wtorek, 3 czerwca 2008

"Echo Moskwy podało, że L. Kaczyński zapobiegł inwazji na Gruzję"

asz, PAP
2008-06-03, ostatnia aktualizacja 2008-06-03 20:37

- Wczoraj radio Echo Moskwy podało, że aktywność Lecha Kaczyńskiego zapobiegła rosyjskiej inwazji na Gruzję - ujawnił dzisiaj Michał Kamiński. Prezydencki minister odpowiedział w ten sposób na ostre słowa lidera Gruzińskiej Partii Pracy (GPP) Szalwy Natelaszwilego, który skrytykował prezydentów Polski i Litwy za wspieranie prezydenta Gruzji.

Zobacz powiekszenie
Fot. GEORGE ABDALADZE ASSOCIATED PRESS
Prezydenci: Polski - Lech Kaczyński (L) i Gruzji - Micheil Saakaszwili
Zobacz powiekszenie
Fot. S3awomir Kaminski / AG
Michał Kamiński
NATO po stronie Gruzji: Rosja powinna wycofać wojska z Abchazji - czytaj

- Takie słowa świadczą tylko i wyłącznie o tym, że człowiek, który je wypowiada działa na zlecenie Moskwy, a nie na zlecenie swojego własnego narodu - powiedział Kamiński.

- Jeżeli ktoś, kto uważa się za gruzińskiego patriotę, "pluje" na prezydentów Polski i Litwy, którzy bronią nie władzy Micheila Saakaszwilego w Gruzji, tylko bronią niepodległości narodu gruzińskiego, wystawia sam sobie opinię - oświadczył prezydencki minister.

Natelaszwili stwierdził, że "Lech Kaczyński i Valdas Adamkus - dwaj zbankrutowani prezydenci - są adwokatami Saakaszwilego". Słowa te cytuje bałtycka agencja informacyjna BNS. Wypowiedź Natelaszwilego nadała wczoraj gruzińska telewizja Kawkasia.

Opozycyjny lider ocenił, że Kaczyński i Adamkus popierają "autorytarny reżim Saakaszwilego", ponieważ "chcą mieć kogoś, kto zamiast nich będzie warczał na Rosję". Natelaszwili dodał, że w Polsce panuje "prawdziwa demokracja", ponieważ - o ile wie - premier i prezydent wywodzą się z innych partii politycznych.

"Natelaszwili jest populistą"

Zdaniem szefowej wileńskiego centrum studiów wschodnioeuropejskich Kristiny Vaiciunaite napastliwa wypowiedź gruzińskiego opozycjonisty jest dalszym ciągiem wyborów parlamentarnych, które odbyły się w Gruzji pod koniec maja. Poza tym takie komentarze nie powinny dziwić, ponieważ Natelaszwili jest "głośnym populistą".

Vaiciunaite wyraziła opinię, że "niezależnie od postępu poczynionego przez Gruzję w przygotowaniu do wyborów, istnieje tam poważny problem: ci, którzy przegrywają, nie potrafią przegrywać". Zaznaczyła, że potwierdzili to obserwatorzy z litewskiej misji, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), a także innych międzynarodowych organizacji.

Problemy z wyliczeniem różnic kursowych

Eksperci odpowiadają na pytania czytelników dotyczące rozliczenia transakcji walutowych

firma_a_8-1.F.jpg
Rafał Rybarczyk konsultant w tej firmie
firma_a_8-2.F.jpg
Dawid Michalak partner w DMS TAX sp. z o.o.
KURS ŚREDNI CZY FAKTYCZNIE STOSOWANY

WDF z 28 grudnia 2006 r. przeczytałem, że gdy stosowana jest metoda podatkowa, wpływy na rachunek bankowy walutowy i wypływy (np. płatności za faktury) należy przeliczać według kursu średniego NBP z dnia poprzedzającego dzień wpływu lub wypływu (skoro nie dochodzi do nabycia lub odsprzedaży waluty, nie można stosować kursu faktycznego). W innych publikacjach spotkałem się jednak z opinią, by stosować kurs kupna lub sprzedaży banku, z którego firma korzysta - mimo że bank w danym dniu w tabeli podaje kilka kursów z różnych godzin. Wybór jednego z tych kursów jest tym faktycznym kursem wymiany. Który sposób postępowania jest prawidłowy?

Przepisy podatkowe nakazują, by przy ustalaniu różnic kursowych metodą podatkową uwzględniać faktycznie zastosowany kurs waluty wdanym dniu, a jeśli nie jest to możliwe - kurs średni NBP z dnia poprzedzającego dzień dokonania transakcji.

Przepisy ustawy o rachunkowości różnią się w tym zakresie od podatkowych. Zobowiązują bowiem przedsiębiorcę do stosowania kursów banku, w którym przedsiębiorca prowadzi rachunek, z dnia dokonania transakcji dla operacji kupna bądź sprzedaży walut, a także zapłaty zobowiązań lub należności (art. 30 ust. 2 pkt 1). Zatem dla tej samej operacji gospodarczej mogą powstać dwie różne różnice kursowe - podatkowe oraz rachunkowe.

Rachunkowe założenie, że przedsiębiorca przy każdej operacji wyrażonej w walucie obcej powinien przyjąć dla celów wyceny kurs banku, z usług którego korzysta, powodowało wiele wątpliwości interpretacyjnych. MF doprowadziło więc do zmiany przepisów podatkowych, które obecnie zobowiązują wszystkich podatników do stosowania takich samych zasad przy wycenie operacji walutowych. W treści rządowego uzasadnienia nowelizacji jej autorzy wskazali, że "dla celów podatkowych podatnicy mogą przyjąć faktycznie zastosowany kurs waluty, np. bankowy lub kantorowy albo wynikający z umowy".

Naszym zdaniem, biorąc pod uwagę treść przepisów oraz ich cel, sposób rozliczenia transakcji na rachunkach walutowych zaprezentowany w grudniowej DF jest właściwy.

OTRZYMANIE ZAPŁATY I ODSPRZEDAŻ WALUTY

Na stronie internetowej Krajowej Informacji Podatkowej znalazłem informację, że "ustalenie wartości faktycznie otrzymanego przychodu wg kursu faktycznie zastosowanego nie uległo co do zasady zmianie w stosunku do 2006 r. Nowością jest, iż jeżeli przy obliczaniu wartości różnic kursowych nie jest możliwe uwzględnienie faktycznie zastosowanego kursu waluty w danym dniu, przyjmuje się kurs średni ogłaszany przez NBP z ostatniego dnia roboczego poprzedzającego ten dzień. Sytuacja taka będzie miała miejsce w szczególności, gdy podatnik korzysta z rachunku walutowego banku zagranicznego, w którym nie jest ogłaszany kurs określonej waluty". Po zapoznaniu się z tym poglądem mam w głowie mętlik i nadal nie wiem, jaki kurs zastosować przy wpływie na konto dewizowe należności w walucie obcej, jeśli tę walutę sprzedam następnego dnia lub później - czy ma to być średni kurs NBP, czy kurs kupna banku z dnia otrzymania zapłaty?

Co do zasady, gdy nie dochodzi do przewalutowania środków - nie są one odsprzedawane bankowi (nie są od banku nabywane), do ustalenia różnic kursowych należy przyjąć średni kurs NBP z ostatniego dnia roboczego poprzedzającego dzień dokonania transakcji (art. 15a ust. 4 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych - dalej CIT). Jeżeli natomiast transakcja dotyczy sprzedaży/kupna waluty i w samej transakcji stosowany jest kurs wymiany waluty na złotówki, to kurs taki należy uznać za"faktycznie zastosowany".

Reasumując, wpływ waluty na rachunek walutowy zostanie wyceniony po kursie średnim NBP z ostatniego dnia roboczego poprzedzającego ten dzień, natomiast sprzedaż waluty z rachunku walutowego do banku zostanie wyceniona po kursie banku zastosowanym dodanej transakcji.

PROWIZJA BANKU KOSZTEM

Omyłkowo zapłaciliśmy kontrahentowi zagranicznemu dwa razy za tę samą fakturę. Po naszej interwencji przelew został cofnięty i pieniądze trafiły na nasz rachunek walutowy jednak po pomniejszeniu prowizji (kwota pierwotna wynosiła 4000 euro, bank zwrócił nam 3940 euro z adnotacją, że 50 euro to prowizja banku, a 10 euro to prowizja banków pośredniczących). Jak prawidłowo zaksięgować tę operację? Rozumiem, że te 50 euro możemy zaksięgować jako prowizję bankową. A co z kwotą 10 euro, czy ją też możemy ująć jako prowizję, chociaż nie mamy na to potwierdzenia?

Prowizja pobrana przez banki pośredniczące w transakcji pełniła w niej taką samą funkcję jak prowizja banku polskiego. Bank polski przesłał adnotację o pobraniu przez zagraniczne banki prowizji w kwocie 10 euro i może być ona potraktowana jako dowód poniesienia kosztu związanego z uzyskaniem przychodu - a więc kosztu uzyskania przychodów w rozumieniu przepisów ustawy o CIT i PIT.

PIENIĄDZE WYPŁYNĘŁY, WIĘC JEST RÓŻNICA

Czy przy tej operacji powstają podatkowe różnice kursowe (pieniądze nie wróciły do nas w tym samym dniu, w którym został wysłany przelew, więc kursy są różne)?

Podatkowe przepisy o różnicach kursowych odwołują się do pojęcia wpływu oraz wypływu środków z rachunku podatnika (art. 15a ust. 2 pkt 3 oraz art. 15a ust. 3 pkt 3 ustawy o CIT). Z pytania wynika, że doszło do wypływu środków finansowych z rachunku bankowego i ich ponownego wpływu w dacie późniejszej od dnia wypływu. To rodzi powstanie różnic kursowych - zastosowanie mają bowiem różne kursy do wyceny środków nadzień omyłkowej zapłaty i na dzień ich zwrotu na rachunek bankowy. Dla rachunku prowadzonego w walucie obcej będzie to kurs średni NBP z dnia poprzedzającego dzień dokonania transakcji.

ZAKUP WALUTY OD BANKU

Czy jeśli kupujemy od banku walutę i dokonujemy przelewu do kontrahenta zagranicznego z rachunku złotówkowego możemy rozliczać powstałe różnice kursowe dla celów podatkowych (bank ustala kurs indywidualnie - przelew ujęty jest na wyciągu w złotówkach, natomiast do klienta dociera w walucie)?

Kupno waluty od banku wiąże się z zastosowaniem kursu rzeczywistego, stosowanego przez bank w danej transakcji. Tym samym kurs banku, po którym czytelnik kupi walutę, będzie traktowany jako "kurs faktycznie zastosowany", o którym mowa w art. 15a ustawy o CIT. Pamiętajmy, że przepisy o różnicach kursowych przewidują możliwość zakwestionowania "faktycznie zastosowanych" kursów, jeśli odbiegają od kursu średniego NBP o więcej niż +/- 5 proc. W takim wypadku organ podatkowy może wezwać strony umowy (transakcji) do zmiany wartości bądź wskazania przyczyn uzasadniających zastosowanie takiego kursu.

KURS WALUTY PRZY IMPORCIE

Po jakim kursie powinien być obecnie wyceniony import? Jeśli zgodnie z ustawą o CIT zastosujemy kurs średni NBP, a nie celny, to nie będzie zgadzała się podstawa do VAT, dla której brany jest kurs celny z SAD.

Przy wycenie importu należy zastosować średni kurs NBP z dnia powstania obowiązku podatkowego (powstania długu celnego). Będzie to więc inny kurs niż dla celów PIT/CIT. Różnica pomiędzy tymi kursami mogłaby być przykładowo rozliczana na koncie odchyleń z tytułu nabyć towarów/materiałów (konta księgowe zespołu 3).

Rafał Rybarczyk, Dawid Michalak

GIODO: Nasza-Klasa nie odpowiada za przechowywane dane

Krzysztof Gontarek
2008-05-31, ostatnia aktualizacja 2008-06-02 14:11

Kilka miesięcy temu jeden z użytkowników Naszej-Klasy zażądał od serwisu usunięcia z jego zasobów podpisu pod zdjęciem klasowym, który umożliwiał łatwą identyfikację tej osoby. W związku z brakiem reakcji administratorów na żądania użytkownik ten wniósł skargę do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO).

Zobacz powiekszenie
www.nasza-klasa.pl
Czytaj także: Nowy serwis Gadu-Gadu zagraża prywatności?

W złożonym do GIODO wniosku użytkownik Naszej-Klasy żądał usunięcia podpisu pod wspomnianym zdjęciem oraz ukarania serwisu za brak reakcji zgodnej z jego życzeniem. Warto dodać, że osoba ta wielokrotnie wysyłała do administratorów N-K skargi na zaistniałą sytuację oraz stosowne żądania.

27 maja Andrzej Lewiński, zastępca Generalnego Inspektora, wydał decyzję, w której odmówił uwzględnienia tego wniosku. Według GIODO, zadaniem tej instytucji jest sprawdzenie, czy serwis legalnie przetwarza dane. W uzasadnieniu decyzji możemy przeczytać, że według GIODO:

informacje o imieniu i nazwisku Skarżącego oraz informacje o szkole i klasie, do której uczęszczał w połączeniu z jego wizerunkiem umożliwiają identyfikację Skarżącego, a tym samym są danymi osobowymi (...) a administratorem danych osobowych Skarżącego (...) jest Nasza - Klasa Sp. z o.o.

Andrzej Lewiński stwierdził ponadto, że Nasza-Klasa świadczy na rzecz zarejestrowanych użytkowników swojego serwisu usługę, która polega na przechowywaniu danych na rzecz tych użytkowników w systemie teleinformatycznym i robi to legalnie. Co więcej, do prawidłowego świadczenia tej usługi N-K jest zobowiązana do przechowywania w serwisie umieszczonych w nim przez użytkowników danych, np. imienia i nazwiska osoby skarżącej, które zostało tam zamieszczone przez kogoś innego. Innymi słowy, obowiązkiem Naszej-klasy jest ochrona wprowadzonych przez użytkowników danych, a nie ich usuwanie.

Przedstawiciel GIODO uważa ponadto, że zarzut o naruszenie prawa skarżącego do wolności i prywatności jest bezpodstawny, gdyż dostęp do danych tej osoby jest ograniczony wyłącznie do osób, które sa zarejestrowane w Naszej-klasie. Jak wynika z danych podawanych przez serwis grupa ta nie jest mała - liczy grubo ponad 10 mln osób, można zatem łatwo zginąć w tłumie...

Z uzasadnieniem decyzji GIODO nie zgadza się natomiast Olgierd Rudak, prawnik prowadzący bloga Lege Artis, który twierdzi, że opiera się ona na "wielokrotnie błędnym założeniu". Jego zdaniem do przetwarzania danych oraz rozpowszechniania wizerunku wymagana jest jeszcze zgoda zainteresowanego, którego dane są przetwarzane i rozpowszechniane. Olgierd Rudak uważa ponadto, że pomimo ograniczenia dostępu do serwisu tylko do osób zarejestrowanych, naruszane jest konstytucyjne prawo do prywatności skarżącego.

Inspektor jest również zdania - powołując się na ustawę o świadczeniu usług drogą elektroniczną - że Nasza-Klasa nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane w serwisie dane. N-K, udostępniając swój serwis do przechowywania danych, nie jest bowiem świadoma bezprawnego charakteru danych. Z pełną treścią decyzji GIODO można zapoznać się na stronie VaGla.pl Prawo i Internet.

Pełną opinię Olgierda Rudaka oraz skan decyzji GIODO znajdziecie na blogu Lege Artis.



Źródło: Dziennik Internautów