Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NOBEL. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NOBEL. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 października 2009

Chińscy dysydenci, działacze praw człowieka - kogo pokonał Barack Obama?

jg, PAP
2009-10-09, ostatnia aktualizacja 2009-10-09 12:05

Pokojowego Nobla dostał w tym roku jeden z najbardziej kontrowersyjnych kandydatów. Według komitetu noblowskiego mniej godni nagrody niż Barack Obama okazali się m.in. chińscy dysydenci, lekarze czy działacze praw człowieka.

Barack Obama twierdzi, że nowy system będzie lepszy i mocniejszy
Fot. Charles Dharapak AP
Barack Obama twierdzi, że nowy system będzie lepszy i mocniejszy
RAPORTY
Kontrkandydaci na zdjęciach

Do pokojowego Nobla nominowano w tym roku rekordową liczbę 205 osób. W spekulacjach przed ogłoszeniem werdyktu prezydent USA co prawda się pojawiał, ale nie był "mocnym kandydatem". Obserwatorzy przypuszczali, że Obama mógłby mieć szansę na nagrodę w przyszłym roku po swym wrześniowym apelu w ONZ o globalne atomowe rozbrojenie. Wygłosił je jednak już po upłynięciu ostatecznego terminu zgłaszania kandydatów do tegorocznej nagrody.

Według obserwatorów faworytami byli chińscy dysydenci. W bieżącym roku przypada 20. rocznica masakry na Placu Tiananmen w Pekinie oraz 60. rocznica proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej. Eksperci twierdzili też, że przyszedł czas na działacza praw człowieka, bo ostatnią laureatką z tej dziedziny była w 2003 roku Iranka Szirin Ebadi.

Jako mocni kandydaci wymieniani byli m.in.:

* działacz praw człowieka i krytyk rządu chińskiego Hu Jia, w zeszłym roku został skazany na trzy i pół roku więzienia

* Wei Jingsheng, który spędził 17 lat w więzieniu za apelowanie o reformy komunistycznego systemu Chin

* Piedad Cordoba - senator i przywódczyni organizacji Kolumbijczycy na rzecz Pokoju, która zajmuje się ułatwianiem negocjacji między rządem i lewicowymi bojówkami FARC.

* książe Ghazi bin Muhammad, jordański profesor filozofii, który promuje dialog międzyreligijny

* afgańska działaczka praw człowieka Sima Samar, która jest obecnie specjalną wysłanniczką ONZ w Darfurze

* Denis Mukwaege, lekarz i założyciel szpitala w Panzi, który przyjmuje ofiary przemocy seksualnej w Demokratycznej Republice Konga.

* rosyjscy obrońcy praw człowieka (m.in. organizacja Memoriał albo działaczka Swietłana Gannuszkina)

* premier Zimbabwe Morgan Tsvangirai

* wietnamski dysydent Tchich Quang Do

* czeczeńska adwokatka Lidia Jussupowa

* była zakładniczka francusko-kolumbijska Ingrid Betancourt

Przednoblowskie spekulacje

Barack Obama dostał pokojowego Nobla!

jagor, asz, IAR
2009-10-09, ostatnia aktualizacja 2009-10-09 14:33
Barack Obama podczas przemówienia na Na Wall Street
Barack Obama podczas przemówienia na Na Wall Street
Fot. LARRY DOWNING REUTERS

Barack Obama z pokojowym Noblem - zdecydował Komitet Noblowski. To sensacyjny wybór. Obama został nagrodzony za wysiłki w celu "ograniczenia arsenałów nuklearnych" i "pracę na rzecz pokoju na świecie". Ale uzasadnienie przedstawione przez Komitet przekonało niewielu. - On nic jeszcze nie osiągnął. To kpina - mówią komentatorzy.

Barack Obama
Fot. Ron Edmonds AP
Barack Obama
Człowiek roku ''Time''
Fot. AP
Człowiek roku ''Time''
Konferencja prasowa podczas spotkania z kanclerz Merkel
Fot. Pablo Martinez Monsivais AP
Konferencja prasowa podczas spotkania z kanclerz Merkel
GALERIA ZDJĘĆ
RAPORTY
SONDAŻ
Co sądzisz o Noblu dla Obamy?

To świetny wybór. Obama jak najbardziej zasługuje na Pokojowego Nobla
Nobel, jak Nobel. Może być i Obama
Żenada, co on takiego osiągnął? Byli bardziej zasłużeni kandydaci
Nic nie sądzę, nie mam zdania

NOBEL DLA OBAMY: Obama - serwis specjalny | ''Wstyd''- opinie internautów | Nobel 2009. Kogo pokonał Obama? | Co Ty na to? - SONDAŻ



- Bardzo rzadko zdarza się, że jedna osoba zdobywa uwagę całego świata i daje ludziom nadzieję na lepszą przyszłość - uzasadniał przedstawiciel Komitetu Noblowskiego. - Dyplomacja Baracka Obamy bazuje na przekonaniu, że światowi przywódcy muszą działać zgodnie z zasadami i wartościami podzielanymi przez większość światowej populacji - wyjaśniał.

"Obama jako prezydent stworzył nowy klimat w polityce międzynarodowej. Wielostronna dyplomacja odzyskała centralną pozycję, z naciskiem na rolę, jaką mogą odgrywać Narody Zjednoczone i inne instytucje międzynarodowe. Dialog i negocjacje są preferowane jako instrument rozwiązywania nawet najtrudniejszych konfliktów międzynarodowych" - głosi uzasadnienie Komitetu. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

Wałęsa: dajmy Obamie szansę

Lech Wałęsa, laureat pokojowej nagrody Nobla z 1983 roku, ocenia że to zachęta do działania dla amerykańskiego przywódcy. Były prezydent nie zgadza się z opinią wielu komentatorów, że przyznanie nagrody Obamie spowoduje jej degradację. - Dajmy szansę, poczekajmy co Obama zrobi - ocenił na gorąco Wałęsa.

Wałęsa: To nie jest degradacja Nobla. Dajmy szansę Obamie


Premier Tusk: decyzja ciekawa, ale i zaskakująca

Zaskoczenia nie krył Donald Tusk. Premier przyznał, że decyzja Komitetu Noblowskiego jest ciekawa, ale i zaskakująca. - To jest pierwsza tego typu sytuacja, dlatego dość kontrowersyjna, przynajmniej z punktu widzenia niektórych krajów, czy niektórych polityków. Ciekawe, ale zaskakujące - powiedział premier.

Komentatorzy: Totalny idiotyzm

Ale publicyści i komentatorzy decyzję Komitetu przyjęli bardzo krytycznie. - Totalny idiotyzm - mówi radiu TOK FM amerykanista Bogdan Szklarski. Bartosz Węglarczyk z "Gazety Wyborczej" pisze wprost: "Nobel Srobel" CZYTAJ WIĘCEJ>>>

- Ogłoszona dzisiaj decyzja jest sprzeczna z duchem Nagrody - podkreśla prof. Zbigniew Lewicki:

Barack Obama dostał pokojowego Nobla!


W podobnym tonie wypowiadają się internauci. Powtarzają się opinie: "To chyba koniec Nobla. Z legendy została farsa", "To kpina z poprzednich nagród". CZYTAJ WIĘCEJ>>>

Pokojowy Nobel po raz 108

Pokojową nagrodę Nobla przyznano po raz 108; otrzymał ją między innymi Lech Wałęsa oraz urodzony w Polsce brytyjski fizyk i pacyfista Józef Rotblat. Tegoroczną nagrodę Barack Obama odbierze 10 grudnia w Oslo.

CZYTAJ O INNYCH LAUREATACH POKOJOWEGO NOBLA>>>

Pokojowy Nobel dla Obamy. Kliknij na zdjęcie, aby obejrzeć galerię: Kliknij, by obejrzeć galerię

Obama: Jestem zdziwiony, ale z pokorą przyjmuję tę nagrodę

jagor
2009-10-09, ostatnia aktualizacja 15 minut temu
Barack Obama: Jestem zdziwiony, ale z pokorą przyjmuję tą nagrodę
Barack Obama: Jestem zdziwiony, ale z pokorą przyjmuję tą nagrodę
AP/Alex Brandon

- Nie czuję, że zasłużyłem żeby być w towarzystwie tak wspaniałych osób, które zostały zaszczycone tą nagrodą. Tych ludzi, którzy byli dla mnie i dla innych inspiracją - powiedział prezydent USA Barack Obama w specjalnym oświadczeniu po przyznaniu mu Pokojowej Nagrody Nobla.


Fot. Gerald Herbert AP
Fot. Gerald Herbert AP Prezydent Obama podczas przemówienia w Ogrodzie Różanym przed Biały Domem
Fot. Alex Brandon AP
Prezydent Obama podczas przemówienia w Ogrodzie Różanym przed Biały Domem

NOBEL DLA OBAMY: Obama - serwis specjalny | ''Wstyd''- opinie internautów | Nobel 2009. Kogo pokonał Obama? | Co Ty na to? - SONDAŻ



- Nie patrzę na tę nagrodę jako nagrodę, która stanowi potwierdzenie moich osiągnięć, tylko jako potwierdzenie przywództwa amerykańskiego w imię aspiracji, które są realizowane w imieniu wszystkich narodów - mówił w Ogrodzie Różanym przed Biały Domem prezydent Obama.

Zdaniem prezydenta USA ta nagroda to odzwierciedlenie pragnień narodów do życia w pokoju.

- Przyjmuję tę nagrodę jako wyzwanie do działań, wyzwanie dla wszystkich narodów by skonfrontowały się z wyzwaniami XXI wieku - powiedział Barack Obama.

Obama podkreślił , że to nie są wyzwania dla jednej osoby i jednego kraju i dlatego jego administracja tworzy nową erę zaangażowania, w której wszystkie narody muszą wziąć odpowiedzialność za świat.

"Terror jądrowego holokaustu"

- Nie możemy tolerować świata, w którym terror jądrowego holokaustu stanowi zagrożenie dla ludzi, a broń jądrowa rozprzestrzenia się bez kontroli - pokreślił prezydent i zapowiedział, że dołoży wszelkich starań aby doprowadzić do rozbrojenia jądrowego, choć zdaje sobie sprawę, że ten proces może potrwać wiele lat.

W przemówieniu w Ogrodzie Różanym przed Białym Domem prezydent mówił o prawie do życia w pokoju i bezpieczeństwie i w swoich własnych państwach dwóch narodów - Izraelczyków i Palestyńczyków.

Obama wśród innych zagrożeń dla współczesnego świata wymienił wzrastające zagrożenie związane ze zmianą klimatu, głód i konflikty na świecie.

Przywódca USA przypomniał, że niestety ciągle żyjemy w świecie, który targany jest konfliktami. On sam jest przywódcą kraju, który musi zakończyć jeden konflikt w Iraku, by zmierzyć się "z kolejnym okrutny wrogiem", który jest zagrożeniem dla Ameryki i jej sojuszników.

Biały Dom już zapowiedział, że Barack Obama osobiście uda się do w grudniu do Norwegii, aby odebrać Nagrodę Nobla.

Pokojowy Nobel dla Obamy. Kliknij na zdjęcie, aby obejrzeć galerię: Kliknij, by obejrzeć galerię

piątek, 10 października 2008

Pokojowy Nobel dla Ahtisaariego

Jacek Pawlicki
2008-10-11, ostatnia aktualizacja 2008-10-10 17:12

Były prezydent Finlandii Martti Ahtisaari od ponad 30 lat gasi konflikty międzynarodowe od Namibii przez Sumatrę po Kosowo. Wczoraj uhonorował go za to komitet noblowski w Oslo

Zobacz powiekszenie
Fot. envhist.org
Martti Ahtisaari
Zobacz powiekszenie
Fot. FRED ERNST AP
Martti Ahtisaari po otrzymaniu nagrody Geuzenpenning, marzec 2008 r.
Zobacz powiekszenie
Fot. VISAR KRYEZIU AP
Martti Ahtisaari otoczony ochroniarzami wychodzi z samochodu ONZ w Pristinie (Kosowo), 2005 r.
ZOBACZ TAKŻE
W uzasadnieniu komitet napisał, że "wysiłki Ahtisaariego przyczyniły się do budowy bardziej pokojowego świata i braterstwa między narodami zgodnie z duchem Alfreda Nobla".

- Jestem zaskoczony, że Norwegowie podjęli taką decyzję. Myślałem, że 2,5 proc. norweskiej krwi płynącej w mych żyłach mnie dyskwalifikowało - żartował wczoraj Ahtisaari, który wraz z nagrodą otrzyma też milion euro.

Teraz Ahtisaari chciałby zająć się walką z bezrobociem wśród młodych ludzi na całym świecie. - To być może największe dziś globalne wyzwanie - mówił Fin agencji AP. - Ocenia się, że w ciągu najbliższej dekady na rynek pracy trafi 1,3 mld osób poniżej 30. roku życia. Tradycyjnymi metodami jesteśmy w stanie zapewnić zatrudnienie 300 mln. Ale co zrobimy z pozostałymi, którzy nie będą mieli żadnej nadziei na pracę czy lepsze życie? To łatwy cel dla organizacji kryminalnych i terrorystów.

Najbardziej docenianym przez świat osiągnięciem Ahtisaariego było doprowadzenie w 2005 r. do pokoju w indonezyjskiej prowincji Aceh, gdzie przez 30 lat toczyła się krwawa wojna domowa. Dzięki Finowi oraz wsparciu politycznemu i finansowemu UE do najbiedniejszego i najbardziej wybuchowego skrawka Sumatry wróciła normalność.

Odwiedzałem Aceh w grudniu 2006 r. Widziałem na własne oczy, jak rebelianci stawali się rolnikami, a watażkowie przepoczwarzali się w polityków. Na spotkaniu jeden z byłych bojowników separatystycznej partyzantki GAM powiedział mi, że nie złożyłby broni, gdyby nie ufał "temu Finowi".

Ostatnim sukcesem Ahtisaariego jest Kosowo, gdzie Fin był w 1999 r. negocjatorem z ramienia UE w konflikcie tamtejszych Albańczyków z Serbami. Świat liczył wówczas, że po kilku miesiącach wojny z NATO przywódca Serbii Slobodan Miloszević wycofa wojska z prowincji.

Ahtisaari jeszcze jako prezydent Finlandii (był nim w latach 1994-2000) z ramienia ONZ i UE starał się doprowadzić do zakończenia walk i czystek etnicznych na Albańczykach.

Wojna się skończyła, ale problem Kosowa pozostał. Ahtisaari w 2005 r. wrócił tam jako przedstawiciel ONZ z zadaniem ostatecznego rozwiązania konfliktu między Albańczykami i Serbami. Zakończyło się to zimą br. ogłoszeniem niepodległości Kosowa, co Ahtisaari od dawna uważał za podstawę zakończenia sporu o serbską prowincję.

Eksperci mówią, że dyplomacja Ahtisaariego w niczym nie przypomina zabiegów negocjatorów z dawnych kolonialnych potęg Francji albo Wielkiej Brytanii, a także z USA. Zamiast intryg i rozgrywania jednego przeciw drugiemu Fin woli upór i szczerość, za co jego rozmówcy mają do niego ogromny szacunek. W dodatku nigdy nie eksponuje swej własnej osoby. - Zamiast błyszczeć, woli pozostawać w cieniu - podkreśla jeden z jego współpracowników.

Sukcesów Ahtisaariego nie byłoby bez charakterystycznego dla Finów pragmatyzmu. - Porozumienie pokojowe musi być prostsze od instrukcji obsługi sprzętu AGD - tłumaczył kiedyś.

Ahtisaari urodził się w 1937 r. w karelskim Viipuri (dziś jest to rosyjski Wyborg). Rodzina ojca pochodziła z Norwegii i przed wojną zmieniła nazwisko z norweskiego Adolfsen.

W czasie wojny fińsko-radzieckiej z lat 1939/40 mały Martti uciekł z matką z Karelii do Kuopio, a ojciec służył w fińskiej armii jako mechanik samochodowy. W 1952 r. rodzina musiała przenieść się za chlebem na północ do przemysłowego Oulu. Tam też przyszły prezydent Finlandii ukończył korespondencyjny kurs na nauczyciela szkoły podstawowej.

Zagraniczna kariera zaczęła się przypadkowo w 1960 r., kiedy za pośrednictwem chrześcijańskiej organizacji YMCA trafił na kontrakt do Karaczi, gdzie przez kilka lat szkolił pakistańskich nauczycieli. W 1973 r. został ambasadorem Finlandii w Tanzanii.

Pod koniec lat 70. ówczesny szef ONZ Javier Perez de Cuellar mianował go specjalnym wysłannikiem do Namibii, gdzie trwała wojna pomiędzy murzyńskim ruchem wyzwoleńczym wspieranym przez komunistyczną wówczas Angolę i okupującym kraj wojskiem RPA.

Po raz drugi Fin zjawił się w Namibii w marcu 1989 r. Stanął na czele 8 tys. błękitnych hełmów pilnujących porozumienia pokojowego między partyzantką SWAPO a RPA. Kiedy SWAPO złamała porozumienie i z Angoli wdarła się w głąb kraju, Fin wydał kontrowersyjną zgodę na wypędzenie partyzantów w imieniu ONZ przez południowoafrykańskie wojska. Doszło do krwawych walk, ale Narody Zjednoczone nie straciły kontroli nad Namibią, a przewidziane wolne wybory odbyły się w terminie.

W marcu 1990 r. Namibia zyskała niepodległość, co Ahtisaari uważa za swój największy sukces w karierze. Świat uznał pokój w Namibii za pierwszy zimnowojenny konflikt rozwiązany przy międzynarodowym "okrągłym stole".

W 1991 r. Ahtisaari miał szansę na fotel szefa ONZ, ale nie zyskał kluczowego poparcia Amerykanów, którzy mieli mu za złe, że krzywo patrzył na plan odbicia Kuwejtu zajętego przez irackiego dyktatora Saddama Husajna.

Fin skupił się na konflikcie w b. Jugosławii, potem trafił do jeszcze niespokojnej wówczas Irlandii Płn. Dogląda tam procesu rozbrajania się IRA.

Krótko przed Noblem Ahtisaari za zasługi dla światowego pokoju dostał prestiżową Nagrodę UNESCO im. Féliksa Houphouëta-Boigny. Wśród wielu odznaczeń, jakie otrzymał, jest też polski Order Orła Białego.

Były prezydent Finlandii został wyłoniony spośród 197 kandydatów. Komitet nie wybrał nikogo spośród chińskich dysydentów, choć siedzący w więzieniu ekolog i obrońca praw chorych na AIDS Hu Jia był zdaniem mediów faworytem do nagrody.

Zawiedli się także rosyjscy obrońcy praw człowieka, którzy liczyli na to, że Nobla dostanie Rosjanka Lidia Jusupowa z organizacji Memoriał broniącej m.in. praw Czeczenów, albo i sam Memoriał.

Źródło: Gazeta Wyborcza

czwartek, 9 października 2008

Jean-Marie Le Clézio otrzymał literackiego Nobla

mm, us, IAR, PAP, AFP
2008-10-09, ostatnia aktualizacja 17 minut temu
Zobacz powiększenie
Jean-Marie Gustave Le Clezio z żoną Mariną, 1963 r.
Fot. AP

Jean-Marie Gustave Le Clezio, jeden z czołowych francuskich pisarzy, został laureatem Literackiej Nagrody Nobla.

Zobacz powiekszenie
Fot. Jessica Gow AP
Laureat Literackiej Nagrody Nobla Jean-Marie Gustave Le Clezio
Zobacz powiekszenie
Fot. AP Kirsty Wigglesworth Zobacz powiekszenie
Okładka książki tegorocznego noblisty Revolutions (2003)
RAPORTY
Le Clezio napisał blisko 30 książek. W 1978 roku opublikował "Mondo et autres histoires" - powieść, która jest uznawana za jedno z większych dokonań współczesnej literatury francuskiej. W Polsce znane są jego książki "Protokół", "Pustynia" i "Onitsza".

Le Clezio urodził się w Nicei w 1940 roku. Zaczął pisać w wieku 7-8 lat. Popularność zyskał w wieku lat 23, kiedy ukazała się jego pierwsza powieść "Le Proces-Verbal", za którą otrzymał nagrodę Prix Renaudot w 1963 r.

Rodzina pisarza przez jakiś czas mieszkała w Afryce, gdzie jego ojciec pracował jako chirurg armii brytyjskiej.

"Jestem Indianinem"

Od 1967 do 1970 roku wielokrotnie podróżował do Panamy, gdzie mieszkał wśród Indian i poznawał ich język. "Jestem Indianinem. Nie wiedziałem o tym, dopóki nie spotkałem Indian" - napisał o sobie. Zainteresowanie kulturą indiańską znalazło odbicie w kilku jego książkach, między innymi w "Hai".

Pisarz tworzy prozę eksperymentalną, związaną z tzw. nową powieścią. Demonstruje w niej swój sprzeciw wobec współczesnej, zautomatyzowanej cywilizacji

Le Clezio zajmuje się również tłumaczeniem mitów Indian północnoamerykańskich. Przez kilka lat wykładał na uniwersytecie stanu Nowy Meksyk w USA.

Gombrowicz nie wróżył mu sukcesu - czytaj



Jeden z "największych"

W 1994 r. w sondażu przeprowadzonym przez literacki magazyn "Lire" 13% respondentów uznało go za największego żyjącego pisarza francuskiego. Jest pierwszym francuskim powieściopisarzem uhonorowanym nagrodą Nobla od 1985 r., kiedy laureatem literackiego Nobla został Claude Simon.

Laureat dostanie 10 milionów szwedzkich koron, czyli równowartość trzech i pół miliona złotych.

Laureaci literackiego Nobla - zobacz pełną listę



Kandydatów do literackiego Nobla zgłaszają poprzedni laureaci, członkowie podobnych akademii w innych państwach, profesorowie literatury i historii literatury z uczelni akademickich, przewodniczący związków pisarzy, PEN-klubów z całego świata oraz sami członkowie Szwedzkiej Akademii.

Kandydatury można zgłaszać do końca stycznia. Jest ich zazwyczaj ok. 500, a po pierwszej selekcji zostaje 150-200 nazwisk. W marcu lista zawęża się do 10-20 nazwisk, przed wakacjami obejmuje maksymalnie 5-8 propozycji. We wrześniu dyskutuje się przeważnie już tylko nad dwiema kandydaturami. Głosowanie odbywa się następująco: sekretarz Akademii obchodzi stół ze srebrna tacą, a akademicy składają na niej karteczki z wybranym nazwiskiem. Obowiązuje absolutna większość głosów - jeżeli nie uda się za pierwszym razem, głosowanie odbywa się ponownie.

wtorek, 7 października 2008

Nobel dla Japończyków ze Zderzaczem w tle

2008-10-07 21:56:40, aktualizacja: 2008-10-08 05:20:22

Nobel nie powędrował do prof. Wolszczana, lecz do naukowców z USA i Japonii. Laureatami zostali eksperci do fizyki cząstek elementarnych - Yoichiro Nambu oraz Makoto Kobayashi i Toshihide Maskawa.

Nambu otrzymał nagrodę za "odkrycie mechanizmu złamanej symetrii w fizyce cząstek", zaś Kobayashi i Mas-kawa za wykazanie, że "złamana symetria przewiduje istnienie w przyrodzie przynajmniej trzech rodzin kwarków".

Połowa z 10 mln koron przypadnie 87-letniemu prof. Nambu, pochodzącemu z Kraju Kwitnącej Wiśni emerytowanemu pracownikowi słynnego Fermilab w Chicago. Drugą połową podzielą się jego rodacy, 68-letni prof. Maskawa i 64-letni prof. Kobayashi, obaj reprezentujący japońskie ośrodki naukowe w Kioto i Tsukubie.

Prof. Nambu był zaskoczony werdyktem. Przyznał, że koledzy z uczelni obudzili go, dzwoniąc z gratulacjami, bo gdy w południe czasu szwedzkiego ogłaszano werdykt, w Chicago panowała jeszcze ciemna noc. - Od lat słyszałem, że jestem na liście. Nie wierzyłem, że zostanę nagrodzony - powiedział uczony.

Także prof. Kobayashi był zaskoczony, gdy po werdykcie (w Japonii był akurat wieczór) osaczyła go prasa. - Robiłem tylko to, co lubię. Artykuł, za który przyznano nam nagrodę, napisaliśmy ponad 30 lat temu - mówił, odbierając gratulacyjny telefon od japońskiego premiera Taro Aso.

Zdaniem komentatorów tegoroczny werdykt Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk to ukłon w stronę tysięcy uczonych zaangażowanych w największy, trwający obecnie eksperyment naukowy - Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) pod Genewą.

Historyczny eksperyment jest zresztą wymieniony na końcu werdyktu, bo szwedzcy jurorzy mają nadzieję, że pozwoli on wyjaśnić problemy, nad którymi pracowali świeżo upieczeni nobliści (patrz ramka poniżej).

Yoichiro Nambu już na początku lat 60. zbadał, że tzw. mechanizm spontanicznego złamania symetrii (patrz ramka obok) ma zastosowanie również w odniesieniu do cząstek elementarnych.

Uczony jest też współtwórcą tzw. chromodynamiki kwantowej, opisującej tzw. oddziaływanie silne, które wiąże kwarki wewnątrz prontów czy neutronów (patrz ramka powyżej). To właśnie Nambu zaproponował, by ładunki tego oddziaływania określać nazwami kolorów, i stąd się wzięła nazwa "chromodynamika".

Nambu jest wreszcie współtwórcą teorii strun, która ma ulepszyć obowiązujący obecnie w fizyce cząstek tzw. model standardowy. Teoria strun zakłada m.in., że wszechświat ma znacznie więcej wymiarów niż te, które znamy (trzy przestrzenne i jeden czasowy). Fizycy uważają, że może ich być 10, a nawet... 24. Eksperymenty w LHC mają to potwierdzić.

Nagrodzeni razem z Nambu fizycy Maskawa i Kobayashi wydedukowali, że mechanizm złamanej symetrii prowadzi do istnienia dwóch dodatkowych kwarków tzw. trzej generacji - spodniego i szczytowego.

Istnienie tych nieznanych cząstek przewidzieli w artykule z 1973 roku, który według rankingu z ub.r. był trzecim najczęściej cytowanym tekstem w historii fizyki. Maskawa i Kobayashi się nie pomylili. Istnienie kwarku spodniego zostało bowiem potwierdzone eksperymentalnie już w 1977 roku.

Kwark szczytowy, obdarzony największą energią spośród wszystkich sześciu kwarków, został "schywatny" dopiero w 1995 roku w amerykańskim Tevatronie, największym zderzaczu cząstek elementarnych do czasu uruchomienia europejskiego LHC.

niedziela, 5 października 2008

Wolszczan kandydatem do Nobla

Aleksandra Stanisławska , ceg 05-10-2008, ostatnia aktualizacja 06-10-2008 05:39

Nagroda w dziedzinie fizyki. Ma na nią duże szanse polski odkrywca pierwszego pozasłonecznego układu planetarnego – donoszą szwedzkie media

autor zdjęcia: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa

Prof. Aleksander Wolszczan został wymieniony wśród kandydatów do najbardziej prestiżowej nagrody naukowej przez sztokholmski dziennik "Dagens Nyheter", jedną z największych gazet w Szwecji.

Prof. Wolszczan jest autorem odkrycia, które stało się jednym z przełomów w astronomii: zlokalizował pierwsze planety poza Układem Słonecznym. Były to ciała niebieskie krążące wokół pulsara PSR B1257+12 w konstelacji Panny. Dostrzegł je, prowadząc obserwacje poprzez radioteleskop w Portoryko. Urządzenie akurat miało awarię, dlatego naukowcy, którzy wykupili do niego dostęp, zrobili sobie przerwę.

– Ja znałem ten radioteleskop na wylot, więc zabrałem się do pracy pełną parą – opowiada prof. Wolszczan. – Miałem mnóstwo czasu na poszukiwanie gwiazd neutronowych nazywanych pulsarami.

Emitują one impulsy radiowe, które w normalnych warunkach są niesłychanie stabilne – tykanie pulsarowych zegarów jest porównywalne z precyzją zegarów atomowych. Jeśli więc taki zegar działa nie tak jak powinien, natychmiast rodzi się pytanie: dlaczego? Właśnie tak zachowywał się jeden z pulsarów w konstelacji Panny. Po długich analizach okazało się, że te regularne zakłócenia wywołuje obecność planety. – Cieszyłem się jak dziecko. Potem odkryłem jeszcze trzy planety w tym układzie – mówi prof. Wolszczan.

W uznaniu jego pracy prestiżowe pismo naukowe "Nature" wymieniło go jako autora jednego z 15 fundamentalnych odkryć w dziedzinie fizyki opublikowanych przez to wydawnictwo. Na tym nie koniec sukcesów Wolszczana. W maju 2007 r. znalazł się on w zespole polskich astronomów kierowanym przez Andrzeja Niedzielskiego, który odkrył planetę HD 17092 b krążącą wokół gwiazdy HD 17092.

Obecnie Wolszczan pracuje jako profesor astronomii i astrofizyki na Penn State University w USA. Ściśle współpracuje też z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu. Oprócz tego zaangażował się w projekt budowy orbitalnego teleskopu pod nazwą Space Interferometry Mission, który ma poszukiwać małych planet podobnych do Ziemi.

Wśród kandydatów do tegorocznej Nagrody Nobla wymienia się również innego Polaka – chemika prof. Krzysztofa Matyjaszewskiego pracującego w Carnegie Mellon University w USA oraz w Centrum Badań Molekularnych i Makromolekularnych PAN. Ciesząca się dużą wiarygodnością sekcja naukowa Thomson Reuters typuje go do wyróżnienia za opisaną w 1995 r. tzw. metodę kontrolowanej polimeryzacji rodnikowej z przeniesieniem atomu. Pod skomplikowaną nazwą kryje się technologia chętnie wykorzystywana w przemyśle.

Na kogo donosił TW "Lange"

Sprawę współpracy Aleksandra Wolszczana z SB ujawniła trzy tygodnie temu "Gazeta Polska". Astronom został zarejestrowany jako tajny współpracownik (pseudonim Lange) w 1973 roku. Starał się wtedy o wyjazd do Bonn. Podpisał zobowiązanie do współpracy z kontrwywiadem. Wolszczan pisał raporty poświęcone głównie naukowcom, zarówno polskim, jak i zagranicznym. Wśród donosów znalazła się jednak też informacja o elektrykach, którzy wbrew prawu PRL przewozili dewizy przez granicę.

"Jest prawdą, że na początku lat 70., gdy zacząłem wyjeżdżać za granicę, zgodziłem się nieopatrznie na kontakty z SB i na podpisywanie się pseudonimem. Jeśli nie liczyć groteskowości tej sytuacji, nie widziałem w tym wtedy nic szczególnego" – bronił się astronom w oświadczeniu po publikacji "GP".

Rzeczpospolita

środa, 13 lutego 2008

Esperanto czeka na Nobla

Monika Kosz-Koszewska
2008-02-04, ostatnia aktualizacja 2008-02-04 19:04

Choć lista nominowanych do Pokojowej Nagrody Nobla może być oficjalnie ujawniona dopiero po 50 latach, białostoccy esperantyści dowiedzieli się, że w tym roku pod uwagę brany jest Światowy Związek Esperanto. Liczą, że nagrodę w imieniu związku będzie mógł odebrać honorowy obywatel Białegostoku, wnuk twórcy uniwersalnego języka.
Zobacz powiekszenie
SERWISY

* Zamenhof

Propagatorzy języka i idei Zamenhofa, którzy należą do Światowego Związku Esperantystów, mają ogromną nadzieję na otrzymanie tej prestiżowej nagrody, tym bardziej że w tym roku przypada setna rocznica utworzenia organizacji. Universala Esperanto-Asocio, które za rok organizuje w Białymstoku swój kongres, w tej chwili zrzesza tysiące ludzi i organizacje, takie jak Białostockie Towarzystwo Esperantystów. Ruch esperancki działa obecnie w 119 krajach. Organizacja powstała jeszcze za życia Ludwika Zamenhofa w Szwajcarii i to właśnie stąd pojawił się "przeciek".

Z Białegostoku do Norwegii

- Dowiedzieliśmy się o tym od pań Gisele Ory i Francine John-Calme, posłanek Szwajcarskiej Rady Kantoralnej. To właśnie one zgłosiły tę kandydaturę. Domyślaliśmy się też tego z wypowiedzi przewodniczącego Norweskiego Komitetu Noblowskiego. W ubiegłym tygodniu na konferencji prasowej rzucił hasło "esperanto" - zdradza Elżbieta Karczewska, prezes Białostockiego Towarzystwa Esperantystów.

Termin zgłaszania kandydatów upłynął 31 stycznia; w październiku Komitet Noblowski ogłosi listę nagrodzonych w poszczególnych kategoriach. Konkurentami do nagrody są między innymi przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso oraz były kanclerz Niemiec Helmut Kohl.

- Esperanto to język, który łączy ludzi, dlatego wierzymy, że jest godny Nobla. Wiemy, że jest to kolejna już nominacja dla związku, ale mamy nadzieję, że tym razem będzie skuteczna. Do Pokojowej Nagrody Nobla był również nominowany sam Ludwik Zamenhof, ale niestety nie uhonorowano go tą nagrodą za życia. Dlatego mamy nadzieję, że 10 grudnia honorowy obywatel Białegostoku, Ludwik Krzysztof Zaleski-Zamenhof, wnuk twórcy języka esperanto, będzie w składzie delegacji odbierającej nagrodę - mówi Karczewska.

Jak na razie jedynym Polakiem nagrodzonym Pokojową Nagrodą Nobla jest były prezydent RP Lech Wałęsa. Przyznano mu ją w 1983 roku. Do Sztokholmu pojechała po nagrodę Danuta Wałęsowa, bo przywódcy "Solidarności" rząd PRL nie pozwolił wyjechać z kraju.

Esperantyści otwierają drzwi

A już w sobotę białostoczanie mają szansę dowiedzieć się czegoś więcej o międzynarodowym języku. Od godz. 10 do 18 w klubie przy ul. Pięknej 3 organizowany jest dzień otwartych drzwi. Szczególnie oczekiwani są młodzi ludzie, którzy mogą się spotkać ze swoimi rówieśnikami z koła Babelturo. W planie jest także pokazowa lekcja języka. Esperantyści przygotowali też upominki.

- Czekają na tych, którzy rozpoznają się na zdjęciu z białostockiego amfiteatru. Zostało zrobione w lipcu 1987 roku podczas spotkania uczestników 72. Światowego Kongresu Esperanta w Warszawie z kilkoma tysiącami białostoczan - zachęca prezes Białostockiego Towarzystwa Esperanto.



Ostatnio Pokojową Nagrodę Nobla otrzymali:

2007 r. - były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Al Gore i Międzynarodowy Zespół do spraw Zmian Klimatu

2006 r. - Grameen Bank i jego założyciel Muhammad Yunus z Bangladeszu

2005 r. - Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej i kierujący nią Mohamed ElBaradei (Egipt)

2004 r. - Wangari Maathai, kenijska działaczka ekologiczna

2003 r. - Szirin Ebadi z Iranu, działaczka na rzecz demokracji i przestrzegania praw człowieka

2002 r. - były prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter

2001 r. - ONZ i sekretarz generalny Kofi Annan za pracę na rzecz lepiej zorganizowanego i bardziej pokojowego świata

Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok

środa, 7 listopada 2007

Al Gore: po Pokojowym Noblu Biały Dom?

Marcin Bosacki, Waszyngton
2007-10-13, ostatnia aktualizacja 2007-10-12 23:23

Al Gore jest chyba najbardziej niezwykłą postacią amerykańskiej polityki: laureat Oscara, były wiceprezydent i człowiek, który przegrał prezydenturę o włos i być może znów spróbuje po nią sięgnąć.

Zobacz powiekszenie
Fot. Evan Vucci AP
Al Gore
Patrycjusz, syn senatora, na Harvardzie mieszkał w akademiku w jednym pokoju z aktorem Tommym Lee Johnsem. Został kongresmanem, gdy miał 28 lat, senatorem, gdy miał 36. Próbował walczyć z Saddamem Husajnem, grubo zanim śniło się to George'owi W. Bushowi. Nie tylko był jednym z pierwszych, którzy za globalne ocieplenie winili ludzkość, ale pomógł też w stworzeniu internetu w takim kształcie, w jakim go znamy dzisiaj.

Życie jak z filmu z Hollywood, gdzie, notabene, wszystkich zna po imieniu? Nie do końca. Bo Al Gore najważniejszą bitwę swego życia, bój o prezydenturę w 2000 r., przegrał w dużej mierze na własne życzenie.

Znienawidził Hilary

Urodził się w 1948 r. jako syn polityka Partii Demokratycznej z Tennessee Alberta Gore'a, późniejszego senatora przez aż 20 lat. Po skończeniu Harvardu pojechał do Wietnamu, jednak nie walczył, tylko pięć miesięcy był reporterem wojskowej gazety. Po powrocie do Tennessee pracował kilka lat jako dziennikarz śledczy miejscowej gazety, doprowadził do skazania za korupcję kilku dygnitarzy lokalnych.

W 1976 r. wygrał wybory do Kongresu, potem został jednym z najmłodszych senatorów. Wsławił się tym, że już w 1988 r. próbował przepchnąć rezolucję potępiającą Saddama Husajna i zrywającą wszelką pomoc USA dla tego brutalnego dyktatora. Prezydenci Ronald Reagan i George Bush senior powstrzymali te zamiary - Saddam był wówczas jako wróg Iranu sojusznikiem USA.

Gore od lat 70. był zafascynowany nowymi technologiami i komputerami. Podobno prywatnie mówił, że "wynalazł internet". Byłoby to oczywistym kłamstwem i nie ma dowodów na to, że Gore rzeczywiście tak powiedział. Publicznie głosił natomiast: "Jako senator przejąłem inicjatywę, by stworzyć internet". To też jest przesadą, ale zasługi Gore'a w jego upowszechnieniu są niepodważalne.

Przyznali to prawdziwi twórcy internetu Vint Cerf i Bob Kahn. Ich zdaniem inicjatywy ustawodawcze Gore'a w Senacie USA na początku lat 90. pomogły zmienić internet z elitarnego narzędzia dostępnego dla nielicznych w globalne narzędzie komunikacji.

Po kompletnie nieudanej próbie startu do prezydentury w roku 1988 Gore został w 1992 r. wybrany na wiceprezydenta u boku Billa Clintona.

Od razu znienawidził - zresztą z wzajemnością - Hillary Clinton, dziś najpoważniejszego kandydata do wygrania przyszłorocznych wyborów prezydenckich. - Od początku prezydentury Clintona było de facto dwóch wiceprezydentów, Hillary i Al - mówił niedawno dziennikarzowi "New York Magazine" jeden z asystentów Gore'a. - Walczyli o wszystko: o ludzi, o projekty, o pieniądze. Oni są w gruncie rzeczy bardzo podobni - dumni, intelektualni, moralizujący, widzą świat w kategoriach czarno-białych. Wynikały z tego ciągłe kłótnie.

Skradzione zwycięstwo

Gdy Clinton kończył swą drugą kadencję, wydawało się, że Gore musi zostać jego następcą - człowiek o jego biografii, startujący z pozycji wiceprezydenta po ośmiu latach pokoju i prosperity gospodarczej. W dodatku jego przeciwnik George W. Bush był politykiem mało doświadczonym, popełniał gafy.

W wyborach w listopadzie 2000 r. Gore zdobył pół miliona głosów więcej niż Bush, ale z powodu skomplikowanego systemu wyborczego w USA wszystko decydowało się na Florydzie, gdzie Bush minimalnie, o kilkaset głosów, Gore'a wyprzedził.

Gore zażądał powtórnego liczenia głosów, gdy częściowo je przeprowadzono, a gdy okazało się, że przegrywa tylko o 300 osób - jeszcze jednego. Bitwa prawna przed sądami trwała ponad miesiąc. W końcu zakończył je Sąd Najwyższy USA, zakazując dalszego przeliczania kartek wyborczych. Bush wygrał.

Gore nigdy tego publicznie nie powiedział, ale jego ówczesny prawnik David Boies podkreśla otwarcie: - Gore uważa, że ukradziono mu zwycięstwo. I ma rację.

Przegrane wybory jeszcze bardziej pogorszyły stosunki Gore'a z Clintonami. Były wiceprezydent jest przekonany, że gdyby nie skandal z uprawianiem przez Clintona seksu w Gabinecie Owalnym z Monicą Lewinsky, on sam łatwo by z Bushem wygrał.

Clintonowie z kolei uważali, że Gore miał wszystkie atuty w ręku, ale prowadził fatalną kampanię. To zdanie podziela większość znawców amerykańskiej polityki. "Gore jest świetny, gdy jest sobą, gdy pokazuje swą pasję tak jak w walce z globalnym ociepleniem. W 2000 r. nie był sobą, był nijaki, chaotyczny, wciąż słuchał zmieniających się doradców..." - pisał John Hellemann z "New York Magazine". Pośrednio przyznał to sam Gore, mówiąc, że podczas tej kampanii czuł się często jak bohater filmu "Być jak John Malkovich".

Gore przegraną przeżył strasznie. Z Billem Clintonem nie rozmawiał przez rok, z Hilary - podobno do dzisiaj. Prezydentura była jego marzeniem przez całe życie. I nie tylko jego. Jego ojciec, były senator, miał do swej śmierci na ścianie zbiór zdjęć syna i jedną pustą, piękną ramę. - Tu powieszę zdjęcie Ala jako prezydenta - powtarzał.

Gore zażartował kiedyś: - Jestem byłym następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Ale jego bliscy współpracownicy twierdzą, że ten dowcip wcale go nie śmieszy. Po 2000 r. usunął się całkowicie ze świata polityki. Rozpoczął kampanię walki z globalnym ociepleniem, nakręcił o tym film "Niewygodna prawda", za który dostał w tym roku Oscara. Zasiada w radzie nadzorczej Apple'a, doradza za grube miliony dolarów Google'owi.

Znów powalczy o Biały Dom?

Rok temu, gdy swój start w wyborach prezydenckich ogłosiła Hillary Clinton, dużo mówiło się, że wystartuje i Gore. Miałby szanse, zwłaszcza na nominację Demokratów. Jej nie lubi 35-40 proc. Amerykanów, jego dużo mniej. Ona nie wzbudza wielkich emocji młodych, lewicowych wyborców, on - tak dzięki internetowi i "Niewygodnej prawdzie".

W ostatnich miesiącach Hilary za sprawą świetnej kampanii utwierdziła swą pozycję faworytki do nominacji Partii Demokratycznej i do wygranej w wyborach za rok w ogóle. Waszyngtońskie plotki o starcie Gore'a ucichły.

I nagle trzy dni temu w "Washington Post" ukazała się całostronicowa reklama zwolenników Gore'a z hasłem: "Przekonajmy Ala, by kandydował!".

Czy ludzie bliscy Gore'owi spodziewali się, że w piątek dostanie on Nobla... A może już o tym wiedzieli?

Prawybory, które wyłonią kandydata amerykańskiej lewicy na prezydenta, zaczynają się za dwa i pół miesiąca. Al Gore ma kilka dni, by zdecydować, czy chce rozpocząć drugą najważniejszą bitwę swego życia.

sobota, 20 października 2007

Watykan krytykuje pokojowego Nobla dla Ala Gore'a

cheko, PAP
2007-10-20, ostatnia aktualizacja 2007-10-20 23:54
Zobacz powiększenie
Laureatem tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla został były wiceprezydent USA Al Gore
Fot. TORSTEN BLACKWOOD AFP

Watykan skrytykował przyznanie tegorocznej pokojowej Nagrody Nobla byłemu wiceprezydentowi USA Alowi Gore'owi - pisze w sobotę "La Repubblica". Tak gazeta interpretuje słowa przewodniczącego Papieskiej Rady Iustitia et Pax (Sprawiedliwość i Pokój) kardynała Renato Martino.

Al Gore otrzymał pokojowego Nobla wraz z Międzyrządowym Panelem do spraw Zmian Klimatu.

Kardynał Martino zabierając głos podczas Tygodnia Społecznego włoskich katolików w Pizie zwrócił się do słuchaczy z następującymi słowami: "Pozwólcie mi wyrazić uzasadnione wątpliwości co do tego, jak i komu przyznaje się pokojowe Nagrody Nobla".

Dodał następnie: "W minionych latach nagrodzono osoby jak najbardziej tego godne".

Watykański kardynał, jeden z najbliższych współpracowników Benedykta XVI, nie wymienił nazwiska laureata, a proszony przez dziennikarzy o rozwinięcie tej myśli, odmówił wszelkich komentarzy.

To policzek dla Ala Gore'a ze strony Watykanu - twierdzi watykanista rzymskiego dziennika Marco Politi. Jego zdaniem tegoroczny werdykt Komitetu w Oslo "wywołał złość" Stolicy Apostolskiej.

Politi wyraża przekonanie, że na ocenę decyzji o przyznaniu nagrody Gore'owi miało wpływ jego przychylne stanowisko wobec aborcji i eutanazji, gdy był wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych.

- A kardynał Martino, były ambasador watykański przy ONZ za prezydentury Clintona, ma żelazną pamięć - dodaje włoski watykanista.