czwartek, 8 maja 2008

Litwa ratyfikowała Traktat Lizboński

ulast, PAP
2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 10:56

Litewski parlament ratyfikował we czwartek zdecydowaną większością głosów traktat reformujący Unię Europejską, zwany Traktatem Lizbońskim.

Za traktatem opowiedziało się 83 posłów w 140-osobowym Sejmie, pięciu było przeciwko, 23 - wstrzymało się od głosu.

Podczas dyskusji posłowie akcentowali konieczność ratyfikacji traktatu, gdyż - jak zaznaczali - "jest to krok w przyszłość, aktualizacja ustawodawstwa unijnego, czego potrzeba wynikła po rozszerzeniu Unii przed czterema laty o kolejne państwa".

Akcentowano również, iż Trakt Lizboński zakłada solidarność w rozstrzyganiu kwestii energetycznych, co dla Litwy jest bardzo istotne.

Litwa, podobnie jak Łotwa i Estonia, są tak zwanymi "wyspami energetycznymi", nie posiadającymi połączeń energetycznych z Zachodem i prawie absolutnie uzależnionymi od rosyjskich nośników energetycznych.

Posłowie, którzy opowiedzieli się przeciwko traktatowi, bądź powstrzymali się od głosu, krytykowali przede wszystkim fakt, iż dokument, który jest bardzo ważny, nie był omawiany publicznie. Zwracano uwagę, że 90 procent społeczeństwa, a także większość posłów nie ma pojęcie, o co chodzi w traktacie.

Traktat ma wejść w życie zgodnie z planem 1 stycznia 2009 roku po ratyfikacji przez 27 państw Unii Europejskiej.

Jedynym państwem unijnym, w którym w sprawie ratyfikacji zostanie przeprowadzone referendum jest Irlandia. Irlandczycy mają się wypowiedzieć w czerwcu. Irlandia wywołała kryzys w UE, odrzucając w 2001 roku w referendum Traktat z Nicei. Przyjęła go w drugim referendum w 2002 roku.

Główne postanowienia Traktatu Lizbońskiego - nowe w stosunku do obecnie obowiązującego Traktatu z Nicei - to usprawnienie unijnych instytucji poprzez przyjęcie nowego systemu podejmowania decyzji w UE, a także nadanie Unii osobowości prawnej oraz wiążącego charakteru Karcie Praw Podstawowych.

Prokuratura: Mirosław G. nie zabił pacjenta

ulast, jg, PAP
2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 15:32

Warszawska Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo przeciwko b. ordynatorowi oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA Mirosławowi G. w sprawie zabójstwa pacjenta oraz narażenia na utratę życia lub zdrowia innego pacjenta. Media podały, że szpital MSWiA chce powrotu lekarza do pracy. Informację tą zdementowała jednak dyrekcja szpitala

Zobacz powiekszenie
Fot. CBA
Moment zatrzymania dr. G. przez CBA


Jak poinformowała rzecznika prokuratury Katarzyna Szeska umorzenie nastąpiło z powodu niepopełnienia przestępstwa. Prokuratura zamówiła trzy ekspertyzy, które miały rozstrzygnąć wątpliwości. Dwie z nich były dla dr. G. korzystne, jedna - wykonana przez b. ministra zdrowia Zbigniewa Religę - niekorzystna. Kluczowe znaczenie dla umorzenia miała uzupełniająca opinia niemieckiego profesora Rolanda Hetzera, z której wynika iż nie ma żadnych podstaw do postawienia Mirosławowi G. zarzutu zabójstwa. Hetzer wyjaśnił, że choć Mirosław G. pozostawił w sercu pacjenta Floriana M. gazik, a Jerzego G. operował w momencie kiedy ten miał zapalenie płuc to jednak wszystkie czynności medyczne były prawidłowe.



Dr. G. wróci do pracy w szpitalu MSWiA?

Wobec dr. G. prowadzone są jeszcze postępowania w czterech sprawach. Chodzi m.in. o zarzuty korupcyjne (śledztwo powinno się zakończyć do 11 sierpnia), wątek dotyczący błędów w sztuce lekarskiej, nieprawidłowości przy refundacji świadczeń z NFZ oraz wątek dotyczący transplantacji.

Z decyzji prokuratury zadowolona jest obrońca Mirosława G. Magdalena Bentkowska-Kiczor. - Myślę, że z taką samą satysfakcją jak ja, decyzję prokuratury przyjęły całe rzesze pacjentów doktora G. i rzesze pacjentów czekających na przeszczepy - powiedziała w wypowiedzi dla radia TOK FM.

Tymczasem, jak podały Radio Zet, RMF FM oraz Informacyjna Agencja Radiowa, dyrekcja szpitala MSWiA chce powrotu do pracy Mirosława G. Dyrekcja szpitala zaprzeczyła jednak tym informacją. - Dyrekcja nie kontaktowała się w żaden sposób z Mirosławem G. i do tej pory nie złożyła mu żadnej propozycji, dotyczącej powrotu do pracy - poinformowała dyrektor szpitala dr Elżbieta Chojnacka.

"Przez tego pana już nikt nigdy życia pozbawiony nie będzie"



Gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniewa Ziobro - kwestia zarzutu zabójstwa była dla prokuratury kluczowa, bo Ziobro ogłosił: "Przez tego pana już nikt nigdy życia pozbawiony nie będzie". I nigdy z tych słów się nie wycofał.

Mirosław G. wytoczył w tej sprawie procesy sądowe m.in. dziennikowi "Fakt" i Zbigniewowi Ziobrze.

Naczelnik wydziału śledczego prokuratury okręgowej w Warszawie Robert Makowski poinformował dziś, że zarzut zabójstwa został postawiony Mirosławowi G. na polecenie ówczesnego prokuratora okręgowego w Warszawie -.

Makowski zaznaczył, że prowadzący sprawę G. prokurator Radosław Wasilewski miał inną ocenę dowodów przeciwko G., ale jego zwierzchnik miał pełne prawo polecić postawić taki, a nie inny zarzut.



A co na ten temat pisze Dziennik.pl? Sprawdź!


Duma poparła kandydaturę Putina na premiera

mig, PAP
2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 12:31

Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, zgodziła się na powołanie byłego prezydenta Władimira Putina na premiera. Jego kandydaturę poparło 392 deputowanych; przeciw głosowało 56.

Zobacz powiekszenie
Fot. ALEXANDER NATRUSKIN REUTERS
Władimir Putin
To najwyższy rezultat w historii Rosji. Dotychczas największe poparcie wśród deputowanych - 381 głosów - miał na starcie poprzedni premier Wiktor Zubkow.

Putin stanie na czele rządu po raz drugi - premierem był już w latach 1999-2000.

Władimira Putina poparli liderzy parlamentarnych frakcji prokremlowskich partii Jedna Rosja i Sprawiedliwa Rosja oraz nacjonalistycznej LDPR Władimira Żyrinowskiego. Wysoko ocenili oni także prezydenturę Putina.

Byłego prezydenta nie poparł lider Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) Giennadij Ziuganow.

- Putin miał szczęście. Podczas ośmiu lat jego prezydentury nie było ani jednej mroźnej zimy i ani jednej suszy, a ceny ropy naftowej poszybowały do 120 dolarów za baryłkę. Mimo to okres jego rządów uważamy za czas zaprzepaszczonych szans - uzasadnił Ziuganow.

Kandydaturę Putina na szefa rządu osobiści rekomendował w Dumie prezydent Dmitrij Miedwiediew.

Podkreślił on, że Putin nie potrzebuje żadnych rekomendacji - ma za sobą dwie kadencje prezydenckie i jego dokonania mówią same za siebie. - Wiadomo, jak wiele zrobił dla umocnienia państwa i jego bezpieczeństwa. Z Rosją znów zaczęto się liczyć w świecie - powiedział Miedwiediew.

Przed głosowaniem Władimir Putin występując w Dumie powiedział, że rząd Rosyjskiej Federacji może być silny. Następnie przedstawił swoją wizję rozwoju Rosji i zapewnił, że przy jej realizacji będzie współpracował ze wszystkimi partiami politycznymi.

Planowane reformy Putina

Władimir Putin rozpoczynając swoje wystąpienie w Dumie zapewnił, że rząd Rosyjskiej Federacji może być silny. Następnie kandydat na szefa rządu przedstawił swoją wizję rozwoju Rosji i zapewnił, że przy jej realizacji będzie współpracował ze wszystkimi partiami politycznymi..

Putin zapowiedział, że jednym z głównych priorytetów jego rządu będzie umocnienie gospodarki i walka z inflacją.

Wśród reform, które zamierza przeprowadzić, przyszły premier wymienił reformę podatkową. - Rosja powinna zbudować jeden z najlepszych systemów podatkowych w świecie - podkreślił. Jednym z elementów tej reformy - jak zauważył - będzie zmniejszenie obciążeń podatkowych dla przemysłu naftowego.

Putin oświadczył także, że jego rząd będzie wspierać rosyjskie inwestycje za granicą. Przyszły premier zauważył, że w 2007 roku z powodu - w jego ocenie - dyskryminacyjnych posunięć różnych krajów rosyjskie firmy straciły możliwość zainwestowania ok. 50 mld dolarów. - Będziemy przekonywać naszych partnerów, że rosyjskie inwestycje nie są gorsze od innych - podkreślił, nie zdradzając, jakich argumentów zamierza używać.

Putin zapowiedział również reformy w edukacji, służbie zdrowia i budownictwie mieszkaniowym.

Powołanie na stanowisko premiera

Prezydent Dmitrij Miedwiediew poinformował, że jeszcze w tym dniu podpisze dekret o powołaniu swojego poprzednika na premiera.

Nowy szef rządu będzie miał tydzień na zaproponowanie struktury i składu swojego gabinetu. Według nieoficjalnych informacji uczyni to jednak już w poniedziałek, bezpośrednio po zakończeniu obchodów 63. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.

Seksafera - zeznaje Aneta Krawczyk

2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 16:07
Zobacz powiększenie
Anetę Krawczyk na korytarzy otaczał tłum dziennikarzy
Fot. Sergiusz Pęczek / AG

Aneta Krawczyk przyjechała do sądu w Piotrkowie ok. godz. 9.15, piętnaście minut przed rozprawą. Ubrana na czarno, w ciemnych okularach, w dobrym nastroju. Andrzej Lepper natomiast nie ukrywał złości. Po 40 minutach od rozpoczęcia rozprawy, nim jeszcze zaczęła zeznawać Krawczyk, Lepper wyszedł z sali sądowej. Gdy kilkadziesiąt minut później salę opuszczała Aneta Krawczyk, była roztrzęsiona i zapłakana.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sergiusz Pęczek / AG
Aneta Krawczyk z przedstawicielką fundacji Feminoteka Anną Czerwińską, która przypięła do piersi znaczek "wierzę Anecie Krawczyk"
Zobacz powiekszenie
Fot. Sergiusz Pęczek / AG
Andrzej Lepper po przybyciu do sądu był niezadowolony. Później wyszedł po 40 minutach rozprawy
Zobacz powiekszenie
Fot. Sergiusz Pęczek / AG
Przed wejściem do sali rozpraw Aneta Krawczyk żartowała, w przerwie rozprawy wyszła z płaczem
RAPORTY


Aneta Krawczyk - główny świadek i oskarżyciel posiłkowy zeznaje dziś przed piotrkowskim sądem w procesie lidera Samoobrony Andrzeja Leppera oraz b. wiceszefa tej partii Stanisława Łyżwińskiego, oskarżonych w tzw. seksaferze w Samoobronie. Proces odbywa się za zamkniętymi drzwiami.

Krawczyk, na pytanie, czy nie boi się spojrzeć w oczy Lepperowi, odpowiedziała: - Nie boję się, mam ciemne okulary.

Gdy dziennikarze zapytali ją, jak zareaguje na ewentualne uszczypliwości, zażartowała, że pewnie będzie mdleć.

Aneta Krawczyk przyjechała do sądu w towarzystwie swojej pełnomocniczki Agaty Kalińskiej-Moc oraz przedstawicielki fundacji Feminoteka Anny Czerwińskiej, która trzymała Krawczyk za rękę albo ją obejmowała, dodając otuchy. Czerwińska została wpuszczona do sali, gdzie odbywa się przesłuchanie. - Chcę aby Aneta mogła patrzeć na osobę , która jej ufa i jest jej przyjazna - powiedziała Czerwińska. - Przeszła przez to wszystko, a teraz musi jeszcze raz opowiedzieć o tym, patrząc na sprawców. To bardzo trudne - dodała.



Lepper nie ukrywał wściekłości



O ile Andrzej Lepper we wtorek był w doskonałym nastroju, dziś nie ukrywał wściekłości. Na pytanie dziennikarza, czy się boi, ironizował: - Tak, strasznie się boję, całą noc nie spałem.

Po 40 minutach rozprawy - zanim jeszcze zaczęła składać zeznania Aneta Krawczyk - Lepper nieoczekiwanie wyszedł z sądu. Nie chciał powiedzieć, jaki był powód zasłaniając się tajnością procesu; mówił, że nic się nie stało i "po prostu wyszedł, bo nie musi uczestniczyć w rozprawie".

Jeden z jego obrońców, mec. Wiesław Żurawski powiedział, by nie szukać sensacji w zwykłym wyjściu z sali. Dodał jedynie, że lider Samoobrony sam zdecydował o wyjściu z rozprawy i w czwartek już nie wróci do sądu.

Aneta Krawczyk wyszła zapłakana z sali

Sytuacja zmieniła się w trakcie dzisiejszej rozprawy. Aneta Krawczyk wyszła z sali rozpraw zapłakana i roztrzęsiona. W czasie półgodzinnej przerwy wyszła z budynku sądu. Jej pełnomocniczka Agata Kalińska-Moc tłumaczyła, że jej klientka bardzo mocno przeżywa tę rozprawę, bo po raz kolejny - ale już ostatni - musi opisywać bolesne dla niej zdarzenia. - Podjęła decyzję, żeby zeznawać, ale jest to dla niej bardzo stresujące - mówiła Kalińska-Moc.

Robert Dzięciołowicz, obrońca Andrzeja Leppera, poinformował, że prokurator złożył wniosek, aby Aneta Krawczyk zeznawała pod nieobecność oskarżonych, jednak sędzia się na to nie zgodziła.

Oprócz wysłuchania zeznań Anety Krawczyk, sąd zaplanował także na czwartek przesłuchanie biegłej. W sądzie po raz kolejny pojawił się partyjny kolega Leppera, Janusz Maksymiuk i żona Łyżwińskiego, Wanda. Ta ostatnia przyznała, że nie była zdenerwowana, kiedy zobaczyła Krawczyk. Mówiła, że znała ją już wcześniej, kiedy przyjeżdżała czasami do Sejmu.

Łyżwiński oskarżony jest m.in. gwałt, a obaj b. posłowie - o żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym od działaczek tej partii, w tym Krawczyk. Lepperowi grozi kara do 8, a Łyżwińskiemu - do 10 lat więzienia.

Sąd, na wniosek prokuratury i pełnomocnika Krawczyk, mimo sprzeciwu oskarżonych i obrońców, utajnił całość procesu ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonych. Lepper i Łyżwiński przed sądem nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Lepper przyznał, że przyjęli taką taktykę i mają zamiar składać wyjaśnienia na dalszym etapie procesu; prawdopodobnie po zeznaniach pokrzywdzonych.

Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 r. po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Krawczyk twierdziła, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA to wykluczyły. Test DNA wykluczył także ojcostwo Leppera.

A co na ten temat pisze TVN24.pl? Sprawdź!