Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BUKMACHERZY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BUKMACHERZY. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 września 2009

Przepis na Ekstraklasę?

30.08.2009
Z małej chmury – duży deszcz? Dla Ekstraklasy S.A. właśnie tak może się skończyć. Bo może się okazać, że przez małą wojenkę o wielkie pieniądze biznes kręcący się wokół ekstra-ligi przeżyje trzęsienie ziemi. A wszystko przez spór Ekstraklasy S.A. z firmami bukmacherskimi.
Od jakiegoś czasu w zakładach bukmacherskich nie można obstawiać wyników meczów Ekstraklasy
Od jakiegoś czasu w zakładach bukmacherskich nie można obstawiać wyników meczów Ekstraklasy
Dotarliśmy do dokumentu, który kancelaria prawnicza, reprezentująca firmy bukmacherskie, wystosowała do zarządu Ekstraklasy S.A. Reprezentujący bukmacherów prawnicy podważają w nim legalność działania „organizatora” w najwyższej klasie rozgrywkowej zawodowej ligi piłkarskiej w Polsce. Oto jego fragment:

„(…) Ekstraklasa S.A. – w świetle powołanych przepisów [ustawy o grach i zakładach wzajemnych – przyp. red.] oraz przepisów ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o sporcie kwalifikowanym – nie może być uważana za „krajowego organizatora” omawianego współzawodnictwa”.

Oznacza to tym samym, wg przedstawicieli bukmacherów, że Ekstraklasa nie miała i nie ma prawa do wydawania zgody na wykorzystywanie przez firmy bukmacherskie wyników ligi Ekstraklasy S.A. na podstawie art. 15 ustawy o grach i zakładach wzajemnych oraz żądania z tego tytułu opłat.

W Ekstraklasie wielkie zaskoczenie. Tym bardziej, że do tej pory, od początku działania tej spółki, nikt takich wątpliwości nie miał.

-„Strony - firmy bukmacherskie - podnoszące ten problem przez trzy i pół roku nie kwestionowały tego. Ja nie rozumiem, dlaczego teraz jest to kwestionowane.” – mówi Bogdan Basałaj, dyrektor zarządzający Ekstraklasa S.A.

O co chodzi?

Od jakiegoś czasu w zakładach bukmacherskich nie można obstawiać wyników meczów Ekstraklasy. Dlatego, bo bukmacherzy nie podpisali umowy z Ekstraklasą SA na wykorzystywanie wyników rozgrywek tej ligi. Powód? Oczywiście poszło o pieniądze i to niemałe. Z roku na rok Ekstraklasa żądała coraz więcej. Na sezon 2009/2010 Ekstraklasa zażądała wielokrotnie większych opłat, niż za poprzedni sezon. Opłaty żądane przez tą prywatną spółkę za rok/sezon 2009/2010 są wyższe, niż wszystkie opłaty za zezwolenia na działalność, płacone Ministrowi Finansów, przez ostatnie 6 lat.

Dla przykładu, firma bukmacherska, która posiada 300 punktów prowadzenia zakładów uiści Ministerstwu Finansów (Skarbowi Państwa) opłatę w wysokości ok. 23.500 zł za jeden rok. Za ten sam rok/sezon Ekstraklasa chce 1.200.000 plus podatek VAT. Firmy bukmacherskie powiedziały dość.

-„Ekstraklasa SA zaproponowała nam "kosmetyczną", w ich pojęciu podwyżkę, za korzystanie z wyników spotkań ekstraklasy”. – mówi Andrzej Zakrzewski, dyrektor generalny Betako, zakładów bukmacherskich. -„W tym roku Ekstraklasa SA za wykorzystywanie wyników swojej ligi zażądała ośmiokrotnie więcej pieniędzy. Doszliśmy do wniosku, ze dość bezhołowia i bezkrytycznego przyjmowania jakichś ofert, które ktoś sobie wymyślił.” – podsumował Zakrzewski.

Do wniosku o braku legalnych podstaw działalności Ekstraklasy S.A. w ramach żądań tej spółki, doszli wynajęci przez bukmacherów prawnicy. Art. 12 ust. 1 oraz art. 16 ust. 1 ustawy o sporcie kwalifikowanym określa prawo do organizowania rozgrywek ligowych wyłącznie dla polskiego związku sportowego, działającego w formie stowarzyszenia (związku stowarzyszeń). Z kolei, inny artykuł tej ustawy określa obowiązek dla polskiego związku sportowego zawarcia umowy z podmiotem zarządzającym ligą zawodową i takim podmiotem może być Ekstraklasa S.A. Tyle tylko, że Ekstraklasa, także w umowach z poprzednich sezonów oraz w ofercie na sezon 2009/2010, podaje się za „organizatora” ligi, a tym samym, zdaniem niektórych prawników „zapomina”, że nie jest polskim związkiem sportowym.
Sporne przepisy

Art. 12 ust. 1 pkt 1 ustawy o sporcie kwalifikowanym: „Do zadań polskiego związku sportowego należy organizacja lub prowadzenie współzawodnictwa sportowego, z zastrzeżeniem art. 16 ust. 1”. Z kolei, art. 16 ust. 1 tej ustawy wskazuje, iż „W dyscyplinach sportu, w których współzawodnictwo sportowe nie jest organizowane w formie rozgrywek ligowych, polski związek sportowy [w tym przypadku PZPN – przyp.red.] może przekazać organizowanie lub prowadzenie współzawodnictwa sportowego w całości lub w części osobie prawnej lub osobie fizycznej będącej przedsiębiorcą…”.

Zdaniem kancelarii Stolarek & Grabalski, przepis ustawy nie pozwala zatem na organizowanie ligi w najwyższej klasie rozgrywkowej piłki nożnej mężczyzn jakiemukolwiek podmiotowi poza PZPN.

-„Ekstraklasa jako spółka akcyjna nie może być organizatorem ligi zawodowej. Organizatorem może być tylko związek sportowy, w tym przypadku Polski Związek Piłki Nożnej, jako jedyny uprawniony podmiot z ustawy o sporcie kwalifikowanym.” – argumentuje radca prawny, mec. Michał Stolarek, reprezentujący stronę bukmacherów. -„Bo to, że Ekstraklasa ma prawo zarządzać to jedno, a to, czy może być organizatorem, co stanowi zupełnie inny zakres pojęciowy (funkcjonalny), to drugie. Inaczej mówiąc, żeby czymś „zarządzać” to to coś musi być wcześniej przez kogoś „zorganizowane” - dodaje.

Zakłady bukmacherskie, wg ustawy o grach i zakładach wzajemnych, zgodę powinny uzyskiwać tylko od „organizatora krajowego” rozgrywek. A do tej pory zawierały umowy nie tylko z PZPN, ale i z Ekstraklasą. Trudno powiedzieć ile innych firm powinno zawierać umowy z „organizatorem ligowego współzawodnictwa w piłce nożnej mężczyzn” i których umowy przez ten spór mogą zostać poddane w wątpliwość.

Ministerstwo Sportu i Turystyki, nadzorujące PZPN, o racji bukmacherów nie jest przekonane. Na pytanie o to, czy Ekstraklasa S.A. może być niesłusznie uznawana za organizatora tej ligi, odpowiedź jest krótka: -„Nie zgadzam się z takim poglądem. Jasno artykuł piętnasty o sporcie kwalifikowanym reguluje sprawę powoływania lig zawodowych w polskim sporcie.” – mówi Adam Giersz, sekretarz stanu w randze ministra w MSiT i dodaje: -„Jak zwykle przy sporach chodzi o pieniądze. W sporcie zawodowym tak jest, ale polskie prawo tak stanowi i w Polsce trzeba przestrzegać polskiego prawa”.

Problem w tym, że takiej pewności, co do takiego wskazania w polskim prawie, nie mają niezwiązani ze sprawą prawnicy.

-„Ustawa o sporcie kwalifikowanym wyraźnie określa, że organizowanie ligi zostaje przekazane do kompetencji polskiego związku sportowego [PZPN – przyp. Red.].” - mówi Janusz Fiszer, doktor nauk prawnych, partner w kancelarii White&Case. – „Można rozgraniczać samo utworzenie ligi, a zarządzanie ligą, na podstawie umowy. Samo organizowanie powinno zostać wykonane przez związek sportowy, a więc spółka prywatna może mieć kompetencje w zakresie zarządzania. Stąd zagadnienie nie jest jednoznaczne.” -

I z tego też powodu, rozstrzygnięcie, czym jest „organizowanie” , a czym „zarządzanie” już zorganizowaną ligą może mieć wielkie znaczenie.
Kto i za co odpowiada/

-„Ustawa o sporcie kwalifikowanym nie wskazuje jednoznacznie, kto jest organizatorem współzawodnictwa sportowego i należy uznać, że przepisy ustawy nie są jasne w tym względzie.” – mówi Daniel Motyczko, aplikant radcowski z kancelarii Chałas i Wspólnicy i dodaje: -„…w świetle art. 12 ust.1 pkt 4 można uznać, iż jest to PZPN, ale możliwa jest też argumentacja przeciwna”.

Sama Ekstraklasa S.A. nie widzi problemu -„Ustawa o sporcie kwalifikowanym daje prawo do prowadzenia rozgrywek przez Ekstraklasę miedzy innymi też na podstawie umowy z Polskim Związkiem Piłki Nożnej.” Argumentuje dyr. Basałaj z Ekstraklasa S.A. –„ Ekstraklasa SA razem z Polskim Związkiem piłki nożnej podpisała umowę, o przekazaniu zarządzania rozgrywek i w kompetencjach Ekstraklasa SA leży udzielanie zgody na zawieranie umów handlowych na wiele innych rzeczy, które są potrzebne do prowadzenia rozgrywek”.

Ale dla prawnika reprezentującego bukmacherów, to żaden argument, bo umowa nie ma tej samej rangi, co ustawa.

-„Umową między Polskim Związkiem Piłki Nożnej, a Ekstraklasa SA nie sposób zmienić bezwzględnie obowiązujących przepisów ustawowych” – mówi mec. Stolarek. - Z równym powodzeniem, umową z naczelnikiem urzędu skarbowego można próbować przejąć prawo do egzekwowania podatków jako spółka prawa handlowego”.

Jeśli okaże się, że Ekstraklasa S.A. może ligą zawodową tylko „zarządzać”, a „organizatorem krajowym” ma prawo nazywać się tylko PZPN, to zgodnie z ustawą o grach i zakładach wzajemnych Ekstraklasa S.A. nie miała prawa żądać od bukmacherów jakichkolwiek opłat. Może okazać się też, że ruszy efekt domina, bo w innych przypadkach umowy biznesowe w ekstraklasie zawierać można było tylko z PZPN.

-„Rzeczywiście zagadnienie jest niejasne i mogą z niego wynikać określone ryzyka prawne” –mówi dr Fiszer z White & Case. –„Takie na przykład, że będzie można podważyć skuteczność zawartych umów w tym zakresie i funkcjonowania ale oczywiście ale jest to… oczywiście bym powiedział… taki scenariusz katastroficzny”.

Czy to początek końca Ekstraklasy? Za wcześnie na taką ocenę. Polska piłka przeżyła już wiele afer i nielegalnych interesów. Ale dopiero, gdy sprawę rozstrzygnie sąd, będzie wiadomo, czy jedyne co dało radę wykończyć światek piłki nożnej… to polskie prawo.

Maksymilian Wysocki, Wiadomości TVP1

piątek, 22 maja 2009

Bukmacherzy: Jak grać, żeby zarobić?

Grzegorz Lisicki
2009-05-20, ostatnia aktualizacja 2009-05-22 10:42
Zakłady bukmacherskie pozwalają zarobić, ale tylko najbardziej wytrwałym graczom. Na pozostałych zarabiają bukmacherzy.
Zakłady bukmacherskie pozwalają zarobić, ale tylko najbardziej wytrwałym graczom. Na pozostałych zarabiają bukmacherzy.
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG

Jak bez wysiłku zdobyć dodatkowe pieniądze? Sposobów jest mnóstwo - można grać na giełdzie albo próbować trafić "szóstkę". Można też typować zwycięzców w zakładach sportowych. Dziecinnie proste? - To praca na drugi etat. Amatorzy mogą co najwyżej stracić pieniądze - mówią wytrawni gracze.

Waldemar Bukowski od dziesięciu lat zawodowo zakłada się z bukmacherami o wyniki spotkań i rozgrywek w piłkę nożną
Waldemar Bukowski od dziesięciu lat zawodowo zakłada się z bukmacherami o wyniki spotkań i rozgrywek w piłkę nożną
Na przygotowanie zakładów Bukowski poświęca dwie godziny dziennie. - To ciężka harówka głową - mówi.
Na przygotowanie zakładów Bukowski poświęca dwie godziny dziennie. - To ciężka harówka głową - mówi.
ZOBACZ TAKŻE
Sobota, lotnisko Okęcie. W hali przylotów spotykamy się z Waldemarem Bukowskim i jego żoną Ewą. Państwo Bukowscy są zrelaksowani i zadowoleni z życia - właśnie wrócili z wycieczki do Monachium. - Zwiedzaliśmy miasto, muzeum BMW, wieżę telewizyjną. Do tego pluskanie w największym w Europie aqua-parku - wylicza jednym tchem pan Waldemar. Ale te atrakcje to tylko dodatek do gwoździa programu - meczu na szczycie Bundesligi na supernowoczesnym stadionie Allianz Arena. - Rozgrywka Bayer Leverkusen z Bayernem Monachium! - emocjonuje się Waldemar Bukowski.

Zawodowy gracz

Kto jeździ na wakacje oglądać mecze? Tylko ci, którzy ze sportu uczynili sposób na życie. Nie chodzi jednak o zawodowych sportowców, tylko o kibiców, którzy przyglądają się ich wynikom. I potrafią na tym zarobić. Waldemar Bukowski wie, jak to zrobić - od dziesięciu lat zawodowo zakłada się z bukmacherami o wyniki spotkań i rozgrywek w piłkę nożną, interesują go też: hokej, tenis, boks i lekka atletyka. Wcześniej zakładał się z kolegami w rodzinnym Sanoku. Aż do czasu, kiedy w ich mieście pojawiła się pierwsza z firm bukmacherskich. Teraz jest już zawodowcem i uznanym graczem. Tak uznanym, że Totolotek S.A., w którym najczęściej obstawia zakłady, już osiem razy wysłał go za granicę w dowód uznania dla stałego klienta. Który dużo wygrywa, ale i przynosi dochód firmie. Ile już wygrał? Wystarczyłoby na mieszkanie w Warszawie. Ile zainwestował? - Pewnie niewiele mniej - zastanawia się. - Ale nie zawsze się wygrywało. Pierwszy rok zakładów upłynął pod znakiem ułańskiej fantazji, przegrałem trochę pieniędzy - opowiada pan Waldemar. Wtedy pasji męża zaczęła przyglądać się pani Ewa. Małżeństwo prowadzi firmę w Sanoku. - Trochę mnie przystopowała - śmieje się pan Waldemar. Trzeba było szukać sposobu na grę. - Opracowanie strategii zajęło mi rok. Teraz wystarczy się jej trzymać - mówi. - Ale to ciężka praca - opowiada. Praca? Okazuje się, że zakłady bukmacherskie to ciężki kawałek chleba. Kto liczy na szybkie i wysokie wygrane, musi liczyć się z bolesną porażką. - Ja na przygotowanie zakładów poświęcam dwie godziny dziennie. To ciężka harówka głową - tłumaczy Bukowski.

Statystyka dla wytrwałych

O co chodzi? Wytrawny gracz jest zawsze na bieżąco z wynikami swojej drużyny. Ale nie tylko. Do tego potrzebna jest też wiedza o stanie zdrowia głównych zawodników, ich formie, atmosferze w drużynie. A także analiza tabeli, statystyk drużyny z ostatnich 4-5 spotkań (liczba kartek, rzutów rożnych, karnych itp.). Plus lektura prasy fachowej, stron internetowych i forów. - Oglądanie samego meczu to dodatek - śmieje się pan Waldemar. Po co to wszystko? Żeby zdobyć jak najwięcej cennych informacji. - Gdy gra pierwsza drużyna z ostatnią w tabeli, tylko z pozoru wynik jest oczywisty. Jest mnóstwo zmiennych, pod koniec sezonu gra się inaczej niż na początku. Liderowi już nie zależy, słabeusz gryzie trawę z wysiłku. Wszystko może się zdarzyć, ale nie każdy to wie - tłumaczy Bukowski. Potrzebne są też "chody" i znajomości. - Tak się składa, że mam kilku znajomych w naszej drużynie w Sanoku. Te informacje pomagają mi właściwie obstawiać - tłumaczy. Ale kto nie ma "wejść", musi podpierać się analizą i statystyką. A także psychologią. - Bardzo ważna. Bywa, że gdy do drużyny przychodzi nowy trener, słabeusz potrafi zmieść utytułowanego rywala. Statystyka i wiedza poparta analizą to 75 proc. Pozostałe procenty to szczęście i siły pozaziemskie - śmieje się. Są z tego korzyści. - Teraz jestem zadowolony z tego, ile wygrywam. Ale to dopiero teraz, po kilku latach - zastrzega. Miesięcznie potrafi zarobić nawet 3 tys. zł. Ale bywają i bolesne porażki. - Zdarzyło mi się przegrać tysiąc złotych. Postawiłem na szczypiornistki z Niemiec w meczu z Angolą. Zdawałoby się, że pewniak. A w ostatnich sekundach panie z Angoli wywalczyły remis. Pieniądze przepadły - śmieje się. Takie porażki są nauczką. Pan Waldemar już wie, że tłumek graczy w oddziałach bukmacherów ma małe szanse na wygranie.

Dla sportu, nie dla pieniędzy

To wiedza podobna do tej, którą ma pan Tomasz, zapalony koniarz. Od kilkudziesięciu lat co weekend odwiedza tor konny na warszawskim Służewcu. I co tydzień obserwuje ludzi, którzy przychodzą na wyścigi po pieniądze. - Ten sport to nie pieniądze. Wyścigi to hodowla, wyścigi i zakłady sportowe. Kto przychodzi tu po kasę, przegra. Wyścigi nie są dla niego - mówi pan Tomasz. - Ale jeśli całe życie grał w Dużego Lotka, to tracił pieniądze, bo w to nie można wygrać. A na wyścigach tak. Pan Tomasz nie tylko gra na wyścigach. Jest absolutnie zakochany w koniach. Godzinami może opowiadać wyścigowe historie nie tylko z Polski, ale także z torów w Szwecji, Anglii i USA. Jak mówi, do koni trzeba mieć oko i intuicję - oko, by jednym spojrzeniem ogarnąć konia i wiedzieć, czy ma szanse w wyścigu. - Chodzi o proporcje, nie każdy koń ma odpowiednie. Proporcje równa się predyspozycje do biegania - wyjaśnia. A intuicja - to już nie każdemu jest dane. Ktoś czuje, albo nie czuje wyścigów - mówi pan Tomasz. Ale intuicja i oko do proporcji również nie wystarczają. Na Służewcu można wygrać, ale najważniejsza jest praca. - No niestety, trzeba pogłówkować nad papierami. Wystarczy się rozejrzeć dookoła podczas mityngu wyścigowego, starzy koniarze wciąż siedzą nad papierem - śmieje się pan Tomasz. A jest co analizować - w programie każdego dnia wyścigowego jest lista startowa koni, ich imiona, waga i inne podstawowe informacje. Równie ważny jest dołączony do programu tzw. performance, czyli spis wyników konia, daty startów, i wiele innych rzeczy: dystans, stan toru, zajęte przez konia miejsce. - Tę pracę domową trzeba odrobić, jeśli chce się pograć i wygrać. A konia się nie pozna w ciągu jednego dnia - podkreśla pan Tomasz. Program i "performens" trzeba umieć czytać. Jeśli nie, pozostaje obserwować, na co stawiają inni. - Jeśli nie chcemy za dużo przegrać, postawmy na faworyta - życzliwie radzi pan Tomasz. To uwaga dla "niedzielnych graczy", których pełno można spotkać zarówno w punktach przyjmujących zakłady jak i na Służewcu. Kto poważnie myśli o grze, musi zacząć "znać się" na wyścigach. I nie tylko na nich - także na koniach, dżokejach, rodzajach zakładów itp. To znowu oznacza codzienną pracę - czytanie gazet, internetu, forów internetowych, generalnie "interesowanie się". Wszystko po to, żeby pozostać w obiegu. Ile można wygrać? Nawet kilka tysięcy miesięcznie. Ale i sporo zainwestować. - Nawet kilkaset złotych w gonitwie, żeby wygrana była jako-taka - mówi pan Tomasz. Więcej można zarobić na zagranicznych wyścigach. W Szwecji np. popularne są kłusaki. - A pula wygranych podobna do kumulacji w Dużym Lotku - wzdycha pan Tomasz. Jednak ogrom wiedzy do zdobycia może przerosnąć nowicjuszy z Polski.

Rady dla "niedzielnych"

- Powiedzmy sobie uczciwie. Ci "niedzielni" ludzie nie wygrają. Z nich żyją firmy bukmacherskie i doświadczeni gracze - mówi pan Tomasz. Dlaczego przegrywają i co muszą zrobić, by do minimum ograniczyć straty zanim załapią, o co chodzi w tym biznesie? - Problemem drobnych graczy jest to, że grając za małe pieniądze, chcą wygrać dużo. A to nie Duży Lotek, tu w grę nie wchodzą miliony, lecz tysiące. Ale ich się nie wygra za 5 zł - mówi pan Waldemar. - To zabawa dla ludzi, którzy umieją kontrolować emocje. Kto nie potrafi, ten nie wygra. A porażki bywają bolesne - zaznacza pan Tomasz. Obaj zgodnie odradzają to zajęcie również ludziom mającym kłopoty z hazardem. Gdy ktoś się zapożycza, by grać, albo wydaje ostatnie pieniądze - to dzwonek alarmowy, że trzeba szukać psychologa i specjalisty od uzależnień. A jednorazowe, bajeczne wygrane rodem z kreskówek, gdzie jednoręki bandyta pluje monetami? - Nie zdarzają się w życiu. Trzeba nastawić się na wygrywanie w długich okresach - twierdzi Waldemar Bukowski. - Istotny jest cały sezon. Trzeba założyć, ile miesięcznie chcemy wygrać, i ile możemy przeznaczyć na zakłady. I się pilnować! Tylko to daje wyniki - zaznacza Bukowski. Co chciałby robić dalej? - Wygrać tyle, żeby już nie musieć pracować - śmieje się.


środa, 25 czerwca 2008

Polacy zakładają się jak szaleni, a bukmacherzy liczą miliony

Polska Tomasz Ł. Rożek

2008-06-24, aktualizacja: 2008-06-24 22:50:52

Ponad milion Polaków obstawia wyniki rozgrywek. Typujemy też liczbę karnych, żółtych kartek i fauli Dzięki Euro i wspaniałej passie Roberta Kubicy rozkwitł polski rynek bukmacherski.

Kibice wykładają średnio od 2 zł do tysiąca, by zaryzykować i - gdy szczęście dopisze - zarobić kilkakrotnie więcej.

W przeszło 400 punktach największej firmy bukmacherskiej STS zakłada się w ciągu tygodnia kilkadziesiąt tysięcy osób. Podobnie jest w innych dużych sieciach - Totolotku i Profesjonale. W dodatku mistrzostwa obfitują w niespodzianki - do półfinałów zakwalifikowały się Turcja i Rosja, których nie zaliczano do faworytów. Kto wytypował te drużyny, dostał kilka razy więcej pieniędzy, niż zainwestował.

Jeśli dziś postawimy w Totolotku na Turcję jako mistrza Europy, możemy zarobić 9 zł za każdą wydaną złotówkę. To nęci.

- Nie mieliśmy takiego szaleństwa już dawno. Ludzie przekonali się, że to dobra zabawa, na której można nieźle zarobić - mówi Łukasz Seweryniak z działu marketingu Totolotka.

I, jak pokazują dane, nie jest to tylko szał jednorazowy, choć w okresie olimpiad, igrzysk i mistrzostw zdecydowanie narasta. Bukmacherzy szacują, że wartość rynku hazardowego (zakłady plus kasyna) wzrośnie z 8 mld zł w ubiegłym do 10 mld zł w tym roku.

A jeszcze w 2006 r. rynek wart był niespełna 6 mld zł. Przychody firm bukmacherskich zwiększają się w tempie 30-50 proc. rocznie, a największe spółki otwierają co roku kilkadziesiąt nowych punktów i urozmaicają ofertę: dziś można obstawić nawet ilość żółtych kartek w meczu, karnych, wolnych i fauli, a także wytypować piłkarza, który pierwszy sfauluje.

- Jeszcze dwa lata temu klienci wpłacali do nas średnio 10 zł, a dziś 25-30 zł, co pokazuje, jak bardzo ta rozrywka stała się w Polsce popularna - podkreśla Wojciech Trzaska, menedżer z firmy Bet-at-Home, działającej w internecie. Spółka w 2007 r. miała 500 mln euro przychodu, rok wcześniej 334 mln euro. Firmie tak dobrze się powodzi i tak duże widzi perspektywy wzrostu swojej branży, że chce nią zainteresować inwestorów.

W ciągu roku zamierza zadebiutować na Giełdzie Papierów Wartościowych. Byłaby to pierwsza tego typu firma na naszym parkiecie. Bet-at-Home jest firmą międzynarodową, zarejestrowaną na Malcie, ale w pierwszym kwartale tego roku miała aż 400 tys. polskich klientów, ponad dwa razy tyle co w całym 2006 r. Firma szacuje, że tylko w ciągu mistrzostw przybyło jej kolejnych 30-35 tys. polskich klientów. W tym roku wyda na reklamę w Polsce 10 mln euro.

Z szacunków wynika, że internetowi obstawiacze stanowią nieco ponad 20 proc. wszystkich grających i ta liczba ciągle rośnie. Kilkanaście firm przyjmuje już zakłady w sieci w języku polskim. Szefowie spółek bukmacherskich uważają, że za kilkanaście lat e-hazard będzie popularniejszy niż tradycyjny.

Jedyne, co blokuje rozwój polskiej bukmacherki, to sztywne przepisy. Zakłady wzajemne to w Polsce działalność ściśle uregulowana ustawą z 1994 r., która nijak nie przystaje do dzisiejszej rzeczywistości. Bukmacherzy po spełnieniu rygorystycznych warunków muszą otrzymać zezwolenie na działalność od Ministerstwa Finansów, a zakłady można obstawiać wyłącznie w kolekturach.

Ten przepis całkowicie wyklucza jednocześnie możliwość przyjmowania zakładów online. Za hazard w sieci grożą nawet dwa lata więzienia. To prawny potworek, bo e-firmy bukmacherskie reklamują się na potęgę, a gracze nic nie robią sobie z zakazu. Zwłaszcza że i Komisja Europejska, i Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu stwierdziły, że wszelkie restrykcje dla portali naruszają fundamentalną zasadę swobody świadczenia usług w krajach UE.

Rząd PO-PSL nie ma w tej chwili wyjścia. Ministerstwo Finansów zapowiedziało już zresztą, że w drugiej połowie roku zalegalizuje hazard internetowy.

- Dzięki temu wzrośnie jeszcze liczba graczy - prognozuje Janusz Adamiszyn, specjalista od rynku bukmacherskiego.

A jak tak dalej pójdzie, to polskie firmy, podobnie jak brytyjskie, pozwolą nam obstawiać pogodę podczas turnieju tenisowego na Wimbledonie.

środa, 17 października 2007

Bukmacherzy - kursy na wybory 2007

tatnia aktualizacja: 16-10-2007 godz. 14:55

Wybory 2007 partie polityczne
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
121723:55PO - PiS1.60 1.95
121823:55LiD - (PSL + LPR + SAMOOBRONA)1.95 1.60
121923:55LPR - SAMOOBRONA1.45 2.20

Wybory 2007 partie polityczne procent głosów
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122023:55Platforma Obywatelska (33.0)2.05 1.50
122123:55Prawo i Sprawiedliwosc (33.0)1.70 1.80
122223:55Lewica i Demokraci (16.0)1.60 1.95
122323:55Polskie Str.Ludowe (7.5)1.95 1.60
122423:55Liga Polskich Rodzin (5.0)1.50 2.05
122523:55Samoobrona RP (5.0)1.35 2.50

Wybory 2007 partie polityczne
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122623:55PO (175.5 mandatow w sejmie)2.35 1.40
122723:55PiS (175.5 mandatow w sejmie)1.70 1.80

Wybory 2007 frekwencja wyborcza mniej/więcej 55%
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122823:55frekwencja wyborcza (55.0)1.80 1.70

Wybory 2007 kandydaci do sejmu
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122923:55Tusk (PO) - J.Kaczynski (PiS)1.15 3.60
123023:55Komorowski (PO) - Dorn (PiS)1.20 3.20
123123:55Gowin (PO) - Ziobro (PiS)1.35 2.50
123223:55Kurski (PiS) - J.Walesa (PO)1.60 2.00
123323:55Schetyna (PO) - Lipinski (PiS)1.60 1.95
123423:55Sikorski (PO)- Mojzesowicz(PiS)1.25 2.90
123523:55Mezydlo (PO) - Sobecka (PiS)1.30 2.70
123623:55Kruk (PiS) - Palikot (PO)1.40 2.35
123723:55R.Giertych (LPR)- Kurczuk (LiD)1.30 2.70
123823:55Zych (PSL) - Bosak (LPR)1.40 2.35
123923:55Grabarczyk(PO)- Olejniczak(LiD)1.75 1.75
124023:55Macierew.(PiS)-Radziszewska(PO)1.55 2.00
124123:55Jasinski (PiS) - Pawlak (PSL)1.50 2.05
124223:55Suski (PiS) - Kopacz (PO)1.70 1.80
124323:55Kalinowski (PSL)- Filipek (SAM)1.25 2.90
124423:55Kroll (MN.N) - Lewandowska(SAM)1.30 2.70
124523:55Wrzodak (SAM) - Kleczek (LPR)1.70 1.80
124623:55Jurgiel (PiS)- Tyszkiewicz (PO)1.30 2.70
124723:55Nowak (PO) - Plazynski (PiS)1.45 2.20
124823:55Biernacki(PO)- Szczypinska(PiS)1.15 3.60
124923:55Religa (PiS) - Szumilas (PO)1.60 1.95
125023:55Kutz (PO) - Sosnierz (PiS)1.05 5.00
125123:55Dzikowski (PO) - Gilowska (PiS)1.05 5.00

Wybory 2007
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
125223:55Lepper (SAM)wygra w Koszalinie2.90 1.25

Wybory 2007
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
125323:55Lewandowska(SAM)-Blochowiak(LiD1.50 2.05