czwartek, 3 kwietnia 2008

Prokuratura: Były reprezentant Andrzej W. przyznał się do ustawiania meczów

Marcin Wesołek, Piotr Leśniowski, Andrzej Grupa
2008-04-03, ostatnia aktualizacja 2008-04-03 21:40

Zobacz powiększenie
Andrzej W. - trener bramkarzy Lecha Poznań
Fot. Jarosław Kubalski / AG

Kolejna odsłona afery korupcyjnej w piłce nożnej. CBA zatrzymało w Poznaniu Andrzeja W., trenera bramkarzy Lecha i byłego reprezentanta Polski, okrzykniętego przydomkiem "Książę Paryża". W czwartek wieczorem usłyszał zarzuty kupowania meczów i przyznał się do winy

Minister: ze skorumpowanymi walczyć jak z pedofilami

Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego przyjechali na stadion przed południem. Andrzeja W. zatrzymali w trakcie zajęć - z boiska i potem ze stadionu wyprowadzono go, gdy piłkarze się rozgrzewali. Po W. została tylko elegancka limuzyna na klubowym parkingu...

Władze Lecha zareagowały tuż po godz. 12 - zarząd wydał oświadczenie w którym poinformował o zatrzymaniu swojego trenera i zawieszeniu go w obowiązkach. Wcześniej do nikogo w Lechu nie sposób było się dodzwonić - wiceprezes, dyrektorzy i rzecznik prasowy klubu mieli wyłączone telefony. Tajemnicze - i to przez cały dzień - było również samo CBA, które w piątek zatrzymało Dariusza W. i ochoczo chwaliło się tą informacją. - Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali dzisiaj kolejną osobę w związku ze sprawą korupcji w piłce nożnej - tylko tyle powiedział rzecznik CBA Piotr Kaczorek.

Trener został przewieziony do wrocławskiej prokuratury. Tam usłyszał zarzuty wręczania korzyści majątkowych w zamian za "ustawianie" meczów piłkarskich. Wobec byłego bramkarza reprezentacji zastosowano środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego.

Po zakończeniu przesłuchania został on zwolniony do domu. - Andrzej W. przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia - powiedział prokurator Marek Kuczyński.

O co pytali Andrzeja W. prokuratorzy? Najprawdopodobniej o związki z Dariuszem W. Od 2002 do jesieni 2004 r. Andrzej W. był bowiem jego asystentem w Kielcach. Obaj poznali się w Widzewie Łódź, który w 2002 r. utrzymali w ekstraklasie. Jesienią 2002 r. Dariusz W. został trenerem Korony. - Co skłoniło Pana do przyjęcia oferty z Kielc? - pytał Andrzeja W. dziennikarz "Gazety". - Zadecydowała osoba Darka. Poznaliśmy się zaledwie pół roku temu, ale spasowaliśmy się. Darek i ja zaczynaliśmy pracę w Łodzi od podstaw, wymieniliśmy połowę składu i udało się utrzymać zespół w ekstraklasie. W Kielcach kuszące jest to, że również będziemy pracować od podstaw. Moja rola w klubie? Będę cieniem trenera.

Losy trzecioligowej Korony i historia jej spektakularnego awansu w 2004 r. do II ligi jest przedmiotem zainteresowania wrocławskiej prokuratury. Postawiła zarzuty już sześciu osobom związanym z kieleckim klubem. Wśród nich są Dariusz W. i Andrzej B., ostatnio drugi trener Macieja Skorży w Wiśle Kraków. Kielecki klub wyrzucił już trzech swoich piłkarzy, którzy grali jeszcze w trzecioligowej Koronie. Jeden z nich, Brazylijczyk Hermes, opowiadał w prasie co nieco o roli asystenta trenera. - Jako jedyny w szatni nie mówiłem nawet słowa po polsku. Wszystko tłumaczył mi Andrzej W. - mówił Hermes. Obaj bez problemów mogli się dogadać - W. biegle włada portugalskim, który poznał grając w FC Porto i Sportingu Braga.

Sylwetka Andrzeja W.

Księże Paryża: prostolinijna dusza w piłkarskim bagnie - blog Darka Wołowskiego

Andrzej W. to Wielkopolanin z Konina - tam zaczynał grać w piłkę, a w 1983 r. trafił z tamtejszego Górnika do wielkiego wówczas Widzewa Łódź. Wtedy był jeszcze za młody, by stać się następcą Józefa Młynarczyka. Dopiero w barwach lokalnego rywala - ŁKS Łódź - zdołał błysnąć w ekstraklasie. Bronił m.in. w ostatnim meczu sezonu 1992/93, w którym rywalizujący z Legią Warszawa o mistrzostwo Polski ŁKS pokonał Olimpię Poznań 7:1 (Legia wygrała w Krakowie z Wisłą 6:0 - oba wyniki zostały anulowane, a mistrzostwo Polski PZPN przyznał trzeciemu w tabeli Lechowi). W 1994 r. znów stał się graczem Widzewa, którego trenerem w maju następnego roku został Franciszek Smuda. Debiut tercetu trener Smuda, bramkarz W., stoper Marek Bajor przypadł 7 maja 1995 r. w Poznaniu. W. dostał w tym spotkaniu czerwoną kartkę, a Widzew Smudy przegrał 0:1. Po latach W., Smuda i Bajor znów spotkali się w jednej drużynie - Lechu Poznań.

W czasie gry w ŁKS W. trafił do reprezentacji Polski. Już jako piłkarz Widzewa rozegrał mecz, dzięki któremu trafił do historii polskiego futbolu. W sierpniu 1995 r. Polska grała na paryskim stadionie Parc des Princes (czyli w Parku Książąt) z Francją w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Bramkarz W. bronił niesamowicie - nawet strzał z rzutu karnego Bixente Lizarazu, jak i dobitkę. Gdy obronił także uderzenie Zinedine'a Zidane'a z 8 m w sytuacji sam na sam, komentujący mecz dla TVP Dariusz Szpakowski nie posiadał się ze szczęścia: "Brawo panie Andrzeju! Miał nosa Henryk Apostel. Niesamowicie broniący Andrzej W. (tu padło całe nazwisko - red.)". Po tym spotkaniu w prasie W. został nazwany "Księciem Paryża".

W 1996 r. W. przeniósł się do FC Porto - z tym klubem został mistrzem Portugalii. Do kraju W. wrócił w 1998 r. - trafił do Lecha. Po sezonie przeniósł się do Widzewa, w którym zakończył karierę zawodniczą. Został trenerem bramkarzy - najpierw w Widzewie, a od 2002 r. w Koronie Kielce.

Przerwany trening był najprawdopodobniej ostatnim, który W. poprowadził w dresie Lecha. Jeśli prokuratorzy postawią mu zarzuty, poznański klub będzie chciał się go chciał pozbyć - najchętniej za porozumieniem stron. Trener Franciszek Smuda na razie jest ostrożny: - Andrzej został zatrzymany, pojechał na przesłuchanie i koniec. Musimy poczekać do wyjaśnienia sprawy. Nie rozmawiałem z nim na temat Korony i go nie oceniam. Mogę tylko powiedzieć, że uważam go za fachowca, który w Lechu wykonywał wyśmienitą robotę. Wiedziałem, że pracował w Kielcach, ale nie pytałem go, co tam robił. On ma taki charakter, że nie przypuszczam, żeby bawił się w jakieś numery. Ale wszystko się może zdarzyć. I jeśli coś nakręcił, to musi ponieść konsekwencje.

Piłkarze poznańskiego klubu nie chcieli wczoraj rozmawiać o zatrzymaniu W. - Ta sprawa nie jest związana z nami, ani z naszym klubem i nic nam do tego - mówili/

Tymczasowo zajęcia z bramkarzami może prowadzić Andrzej Czyżniewski - kiedyś bramkarz, potem znany pierwszoligowy sędzia, a jeszcze później trener bramkarzy m.in. w Amice Wronki. Ostatnio jest szefem skautingu Lecha

TOK FM: Ktoś spoza załogi próbował lądować CASĄ?

jg, mar
2008-04-03, ostatnia aktualizacja 11 minut temu

- Jutro zostanie odtajniony cały raport o przyczynach katastrofy - powiedział Radiu TOK FM minister obrony Bogdan Klich. Jak tłumaczy, zdecydował się na taki krok, by rozwiać wszelkie wątpliwości wokół wypadku: TOK FM dotarło dziś do informacji, że za sterami samolotu feralnego dnia mógł siedzieć ktoś spoza załogi.

Zobacz powiekszenie
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
Pomnik poświęcony pamięci 20 lotnicków CASY, którzy zginęli w styczniu 2008
Zobacz powiekszenie
Fot. Gazeta.pl
Bogdan Klich
POSŁUCHAJ
CASA C-295 M z 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie rozbiła się 23 stycznia w czasie podchodzenia do lądowania w 12. Bazie Lotniczej w okolicach Mirosławca. Na jej pokładzie znajdowało się 16 wysokiej rangi oficerów Sił Powietrznych i czterech członków załogi. Wszyscy zginęli na miejscu.

Pierwsze telefony i listy w tej sprawie dotarły do radia zaraz po styczniowej katastrofie. Reporterzy czekali jednak na raport specjalnej komisji. Opublikowano go wczoraj. Z 40 stron raportu, odtajnionych zostały tylko cztery - jutro odtajnienie reszty.

Jak podaje TOK FM, ws. przyczyn katastrofy jest nadal wiele wątpliwości. - CASĘ na murawie lotniska próbował posadzić pilot, który nie należał do załogi, czyli jeden z oficerów będących pasażerami tego lotu - mówi osoba zaangażowana w sprawę, która nie chce ujawniać swojej tożsamości.

Ktoś mógł powiedzieć pilotowi: Nie umiesz? Do widzenia

Zdaniem TOK FM, tezę ma potwierdzać kilka faktów: ciągłe tajne rozmowy między wieżą a pilotami, podejście do lądowania z dużą nonszalancją, relacje kontrolera, który słyszał inny głos przy drugim podejściu i stosunki panujące w wojsku. - Po prostu wchodzi do kabiny pilotów wysoki rangą oficer i informuje dowódcę załogi, że to on posadzi maszynę na lotnisku, bo widać pierwsze podejście nie powiodło się. Nie umiecie. Do widzenia - relacjonuje informator radia TOK FM.

Rzecznik sił powietrznych płk Wiesław Grzegorzewski rozwiewa wątpliwości. - Komisja bezspornie wykluczyła możliwość wykonania lotu przez osoby inne niż załoga, która została do tego przeznaczona - mówi.

Klich o "dużej skali nonszalancji" w siłach powietrznych

TOK FM przypomina jednak, że wojsko ujawniło tylko niewielką część raportu. Szef MON Bogdan Klich zapewniał, że w pozostałej części nie ma niczego ważnego. Jednak również Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski chce wystąpić do Klicha o udostępnienie tego raportu również w części tajnej.



Wczoraj Klich ocenił, że "badanie przyczyn katastrofy samolotu CASA pokazało dużą skalę nonszalancji w polskich Siłach Powietrznych". Zapowiedział, że po ustaleniu zakresu odpowiedzialności, najprawdopodobniej jeszcze w tym tygodniu, podejmie odpowiednie decyzje personalne. Minister ocenił również, że do katastrofy doprowadził "fatalny zbieg okoliczności".

Dodał, że odpowiedzialność spoczywa także na załodze, choćby dlatego, że nie znała tej wersji CASY i nie włączyła wszystkich dostępnych systemów nawigacyjnych.

Jak informował przewodniczący komisji badającej przyczyny tragedii płk Zbigniew Drozdowski, bezpośrednią przyczyną katastrofy było "nieświadome doprowadzenie przez załogę do nadmiernego przechylenia samolotu (...), powodujące postępujący spadek siły nośnej, co doprowadziło w końcowej fazie lotu do gwałtownego zniżania, z utratą kierunku i zderzenia samolotu z ziemią". Więcej o przyczynach katastrofy


Ćwierćfinały pucharu UEFA: Zenit gromi Leverkusen!

qbi, PAP, pk
2008-04-03, ostatnia aktualizacja 2008-04-03 23:08
Zobacz powiększenie
Igor Denisow cieszy się z gola dla Zenita
Fot. INA FASSBENDER REUTERS

Bayer Leverkusen przegrał na własnym stadionie aż 1:4 z Zenitem St. Petersburg w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu UEFA. Niespodziankę sprawili również piłkarze Getafe, którzy w paszczy lwa zremisowali z Beyernem 1:1

Zobacz powiekszenie
Fot. ALEX GRIMM REUTERS
Rene Adler, bramkarz Bayeru, musiał aż cztery razy wyciągać piłkę z siatki
Ćwierćfinały zaczęły się od sporej niespodzianki, bo mistrz Rosji Zenit St. Petersburg rozbił w Leverkusen Bayer aż 4:1. Pierwsza połowa nie zapowiadała jeszcze dla Niemców katastrofy, bo na bramkę Andrieja Arszawina w 20 min, odpowiedział Stefan Kiessling i był remis 1:1. W drugiej połowie Rosjanie, których trenerem jest słynny Holender Dick Advokaat, strzelili jednak trzy gole. Większość padła po wzorcowo przeprowadzonych kontrach. Niemcy nie potrafili zagrozić Zenitowi, byli drużyną zdecydowanie słabszą. 90 min w barwach Zenita rozegrał Chorwat Ivica Kriżanac, który kilka lat temu występował w polskiej lidze w Groclinie Grodzisk.

Głównym kandydatem bukmacherów do końcowego sukcesu w pucharze UEFA jest Bayern Monachium. Lider Bundesligi w ćwierćfinale spotkał się z hiszpańskim Getafe, prowadzonym przez byłego reprezentanta Danii Michaela Laudrupa. Nikt nie dawał większych szans piłkarzom 11. w tabeli Primera Division Getafe, ale Hiszpanie sprawili wielką niespodziankę remisując dzięki strzałowi Cosmina Contry w 90 minucie. Pierwsza połowa faktycznie mogła zapowiadać pogrom. Bayern był niemalże w ciągłym natarciu. Piłkarze Getafe szczęśliwie się bronili, ale w 26 minucie Luca Toni przełamał szczelną obronę gości. Wydawało się, że jest już po meczu. W drugiej połowie nastąpiła zupełna przemiana przyjezdnych. Getafe zagrało odważniej i przy odrobinie szczęścia mogło nawet wygrać. Ale trzeba przyznać, że remis jest również zasługą nieskutecznych piłkarzy Bayernu. Świetnych kontr kolejno nie wykorzystywali Toni i Ribery. Pierwszy dostał złe podanie od Marka van Bommela, a drugi zaplątał się w dryblingu i obrońcy Getafe wybili piłkę z własnego pola karnego. Ozdobą spotkania był wspaniały gol rezerwowego Contry, który odważnie klatką piersiową wypuścił sobie piłkę w pole karne i lekkim podcięciem przelobował Kahna i dwóch piłkarzy Bayernu.

Wyniki ćwierćfinałów Pucharu UEFA:

Bayer Leverkusen - Zenit St. Petersburg 1:4 (1:1): Kiesslieng (33.) - Arszawin (20.), Pogrebnyak (52.), Anyukow (61.), Denisow (64.)

Glasgow Rangers - Sporting Lizbona 0:0

Bayern Monachium - Getafe 1:1 Toni (26.) - Contra (90.)

AC Fiorentina - PSV Eindhoven 1:1 Mutu (56.) - Koevermans (63.)

Ukraina i Gruzja potrzebują naszego wsparcia

Rozmawiała w Brukseli Dominika Pszczółkowska
2008-04-02, ostatnia aktualizacja 2008-04-01 17:08

Jeśli na szczycie NATO nie wyślemy Ukrainie i Gruzji wystarczająco mocnego przesłania, to Moskwa uzna, że może silniej naciskać na sąsiadów - mówi Ron Asmus*

Zobacz powiekszenie
Dominika Pszczółkowska: Tuż przed szczytem NATO nadal nie wiadomo, czy Ukraina i Gruzja wejdą do planu na rzecz członkostwa (MAP). Czy jest jeszcze szansa, że NATO powie „tak”?

Ronald Asmus*: Gdybym miał stawiać pieniądze w Las Vegas, obstawiałbym, że do MAP-u nie wejdą. NATO jest w tej sprawie podzielone.

Szykuje się nerwowy szczyt.

- Ten szczyt będzie dla Sojuszu punktem zwrotnym. Chodzi nie tylko o MAP, lecz o to, czy Sojuszowi uda się dokonać strategicznej zmiany w sposobie myślenia i nakreślić nową wizję organizacji.

To także pytanie o granice Europy. Jedni chcą włączyć do tej wizji Ukrainę i Gruzję, inni opowiadają się jedynie za dokończeniem ostatniej rundy rozszerzania NATO i UE o zachodnie Bałkany. Pytanie brzmi: czy Bukareszt będzie ostatnim szczytem lat 90., czy pierwszym, podczas którego nakreślimy nową wizję? Możemy być ambitni, śmiali, myśleć wielkimi kategoriami lub być minimalistyczni.

To także pytanie o zasady: czy nadal wierzymy, że każdy ma prawo swobodnie wybierać sobie sojuszników? Czy może godzimy się na rosyjską teorię stref wpływów?

Czy jeśli NATO nie przyzna Ukrainie i Gruzji MAP-u, to wyśle sygnał, że godzi się na rosyjskie warunki?

- Nie sądzę, by był to dowód, że Zachód poszedł na jakiś tajny układ z Rosją. Będzie to raczej dowód braku zdecydowania w samym Sojuszu. Co nie zmienia faktu, że Rosja daje bardzo jasne sygnały, że im bliżej Sojusz będzie się zbliżał do jej granic, tym bardziej Moskwa będzie się temu sprzeciwiać. Rosja jest silniejsza niż dziesięć lat temu, gdy do NATO wchodziła Polska.

Dlaczego kraje Europy Zachodniej sprzeciwiają się przyjęciu Ukrainy i Gruzji?

- Ukraina trzykrotnie miała już względnie demokratyczne wybory. Ma armię, która mogłaby wnieść prawdziwy wkład do NATO. Problemem jest tam jednak brak poparcia społecznego dla członkostwa. Istnieją wątpliwości, czy społeczeństwo i elity ukraińskie na dobre zdecydowały się na kierunek prozachodni.

Z kolei w Gruzji poparcie dla członkostwa w NATO sięga 75 proc., ale można wątpić, czy powiedzie się tam demokratyczny eksperyment. W grę wchodzi też kwestia zamrożonych konfliktów w Abchazji i Południowej Osetii.

Protesty Moskwy mają tu większy wpływ niż wtedy, gdy do Sojuszu wchodziła Polska?

W sprawie przyjęcia Polski mieliśmy solidny sojusz amerykańsko-niemiecki. Teraz nie ma zgody ani w Niemczech, ani we Francji, ani w Wielkiej Brytanii.

Czy jest jakiś plan rezerwowy, który NATO może zaoferować tym dwóm krajom zamiast MAP-u?

- Te kraje potrzebują dwóch rzeczy - symbolicznego objęcia ze strony Zachodu i konkretnej pomocy. Bez tego pierwszego mogą stracić nadzieję i się poddać, bez drugiego będzie im trudno. Jest także niebezpieczeństwo, że jeśli nie wyślemy wystarczająco mocnego przesłania, Moskwa uzna, że może silniej naciskać na sąsiadów.

MAP oczywiście byłby takim symbolem. Nie jest jednak jedynym, można podjąć jakieś inne ważne kroki. Miejmy nadzieję, że tak się stanie.

Minister obrony RP Bogdan Klich twierdzi, że przyszłoroczny, jubileuszowy szczyt NATO będzie ostatnią okazją, by otworzyć się na Ukrainę...

- Wasz minister jest moim dobrym przyjacielem, ale tu się z nim nie zgadzam. Szczyt w Bukareszcie jest ostatnim dla odchodzącego prezydenta USA. Cała trójka kandydatów na prezydenta - Hillary Clinton, Barack Obama i John McCain - publicznie poparła MAP dla Ukrainy i Gruzji. Nowa osoba na czele Ameryki może mieć świetną okazję, by zbudować konsensus wokół tej sprawy.

* Ron Asmus jest byłym wysokim rangą urzędnikiem w administracji Billa Clintona, a obecnie dyrektorem biura German Marshall Fund w Brukseli

Źródło: Gazeta Wyborcza

Nie ma porozumienia NATO ws. MAP dla Ukrainy i Gruzji

ulast, PAP
2008-04-02, ostatnia aktualizacja 2008-04-03 08:33
Zobacz powiększenie
Prezydent Lech Kaczyński z prezydentem Rumunii Traian Basescu (po lewej) i sekretarzem generalnym NATO Jaapem de Hoop Schefferem
Fot. BOGDAN CRISTEL REUTERS

Uczestnicy szczytu NATO w Bukareszcie nie zdołali osiągnąć porozumienia w sprawie objęcia Ukrainy i Gruzji Planem Działań na rzecz Członkostwa (MAP) - podały w środę źródła dyplomatyczne. Prezydent Lech Kaczyński zapowiadał wcześniej, że o włączenie Ukrainy i Gruzji do Planu Działań na rzecz Członkostwa w NATO rozegra się twarda walka. Zapewniał, że Polska będzie o to walczyć razem ze Stanami Zjednoczonymi. Głównymi przeciwnikami zaproszenia do NATO są Niemcy i Francja.

Zobacz powiekszenie
Fot. BOGDAN CRISTEL REUTERS
Szczyt NATO w Bukareszcie. Na zdjęciu (od lewej) prezydent Rumunii Traian Basescu, kanclerz Niemiec Angela Merkel i sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer
- Stanowisko Niemiec nie zmieniło się - powiedział Reuterowi zachowujący anonimowość dyplomata po tym, gdy na roboczej kolacji przywódcy 26 państw Sojuszu Północnoatlantyckiego dyskutowali nad jego rozszerzeniem.

Jeszcze przed szczytem kanclerz Niemiec Angela Merkel zadeklarowała, iż jej zdaniem oferowanie MAP obu tym państwom byłoby przedwczesne.

Kaczyński: spodziewam się bardzo znacznego postępu

Zdaniem prezydenta Kaczyńskiego, który uczestniczy w szczycie, w odniesieniu do Ukrainy i Gruzji nastąpi "bardzo znaczny postęp", ale nie wiadomo czy będzie to Plan Działań na rzecz Członkostwa w Sojuszu (MAP).

Prezydent pytany, dlaczego przywódcom państw NATO dotychczas nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie MAP-u dla Ukrainy i Gruzji, odpowiedział, że "jeszcze w tej chwili nic się nie stało".

Lech Kaczyński powiedział, że kilkanaście państw opowiada się za MAP-em dla tych państw, a kilkanaście pozostaje przeciwnych, zapowiadając jednak szukanie kompromisowej propozycji. - Ale znaczna grupa państw - w tym i Polska - będzie nadal dążyła do osiągnięcia sukcesu.

Prezydent dodał, że jego zdaniem MAP jest jedynym dobrym rozwiązaniem, dla Ukrainy i Gruzji, a wszelkie inne propozycje "byłyby bardzo złe".

Czwartek jest drugim dniem bukaresztańskiego szczytu państw NATO.

MAP dla Ukrainy i Gruzji to kwestia czasu

Po kolacji szefów państw i rządów kończącej pierwszy dzień szczytu NATO, rzecznik powiedział, że dyskusja w sprawie MAP dla Gruzji i Ukrainy będzie kontynuowana w czwartek, a przy podejmowaniu decyzji sojusznicy będą się kierować kilkoma zasadami.

- Po pierwsze, drzwi NATO są otwarte, także dla Ukrainy i Gruzji. Jest też zgoda, że plan działań na rzecz członkostwa nie oznacza członkostwa. Po trzecie, żadna strona trzecia spoza Sojuszu nie ma prawa veta wobec decyzji NATO. Była bardzo wyraźna zgoda, że jakiekolwiek decyzje o członkostwie i planie działań na rzecz członkostwa będą podejmowane wyłącznie przez kraje aspirujące do członkostwa i przez obecnych 26 państw członkowskich - powiedział.

- Ogólny sens był taki, że MAP dla Gruzji i Ukrainy jest kwestią nie tego "czy", lecz "kiedy". Była co do tego zgoda. Na tej podstawie będzie kontynuowana dyskusja - dodał. Zapewnił, że sojusznicy wyjadą z Bukaresztu "całkowicie zjednoczeni" w odniesieniu do aspiracji członkowskich Gruzji i Ukrainy.

Rosja przeciwna Ukrainie i Gruzji w NATO

Zdecydowanie przeciwna rozszerzeniu NATO na Ukrainę i Gruzję jest Rosja, traktująca to jako wtargnięcie w sferę jej historycznych wpływów. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow mówił w środę, że Moskwa "nie pozostawi bez odpowiedzi" rozszerzenia NATO. - Nie zostanie to pozostawione bez odpowiedzi. Wszelako reagować będziemy pragmatycznie - podkreślił Ławrow, odpowiadając na pytania deputowanych w Dumie Państwowej.

- Nie jak mali chłopcy w szkole, którzy pogniewali się, że ktoś im dokuczył, trzasnęli drzwiami i wybiegli z klasy, by później rozpłakać się gdzieś w kącie" - dodał szef rosyjskiego MSZ.

Kaczyński krytykuje Niemcy w sprawie wejścia Ukrainy i Gruzji do NATO

Prezydent Lech Kaczyński zarzucił pośrednio Niemcom zapominanie o ich własnej historii, czego przejawem ma być opór Berlina wobec szybkiego przyjęcia Ukrainy i Gruzji do NATO - napisała agencja dpa, powołując się na dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Gazeta cytuje list, wysłany przez Kaczyńskiego do przywódców pozostałych 25 państw NATO.

Jak wskazał polski prezydent, Republika Federalna Niemiec została w 1955 roku przyjęta do Sojuszu Północnoatlantyckiego, choć jej granice nie były uznane przez wszystkie państwa europejskie, a sytuacja w Berlinie groziła konfrontacją zbrojną na niewyobrażalną skalę.

Mimo wątpliwości o nieporównywalnie większej skali i zagrożeń, wypływających z międzynarodowej sytuacji politycznej, Sojusz Północnoatlantycki podjął "odważną decyzję". Był to najważniejsza decyzja o rozszerzeniu, jaką kiedykolwiek podjął.

"Wspomnienie tego doświadczenia podkopuje argumentację tych, którzy są przeciwni objęciu Ukrainy i Gruzji Planem Działań na Rzecz Członkostwa (ang. MAP)" - napisał prezydent Kaczyński.

Zgoda na zaproszenie Chorwacji i Albanii do członkostwa

Uczestnicy szczytu NATO w Bukareszcie zgodzili się wystosować do Chorwacji i Albanii zaproszenia do członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim.

"Na razie Grecja odmawia zgody na wejście Macedonii, zatem Chorwacja i Albania będą pierwsze" - powiedział Moratinos hiszpańskim dziennikarzom po roboczej kolacji.

Sekretarz generalny Sojuszu Jaap De Hoop Scheffer zadeklarował jeszcze w poniedziałek, że członkostwo tych trzech krajów bałkańskich "będzie ważnym elementem w zaprowadzeniu stabilizacji w regionie".

Zaproszenie Macedonii zawieszone po proteście Grecji

Grecja zawetowała jednak w Bukareszcie zaproszenie dla Macedonii, od której żąda zmiany jej oficjalnej nazwy - takiej samej, jak nazwa wysuniętej najbardziej na północ greckiej prowincji.

Grupa z PiS chce Traktatu w Trybunale?

ga
2008-04-03, ostatnia aktualizacja 2008-04-03 08:15

Grupa posłów PiS związana z Radiem Maryja rozważa skierowanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności traktatu lizbońskiego z konstytucją. Czas nagli, bo Trybunał może to zrobić tylko przed ratyfikowaniem go przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Ryszard Bender
Zobacz powiekszenie
fot. Krzysztof Mańkowski
Piotr Andrzejewski
Zobacz powiekszenie
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
Zbigniew Girzyński
Wczoraj Senat przyjął ustawę ratyfikującą traktat lizboński. "Dokonuje się zabór Polski" - grzmiał z senackiej trybuny Ryszard Bender. Ale nie porwał za sobą zbyt wielu Jednak, według Dziennika, grupa eurosceptyczna w PiS nie zamierza się poddawać. Senator Piotr Łukasz Andrzejewski bada możliwość skierowania do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie zgodności traktatu lizbońskiego z polską konstytucją. - Najpierw trzeba zbadać, czy w ogóle taki wniosek jest możliwy - asekuruje się związany z tą grupą poseł Zbigniew Girzyński. Z kolei poseł Andrzej Dera, który glosował przeciwko traktatowi, mówi Gazecie Wyborczej, że nie rozważa możliwości skierowania traktatu do Trybunału. - Składając taki wniosek nie można ogólnie powołać się na niekonstytucyjność traktatu. Trzeba wskazać konkretne artykuły i wykazać ich sprzeczność z konstytucją. - mówi Dera. Poseł PiS deklaruje, że "jeśli pojawią się poważniejsze zarzuty" to włączy się w dyskusję o wniosku. W kierownictwie PiS ten pomysł się nie podoba. "Jeśli złożą taki wniosek, de facto wbrew stanowisku partii, to będzie to odebrane jako instytucjonalizowanie się w klubie frakcji dowodzonej z Torunia" - mówi Dziennikowi jeden z polityków PiS..

Eurodeputowany Bogdan Pęk

Takich wątpliwości nie mają krytyczni wobec traktatu eurodeputowani, którzy jeszcze we wtorek spotkali się z rzecznikiem praw obywatelskich Januszem Kochanowskim. Poprosili go, by to on skierował taki wniosek do Trybunału. "Obiecał rozważyć sprawę i się zastanowić" - mówi europoseł Bogdan Pęk.

Zgodnie z art. 188 konstytucji wniosek o zbadanie zgodności umowy międzynarodowej z konstytucją może złożyć m.in. grupa 50 posłów lub 30 senatorów. - Nie powinno chyba być problemów z zebraniem tylu podpisów, skoro 56 posłów było przeciw ustawie - mówi Dziennikowi Pęk. Z kolei według "Naszego Dziennika" na rozpoczynającym się 10 kwietnia posiedzeniu Senatu parlamentarzyści będą zbierać podpisy pod wnioskiem do Trybunału. Sformułowanie wniosku senatorzy chcą jednak poprzedzić zasięgnięciem opinii prawnych. Bogdan Pęk powiedział "Naszemu Dziennikowi", że gdyby Trybunał odmówił rozpatrzenia wniosku, to będzie postulował jego rozwiązanie, ponieważ będzie to oznaczać, że TK powołany do strzeżenia polskiej Konstytucji nie chce wypełniać zadań w tym względzie i w konsekwencji jest niepotrzebny.

Półfinał wszech czasów w Lidze Mistrzów?

Sport.pl
2008-04-02, ostatnia aktualizacja 2008-04-02 23:35
Zobacz powiększenie
Fot. KAI PFAFFENBACH REUTERS

- Dorośliśmy i możemy wygrać Ligę Mistrzów - mówi Cristiano Ronaldo po zwycięstwie Manchesteru nad Romą 2:0. Jeszcze przed rewanżem Anglicy szykują się już na półfinał z Barceloną

Wtorkowy wieczór był triumfem Ronaldo, któremu zarzucano, że nie potrafi grać pod presją, że zawodzi w spotkaniach najważniejszych. - W Rzymie nazywany zawodnikiem od małych meczów był bohaterem - pisze publicysta "The Times". Portugalczyk strzelił fantastycznego gola głową, kolejnego, nad którym rozpływa się prasa. Tak jak po bramce z rzutu wolnego z Portsmouth, który został nazwany najlepiej wykonanym w historii futbolu.

Pochwały zbiera on i cała drużyna MU, mimo że zagrała zupełnie inaczej niż w Premier League. Tam prezentuje futbol ofensywny, błyskotliwy, momentami efekciarski. W Rzymie ci sami piłkarze zagrali nudno, konsekwentnie i zachowawczo. Przez większość meczu się bronili, ale tak, że Roma miała tylko jedną okazję do strzelenia gola. Z kolei gdy atakowali, Doni zawsze był w opałach, z trzech celnych strzałów MU przepuścił dwa. - Zagraliśmy tak dobrze, jak mogliśmy. Zasłużyliśmy na więcej - mówi trener Romy Luciano Spalletti. Podobnego zdania jest "La Gazzetta dello Sport", która uważa, że Roma przegrała nieszczęśliwe, a największy wpływ na porażkę miała nieobecność Francesco Tottiego (kontuzja), Simone Perrotty i Juana (zawieszeni za kartki).

Alex Ferguson po meczu chwalił swoich piłkarzy, przyznał nawet, że czuje się już niemal półfinalistą. Ronaldo stwierdził, że on i drużyna dojrzała do wygrania LM. Ale prawdziwy test dopiero przed nimi. W półfinale prawdopodobnie ich przeciwnikiem będzie Barcelona, która we wtorek pokonała w Gelsenkirchen Schalke 1:0. - Zainspirowali nas krytycy - mówił po meczu trener Barcy Frank Rijkaard. Ich liczba się jednak raczej nie zmniejszyła, bo Barca zagrała słabo i tylko nieskuteczności Schalke zawdzięcza wygraną. Holenderskiego szkoleniowca uratował ten, który w tym sezonie miał uczyć się od Henry'ego, Eto'o i Ronaldinho - Bojan Krkić. Ale w obliczu kontuzji Messiego, słabej formy Henry'ego i niedyspozycji Ronaldinho to on w ostatnich tygodniach strzela gole dla Barcy. W czterech meczach trafił pięć razy i miał dwie asysty. We wtorek został drugim (17 lat i 217 dni) na liście najmłodszych strzelców w Champions League (nr. 1 wciąż jest Peter Ofori-Quaye z Olympiakosu - 17 lat 195 dni). "Bojan ratuje Rijkaarda" - obwieściła "Marca", a życzliwy Barcy dziennik "Sport" zamieścił rysunek sedesu, z którego wystaje głowa holenderskiego szkoleniowca proszącego, by nie spuszczać jeszcze wody, bo jego drużyna ciągle ma jeszcze szanse na triumf w LM. Stojący obok Cristiano Ronaldo odpowiada: "Wątpię".

Ale na obrazku brakuje, chyba największego argumentu Rijkaarda, Leo Messiego. Leczący kontuzję Argentyńczyk na pewno wykuruje się na półfinały (22 i 30 kwietnia). Nie wiadomo za to, czy wróci na nie stoper MU Nemanja Vidić, który w Rzymie już po półgodzinie zszedł z boiska z powodu kontuzji kolana. Jeśli Serb zerwał więzadła, nie zagra do końca sezonu.

Barcelona- Manchester w Lidze Mistrzów

1994/95. Faza grupowa: Barcelona - Manchester United 2:2,4:0

1998/99. Faza grupowa: Barcelona - Manchester United 3:3,3:3