wtorek, 1 września 2009

Siedem tragicznych kart z "Dziennika wojny"

Atak III Rzeszy na Polskę zmienił całkowicie losy świata

Dzięki oporowi polskiej armii w "Dzienniku wojny" zostało zapisanych siedem tragicznych kart. Co takiego wydarzyło się na świecie, gdy Polska walczyła o swe przetrwanie w nierównej walce?

Karta nr 7: Początek końca wojny Japonii z Chinami

Samoloty RAF biorące udział w bitwie o Anglię, fot. AFP


W chwili, gdy niemieckie dywizje atakowały Polskę, Chiny i Cesarstwo Japonii toczyły (17 września - 6 października) wyniszczającą walkę o miasto Changsha w południowej części Państwa Środka. Choć Japończycy rzucili do boju 100 tysięcy swych najlepszych żołnierzy i użyli gazu bojowego, to jednak zdołali dotrzeć tylko na przedmieścia "chińskiej fortecy".

Był to "początek końca", ponieważ Chińczycy zdołali całkowicie odciąć Japończyków od linii zaopatrzeniowych, po czym zdziesiątkowali ich oddziały. Zwycięstwo oznaczało koniec marzeń Japonii o podboju Chin. Zmusiło także Tokio do szukania sojuszu z Hitlerem, który został przypieczętowany Paktem Trójstronnym w 1941 r.

Karta nr 6: Zamach na premiera

We wrześniu, po niemieckiej inwazji na Polskę, wzrosło napięcie w Rumunii. Wojna w Polsce zachęciła faszystowską Żelazną Straż do przeprowadzenia zamachu stanu. Rumuńscy faszyści oskarżyli króla Karola II i premiera Armanda Calinescu o chęć wysadzenia w powietrze pól naftowych Prahova, do spółki z agentami brytyjskiego wywiadu.

Realizując plan przejęcia władzy, Żelazna Straż, za zgodą Niemiec, sformowała szwadron śmierci, który 21 września dokonał skutecznego zamachu na premiera w stolicy, Bukareszcie. Po śmierci Calinescu władze Rumunii wydały wprawdzie wojnę Żelaznej Gwardii, lecz nie zmieniło to faktu, iż po śmierci "premiera ze stali" droga do przejęcia władzy przez faszystów stanęła otworem. W 1940 r. zastraszone władze Rumunii zgodziły się do przystąpienia do sojuszu państw Osi.

Karta nr 5: Upadek rządu na końcu świata

W ciągu kilku pierwszych dni po inwazji III Rzeszy na Polskę poszczególne państwa wypowiedziały Niemcom wojnę (m.in. Wlk. Brytania, Francja, Australia, Kanada, Indie) lub ogłosiły neutralność w toczącym się konflikcie (m.in. Włochy, Stany Zjednoczone, Japonia, Litwa, Łotwa i Estonia).

Podejmowanie decyzji w tej sprawie najbardziej dramatyczny przebieg miało w Związku Południowej Afryki (poprzednik RPA), który był w tym czasie brytyjską kolonią. 5 września południowoafrykański premier Barry Hertzog próbował uzyskać poparcie ze strony najważniejszych polityków w swym kraju, by ogłosić deklarację o neutralności. W wyniku swych działań został odsunięty od władzy przez polityków Partii Narodowej, z której sam się wywodził.

Polityczny przewrót zakończył się mianowaniem na stanowisko premiera Jana Smutsa, który następnego dnia wypowiedział wojnę Niemcom. W Londynie ufano Smutsowi tak bardzo, że powstał nawet plan, by w przypadku ewentualnej śmierci Churchilla to właśnie on został jego następcą. Choć do tego nie doszło, to jednak zbrojna pomoc z Południowej Afryki okazała się dla brytyjskiego imperium bardzo cenna w kolejnych latach wojny.

Karta nr 4: Militarna kompromitacja na granicy Niemiec

7 września Francja rozpoczęła ofensywę w Zagłębiu Saary. Francuskie dywizje weszły na 8 km w głąb terytorium Niemiec zajmując 20 wiosek ewakuowanych wcześniej przez niemiecką armię. Ofensywa została jednak wstrzymana po tym, jak doszli do lasu Warndt, który okazał się być wielkim polem minowym.

12 września dowództwo francuskiej armii podjęło decyzję o wstrzymaniu wszelkich działań zbrojnych i wycofaniu się na linię Maginota. O tej decyzji nie zostali poinformowani jednak Polacy, liczący cały czas na to, że alianci przyjdą im z obiecaną pomocą. Decyzja francuskiego sztabu oznaczała początek "dziwnej wojny", która dla Francji zakończyła się w 1940 r. militarną porażką i politycznym upokorzeniem na całe lata.

Karta nr 3: Sąsiedzi Polski w radzieckich kajdanach

17 września Związek Radziecki dokonał inwazji na Polskę, zajmując tereny, które gwarantował mu tajny aneks Paktu Ribbentrop-Mołotow. Wypełniając dalsze postanowienia tego układu ZSRR zaczął wywierać naciski na państwa bałtyckie, które również zostały przypisane w układzie do sowieckiej strefy wpływów.

Pierwszą nadbałtycką ofiarą Stalina stała się Estonia, od której zażądano, by zgodziła się na utworzenie sowieckich baz wojskowych na swym terytorium. Podobne żądania radziecki minister Wiaczesław Mołotow wystosował wobec Litwy i Łotwy. Pod koniec września państwa nadbałtyckie przyjęły ultimatum Moskwy i podpisały 10-letnie układy wzajemnej pomocy wojskowej, przewidujące budowę baz wojskowych dla Armii Czerwonej.

Choć Stalin złożył obietnicę poszanowania niepodległości, Litwa, Łotwa i Estonia zostały 1940 r. przekształcone w sowieckie republiki i włączone w skład ZSRR. 12 listopada 1939 r. Sowieci zaczęli wysuwać roszczenia terytorialne względem Finlandii. Doprowadziło to pod koniec miesiąca do wybuchu tzw. wojny zimowej, która trwała do marca 1940 r.

Karta nr 2: Największa bitwa morska w historii

Po kilku godzinach od wypowiedzenia wojny Niemcom przez Wielką Brytanię rozpoczęła się wojna o Atlantyk. Jej pierwszą ofiarą stał się brytyjski statek pasażerski s.s. "Athenia", który wyruszył w rejs z Glasgow do Kanady. Został on zatopiony przez niemiecką łódź powodowaną U-30 w odległości 250 mil na północny zachód od Irlandii.

Winston Churchill, ówczesny I Lord Admiralicji, nakazał rozpoczęcie polowania na niemieckie U-booty, co naraziło flotę na dalsze straty. 17 września krążownik "HMS Corageous" został zatopiony przez łódź U-29. 30 września u wybrzeży Brazylii niemiecki okręt "Admiral Graf Spee" zatopił brytyjski frachtowiec "Clement". Był to dopiero początek; w ciągu następnych sześciu lat wojny o Atlantyk śmierć poniesie w niej blisko 60 tysięcy osób po stronie aliantów i państw Osi.

Karta nr 1: Zacięta bitwa o niebo

4 września brytyjski RAF dokonał pierwszego nalotu na niemiecką flotę w rejonie Heligolandu. Celem powietrznego rajdu był okręt "Admiral Scheer", zakotwiczony w Wilhelmshaven, w zachodniej części Kanału Kilońskiego. Brytyjczycy stracili wyniku ataku kilka samolotów; zdołali wprawdzie zbombardować statek, jednak zrzucone na niego bomby w ogóle nie eksplodowały.

16 października, sześć dni po zakończeniu działań wojennych w Polsce, Niemcy przeprowadzili pierwszy nalot na Wielką Brytanię; celem rajdu były statki w rejonie Firth of Forth w Szkocji. Brytyjsko-niemiecka wojna na pełną skalę rozpoczęła się jednak dopiero w sierpniu 1940 roku po upadku Francji.

Smutny epilog: Wysoka cena złudzeń

6 października Adolf Hitler, przemawiając w Reichstagu, wyraził nadzieję na zwołanie konferencji z udziałem Francji i Wielkiej Brytanii, dzięki które mógłby zostać przywrócony pokój w Europie. Cztery dni później przywódca III Rzeszy nakazał jednak opracowanie tzw. Planu Żółtego dotyczącego ataku na Belgię, Francję, Luksemburg i Holandię.

Równocześnie władze w Londynie i Paryżu odrzuciły niemiecką propozycję zawarcia pokoju i zaczęły umacnianie granic Francji i Belgii. Pomiędzy obsadzoną przez Francuzów linia Maginota a Kanałem La Manche zostało rozlokowanych 158 tys. brytyjskich żołnierzy. W lipcu siły francuskie i brytyjskie poniosły druzgocącą klęskę. Wielka Brytania, po upadku Francji, wzięła na siebie główny ciężar walk z Niemcami aż do grudnia 1941 r., kiedy to do wojny przeciw państwom osi przystąpiły Stany Zjednoczone. "Wielka wojna" miała się zakończyć jednak dopiero w 1945 r.

Bitwa, która mogła ocalić Polskę

W 1939 r. Polska wcale nie musiała zostać podbita przez wojska Hitlera. Mogła także uniknąć 45 lat komunistycznej niewoli, w którą zaczęła się staczać po 1944 r.

II wojna światowa mogła trwać zaledwie miesiąc. Polska mogła zostać ocalona w wyniku bitwy, którą Niemcom wydali Francuzi. Wokół dwutygodniowej wojny na granicy III Rzeszy narosło już wiele mitów. Co poszło nie tak?

Świat na skraju wojny

W umowie z 19 maja 1939 r. Francja i Polska uzgodniły, że ich armie podejmą działania zbrojne przeciwko Niemcom, jeśli te zaatakują jako pierwsze. Głównodowodzący francuskiej armii gen. Maurice Gamelin zapewnił stronę polską, że w przypadku wojny Francja dokona inwazji na Niemcy przy użyciu "przeważających sił" najpóźniej w 15 dni od czasu mobilizacji. Francja i Wielka Brytania zobowiązały się także do natychmiastowych ataków z powietrza na Niemcy, jeśliby te rozpoczęły działania wojenne przeciw Polsce.

Niemieckie czołgi, fot. AFP


Plan był ofensywny, ale prawdziwe nastroje w armiach aliantów były jednak zupełnie inne. Najlepszym tego dowodem są słowa zastępcy Gamelina, gen. Alphonsa Georgesa, który oświadczył że gdyby wydano mu rozkaz inwazji, to natychmiast podałby się do dymisji. Spowodowało to, że wszystkie operacje podjęte przez Francuzów były niezwykle ostrożne i miały graniczny charakter.

Ostatnia nadzieja dla Polski

1 września 1939 r. Niemcy zaatakowały Polskę. Sześć dni później polski sztab generalny zwrócił się drogą radiową do gen. Gamelina z prośbą o szybkie podjęcie działań zbrojnych, co zmusiłoby Niemcy do podziału swych sił celem przerzucenia części z nich do obrony przed inwazją z Zachodu. Francuska mobilizacja była już w tym czasie w toku, ale 85 dywizji było rozproszonych pilnując także granic z Hiszpanią i Włochami.

Francuzi początkowo chcieli zaatakować Niemców z flanki, lecz okazało się to niemożliwe, ponieważ Belgia ogłosiła neutralność w toczącym się konflikcie i nie zezwoliła na wykorzystanie w tym celu swego terytorium. W związku z tym Gamelin zdecydował się na atak w sektorze pomiędzy Renem a Mozelą w Zagłębiu Saary. Do inwazji niemieckiego terytorium wybrano 2. Grupę Armijną, której dowódcą był gen. Andre Pretelat.

Dobry początek inwazji

W nocy z 7 na 8 września kilka francuskich jednostek weszło na niemieckie terytorium na odcinku długości 32 km. 9 września otrzymały one wsparcie ze strony jednostek 4. i 5. Armii, podczas gdy 3. Armia zbliżała się do lasu Wandtod od strony zachodniej. Chociaż Gamelin zobowiązał się wcześniej do dokonania inwazji przy pomocy większości sił, to jednak w ataku wzięło udział zaledwie 15 dywizji.

Francuzi nie wykorzystali swej przewagi na froncie zachodnim, na którym znajdowało się tylko 25 niemieckich dywizji, słabo przeszkolonych i wyposażonych w niewystarczającym stopniu do odparcia agresji. Niemcy nie mieli ani czołgów, ani samolotów, ponieważ wszystkie dostępne maszyny zostały wysłane na podbój Polski.

Tchórzliwa wojna w żółwim tempie

Na Zachodzie doszło jednak tylko do kilku potyczek. Francuzi byli tak ostrożni w przemieszczaniu się, że wystarczyłoby strzały jednego karabinu maszynowego uziemiły cały pluton. Artylerzyści po obu stronach strzelali wyjątkowo niecelnie i nieprecyzyjnie. Francuzi nie wykorzystali też siły czołgów, które wprowadzili do Zagłębia Saary. W obawie przed niemieckim odwetem Paryż nie zgodził się na bombardowanie terytorium Niemiec, wywierając w tej sprawie również naciski na brytyjski RAF.

Oczekiwanie na cios

Gdy Polska uginała się stopniowo pod wpływem niemieckiej agresji, 2. Grupa Armijna posuwała się naprzód w żółwim tempie. Do 12 września zdołał wejść tylko na 8 km w głąb terytorium Niemiec, zajmując 20 wiosek, ewakuowanych zresztą wcześniej przez Wehrmacht. Gamelin rozkazał następnie Pretelatowi wstrzymanie ofensywy przed linią Zygfryda w oczekiwaniu na możliwy kontratak niemiecki przez Belgię.

Pięć dni później, w obliczu inwazji ZSRR, los Polski został przypieczętowany. 30 września siły francuskie wycofały się pod osłoną nocy z zajętych wcześniej terenów Zagłębiu Saary. W połowie października Niemcy mieli na swej zachodniej granicy już 70 dywizji. 16 października siły niemieckie zaatakowały resztki oddziałów francuskich, wypierając je z rejonu nadgranicznego w ciągu zaledwie dwóch dni. Straty po obu stronach były symboliczne. Warto podkreślić, że większość francuskich strat była wynikiem nie tyle walki, co ofiarą pól minowych.

Dziwna wojna na ulotki

Dowództwo francuskiej armii usprawiedliwiało swą decyzję o wycofaniu się faktem, iż Polska nie była i tak w stanie utrzymać się do wiosny, czyli do czasu, kiedy mogła zostać podjęta odpowiednia ofensywa. Gamelin twierdził także, iż rządy Polski i Francji nie zawarły odpowiedniej umowy politycznej (która uzupełniałaby traktat wojskowy), choć w istocie doszło do tego dnia 4 września.

Również Wielka Brytania nie wywiązała się ze swych zobowiązań sojuszniczych wobec Polski, ograniczając się tylko do zrzucania ulotek propagandowych na Niemcy. Brytyjczycy w czasie francuskiej ofensywy nie zdołali nawet zebrać sił, które miały wejść w skład ich korpusu ekspedycyjnego. Niemcy tymczasem liczyli się z tym, że Francuzi mogą zorganizować wielką ofensywę od strony Renu, która mogłaby nawet zmienić przebieg całej wojny. Zamiast tego, rozpoczął się okres "dziwnej wojny", która doprowadziła w 1940 r. do klęski sił aliantów we Francji. Na ich własne życzenie.

Siedem tragicznych kart z "Dziennika wojny"




Tusk: Będziemy razem dochodzić do prawdy

11:45, 01.09.2009 /TVN24

PUTIN: 1 WRZEŚNIA NAJSTRASZNIEJSZĄ DATĄ W HISTORII

TVN24
Dużo komplementów, kilka ostrożnych zapowiedzi, mało konkretów. Przynajmniej oficjalnie. - Nie było naszym zadaniem ustalenie obowiązującej wersji historii, ale będziemy razem dochodzić do prawdy – stwierdził Donald Tusk. - Zrobimy wszystko, by budować wzajemne stosunki na zasadach pragmatyzmu i wzajemnego szacunku – dodał Władimir Putin.
Po rozmowie premierów w cztery oczy na molo odbyło się uroczyste podpisanie umów międzyrządowych. Obaj szefowie rządów podsumowali wcześniejsze spotkanie. Zaczął Donald Tusk. Jeszcze raz podziękował Putinowi za przyjęcie zaproszenie na obchody 70 rocznicy rozpoczęcia II wojny do Gdańska. - To znaczący gest nie tylko dla polskiej opinii publicznej – ocenił.
- Teraz wiem dlaczego, tu jest tak pięknie - zachwycał się premier Władimir... czytaj więcej »


"Do prawdy krok po kroku"

Jako pierwszy rezultat rozmów Tusk wymienił ustalenie, że obie strony będą respektować dorobek tzw. grupy ds. trudnych. Jej pierwszym ustaleniem, które wymagało akceptacji obu premierów jest rekomendacja dotycząca powołania dwóch instytucji: jednej na terenie Rosji, drugiej w Polsce, których zadaniem będzie m.in. "pieczołowite badanie sprawy katyńskiej i obiektywne naświetlanie innych problemów w historii polsko-rosyjskiej".

- To ustalenie traktuję jako bardzo ważny i praktyczny krok, który powinien służyć prawdzie, a równocześnie trochę zdjąć tego politycznego balastu z naszej debaty historycznej. Bo tylko poprzez szukanie prawdy o źródłach tragedii, ale i dobrych zdarzeń w historii, można zbudować większe zaufanie miedzy politykami i narodami - powiedział szef polskiego rządu.
Rosyjska prasa przywiązuje wielką wagę do wizyty Władimira Putina w Polsce.... czytaj więcej »


Dał przy tym do zrozumienia, że droga do porozumienia może nie być łatwa, ani szybka. - Nie było naszym zadaniem ustalenie jednolitej i obowiązującej wersji historii, ale będziemy pracować razem i krok po kroku dochodzić do prawdy – dodał.

"Jest szansa na rychle podpisanie kontraktu gazowego"

Premierzy rozmawiali też o bieżących sprawach: o współpracy energetycznej i „czekających na sfinalizowanie kontraktach gazowych”. Do finalizacji nie doszło, Tusk jednak zapewnił, że zgodzili się, że„gaz nie może być przedmiotem polityki, ale interesów”. - Jest szansa na rychle podpisanie kontraktu gazowego - deklarował

"Najbardziej straszliwa data w historii całego świata"

Ze swojej strony Putin oznajmił, że celem obu krajów jest to, żeby tragedia 39 roku nie mogła się nigdy powtórzyć. - Nie narzucając sobie punktu widzenia, chcemy pochylić się nad problemami przeszłości i razem je zanalizować – deklarował.

- Napaść Niemiec hitlerowskich i bolszewickiej Rosji na Polskę to pamięć,... czytaj więcej »
Wcześniej mówił, że dzień wybuchu II wojny światowej jest "najbardziej straszliwą datą w historii całego świata". - Dużo było zrobionych niestety błędnych kroków, które doprowadziły do tej pełnowymiarowej tragedii. Oczywiście powinniśmy zrozumieć, dlaczego do tej tragedii doszło i po zrozumieniu tego, powinniśmy iść do przodu – ocenił szef rosyjskiego rządu. Dodał też, że „w Rosji zawsze z wielkim szacunkiem podchodzono do polskich żołnierzy i oficerów, którzy jako pierwsi stanęli na drodze agresora faszystowskiego w 1939 roku”


Lepsze relacje gospodarcze

Przypomniał też, że przez ostatnie dwa lata „wiele zrobiono w kontaktach gospodarczych”, a Rosja stała się drugim partnerem handlowo–gospodarczym Polski po Niemczech. – Dzisiejsze spotkanie wykorzystamy po to, by porozmawiać o rozwoju: energetyki, transportu, nowych technologiach, wzajemnych inwestycjach. Zrobimy wszystko, by budować wzajemne stosunki na zasadach pragmatyzmu i wzajemnego szacunku – podsumował.

kaw/ola

O prawdzie na Westerplatte

Karol Manys 01-09-2009, ostatnia aktualizacja 02-09-2009 07:17

Podczas obchodów Polska i Rosja pozostały przy swoich wersjach historii – oceniają analitycy

Od lewej w pierwszym rzędzie: premier Donald Tusk, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Rosji Władimir Putin, premier Szwecji Fredrik Reinfeldt  i premier Finlandii Matti Vanhanen. W drugim rzędzie: premier Łotwy Valdis Dombrovskis i premier Chorwacji Jadranka Kosor. Z prawej idzie prezydent Lech Kaczyński
autor zdjęcia: Beata Kitowska
źródło: Rzeczpospolita
Od lewej w pierwszym rzędzie: premier Donald Tusk, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Rosji Władimir Putin, premier Szwecji Fredrik Reinfeldt i premier Finlandii Matti Vanhanen. W drugim rzędzie: premier Łotwy Valdis Dombrovskis i premier Chorwacji Jadranka Kosor. Z prawej idzie prezydent Lech Kaczyński

Przemówienia Lecha Kaczyńskiego i Władimira Putina były najbardziej oczekiwanymi wydarzeniami wczorajszych obchodów 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej.

– Nie wolno ustępować imperializmowi ani nawet skłonnościom neoimperialnym – mówił na Westerplatte prezydent Kaczyński, wspominając o genezie wojny. Przypomniał, że jej wybuch poprzedził pakt Ribbentrop-Mołotow.

Dużą część przemówienia Lech Kaczyński poświęcił zbrodni w Katyniu. Wyrok na polskich oficerów uznał za sowiecką zemstę za odparcie agresji z 1920 r. – Ich zabicia nie można porównywać z epidemią tyfusu. To nie jest droga do pojednania – zastrzegł, nawiązując do porównywania przez Rosjan zbrodni katyńskiej ze śmiercią radzieckich żołnierzy w polskich obozach jenieckich po wojnie 1920 r.

Premier Putin przekonywał, że do wojny doprowadziło paktowanie z nazistami w latach 30. Przyznał, że taki błąd popełnił Związek Sowiecki, ale zaznaczył: – Chcemy, by inne kraje również uznawały swoje błędy.

– Historia nie ma jednego koloru. Jeżeli ktoś stawia sobie za cel wyszukać w zapleśniałej bułce jakieś swoje rodzyneczki, a całą pleśń pozostawić komuś innemu, nic dobrego z tego nie wyjdzie – mówił wcześniej podczas konferencji prasowej po spotkaniu z Donaldem Tuskiem.

Polski premier z miejsca ripostował: – Tylko wielkie narody, a takimi są polski i rosyjski, nie muszą się bać prawdy.

Według historyka prof. Andrzeja Paczkowskiego oba kraje pozostały przy swojej wersji historii.

– Tylko wystąpienie prezydenta Kaczyńskiego było znaczące politycznie. Wszystkie inne były miałkie – uważa socjolog prof. Zdzisław Krasnodębski. Przemówienie Lecha Kaczyńskiego wysoko ocenił również Aleksander Kwaśniewski: – Zgrabnie sformułowane i dobitnie powiedziane – ocenił w TVN 24.

– Lech Kaczyński zwrócił uwagę na być może najważniejszy problem kampanii poprzedzającej przyjazd Władimira Putina. To relatywizowanie historii – przekonuje Włodzimierz Marciniak, politolog i znawca Rosji.

Przed wystąpieniami na Westerplatte Tusk rozmawiał z Putinem w cztery oczy – m.in. o otwarciu archiwów i kontrakcie na gaz z Rosją. – Powiedzieliśmy sobie, że relacje polsko-rosyjskie nie mogą być gorsze od polsko-niemieckich – podsumował Tusk, który wcześniej zaprosił Putina na nieplanowany spacer po sopockim molo.

Buzek: Koniec wojny nie był końcem prześladowań

tm, PAP
2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 17:48

- Tylko połowa kontynentu odzyskała swobodny oddech - mówił o końcu II wojny światowej Jerzy Buzek, przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Polityk podkreślił, że wraz z tym wydarzeniem na Europę Wschodnią spadła Żelazna Kurtyna.

Donald Tusk wita Jerzego Buzka
Fot. Damian Kramski / Agencja Gazeta
Donald Tusk wita Jerzego Buzka
Jerzy Buzek, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, składając podczas wystąpienia na Westerplatte hołd tym, "którzy walczyli za wolność naszą i waszą" powiedział, że Europejczycy "będą pamiętać, będą budować wspólnotę godną waszej wielkiej ofiary".

"Nie damy zapomnieć"

Polityk przypomniał, że 1 września 1939 roku od ataku na Polskę rozpoczęła się tragedia II wojny światowej. - Tu, na Westerplatte, garstka żołnierzy bohatersko stawiła opór faszyzmowi, stanęła w obronie wolności i honoru Europy. To tutaj po raz pierwszy faszyzm napotkał na zbrojny opór - mówił.

- Dziś, jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego, chcę mocno powiedzieć: nie zapomnimy i nie pozwolimy zapomnieć. Pamięci historycznej nie można schować do szuflady w zakurzonym muzeum, bo to pamięć ważna i tragiczna, pamięć o 50 milionach ofiar wojny. Ta pamięć to fundamenty, na których budujemy przyszłość - powiedział Buzek.

Początek czy koniec?

Zdaniem przewodniczącego parlamentu UE, mimo że II wojna światowa zakończyła się w maju 1945 roku, nie był to koniec wielkich prześladowań narodów europejskich. - Trzeba było odwagi mieszkańców Berlina w 1953 roku, bohaterstwa mieszkańców Budapesztu i Poznania w roku '56, wielkiego zrywu Pragi i Bratysławy w '68 i wreszcie powstania Solidarności, której nie udało się już zdławić, aby nasz kontynent mógł znów odetchnąć głęboko" - stwierdził Buzek.

Przypominał, że w ubiegłym roku Parlament Europejski uczcił pamięć ofiar dwóch największych totalitaryzmów XX wieku ustalając dzień 23 sierpnia, rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, Europejskim Dniem Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu.

Solidarność położy kres wojnom

Buzek podkreślił, że w trakcie tworzenia zjednoczonej Europy jako pierwszą powołano do życia Europejską Wspólnotę Węgla i Stali. - Solidarność produkcji spowoduje, że wojna będzie niemożliwa, nieopłacalna"- przypomniał wypowiedź jednego z ojców założycieli UE, Roberta Schumana.

- Przez wiele lat od powstania tamtej pierwszej wspólnoty obalaliśmy mury pozostałe po II wojnie światowej. Nie możemy teraz dopuścić aby powstały one znowu, czy to przez monopolizowanie surowców energetycznych czy też przez manipulację historycznymi faktami" - powiedział przewodniczący europarlamentu.

Tymoszenko: Jedność wspiera wolność

tm, PAP
2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 18:28

- To jedność utrzymuje naszą wolność, więc trzeba porzucić marzenia o zemście i resentymentach - mówiła premier Julia Tymoszenko podczas międzynarodowej części obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej.

W uroczystościach wzięła udział premier Ukrainy Julia Timoszenko
Fot. Damian Kramski / Agencja Gazeta
W uroczystościach wzięła udział premier Ukrainy Julia Timoszenko
GALERIA ZDJĘĆ
Jak przekonywała ukraińska premier, na świecie niezbędne jest współczucie, wielkoduszność i zrozumienie dla cierpienia.

Tymoszenko zwróciła uwagę, że w II wojnie wzięło udział 7 mln żołnierzy narodowości ukraińskiej. - Co drugi z nich nie wrócił, a co drugi z tych, którzy przeżyli, odniósł trwałe rany - powiedziała i podkreśliła, że w sumie podczas II wojny światowej zginęło ok. 10 mln Ukraińców.

- Zapłaciliśmy ogromną cenę, ale przetrwaliśmy, nie tylko przetrwaliśmy, ale także zwyciężyliśmy - dodała.

W Gdańsku zaczęła się niewola Europy

Tymoszenko zaznaczyła, że Gdańsk jest bardzo dobrym miejscem obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. - To, że spotykamy się właśnie tutaj jest właściwe, to tutaj zaczęła się niewola Europy, a 20 lat temu rozpoczęło się wyzwalanie Europy - mówiła premier Ukrainy. Dodała, że pamięć o obrońcach Westerplatte i robotnikach Solidarności żyje nadal.

Jak podkreśliła, zarówno Gdańsk jak i Polska należą do zjednoczonej Europy. - To jest wasz, Polaków, wybór; to jest to, co udało wam się uczynić - mówiła Tymoszenko.

- Pamiętajcie jednak, że wolność, którą się dziś cieszycie, mogłaby być również dana wielu innym narodom - zaznaczyła.

Putin: Potępiliśmy pakt Ribbentrop-Mołotow. Inni też paktowali z Hitlerem

rik, PAP
2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 19:01

- Należy uznać błędy i nasz kraj to zrobił, przyznaliśmy niemoralny charakter paktu Ribbentrop-Mołotow - powiedział premier Rosji Władimir Putin podczas uroczystości na Westerplatte, związanych z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej. Według Putina inne kraje też zawierały pakty z Niemcami i powinny to przyznać.

Władimir Putin przemawiający na Westerplatte (1.09 g. 16)
Fot. PETER ANDREWS REUTERS
Władimir Putin przemawiający na Westerplatte (1.09 g. 16)
Premier Donald Tusk, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Rosji Władimir Putin
Fot. PETER ANDREWS REUTERS
Premier Donald Tusk, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Rosji Władimir...
W uroczystościach wzięła udział premier Ukrainy Julia Timoszenko
Fot. Damian Kramski / Agencja Gazeta
W uroczystościach wzięła udział premier Ukrainy Julia Timoszenko

Wszystkie przemówienia: Lech Kaczyński | Donald Tusk | Angela Merkel | Władimir Putin | Julia Tymoszenko | Jerzy Buzek



Putin powiedział na Westerplatte, że musimy zastanowić się nad tym, co doprowadziło do II wojny światowej, jakie polityczne idee doprowadziły do takiej agresji. Jak mówił, były to intrygi i spiski, a II wojna światowa nie zaczęła się z dnia na dzień - jej korzenie leżały w niedoskonałościach Traktatu Wersalskiego.
Putin: Mój kraj przyznaje się do pomyłek przeszłości | wideo


Nie tylko Rosja dogadywała się z Hitlerem

Podkreślił też, że od 1934 do 1939 r. trwały wysiłki, by "uspokoić nazistów", którzy przejęli władzę w Niemczech. Robiono to - mówił Putin - poprzez porozumienia i pakty, które były nie do zaakceptowania z moralnego punktu widzenia, a z perspektywy politycznej "były niebezpieczne i złe".

- Kombinacja tych aktów doprowadziły do tragicznego początku II wojny światowej i musimy przyznać, że takie błędy zostały popełnione. Nasz kraj, Duma Federacji Rosyjskiej, nasz parlament, potępiła pakt Ribbentrop-Mołotow. Mamy prawo oczekiwać, że w innych państwach również zostaną potępione akty zawarte z reżimem faszystowskim i zostanie to uczynione nie tylko na poziomie oświadczeń politycznych liderów, ale także zostaną podjęte decyzje polityczne - powiedział Putin.

Ponieśliśmy ogromne ofiary na polskiej ziemi

- Zebraliśmy się w miejscu, gdzie padły pierwsze strzały najbardziej krwawej wojny w historii, by oddać hołd dziesiątkom milionów jej ofiar: żołnierzy i osób cywilnych, ludzi różnych narodowości, wyznań i poglądów - powiedział.

- Zwycięstwo w walce przeciwko nazizmowi - powiedział Putin - zostało osiągnięte za ogromną cenę. Jak mówił, samo wyzwolenie Gdańska pochłonęło życie ponad 53 tysięcy żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, 600 tysięcy jego współobywateli spoczywa w polskiej ziemi, a z 50 mln osób, które zginęły w czasie II wojny światowej, ponad połowa to obywatele ZSSR. Szef rosyjskiego rządu powiedział, że wszystkie narody mają moralny obowiązek oddania hołdu pamięci ofiar.

Merkel: Zadaniem Niemców jest przyjęcie odpowiedzialności

tm, PAP
2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 17:10

- Pochylam głowę przed ofiarami, naszym zadaniem jest przyjęcie odpowiedzialności za to co się stało - powiedziała kanclerz Angela Merkel na Westerplatte podczas uroczystości związanych z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel przy kwaterze obrońców Westerplatte
Fot. KACPER PEMPEL REUTERS
Kanclerz Niemiec Angela Merkel przy kwaterze obrońców Westerplatte
GALERIA ZDJĘĆ
Kanclerz zaznaczyła, że nie można odwrócić dokonanego podczas wojny zła, a "blizny będą widoczne zawsze". - Tu na Westerplatte wspominam los Polaków, którzy cierpieli zbrodniczą okupację niemiecką, wspominam zagładę Żydów europejskich, wszystkich, którzy zginęli straszną śmiercią w niemieckich obozach zagłady, miliony, które zginęły w walce przeciw okupacji niemieckiej - mówiła Merkel.

Jak powiedziała kanclerz, "słowa nie są w stanie opisać tego, co cierpieli ludzie w czasie Zagłady".

Kanclerz przypomniała, że 70 lat temu od ataku Niemiec na Polskę rozpoczął się najtragiczniejszy rozdział historii europejskiej. - Przez lata trwała destrukcja, upokorzenie i zaprzeczanie prawom ludzkim, żaden kraj nie cierpiał tak długo niemieckiej okupacji jak Polska - zaznaczyła.

Polityk dodała, że niemal każda polska rodzina poniosła straty w wyniku wojny.

Tusk: Gdańsk jest miejscem nadziei

tm, PAP
2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 17:38

- Jesteśmy głęboko przekonani o tym, że pamięć (...) o zagładzie ludzi i całych narodów jest być może najważniejszą, najskuteczniejszą tarczą przeciw niebezpieczeństwu kolejnej wojny - powiedział premier Donald Tusk na Westerplatte podczas uroczystości związanych z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej.


Tusk: By historia stała się fundamentem pokoju | wideo


Premier podkreślił, że to w Gdańsku 1 września 1939 r. zaczęła się "największa tragedia w dziejach ludzkości". Jak mówił, jej ślady są w zasięgu wzroku. Tusk przypomniał m.in. obóz koncentracyjny w Stutthofie, w którym "w pogardzie i bez sensu ginęli Polacy, Rosjanie, Żydzi i Niemcy". Wspomniał także o rozstrzelanych w lesie koło kaszubskiej wioski Piaśnicy.

"Rosjanie wolności nam nie przynieśli"

- Z wiosek i miast Pomorza w pierwszych tygodniach wojny wypędzono dziesiątki, setki tysięcy Polaków z ich domów. Ale jeśli sięgniemy wzrokiem, też niedaleko, tuż koło mojego rodzinnego domu, to zobaczymy cmentarz żołnierzy radzieckich - podkreślił Tusk. - Tysiące, dziesiątki tysięcy młodych ludzi zostawiło tutaj wczesną wiosną roku 1945 swoje życie. Jak już wspominałem, oddali życie za wyzwolenie, chociaż wolności nam nie przynieśli, ale składamy im także hołd i dbamy o ich groby - dodał.

Nadzieja w Gdańsku

Według Tuska, dopóki ludzie będą pamiętali o koszmarze wojny, szanse na wybuch kolejnej będą mniejsze. - Nikt wśród nas, powiem więcej: nikt na świecie, kto będzie pamiętał o zdarzeniach tu z Gdańska z roku 1939 i straszliwych zdarzeniach na całym świecie w tych latach i kto jest elementarnie odpowiedzialny, nie zrobi niczego, aby ten koszmar powrócił - stwierdził.

Gdańsk ma być jednym z przykładów na pozytywne zmiany, jakie nastąpiły po II wojnie światowej. - To przecież także miejsce nadziei - uważa premier. - Widzę tu wśród wielu wybitnych Polaków Lecha Wałęsę, który jest żywym świadectwem tej nadziei - dodał.


Kaczyński: Przepraszam za Czechosłowację

tm, PAP
2009-09-01, ostatnia aktualizacja 2009-09-01 17:31

- Przyłączenie się Polski do ograniczenia terytorialnego Czechosłowacji, było nie tylko błędem, było grzechem, do którego Polska potrafi się przyznać - powiedział w swoim przemówieniu Lech Kaczyński.

Lech Kaczyński
Fot. TVP Info
Lech Kaczyński
GALERIA ZDJĘĆ
"Potrafimy w Polsce przyznać się do grzechu" | wideo


- Minęły dwa pokolenia, ale II wojna światowa w dalszym ciągu wymaga refleksji; - od tych słów rozpoczął swoje przemówienie Lech Kaczyński, który jako pierwszy jako przemawiał na Westerplatte podczas uroczystości związanych z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej. Prezydent podkreślił, że przyczyną II wojny światowej był totalitaryzm i nacjonalizm, "a właściwie szowinizm". - To stwierdzenie tak pewne, jak to, że porządek wersalski, był pierwszą, choć jak się okazuje, nietrwałą próbą zbudowania pokoju w Europie i na świecie - dodał L. Kaczyński.

- Podpisany po I wojnie światowej Traktat Wersalski - potwierdził niepodległość Polski, a także m.in. Finlandii, Estonii, Litwy, Łotwy, Węgier i Czechosłowacji, uznał niezależność narodów i prawa mniejszości - mówił prezydent.

Paktowanie ze złem

Porządek wersalski "okazał się nietrwały z wielu skomplikowanych powodów". - Pierwszym z nich były powstające w tym okresie systemy totalitarne, zaś przełomowe znaczenie miało powstanie III Rzeszy, która głosiła ideologię agresywną, odwetową, która w swej nazistowskiej ideologii zaprzeczała całemu dorobkowi europejskiej cywilizacji - stwierdził.

Prezydent zauważył, że w latach 1933-1938 usiłowano z tym totalitaryzmem paktować - robiły to zachodnie potęgi Francja i Wielka Brytanii. - Polska - mówił Kaczyński - już jesienią 1933 proponowała wojnę prewencyjną, nie dało to rezultatu i w tych warunkach zawarliśmy pakt o nieagresji, z Niemcami, taki pakt zawarty został również z ZSRR.

Według prezydenta, w ówczesnej sytuacji pakt o nieagresji z Niemcami był konieczny i nie można go w żadnym wypadku porównywać do niemiecko-radzieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r.

Westerplatte i Gruzja

Prezydent dodał, że "słusznie powiedział Winston Churchill, że w Monachium mając do wyboru między honorem a hańbą, wybrano hańbę, a i tak nie uniknięto wojny". - Powstaje pytanie o rolę naszego kraju. Nie byliśmy w Monachium, ale jego efektem był naruszenie integralności terytorialnej Czechosłowacji, które zawsze jest złem, było wtedy, jest i dzisiaj - podkreślił Kaczyński.

Zdaniem prezydenta, jest to problem "nie tylko totalitaryzmu, to problem wszelkich imperialnych czy neoimperialnych skłonności". - Przekonaliśmy się o tym w zeszłym roku - zakończył wyraźną aluzją do konfliktu w Gruzji.

"Popełniliśmy grzech"

Lech Kaczyński jednoznacznie skrytykował zaanektowanie czechosłowackiego Zaolzia. - Przyłączenie się Polski do rozbioru, w każdym razie do terytorialnego ograniczenia ówczesnej Czechosłowacji było nie tylko błędem, było grzechem i my potrafimy się w Polsce do tego grzechu przyznać i nie szukać usprawiedliwień, nawet gdyby się ich szukać dało - stwierdził.

Oświadczenie Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr. hab. Janusza Kurtyki

1 września 2009

W ostatnich dniach mamy do czynienia z podjętą przez media i niektóre instytucje w Rosji bezprecedensową próbą podważenia wyników badań naukowych, opartych na rzetelnej podstawie źródłowej. Szczególny niepokój wzbudza fakt, że w kampanii tej biorą udział przedstawiciele instytucji państwowych, na czele ze Służbą Wywiadu Zagranicznego Rosji i członkami prezydenckiej Komisji dla Przeciwdziałania Próbom Fałszowania Historii na Szkodę Interesów Rosji. Forsowanie twierdzeń ewidentnie nieprawdziwych i kłamliwych w imię bieżących interesów politycznych nie służy prawdzie historycznej i dialogowi, nie służy ani Rosji, ani Polsce – krajom i narodom, których relacje historyczne są szczególnie nasycone emocjami. Wobec takich działań Instytut Pamięci Narodowej nie może przejść obojętnie, bowiem podstawową jego misją jest troska o zachowanie pamięci o dziedzictwie XX-wiecznej historii Polski, w tym o najtragiczniejszym w naszych dziejach okresie II wojny światowej, kosztach cywilizacyjnych okupacji niemieckiej i sowieckiej, walce o wolność oraz o skutkach dyktatury komunistycznej.

1. Dla celów propagandowych wciąż przywoływana jest wyjaśniona w pełni kilka lat temu sprawa losu jeńców sowieckich, zmarłych w obozach jenieckich w Polsce w latach 1919–1921. Niestety, sprawa ta podnoszona jest za każdym razem, gdy pojawia się problem sowieckiej odpowiedzialności za Zbrodnię Katyńską. Dzieje się tak od 1989 r., gdy Michaił Gorbaczow nakazał „Akademii Nauk ZSRR, Prokuraturze ZSRR, Ministerstwu Obrony ZSRR, Komitetowi Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR, by wspólnie z innymi instytucjami i organizacjami przeprowadziły do 1 kwietnia 1991 r. prace badawcze celem ujawnienia materiałów archiwalnych, dotyczących wydarzeń i faktów z historii sowiecko-polskich stosunków, w wyniku których poniosła straty Strona Sowiecka”. Postępowanie takie należy uznać za niedopuszczalną próbę zrównywania świadomej, drobiazgowo zaplanowanej zbrodni popełnionej na rozkaz najwyższych władz Związku Sowieckiego z tragicznym losem jeńców, zmarłych z różnych przyczyn, przede wszystkim epidemii tyfusu i złych warunków bytowych. Epidemia ta ciężko doświadczyła wówczas także Polaków. Pojawiające się nieustannie propagandowo zawyżone szacunki liczby zmarłych jeńców sowieckich nie mają nic wspólnego z opartymi na źródłach ustaleniami naukowymi. Wyniki badań naukowych wskazują, że liczba ta nie przekraczała 17 tysięcy. Problematyka ta została wszechstronnie wyjaśniona w znanych w Polsce i Rosji monografiach Z. Karpusa. Polska dokumentacja dotycząca tej sprawy jest w pełni dostępna dla badaczy rosyjskich, czego niestety nie można powiedzieć o dokumentacji Zbrodni Katyńskiej, w tym zwłaszcza o ustaleniach rosyjskiego śledztwa w tej sprawie.

2. Podobny charakter mają próby świadomej dezinformacji związanej z podpisaną 26 I 1934 r. między Polską a Niemcami Deklaracją o niestosowaniu przemocy. Deklaracja ta była dyplomatycznym uzupełnieniem zawartego dwa lata wcześniej polsko-sowieckiego Układu o nieagresji, w 1934 r. przedłużonego do 1945 r. Obydwa dokumenty były wyrazem podstaw polskiej polityki zagranicznej w owym czasie, opierającej się na zasadzie zachowania równego dystansu do Niemiec i Związku Sowieckiego, w tym nieuczestniczenia w sojuszach skierowanych przeciwko drugiemu z sąsiadów. Pojawiające się ostatnio stwierdzenia, jakoby Deklaracji towarzyszył tajny protokół, są kłamstwem. Kłamstwo to odwołuje się do spreparowanego dokumentu podrzuconego francuskiej prasie w 1935 r. przez wywiad sowiecki. Przypomnieć w tym miejscu należy, że Polska kilkakrotnie odrzuciła propozycję wstąpienia do paktu antykominternowskiego oraz zawarcia antysowieckiego sojuszu, co proponowały Niemcy. Polska została zaatakowana przez Niemcy we wrześniu 1939 r. dlatego, że wcześniej odmówiła wspólnego z Niemcami marszu na Moskwę. W tym kontekście obecne oskarżenia rosyjskie brzmią szczególnie groteskowo.

3. W ostatnich dniach usiłuje się również usprawiedliwić zawarcie paktu Ribbentrop-Mołotow (który raczej należałoby nazywać paktem Hitler-Stalin). Pojawiają się argumenty, że dzięki temu porozumieniu Związek Sowiecki zyskał czas na przygotowanie do wojny, lub wręcz zapobiegł okupacji niektórych terenów przez Niemcy. Tezy te mają charakter ahistoryczny. Z udostępnionej w ostatnich latach dokumentacji sowieckiej wyraźnie wynika, że zawierając ten układ (i wypełniając jego postanowienia do ostatnich godzin przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej), Stalin liczył na realizację własnych planów strategicznych. Tezy te, w rozmowach dyplomatycznych wygłaszane już po ataku Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941 r., po raz pierwszy w druku pojawiły się w wydanej w 1948 r. propagandowej publikacji „O fałszerzach historii”. Fragment dotyczący paktu Ribbentrop-Mołotow został naniesiony na maszynopisie odręcznie przez Stalina, podobnie jak zarzut zawarcia przez Polskę antysowieckiego sojuszu z Niemcami.

4. Służba Wywiadu Zagranicznego Rosji oskarża polskiego ministra spraw zagranicznych (w latach 1932–1939) Józefa Becka o rzekomą współpracę agenturalną z Niemcami. Jest to niedopuszczalne pomówienie autora historycznego przemówienia w polskim Sejmie z 5 V 1939 r. Przypominam, że w odpowiedzi na żądania Niemiec, godzące w suwerenność państwa polskiego, minister Beck odpowiedział: My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor!. Józef Beck jako minister spraw zagranicznych koordynował szereg działań polskiej dyplomacji, których efektem w 1939 r. były brytyjskie gwarancje dla Polski i uzyskanie pewności, że Francja wypełni zobowiązania sojusznicze, a w konsekwencji wypowiedzenie Niemcom wojny przez Francję i Wielką Brytanię 3 września 1939 r. Tym samym runął plan Hitlera uczynienia wojny z Polską konfliktem lokalnym i izolowanym (był to jeden z najistotniejszych motywów traktatu Ribbentrop-Mołotow). Józef Beck po klęsce został internowany w Rumunii, skąd planował przedostać się dalej na Zachód. Naciski niemieckie na władze rumuńskie spowodowały, że stało się to niemożliwe aż do końca wojny. Minister Józef Beck w swoich działaniach kierował się wyłącznie polską racją stanu.

5. W rosyjskich archiwach do dnia dzisiejszego znajdują się dziesiątki zespołów archiwalnych najważniejszych instytucji państwa polskiego, organizacji społecznych i politycznych, w tym m.in. Sztabu Głównego Wojska Polskiego (w tym zwłaszcza jego Oddziału II), Ministerstwa Spraw Wojskowych, Korpusu Ochrony Pogranicza i Straży Granicznej, Policji Państwowej, Biura Inspekcji przy Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, Komisarza Generalnego RP w Gdańsku, Instytutu im. Józefa Piłsudskiego, Polskiej Organizacji Wojskowej, Legionów Polskich, Związku Strzeleckiego, Naczelnego Komitetu Narodowego, Rady Regencyjnej i Tymczasowej Rady Stanu. Zostały one zagrabione w czasie wojny przez Armię Czerwoną. Są to akta fundamentalne w badaniach nad dziejami II Rzeczpospolitej i walk Polaków o niepodległość. Przypadająca w tym roku 70. rocznica wybuchu II wojny światowej stanowi doskonałą okazję do rozwiązania tej sprawy i podniesienia kwestii zwrotu zagrabionych archiwów.

Nadzieję wzbudza fakt, że opisane powyżej działania nie cieszą się pełną akceptacją całego społeczeństwa rosyjskiego, a wielu rosyjskich historyków gotowych jest do otwartej debaty nad trudnymi elementami naszej wspólnej historii. Instytut Pamięci Narodowej, jako największa polska placówka naukowa zajmująca się najnowszą historią, wyraża pełną gotowość do udziału w takiej dyskusji. Musi ona jednak być oparta na nieskrępowanym dostępie do zachowanych archiwów oraz na prawdzie i poszanowaniu faktów historycznych.

dr hab. Janusz Kurtyka
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej