niedziela, 25 stycznia 2015

Według sondaży wybory w Grecji wygrała SYRIZA. Będzie Grexit?


Niedzielne wybory parlamentarne w Grecji wygrała lewicowa, populistyczna SYRIZA, zdobywając 36-38 proc. głosów - wskazują sondaże exit poll. Przywódca SYRIZ-y Aleksis Tsipras zapowiadał renegocjację warunków, na jakich kraj uzyskał zagraniczną pomoc finansową. Jak na te informacje zareagują rynki finansowe?
Artykuł otwarty
Konserwatywna Nowa Demokracja premiera Antonisa Samarasa zajęła drugie miejsce z 26-27 proc. głosów, a o trzecie miejsce rywalizują centrowa To Potami (Rzeka) i skrajnie prawicowa Złota Jutrzenka.

SYRIZA, która była faworytem przyspieszonych wyborów parlamentarnych, obiecywała m.in., że będzie domagać się umorzenia części długów Grecji.

Jej lider Aleksis Tsipras, zapowiedział niedawno, że będzie chciał zwołania międzynarodowej konferencji, na której miałaby zapaść decyzja o umorzeniu "znacznej części" greckich długów. W tej chwili wynoszą one 321,7 mld euro, a ich lwia część (240 mld) to pomoc finansowa udzielona Atenom w latach 2010-14 na ratowanie finansów państwa.

Partia Tsiprasa w trakcie kampanii obiecywała też zerwanie z dotychczasową polityką oszczędnościową, którą narzuciła tzw. trojka - Unia Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Konferencja, której zwołania chce Tsipras, ma być w założeniu podobna do tej z 1953 r. w Londynie, kiedy wierzyciele Niemiec zdecydowali o umorzeniu znacznej części długów tego państwa. Dało to początek cudowi gospodarczemu w RFN. Tsipras chce też, by ta część długu, która nie zostanie umorzona, była spłacana tylko wówczas, gdy rok do roku gospodarka państwa będzie rosnąć.

- Niemcy powinny się zgodzić na taką konferencję, w końcu my również w 1953 r. daliśmy zielone światło na umorzenie ich długów - mówi John Milios, główny ekonomista w SYRIZ-ie. Spora część Greków za kryzys w ich kraju obwinia nie własnych polityków, ale właśnie Niemcy będące jednym z największych pożyczkodawców Grecji.

Będzie Grexit?

W ubiegłą niedzielę niemiecki tygodnik "Der Spiegel" napisał, powołując się na źródła rządowe, że Berlin właściwie już pogodził się z wyjściem Grecji ze strefy euro i nie będzie za wszelką cenę ratować finansów tego państwa. Stabilność tej waluty jest bowiem, inaczej niż przed trzema laty, niezagrożona. O stabilności euro decydują gospodarki Irlandii i Portugalii, które wyszły z kryzysu zwycięską ręką.

"Bild" pisze też, że niemieccy eksperci rządowi obawiają się, iż Grexit (wyjście Grecji z eurolandu) spowodowałby run na greckie banki. Gdyby zaczął im grozić upadek, być może unia bankowa UE - "czyli, mówiąc otwartym tekstem: europejscy podatnicy" - musiałaby interweniować, przeznaczając na to miliardy euro.

Ale w przypadku opuszczenia przez Grecję strefy euro kraj może czekać znacznie poważniejszy problem. - Członkostwo w strefie euro jest nieodwołalne - przypomina rzeczniczka Komisji Europejskiej Annika Breidthardt, podkreślając, że tak stanowi traktat lizboński. A to może oznaczać, że jeśli dojdzie do Grexitu, to być może z punktu prawnego Grecja przestanie być członkiem Unii Europejskiej - twierdzi "Der Spiegel".

Gospodarka się podnosi

Według wstępnych szacunków urzędu statystycznego Grecji w ubiegłym roku wzrost gospodarczy wyniósł ok. 1,5 proc. To oznacza, że gospodarka zaczęła rosnąć po raz pierwszy od połowy 2008 r. Powoli zaczęło też spadać bezrobocie, zarówno ogólne, jak i wśród młodych ludzi. To ostatnie przekraczało dwa lata temu aż 60 proc. Teraz spadło do 48 proc.

W ubiegłym roku wpływy z turystyki wzrosły o 13 proc. i osiągnęły 13 mld euro. Turystyka stanowi w Grecji 17 proc. PKB. Boom turystyczny wynikał z tego, że stała się dla zagranicy krajem tanim. Od 2010 roku ceny spadają. W listopadzie 2014 roku były o blisko 2 proc. niższe niż rok wcześniej.

Grecja osiągnęła też znaczącą nadwyżkę pierwotną w budżecie (wynik bez uwzględnienia kosztów obsługi długu). Według ostatnich danych w okresie 11 miesięcy ubiegłego roku wyniosła ona 3,5 mld euro i była o 660 mln euro większa od zakładanego celu. Nadwyżka pierwotna oraz wyjście gospodarki z recesji stwarzają szansę stopniowej spłaty ogromnego zadłużenia. Ostatnie prognozy Komisji Europejskiej zakładają, że Grecja będzie w stanie już w 2015 roku obniżyć poziom zadłużenia w stosunku do PKB.

Widmo czarnego scenariusza

Jeśli w Grecji po wyborach rząd utworzy SYRIZA wraz z mniejszymi lewicowymi partiami i Aleksis Tsipras spełni obietnice, które składał wyborcom - podniesie płacę minimalną (obecnie wynosi ona 510,95 euro dla osób poniżej 25. roku życia i 586,08 euro dla starszych, czyli odpowiednio 2,2 tys. i 2,5 tys. zł), emerytury i wynagrodzenia dla urzędników - będzie to oznaczało złamanie porozumienia z MFW, Komisją Europejską i Europejskim Bankiem Centralnym, które wstrzymają finansowanie greckiego państwa.

W efekcie rząd przestanie obsługiwać dług, lecz i tak nie wystarczy pieniędzy na spełnienie obietnic, które spowodowałoby ponowną eksplozję deficytu. To będzie wymagać zaciągania nowych długów, a tymczasem grecki rząd zostanie odcięty od pożyczek. Jedynym wyjściem dla SYRIZ-y będzie skłonienie Banku Grecji do udzielania pożyczek. Bank pożyczy, ale w walucie, którą wyemituje. Innymi słowy - Grecja będzie musiała przejść na własną walutę i zrezygnować z euro.

Oczywistym skutkiem byłaby inflacja i utrata części oszczędności ludności, gdyż depozyty w bankach zostałyby zamienione na walutę suwerenną, która nieuchronnie traciłaby na wartości.

Kto straciłby w Europie?

Według danych greckiego ministerstwa finansów za III kwartał 2014 r. dług publiczny tego kraju wynosi prawie 322 mld euro. Większa jego część w postaci obligacji zmieniła właścicieli w latach 2010-13, bo się nimi handluje na rynkach finansowych. Przed pierwszym pakietem pomocowym, który został Grecji przyznany w maju 2010 r. (110 mld euro), wierzycielami były przede wszystkim banki prywatne, w dużej mierze greckie. Gdyby wówczas doszło do niewypłacalności, system bankowy przestałby istnieć, a wiele banków europejskich miałoby poważne straty. Dlatego Unia, obawiając się takiego scenariusza, udzieliła Grecji pomocy, która polegała na dostarczaniu nowych kredytów przez "trojkę" Rząd grecki otrzymywał ją w ratach w zamian za uzgodnione z nią reformy. 

W ciągu czterech i pół roku, które minęły od pierwszego pakietu pomocowego, dług banków prywatnych został w większej części wykupiony lub umorzony. Obecnie prywatni wierzyciele mają w swych rękach około 17 proc. greckich obligacji (o wartości blisko 55 mld euro), a główny ciężar finansowania najbardziej zadłużonego w Europie kraju spada na instytucje publiczne, które poniosą koszty ewentualnej greckiej niewypłacalności. Z tego 62 proc. - na rządy strefy euro, 10 proc. - na MFW, a 8 proc. - na EBC. Pozostałe 3 proc. jest w portfelu Banku Grecji.

Niemcy najwięksi

Największy udział w programach pomocowych dla Grecji ma rząd niemiecki (według monachijskiego instytutu Ifo ok. 77 mld euro), na drugim miejscu jest Francja (ponad 50 mld euro), a na trzecim - Włochy (ok. 45 mld euro). Jeśli jednak uwzględnimy potencjał gospodarczy wierzycieli, okaże się, że w pomoc dla Grecji najbardziej zaangażowana jest Portugalia (ponad 3 proc. PKB), a następnie Cypr i Słowenia (niecałe 3 proc. PKB). Niemcy i Francja mogą w wyniku niewypłacalności Grecji stracić ok. 2,5 proc. PKB.

Europejskie banki prywatne mają w swym portfelu kredyty udzielone greckim podmiotom prywatnym, lecz są to nieduże sumy - poniżej 1 proc. aktywów banków. Według analityków amerykańskiego banku JP Morgan chodzi o sześć banków niemieckich i francuskich.

Zatem niewypłacalność Grecji i jej wyjście ze strefy euro nie zagroziłyby dziś europejskiemu systemowi bankowemu. Wywołałyby natomiast burzę polityczną w kilku krajach, których podatnicy pomogli prywatnym bankom wyplątać się z greckiej pułapki.

Jak zareagują rynki?

Jutrzejsza reakcja rynków finansowych zależeć będzie zapewne od tego jak zachowa się zwycięska partia i co po wygranej będą mówić jej liderzy. Dojście SYRIZ-y do władzy nie musi bowiem oznaczać automatycznego zawieszenia spłaty długów i opuszczenia strefy euro. Może się okazać, że lewacka partia, nienawidząca globalnych rynków finansowych i europejskich polityków domagających się reform, będzie kontynuowała dotychczasową politykę.

Podobnych przykładów mieliśmy w ostatnich dwu dekadach mnóstwo. Polskie rządy lewicowe i prawicowe (koalicja PiS), krytykując swoich poprzedników, niewiele zmieniały w polityce gospodarczej. W 2002 roku w Brazylii, która borykała się z kryzysem zadłużenia, prezydentem został populistyczny przywódca związkowy Luiz Inácio Lula da Silva, który nie dość, że nie zawiesił spłaty długów, to jeszcze ustabilizował finanse publiczne.

Lekkim optymizmem napawa też nieco fakt, że piątkowa sesja na giełdzie w Atenach zakończyła się pokaźnym 6-proc. wzrostem głównego indeksu. Co oczywiście nie zmienia fakty, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy wskaźnik ten stracił ponad 30 proc. Poprawiają się też rentowności grecki obligacji 10-letnich. Na początku stycznia ich oprocentowanie wynosiło ponad 10 proc., podczas gdy w piątek 8,3 proc. Może to oznaczać, że inwestorzy wliczyli już greckie wybory i konsekwencje z nimi związane w ceny tamtejszych aktywów finansowych, przynajmniej częściowo. Ale czy tak jest naprawdę przekonamy się jutro i w najbliższych dniach. 

 


Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,17308294,Wedlug_sondazy_wybory_w_Grecji_wygrala_SYRIZA__Bedzie.html#ixzz3PsFAfPGC