Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ROZRYWKA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ROZRYWKA. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 listopada 2010

"Mam talent": Zwycięzcą...


2010-11-27 22:01:46
fotZaskoczeni? Chyba nie mogło być inaczej - trzecią edycję programu "Mam talent" zgodnie z oczekiwaniami wygrała 11-letnia wokalistka Magda Welc.

Przypomnijmy, że pierwszą serię "Mam talent" wygrał gimnastyczny duet Melkart Ball, natomiast drugą - akordeonista Marcin Wyrostek.

Trzeci sezon "Mam talent" jest wyjątkowy - w finale znalazło się aż ośmiu wokalistów, co jest wydarzeniem bez precedensu w tym show.

Zaczęła właśnie wokalistka - Patrycja Malinowska, która sięgnęła po piosenkę Jacksons Five. "Podoba mi się, że masz w sobie 'zadziora'. Jesteś śpiewającym afrodyzjakiem" - chwalił juror Kuba Wojewódzki.

"Angels" Sarah McLachlan to bardzo ważna piosenka w życiu Kasi Sochackiej, ale jurorzy skupili się najpierw na wychwalaniu wyglądu wokalistki. "Pięknie zaśpiewałaś, nie mam słów" - to Agnieszka Chylińska, "Ty jesteś muzyką" - nie miał wątpliwości Wojewódzki.

Taneczno-akrobatyczny duet Ania & Jacek w historii finału zapisał się tym, że ich występ w pewnym momencie kompletnie się posypał. Jednak dopingowani brawami publiczności zmobilizowali się i dokończyli show. "Pokazaliście wielkie serce" - komentował Wojewódzki, a Chylińska z uznaniem wypowiadała się o ich walce do końca.

Pierwszym z wokalnych faworytów był Piotr Lisiecki, skromny chłopak z gitarą, który zaprezentował balladę "Lost" Anouk. Publiczność słuchała oniemiała, jednak jurorzy dość zaskakująco tym razem byli stonowani w pochwałach.

"Podoba mi się twój spokój, przy tobie Adam Małysz to gaduła i histeryk" - mówił Wojewódzki, jednak jego zdaniem takim utworem nie wygrywa się finału. "To najsłabszy twój występ, ale na każdej piosence odbijasz swoje piętno" - dodała Chylińska.

Energii i żywiołowości nie zabrakło za to w występie Sabiny Jeszki, która zaśpiewała "I Wanna Dance With Somebody" Whitney Houston. "Narodziła się wielka gwiazda" - oznajmiła trzecia jurorka Małgorzata Foremniak.

Wokalnym objawieniem okazało się trio Me Myself & I z jazzowo-beatboxową interpretacją kompozycji Fryderyka Chopina. Niezwykłe zgranie, feeling, świadomość tego, co się robi to wielkie atuty wokalnej grupy. "Największe odkrycie tego programu" - Wojewódzki z uznaniem kiwał głową, a Foremniak uroniła łzy ze wzruszenia. Chylińska również była pod wrażeniem: "Zaskakujący występ, chylę czoła".

Najlepiej dobrana piosenka - tak Chylińska skomentowała wykonanie przeboju "Easy" grupy Commodores (znanego także z wersji Faith No More) przez niewidomego wokalistę i pianistę Pawła Ejzenberga. "Jesteś magikiem. Niech słuchacze nie kierują się współczuciem, a podziwem, a ty po prostu jesteś wielkim wokalistą" - nie miał wątpliwości Wojewódzki.

"Śpiewa w tobie cała dusza" - dodała Foremniak.

W ścisłym gronie faworytów bukmacherów był Kamil Bednarek, który sięgnął po przebój "Is This Love" króla reggae Boba Marleya, na wstępie akompaniując sobie na saksofonie. "Wyrywasz Polskę z zaścianka" - mówił Wojewódzki, nawiązując do internetowych sukcesów grupy Star Guard Muffin, na czele której stoi Bednarek. Jej debiutancki album "Szanuj" właśnie zadebiutował na 13. miejscu najpopularniejszych płyt w Polsce.

"Ta piosenka była zbyt oczywista, jak na twój talent" - kręcił nosem Wojewódzki. "Jesteś niesamowitym wokalistą" - Chylińska była jednak na "tak".

Drugim nieśpiewającym finalistą było taneczne Studio UDS, które raczej nie powaliło. "To wszystko już było" - oceniła Agnieszka Chylińska.

Na koniec zaśpiewała główna faworytka - 11-letnia Magda Welc z Niedrzwicy Dużej. Podczas castingu zachwyciła dojrzałym wykonaniem "Nie żałuję" Edyty Geppert i po piosenkę tej samej wokalistki sięgnęła również w finale. "Kocham cię życie" głosami telewidzów przyniosło jej nagrodę główną - 300 tys. zł.

"Zajdziesz bardzo daleko" - trafnie przewidziała po finałowym występie Agnieszka Chylińska.

W najlepszej trójce znaleźli się sami wokaliści: Welc, Bednarek i Lisiecki i taka właśnie była końcowa kolejność trzeciej edycji "Mam talent". Nagroda specjalna w wysokości 100 tys. zł powędrowała do Sabiny Jeszki.

Tak śpiewa Magda Welc - zobacz jej zwycięski występ z finału "Mam talent":

niedziela, 29 listopada 2009

Mucha wygrała "Taniec z gwiazdami" dzięki poświęceniu (galeria!)


Data publikacji: 30.11.2009 07:44

I wszystko stało się jasne! Zwyciężczynią X edycji "Tańca z gwiazdami" została Anna Mucha (29 l.). To dokładnie tak jak przewidywali bukmacherzy, inni uczestnicy TVN-owskiego show oraz większość internautów. Mucha została właścicielką luksusowego mercedesa GLK wartego 200 tys. złotych oraz otrzymała Kryształową Kulę. Ale zwycięstwo nie przyszło jej łatwo. Ceną wygranej są zmasakrowane nogi!

Posiniaczone i poranione kolana – tak naprawdę wygląda obecnie aktorka Anna Mucha (29 l.). Tuż przed wczorajszym finałem

"Tańca z gwiazdami" widziały to tysiące warszawiaków, kiedy to Ania paradowała po centrum stolicy (czytaj "Zmasakrowała nogi na próbach") Najwidoczniej tuż przed finałem aktorka nie oszczędzała samej siebie i ostro ćwiczyła aż do ostatniej chwili. Opłaciło się. Ze swoją konkurentką Nataszą Urbańską (32 l.) wygrała setną częścią procenta. A tego w historii tanecznego programu jeszcze nie było. Zresztą do ostatniej minuty obie piękności szły dosłownie łeb w łeb. Maksymalne noty od jurorów i po 50 procent głosów telewidzów. Ale zwycięzca mógł być tylko jeden. Ania wygrała minimalną liczbą głosów.

Nie wiadomo kto bardziej cieszył się z wygranej. Ania czy jej taneczny partner Rafał Maserak (25 l.). Siedem razy brał udział w „Tańcu z gwiazdami”. Dwa razy docierał do finału, ale jeszcze nie smakował głównej wygranej. W jego przypadku powiedzenie „do trzech razy sztuka” sprawdziło się jak najbardziej. On również otrzymał samochód – fiata 500 wartego 50 tys zł. Nie jest to co prawda tak efektowny wóz jak Muchy, ale zawsze to coś.

Na zakończenie programu Ania rzuciła w stronę swojego ukochanego Marcela, że teraz będzie już tylko do jego dyspozycji. Marcel odpowiedział szczerym, lubieżnym uśmiechem...



niedziela, 30 marca 2008

Żmuda-Trzebiatowska: Obrączka mnie uwiera

Kariera aktorki nabiera tempa


Kariera Marty Żmudy - Trzebiatowskiej rozwija się w zawrotnym tempie

Kariera Marty rozwija się w zawrotnym tempie. Po drugoplanowych rolach przyszedł czas na główne: w nowym serialu "Teraz albo nigdy!" i komedii romantycznej "Nie kłam kochanie".

Na nasze ekrany wchodzi właśnie serial "Teraz albo nigdy!", w którym Marta Żmuda-Trzebiatowska gra farmaceutkę. Po zamknięciu apteki, w której pracuje, bohaterka zajmuje się domem i mężem. "Mam wrażenie, że obrączka mi nie pasuje" - mówi nam młoda aktorka. - "Na planie uwiera mnie i ciągle się nią bawię".

Ale wbrew pozorom prywatnie Marta nie jest singielką. Ma narzeczonego Adama, który z zawodu jest tancerzem. Mają psa rasy shi-tzu o imieniu Baby.

Przyszło z czasem

Serialowa bohaterka Marta Orkisz, którą gra Marta Żmuda-Trzebiatowska, jest żywiołowa i lubi czerpać z życia pełnymi garściami. Emanująca seksapilem dziewczyna wie, jakie wrażenie robi na mężczyznach. Od dłuższego czasu marzy, by zostać mamą. A grająca jej rolę Marta? Wręcz przeciwnie!

"Jak byłam nastolatką, z przerażeniem odkryłam, że nie lubię dzieci. Powiedziałam o tym mojej mamie, która uspokoiła mnie słowami: . I rzeczywiście, teraz uwielbiam dzieci, ale jeszcze jest za wcześnie, by myśleć o własnych" - dodaje Marta.

Nie boi się zmian

"Teraz albo nigdy!" ma stać się wiosennym hitem stacji TVN. Produkuje go ta sama ekipa co "Magdę M.". Główni bohaterowie to dwudziesto-, trzydziestoletni mieszkańcy dużego miasta, którzy poznają się podczas sylwestrowego wyjazdu na portugalską wyspę Maderę. W serialu zobaczymy m.in. Agatę Buzek, Rafała Królikowskiego, Katarzynę Maciąg i Mateusza Damięckiego.

"Tak była rozpisana moja rola, że scen na Maderze miałam rzeczywiście dużo. Wstawałam o 5 rano, a zdjęcia kończyłam wieczorem. Nie zdążyłam się nawet opalić" - wspomina ze śmiechem Marta Żmuda-Trzebiatowska.

Na potrzeby roli aktorka z brunetki stała się blondynką. Już Patryk Vega w czasie prób do serialu "Twarzą w twarz" doszedł do wniosku, że jej twarz niesamowicie się zmienia, gdy tylko inaczej upnie włosy. Aktorka dobrze o tym wie i nawet lubi eksperymentować z fryzurami. "Nikt mnie nie musiał przekonywać do przefarbowania włosów" - mówi Marta.

Aktorstwo czy architektura?

Aktorka rok temu skończyła warszawską Szkołę Teatralną, a już zagrała m.in. w serialach "Dwie strony medalu", "Kryminalni", "Twarzą w twarz" i "Magda M.". W filmie "Nie kłam, kochanie", który właśnie wchodzi do kin, gra z Piotrem Adamczykiem.

"Cieszę się, że mam sporo propozycji zawodowych i nie muszę szukać innego pomysłu na życie. I dobrze, że zdecydowałam się na aktorstwo, bo wahałam się, czy nie iść na architekturę. Jestem umysłem ścisłym: na maturze zdawałam matematykę w stopniu rozszerzonym" - mówi Marta.

Teraz albo nigdy, niedziela, TVN, godz. 21.55, serial obyczajowy, 60 min.

czwartek, 20 marca 2008

Doda kontra Grupa Operacyjna: będzie mediacja

Artur Łukasiewicz, rota, Zielona Góra
2008-03-20, ostatnia aktualizacja 2008-03-20 12:26

Sąd w Zielonej Górze: prawnicy Dody i liderzy hiphopowej GO mają miesiąc na załatwienie między sobą porachunków. Poszło o słowo "blachara" w tekście piosenki.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sebastian Rzepiel / AG
Adwokat Andrzej Kosik i Mieszko z GO na sali rozpraw.
Zobacz powiekszenie
Fot. Sebastian Rzepiel / AG
Mieszko Sibilski z Grupy Operacyjnej przed salą rozpraw.
Zobacz powiekszenie
Fot. Renata Dabrowska / AG
Doda
Zobacz powiekszenie
Fot. Łukasz Giza / AG
ZOBACZ TAKŻE
POSŁUCHAJ
SONDAŻ
Czy piosenka obraża Dodę?

Tak.
Nie.

Znana wokalistka ponad pół roku temu poczuła się urażona piosenką „Podobne przypadki" Duet Mieszko Sibilski i Ziemowit Brodzikowski (tworzą GO) śpiewali o rzekomym rozwodzie Dody z bramkarzem Radosławem Majdanem. Wykorzystali w utworze śmiech Dody, porównując go do rżenia ogiera. Piosenkarkę nazywali również m.in. „blacharą".

Mieszko po premierze tłumaczył "Gazecie": Doda w sposób ostentacyjny i wulgarny sprzedaje się w mediach. Mam prawo do swojej opinii. Mogę nie lubić jej scenicznego wizerunku i wypowiedzieć się o nim w utworze lirycznym. Jestem w stanie bronić przed sądem wolności wypowiedzi. Szkoda, że dziewczyna, która dysponuje niezłym głosem, nie promuje swoich piosenek, tylko swoją cielesność. Osłabia mnie, gdy muszę oglądać jej teledyski, w których udaje, że uprawia seks oralny. Ona sama się kreuje na osobę wyuzdaną. Ja to tylko nazwałem - twierdził Mieszko "Fox" Sibilski.

Dorota Rabczewska "Doda" zażądała przeprosin i zwrot kosztów procesu. Z Sądu Okręgowego w Warszawie, proces przeniesiono do jego odpowiednika w Zielonej Górze. Dziś na sali rozpraw pojawili się prawnik piosenkarki i obaj liderzy GO w towarzystwie adwokata.

- Proszę się nie śmiać. Sprawa jest bardzo ważna i ciekawa ze względu na problematykę ochrony dóbr osobistych. Nasza klientka jest osoba powszechnie znaną, ale jest też prywatną. Swoboda wypowiedzi artysty kończy się tam, gdzie zaczynają się dobra osobiste innych. Artyści nie stoją ponad prawem - tłumaczył dziennikarzom przed salą rozpraw aplikant Dawid Biernat z warszawskiej kancelarii Macieja Lacha.

Kluczowym w sporze jest słowo "blachara". - Ma jednoznacznie negatywny wydźwięk. Mi kojarzy się z osobą płytką, z giętkim kręgosłupem moralnym - dodaje Biernat. Jako dowód przedstawił sędziemu opinie eksperta-językoznawcy.

Sędzia Andrzej Biernacki zaproponował stronom sądową mediację, na co obie strony przystały. Mają miesiąc na załagodzenie sporu. Mediacja odbędzie się Poznaniu.

- Z panią Dorotą możemy chętnie porozmawiać, jesteśmy ludźmi cywilizowanymi. Jednak nie sądzę, żebyśmy zgodzili się na przeprosiny, bo nie jesteśmy winni. Jestem jak i moi fani przekonany do treści piosenki - mówi Mieszko Sibilski.

- A blachara? - pytamy.

- Według mnie to młoda, wyuzdana kobieta, agresywna, podkreślająca swoja seksualność - odpowiada Mieszko.

Liderzy GO dziwią się Dodzie. Przecież to burza w szklance wody. Tym bardziej jesteśmy zaskoczeni, że od zawsze Doda wytwarza wokół siebie atmosferę skandalu. Jeśli celem ma być szum medialny, to raczej my dostaliśmy piękny prezent - mówią członkowie Grupy.

Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra

środa, 19 marca 2008

Jak Herbuś walczyła ze stonką

Edyta Herbuś: Ciężko haruję, bo byłam biedna

Dzisiaj jest gwiazdą, ale początki były trudne. Edyta Herbuś opowiedziała "Faktowi", jak w początkach kariery musiała walczyć o każdą złotówkę.

Zobacz, jak Herbuś zwalcza stonkę ziemniaczaną >>>

Herbuś w 2004 r. podczas wyborów Miss Hawaiian Tropic International
"Nigdy nie miałam za dużo pieniędzy. Mam w sobie jednak dużo pokory i chęci działania. Dzięki temu, mimo młodego wieku, do wszystkiego doszłam sama" - mówi "Faktowi" tancerka. Na początku chyba tylko ona sama wierzyła, że może zajść tak daleko. Kariera dziewczyny z Kielc zaczęła się bez rewelacji. Wystąpiła w reklamie telewizyjnej środka owadobójczego. Pojawiała się również na zdjęciach w gazetach, reklamując ubrania. Cały czas towarzyszył jej jednak taniec. "Kocham to robić. Taniec to właściwie całe moje życie. Reszta jest tylko dodatkiem" - mówi Edyta.

I rzeczywiście - to właśnie dzięki swoim umiejętnościom tanecznym została zauważona i zaproszona do popularnego już wówczas programu TVN "Taniec z gwiazdami" - przypomina bulwarówka. W jego drugiej edycji zajęła 3. miejsce w parze z Jakubem Wesołowskim . W czwartej edycji jej partnerem był Marcin Mroczek, z którym także awansowała do półfinału. Edyta stała się rozpoznawalna. Od tego momentu jej kariera nabrała tempa - pisze "Fakt".

Herbuś grała w "Kryminalnych", "Na Wspólnej" czy "Tylko miłość". Potem okazało się, że Edyta całkiem nieźle śpiewa. W polsatowskim "Jak oni śpiewają" zajęła wysokie czwarte miejsce. Jakby tego było mało, próbowała swoich sił również w dubbingu, podkładając głos pod Królewnę Śnieżkę.

Ale to nie wszystko - zauważa "Fakt". Edyta uwielbia nowe wyzwania, dlatego postanowiła spróbować swoich sił jako prowadząca w nowym programie "Przebojowe dzieci". "Dzieciaki są po prostu wspaniałe. Uwielbiam z nimi pracować i naprawdę daje mi to dużą satysfakcję. Poza tym to bardzo fajna zabawa" - zapewnia w rozmowie z "Faktem" tancerka. Poza show-biznesem Edyta radzi sobie równie dobrze, prowadząc pod Warszawą szkołę tańca. Teraz wydaje się, że jej kariera znalazła się w szczytowym punkcie. Edyta dostała bowiem główną rolę w filmie "Małgosia kontra Małgosia" powstającym na podstawie książki Ewy Nowackiej.

Patrząc na pracowitość i determinację Herbuś, można się było tego spodziewać. Teraz, kiedy jest już sławna, nie musi wreszcie martwić się o pieniądze. Propozycje dobrej pracy same ją znajdują - emocjonuje się "Fakt".

piątek, 14 marca 2008

Doda spotyka się ze śląskim gangsterem

Marcin Pietraszewski
2008-03-14, ostatnia aktualizacja 24 minuty temu

Kilkanaście dni temu kontrowersyjna piosenkarka dwa razy odwiedziła w katowickim areszcie skazanego na osiem lat więzienia członka gangu "Krakowiaka". Jej pojawienie się zelektryzowało więźniów.

Zobacz powiekszenie
Fot. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AG
Piosenkarka dwa razy odwiedziła w katowickim areszcie skazanego w lutym na osiem lat więzienia członka gangu "Krakowiaka"
Przygotowująca się do koncertu na Stadionie Śląskim (2 marca przed meczem Ruch Chorzów-Górnik Zabrze) Dorota Rabczewska zwróciła się do katowickiego sądu o zgodę na widzenia z 33-letnim Sebastianem K. ps. "Młody Krawat", jednym z najbardziej znanych członków śląskiej mafii.

13 lutego "Młody Krawat" został skazany na osiem lat więzienia za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz pomoc w zorganizowaniu zamachu na Wiktora Fiszmana, szefa mafii białoruskiej w Polsce. Sebastian K. miał zrobić rozpoznanie i wskazać zabójcy ofiarę. W efekcie płatny morderca z Sosnowca zastrzelił Białorusina w centrum Szczecina. Sebastian K. ma też sprawę za kradzieże samochodów.

- Piosenkarka otrzymała zgodę na dwa spotkania z nim - potwierdza sędzia Hanna Szydziak, rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Katowicach.

Doda rozmawiała z gangsterem w sali widzeń katowickiego aresztu. Jej pojawienie się wprawiało w osłupienie innych więźniów, a nawet strażników. - Nie było jednak żadnej taryfy ulgowej - zastrzega major Marian Stoszek, zastępca dyrektora aresztu. Piosenkarka tak jak narzeczone mafiosów musiała zostawić w depozycie komórkę, wykrywaczem metalu sprawdzono też, czy nie wnosi do środka niebezpiecznych przedmiotów.

Po wizytach Dody Sebastian K. stał się niekwestionowaną gwiazdą aresztu. - Osadzeni zazdroszczą mu znajomości z piosenkarką, bo prawie w każdej celi można znaleźć gazety z jej zdjęciami - przyznaje jeden z oficerów służby więziennej.

Dlaczego Doda odwiedzała w areszcie śląskiego gangstera? Nie wiadomo. Maja Sablewska, menedżer piosenkarki, nie odpowiedziała na nasze pytania. - Odwiedzamy różne miejsca, jak hospicja czy domy dziecka - tłumaczyła.

Prokuratorzy i oficerowie CBŚ, którzy rozbili gang "Krakowiaka", podejrzewają, że "Młody Krawat" mógł poznać piosenkarkę w Szczecinie. Doda przez jakiś czas tam mieszkała, a gangster prowadził interesy. Policja zatrzymała go na przejściu granicznym w Świnoujściu, kiedy próbował wyjechać z Polski.

Kim jest Sebastian K. pseudonim "Młody Krawat"?

Sebastian K. jest jedną z najbardziej barwnych postaci śląskiej mafii. Spośród innych gangsterów wyróżnia się markowymi ubraniami oraz starannie ułożonymi włosami. Zasłynął z tego, że siedząc w katowickim areszcie, domagał się 10 tysięcy odszkodowania za przewlekłość procesu w sprawie gangu "Krakowiaka". Jego wniosek odrzucono, bo gangster nie chciał wpłacić 100 zł opłaty manipulacyjnej. Twierdził, że nie ma pieniędzy. Rok temu CBŚ badało, czy "Młody Krawat" dostał propozycję zastrzelenia znanego katowickiego prokuratora. Sprawę umorzono z braku dowodów.

Za parę miesięcy Sebastian K. będzie mógł się ubiegać o warunkowe zwolnienie z więzienia. Sąd na poczet kary zaliczył mu bowiem prawie czteroletni pobyt w areszcie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

piątek, 7 marca 2008

"Papaya" Urszuli Dudziak podbija świat!

07.03.200816:25
Urszula Dudziak, fot.Rafał Nowakowski

Zaczęło się na Filipinach. Motyw z utworu Urszuli Dudziak pojawił się w jednym z teleturniejów. Widzowie go pokochali. Teraz tańczy się do niego w więzieniach, supermarketach, na ulicach, a nawet w ambasadach...

"Papaya" - o niebo lepsza niż "Jożin z bażin"


Wygląda na to, że mamy polskiego "Jożina z bażin" w dużo lepszym wydaniu. Kilka miesięcy temu polscy internauci odkryli utwór Ivana Mladka i Banjo Band. Po kilku tygodniach "Jożin" był hitem numer jeden, wyróżniono go m.in. w rankingu Widelca na filmik 2007 roku. Zaskoczeni muzycy z Czech zapewniali: - Nie mamy pojęcia, dlaczego nasza piosenka z lat 70. stała się teraz przebojem. Tak samo mówiła dziś Urszula Dudziak, której utwór po kilkudziesięciu latach od nagrania stał się światowym hitem. Na tym podobieństwa między słynną "Papayą" a "Jożinem" się kończą. Bo "Papaya" zyskała o niebo większą popularność, a Urszula Dudziak to - jak piszą na forach jej fani - klasa sama w sobie.

Utwór piosenkarki z 1976 kilka miesięcy temu podbił Filipiny. Tak wszystko się zaczęło...


Papaya dance


W 2007 "Papaya" pojawiła się w filipińskim teleturnieju "Game Ka Na Ba". Do wpadającej w ucho melodii ułożono prosty taniec. I wprowadzono zasadę: Po każdej poprawnej odpowiedzi uczestnika teleturnieju, w studio rozbrzmiewa "Papaya", publiczność wstaje z miejsc i wykonuje "Papaya dance".

- Ta piosenka po prostu trafia do ludzi. Powoduje błysk w oku, uśmiech na twarzy i kołysanie bioder - powiedział Edu Manzao, prowadzący teleturniej.

"Papaya dance" błyskawicznie stał się hitem. A Manzao - ekspertem od najmodniejszego tańca na Filipinach. Wydany przez niego album pt. "The World's Greatest Dance Steps", w którym prowadzący prezentuje m.in. różne wersje "Papaya dance", rozszedł się w ilości 80 tysiecy egzemplarzy.

Edu Manzano tańczy "Papaya":

Szał supermarkecie

Przebojowy taniec wykorzystała sieć supermarketów. Własciciele dali pracownikom dodatkowe zadanie: Codziennie macie tańczyć "Papaya dance". Co na to zainteresowani? Byli zachwyceni. Tańczą z przyjemnoscią i widzą, że klientom ta rozrywka też się podoba. - Z całą pewnością ludzie nas zauważają, a gdy jesteśmy zmęczeni tańczymy, by się zrelaksować - powiedział pracownik supermarketu w Manili. - To zabawne, dzięki temu zakupy są ciekwsze - powiedziała jedna z klientek supermarkertu.

Pracownikom sklepu (ZOBACZ ICH POPISY) pozazdrościli więźniowie i żołnierze.

Na You Tube ogromną popularność zyskał film, na którym "Papaya dance" wykonuje... amerykańska ambasador na Filipinach, Kiristie Kenney.



Moda na filipiński taniec przeniosła się także m.in. do Japonii, Korei Południowej i Meksyku.


Odwet za chorobę filipińską?


- Prezydent został zaatakowany filipińskim wirusem, to teraz "Papaya" atakuje Filipiny - powiedziała Urszula Dudziak w TVN24. To jeden z internetowych komentarzy, który piosenkarka znalazła pod filmikiem z "Papayą". Dudziak przyznała, iż nie ma pojęcia, dlaczego piosenka stała się sławna akurat teraz.


Piosenkarka przypomniała, iż utwór napisany przez nią i Michała Urbaniaka, został wydany w 1976 w USA. Firma fonograficzna Arista chciała wówczas zrobić z tego hit na miarę "Macareny". Udało się dopiero po ponad 30 latach. Wszystkich fanów Urszuli z Filipin zapewniamy: hit szybko się nie znudzi. Pisenkarka zamierza bowiem przygotować nowe aranżacje utworu.

A oto oryginał:



środa, 5 marca 2008

Mary-Kate i Ashley Olsen - bliźniacze indywidualistki

Anna Kopiec
2008-03-03, ostatnia aktualizacja 2008-03-03 13:48
Zobacz powiększenie
Mary-Kate i Ashley Olsen
Fot. Janet Mayer / Photorazzi Janet Mayer / Photorazzi

Mary Kate i Ashley Olsen swą niesłabnącą od lat popularność zawdzięczają nie tylko wielu wspólnym rolom filmowym. Jako jedne z nielicznych gwiazd szklanego ekranu są również ikonami dobrego stylu i będąc projektantkami wyznaczają nowe trendy w modzie

Zobacz powiekszenie
Bliźniaczki w reklamie Badgley Mischka
Zobacz powiekszenie
Fot. Glenn Harris / Photorazzi Glenn Harris / Photorazzi
Siostry Olsen w Los Angeles na premierze filmu Starsky i Hutch
SONDAŻ
Czy podoba Ci się styl sióstr Olsen?

Tak, mają wyczucie smaku i rewelacyjnie dopasowują ciuchy
Ubierają się ciekawie, ale to nic wyjątkowego
Nie, to bogate dziewczyny, które stać na drogie ubrania - to wszystko

Urodziły się w 1986 roku w Kalifornii (Ashley jest starsza od Mary-Kate o dwie minuty). Mając zaledwie 5 miesięcy (!), podbiły serca milionów fanów serialu "Pełna chata". Od tej pory, z dnia na dzień zyskiwały coraz większą popularność, występując obok seriali w rodzinnych filmach pełnometrażowych. W 1993 roku założyły firmę Dualstar, produkującą filmy, programy rozrywkowe itp., dzięki której w 2007 roku magazyn Forbes umieścił je na jedenastym miejscu najbogatszych kobiet świata.

Mimo tego, że czasem ciężko je od siebie odróżnić, można to zrobić za pomocą stroju. Obie preferują tzw. styl boho-chic, połączenie hippisowskiego looku z nowoczesnymi dodatkami wprost z wybiegu oraz elementami a la vintage. Ich znakiem rozpoznawczym są: krótkie skórzane kurteczki, spodnie rurki, długie luźne swetry, sukienki, wysokie buty, często do kolan, duże okulary (w tym sezonie firmy Ray-Ban) i obowiązkowo, ogromna torba znanego projektanta. Mary Kate łączy te elementy w luźnym, trochę grunge'owym klimacie, z kolei Ashley gustuje w bardziej eleganckich zestawieniach. Obie uwielbiają długie szale i chusty, kapelusze w stylu Pete'a Dorethy oraz oryginalne buty - to akurat jest jednym z fetyszy Mary-Kate. Bez pomocy stylistki stworzyły charakterystyczny styl, idealnie dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Obok Kate Moss i Sienny Miller w Anglii siostry Olsen jako pierwsze interpretują nadchodzące trendy w modzie, dzięki czemu stanowią inspirację dla rzeszy dziewcząt na całym świecie.

Oprócz nienagannego image'u siostry prężnie działają w świecie mody. W 2006 roku założyły dwie linie odzieżowe, ekskluzywną The Row oraz młodzieżową Elizabeth&James. Do roli projektantki przygotowywał Ashley Zac Posen, chwaląc ją za perfekcję i elegancję w tworzeniu. Nazwa the Row pochodzi od londyńskiej ulicy Savile Road, pełnej wytwornych butików. Linia ubrań the Row charakteryzuje się prostymi, nowoczesnymi krojami. Spódnice ołówkowe, proste marynarki, wąskie spodnie i sukienki mają uniwersalny charakter. Jednak siostry Olsen nie powstrzymały się przed zastosowaniem prawdziwego futra, za co zostały ostro skrytykowane przez organizację PETA. Miejmy nadzieję, że pod ich wpływem i za przykładem innych designerów zaczną korzystać ze sztucznych futer, tym bardziej, że we współczesnej modzie nadal jest to lekceważone. Linia Elizabeth&James wzięła swą nazwę od młodszego rodzeństwa bliźniaczek. Ciuchy mają żywszą kolorystykę i są skierowane do młodszych odbiorców, również dzięki niewygórowanym cenom. Propagatorkami Elizabeth&James są liczne gwiazdy, m.in. Natalie Portman czy Heidi Klum.

Będąc w tej branży, trzeba być na bieżąco z najnowszymi trendami, więc dziewczyny dzielnie stawiają się na każdym większym pokazie. Nierzadko są inspiracją dla wielu projektantów, np. w 2006 roku mogliśmy podziwiać je w kampanii reklamowej domu mody Badgley Mischka. Często pojawiają się również na okładkach pism modowych oraz biorą udział w licznych sesjach zdjęciowych.

Warto przyglądać się im na bieżąco, ponieważ ich styl może okazać się dla nas skarbnicą pomysłów i inspiracji przy wyborze codziennego stroju.

Siostry Olsen w blasku reflektorów



Sylwia Gruchała znów jest wolna

Fakt: Sylwia Gruchała znów jest wolna, ale smutna

Czy to koniec pięknej miłości? Przed rokiem podczas zawodów Pucharu Świata w Gdańsku Sylwii Gruchały nie odstępował Luigi Tarantino. Boże Narodzenie florecistka spędzała w Neapolu, w rodzinnym mieście włoskiego szablisty. Od tego czasu nigdzie jednak nie pokazali się razem!

Gdańszczanka o swoim ukochanym mówić nie chce. Wolny czas w hali, podczas weekendowych zawodów Pucharu Świata w Gdańsku, spędzała sama, z walkmanem na uszach i czapce na głowie, a na jej twarzy rzadko gościł uśmiech. W ogóle nie pojawiła się na pożegnalnym bankiecie. W dodatku Sylwia ostatnio znacznie schudła. "Taka szczupła jeszcze nigdy nie była" - szeptały panie na trybunach w Gdańsku.

W polsko-włoskim związku było wiele romantyzmu. Poznali się w 1997 roku w Kapsztadzie, ale dopiero jesienią 2006 roku szabliście udało się zdobyć serce florecistki. W zeszłoroczne walentynki byli widziani w jednym z gdańskich centrów handlowych, jak spacerowali przytuleni pod różowymi balonikami. Jeszcze na październikowych mistrzostwach świata, w Sankt Petersburgu, które dały Polsce złoto drużynowo, chętnie pozowali do wspólnych zdjęć - donosi "Fakt".

Liczono na ich udział w Balu Mistrzów Sportu, ale w styczniu w Warszawie Sylwia bawiła się z... siostrami. "Miałam w ogóle nie jechać. Zabranie sióstr było spontaniczne, ale zaowocowało najlepszym balem w moim życiu" przyznaje Gruchała.

Pytana wprost, czy jest jeszcze z Tarantino, odpowiada: "Bez komentarza". Potem nie używa nawet imienia partnera. "Włoch ma teraz na głowie kwalifikacje olimpijskie" dorzuca.

W ostatni weekend jedynymi mężczyznami, którzy towarzyszyli Sylwii, byli... muzycy zespołu Feel. ">Pokaż, na co Cię stać< - tego utworu słuchałam przed walkami" - zdradziła "Faktowi" piękna florecistka, która w Gdańsku nie zwojowała zbyt wiele. Indywidualnie była na 24., a z drużyną na 7. miejscu. "To był dopiero mój drugi start w tym roku. Czuję, że forma powoli, ale idzie w górę. Najwyższa powinna być na igrzyska w Pekinie" - uspokaja Sylwia.

Ale czy bez bratniej duszy, wsparcia ukochanego mężczyzny florecistka znajdzie w sobie dość siły, aby zostać najlepszą na świecie?

czwartek, 21 lutego 2008

Jożin z bażin po polsku