Anna Żebrowska
2007-11-02, ostatnia aktualizacja 2007-11-02 14:36
Marny koniec polskiego awanturnika, który poprzez wymuszone małżeństwo z córką cara Borysa Godunowa chce zdobyć rosyjski tron. - W interpretacji Żebrowskiego ten szwarccharakter wyrasta na postać tragiczną - mówi Krzysztof Zanussi

Fot. ALEKSANDR DMITRIEV EAST NEWS
Tuż przed Dniem Jedności Narodowej w rosyjskich kinach pojawiło się 580 kopii filmu "1612". Jednego ze złych Polaków wypędzanych z Kremla gra w nim Michał Żebrowski
Fot. ALEKSANDR DMITRIEV EAST NEWS
Z woli prezydenta Władimira Putina Rosjan ma oficjalnie jednoczyć data 4 listopada, rocznica klęski polskiej interwencji z początku XVII w. Tuż przed Dniem Jedności Narodowej w rosyjskich kinach pojawiło się 580 kopii filmu "1612". Szwarccharakter -Polaka, ambitnego hetmana, który marzy o objęciu tronu Rosji - zagrał w nim Michał Żebrowski. -Poleciłem go reżyserowi. Skoro Polak ma być wredny, niech przynajmniej będzie przystojny -mówi Krzysztof Zanussi, który był na premierze filmu. Reżyserem filmu opiewającego silną władzę centralną jest Władimir Chotinienko: -Osobiście nie mam nic przeciwko demokracji, ale Rosja od wieków idzie własną drogą. Trzeba brać pod uwagę mentalność i genetycznie zakodowany w duszy rosyjskiej obraz cara.
Prezydent Borys Jelcyn odciął się od rewolucji październikowej, a jej rocznicę, 7 listopada, przechrzcił na Dzień Jedności Narodowej. Prezydent Władimir Putin odciął się od epoki Jelcyna - od dwóch lat Rosjan ma oficjalnie jednoczyć data 4 listopada, upamiętniająca klęskę polskiej interwencji z roku 1612. Aby meandry polityki zrozumiało nawet dziecko, Kreml zamówił manifest artystyczny nowej Rosji - superprodukcję "1612" przeznaczoną dla widowni od lat 12.
Zamówienie Kremla przyjęła wytwórnia Trite Nikity Michałkowa. Ale laureat Oscara, zajęty własnymi projektami, poprzestał na roli producenta. Reżyserię powierzył swemu przyjacielowi Władimirowi Chotinience ("Muzułmanin", "Klęska imperium"). Scenariusz Arifa Alijewa ("Jeniec Kaukazu", "Mongoł") nakręcono w ciągu stu dni, przenosząc się z Moskwy do Wyborga, Pragi, Rzymu i na Białoruś. Na konferencji prasowej reżyser określił budżet filmu na ok. 12 mln dol. I westchnął: "Za Stalina dostalibyśmy więcej".
Ile naprawdę film kosztował - nie wiadomo, nikt z Trite pary z ust nie puścił. Jedyną potwierdzoną sumą są 4 mln dol. od prywatnego sponsora, oligarchy Wiktora Wekselbera (swego czasu wykupił dla Rosji arcydzieła sztuki jubilerskiej Fabergé, jajka wielkanocne rodziny carskiej).
Film powstawał w atmosferze tajemnicy iście państwowej. Szeptano o jego antypolskim charakterze, zwłaszcza że niechęć do Polski (dozowana taktycznie także pod adresem Unii Europejskiej i Ameryki) stała się ideologicznym spoiwem imperium prezydenta Putina.
Pierwszy pokaz w moskiewskim kinie Oktiabr' rozwiał obawy o szerzenie ksenofobii. Chotinienko nakręcił film przygodowy z wyraźnym przesłaniem dydaktycznym: niezgoda rujnuje, zgoda i wiara prawosławna buduje ojczyznę.
Połowę 140-minutowego filmu wypełniają pojedynki i mordobicia, szturm twierdzy i starcia armii. Ale że z początkiem wieku XVII na Rosję parli Szwedzi, Niemcy, a Polacy nawet zasiedli na Kremlu - było z kim i o co walczyć. Akcja toczy się po śmierci cara Borysa Godunowa (1605), tron zajmują kolejni samozwańcy wspierani przez polską magnaterię i część bojarów. Skrzydła husarzy furkoczą od pierwszej sceny, napisy wyjaśniają to, czego nie była w stanie pokazać kamera: "Minęły kolejne cztery lata, Ruś nadal nie ma władzy centralnej".
Film kończy się w przededniu wyboru Michaiła Romanowa na cara (1613). Postaci historyczne, płaskie jak plakaty, przesuwają się na drugim planie: Łże-Dymitr urządza uciechy zapustne, książę Pożarski krzewi patriotyzm. W centrum jest historia miłości syna carskiego cieśli Andriejki (Piotr Kisłow) do córki Godunowa Ksieni (Wioletta Dawydowska). Historia romantyczna, wzruszająca, zlepiona z kilku znanych rosyjskich mitów. Andriejka z burłakami ciągną statek, tworząc filmową ilustrację "Burłaków na Wołdze" Riepina. Piękna i smutna Ksienia przypomina Alonuszkę z płótna Wasniecowa.
Cała fabuła pełna jest cytatów z historii. Starzec słupnik jakby żywcem wyszedł z żywotów prawosławnych świętych, oberwańcy z pospolitego ruszenia łączą spryt Iwanuszki-głuptasa z odwagą czerwonego komisarza Czapajewa. Wątpię, by tandem Alijew -Chotinienko znał zasadę inżyniera Mamonia, ale wyraźnie ją stosuje: przypomina ludziom ich ulubione refreny.
Nad obozem polskich rębajłów niesie się polszczyzna bynajmniej nie Reja i Kochanowskiego: "Kurwa, kurwa, kurwa mać!". Reżyser tłumaczy to przyjętą konwencją: Rosjanie także nie używają języka staroruskiego (jobów z ekranu jednak nie słychać).
Głównego złego - Polaka, ambitnego hetmana, który marzy o objęciu tronu Rosji - zagrał Michał Żebrowski. Z ogoloną czaszką, wąsatego, niełatwo go rozpoznać. Hoffmanowski symbol polskiego rycerstwa już w pierwszej scenie zabija bezbronną matkę Andriejki. W następnej ratuje Ksienię Godunową. Chce skłonić carównę do przejścia na katolicyzm i jako jej prawowity małżonek rządzić od Smoleńska do Uralu.
- Poleciłem Żebrowskiego Chotinience, mówiąc, że jak Polak ma być wredny, niech będzie przynajmniej przystojny - Krzysztof Zanussi, będąc w Moskwie, wpadł na premierę kolegi i wysoko ocenił rolę Żebrowskiego. - W jego interpretacji fikcyjny szwarccharakter wyrasta na postać tragiczną. Czuje się, że chodzi mu o coś więcej niż o władzę. Kocha kobietę, której mimo zniewolenia nigdy nie zdobył.
Najstraszniejszy wróg Rosji nie dzierży jednak szabli ani noża, tylko wysyła misjonarza - jezuitę. I chociaż reżyser jest dumny, że rolę kardynała rzymskiego zgodził się zagrać Gabriele Ferzetti, legendarny aktor Antonioniego, w scenach z jego udziałem nie zadbano bodajże o pozory poprawności politycznej - Rzym to zło.
Swoich w filmie też nie oszczędzono. Śmiałka, który złośliwie komentuje poczynania władzy, strażnicy odprowadzają na ubocze i obcinają mu język. W scenie biczowania Andriejki przyjmowane są zakłady, czy ofiara przeżyje batogi. Inna rozrywka: zwęglone ciało Dymitra Samozwańca tłuszcza z uciechą depcze, by szczątkami wystrzelić z armaty.
Rosja jest dzika, obojętna, zdradziecka. Mieszkańcy grodu, który leży na trasie interwentów, gotowi są przepuścić wrogów bez walki. Dopiero książę Pożarski musi przekonać wojewodę, a wojewoda poddanych, że ojczyzna jest w niebezpieczeństwie. Znów - bez władzy, która nauczy, jak żyć, ani rusz!
Rosjanin przekonany stanie się niepokonany. Zrobi armatę ze skóry i wstrzeli się prosto w skład prochu nieprzyjaciela. Rosyjski spryt nie da szans cudzoziemskiej technice, a rosyjski humor podniesie na duchu.
Rosyjska publiczność polubiła ojczyste blockbustery i film zapewne zrobi kasę. Mocną stroną są dowcipne dialogi i gwiazdy w rolach drugoplanowych. Aleksander Bałujew i Daniił Spiwakowski jako wędrowne rzezimieszki łączą wyrafinowane okrucieństwo z szelmowskim wdziękiem, Dostojewskiego z Ilfem i Pietrowem.
Jednak prasa rosyjska przyjęła manifest nowej epoki ironicznie. Wyśmiano filmowy wizerunek władzy, wypisz wymaluj, putinowski. Wykpiono wzniosły symbol Rosji - białego jednorożca, a motywy fantasy określono "fosforyzującym anachronizmem".