Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRAWO KARNE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRAWO KARNE. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 kwietnia 2009

Trybunał wytyka Sejmowi naruszenie procedury

Agata Łukaszewicz 17-04-2009, ostatnia aktualizacja 17-04-2009 06:54

Przepis, który przewiduje tylko dwie kary za najokrutniejsze zabójstwo, jest niezgodny z konstytucją – orzekł Trybunał Konstytucyjny

autor zdjęcia: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa

Sprawa jest poważna, bo dotyczy oskarżonych o najcięższe zbrodnie – tzw. zabójstwo kwalifikowane (ze szczególnym okrucieństwem, zgwałceniem czy porwaniem). Kodeks przewiduje dla nich tylko dwie wyjątkowe kary – 25 lat pozbawienia wolności i dożywocie.

To zbyt mało – uznał krakowski Sąd Apelacyjny i postanowił zapytać, czy takie ograniczenie sędziowskiej swobody przy wymierzaniu kary jest zgodne z konstytucją. Pytający sąd kwestionował też tryb, w jakim zmieniony przepis pojawił się w kodeksie.

Po trzech rozprawach (a dwukrotnie je odraczano) Trybunał zakwestionował wczoraj (16 kwietnia 2009 r., sygn. P 11/08) tryb legislacyjny, w jakim zmieniony art. 148 § 2 w 2005 r. pojawił się w naszym kodeksie karnym. Zgłoszono go jako poprawkę w drugim czytaniu, a ustawa uchwalana przez Sejm musi przejść trzy czytania. W przypadku tej noweli tak nie było.

Na temat pozostałych wątpliwości Trybunał się nie wypowiedział. Z tego wniosek, że skoro przepis został uchwalony niezgodnie z konstytucją, to jego treść i tak nic już nie zmieni.

Wyrok wejdzie w życie w dniu publikacji w Dzienniku Ustaw.

Ustawodawca (przedstawiciel Sejmu nie pojawił się wczoraj na rozprawie, mimo to Trybunał zdecydował się ją przeprowadzić) musi teraz szybko przygotować zmianę. Do tego czasu art. 148 będzie pozbawiony § 2 i 3 (regulowały one właśnie wysokość kar za zabójstwo kwalifikowane). Sędziowie będą musieli korzystać z art. 148 § 1 (określa kary za zwykłe zabójstwo).

Trybunał naprawił błąd legislacyjny. Dzięki temu sędziowie będą mieć teraz szersze możliwości karania za najokrutniejszą ze zbrodni: od ośmiu do 15 lat pozbawienia wolności, 25 lat i dożywocie.

Sąd Apelacyjny w Krakowie zajmował się sprawą dwóch młodych sprawców zabójstwa. W wypadku jednego z nich w grę wchodziła tylko jedna kara – 25 lat (nie wolno go było skazać na dożywocie, bo miał mniej niż 18 lat).

Sąd Okręgowy w Krakowie wymierzył obu sprawcom po 25 lat więzienia. W uzasadnieniu zastrzegł jednak, iż „brak podstaw do stwierdzenia, że kara ta spełni kodeksowe wymogi, ale skoro taką karę przewidziano za czyn tego rodzaju, to sąd przyjął, że widocznie czyni ona zadość stawianym wymogom". Skazani odwołali się od wyroku.

Sprawa trafiła do krakowskiego Sądu Apelacyjnego, a ten zwrócił się po pomoc do Trybunału.

Rzeczpospolita

wtorek, 7 kwietnia 2009

Przez e-mail apelacji złożyć się nie da

Data: 03.04.2009 r.



W dniu 14 października 2008 roku do elektronicznej skrzynki podawczej Sądu Rejonowego wpłynął w formie elektronicznej dokument adresowany do Sądu Okręgowego za pośrednictwem Sądu Rejonowego, zawierający wskazanie, że jest to apelacja od wyroku (skazującego za wykroczenie). Z urzędowego poświadczenia przedłożenia wynikało, że dokument przesłany w formie elektronicznej został opatrzony bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym przy pomocy

ważnego kwalifikowanego certyfikatu zgodnie z wymogiem ustawy z dnia 18 września 2001 roku o podpisie elektronicznym (Dz. U. Nr 130, poz. 1450 ze zm.).

Sąd Okręgowy powziął wątpliwość, czy przesłanie do sądu pisma procesowego - apelacji w formie dokumentu elektronicznego opatrzonego bezpiecznym podpisem elektronicznym czyni zadość wymogom formalnym apelacji, jako pisma procesowego. Wątpliwość tę przedstawił Sądowi Najwyższemu, który co prawda odmówił podjęcia uchwały w sprawie, ale stwierdził przy tym, iż:

Nie wywołuje skutku procesowego w postaci wniesienia środka

odwoławczego oświadczenie procesowe strony przesłane w formie dokumentu elektronicznego, zgodnie z wymogami ustawy z dnia 18 września 2001 r. o podpisie elektronicznym (Dz. U. Nr 130, poz. 1450 ze zm.), albowiem zarówno w procedurze wykroczeniowej, jak i w procedurze karnej taka forma czynności procesowej nie jest przewidziana.

Problem wynika z tego, że ustawa z dnia 18 września 2001 r. o podpisie elektronicznym (Dz. U. Nr 130, poz. 1450) w art. 5 ust. 2 wprowadza tzw. zasadę równoważności, zgodnie z którą dokument w postaci elektronicznej opatrzony bezpiecznym podpisem elektronicznym złożonym na podstawie ważnego kwalifikowanego certyfikatu wywołuje te same skutki prawne co dokument opatrzony podpisem własnoręcznym, chyba że przepisy odrębne stanowią inaczej.

SN stwierdził jednak, że pomimo wprowadzonej przez ustawę o podpisie elektronicznym zasady równoważności skutków prawnych dokumentów elektronicznych z dokumentami tradycyjnymi, ustawodawca odrębnie reguluje w ustawach procesowych kwestię dopuszczalności wnoszenia pism procesowych drogą elektroniczną, a nadto wprowadza wymóg posługiwania się podpisem elektronicznym. Tak jest w kodeksie postępowania cywilnego (art. 125 § 2 k.p.c.) i kodeksie postępowania administracyjnego (art. 63 § 1 k.p.a.).

Tymczasem w kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia, a także w kodeksie postępowania karnego, nie ma unormowań co wnoszenia pism drogą elektroniczną. Przepis art. 132 § 3 k.p.k. (w procedurze wykroczeniowej stosowany przez art. 38 § 1 k.p.s.w.) dotyczy doręczeń i adresowany jest do sądu, a nie do stron procesowych, które wnoszą pisma. Wynika z tego, że apelacja musi mieć postać pisemnego dokumentu opatrzonego własnoręcznym podpisem osoby go sporządzającej.

Zdaniem SN brak w kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia, a także kodeksie postępowania karnego odpowiednich przepisów dotyczących wnoszenia pism procesowych drogą elektroniczną musi zostać odczytane jako regulacja negatywna - skoro ustawodawca nie uregulował wnoszenia pism drogą elektroniczną, to nie ma (przynajmniej na razie) możliwości skorzystania z takiej drogi.

Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 26 marca 2009 roku, sygn. akt I KZP 39/08

Tajemnicy państwowej musi strzec każdy

Data: 07.04.2009 r.




Dwaj oskarżeni ujawnili tajemnicę państwową. Nie mieli do niej legalnego dostępu. Sąd Rejonowy uznał, że przestępstwo z art. 265 § 1 k.k. może popełnić tylko osoba, która ma takie uprawnienie, dlatego postępowanie umorzył. Rozpoznając sprawę na skutek apelacji prokuratora Sąd Okręgowy powziął następującą wątpliwość: Czy podmiotem stypizowanego w art. 265 § 1 k.k. przestępstwa ujawnienia tajemnicy państwowej jest wyłącznie osoba, która legalnie zapoznała się z tą tajemnicą (dysponent tajemnicy), czy też każdy, kto znając informację stanowiącą tajemnicę państwową ujawnia ją osobie nieupoważnionej, a zatem, czy przestępstwo to ma charakter indywidualny, czy powszechny? Wątpliwość tę przedstawił Sądowi Najwyższemu, który w odpowiedzi powziął uchwałę:

Przestępstwo określone w art. 265 § 1

k.k. ma charakter powszechny, a zatem może być popełnione przez każdą osobę odpowiadającą ogólnym cechom podmiotu przestępstwa, która ujawnia informacje stanowiące tajemnicę państwową lub wbrew przepisom ustawy informacje takie wykorzystuje.

SN przypomniał, że że ze względu na podmiot (osobę sprawcy), przestępstwa dzieli się na powszechne (które może popełnić każdy) i indywidualne (które może popełnić tylko określona osoba, np. tylko funkcjonariusz publiczny). W przepisie art. 265 § 1 k.k. ustawodawca użył zaimka "kto" bez jakiegokolwiek dalszego określenia, co pozwala przyjąć, że jest to przestępstwo powszechne, a więc takie, które może zostać popełnione przez każdą osobę. Dokonując interpretacji przepisu nie należy jednak zatrzymywać się tylko na wykładni językowej. Dlatego SN porównał przepis art. 265 § 1 k.k. z art. 265 § 3 k.k. Jest występek nieumyślny ujawnienia tajemnicy państwowej. Wyraźnie jednak kodeks zastrzega, że popełniony być może tylko przez osobę, która zapoznała się ze stosowną informacją w związku z pełnieniem funkcji publicznej lub otrzymanym upoważnieniem. W art. 265 § 1 k.k. takiego zastrzeżenia tymczasem brak.

Odnosząc się do wykładni celowościowej SN wskazał zaś, iż ranga dóbr, które są chronione przez przepis art. 265 § 1 k.k., ich znaczenie dla społeczeństwa, a także fakt, że są to wartości, których zabezpieczenie

warunkuje również bezpieczeństwo innych prawnie chronionych dóbr obywateli - uzasadnia szeroki zakres penalizacji zachowań, które w nie godzą.

Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 26 marca 2009 roku, sygn. akt I KZP 35/08

czwartek, 22 stycznia 2009

Wciąż nie wiadomo, jak karać za zabójstwo z rozbojem

Michał Kosiarski 21-01-2009, ostatnia aktualizacja 21-01-2009 07:05

Trybunał Konstytucyjny nie orzekł (P 11/08), czy kara minimum 25 lat więzienia za zabójstwo z rozbojem jest konstytucyjna. Rozprawa w tej sprawie została już po raz drugi odroczona – tym razem bezterminowo

autor zdjęcia: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa

Sędziowie nie są pewni, jakie skutki miałoby ewentualne uznanie art. 148 § 2 kodeksu karnego (w brzmieniu przyjętym w 2005 r.) za sprzeczny z konstytucją.

Przepis ten przewiduje kary za zabójstwo człowieka m.in. ze szczególnym okrucieństwem, w związku ze zgwałceniem albo rozbojem, z użyciem broni palnej albo materiałów wybuchowych albo w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Katalog kar za takie zbrodnie jest ubogi, ale surowy – w grę wchodzi jedynie 25 lat pozbawienia wolności albo dożywocie. Te same zasady dotyczą osób, które jednym czynem zabiły więcej niż jedną osobę lub były wcześniej prawomocnie skazane za zabójstwo. Sędziowie nie mają więc pola manewru.

Z wyliczeń sędziego Ryszarda Kałwy z Sądu Apelacyjnego w Krakowie (ten sąd wniósł pytanie prawne) wynika, że może chodzić nawet o ok. 200 skazanych w latach 2005 – 2008 za kwalifikowane zabójstwo (albo tylko jego próbę). Gdyby TK uznał art. 148 § 2 za sprzeczny z konstytucją, to nie wiadomo, jaki byłby los wznowionych postępowań w ich sprawach. Sędziowie mają bowiem wątpliwości, czy po uchyleniu przepisu nowelizującego k. k. w 2005 r. można przyjąć, że odżywa jego poprzednie brzmienie. Dawałoby ono sędziom więcej możliwości orzeczniczych, bo oprócz kar 25 lat więzienia i dożywocia przewidziano w nim jeszcze karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 12-letni. Gdyby jednak okazało się, że sankcja karna sformułowana w tym przepisie przestała istnieć, to wyrok TK uznający niekonstytucyjność art. 148 § 2 k.k. oznaczałby brak sankcji karnej za najcięższe zbrodnie.

Sędziowie pytali reprezentującego Sejm posła Jerzego Kozdronia, dlaczego parlamentarzyści nie przygotowali jeszcze odpowiedniej inicjatywy legislacyjnej, aby poprawić nadmiernie rygorystyczny przepis. Poseł Kozdroń replikował, że Sejm czeka na wyrok TK i zawarte w nim wskazówki.

Przypomnijmy, że problem powstał przy skazywaniu dwóch nastolatków za nieudaną próbę zabójstwa z rozbojem. Jeden z nich w momencie popełniania przestępstwa nie miał jeszcze 18 lat, a więc nie można go było skazać na dożywocie. Sędziowie nie mieli możliwości wymierzenia mu innej kary niż 25 lat pozbawienia wolności, choć ofiara rozboju obroniła się, sprawcy nie byli wcześniej karani, mieli dobre opinie w środowisku, przeprosili napadniętego, a ten im przebaczył. Art. 148 § 2 nie pozostawiał jednak sędziom prawie żadnej swobody w kwestii rodzaju i wymiaru kary dla nich.

Rzeczpospolita

niedziela, 11 stycznia 2009

Brak zwłok nie gwarantuje bezkarności

Marek Domagalski 11-01-2009, ostatnia aktualizacja 11-01-2009 11:16

Pokutuje dość powszechne przekonanie, że bez zwłok nie można ścigać i karać za morderstwo. Owszem, utrudnia to skazanie, gdyż trzeba dodatkowo dowodzić fakt śmierci ofiary i sposób, w jaki ona nastąpiła. W Polsce jednak skazanie bez ciała ofiary jest możliwe

autor zdjęcia: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa

Wapno nie pomaga

– Reguła: „nie ma ciała, nie ma zabójstwa”, była charakterystyczna dla krajów anglosaskich. W Anglii aż do lat 50. przestrzegano jej do tego stopnia, że przestępcy starali się „idealnie” usuwać zwłoki. Ta zasada skompromitowała się jednak w głośnej sprawie seryjnego mordercy, który ciała ofiar rozpuszczał w wapnie – mówi „Rz” prof. Stanisław Waltoś, znany karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wapno pojawia się też w najnowszej w Polsce tego rodzaju sprawie. Otóż do słupskiego sądu trafił akt oskarżenia o zabójstwo, choć ciała nigdy nie znaleziono. 57-letni dzisiaj Piotr G. z gminy Przechlewo miał dziesięć lat temu zabić sąsiada. Jednak ciała ofiary do dzisiaj nie znaleziono, gdyż według oskarżenia sprawca (nie sam zresztą) miał je zasypać wapnem w dole nad miejscowym jeziorem.

Oskarżenie bez ciała

Po latach świadkowie zaczęli więcej mówić, sprawą zajęli się policjanci z tzw. Archiwum X, i choć wskazano im miejsce ukrycia zwłok, rozkopali teren i przeszukali jeziora, nie naprowadziło to ich na szczątki ofiary.

Są jednak zeznania świadków (ma z nich wynikać, że sprawca zabił znajomego, ponoć na tle zazdrości o żonę, po wieczornej libacji, uderzeniem pięciokilogramowego odważnika w głowę), wykrywacz kłamstw i wycinki z gazet na temat zaginięcia ofiary znaleziono w domu oskarżonego.

– Jeśli są świadkowie i ich zeznania, to dół z ciałem w wapnie nie jest do oskarżenia potrzebny – wskazuje adwokat Maciej Bednarkiewicz, były prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, który bronił<\!s>oskarżonego w najgłośniejszej takiej sprawie w powojennej Polsce. Sprawie Bielaja (vel. Iwana Ślezko).

Nie ma zwłok, mogło być inaczej

Oskarżono go o zabójstwo dr Kamińskiej, lekarki z Płocka, która zaginęła w 1970 r., gdy właśnie Bielaj zabrał ją do swego trabanta spod jej gabinetu. Skazano go tylko za porwanie (rozbój), ale nie za morderstwo. Ciała lekarki nigdy nie znaleziono, adwokaci argumentowali natomiast, że choć Bielaj ją porwał, to przecież mogła umrzeć np. na zawał serca.

Zabrakło kluczowego ogniwa w tym poszlakowym procesie.

Proces poszlakowy polega na tym, że nie ma bezpośrednich dowodów, kto dopuścił się czynu przestępczego (zadał śmierć), są natomiast dowody pośrednie, układające się w logiczny ciąg, gdy jeden fakt wynika z innego i nie ma innej możliwości. Jeśli np. X wsiadał do samolotu na Okęciu, a ten bezpośrednio wylądował w Dublinie, i wszyscy wyszyli, to on też musiał tam wysiąść.

W całości zaś ów ciąg poszlak musi wskazywać na konkretną osobę, na sprawcę. W sprawie słupskiej brakuje zwłok, ale nie jest ona sprawą poszlakową – są bowiem świadkowie.

– A upływ czasu, zeznania po latach, nie ma wpływu na charakter procesu, może tylko prowadzenie dowodów – wskazuje adwokat Tadeusz de Virion.

"Rz" Online

piątek, 7 listopada 2008

Nagana od sądu za nagi biust na plaży

Skazane za opalanie topless: Niech mężczyżni też zakrywają piersi

Co grozi za opalanie się topless na plaży? Dwie szczecinianki, które odmówiły przyjęcia za ten czyn mandatu od straży miejskiej, sąd ukarał naganą. Twierdzą jednak, że nic złego nie zrobiły. "Jeśli tak, to niech mężczyżni też zakrywają piersi" - skomentowały orzeczenie sądu.

Kobiety zachowały się "nieobyczajnie" w maju, czyli jeszcze przed tak zwanym sezonem, na szczecińskim na kąpielisku Arkonka. Opowiadały potem dziennikarzom, że w regulaminie kąpieliska nie ma zakazu opalania topless. Dodały, że leżały kilkadziesiąt metrów od najbliższych ludzi i w pobliżu nie było dzieci. Jedna z nich tłumaczyła również przed sądem, że opalała się na brzuchu, bo po zrobieniu sobie makijażu permanentnego nie mogła opalać twarzy.

Niestety, na tłumaczenia kobiet najpierw głusi byli strażnicy miejscy, którzy chcieli wlepić im mandat, a potem sąd, który sprawą zajmował się wyjątkowo długo. Dwukrotnie wyznaczał termin rozprawy i odraczał jej rozpoczęcie. Raz z powodu zbyt dużego zainteresowana mediów, bo dziennikarze nie pomieścili się w sali sądowej, drugi raz z powodów proceduralnych.

Obu stron sporu oraz świadków zdarzenia udało się sądowi wysłuchać dopiero pod koniec października. Wyrok kobiety usłyszały jednak dopiero dzisiaj. Kara nagany.

To i tak nieźle. Kobietom za "nieobyczajny wybryk", groziła bowiem kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywna 1500 złotych. Nagana to przecież tylko słowne upomnienie sędziego, które nie rodzi żadnych skutków prawnych. Nazwiska kobiet nie trafią też do Krajowego Rejestru Skazanych. Miłośniczki opalania topless jednak nie czują się winne i zapowiadają odwołanie od wyroku.

"Panowie działali po prostu z jakichś powodów osobistych" - komentują działanie strazników miejskich. "Nie było żadnych skarg, nie było dzieci, tylko ci panowie uważali, że zakłóciłyśmy spokój" - tłumaczą. Nadal są przekonane, że nie ma przepisu, który zabraniałby opalania się topless. A jeśli jest, to: "niech mężczyżni też zakrywają piersi".

piątek, 1 sierpnia 2008

Posiedzenia sądu w procesie karnym są jawne

Maciej Bernatt 01-08-2008, ostatnia aktualizacja 01-08-2008 08:29

W polskich sądach nie ma jednolitej praktyki co do udziału publiczności w posiedzeniach w sprawach karnych. Niejednolitość stosowania art. 96 kodeksu postępowania karnego stanowi zagrożenie dla takich konstytucyjnych wartości, jak prawo do rzetelnego procesu oraz do jawnego rozpatrzenia sprawy.

autor zdjęcia: Seweryn Sołtys
źródło: Fotorzepa

Przyczynia się do nadużywania tymczasowego aresztowania. W procesie karnym publiczność co do zasady powinna mieć prawo przebywać na sali podczas posiedzenia sądu.

Artykuł 96 k.p.k. wprowadza zasadę, że strony oraz osoby niebędące stronami, jeżeli to ma znaczenie dla ochrony ich praw i interesów, mają prawo wziąć udział w posiedzeniu wówczas, gdy ustawa tak stanowi, chyba że ich udział jest obowiązkowy. W pozostałych wypadkach osoby te mają prawo wziąć udział w posiedzeniu, jeżeli się stawią, chyba że ustawa stanowi inaczej.

Dlaczego zakazują

Z praktyki Fundacji Helsińskiej, która wielokrotnie wysyłała w charakterze publiczności swoich obserwatorów na posiedzenia aresztowe, wynika, że sądy bardzo często interpretują wskazany przepis w oderwaniu od jego wykładni literalnej i systemowej.

Najczęściej podawanym przez sąd powodem niedopuszczania na posiedzenie przedstawiciela organizacji społecznej jest art. 96 k.p.k. (tak np. Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ oraz Sąd Okręgowy w Krakowie). Sąd poucza wtedy – odczytuje art. 96 k.p.k., stwierdzając, że w posiedzeniu mogą brać udział tylko podmioty tam wymienione. Zdarza się również, że sąd w ogóle nie wyjaśnia swojej decyzji i nakazuje opuszczenie sali (tak np. Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy).

Często sąd, nie dopuszczając przedstawiciela organizacji społecznej, argumentuje a contrario z art. 90 k.p.k. Uznaje, że skoro organizacji wolno uczestniczyć w postępowaniu sądowym w charakterze przedstawiciela społecznego, to nie ma takiej możliwości na etapie postępowania przygotowawczego (tak np. Sąd Okręgowy w Warszawie).

Prawidłowa interpretacja

Rozstrzygające znaczenie ma art. 96 § 2 k.p.k. Wynika z niego, iż każdy (strona albo inna osoba), kto się stawi na posiedzenie, ma prawo wziąć w nim udział, chyba że ustawa stanowi inaczej. Sformułowanie „w pozostałych wypadkach” oznacza, że nie zachodzi sytuacja opisana w art. 96 § 1 k.p.k. (tzn. ustawa nie wprowadza ani prawa, ani obowiązku uczestnictwa w posiedzeniu).

Co wynika z konstytucji

Za wskazaną wykładnią art. 96 k.p.k. przemawia również art. 45 ust. 1 Konstytucji RP. Wprowadza on zasadę, że każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy. Podjęcie decyzji o pozbawieniu kogoś wolności przez zastosowanie lub przedłużenie aresztu jest również rozpatrzeniem jego sprawy. Konstytucja nie rozróżnia w tym przepisie posiedzenia od rozprawy i w każdym wypadku wymaga jawności. Na podstawie tego przepisu należy też przyjąć, że w razie wątpliwości trzeba je rozstrzygać na korzyść jawności.

O możliwości wykładni art. 96 k.p.k. zgodnie z Konstytucją RP świadczy uchwała Sądu Najwyższego z 25 marca 2004 r. (sygn. I KZP 46/03). Zdaniem SN przepisy art. 96 określają jedynie podmioty (strony, inne osoby), które mają prawo wziąć udział w posiedzeniu. Z tych unormowań wynika jednak, że każde posiedzenie sądu jest dostępne nie tylko dla stron i osób niebędących stronami, określonych w art. 96 § 1 k.p.k., ale także dla postronnych – publiczności. Na takim stanowisku stoi też prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie (por. pismo z 3 grudnia 2007 r. do prezesa zarządu FH) oraz doktryna (por. L.K. Paprzycki „Komentarz do kodeksu postępowania karnego”).

W związku z tym wyłączenie jawności posiedzenia, na zasadzie analogii do rozprawy, może nastąpić tylko wtedy, gdy zachodzą ściśle określone, wyjątkowe przesłanki, takie jak moralność, bezpieczeństwo państwa, porządek publiczny oraz ochrona życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny.

Wnioski

Nie powinno zatem budzić wątpliwości, że publiczność – obserwatorzy organizacji społecznych, ale i dziennikarze – ma wstęp na posiedzenia w sprawach karnych. Praktyka stosowania tymczasowego aresztowania w Polsce stanowi poważne zagrożenie dla ochrony praw człowieka – Polska została uznana kilkadziesiąt razy za winną naruszenia europejskiej konwencji praw człowieka. Jednym z powodów takiej sytuacji jest brak kontroli społecznej – jawności w wypadku posiedzeń sądowych dotyczących stosowania tymczasowego aresztowania.

Maciej Bernatt - koordynator programu spraw precedensowych

Rzeczpospolita

niedziela, 27 lipca 2008

Prowadzenie auta po alkoholu

Co jednak ciekawe, jazda po pijanemu rowerem lub wozem konnym jest przestępstwem, ale tylko na drodze publicznej albo w strefie zamieszkania. Bezkarnie po piwie można zatem wsiąść na rower na swoim terenie, co potwierdził nawet Sąd Najwyższy (postanowienie z 20 sierpnia 1976 r., sygn. VII KZP 11/76).

Kiedy jazda po pijanemu jest karana

Po kieliszku nie wolno kierować autem, choćby nawet nie zamierzało się jechać szosą. Kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości jest bowiem przestępstwem w rozumieniu art. 178a § 1 kodeksu karnego, za które można być skazanym na grzywnę, ograniczenie wolności, a nawet dwa lata więzienia. Można popełnić takie przestępstwo nie tylko na drogach publicznych, ale również wewnętrznych, w strefach zamieszkania i innych miejscach dostępnych dla ruchu pojazdów.

Co istotne jednak, nie chodzi tu o każde miejsce, gdzie odbywa się ruch pojazdów, ale jedynie o takie, które są dla tego ruchu przeznaczone. Z wytycznych ekspertów Policyjnego Centrum Informacyjnego wynika, że nie mogą być miejscem przestępstw drogowych drogi prywatne (czyli dostępne tylko dla właścicieli lub osób upoważnionych), dojazdy do pól, drogi leśne w tzw. przecinkach, pola, łąki, sady, własne podwórka, garaże itp. Tam kierowca prowadzący auto na podwójnym gazie nie popełnia przestępstwa.

piątek, 6 czerwca 2008

Wstępna kontrola oskarżenia (KPK)

Opublikowany: 10.12.06

Etap ten rozpoczyna się w momencie wniesienia sprawy ( aktu oskarżenia) do sądu, czyli w momencie zawisłości, a kończy się stwierdzeniem prezesa sądu, że sprawa nadaje się do rozpoznania przez sąd co sprowadza się do skierowania sprawy na rozprawę główną, co jest tożsame z wydaniem zarządzenia o wyznaczeniu rozprawy głównej. W momencie wydania takiego zarządzenia przez prezesa sądu rozpoczyna się drugi etap postępowania przed sądem I instancji.

Wstępna kontrola oskarżenia zwana jest też oddaniem pod sąd. Jest to pojęcie doktrynalne. Kontrola ta składa się z dwóch różnych instytucji:

  • kontrola aktu oskarżenia jako pisma procesowego, o czym mówią przepisy art. 337 – 338 Kodeksu postępowania karnego (kpk). Jest to kontrola aktu oskarżenia pod względem jego poprawności formalnej jako pisma procesowego.
  • kontrola sprawy – czy w ogóle nadaje się ona do skierowania na rozprawę główną. Mówi o tym art. 339 kpk.

Z kontrolą wstępną łączy się zagadnienie uprawnień sądu do kontroli zarówno samego aktu oskarżenia jako pisma procesowego jak i zasadności oskarżenia. Wstępna kontrola oskarżenia jest to prawo sądu do badania nie tylko tego czy akt oskarżenia spełnia wszystkie wymogi formalne przewidziane dla pisma procesowego w ogólności a dla aktu oskarżenia jako szczególnego rodzaju pisma procesowego w szczególności, o których to wymogach mówi art. 119 kpk, ale również czy spełnia on wymogi, które przewidziane są w art. 332 –333 kpk. I dopiero suma tych wymogów z art. 119 kpk i art. 332-333 kpk wypełnia pojęcie kontroli aktu oskarżenia.

W jakim zakresie sąd jest uprawniony we wstępnej fazie procesu, tj. przed wyznaczeniem rozprawy głównej, do badania zasadności oskarżenia ? W jakim zakresie wolno sądowi zdyskredytować akt oskarżenia jako pismo procesowe bądź też oskarżenie ?

Sąd w obu tych aspektach jest uprawniony do badania sprawy w fazie wstępnej kontroli aktu oskarżenia. Wynika to z tego, że nasza procedura zna takie pojęcie jak „oczywisty brak podstaw faktycznych oskarżenia”. Z tego przecież powodu sąd na posiedzeniu przed rozprawą może umorzyć postępowanie. Sąd aby mógł stwierdzić oczywisty brak podstaw faktycznych oskarżenia musi dokonać stosownej kontroli w ramach tej wstępnej kontroli oskarżenia. Są bowiem znane takie sytuacje jak: znikoma społeczna szkodliwość czynu czy warunkowe umorzenie postępowania. Tak więc sąd dysponuje środkami, które pozwalają mu przerwać definitywnie albo zatrzymać albo zawrócić bieg zbędnego lub niewłaściwie przygotowanego – jego zdaniem – procesu karnego.

Uprawnienia kontrolne sądu w stosunku do aktu oskarżenia mogą być różnie uregulowane w różnych systemach prawnych. Są takie systemy prawne, w których sąd nie ma żadnych uprawnień kontrolnych co do aktu oskarżenia po za – oczywiście – uzupełnieniem braków formalnych aktu oskarżenia. Negatywny zaś stosunek do wartości samego oskarżenia sąd może przedstawić dopiero w wyroku, np. wyrok uniewinniający. Tak więc w tych systemach sąd jest skrępowany wniesioną skargą karna i musi ją rozpoznać choćby dostrzegał oczywiste braki, które nadawałyby się do uzupełnienia.

Są też takie systemy prawne, w których te uprawnienia kontrolne sądu w fazie wstępnej są ogromne. Sąd ma duże możliwości niedopuszczenia sprawy niedopracowanej przez prokuratora na rozprawę. Wiąże się z tym instytucja „zwrotu sprawy do uzupełnienia postępowania przygotowawczego”.

Nasza ustawa procesowa przyjęła rozwiązania pośrednie pomiędzy tymi wyżej przedstawionymi rozwiązaniami. Dla nas najważniejsze w tym zakresie są przepisy: art. 337 kpk, art. 338 kpk, art. 339 kpk (zwłaszcza § 3), art. 345 kpk, art. 397 kpk. Ten ostatni przepis – art. 397 kpk – może być stosowany tylko na rozprawie, a nigdy przed rozprawą i dotyczy on zwrotu sprawy prokuratorowi do uzupełnienia postępowania przygotowawczego. W/w. przepisy regulują zakres uprawnień kontrolnych sądu w stosunku do wniesionego aktu oskarżenia i jego zasadności, zarówno przed rozprawą jak i na rozprawie.

Przepisy dotyczące zwrotu sprawy prokuratorowi stanowią bardzo istotny wyłom w zasadzie skargowości, bo zwrot sprawy prokuratorowi będzie wyłomem na rzecz zasady działania z urzędu, a więc sąd w takich wypadkach jakby zastępuje oskarżyciela w wykonaniu jego obowiązków i wymusza na nim wykonanie określonych czynności.

Przez jakie trzy filtry w sądzie przechodzi wniesiona przez prokuratora sprawa z aktem oskarżenia zanim dojdzie do jej finalizacji w postaci wyroku ?

1. I filtr – kontrola formalna aktu oskarżenia dokonywana w trybie art. 337 kpk.

Dokonywana jest ona przez prezesa sądu i on sprawdza czy akt oskarżenia odpowiada wymogom formalnym pisma procesowego i aktu oskarżenia, czyli czy są spełnione przepisy art. 119 kpk, art. 332 kpk i art. 333 kpk, czy dołączono do aktu oskarżenia kompletne akta wraz z załącznikami, odpowiednią ilość odpisów aktu oskarżenia (po jednym dla każdego oskarżonego jak również dla obrońcy oskarżonego.

2. II filtr – zwrot sprawy prokuratorowi do uzupełnienia postępowania przygotowawczego przed rozprawą – art. 339 § 3 kpk w zw. z art. 345 kpk.

Prezes sądu dostrzegając potrzebę zwrotu całej sprawy, a nie tylko aktu oskarżenia sam tego uczynić nie może lecz kieruje sprawę na posiedzenie sądu, bo tylko sąd władny jest zwrócić sprawę postanowieniem w trybie art. 339 § 3 kpk w zw. z art. 345 kpk.

3. III filtr – zwrot sprawy prokuratorowi do uzupełnienia postępowania przygotowawczego z rozprawy – art. 397 kpk.

Cały przepis art. 397 kpk podkreśla wyjątkowość sytuacji, w której może dojść do zwrotu sprawy prokuratorowi na rozprawie. O wiele szersze możliwości do dokonania zwrotu ma sąd przed rozprawą w trybie art. 339 § 3 kpk w zw. z art. 345 kpk. Muszą być bowiem spełnione takie przesłanki, że istotne braki postępowania przygotowawczego ujawnią się dopiero w toku rozprawy. Zwrot „ujawnią się” znaczy tyle, że pojawia się dopiero na rozprawie, a nie to że te braki były już w sprawie tylko my nie dostrzegliśmy ich, np. prezes źle przeczytał akta, „ujawnienie się” w tym sensie, że oskarżony czy przesłuchiwany świadek na rozprawie wprowadził jakieś takie nowe elementy, które nakazywałyby jednak dokonać zwrotu sprawy.

Aby zwrot mógł być uznany za zasadny muszą być spełnione dwa ważne warunki, które muszą występować łącznie. Otóż, uchybienia i błędy, które zarzuca sąd prokuratorowi muszą być:

1) istotne,
2) znaczne.

Błędy zawinione przez prokuratora i błędy niezawinione przez prokuratora.

Podział na błędy zawinione i niezawinione przez prokuratora nie ma żadnego znaczenia prawnego. Jeśli błąd prokuratora, który potem skutkował zwrotem sprawy nie był przez niego zawiniony to i tak zwrot sprawy może być uznany za zasadny, ponieważ na rozprawie wyjdą jakieś takie okoliczności, które będą jednak wymagały procesowego sprawdzenia, a błędy te nie były wynikiem jakiegoś procesowego zaniedbania w śledztwie, bo np. oskarżony milczał i korzystał z uprawnień do odmowy składania wyjaśnień a na rozprawie nagle skonfrontowany z obciążającymi wyjaśnieniami swoich wspólników zaczął mówić co będzie nieraz wymagało przeprowadzenia skomplikowanych czynności i będzie powodowało zwrot sprawy oczywiście bez winy prokuratora, który nie mógł zmusić podejrzanego do wyjaśnień w śledztwie.

Orzecznictwo:

Sąd Najwyższy gdy był sądem odwoławczym – a nie tak jak teraz jest prawie wyłącznie sądem kasacyjnym – w wielu swoich orzeczeniach przyjmował zasadność lub bezzasadność zwrotu sprawy prokuratorowi w różnych sytuacjach procesowych, np.:

1) Aktualny jest pogląd Sądu Najwyższego, że zasadny jest zwrot sprawy prokuratorowi, jeżeli nie ustalił on w postępowaniu przygotowawczym nazwiska i adresu pokrzywdzonego, choć dysponował pewnymi materiałami na to pozwalającymi. Tak więc nie sam fakt, że prokurator nie ustalił, bo będą takie sytuacje, że pokrzywdzony jest nieznany, ale jeśli były okoliczności, które mogły skutkować ustaleniem tego typu danych, a prokurator z nich nie skorzystał to będzie to skutkowało zwrotem.

2) Zasadny jest zwrot z powodu tego, że prokurator w toku śledztwa nie zgromadził wystarczających danych osobopoznawczych skutkujących pominięciem w akcie oskarżenia przyjęcia recydywy wobec art. 64 kk. Prokurator po prostu mimo istniejących podejrzeń, nawet dokumentów w aktach sprawy nie dołączył właściwych odpisów wyroków skazujących, ani informacji co do odbycia kary.

3) Kontrowersyjny jest zwrot z powodu zaniechania badań psychiatrycznych w toku postępowania przygotowawczego. Sądy raz mówiły, że był to zasadny powód do zwrotu, raz z kolei, że nie. Utarły się pewne prawidła kiedy prokurator musi poddać podejrzanego badaniom psychiatrycznym, a kiedy może nie poddawać go i sąd jeżeli będzie chciał takich badań to „sobie sam je zrobi” i nie będzie mógł zwrócić akt. Tak więc zwrot z powodu nie poddania podejrzanego badaniom psychiatrycznym będzie wtedy jeśli w aktach były jakieś okoliczności, jakieś dokumenty wskazujące na konieczność badania psychiatrycznego. Jeśli natomiast taka okoliczność wyjdzie na rozprawie i prokurator o tym nie wiedział i nie miał powodu, żeby wiedzieć, bo podejrzany przemilczał ten fakt, że był leczony neurologicznie lub psychiatrycznie – powiedział, że nie był leczony – to wtedy zwrot jest nieuzasadniony, a sąd sam musi powołać biegłych i to zbadać.

4) Zasadny jest zwrot gdy protokoły i inne dokumenty ręcznie sporządzane są nieczytelne. Zwrot prokuratorowi jest dokonywany po to, żeby prokurator sporządził uwierzytelnione odpisy tych dokumentów na maszynie, itd. Problem nieczytelności protokołów jest bowiem problemem gwarancji procesowych, ponieważ błędne odczytanie jakiś sformułowań w protokołach może spowodować błędne wyrokowanie.

sobota, 19 kwietnia 2008

Do więzienia za nagie filmy w komórce i w sieci

Wioletta Gnacikowska, Łódź
2008-04-19, ostatnia aktualizacja 2008-04-18 19:59

Zobacz powiększenie
fot. istockfoto

Kodeks karny goni rewolucję technologiczną. Nawet na trzy lata będzie można trafić za kratki za wrzucenie do internetu filmiku pornograficznego lub choćby nagiego zdjęcia osoby, która nie wyraziła na to zgody

W lutym opisaliśmy historię 24-letniej Karoliny. Jej chłopak sfilmował ją ukrytą kamerą, gdy uprawiali seks. Kiedy dziewczyna go porzuciła, z zemsty zamieścił film w internecie i rozsyłał go e-mailem do znajomych Karoliny, sąsiadów, rodziny. W ten sposób rujnował jej życie.

Dziewczyna poszła do adwokata. Mec. Piotr Paduszyński, który zajął się sprawą, ze zdziwieniem stwierdził, że w myśl polskiego prawa chłopak jest bezkarny. Jeśli chodzi o produkowanie i rozpowszechnianie pornografii, chronione są tylko osoby do 15. roku życia.

- Prawo nie nadąża za rewolucją internetową. Nie przewiduje, że istnieją portale, jak YouTube.com, Wrzuta.pl, na których każdy może zamieścić upokarzający kogoś film bez żadnych konsekwencji - twierdzi mecenas Paduszyński. Postanowił doprowadzić do zmiany prawa.

Osób, które przeżywają podobne dramaty jak Karolina, jest znacznie więcej. Zdjęcie obnażonej osoby (np. dziewczynki przebierającej się w szatni po lekcji wf. lub śpiącej nagiej osoby) wykonane komórką lub aparatem cyfrowym łatwo wrzucić do sieci i skompromitować kogoś w ciągu paru sekund.

Paduszyński wraz z łódzkim posłem Arturem Duninem (PO) postanowili doprowadzić do zmiany prawa, żeby kolejne osoby nie przeżywały takiego dramatu jak Karolina. Zainteresowali Ministerstwo Sprawiedliwości, które bardzo szybko przygotowało nowe przepisy do kodeksu karnego.

- Otrzymały już pozytywną opinię komisji eksperckiej, która pracuje nad zmianą kodyfikacji. Dzisiaj kieruję do uzgodnień międzyresortowych projekt nowelizacji kodeksu karnego. Obejmuje on m.in. nowy typ przestępstwa związany z rozpowszechnianiem w internecie treści pornograficznych i utrwalaniem bez zgody osoby, której to dotyczy - powiedział nam wczoraj wiceminister sprawiedliwości Zbigniew Wrona.

Do kodeksu karnego dopisano by dwa przepisy. Pierwszy to artykuł 202a. Mówi, że: za utrwalanie treści pornograficznych bez zgody filmowanej lub fotografowanej osoby grozi kara więzienia od trzech miesięcy do trzech lat, a za przechowywanie lub posiadanie treści pornograficznych z udziałem osoby, która nie wyraziła zgody na ich utrwalanie, kara do trzech lat więzienia.

Drugim nowym przepisem byłby art. 202b - za rozpowszechnianie zdjęć nagiej osoby bez jej zgody może grozić kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do lat dwóch.

- To mogą być przypadki, gdy jeden z partnerów obiecuje, że zrobi zdjęcie wyłącznie dla siebie na pamiątkę, a potem je rozpowszechni. Albo jeśli jakiś podglądacz fotografuje nagie osoby w mieszkaniach, pod prysznicem - wyjaśnia wiceminister Wrona. - Teraz, jeżeli nie jest to zniewaga lub zniesławienie, trudno zastosować prawo karne.

W czerwcu zmianami w prawie karnym zajmie się rząd. Przed przesłaniem do Sejmu przejdą konsultacje środowiskowe (muszą się wypowiedzieć m.in. Krajowa Rada Sądownictwa, Naczelna Rada Adwokacka i różne korporacje prawnicze).

Nowe przestępstwa byłyby ścigane na wniosek osoby pokrzywdzonej. - Zakładamy, że przepisy mogą wejść w życie jeszcze w tym roku - mówi wiceminister Wrona.

Źródło: Gazeta Wyborcza

środa, 16 kwietnia 2008

Stalinowskie winy bez kary

Tomasz Pietryga 16-04-2008, ostatnia aktualizacja 16-04-2008 03:55

Sąd Najwyższy uznał, że zamykanie tak zwanych wrogów władzy ludowej było zgodne z przepisami

Śledczym IPN już raczej się nie uda doprowadzić do skazania stalinowskiego prokuratora Kazimierza Graffa. Był oskarżony o dopuszczenie do bezprawnego przetrzymywania w latach 40. tzw. wrogów władzy ludowej, m.in. działacza podziemia Stanisława Figurskiego, który przez miesiąc był trzymany w areszcie bez postanowienia o tymczasowym aresztowaniu. W tym czasie siłą zmuszono go do przyznania się do winy.

Tego rodzaju sprawy pokazują, że dla sędziów tzw. mord sądowy nie istnieje - Andrzej Paczkowski, członek Kolegium IPN

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie, a potem Sąd Najwyższy, który rozpatrywał zażalenie prokuratorów IPN, nie dopatrzył się w działalności Graffa przestępstwa. Uznał, że działał zgodnie z ówczesnym prawem. – To już kolejna kuriozalna decyzja sądu w sprawach, w których oskarżeni są komunistyczni sędziowie i prokuratorzy – twierdzą nieoficjalnie śledczy IPN.

– Czekamy na uzasadnienie decyzji Sądu Najwyższego, a potem rozważymy, czy wystąpić z kasacją – mówi Andrzej Arseniuk, rzecznik IPN.

Graff ma więcej ciemnych plam w życiorysie. Osobiście uczestniczył m.in. w rozstrzeliwaniu żołnierzy państwa podziemnego w 1946 r., których sąd w Siedlcach w ciągu trzech dni skazał na śmierć. Jego roli w tej sprawie nie udało się jednak dowieść, gdyż nie zachowały się akta z tamtych wydarzeń.

Po umorzeniu sprawy Figurskiego śledczy IPN mają coraz mniej powodów do optymizmu. To już kolejna taka sprawa, która upadła. Tak było m.in. z tzw. sędziami stanu wojennego. Katowicki IPN zarzucał bezprawne stosowanie nieopublikowanego dekretu o stanie wojennym z 1981 roku.

– Sprawę ucięła uchwała Sądu Najwyższego z grudnia 2007 r. W efekcie ponad 20 sędziów i prokuratorów uniknie odpowiedzialności – mówi prokurator Piotr Nalepa z katowickiego oddziału IPN.

Zdaniem prof. Andrzeja Paczkowskiego tego rodzaju sprawy świadczą o przekonaniu przedstawicieli Temidy, że coś takiego jak zbrodnia sądowa nie istnieje. Akty oskarżenia są odrzucane, gdyż zdaniem sędziów nie mają odpowiedniego umocowania prawnego.

– Takie działania to przykład sędziowskiego korporacjonizmu. Linia obrony jest zawsze podobna. Działano na podstawie ówczesnych przepisów, nie łamano więc prawa, nawet jeśli zapadały wyroki śmierci – dodaje historyk dr Antoni Dudek.

Źródło : Rzeczpospolita

wtorek, 8 kwietnia 2008

Postępowanie uproszczone przed sądem karnym

Data: 08.04.2008 r.

(Strona: 1 z 4)

Na czym polega postępowanie uproszczone?

Postępowanie uproszczone ma zasadnicze cechy postępowania zwyczajnego, jednakże w przeciwieństwie do tego drugiego przewiduje mniej wymagań procesowych i w dochodzeniu, i w postępowaniu sądowym, bądź też dopuszcza możliwość spełnienia ich w uproszczonej formie. Dzięki temu proces przebiega sprawniej.

W postępowaniu uproszczonym stosuje się przepisy o postępowaniu zwyczajnym, chyba że dane kwestie zostały uregulowane przepisami rozdziału 51 Kodeksu postępowania karnego. W sprawach rozpoznawanych w trybie uproszczonym mają bowiem pierwszeństwo przepisy rozdziału 51 K.p.k.

Kiedy dopuszczalne jest postępowanie uproszczone w sądzie karnym?

Co istotne, postępowanie uproszczone jest fakultatywne (nieobowiązkowe). Każda sprawa z oskarżenia publicznego przewidziana ustawowo do rozpoznania w trybie uproszczonym może więc toczyć się również w postępowaniu zwyczajnym.

Sąd może rozpoznać w trybie uproszczonym sprawy, w których było prowadzone dochodzenie (tj. generalnie sprawy drobniejsze). Warunkiem więc rozpoznania przez sąd sprawy w postępowaniu uproszczonym jest uprzednie prowadzenie postępowania przygotowawczego w postaci dochodzenia, a zatem też w formie uproszczonej. W związku z tym przesłanki (warunki) trybu uproszczonego są wspólne, zarówno dla stadium przygotowawczego, jak i sądowego. Sąd, dokonując wstępnej kontroli aktu oskarżenia w trybie art. 339 § 3 pkt 3 k.p.k., powinien zatem zbadać przesłanki warunkujące dopuszczalność prowadzenia w danej sprawie postępowania uproszczonego.

Jak rozpoznawany jest wniosek oskarżonego o dobrowolne poddanie się karze?

Do chwili zakończenia pierwszego przesłuchania wszystkich oskarżonych na rozprawie głównej oskarżony, któremu zarzucono występek, może złożyć wniosek o wydanie wyroku skazującego i wymierzenie mu określonej kary lub środka karnego bez przeprowadzania postępowania dowodowego; jeżeli oskarżony nie ma obrońcy z wyboru, sąd może, na jego wniosek, wyznaczyć mu obrońcę z urzędu. W ramach postępowania uproszczonego taki wniosek oskarżonego, złożony przed rozprawą, sąd może rozpoznać na posiedzeniu. O terminie posiedzenia zawiadamia się wówczas strony, przesyłając im odpis wniosku.

Nieusprawiedliwione niestawiennictwo pokrzywdzonego lub oskarżyciela publicznego nie stoi w tym przypadku na przeszkodzie uwzględnieniu wniosku, jeśli spełnione są pozostałe warunki jego uwzględnienia określone w art. 387 K.p.k. To samo dotyczy odpowiednio rozpoznania takiego wniosku na rozprawie.

Jakie zasady mają służyć przyspieszeniu postępowania uproszczonego?

Jeżeli akt oskarżenia odpowiada warunkom formalnym, a sprawę skierowano na rozprawę główną, odpis aktu oskarżenia można doręczyć oskarżonemu łącznie z wezwaniem na rozprawę. W postępowaniu uproszczonym dopuszcza się więc połączenie dwu czynności - łącznego doręczenia odpisu aktu oskarżenia (art. 338 § 1) z wezwaniem na rozprawę (art. 353 K.p.k.), przy czym konieczne jest zachowanie 7-dniowego terminu między doręczeniem wezwania a datą rozprawy.

Sprawy w trybie uproszczonym sąd rozpoznaje w I instancji wyłącznie jednoosobowo; sędzia ma prawa i obowiązki przewodniczącego. W trybie uproszczonym wyłączona jest natomiast możliwość wyznaczenia innego składu niż jednego sędziego (nawet w sprawach zawiłych).

Natomiast w II instancji obowiązuje ogólna zasada, iż na rozprawie apelacyjnej sąd orzeka w składzie 3 sędziów, jeżeli ustawa nie stanowi inaczej. Prezes sądu okręgowego może jednak zarządzić rozpoznanie sprawy w postępowaniu odwoławczym w składzie 1 sędziego. Dotyczy to dotyczy wyłącznie składu sądu rozpoznającego apelację od wyroku wydanego w trybie uproszczonym.

W postępowaniu uproszczonym niestawiennictwo oskarżyciela nie tamuje toku rozprawy ani posiedzenia. Niestawiennictwo oskarżyciela (zarówno niestawiennictwo usprawiedliwione, jak i nieusprawiedliwione) nie stanowi więc przeszkody w prowadzeniu rozprawy i rozpoznaniu sprawy. Jest to wyjątek od reguły obowiązującej w postępowaniu zwyczajnym. W postępowaniu zwyczajnym bowiem udział oskarżyciela w rozprawie jest obowiązkowy (według art. 46 K.p.k.). Odnosi się to także do niektórych posiedzeń, np. wskazanych w art. 339 § 5 K.p.k.

Nie odbiera to oskarżycielowi uprawnień procesowych. Jeśli zaś oskarżyciela nie zawiadomiono bądź zawiadomiono go wadliwie o terminie i miejscu rozprawy, stanowi to uchybienie procesowe, które może stanowić względną przyczynę odwoławczą.

Sąd wcale nie ma jednak obowiązku prowadzić rozprawy w przypadku niestawiennictwa oskarżyciela publicznego.

Jeżeli w sprawie z oskarżenia publicznego nie bierze udziału w rozprawie oskarżyciel, akt oskarżenia odczytuje protokolant.

Co jeśli oskarżony nie stawi się na rozprawę główną?

Jeśli oskarżony, któremu doręczono wezwanie, nie stawi się na rozprawę główną, sąd może prowadzić postępowanie bez jego udziału, a jeżeli nie stawił się również obrońca - wydać wyrok zaoczny.

Dalsze prowadzenie rozprawy

Rozprawy głównej nie można przeprowadzić w czasie nieobecności oskarżonego, jeżeli usprawiedliwiwszy swe niestawiennictwo wnosił o odroczenie rozprawy. Ponieważ obecność oskarżonego na rozprawie stanowi jedno z najważniejszych gwarancji procesu karnego, sąd powinien rozprawę odroczyć, gdy zachodzi przypuszczenie, że niestawiennictwo oskarżonego może być usprawiedliwione bądź że nie został on należycie powiadomiony. Sąd może zatem prowadzić rozprawę w trybie uproszczonym pod nieobecność oskarżonego wyłącznie wtedy, gdy nie stawił się on na rozprawę, mimo doręczenia mu wezwania, oraz nie usprawiedliwił niestawiennictwa i nie wniósł o odroczenie rozprawy (według art. 480 K.p.k.). Wydany w takiej sytuacji wyrok nie jest wyrokiem zaocznym!

W razie gdy oskarżony nie stawił się na rozprawę, odczytuje się uprzednio złożone jego wyjaśnienia. Sąd może jednak zlecić przesłuchanie oskarżonego sędziemu wyznaczonemu ze swego składu lub sądowi wezwanemu, w którego okręgu oskarżony przebywa, jeżeli oskarżony nie stawił się z powodu przeszkód zbyt trudnych do usunięcia. W czynnościach tych mają prawo brać udział strony, obrońcy i pełnomocnicy. Sędzia wyznaczony lub sąd wezwany może przeprowadzić także inny dowód, którego potrzeba wyłoni się w toku takiego przesłuchania.

Wyrok zaoczny

Sąd nie może wydać wyroku zaocznego, jeśli oskarżony nie złożył uprzednio wyjaśnień. Już samą odmowę złożenia wyjaśnień należy jednak traktować jako ich złożenie.

Wyrokiem zaocznym wydanym w postępowaniu uproszczonym można orzec tytułem środka zabezpieczającego jedynie przepadek przedmiotów. Niedopuszczalne jest więc orzekanie takim wyrokiem zaocznym innych środków zabezpieczających. Warto tu przypomnieć, iż środki zabezpieczające mają służyć ochronie społeczeństwa przed sprawcą przestępstwa. Przepadek przedmiotów (wskazany w art. 39 pkt 4 K.k.) może być orzeczony tytułem środka zabezpieczającego w związku z niepoczytalnością sprawcy czy też przy umorzeniu z uwagi na znikomą szkodliwość lub okoliczność wyłączającą ukaranie albo przy warunkowym umorzeniu postępowania. Aby zatem można było orzec inny środek zabezpieczający niż przepadek, jak np. umieszczenie w zakładzie zamkniętym, konieczne jest przeprowadzenie rozprawy z udziałem oskarżonego bądź jego obrońcy.

Wyrok zaoczny doręcza się oskarżonemu. Wyrok wydany po rozpoznaniu sprawy pod nieobecność oskarżonego może być przez niego zaskarżony jedynie apelacją, natomiast wyrok zaoczny - sprzeciwem lub apelacją. W terminie 7 dni od doręczenia odpisu wyroku zaocznego oskarżony może wnieść sprzeciw od wyroku zaocznego, w którym powinien usprawiedliwić swoją nieobecność na rozprawie. Może on połączyć ze sprzeciwem wniosek o uzasadnienie wyroku na wypadek nieprzyjęcia lub nieuwzględnienia sprzeciwu. Jeżeli w takiej sytuacji sprzeciwu nie przyjęto lub nie uwzględniono, sąd sporządza uzasadnienie wyroku i oskarżony może wnieść apelację.

Sprzeciw oskarżonego jest skuteczny, o ile zostanie wniesiony w terminie 7 dni od doręczenia odpisu wyroku zaocznego i zawiera usprawiedliwienie nieobecności (nie musi on natomiast zawierać żadnych zarzutów).

Sąd nie uwzględni sprzeciwu, jeżeli uzna nieobecność oskarżonego na rozprawie za nieusprawiedliwioną. Na postanowienie to służy zażalenie.

Uwzględnienie sprzeciwu powoduje ponowne rozpoznanie sprawy. Wyrok zaoczny traci moc, gdy oskarżony lub jego obrońca stawi się na rozprawę.

Kiedy jednak sprawa trafi do rozpoznania w postępowaniu zwyczajnym?

Jeżeli dopiero po rozpoczęciu przewodu sądowego okaże się, że sprawa nie podlega rozpoznaniu w postępowaniu uproszczonym, sąd za zgodą oskarżonego rozpoznaje sprawę w dalszym ciągu w postępowaniu zwyczajnym. Konieczność takiej zmiany trybu postępowania może wynikać np. ze zmiany kwalifikacji prawnej czynu wyłączającej tryb uproszczony czy pojawienia się okoliczności wyłączającej postępowanie uproszczone (jak np. pozbawienie wolności w innej sprawie). Warunkiem zmiany trybu jest przy tym, że oskarżony wyrazi na to zgodę.

W postępowaniu uproszczonym każdorazowa przerwa w rozprawie może trwać nie dłużej niż 21 dni (dla porównania w trybie zwykłym przerwa może każdorazowo trwać do 35 dni). Przerwa w rozprawie może więc być zarządzona wielokrotnie, byleby nie przekroczyła ww. okresu.

Jeżeli natomiast w postępowaniu uproszczonym sprawy nie można rozpoznać w powyższym terminie, to sąd rozpozna sprawę w dalszym ciągu w postępowaniu zwyczajnym. Przy każdej zmianie składu sądzącego Kodeks postępowania karnego wymaga prowadzenia rozprawy od początku (wedle art. 402 § 2 i art. 404 § 2 K.p.k.), zaś zmiana trybu uproszczonego, przy założeniu orzekania jednoosobowego, na tryb zwyczajny prowadzi do konieczności poszerzenia składu.

Podstawa prawna:

niedziela, 6 kwietnia 2008

Poręczenie korzystne dla podejrzanego i budżetu

Agata Łukaszewicz 05-04-2008, ostatnia aktualizacja 05-04-2008 07:38

Mimo że kaucja, która przepada, zasila państwową kasę, sądy nadal wolą tymczasowe aresztowanie niż poręczenie majątkowe

Od kilkunastu tysięcy do kilkunastu milionów złotych – tak różnych kwot żądały w ostatnich latach polskie sądy jako poręczenia majątkowego za wolność dla podejrzanego bądź też oskarżonego.

Wśród korzystających z tak wysoko opłaconej wolności byli m.in. Roman Kluska (8 mln zł) i Bogusław Bagsik (2 mln zł). Wczoraj na konto krakowskiego Sądu Okręgowego wpłynął milion złotych poręczenia za Piotra Misztala, byłego posła Samoobrony. Mimo znanych nazwisk i obustronnych korzyści ze stosowania właśnie takiego środka zapobiegawczego od wielu lat pierwsze miejsce na liście najczęściej stosowanych zajmuje tymczasowe aresztowanie.

Sędziowie wolą areszt

Identyczny wniosek płynie z raportu przedstawianego w ub.r. przez rzecznika praw obywatelskich. W 2007 r. areszt stosowano w 37 proc. spraw. Dalej na liście znalazły się: dozór policji (36,3 proc.), poręczenia majątkowe (15,9 proc.) oraz zakaz opuszczania kraju (9,7 proc.) Dlaczego więc sądy wolą areszt od kaucji?

– Sam tego nie rozumiem. Sytuacja powoli się zmienia. Coraz częściej sądy uzależniają wolność od poręczeń majątkowych. Nie da się jednak ukryć, że uwzględniają zbyt dużo (i często bezzasadnie) wniosków o areszt – twierdzi prof. Zbigniew Hołda z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wolność za pieniądze

Na czym polega poręczenie? Na nałożeniu na podejrzanego czy oskarżonego przez sąd lub prokuratora obowiązku złożenia pieniędzy, papierów wartościowych bądź na obciążeniu jego majątku zastawem lub hipoteką. Nieważne jest, kto wpłaci pieniądze – czy sam zainteresowany, czy ktoś z rodziny, czy zupełnie inna osoba. Może to być jednak tylko osoba fizyczna, a nie np. firma.

Mimo braku wyraźnych przeciwwskazań sądy nie powinny przyjmować kaucji od współsprawcy przestępstwa lub osoby, co do której zachodzi podejrzenie, że jest członkiem tej samej zorganizowanej grupy przestępczej.

Kiedy jednak ten, kogo kaucja dotyczy, zniknie – ucieknie lub będzie się ukrywał – pieniądze, majątek czy przedmioty złożone jako poręczenie (bez względu na to, kto je złożył) przepadną na rzecz Skarbu Państwa. Taki sam los może spotkać kaucję, jeżeli oskarżony czy podejrzany będzie w niedozwolony sposób manipulował biegiem postępowania karnego, tzn. zacierał ślady, nakłaniał świadków do składania fałszywych zeznań. Czasem poręczenie majątkowe może towarzyszyć innemu środkowi. Tak jest np. w wypadku listu żelaznego. W razie jego odwołania kwota poręczenia ulega przepadkowi lub ściągnięciu. Z tak ograniczonej i tymczasowej wolności korzystać będzie po powrocie do Polski np. Piotr Misztal.

Poręczenie majątkowe może być stosowane do chwili rozpoczęcia wykonania kary. Może jednak także ustać wcześniej, w razie np. skutecznego cofnięcia poręczenia, jego uchylenia lub zmiany na inny środek oraz w razie prawomocnego zakończenia sprawy wyrokiem nieprzewidującym wykonania kary. Z chwilą ustania poręczenia majątkowego zwraca się przedmiot poręczenia, a pieniądze zwalnia.

Czasem bez pieniędzy

Obok majątkowego prawo polskie zna także poręczenie społeczne. Wystarczy, że podmiot zbiorowy (np. jakaś organizacja) zapewni, iż oskarżony stawi się na każde wezwanie i nie będzie utrudniał postępowania. W taki sam sposób działa poręczenie osoby godnej zaufania (indywidualne).

Najgłośniejsze kaucje

Najwyższą kaucję ustalono w 2000 r. za wolność Stanisława P. podejrzanego o wyłudzenia VAT – 16,5 mln zł

Za Romana Kluskę, b. prezesa Optimusa – 8 mln zł

Za byłego szefa Art B Bogusława Bagsika – 2 mln zł

Za wolność Jarosława T. podejrzanego o wyłudzenie 7 mln zł – 120 tys. zł

Za Mirosława S. podejrzanego o przekupstwo funkcjonariusza UOP – 1, 5 mln zł

Za Beatę Sawicką, b. posłankę PO podejrzaną o podżeganie i nakłanianie do korupcji – 300 tys zł

Za podejrzanego o korupcję ordynatora oddziału neurochirurgii krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego dr. Ryszarda Cz. – 90 tys. zł

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: a.lukaszewicz@rp.pl

Źródło : Rzeczpospolita

środa, 2 kwietnia 2008

Kiedy ma być karane znieważenie funkcjonariusza publicznego?

Data: 02.04.2008 r.

Senacki projekt ustawy o zmianie ustawy - Kodeks karny jest obecnie przedmiotem prac w Sejmie.

Jakie przepisy Kodeksu karnego zostały uznane przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodne z Konstytucją?

Projektowana ustawa stanowi wykonanie obowiązku dostosowania systemu prawa do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 października 2006 r. (sygn. akt P 3/06), stwierdzającego niezgodność przepisu kodeksu karnego z Konstytucją. Zgodnie z art. 190 ust. 1 Konstytucji, orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.

Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności z Konstytucją art. 226 § 1 Kodeksu karnego (dalej także jako k.k.) w zakresie, w jakim przepis ten „penalizuje znieważenie funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej dokonane niepublicznie lub dokonane publicznie, lecz nie podczas pełnienia czynności służbowych".

Technika orzecznicza zastosowana w tym przypadku przez Trybunał (tzw. wyrok zakresowy) spowodowała, że z kodeksu karnego uchylona została norma prawna zawarta w zaskarżonym przepisie (w brzmieniu określonym w sentencji wyroku), w treści Kodeksu karnego pozostawiony został natomiast sam przepis (jednostka redakcyjna tekstu), który był podstawą do rekonstrukcji normy.

Artykuł 226 § 1 k.k. obowiązuje wyłącznie w zakresie, w jakim Trybunał nie stwierdził jego niekonstytucyjności (częściowa niekonstytucyjność przepisu).

Jakie zmiany przewidziano w projekcie?

Zmieniany przepis przewiduje odpowiedzialność karną z tytułu znieważenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej, podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. Wedle projektowanej nowelizacji art. 226 § 1 Kodeksu karnego ma brzmieć: "§ 1. Kto znieważa funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku."

Zgodnie z proponowanym brzmieniem art. 226 § 1 ustawy zmienianej, warunkiem karalności przestępstwa zniewagi funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej będzie więc łączne spełnienie dwóch przesłanek określonych w tym przepisie (tj. sprawca popełnia czyn zabroniony podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych).

Proponowana ustawa ma wejść w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia jej w Dzienniku Ustaw.

Czemu ma służyć proponowana nowelizacja?

Jak wskazują projektodawcy, nowelizacja art. 226 § 1 k.k. za punkt wyjścia przyjmuje konieczność ograniczenia zakresu penalizacji przestępstwa zniewagi funkcjonariusza publicznego. Pozwoli to - stosownie do ustaleń Trybunału Konstytucyjnego - wyeliminować te elementy aktualnego unormowania, które wbrew dyspozycjom art. 54 ust. 1 i art. 31 ust. 3 Konstytucji nadmiernie ograniczają swobodę wypowiedzi w sferze publicznej i prywatnej.

Proponowane brzmienie przepisu ma wyłączyć możliwość inicjowania odpowiedzialności karnej z oskarżenia publicznego w wypadkach zniewagi funkcjonariusza publicznego, która nie miała miejsca podczas wykonywania przez niego obowiązków służbowych, ani też nie pozostawała z nimi w związku. Zmiana polegałaby więc na tym, że sprawca karany byłby tylko wówczas, gdy dopuścił się zniewagi podczas pełnienia przez funkcjonariusza publicznego (osoby przybranej mu do pomocy) obowiązków służbowych i zarazem znieważenie to miało związek z ich pełnieniem. Zawsze musiałaby więc nastąpić kumulacja obu przesłanek prawnych z art. 226 § 1 k.k.

Ograniczenia zakresu penalizacji przestępstwa zniewagi funkcjonariusza publicznego zachowuje podstawowe cele prawne art. 226 § 1 k.k., to znaczy - z jednej strony - chroni godność osobistą i dobre imię osoby pełniącej funkcję funkcjonariusza publicznego (osoby przybranej mu do pomocy), a z drugiej strony - dba o zachowanie autorytetu władzy publicznej, który funkcjonariusz publiczny uosabia - uzasadniają autorzy projektu.

Podstawa prawna:

  • Senacki projekt ustawy o zmianie ustawy - Kodeks karny (sejmowy druk nr 260);
  • Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny (Dz. U. 1997 r., Nr 88, poz. 553, ze zmianami);
  • Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 października 2006 r. (sygn. akt P 3/06; Dz. U. 2006 r., Nr 190, poz. 1409)


czwartek, 20 marca 2008

Kiedy potrzebny jest wniosek o ściganie sprawcy przestępstwa?

Data: 20.03.2008 r.

Jakie przestępstwa ścigane są na wniosek pokrzywdzonego?

Niektóre przestępstwa ścigane są na wniosek pokrzywdzonego. Są to tzw. przestępstwa wnioskowe. Należy do nich m.in. groźba bezprawna lub kradzież popełniona na rzecz osoby najbliższej, np. kradzież rzeczy rodzicom czy małżonkowi. Przestępstw wnioskowych nie należy utożsamiać z przestępstwami ściganymi z oskarżenia prywatnego.

W przypadku przestępstw wnioskowych po złożeniu wniosku postępowanie toczy się tak samo, jak w przypadku przestępstw ściganych z oskarżenia publicznego (a zatem potrzebne jest przeprowadzenie postępowania przygotowawczego, zaś akt oskarżenia wnosi oskarżyciel publiczny, a nie sam pokrzywdzony). Jednakże bez takiego wniosku postępowanie nie może się toczyć. To zatem od decyzji pokrzywdzonego zależy, czy sprawca będzie ścigany, czy też nie.

Najważniejsze przestępstwa ścigane na wniosek:

  • nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 § 3 k.k),
  • grożba bezprawna (art. 190 § 1 k.k.),
  • zgwałcenie (art. 197 k.k.),
  • niealimentacja (art. 209 § 1 k.k.),
  • kradzież (art. 298 k.k.), kradzież z włamaniem (art. 279 k.k.), przywłaszczenie na rzecz osoby najbliższej (art. 284 k.k.).

Jak składa się wniosek o ściganie?

Wniosek o ściganie należy złożyć do organu ścigania. Najczęściej będzie on składany razem z zawiadomieniem o przestępstwie lub w trakcie przesłuchania i może nawet zostać wciągnięty do jednego protokołu, z którego jednak powinno wyraźnie wynikać, iż pokrzywdzony żąda ścigania sprawcy. Pokrzywdzony powinien być pouczony o możliwości złożenia wniosku.

Jeżeli o przestępstwie zawiadomi inna osoba niż pokrzywdzony, organy ścigania mają obowiązek pojąć kroki w celu ustalenia, czy wniosek będzie złożony, czy też nie. Pokrzywdzony zostanie zatem wezwany do złożenia oświadczenia, czy taki wniosek składa. Podobnie będzie, gdy postępowanie zostanie już wszczęte i w jego toku okaże się, że przestępstwo jest ścigane na wniosek (np. doszło do kradzieży, wszczęte zostało postępowanie, a potem się okazało, że rzecz ukradł syn pokrzywdzonego).

Wniosek o ściganie może być złożony na piśmie, np. razem z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa lub też na wezwanie prokuratora, by pokrzywdzony się oświadczył, czy składa wniosek. Należy zwrócić uwagę na wymogi pism procesowych w postępowaniu karnym.

Czy wniosek obejmuje wszystkich sprawców przestępstwa?

Jeżeli przestępstwo popełniło kilka osób, to wniosek obejmie ich wszystkich, nawet jeśli pokrzywdzony wiedział tylko o niektórych i tylko o nich zawiadomił organy ścigania. Jest to tzw. niepodzielność podmiotowa wniosku. Pokrzywdzony nie może też wybrać, kto będzie ścigany, a kto nie. O tym także pokrzywdzonego mają obowiązek pouczyć organy ścigania.

Przykład:

  • Janowi Kowalskiemu skradziono traktor. Zgłosił on zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i jako sprawcę wskazał Krzysztofa Nowaka. W toku postępowania Policja ustaliła, że Krzysztofowi Nowakowi pomagał w popełnieniu przestępstwa Piotr Nowak. Jan Kowalski zna Piotra Nowaka i z pewnych względów nie chciałby, by był on ścigany. Jednakże jego wniosek obejmuje obu współsprawców i wobec obu będzie się toczyło postępowanie.

Wyjątek dotyczy osób najbliższych – tu potrzebny jest osobny wniosek.

Przykład:

  • Janowi Kowalskiemu skradziono samochód. Jako sprawcę wskazał on Krzysztofa Nowaka. Wszczęte zostało dochodzenie. Po kilku dniach okazało się, że samochód ukradło dwóch sprawców, a drugim był wnuk Jana Kowalskiego, Paweł Kowalski. W tej sytuacji, by móc prowadzić postępowanie wobec Pawła Kowalskiego, organy ścigania muszą uzyskać osobny wniosek o ściganie od Jana Kowalskiego. Jeśli oświadczy on, że nie składa wniosku, postępowanie wobec Pawła Kowalsiego nie zostanie wszczęte.

Czy można żądać ścigania tylko niektórych przestępstw?

Może się zdarzyć, że ta sama osoba padnie ofiarą kilku przestępstw ściganych na wniosek. Tu już możliwy jest wybór, które przestępstwa mają być ścigane. Inaczej mówiąc – wniosek o ściganie nie obejmuje automatycznie wszystkich przestępstw popełnionych na szkodę pokrzywdzonego.

Przykład:

  • Jan Kowalski w poniedziałek groził Krzysztofowi Nowakowi, że podpali jego samochód. Następnie w piątek Paweł Kowalski groził mu, że go pobije. Krzysztof Nowak może złożyć jeden wniosek o ściganie tylko jednego z tych przestępstw bądź dwa wnioski o ściganie każdego z tych przestępstw z osobna.

Co gdy pokrzywdzony jest osobą małoletnią?

Jeśli pokrzywdzony jest małoletni, wtedy wniosek mogą złożyć za niego jego przedstawiciele ustawowi, czyli z reguły rodzice (o ile nie zostali pozbawieni władzy rodzicielskiej, bo jeśli tak, to złożony przez nich wniosek nie miałby mocy prawnej).

Gdyby przedstawiciel ustawowy nie złożył wniosku o ściganie, a byłoby to sprzeczne z dobrem dziecka, wtedy ingerować może sąd opiekuńczy (np. nakazując rodzicom złożenie takiego wniosku na podstawie art. 109 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego).

Kiedy pokrzywdzony osiągnie pełnoletność, nie musi ponownie składać wniosku. Może jednak samodzielnie już złożony wniosek cofnąć.

Do kiedy można złożyć wniosek?

Wniosek o ściganie można złożyć dopóty, dopóki nie doszło do przedawnienia karalności przestępstwa. Wniosek można złożyć nawet po tym, gdy postępowanie wcześniej już umorzono, gdyż brak było wniosku lub też pokrzywdzony oświadczył, że wniosku nie będzie składał.

Kiedy wniosek można cofnąć, a kiedy nie?

Wniosek o ściganie można cofnąć, ale wymaga to zgody prokuratora – w postępowaniu przygotowawczym (dochodzeniu lub śledztwie), albo sądu – w postępowaniu przed sądem, na dodatek tylko do czasu rozpoczęcia przewodu sądowego na pierwszej rozprawie głównej, czyli do chwili odczytania aktu oskarżenia. O możliwości cofnięcia wniosku organy ściagania mają obowiązek pouczyć pokrzywdzonego. Oświadczenie o cofnięciu wniosku powinno być wyraźne. Może być złożone na piśmie lub ustnie do protokołu.

Nie można jednak cofnąć wniosku w odniesieniu do przestępstwa zgwałcenia (art. 197 k.k.). Pouczenie o braku możliwości cofnięcia wniosku o ściganie nie jest obowiązkowe. Jednakże brak takiego pouczenia, a także pouczenia o znaczeniu wniosku o ściganie dla możliwości wdrożenia postępowania, może spowodować sytuację, w której pokrzywdzony nie ma podstawowej wiedzy na temat trybu ścigania. W takiej zaś sytuacji nie sposób przyjąć, że u podstaw wniosku o ściganie legła swobodnie podjęta decyzja - czyli że został złożony wniosek (Postanowienie Sądu Najwyższego - Izba Karna z dnia 20 lutego 1996 r., sygn. akt II KRN 166/96, OSNKW 1996/5-6 poz. 28).

Podstawa prawna:

wtorek, 11 marca 2008

Ławnicy - niechciani społeczni sędziowie

Jolanta Kroner 10-03-2008, ostatnia aktualizacja 10-03-2008 07:21

Czy ławnicy to tylko sądowy relikt, czy ważna instytucja społeczeństwa obywatelskiego? Jak sprawić, by współpraca z nimi była dla sędziego wsparciem, a nie stratą czasu? – rozmawiamy o tym z sędzią Markiem Celejem, dyrektorem w Biurze Krajowej Rady Sądownictwa.

Sędzia Marek Celej
autor zdjęcia: Seweryn Sołtys
źródło: Fotorzepa
Sędzia Marek Celej

Napisał pan niedawno, że polskie sądownictwo z ławnikami jest lepszym rozwiązaniem dla wymiaru sprawiedliwości niż anglosaska ława przysięgłych. To raczej nietypowy pogląd wśród sędziów?

Marek Celej: Może i nietypowy, ale podtrzymuję go. Przekonał mnie do niego amerykański sędzia, profesor prawa, który wizytował warszawski Sąd Okręgowy i obserwował proces karny z udziałem ławników. Ocenił, że wielką korzyścią dla sędziego i dla rozstrzyganej przez niego sprawy jest możliwość dyskutowania z ławnikami o winie i karze. Sędzia anglosaski może jedynie pouczać ławę o zebranych dowodach i nie ma żadnego wpływu na jej werdykt o winie oskarżonego. Ława z kolei nie ma nic do powiedzenia w sprawie wysokości kary.

Profesor ostudził wtedy (a było to kilkanaście lat temu) naszą krytykę instytucji ławnika i stwierdził, że on takiej możliwości współpracy z ławnikami i uzyskania ich wsparcia może tylko pozazdrościć.

Czy sędziom takie wsparcie jest w ogóle potrzebne?

Uważam, że tak. Tylko inaczej trzeba by je zorganizować. Przede wszystkim błędem było moim zdaniem wycofanie ławników z sądów rejonowych, bo to głównie tam potrzebne jest ich doświadczenie życiowe i wsparcie dla młodych sędziów. Do sądów rejonowych przychodzą młodzi ludzie – od 29. roku życia – i orzekają często w bardzo trudnych sprawach, czasem dotyczących realiów, które nie mogą być im znane. Jeśli w takich okolicznościach ma się obok siebie dwie poważne osoby, łatwiej podjąć trudne decyzje.

To ładnie brzmi, ale rozmija się z rzeczywistością. Większość sędziów uważa, że instytucja ławnika jest fasadowa i w istocie zbędna. Nazywają ich paprotkami albo jeszcze gorzej.

To prawda, większość sędziów nie chce ławników. I to jest praprzyczyna niekorzystnych sondaży i krytycznych opinii na ich temat. W ślad za tym idą zmiany przepisów ograniczające zakres działania ławników, zmniejszające ich diety (obecnie 53 zł za całodniowe posiedzenie), zwiększające wymagania i warunki stawiane kandydatom.

Skąd ta sędziowska niechęć do ławników?

Stąd, że ławnicy nie są profesjonalistami, a ich aktywność na rozprawach oznacza stratę czasu, którego i tak zawsze jest za mało. Bo bywają nieprzygotowani i wtrącają się w koncepcję rozprawy wypracowaną przez sędziego, bo ich pytania nie zawsze sformułowane są z sensem. Aby to wszystko zminimalizować, traktuje się ławników trochę jak zło konieczne i zniechęca do aktywności.

Widzę jednak, że ta sytuacja się zmienia. Zmienia się w sądach myślenie na temat ławników. Prezesi i sędziowie zdali sobie sprawę, że w grupę społecznych sędziów trzeba zainwestować – szkolić ich w zakresie uprawnień i obowiązków na sali rozpraw, przygotowywania się do rozprawy itp.

Pewien sąd zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego przepis o wyborze ławników przez rady gmin. Jego zdaniem prowadzi on do ingerencji władzy wykonawczej w sądowniczą i do decydowania przez samorząd terytorialny o obsadzie składów orzekających.

To raczej cień ingerencji niż prawdziwa ingerencja. Ustawodawca to dopuszcza. Tu uznał, że najsłuszniejsze jest wybieranie społecznych sędziów przez rady gmin, ponieważ są to kolegialne organy stanowiące i kontrolne gminy. Można oczywiście dyskutować, czy np. nie byłoby bardziej celowe, aby rady gmin jedynie proponowały kandydatów, a wyboru dokonywały sądy. Wtedy nie byłoby problemu, że to nie sądy obsadzają składy orzekające z udziałem ławników.

Skoro jednak wszyscy tylko udają, że ławnicy są potrzebni, może należałoby zlikwidować tę instytucję?

Ławnicy mają umocowanie konstytucyjne.

Konstytucję można zmienić.

I wylać dziecko z kąpielą? Społeczny sędzia ma wielowiekowe tradycje. Już przed wiekami społeczeństwa doceniały trybunów ludowych i przedstawicieli miejscowej społeczności w sądach królewskich. Wtedy widziano potrzebę ich udziału w wymierzaniu sprawiedliwości, a nam to nie jest potrzebne? Bo co? Boimy się społecznej kontroli? Nie sztuka wyprowadzić ławników z wymiaru sprawiedliwości, sztuka jak najlepiej ich wykorzystać i wprowadzić prawidłowe relacje między nimi a sędziami zawodowymi.

Powiem więcej: nie powinno się bardziej ograniczać i tak już okrojonych kompetencji ławniczych, bo przyniosłoby to szkodę sądownictwu. Zresztą można się zastanawiać, czy ograniczenia, które wprowadzono, nie naruszają konstytucji. Większość spraw karnych rozpatrują sądy rejonowe. Czy fakt, że dzieje się to bez udziału społecznych sędziów, na pewno nie narusza konstytucyjnych standardów? Ktoś w końcu może zadać to pytanie Trybunałowi Konstytucyjnemu.

Ponad 20 lat sądzi pan razem z ławnikami. Wie pan, dlaczego te relacje nie mogą być prawidłowe?

Mogą być prawidłowe. Ale znam sądowe realia i wiem, że najczęściej nie są.

Jak powinna wyglądać rozprawa z udziałem ławników?

Większość ławników nie chce zadawać pytań na rozprawach. Nie ma w tym nic złego. Ważne, by wykazali aktywność w toku końcowych narad sędziowskich. Na naradzie zaś zawodowy sędzia powinien im podać wszystkie fakty, omówić dowody, przedstawić swoją ocenę sprawy i przystąpić do głosowania nad winą i karą. Taka narada jest najlepszą okazją do wciągnięcia ławników w tok prawniczego myślenia. Sędzia nie może uciekać od dyskusji z nimi, bo sam dużo traci: rezygnuje z poznania odmiennego zdania, innego niż jego własny punkt widzenia, i świeżych argumentów. Jeśli ławnicy nie zgadzają się z oceną sędziego zawodowego, mają prawo złożyć votum separatum, a nawet przegłosować je. Moim zdaniem wystarczyłaby krótka odprawa przed rozprawą i po rozprawie, która zmusiłaby obie strony do aktywności i wzajemnego poznawania się.

Taki tryb współpracy możliwy jest w sądzie karnym, gdzie we wszystkich rozprawach uczestniczy ten sam skład orzekający. W sądzie pracy czy rodzinnym ławnika powołuje się tylko na jedną rozprawę. Kiedy więc przychodzi mu podpisać wyrok, nie zna sprawy na tyle gruntownie, by dyskutować z sędzią o orzeczeniu. Wtedy faktycznie jest tylko dekoracją.

I to jest kolejny problem. Przydatność tak usytuowanego ławnika jest dla wymiaru sprawiedliwości problematyczna. A przy okazji marnuje się społeczną energię i zaangażowanie. Ale jakie jest rozwiązanie? Można najwyżej zrezygnować z ławników w sądach pracy i pozostawić ich tylko w karnych.

Czy nie byłaby to szkoda społeczna?

Byłaby, bo ten „głos ludu” potrzebny jest szczególnie w sprawach społecznych – w sporach z pracodawcą, o zwolnienia z pracy, odszkodowania, rekompensaty. Nie wiem, jak należałoby rozwiązać ten dylemat. Nie mam na to recepty. Ale wiem, że rozwiązać go trzeba.

Mówił mi niedawno sędzia z sądu rejonowego, że bardzo by mu się przydał w sprawie gospodarczej ławnik ekonomista czy księgowy. Ktoś, kto zna terminologię i tajniki takich spraw, wie czego i w jakich dokumentach szukać. Ja go rozumiem – żaden sędzia nie zna się na wszystkim. Im bardziej złożona sprawa, tym bardziej potrzebna pomoc fachowców spoza prawa. A myśmy ławników z sądów rejonowych wyprowadzili. Także tych, którzy tę wiedzę mieli.

Pewien młody sędzia powiedział o ławnikach, że to taka pozostałość z lat 50., czyli z czasów komuny. Co pan na to?

To nieporozumienie. Już po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. w sądownictwie II Rzeczypospolitej powstały zalążki ławy przysięgłych. Po wojnie zamieniono ławę przysięgłych na instytucję ławnika, która ma, jak już powiedzieliśmy, istotne zalety. Udział czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości uznawany jest za standard w demokratycznym państwie.

Z jednej strony sądy tolerują ławników, bo nie chcą, ale muszą (konstytucja!). Z drugiej – państwo dotrzymuje demokratycznych standardów i dopuszcza społeczeństwo obywatelskie do sprawowania wymiaru sprawiedliwości, ale równocześnie maksymalnie ławnika marginalizuje.

Społeczeństwo obywatelskie to nie są puste słowa. Odkąd odzyskaliśmy wszystkie prawa, gwarancje, suwerenność, obywatel ma prawo uczestniczyć w sprawowaniu nie tylko władzy ustawodawczej przez swoich przedstawicieli w parlamencie, ale także sądowniczej. Emanacją społeczeństwa obywatelskiego w sprawowaniu trzeciej władzy są właśnie ławnicy.

Uważam, że niektóre przepisy o ławnikach są złe i trzeba je poprawić, choćby tworząc regulacje dotyczące przygotowania do rozpraw i zasad współpracy z sędzią zawodowym. Może faktycznie w ograniczaniu roli ławnika poszliśmy za daleko. Doszło nawet do tego, że na zakończenie kadencji nie ma kto powiedzieć mu „dzięki za cztery lata niedocenianej społecznej pracy”. Upieram się jednak, że większość problemów, o których mówiliśmy, można rozwiązać w samych sądach. W ostatecznym rachunku decyduje bowiem kultura stosunków międzyludzkich.

Ławnicy to jednak część wymiaru sprawiedliwości. Czy Krajowa Rada Sądownictwa czuje się za nich odpowiedzialna?

Do tej pory KRS właściwie nie miała podstaw, aby poczuwać się do odpowiedzialności za tę grupę. Zmiana naszej ustawy daje pewne możliwości inicjowania działań wykraczających poza problematykę niezawisłości sędziowskiej. Wobec licznych wystąpień rad ławniczych z całego kraju, które krytycznie oceniają zmiany w przepisach ich dotyczących, jako szef Wydziału Prawnego Biura KRS zamierzam przygotować dokument, który umożliwi radzie zasygnalizowanie problemów ławniczych ministrowi sprawiedliwości.

Ławnik to sędzia społeczny, przedstawiciel mieszkańców gminy, wybierany na czteroletnią kadencję przez radę gminy do sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Ma takie same prawa i obowiązki jak sędzia zawodowy. Orzeka zarówno o winie, jak i o karze. W zasadzie wyznaczany jest raz w miesiącu na całodniowe posiedzenie sądu. Kandydaci do tej funkcji nie mogą być karani, muszą mieć co najmniej średnie wykształcenie i cieszyć się dobrym zdrowiem.
Źródło : Rzeczpospolita