niedziela, 31 stycznia 2010

Australian Open. Roger Federer zwycięzcą

Sport.pl
2010-01-31, ostatnia aktualizacja 2010-01-31 12:46
Roger Federer
Roger Federer
Fot. Andrew Brownbill AP

Najlepszy tenisista ostatnich lat, Roger Federer, zdobył 16. w karierze wielkoszlemowy tytuł. W finale Australian Open pokonał w trzech setach Andego Murraya 6:3, 6:4, 7:6.
Andy Murray
Fot. Mark Baker AP
Andy Murray
Roger Federer
Fot. Andy Wong AP
Roger Federer
SERWISY
Odśwież
37
To był niewiarygodny mecz w wykonaniu Federera. Grał przez pierwsze dwa sety wręcz perfekcyjnie. Swoje podanie wygrywał bez większych problemów, a przy serwisie Murraya do końca nie było wiadomo, kto wygra gema.

W tym czasie Murray grał apatycznie, miał mało piłek wygrywających, zawodził go też serwis. Za to Federer, nawet mając problemy, potrafił jednym asem wybić Szkotowi z głowy myśl o przełamaniu.

Emocje przyniósł dopiero trzeci set, zakończony tiebreakiem. Federer zbytnio się rozluźnił i nim się zorientował, przegrywał już 2:5. Wtedy zaczął grać bezbłędnie, wzmocnił serwis, zaatakował przy siatce i doprowadził do dramatycznego tiebreaka.

W nim obaj tenisiści wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności, a że te wciąż wyższe ma Szwajcar, mecz zakończył się w trzech setach.

Tak relacjonowalismy mecz na żywo:
Trzeci set:
7:6 Federer mistrzem! Cóż to był za tiebreak! Federer wygrał 13:11, ale w międzyczasie obronił przynajmniej 5 piłek setowych. Murray też wybronił kilka meczboli i do końca nie była wiadomo, kto wygra. Federer nie potrafił wykorzsytać szansy nawet mając piłkę na rakiecie 2 metry od siatki. Ale w końcu błąd Murraya, który nie wytrzymał presji, dał zwycięstwo Szwajcarowi.
6:6 Nie myli się Szwajcar przy własnym podaniu. Będzie tiebreak.


5:6 Wydawało się, że Federer zwęszył słabość Murraya i tego gema przechyli na swoją korzyść. Szkot jednak podniósł się, pokazał kilka ciekawych uderzeń, wzmocnił serwis i wyszedł na prowadzenie.


5:5 Wszystko wraca do normy. Federer po raz kolejny wygrywa swojego gema. Było w nim kilka ładnych wymian, zakończonych w większości zwyciestwem Szwajcara.


4:5 Murray traci swoje podanie! Miał szansę zakończyć seta, a teraz będzie musial bic się o przetrwanie. Federer odradza się, zagrał agresywnie, a co najważniejsze bezbłędnie.


3:5 Wreszcie wygrywa Szwajcar. Przy swoim podaniu nie dał szans Murrayowi. Brytyjczyk musi uważać, jedno przełamanie i Roger wraca do gry.


2:5 I kolejny gem dla Murraya. Coraz bliżej czwartego seta.


2:4 Mamy pzełamanie! Murray prowadził już 40:0, Federer wybronił się, jednak w ostatniej akcji przy siatce sprytniejszy okazał się pretendent.


2:3 Murray po wyrównanym gemie wychodzia na prowadzenie. Wydawało się, ze Brytyjczykowi przydarzyła się kontuzja nogi, ale już pod koniec gema nie było po niej śladu.


2:2 Łatwy gem Szwajcara. Murray nie ma recepty na świetnego dziś Federera. A będzie musiał go przełamać, jesli marzy o zwycięstwie.


1:2 Dobry gem Murraya. Zagrywał mocno i pewnie i spokojnie wyszedł na prowadzenie w secie trzecim.


1:1 Wszystko wraca do normy. Przy swoim serwisie Federer dzis tylko raz, na początku meczu, nie wygrał gema.


0:1 Mocne otwarcie Brytyjczyka. Oby nie było za późno na pogoń, bo Szwajcar nie zwykł wypuszczać z rąk takich okazji.


Drugi set:


6:4 Federer bez problemy wygrywa :gema-formalność" i 2/3 drogi do pierwszego w tym roku Wielkiego Szlema już za nim. Seta zakończył Szwajcar efektownym wolejem.


5:4 Tym razem Murray wygrywa do 15. Rozluźniony Federer będzie musiał mocno się postarać, by nie wypuścić seta z rąk.


5:3 Nie dał Federer rywalowi szans przy swoim serwisie. Jesli Murray myślał o walce w tym secie, to Szwajcar brutalnie sprowadził go na ziemię. Szczególnie tym niesamowitym backhandem.


4:3 Z 0:40 na początku seta udało się Murrayowi doprowadzić do równowagi. Po chwili Federer miał przewagę i wydawało się, że znów pogoń Brytyjczyka pójdzie na marne. Jednak dwa wygrywające zagrania Murraya dały mu trzeciego gema w drugim secie.


4:2 Świetny gem, godny finału wielkoszlemowego turnieju. Obaj tenisiści grali odważnie, precyzyjnie. Murray robił, co mógł, ale w w grze na przewagi lepszy okazał się Federer.


3:2 Murray przegrywał juz 15:40, ale wtedy zaczął funkcjonować serwis Brytyjczyka. Posłał dwa asy, dwa razy wyrzucił Federera daleko za kort i przedłużył swoje szanse w tym secie.


3:1 Znów gem dla Rogera. Ciężko spodziewać się sensacji. Wystarczy spojrzeć w statystyki, : wyraźna przewaga Szwajcara w piłkach wygranych i znacznie mniej błędów niz Murray.


2:1 Federer przełamał Murraya do zera! Coraz trudniej wygląda sytuacja Brytyjczyka: miał zmęczyć Szwajcara, a wygląda na to, że to rywal zamęczy jego.


1:1 Szwajcar swoje podanie wygrywa coraz pewniej. Uaktywnił też swój znakomity backhand i doprowadził do wyrównania.


0:1 Na reszcie aktywniejszy Murray. Ruszył od początku drugiego seta odważniej i opłacało się. Wygrał swego gema serwisowego nie dzięki błędom Federera, a dzięki własnej dobrej grze.


Pierwszy set:


6:3 Zadecydował serwis. Ostatni gem pierwszego seta Federer wygrał spokojnie, ani przez chwilę nie był zagrożony. Pierwszy set zatem 6:3 dla Szwajcara.


5:3 Przełamanie w kluczowym momencie seta. Murray wciąż nie potrafi zagrozić coraz lepiej grającemu Szwajcarowi serwisem. Federer popełnia coraz mniej błędów i źle to wróży mało aktywnemu Brytyjczykowi.


4:3 Kolejny wyrównany gem rozstrzygnęło podanie Szwajcara. Męczył się z Murrayem do stanu 30:30, popełnił nawet podwójny błąd serwisowy, ale w końcówce zagrał świetnie serwisem i wygrał gema.


3:3 Gem do 15 dla Murraya. Brytyjczyk gra dobrze taktycznie, rozrzuca Szwajcara po całym korcie, a ten popełnia blędy. Murray zaczął też lepiej serwować.


3:2 Federer przegrywał już 15:40, ale wreszcie zaczął serwować tak, jak do tego nas przyzwyczaił. Zagrał dwa asy i zdołał odwrócić losy gema. Ciężko idzie gra Szwajcarowi, to nie będzie łatwy mecz.


2:2 Gem błędów. Mniej popełnił ich Brytyjczyk i dzięki temu doprowadził do remisu. Na razie obaj tenisiści nie robią sobie krzywdy serwisem.


2:1 Murray wraca do gry. Dwa razy pięknie minął Federera, w tym raz po rewelacyjnej wymianie z obu stron. Nie popełnił też błędu i to wystarczyło, by wywalczyć przełamanie.


2:0 Federer od początku przejmuje inicjatywę. Murray nie zrobił mu krzywdy serwisem, Szwajcar zagrał raz piekny backhand, raz forehand i mamy pierwsze przelamanie.


1:0 Nerwowy początek Szwajcara przy własnym podaniu. Było juz 0:30, jednak potem dwa winnery Federara, dwa błędy Murraya i gem otwarcia dla Rogera.


Przed rywalizacją

Zwolennicy Federera w półfinale zobaczyli swojego mistrza w formie brylantowej - Szwajcar zmiażdżył Tsongę w niecałe półtorej godziny 6:2, 6:3, 6:2.

Rozstawiony z numerem piątym Murray w półfinale wygrał 3:6, 6:4, 6:4, 6:2 z Chorwatem Marinem Cilicem (nr 11.). 22 letni Szkot po raz drugi w karierze osiągnął finał w Wielkim Szlemie.

Co ciekawe, Murray ma do tej pory korzystny bilans spotkań ze Szwajcarem. Jednak w finale US Open 2008 górą był Federer.

Piłka ręczna. Bogdan Wenta rzuca temat: Co dalej?

Rozmawiali w Innsbrucku Radosław Leniarski i Piotr Rozpara
2010-01-31, ostatnia aktualizacja 2010-01-30 22:13
Bogdan Wenta i norweski sędzia
Bogdan Wenta i norweski sędzia
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

"Żądam, aby Związek Piłki Ręcznej w Polsce wraz z Polskim Komitetem Olimpijskim oraz wszystkimi władzami i przyjaciółmi piłki ręcznej zgłosił kandydaturę naszego kraju do organizacji mistrzostw świata lub Europy", pod takim apelem chętnie się podpiszę - mówi Bogdan Wenta, trener polskich piłkarzy ręcznych.

Polska
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Polska
Bogdan Wenta
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Bogdan Wenta
Polska
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Polska
Radosław Leniarski, Piotr Rozpara: Jaką widzi Pan przyszłość dla polskiej piłki ręcznej?

Bogdan Wenta: - Powinniśmy utrzymać linię pracy, którą sobie założyliśmy. I to abstrahując od tego, czy to ja będę trenerem, czy ktoś inny. Wczoraj wieczorem [rozmawialiśmy w piątek przed południem, kilkanaście godzin po przegranym grupowym meczu z Francją - red.] mówiliśmy między sobą, że natury nie przeskoczysz. Dzięki chirurgii czy kosmetyce plastycznej można sobie dziś sobie zrobić wiele, ale data w metryce urodzenia pozostaje ciągle ta sama. I przez głowę przechodzi pytanie: Co dalej? Może nie za rok czy za dwa, ale na przykład za pięć.

I co dalej?

- Trudno powiedzieć, bo staram się pracować z dnia na dzień. Natomiast to pytanie gdzieś tam co jakiś czas w głowie wraca. Choć z drugiej strony wystarczy spojrzeć na Francuzów. To także wiekowy zespół, a ciągle grają. Odszedł wprawdzie Joël Abati, ale to cały czas ta sama drużyna. A porównując ją do nas, jest duża starsza. Spojrzałem na średni wiek zespołów z naszej grupy. I okazało się, że razem ze Słowenią jesteśmy najstarszymi ekipami [średnia wieku w polskim zespole to 27,8, a w słoweńskim - 27,6 - red.]. Tylko że różnica do najmłodszych Niemców jest niewielka [średnia 26,3 - red.]. Dlatego rozmawiając o przyszłości można się cieszyć, że będę miał do dyspozycji tego, czy tamtego zawodnika, ale bardziej interesowałoby mniej, żebym takich Karolów Bieleckich miał jeszcze ze trzech. Szybsza zmiana generacji jest natomiast na przykład u Chorwatów. Ale, żeby to udało się u nas potrzebna jest solidna, codzienna praca w kraju.

Na podstawie słabej ligi da się zbudować potężną reprezentację?

- A skąd się bierze słaba liga? Kto ją robi? Związek ma monopol, ustala przepisy, system rozgrywek, czy się z tym zgadzasz czy nie. Pewien pomysł na zmiany chodzi mi po głowie. Pytanie tylko, czy my chcemy pewnych zmian. Wystarczy spojrzeć na inne nasze ligi. Jak wygląda piłka nożna? Za dwa lata mamy u siebie mistrzostwa Europy. I co z tego?

Siatkówka się wypromowała.

- W siatkówce chyba jest trochę łatwiej. Poza tym warto zwrócić uwagę, ilu w tej dyscyplinie jest u nas trenerów zagranicznych. Przecież pracuje kilka osób z ogromnym doświadczeniem. Ale czy to naprawdę jest jedyne wyjście, żeby mieć efekt? Nie wiem. Tym bardziej jeśli ktoś pracuje w Polsce pięć czy sześć lat, a ciągle mówi po angielsku. Uważam, że to nie jest w porządku. Bo mnie zawsze zmuszano, żebym nauczył się rozmawiać po niemiecku czy po hiszpańsku. W każdym razie mamy boom siatkarski w Polsce, ta dyscyplina jest popularna w Rosji i Włoszech, może też w Hiszpanii czy Niemczech, ale w reszcie Europy jej nie ma. Podobnie jest u nas z żużlem.

To jaki pomysł na zmiany chodzi Panu po głowie?

- Rzucam na razie temat. Bo ligę robią ludzie: prezydenci, prezesi, trenerzy i zawodnicy.

Nie ma tych ludzi, czy tym, którzy są po prostu się nie chce?

- Pan chce ode mnie wyciągnąć słowa krytyki na czyjś temat. Niech każdy odpowiada za swoją pracę. Ja na razie podsuwam temat. Wystarczy przeanalizować tabelę ekstraklasy, od góry do dołu.

Czy to, że mamy teraz drużynę narodową jaką mamy, to zasługa tylko moja, Daniela [Waszkiewicza, asystenta Wenty - red.], lekarza, masażysty i poszczególnych zawodników? Myślę, że nie. To jest zasługa nas wszystkich, że wspólnie znaleźliśmy gdzieś jakiś klucz. Począwszy od normalnych działań do tych, które nie dla wszystkich są przyjemne. Ale działań wspólnych. Bo to nie jest tak, że ja dziś panów wezmę i za miesiąc zrobię z panów zawodników.

Bardzo byśmy tak chcieli...

- Ja też bym tak bardzo chciał. Chciałbym móc nagle zobaczyć zawodnika i stwierdzić od ręki: bierzemy! Ale to niemożliwe. Tymczasem ja słyszę w kraju różne rzeczy, ale nie chcę rzucać nazwiskami. Są w Polsce ludzie, którzy siedzą w tym biznesie w tym biznesie od 20, 30 lat! [- Niestety - rzuca siedzący z nami dziennikarz Leszek Salva - red.].

O, i proszę to napisać! Wy dobrze wiecie, w czym to się kryje. Przecież rozmawiamy ze sobą już tyle lat. To system, który został narzucony wiele lat temu.

Ale mówi Pan między wierszami, a nie chce powiedzieć konkretnie co Pana boli w polskiej piłce ręcznej.

- Bo znowu pojawią się komentarze, że mi odbiło, że znowu coś zdobyliśmy i ja się odzywam. Dlatego bardzo chcę, żeby ta dyskusja wyszła od państwa. Wystarczy podpatrzyć jak to robią inni, mniej lub bardziej doświadczeni. Jesteśmy tu już kilka dni, jeździmy na treningi, ale podpatrujemy też zajęcia innych, a inni patrzą na nas. To samo robimy z Vive Targi Kielce grając w Lidze Mistrzów. I nikt nie robi z tego problemu, nikt nie ma przed tobą tajemnic.

A może organizacja w Polsce mistrzostw świata czy Europy byłaby takim kopem dla naszej piłki ręcznej.

- Piszcie panowie tłustym drukiem, że jeśli powstanie taki komitet organizacyjny, to całym sercem, od rana do wieczora, będę popierał tę inicjatywę. Bo to jest jedyna szansa, żeby zachować jakąś ciągłość. Podobna do tej, przed którą stanęli piłkarze dostając Euro w 2012. Tylko oczywiście wraca pytanie na jakiej bazie mielibyśmy zrobić takie mistrzostwa. Tylko na bazie tej narodowej euforii? Sam wynik sportowy nie wystarczy, żeby dobrze sprzedać w kraju taką imprezę.

Dlatego chętnie podpiszę się na przykład pod takim apelem: "Żądam, aby Związek Piłki Ręcznej w Polsce wraz z Polskim Komitetem Olimpijskim oraz wszystkimi władzami i przyjaciółmi piłki ręcznej zgłosił kandydaturę naszego kraju do organizacji mistrzostw świata i Europy".

To także dla Pana byłby komfort pracy.

- Chciałbym dożyć takich czasów, że mając w perspektywie jakieś mistrzostwa organizowane w Polsce będę miał komfort pracy przez dwa lata, bo nie trzeba będzie grać w eliminacjach. Mógłby wówczas stawiać na jakąś grupę zawodników, mimo że na początku pewnie nie będzie wychodziło. Tylko wtedy jest czas na eksperymenty. Ta te mistrzostwa Europy pokazują, że nowych twarzy w piłce ręcznej raczej nie widać.

Proszę zauważyć na jakiej fali grali tu Austriacy, przecież nie najmocniejsza drużyna. Inne imprezy również pokazały, że kibic we własnym kraju potrafi stworzyć niesamowitą atmosferę. A uwierzcie mi, że wówczas krew w żyłach płynie inaczej. Takim przedsmakiem wspólnej siły był u nas przedolimpijski turniej we Wrocławiu.

Taka impreza dla wielu pańskich zawodników byłaby pięknym ukoronowaniem kariery, bo po olimpiadzie w Londynie w 2012 roku pewnie będą myśleć o końcu kariery.

- Oczywiście, ale nie tylko ukoronowaniem kariery, lecz dla wielu z nich także wyzwaniem. Bo przeżyć coś takiego we własnym kraju byłoby czymś niesamowitym. A ci chłopcy chyba sobie na to zasłużyli. A mając taką imprezę u się być może łatwiej byłoby myśleć o przyszłości.

Bogdan Wenta

ur. 19 listopada 1961 r. w Szpęgawsku (woj. pomorskie). Piłkarz ręczny Wybrzeża Gdańsk, hiszpańskich Bidasoa Irun i Barcelony oraz niemieckich TuS Nettelstedt Lubecke i Flensburg Handewitt - m.in. 5-krotny mistrz Polski, dwukrotny finalista Pucharu Europy, zdobywca Pucharu Zdobywców Pucharów, 185 występów w reprezentacji Polski, 46 w kadrze Niemiec. Pracę jako szkoleniowiec rozpoczął we Flensburgu w 2000 roku, a siedem lat później z S.C. Magdeburg zdobył Puchar EHF. Od czerwca 2008 r. trener Vive Targi Kielce, z którym w ubiegłym roku zdobył mistrzostwo i Puchar Polski oraz awansował do Ligi Mistrzów. Szkoleniowiec reprezentacji Polski od października 2004 - wicemistrz świata (2007) i brązowy medalista mistrzostw świata (2009), zdobywca Superpucharu Europy (2007).


POL-CHO 21:24 Przerwany sen

Michał Kołodziejczyk 30-01-2010, ostatnia aktualizacja 31-01-2010 09:20

Polska - Chorwacja 21: 24. Koniec marzeń o złocie, drużyna Bogdana Wenty przegrywa w półfinale. W niedzielę o 15. zagra o brązowy medal z Islandią

autor zdjęcia: Bartek Sadowski
źródło: Fotorzepa
autor zdjęcia: Bartek Sadowski
źródło: Fotorzepa
autor zdjęcia: Bartek Sadowski
źródło: Fotorzepa

- Jeśli rywal wybija mi zęba i nie ma nawet faulu, to chyba coś jest nie tak. Norwescy sędziowie ukradli nam finał mistrzostw Europy - Marcin Lijewski nie owijał w bawełnę. Bogdan Wenta odmówił wyjścia z szatni do strefy, w której rozmawia się z dziennikarzami, mimo że ma taki obowiązek. - Jestem za bardzo zdenerwowany, to nie ma sensu - tłumaczył.

Emocje w obiektywie fotoreportera "Rz" Bartka Sadowskiego - obejrzyj zdjęcia

Wenta mógł być zdenerwowany, ale nie aż tak bardzo. Rzeczywiście trzy minuty przed końcem, kiedy Polacy przegrywali dwiema bramkami, jeden z Chorwatów blokował wybicie piłki przez Sławomira Szmala. Według przepisów są za to dwie minuty kary, ale sędzia Keneth Ambrahamsen przewinienia nie zauważył, a Wenta - w charakterystyczny dla siebie sposób zwrócił mu uwagę. Sędzia pokazał mu żółtą kartkę, a piłkę oddał Chorwatom. Ci za to nie oddali już prowadzenia i awansowali do finału.

Polacy zawiedli dopiero w drugiej połowie, pierwsza była bliska ideału. Widać było olbrzymią koncentrację i wolę walki. Polacy nie odpuszczali rywalowi żadnej piłki, swoje ataki wyprowadzali bardzo dokładnie i precyzyjnie, a Sławomir Szmal bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. Pod koniec pierwszej części drużyna Wenty prowadziła dwoma bramkami i zmarnowała dwie kolejne okazje, by ułożyć mecz po swojej myśli i wyprowadzić z równowagi przeciwnika. Chorwaci schodzili do szatni ubożsi tylko o jednego gola, a po przerwie zanim Polacy zorientowali się o co chodzi, zdążyli rzucić trzy z rzędu.

Okazja, by zrewanżować się im za ubiegłoroczny półfinał mistrzostw świata, była duża. Gwiazdy miały być bez formy i do tego skłócone z trenerem, ale jednak kiedy gra się nie układała Ivano Balić stawał się kapitanem z prawdziwego zdarzenia i dowodził swoim wojskiem tak inteligentnie, że Polacy nie byli w stanie przewidzieć następnego ruchu. Balić zdobył pięć goli, tyle samo Domagoj Duvnjak. W polskiej drużynie najskuteczniejszy był Michał Jurecki, który siedem razy pokonał Mirko Alilovicia - z czego pięć razy z rzędu w drugiej połowie, kiedy był jedynym polskim zawodnikiem potrafiącym przebić się przez chorwackiego zasieki. Na nic zdały się cuda, jakie w bramce wyczyniał Sławomir Szmal, który znowu obronił blisko 40 procent rzutów.

- Znowu okazali się lepsi, nie ma co zwalać winy na sędziów, chociaż rzeczywiście każdą sporną sytuację interpretowali na korzyść Chorwatów - mówił Mariusz Jurasik. Karol Bielecki był tak wściekły, że z nikim nie chciał rozmawiać, a konferencja prasowa z udziałem Wenty, Tomasza Tłuczyńskiego i Bartłomieja Jaszki - przygnębiająca. Trener Chorwatów Lino Cervar pocieszał Polaków przekonując ich, że jest pewny, iż w niedzielę wywalczą brązowy medal. Kiedy przetłumaczono mu wypowiedź Wenty o sędziach, wziął do ręki mikrofon, odczekał kilka sekund i zapytał: - To jakaś prowokacja?

W niedzielę o 15. Polacy zagrają o brązowy medal z Islandią, która w sobotę wyraźnie przegrała półfinał z Francją 28:36. - To niewygodny rywal, przegraliśmy z nimi na olimpiadzie. Nie chcemy wracać do domu z ananasem, musimy sprężyć się ostatni raz na tym turnieju i podnieść wysoko głowy - stwierdził Wenta. W finale o 17.30 Chorwacja zmierzy się z Francją.

Michał Kołodziejczyk z Wiednia

Powiedzieli po meczu:

Michał Jurecki: Walczyliśmy, staraliśmy się i przez długi czas realizowaliśmy wszystko zgodnie z planem. W przerwie postanowiliśmy niczego nie zmieniać, tylko grać jeszcze dokładniej, jednak Chorwaci zmienili taktykę. Przeszli z obrony 6-0 na 5-1, zanim się do tego przyzwyczailiśmy oni już prowadzili. Szkoda, bo wydaje mi się, że szansa na ich pokonanie była olbrzymia, bardzo zbliżyliśmy się do nich poziomem. O sędziach nie chcę się wypowiadać, bo gdybyśmy wygrali, nikt nie zwróciłby uwagi na ich złe decyzje.

Mariusz Jurasik: Nie wiem, co się z nami stało. Był to mecz walki, świetna pierwsza połowa w naszym wykonaniu i złe pierwsze pięć minut po przerwie. Sędziowie na pewno nam nie pomogli, ale nie ma co na nich zrzucać winy, byliśmy gorsi o te trzy gole. Zostawiliśmy na boisku serce, ale na dzisiaj Chorwaci są jednak od nas lepsi. Rozrzucili nas w drugiej połowie po całym boisku, często mieli przed sobą tylko Sławka Szmala.

Składy:

Polska: Szmal, Wyszomirski - Jaszka, K. Lijewski 1, Kuchczyński, Jachlewski, Bielecki 1, Siódmiak, Żółtak, B. Jurecki 1, Jurasik, M. Jurecki, Tłuczyński, Jurkiewicz, M. Lijewski, Rosiński

Chorwacja: Carapina, Alilović - Balić, Duvniak, Lacković, Zrnic, Kopljar, Vori, Gojun, Vuković, Bicanic, Buntić, Strlek, Cupić, Musa

rp.pl