czwartek, 18 czerwca 2009

Radwańska przegrała z Razzano i nie obroni tytułu

Wyrównaj z obu stron
qbi
Agnieszka Radwańska przegrała w czwartek 6:7 (5-7), 5:7 z Francuzką Virginie Razzano w ćwierćfinale turnieju WTA na trawiastych kortach w Eastbourne. Polka nie obroni tytułu wywalczonego w Anglii przed rokiem, ale gorsza wiadomość jest taka, że gra Radwańskiej na trawie nie wyglądała tak dobrze jak 12 miesięcy temu.
Fyrstenberg i Matkowski w półfinale »

Razzano (WTA 25) pokonała rozstawioną z ósemką Radwańską w 1 godz. i 54 minuty. Polka przegrała z Francuzką pierwszy mecz w karierze. W 2007 r. ograła pochodzącą z Dijon tenisistkę w dwóch setach na US Open, a rok temu w Eastbourne pokonała ją w II rundzie w drodze po tytuł, po którym była nawet wymieniana jako jedna z faworytek Wimbledonu.

Teraz Polka nie zrobiła w Eastbourne tak dobrego wrażenia. W I rundzie łatwo pokonała swoją siostrę 18-letnią Urszulę, a do ćwierćfinału awansowała szybko po wycofaniu się z powodu kontuzji Chinki Na Li. Mecz z Razzano miał być więc dla Radwańskiej pierwszym poważnym testem na trawie, bo 20-letnia krakowianka nie grała w poprzednim tygodniu w żadnym turnieju.

Spotkanie zaczęło się obiecująco, bo Radwańska dość łatwo wygrywała kolejne gemy. Imponowała przy siatce, kilka razy zagrała swoje firmowe dropszoty. Ale Francuzka, która w poprzedniej rundzie wyeliminowała numer jeden turnieju Jelenę Dementiewą, odpowiedziała równie dobrą grą, a z czasem znacznie lepszą od Polki.

Pierwszy set rozstrzygnął się po tie-braku, ale Francuzka mogła wygrać go wcześniej, bo jako pierwsza w końcówce przełamała podanie Polki. Radwańskiej udało się jednak natychmiast odrobić straty. Ale w tie-braku zagrała zbyt bojaźliwie - posyłała piłki w pół kortu i przez środek, co wykorzystała Razzano nastawiona od początku bardzo ofensywnie.

W II secie Radwańska zaczęła od przełamania, ale potem dała odskoczyć rywalce na 4:1. Mimo kłopotów ze swoim drugim serwisem, dzięki nerwowej grze Razzano, zdołała jeszcze odrobić straty na 5:5. Przy 5:4 obroniła trzy piłki meczowe. Ostatnie dwa gemy należały już do Francuzki, która zasłużenie awansowała do półfinału. Zmierzy się w nim z rodaczką Marion Bartoli.

W całym meczu w grze Radwańskiej szwankował przede wszystkim drugi serwis - Razzano atakowała go z łatwością wchodząc w pół kortu, a także brak kończących piłek. Polka rzadko umiała skończyć wymiany sama, a rywalka pomagała jej własnymi błędami rzadko, bo rozegrała naprawdę bardzo dobry mecz.

Radwańska, która w rankingu WTA zajmuje teraz 11. lokatę, może w najbliższy poniedziałek nieco spaść, bo w Eastbourne broniła aż 550 pkt. za zeszłoroczną wygraną. Za ćwierćfinał dostanie 120.

Na tym etapie sezonu rok temu Radwańska miała już na koncie trzy wygrane turnieje WTA (Pattaya, Stambuł, Eastbourne). W tym sezonie jest dużo mniej imponująco - nie przeszła jeszcze ani razu ćwierćfinału.

Marnym pocieszeniem jest to, że Radwańska odpadła z turnieju w doborowym towarzystwie. Z trawą w Eastbourne nie poradziły sobie m.in.: Dementiewa, Janković, Ivanović, Kuzniecowa i Mauresmo.

- Nie czujemy presji. Najważniejszy jest Wimbledon. Eastbourne traktujemy jedynie jako przygotowanie do występu w Wielkim Szlemie - mówił kilka dni temu trener Robert Radwański.

Na Wimbledonie Radwańska broni 500 pkt. za zeszłoroczny ćwierćfinał. Ewentualna wczesna porażka może ją kosztować utratę miejsca w pierwszej piętnastce rankingu.

Domachowska przegrała w deblu - czytaj tutaj »

ME koszykarek: Francuzki pokonały Greczynki 51:49

Francja
mk, PAP
2009-06-18, ostatnia aktualizacja 2009-06-18 21:22
Piłka w koszu
Piłka w koszu
Fot. Lotos PKO BP Gdynia - materiały promocyjne

Koszykarki Francji zostały trzecimi półfinalistkami mistrzostw Europy pokonując w Rydze. w pierwszym czwartkowym ćwierćfinale, Grecję 51:49. Francuzki zapewniły sobie jednocześnie udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata, które odbędą się w Czechach

W piątkowym półfinale Francja zmierzy się z Białorusią, która przed dwoma laty zajęła w ME we Włoszech trzecie miejsce. Pięć najlepszych ekip ME na Łotwie uzyska prawo gry w MŚ w 2010 roku.

Spotkanie było bardzo zacięte, a na tablicy najczęściej pojawiał się remis bądź minimalne, jedno-dwupunktowe prowadzenie jednej z drużyn. Francuzki, mimo że miały zdecydowaną przewagę pod tablicami (wygrały w tym elemencie 39:21), nie potrafiły jej przełożyć na zdobycze punktowe.

Najwyższe prowadzenie uzyskały natomiast Greczynki, które w 34. minucie prowadziły 44:39. Końcówka należała jednak do bardziej doświadczonych Francuzek, które po punktach Sandrine Grudy i rzucie za trzy punkty Celine Dumerc na 1.50 przed końcem przegrywały 48:49. Greczynki spudłowały cztery kolejne rzuty a zwycięskie punkty dla Francji, także rzutem zza linii 6,25 m, zdobyła Florence Lepron.

Wynik: Francja - Grecja 51:49 (10:7, 12:14, 15:13, 14:15)

Francja: Sandrine Gruda 16, Emmelie Ndongue 8, Florence Lepron 7, Celine Dumerc 6, Elodie Godin 4, Isabelle Yacoubou-Dehoui 4, Catherine Melain 4, Anael Lardy 2, Emieli Gomis 0, Emmenuelle Hermouet 0, Endene Miyem 0;

Grecja: Evantia Maltsi 18, Styliani Kaltsidou 10, Zoi Dimitrakou 7, Pelagia Papamichail 6, Aikaterina Sotiriou 5, Dimitra Kalentzou 3, Lolita Limoura 0, Afroditi Kosma 0.

Egipt pokonał Włochy 1:0 w Pucharze Konfederacji


Sport.pl
Reprezentacja Egiptu pokonała ekipę Włoch 1:0 w meczu drugiej kolejki grupy B Pucharu Konfederacji. Tym samym Egipcjanie pozostaje w grze o awans, skomplikowała się za to sytuacja Włochów. Jednym z bohaterów spotkania był bramkarz Egiptu, Al-Hadari
Zobacz egipską sensację na Zczuba.tv »

Egipcjanie podchodzili do tego meczu ze, swoją drogą uzasadnionym, żalem do całego świata za sytuację z meczu z Brazylią, który przegrali w doliczonym czasie gry po rzucie karnym podyktowanym przez Howarda Webba. Grozili nawet, że na spotkanie z Włochami nie wyjdą.

Na szczęście dla siebie wyszli i to doskonale zmotywowani. W spotkaniu z Brazylijczykami mieli 55 proc. posiadania piłki, co rzadko przytrafia się rywalom "canarinhos". W czwartek też byli lepsi.

Zaczęło się od kilku ataków Włochów, ale ładniejszy i ciekawszy futbol grali Egipcjanie. Mieli jednak jeden kłopot - całkowitą nieumiejętność oddawania strzałów.

Do piętnastej minuty Egipt zdołał przeprowadzić kilka niemal identycznych ataków. Rozprowadzenie piłki prawym skrzydłem, zagranie do Zidana, który w polu karnym świetnie kiwał się z obrońcami, ale nie potrafił i nie chciał oddać strzału. Był też zresztą świetnie kryty przez Cannavaro.

Od czasu do czasu atakowali Włosi, ale ich rywale pokazali też świetną, stanowczą grę formacji defensywnej.

To, że w 40 min. doszło do zdobycia bramki przez Egipcjan można chyba nazwać cudem. Najpierw Abd-Rabou skopiował uderzenie Rossiego sprzed kilku minut, po którym Buffon musiał identycznie jak Al-Hadari wcześniej końcówkami palców przenosić piłkę nad poprzeczką. Piłka z kornera trafiła wprost na głowę zupełnie niepilnowanego Homosa, który umieścił ją przy prawym słupku bramki.

Druga połowa zaczęła się podobnie. Gra była dość wyrównana, choć lepsze wrażenie robili Egipcjanie. Grali błyskotliwie i z werwą. Kłopoty zaczynały się, gdy podchodzili pod bramkę przeciwnika i przychodziło do oddania strzału.

Gdy do końca meczu zostało już tylko pół godziny, swój popis rozpoczął egipski golkiper, Al-Hadari. Najpierw odważnie złapał piłkę w sytuacji sam na sam z Iaquintą, kiedy sędzia nie zauważył spalonego. Potem bronił kolejne uderzenie Iaquinty, tym razem nogami. Szczęścia próbował jeszcze Montolivo, ale to było za mało na Al-Hadariego, który najlepszą interwencją popisał się dopiero w 78 min. Pirlo świetnie wrzucił na długi słupek do Toniego, a ten błyskawicznie uderzył z kilku metrów. Al-Hadari zdołał jednak zatrzymać piłkę opuszkami palców i dopaść do niej.

Pod godzinie gry doszło też do kilku dziwnych zmian. Najlepszego w drużynie Włochów Rossiego zastąpił Toni. Również wyróżniającego się, lecz utykającego Zidana, musiał zastąpić Eid. Trener Egipcjan wpuścił też na plac gry Faraga, który przez ostatnie 20 min. był kulą u nogi swoich kolegów.

Włosi szansę mieli po rzucie wolnym Pirlo, który o centymetry minął słupek bohatera spotkania, a także strzale Iaquinty z 86 min., po którym piłka odbiła się od poprzeczki egipskiej bramki.

Doliczone pięć minut to było wielkie zamieszanie w polu karnym Egiptu. Na pomoc kolego przybył nawet Buffon. Al-Hadari był bliski popełnienia błędu, gdy wyszedł z bramki trochę za daleko, ale chwilę później ofiarnie naprawił swój błąd.

Włosi w pierwszym meczu pokonali USA 3:1 i teraz mają tyle samo punktów co Egipt. W niedzielę zmierzą się z Brazylią, która ma już w kieszeni awans. Egipt zagra o wszystko z USA.

Zobacz Brazylia - Egipt na Zczuba.tv »