wtorek, 18 listopada 2008

Pogrzeb Mieczysława Rakowskiego na Powązkach


mm, cheko, PAP
2008-11-18, ostatnia aktualizacja 2008-11-18 17:48
Zobacz powiększenie
Pogrzeb Mieczysława Rakowskiego
Fot. Sławomir Kamiński / AG

- Śmierć Mieczysława Rakowskiego to wielka strata - mówił gen. Wojciech Jaruzelski na warszawskich Powązkach podczas uroczystości pogrzebowych byłego premiera i ostatniego I sekretarza KC PZPR.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Pogrzeb Mieczysława Rakowskiego
Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Pogrzeb Mieczysława Rakowskiego
ZOBACZ TAKŻE
Pogrzeb Rakowskiego | wideo


- Chciałoby się powiedzieć za Sienkiewiczem: larum grają, a ciebie nie ma, nie wstajesz, ale przecież wciąż jesteś. Pozostaje twoja wielka spuścizna, cała biblioteka książek, artykułów, dzienników, wywiadów i wypowiedzi, a przede wszystkim żyjesz w ludziach, w sercach nas tu obecnych i nieobecnych - powiedział Jaruzelski.

W uroczystościach pogrzebowych oprócz Jaruzelskiego uczestniczą także m.in.: były prezydent Aleksander Kwaśniewski, były premier, a dziś senator niezależny Włodzimierz Cimoszewicz, byli premierzy Józef Oleksy i Leszek Miller, politycy lewicy, a także dziennikarze "Polityki", której twórcą i wieloletnim redaktorem naczelnym był Rakowski.

- Żegnamy dzisiaj wybitnego Polaka, żegnamy jedną z najważniejszych postaci Polski ostatnich 50 lat - mówił Aleksander Kwaśniewski. - Człowieka, którego życiorys jest odbiciem wszystkich dramatów, rozterek, poszukiwań i nadziei całego pokolenia urodzonego jeszcze przed II Wojną Światową, które tę wojnę przeżyło tracąc najbliższych i które później odbudowało Polskę. Żegnamy człowieka, który sprawdzał się jako polityk, jako dziennikarz, jako intelektualista, ale także jako przyjaciel. Mówię to z najgłębszym podziękowaniem za przyjaźń, którą mnie, moją żonę i wielu z nas, ludzi naszego pokolenia obdarzył. Mietku, dzielny byłeś, bardzo dzielny byłeś - dodał były prezydent.




Kaczmarek: Mogłem być drugą Blidą

Były minister MSWiA oskarża w Sejmie PiS

Kaczmarek: Mogłem być drugą Blidą

"Rok temu mówiłem, że nie będę drugą Blidą. Jednak miałem trudne momenty" - wyznał były szef MSWiA Janusz Kaczmarek, któremu PiS zarzuca zdradę, gdy w 2007 roku w akcji CBA zasadzano się na ministra rolnictwa. Kaczmarek przed sejmową komisją do spraw politycznych nacisków na służby za rządów PiS oskarżył tę partię o łamanie ludzi.

czytaj dalej...
REKLAMA

"Oskarżam Prawo i Sprawiedliwość o wykorzystywanie służb specjalnych do łamania jednostek i o łamanie prawa w procedurze postępowania przygotowawczego" - mówił Kaczmarek.

Były minister oskarżył też partię Jarosława Kaczyńskiego o - jak się wyraził - bezprawną inwigilację, niesłuszne aresztowanie i o sterowanie mediami, którymi posługiwano się w celach łamania dobrego imienia poszczególnych ludzi. "To, co przeszedłem, było niebywałe" - mówił.

Przewodniczący komisji śledczej przypomniał Kaczmarkowi, że nazwa instytucji, przed którą zeznaje, wskazuje, że nie powinien oskarżać całej partii, lecz konkretnych urzędników państwowych. Były szef MSWiA dużo miejsca w swym wystąpieniu poświęcił więc byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobro.

"W moim przekonaniu Zbigniew Ziobro powinien stanąć przed Trybunałem Stanu" - powiedział Kaczmarek. Swoją opinię uzasadnił już na początku przesłuchania. Twierdził, że Ziobro stał na czele bezprawnie powołanego zespołu prokuratorskiego.

Kaczmarek przypomniał, że sędzią, który wydał w 2007 roku krytyczną opinię na temat tego śledztwa, od razu zainteresowało się kierownictwo resortu. "Jego akta trafiły do Ministerstwa Sprawiedliwości. To był sędzia z Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów, który stwierdził, że prokuratura naruszyła podstawowe standardy prawa" - mówił Kaczmarek.

Chodziło o sposób prowadzenia śledztwa, gdzie inspirowano pożądane u inwigilowanych działania. Centralne Biuro Antykorupcyjne chciało wręczyć tzw. łapówkę kontrolowaną. Jednak za przysługę, którą samo wymyśliło. Spreparowano dokumenty dotyczące gruntów, które ówczesny minister rolnictwa Andrzej Lepper miał odrolnić za odpowiednią kwotę.

Kaczmarek narzekał też dzisiaj na to, jak potraktowano go podczas zatrzymania. "Doświadczyłem upokorzenia" - mówił Kaczmarek o incydencie, który polegał na tym, że nie pozwolono mu nawet zajechać do domu po przybory toaletowe.

Dostało się również posłowi PiS Jackowi Kurskiemu, który zasiada w komisji. Kaczmarek przytaczał słowa Kurskiego, który w jednym z wywiadów miał powiedzieć, że - tu cytat - zatrzymania nie mają się podobać sądom, ale społeczeństwu.

Posłowie PiS Arkadiusz Mularczyk i Jacek Kurski chcieli za wszelką cenę podważyć wiarygodność Kaczmarka. To dlatego pokazali ankiety personalne, z których ma wynikać, że kłamał zatajając swą przynależność do PZPR. Sebastian Karpiniuk z PO z kolei podważył wiarygodność tych ankiet. "A może pan poseł Kurski, znalazł je pod wycieraczką" - kpił Karpiniuk.

Mularczyk pytał też, czy to prawda, że Kaczmarek brał łapówki od gangsterów. Padło również pytanie o szkolenie dla oficerów politycznych w Łodzi, które miał przejść były minister. Posłowie chcieli też poznać kulisy kontaktów z Ryszardem Krauze, czyli miliarderem, który - zdaniem posłów PiS - miał być ogniwem przecieku w sprawie afery gruntowej.

Oddał swoje głosy Wojtyle

Ewa K. Czaczkowska 18-11-2008, ostatnia aktualizacja 18-11-2008 07:24

Kardynał Wyszyński otrzymał głosy elektorów na konklawe w 1978 r. Wycofał się i zabiegał o wybór Karola Wojtyły

Kardynałowie Karol Wojtyła i Stefan Wyszyński w 1967 roku podczas koronacji obrazu Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej
autor zdjęcia: Jakub Dobrzyński
źródło: Rzeczpospolita
Kardynałowie Karol Wojtyła i Stefan Wyszyński w 1967 roku podczas koronacji obrazu Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej

Nieznane dotąd szczegóły konklawe, na którym 16 października 1978 r. wybrany został Jan Paweł II, znajdują się w dzienniku prymasa Stefana Wyszyńskiego „Pro memoria”. Jego fragmenty drukuje w najnowszej książce „1978. Wybór papieża Jana Pawła II” historyk Peter Raina, który jako jeden z nielicznych ma do nich dostęp. Książka ukazała się w ubiegłym tygodniu.

Do tej pory nie było wiadomo, jaką rzeczywiście rolę odegrał prymas Wyszyński na październikowym konklawe. Z powodu tajemnicy, jaka obowiązuje elektorów, prymas nie pisze o wielu sprawach, np. wynikach głosowań, ale jego informacje wnoszą wiele do rekonstrukcji przebiegu tego konklawe.

Dzień po jego zakończeniu „dla historycznej pamięci” kardynał zanotował w dzienniku odpowiedź, jaką dał „grupie kardynałów”, którzy postawili mu pytanie: czy przyjąłby wybór?

Odmówił, podając powody. Po pierwsze uważał, że papieżem powinien być Włoch, gdyż mieszkańcy Rzymu mają prawo do biskupa rodaka (papież jest biskupem Rzymu).

Po drugie życiowym zadaniem prymasa Polski jest bronić Kościoła „na Wschodzie centralnej Europy”. Kardynał deklarował: „Do mnie należy – nawet paść na granicy polsko-sowieckiej, gdyby Bóg tego ode mnie zażądał”. Po trzecie ma już 77 lat, a papież musi mieć siły do pracy. Po czwarte papieżem musi być człowiek wszechstronnie do tego przygotowany. Prymas jako piąty punkt odpowiedzi podał: „gdyby wybór padł na kardynała Wojtyłę, uważam, że miałby obowiązek wybór przyjąć, gdyż jego zadania w Polsce są inne”.

Dla prymasa Wyszyńskiego było to czwarte konklawe. Na pierwszym, w październiku 1958 roku, gdy wybrany został Jan XXIII, kilku kardynałów głosowało również na prymasa Polski.

Według Petera Rainy, który powołuje się na swoje rozmowy z kardynałami uczestniczącymi w konklawe w październiku 1978 roku, i tym razem oddano głosy na prymasa. Stało się to w trzecim głosowaniu, które odbyło się 15 października po południu.

Natomiast w czwartym głosowaniu na czwartym miejscu po włoskich faworytach konklawe, kardynałach Siri, Felici, Benelli, pojawiło się nazwisko Karola Wojtyły. Według innego elektora Carla Confalonieri kilka głosów miało na niego paść już podczas konklawe w sierpniu 1978 roku, gdy papieżem został Jan Paweł I.

Okazuje się, że momentem zwrotnym w październiku była kolacja po pierwszym dniu konklawe kardynałów: Giuseppe Siriego, Johna Króla, arcybiskupa Filadelfii, Karola Wojtyły i prymasa Wyszyńskiego.

Wtedy Siri, jeden z dwóch kardynałów, którzy uzyskali największą liczbę głosów, za małą jednak, by wygrać, zasugerował, że wycofa się i poprosi swoich zwolenników, by przekazali głosy na rzecz kardynała Wojtyły. Zachęcał też kardynała Króla, by zabiegał o to u elektorów z obu Ameryk.

Od tego momentu na rzecz wyboru kardynała Wojtyły zaczął również pracować wśród elektorów prymas Wyszyński. Tak było nazajutrz rano, gdy odprawiał mszę św. z kardynałami niemieckimi w Kaplicy Sykstyńskiej, a przede wszystkim w przerwie obiadowej, gdy rozmawiał najpierw z kardynałem Królem, a następnie kardynałem Königiem z Wiednia i kardynałami niemieckimi.

Przed decydującym głosowaniem prymas Wyszyński szepnął do kardynała Wojtyły: „Gdyby ks. Kardynała wybrano, proszę pomyśleć, czy nie przyjąć imienia Jana Pawła II”. „Myślałem o tym” – usłyszał w odpowiedzi.

Dziennik prymasa „Pro memoria”

Kardynał Wyszyński prowadził dziennik od 1948 r. aż do śmierci w 1981 r. To cenne źródło informacji nie tylko o prymasie, ale też o historii Kościoła w PRL i relacji państwo – Kościół. Do tej pory ukazała się część „Pro memoria”: od 1948 do 1956 roku, z lat 1965 – 1967, z roku 1971 oraz dotyczące papieża Jana XXIII. Fragmenty, np. „Zapiski więzienne”, ukazały się za życia prymasa. Wtedy korzystał z nich Andrzej Micewski, który w 1982 r. wydał biografię prymasa. Drugim historykiem, który w swoich pracach drukuje fragmenty „Pro memoria”, jest Peter Raina. Kardynał Józef Glemp objął dziennik klauzulą tajności do zakończenia procesu beatyfikacyjnego.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: e.czaczkowska@rp.pl

Rzeczpospolita