego miejsca na takim oddziale to ok. 20 tys. zł; 15 mln zł pozwoli fundacji na wymianę sprzętu i wyposażenie wszystkich istniejących obecnie oddziałów.

Za środki zebrane w czasie tegorocznego Finału fundacja chce kupić m.in. materace przeciwodleżynowe, regulowane łóżka (z wyposażeniem), ultrasonografy przyłóżkowe, urządzenia do rehabilitacji ruchowej, balkoniki ułatwiające chodzenie, wózki inwalidzkie, pompy infuzyjne i żywieniowe.

Pieniądze z tegorocznej zbiórki zostaną także przeznaczone na wymianę sprzętu medycznego do leczenia dzieci, który WOŚP kupiła kilkanaście lat temu.

"Jan Heweliusz" zatonął 20 lat temu

nat 14-01-2013, ostatnia aktualizacja 14-01-2013 00:00
Ocaleni pasażerowie
autor: Piotr Janowski
źródło: Fotorzepa
Ocaleni pasażerowie "Heweliusza"

14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia w czasie rejsu ze Świnoujścia do Ystad zatonął polski prom "Jan Heweliusz". W katastrofie zginęło 55 osób

"Jan Heweliusz" został zbudowany w roku 1977 w Norwegii. Od początku nie cieszył się dobrą opinią, przed zatonięciem miał blisko 30 wypadków m.in. awarię silnika, a we wrześniu 1986 roku wybuchł na nim pożar. Armator - Polskie Linie Oceaniczne - wykonał wówczas nielegalny remont i zalał spalony pokład betonem, który go dodatkowo przeciążył, powiększając problemy ze statecznością, które prom miał od początku ze względu na wadliwie zbudowaną nadbudówkę i system balastowy.

"Jan Heweliusz" miał wypłynąć w kolejny rejs ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad 13 stycznia 1993 roku. Tego dnia na Bałtyku szalał sztorm, siła wiatru wynosiła w porywach do 9 stopni w skali Beauforta. Jednak dla doświadczonych marynarzy taka pogoda nie stanowiła przeszkody w żegludze.

Prom miał wyruszyć o godz. 21.30. Okazało się jednak, że uszkodzona jest furta rufowa, czyli klapa zamykająca wnętrze pokładu kolejowo-samochodowego. Naprawa potrwała dwie godziny i o 23.30 prom wypłynął. Na pokładzie znajdowały się 64 osoby: pasażerowie i członkowie załogi, 28 tirów i 10 wagonów kolejowych.

Rejs przebiegał normalnie do ok. godz. 3.30, kiedy na morzu zaczął się sztorm. Prom płynął wówczas wzdłuż wybrzeży Rugii. Ok. godz. 4.00, gdy "Jan Heweliusz" minął północno-zachodni cypel wyspy, huragan uderzył w jego burtę z rzadko spotykaną siłą 12 stopni w skali Beauforta.

Kapitan Andrzej Ułasiewicz próbował ratować jednostkę poprzez ustawienie jej dziobem w kierunku fal, jednak bezskutecznie. O 4.30 kapitan w obliczu coraz większego przechyłu jednostki, kapitan nakazał jej opuszczenie.

Ewakuacja promu była wyjątkowo trudna w związku z silnym wiatrem, wysokimi falami i unoszącym się w powietrzu pyłem wodnym, który utrudniał oddychanie i ograniczał widoczność. Być może utrudniała ją także duża prędkość jaką miał statek z chwili uderzenia huraganu. O godz. 4.40 przechył statku wynosił już 30 stopni. 7 minut później "Jan Heweliusz" po raz pierwszy wysłał sygnał SOS. Odebrały go stacja Rone na Bornholmie, polski prom "Nieborów" i stacja "Arkona-Radio".

Rosnący przechył i ciężkie warunki pogodowe uniemożliwiły załodze spuszczenie szalup, mimo to prowadzono akcję ratunkową, którą kierował drugi oficer, Mariusz Schwebs. Marynarze podawali pasażerom pasy ratunkowe i kapoki. Na wodę spuszczono siedem tratw. Kapitan Andrzej Ułasiewicz, pierwszy oficer Roger Janicki i trzeci oficer Janusz Lewandowski do końca pozostali na mostku kapitańskim.

O godz. 4.50 stacja Witowo-Radio zaalarmowała Polskie Ratownictwo Okrętowe w Gdyni. Przez następne pięć minut stacja "Arkona" prosiła "Heweliusza" o podanie dokładnego położenia. Z tonącego statku doszły tylko słowa: "My position is...". O 5.10 w eterze zapadła cisza. 40 minut później "Jan Heweliusz" przewrócił się stępką do góry, by o godz. 11.00 zatonąć.

Na pomoc statkowi pospieszyły inne jednostki. O 5.15 do akcji ratowniczej przestąpiły promy "Nieborów" i "Kopernik". Pół godziny później dołączyły do nich niemiecki holownik ratowniczy "Arkona" i polski statek "Huragan". O 7.00 nad miejsce tragedii nadleciały niemieckie, duńskie i szwedzkie helikoptery. Z uwagi na wyjątkowe warunki pogodowe akcja ratunkowa była niezwykle trudna. W czasie jej trwania zginęła część rozbitków.

Następnego dnia o godz. 16.45 akcja ratownicza została zakończona. W katastrofie zginęło 55 osób: 20 członków załogi i 35 pasażerów, uratowano zaledwie 9 ludzi. Ciał 10 osób nie odnaleziono. Zatonięcie promu kolejowo-samochodowego "Jan Heweliusz" jest uznawane za największą z katastrof polskich statków w czasie pokoju.

Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni, przez 6 lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie Odwoławcza Izba Morska w Gdańsku z siedzibą w Gdyni uznała, że prom nie nadawał się do żeglugi, a odpowiedzialnym za to był jego szczeciński armator, spółka "Euroafrica" i właściciel statku, który dopuścił go do eksploatacji wiedząc o jego wadach konstrukcyjnych. Współwinnym tragedii uznano także Polski Rejestr Statków i Urząd Morski w Szczecinie oraz zmarłego w katastrofie dowódcę jednostki, kpt. Andrzeja Ułasiewicza, który zdecydował się wyjść w morze mimo ekstremalnych warunków pogodowych.


Sprawa została skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w marcu 2005 roku przyznał odszkodowania 4,6 tys. euro za straty moralne każdemu z jedenaściorga krewnych i członków rodzin ofiar katastrofy promu. Według Trybunału, Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Zdaniem Trybunału pogwałcona została jedna z zasad Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (ten sam sędzia prowadził postępowanie śledcze, a następnie orzekał jako przewodniczący składu).

Wrak "Jana Heweliusza" osiadł na głębokości 27 metrów.