piątek, 9 listopada 2007

Potężny wstrząs na rynkach finansowych


(Xelion/ 09.11.2007, godz. 22:10)

Tydzień na GPW upłynął pod znakiem kontynuacji przeceny zapoczątkowanej w poprzednim tygodniu. Duże spadki zanotowała również amerykańska giełda. Tylko podczas piątkowej sesji indeks Dow Jones stracił 1,7 proc., indeks Nasdaq zanotował zniżkę o ponad 2,5 proc. Na rynku walutowym dolar wobec euro ustanawiał nowe rekordy.


Polska

W poniedziałek wszystkie główne indeksy zanotowały spadki, choć pod koniec dnia wyraźnie było widać próbę poprawienia wyniku.

WIG20 na koniec powrócił do poziomu z otwarcia ale do wyjścia na plus zabrakło 0,43%. Z największych spółek udane notowania zaliczyły GTC, CEZ, TVN i BPH najsłabiej wypadł Bioton, Polimex, KGHM, który mimo dobrych danych kwartalnych dotknęła fala realizacji zysków. Obroty na całym rynku na niskim poziomie 1,3 mld.

We wtorek WIG20 przeszedł w konsolidację na wysokości poniedziałkowej luki. Wyraźnie brakowało chętnych do handlowania co potwierdzają obroty na całym rynku na poziomie 1,16 mld. WIG20 zamknął notowania symboliczną zmianą o +0,01%. Gorzej sytuacja wyglądała w drugiej linii gdzie MWIG40 i SWIG80 kontynuowały przecenę kończąc odpowiednio -0,88% i -1,49%. Kolejny dzień notowań to zdecydowania najsłabsza sesja minionego tygodnia. Od samego początku do końca jeden kierunek – na południe z chwilowym zatrzymaniem WIG20 na poniedziałkowych dołkach. Tylko dwie spółki z pośród dwudziestu nie odnotowały spadków wartości PGNiG i BZWBK. W konsekwencji notowania indeksu zakończyły się -1,82%. Świadkami jeszcze większej przeceny byliśmy na rynku małych i średnich spółek, gdzie dwucyfrowe spadki nie były rzadkością. MWIG40 stracił ponad 3%, a SWIG80 ponad 4%. Niepokojąco wzrosły obroty, które na całym rynku przekroczyły 2,1 mld. Podobny przebieg miały tego dnia notowania za oceanem, a następnie w Azji co w konsekwencji przełożyło się na bardzo niskie otwarcie indeksów na GPW w czwartek. WIG20 rozpoczął od poziomu ponad 2% niższego niż środowe zamknięcie, MWIG40 -3%, SWIG80 -4%. Jednak kolejne godziny przynosiły systematyczną poprawę. Niestety nie udało się bykom wyprowadzić indeksów na plusy ale zdecydowanie zmniejszyły skale przeceny, do blisko jednoprocentowej. Obroty 1,7 mld.

Piątek rozpoczęliśmy na plusie, ale już koło 11:00, w ślad za kontraktami na amerykańskie indeksy, WIG20 zszedł poniżej czwartkowego zamknięcia, a indeksy małych i średnich spółek o godzinę później. Dalsza część sesji to coraz niższe poziomy. WIG20 zatrzymał się w okolicach 3606 (niemal -2%) co odpowiada lokalnemu dołkowi z 1 października i połowie fali wzrostowej ostatnich miesięcy. Druga linia tym razem doświadczyła trochę mniejszej przeceny około 1,5%.

Japonia, Chiny,

Obecny tydzień nie należał do udanych szczególnie dla tych inwestorów posiadających dużą ekspozycję na rynku azjatyckim. Niepewność wynikająca z trudności w ustaleniu jak głęboki może być zasięg kryzysu subprime i jego skutków w najbliższym czasie wraz z uderzającymi w rynek doniesieniami z największych spółek amerykańskich powoduje redukcję apetytu na ryzyko i większe skłonności do zabezpieczenia swoich pozycji.

Na giełdzie w Tokio indeks Nikkei225 w ujęciu całego tygodnia spadł o 5.77% do poziomu 15.583 pkt. zbliżając się do dołku z połowy sierpnia. Impuls do wyprzedaży na początku tygodnia przyniósł sektor finansowy z Mitsubishi UFJ Financial Group na czele po zaskakujących informacjach opublikowanych przez Merrill Lynch czy Citigroup. Rosnące ceny surowców wpływają negatywnie na wartość dolara co powoduje z kolei umacnianie się yena. W trakcie tygodnia umocnił się on z poziomu 114.81 do 112.20. Wyraźna w ostatnim czasie aprecjacja japońskiego yena wpływa na zyski największych eksporterów, których dochody w ponad 60% pochodzą z aktywności zagranicznej. Przecenie uległy takie spółki jak Sony, Honda i sektor finansowy. Dodatkowym minusem okazały się być ogłoszone w czwartek mniejsze niż przewidywania analityków zamówienia w przemyśle sektora prywatnego. Widoczne zwiększenie awersji do ryzyka inwestorów na ryzykowne papiery wartościowe spowodowały wzrost cen obligacji. Rentowność obligacji skarbowych dziesięcioletnich obniżyła się w piątek z 4.30 do 4.27%. Wsparcie dla inwestorów może przyjść w przyszłym tygodniu z uwagi na publikację danych o wzroście gospodarczym za trzeci kwartał i dwudniowe posiedzenie Banku Centralnego.

Z kolei na giełdzie w Shanghaiu sytuacja wyglądała podobnie jak w całym regionie Azji. Indeks Shanghai Composite Index spadł o 8.16% kończąc tydzień notowań poziomem 5315 pkt. który ostatnio był pod koniec września. Wraz z przeceną w USA i Japonii również inwestorzy na giełdzie w Chinach redukowali swoje portfele o spółki z sektora finansowego czy energetycznego. Traciły największe blue chipy jak Petro China, Shenhua Energy, ICBC czy też Sinopec, China Oilfield Services Ltd oraz China Aluminum. Przecena na giełdzie papierów typu A i B odbywała się w parze ze sprzedażą chińskich walorów również na giełdzie w Hong Kongu.

Natomiast w południowej części Azji na giełdzie w Bombaju indeks trzydziestu największych spółek stracił na tle całego tygodnia 4.67% zamykając czwartkowe notowania pułapem 19.058 pkt. Zwiększona zmienność cenowa dotknęła również wycenę indyjskich walorów. Na otwarciu tygodnia traciły spółki z sektora bankowego jak ICICI i HDFC. Spółki naftowe jak ONGC również znalazły się w kręgu przecenionych walorów z uwagi na zwiększającą się presję jaka obecnie mam miejsce z uwagi na rekordowe ceny ropy. W trakcie pozostałych notowań do zniżkujących akcji sektora finansowego dołączyły spółki IT na skutek umacniania się rupii. Silnie dofinansowany w ostatnim czasie rynek akcji napływem kapitału zagranicznego obecnie czeka na uspokojenie się sytuacji i powrót inwestorów zagranicznych do aktywnego kupowania. Z uwagi na piątkowe radosne święto Deepawali giełda w Bombaju jest nieczynna.

Europa Zachodnia

Miniony tydzień nie był najlepszy dla rynków Eurolandu, główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym wylądowały na ponad 2-procentowych minusach, na wyróżnienie zasługiwał jedynie frankfurcki DAX, zamykając się w okolicach zera. Sytuacja była determinowana przede wszystkim złymi nastrojami za oceanem i powracającymi obawami związanymi z kryzysem na amerykańskim rynku „sub-prime”. Nie bez znaczenia były też drożejące surowce (przede wszystkim rekordowo droga ropa) oraz taniejący dolar.

Z wyjątkiem wtorku praktycznie przez cały tydzień sytuacja nie rozpieszczała inwestorów. W centrum uwagi ponownie znalazł się sektor finansowy, po opublikowaniu przez Citigroup i Morgan Stanley informacji o stratach poniesionych na rynku obligacji hipotecznych. Poskutkowało to przeceną walorów praktycznie wszystkich europejskich banków, z wyjątkiem jedynie niemieckiego Commerzbanku, który opublikował lepsze od oczekiwanych wyniki kwartalne i poinformował o relatywnie małych stratach na rynku „sub-prime”. Lepiej zachowywała się natomiast branża surowcowa, którą napędzała drożejąca ropa.

Wielu czekało w tym tygodniu na posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego, który zgodnie z oczekiwaniami pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie 4 proc. Pomimo tego że jeszcze kilka miesięcy wcześniej EBC sugerowało cykliczne podwyżki z powodu obaw o presję inflacyjną, teraz chyba nie chciało zaogniać sytuacji zarówno na rynku finansowym, jak i kursie eurodolara. Podobną drogę obrał Bank Anglii nie zmieniwszy poziomu swoich stóp procentowych (5,75%).

Ten tydzień pokazał, że kryzys na rynku amerykańskim na pewno będzie jeszcze w jakiś sposób wpływał na zachowanie europejskich rynków, po weekendzie nastroje inwestorów w dalszym ciągu będą więc determinowane wieściami zza oceanu, miejmy nadzieje lepszymi od tych w tym tygodniu.

Europejskie Rynki Wschodzące

W tym tygodniu na szczególną uwagę zasługuje ocena sytuacji na rynku rosyjskim, który jako jeden z nielicznych w naszym regionie nie poddał się presji przeceny. Co więcej główny indeks RTS ustanowił w tym tygodniu historyczny rekord, zbliżając się do poziomu 23000 pkt. W dużej mierze jest to zasługa drożejącej ropy naftowej, której wycena sięga psychologicznej granicy 100 usd. Dodatkowo silne wzrosty odnotowaliśmy także na innych spółkach, spoza głównego indeksu. Ich wyceny rosły po publikacjach wyników za III kwartał. Problemy w sektorze bankowym nie dotknęły zupełnie banku Bank Vozrozhdenie, którego skonsolidowane przychody za 9 miesięcy bieżącego roku podwoiły się w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego. Również OAO Mobile TeleSystems, największy w kraju operator sieci komórkowych zanotował wzrost kursu, po rekomendacji ze strony Deutsche Banku.

Pozostałe giełdy naszego regionu nie wykazały się niczym szczególnym i poddały się ogólnie panującemu negatywnemu nastrojowi rynków globalnych. Spadki z którymi mieliśmy do czynienia nie wynikały z charakterystyki danego rynku, a były odzwierciedleniem sytuacji zewnętrznej. Negatywną wymowę całego tygodnia dobitnie odzwierciedla fatalna sesja piątkowa. Największa przecena miała miejsce w Turcji( ISE100 strata ponad 3%) i Bułgarii (SOFIX -2%).

Stany Zjednoczone

Upłynął bardzo ważny tydzień. Szef Fed-u Bernanke w swoim czwartkowym komunikacie zarysował nieciekawy obraz. Jest to chyba jedno z najbardziej pesymistycznych jego wystąpień w ostatnim czasie. Wygląda na to, że będą powikłania na gojących się z trudem ranach. Instytucje finansowe takiego kalibru jak choćby Citigroup zmieniają prezesów i liczą straty.

W minionym tygodniu opublikowano dane z rynku pracy. Spadły koszty i wzrosła wydajność pracy w III kw. 2007. Spadające koszty pracy to istotny argument antyinflacyjny. To nie pomogło i mamy obecnie wyprzedaż na parkietach USA. Jako jeden z argumentów podaje się zamiar dywersyfikacji przez Chiny swojej potężnej rezerwy walutowej w USD. Konsekwencje były by tragiczne. Dlatego uważam, że to swoisty blef ze strony Chińczyków. Wszak USA i Chiny to naczynia połączone, tu musi panować pewna symbioza.

Reasumując, obecny okres może być trudny dla inwestorów giełdowych, Fed nie będzie na siłę ratował rynku. Dodatkowo patrząc od strony technicznej analiza Ichimoku dla indeksu Dow Jones nie jest optymistyczna. 23.10.2007 został wygenerowany sygnał sprzedaży, a 07.11.2007 pojawił się kolejny nieprzychylny. To nie sprzyja dobrym nastrojom, jak również wstępny listopadowy odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan, który okazał się słabszy od prognoz.

Surowce

Ropa naftowa typu Crude w kontraktach terminowych pozostała na poziomie 96,4 dolarów za baryłkę, co oznacza nieznaczną zmianę 1,3%. Nie oznacza to jednak, że na tym rynku nic się nie działo. Wręcz przeciwnie. We środę po publikacji przez Departament Energetyki USA danych o spadku zapasów, cena ropy zbliżyła się do magicznej granicy 100 dolarów za baryłkę (kosztowała już 98,52$). Jednak w następne dni to osuwanie się cen, co w konsekwencji doprowadziło do zerowej zmiany w odniesieniu do poprzedniego tygodnia. Niepokój na tym rynku budzi właśnie stan zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych w kontekście nadchodzącej zimy, a więc zwiększonego zapotrzebowania na ten surowiec. Spekuluje się, że przy obecnym stanie zapasów (311,86 mln baryłek) każda informacja mogąca wpłynąć na dostawy surowa na rynek będzie dawała kolejne impulsy do wzrostów notowań. Z drugiej jednak strony, patrząc bardziej długoterminowo, istnieją obawy, iż nadchodzące (?) spowolnienie gospodarcze w tym kraju przełoży się na spadek popytu, co wpłynie na spadek cen.

Miedź w kontraktach terminowych jest wyceniana na 7065 dolarów za tonę, co w porównaniu z notowaniami z ubiegłego tygodnia oznacza –4,5% zmianę. Czynnikami, które wpływają na kształtowanie się cen to zapasy w Chinach. Wzrosły one w tym tygodniu o ponad 3000 ton do poziomu 59208 ton. Rynek spekuluje, że zwiększone zapasy w tym kraju największego konsumenta tego surowca zmniejszą popyt w przyszłości, co ściąga ceny w dół.

Złoto zdrożało w tym tygodniu o ponad 3%, natomiast uncja tego kruszcu kosztuje 833,6 dolary. Rekordowe poziomy notowań „żółtego metalu” to efekt rekordowo niskich wycen amerykańskiego dolara do głównych walut światowych. Złoto traktowane jest bowiem do zabezpieczania portfeli inwestycyjnych wycenianych w dolarze służą ochronie przed spadkami tej waluty. Metal ten kosztował już ponad 840 dolarów za uncję, jednak europejskie banki centralne zdecydowały się sprzedać 50 ton tego surowca, co spowodowało obniżkę notowań.

Waluty

W minionym tygodniu kurs EUR/USD pobił rekord wszechczasów (biorąc pod uwagę wcześniejsze notowania marki niemieckiej). Teraz wynosi on 1,4749. Coraz bliżej do poziomu 1,50, po osiągnięciu którego Bank Rezerw Federalnych USA nie wyklucza interwencji na rynku, w celu umocnienia amerykańskiej waluty.

Takie zachowanie się tych walut wpłynęło także na notowania złotówki, która względem dolara zanotowała najniższy poziom na 2,4562. Za euro najmniej płacono 3,6113.

Jedną z przyczyn, która wpłynęła na osłabienie dolara to chęć rządu chińskiego, żeby zdywersyfikować swoje rezerwy walutowe. Zgromadzone rezerwy w amerykańskiej walucie to ok. 1,4 bln dolarów. Jeżeli Chiny zaczną swoje zamierzenia wprowadzać w życie to spadek wartości dolara nabierze jeszcze większego tempa.

Bardzo duża niechęć inwestorów do amerykańskiej waluty powoduje, że nawet dobre informacje nie wpływają na jej umocnienie. Zatem czekamy na osiągnięcie poziomu 1,50 i dopiero wtedy zobaczymy co zrobi FED.

Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:

Jarosław Godyń, Tomasz Kacprzak, Michał Kurpiel, Jacek Pacholczyk, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Trzeciak, Paweł Zawistowski

Macierewicz: Komorowski wymusił decyzję o mojej rezygnacji

mar
2007-11-09, ostatnia aktualizacja 11 minut temu

- To decyzja wymuszona stanowiskiem publicznie wyrażonym przez marszałka Komorowskiego - powiedział Antoni Macierewicz o swojej rezygnacji z przewodniczenia Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI. - To efekt zmiany ekipy politycznej i, co za tym idzie, zmiany interpretacji przepisów prawa - dodał.

Zobacz powiekszenie
Fot.Julian Sojka / AG


Dziś szefem komisji został Jan Olszewski, ponieważ z ekspertyz prawniczych przekazanych marszałkowi Sejmu wynika, że Macierewicz nie może łączyć tej funkcji z mandatem posła - więcej >>

- Na mnie głosowało w Piotrkowie ponad 40 tys. osób. Zarówno oni, jak i ja sam nie mieliśmy pojęcia, że te funkcje nie są możliwe do połączenia. (...) To efekt zmiany ekipy politycznej i, co za tym idzie, zmiany interpretacji przepisów prawa - powiedział Macierewicz.

- Nie jest to też na pewno związane z moim wynagrodzeniem, bo żaden z posłów pracujących w Komisji nie pobiera wynagrodzenia - dodał Macierewicz.

Podziękował też członkom komisji za pracę. - Byli narażeni na brutalną krytykę i - jak przypuszczam - nie zmieni się to teraz - stwierdził.

Tusk desygnowany na premiera, zaprzysiężenie rządu za tydzień

jg, man, mar
2007-11-09, ostatnia aktualizacja 36 minut temu
Zobacz powiększenie
Donald Tusk z prezydentem podczas uroczystości powierzenia mu misji stworzenia rządu. Nominacja odbyła się w ekspresowym tempie w bocznej Sali Hemtańskiej. Na uroczystość zaproszeni byli jedynie fotoreporterzy, nie wpuszczono natomiast dziennikarzy
Fot. S3awomir Kaminski / AG

Donald Tusk został desygnowany na premiera. O godzinie 15.00 szef Platformy odebrał w Pałacu Prezydenckim z rąk Lecha Kaczyńskiego akt desygnacji. Ceremonia trwała niecałą minutę. Po niej Tusk rozmawiał z prezydentem Kaczyńskim za zamkniętymi drzwiami. - Uzgodniono, że zaprzysiężenie nowego rządu odbędzie się w piątek w godzinach popołudniowych - zapowiedział minister Michał Kamiński po rozmowie. W przyszłą środę najprawdopodobniej poznamy już skład nowego rządu, a szef Platformy wygłosi swoje exposé.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Desygnacja Donalda Tuska odbyła się w ekspresowym tempie, trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund
Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Po ceremonii prezydent i Donald Tusk udali się na rozmowę
Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Po ceremonii prezydent i Donald Tusk udali się na rozmowy
Zobacz na zdjęciach i porównaj, jak przebiegały desygnacje Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska



- Ze względu na prace przygotowawcze ws. składu nowego rządu, zaprzysiężenie gabinetu odbędzie się w przyszły piątek w godzinach popołudniowych - powiedział prezydencki ministra Michał Kamiński. Jak dodał, prezydent podczas rozmowy poruszył raz jeszcze sprawę Radosława Sikorskiego jako kandydata na szefa MSZ oraz prof. Ćwiąkalskiego, który ma objąć resort sprawiedliwości. - Prezydent jest zaniepokojony faktem, że ktoś, kto jako adwokat bronił Krauzego, będzie ministrem sprawiedliwości. (...) Atmosfera rozmowy była daleka od sielanki - powiedział Kamiński.

Pytany, dlaczego ceremonia była tak skromna, minister odparł: - Nie tak skromna, jak wcześniejsze. - Desygnowanie Tuska odbyło się w bocznej sali pałacu (w Sali Hetmańskiej, a nie w Sali Białej), bez zaproszenia na piśmie.

Zgodnie z konstytucją, kolejny krok to formalne powołanie przez prezydenta szefa rządu i członków jego Rady Ministrów. Prezydent ma na to 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu. Następnie premier, w ciągu 14 dni od dnia powołania przez prezydenta, przedstawia Sejmowi program działania rządu z wnioskiem o udzielenie mu wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.



Kto w rządzie Tuska?

Nie wszystkie stanowiska w nowym rządzie są obsadzone. Przyszły premier zapowiedział, że skład Rady Ministrów poda w ciągu tygodnia. Niektóre kandydatury są już jednak pewne. Inne nazwiska pojawiają się na "dziennikarskiej giełdzie".

Wicepremier i minister gospodarki - Waldemar Pawlak (szef PSL)

Wicepremier i minister spraw wewnętrznych - Grzegorz Schetyna (sekretarz generalny PO)

Minister spraw zagranicznych - Radosław Sikorski (poseł PO, były szef MON).

Minister finansów - Jacek Rostowski (prof. ekonomii)

Minister sprawiedliwości - Zbigniew Ćwiąkalski (prof. prawa karnego)

Ministerstwo obrony - Bogdan Klich (eurodeputowany PO, wymieniany jest także Bogdan Zdrojewski)

Minister rolnictwa - Marek Sawicki (poseł PSL)

Minister zdrowia - Ewa Kopacz (posłanka PO)

Minister edukacji - Katarzyna Hall (wiceprezydent Gdańska)

Minister skarbu - Aleksander Grad (poseł PO)

Minister rozwoju regionalnego - Elżbieta Hibner (wicemarszałek województwa łódzkiego, radio ZET podaje, że ministrem ma być Marek Woźniak - marszałek województwa wielkopolskiego)

Minister infrastruktury - Cezary Grabarczyk (poseł PO)

Minister pracy - Mieczysław Kasprzak (poseł PSL - wcześniej wymieniana była m.in. także Lena Kolarska-Bobińska oraz Michał Boni)

Minister środowiska - Maciej Nowicki (szef Ekofunduszu - wymieniany był także Stanisław Żelichowski)

Minister kultury - Bogdan Zdrojewski (poseł PO - wymieniany też jako kandydat na szefa MON)

Minister nauki - Barbara Kudrycka (eurodeputowana PO)

Minister sportu - Mirosław Drzewiecki (skarbnik PO)

Minister koordynator ds. służb specjalnych - Paweł Graś (poseł PO)

Superurząd antykorupcyjny - Julia Pitera (posłanka PO)

---

Tusk czy Kaczyński: który lepszym premierem? - głosuj

Spór o mandat poselski dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego

ulast, PAP
2007-11-09, ostatnia aktualizacja 2007-11-09 16:52

Poseł PiS Jan Ołdakowski oraz posłanki Nelly Rokita i Lena Dąbkowska-Cichocka uważają, że padli ofiarą "politycznego szantażu" ze strony marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego (PO). Ołdakowski powiedział, że chce dalej kierować Muzeum Powstania Warszawskiego, a decyzję w sprawie pełnienia mandatu poselskiego pozostawia Komorowskiemu.

Zobacz powiekszenie
Fot. Bartosz Bobkowski / AG
Jan Ołdakowski
ZOBACZ TAKŻE
SONDAŻ
Czy Ołdakowski powinien zrezygnować ze stanowiska dyrektora muzeum?

Tak
Nie
Trudno powiedzieć

- Stanąłem dziś wobec pewnego rodzaju politycznego szantażu, wobec zmuszenia mnie, abym wybrał. I ja - wiedząc, że zaufali mi wyborcy, wiedząc, że spoczywają na mnie obowiązki wynikające z pracy z powstańcami, wiem jedno: dziś muszę wybrać Muzeum Powstania Warszawskiego, a decyzję o swoim mandacie pozostawiam panu marszałkowi Komorowskiemu - powiedział Ołdakowski na konferencji prasowej w Sejmie.

Komorowski wygasi mandat Ołdakowskiemu?

- Wydaje mi się, że zwyczaj, w którym marszałek Sejmu grozi odebraniem mandatu posłom opozycji to nie jest dobry zwyczaj - powiedział poseł. Jak dodał, marszałek powiedział mu, że jeśli do piątku do godz. 24 nie przestanie pracować w Muzeum Powstania Warszawskiego, wygasi mu mandat.

Ołdakowski przypominał, że w poprzedniej kadencji Sejmu łączył funkcje szefa muzeum z pełnieniem mandatu posła. Jak mówił, dysponuje ekspertyzami prawnymi, które mówią, że jest to możliwe. - Z obu tych funkcji wywiązywałem się dobrze - ocenił.

PO chce wykorzystać muzeum dla celów politycznych?

Poseł PiS Karol Karski żądania Bronisława Komorowskiego określił jako pierwsze niedemokratyczne działania marszałka. Powiedział, że w 1997 r. prezydia Sejmu i Senatu wyjaśniły, że można łączyć funkcję posła z pracami w instytucjach o charakterze kulturalnym. - Ta informacja zawarta jest w informatorze, który otrzymuje każdy poseł - podkreślił Karski.

Poseł podkreślił, że sam Ołdakowski dysponuje trzema ekspertyzami, które potwierdzają, że może kierować muzeum powstania, a jednocześnie być posłem. W jego ocenie, chęć usunięcia Ołdakowskiego ma drugie dno - obsadzenie na stanowisku dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego kogoś z PO.

Brak pisemnych informacji o groźbie utraty mandatu

Posłanki Nelly Rokita i Lena Dąbkowska-Cichocka zrezygnowały w czwartek ze stanowisk społecznych doradców prezydenta po tym, jak przedstawiciele Kancelarii Sejmu stwierdzili, że mogą one stracić mandaty poselskie, jeśli pozostaną na tych stanowiskach.

Dąkowska-Cichocka podkreśliła, że ani ona, ani Ołdakowski i Rokita, nie dostali "pisemnych informacji" na temat grożącej im utraty mandatu. Wyjaśniła, że ona i Nelly Rokita otrzymały informację telefoniczną "na zasadzie porady, że powinnyśmy złożyć rezygnację z funkcji społecznych doradców prezydenta".

"My żeśmy się poddały (...), mamy zobowiązania wobec wyborców - Nelly Rokita (zdobyła) ponad 6 tys. głosów, ja w Opolu ponad 18 tys. głosów" - podkreśliła. Zapowiedziała, że razem z Rokitą będą pomagać prezydentowi w jego pracy.

Sikorski: W MSZ-cie trzeba jeszcze bardziej pilnować języka niż w MON-ie

Rozmawiał Jacek Żakowski
2007-11-09, ostatnia aktualizacja 2007-11-09 10:15

- Bo ministrowie obrony - wiadomo, koszarowe klimaty- pewne rzeczy jeszcze mogą być wybaczone. A w MSZ-cie już naprawdę nie wypada - powiedział Radosław Sikorski w "Poranku Radia TOK FM"

Zobacz powiekszenie
Fot. Kamil Wróblewski / TOK FM
Radosław Sikorski
Jacek Żakowski: Jest pan przyszłym ministrem spraw zagranicznych?

Radosław Sikorski: To wie tylko Donald Tusk.

Jacek Żakowski: Naprawdę?

Radosław Sikorski: Tak. Natomiast ja mu nie odmówię.

Jacek Żakowski: Ale umówiliście się już czy to są tylko takie gadki?

Radosław Sikorski: Ja tak długo już jestem w polityce, że wiem, że dopóki się nie ma w ręku nominacji, to człowiek nic nie wie.

Jacek Żakowski: Ale rozumiem, że chciałby pan być ministrem?

Radosław Sikorski: Przygotowuję się do tego.

Jacek Żakowski: Jak by to wyglądało pod kątem pana stosunków z prezydentem, który już tyle złych rzeczy o panu powiedział i tak mocno je powiedział, że trudno sobie wyobrazić teraz, że zacznie udawać pana przyjaciela czy przynajmniej lojalnego współpracownika czy przełożonego. Jak to będzie wyglądało?

Radosław Sikorski: Ja to przyjmuję jako pokutę za moje grzechy. Była kampania wyborcza, dosyć ostra, ja też nie byłem bez grzechu. Parę rzeczy powiedziałem, które może były za mocne i zostały nadinterpretowane.

Jacek Żakowski: Co na przykład? Chciałby pan przeprosić pana prezydenta? Bo teraz jest wielki sezon przepraszania.

Radosław Sikorski: Już nie wchodźmy w to. Ja to przyjmuję jako mój krzyż i proszę o nowe otwarcie w związku z nowym sezonem politycznym.

Jacek Żakowski: Ale może jak pan powie: przepraszam, panie prezydencie, bez względu na to, co pan sobie myśli, to pan prezydent będzie zadowolony i te stosunki lepiej się ułożą.

Radosław Sikorski: Nie, mnie chodziło o kampanię wyborczą, bo ja nigdy nie miałem intencji obrażenia pana prezydenta.

Jacek Żakowski: To dobrze. Ale przepraszam nie padnie?

Radosław Sikorski: Musiałbym wiedzieć, za co. Nigdy nie było moją intencją obrażanie kogokolwiek. Ja już tłumaczyłem. Ta słynna metafora z watahami to była taka sienkiewiczowska metafora batalistyczna. Mówiąc, że: Jeszcze jedna bitwa - w domyśle debata z prezydentem Kwaśniewskim - i będziemy dorzynać watahy, miałem na myśli: osiągniemy przełom, pełne zwycięstwo. Nikogo, ani kolegów z PiS-u ani z byłego rządu nie miałem na myśli. Niektórzy to nadinterpretowali i wzięli do siebie. W świetle tego, jak to zostało zinterpretowane, uważam, że metafora była za mocna.

Jacek Żakowski: Jak pan sobie wyobraża relacje między ministrem spraw zagranicznych a prezydentem w najbliższych latach?

Radosław Sikorski: Ja będę ciężko pracował na zdobycie zaufania pana prezydenta. Przypomnę, że jeszcze do września byłem członkiem prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Natomiast sądzę, że niektórzy nadgorliwcy źle służą panu prezydentowi, mówiąc o takich rzeczach jak blokowanie ambasad. Ani to nie jest rzeczywistość ani to nie służy wizerunkowi pałacu prezydenckiego, że miałby być jakiś brak współpracy. Przecież to, że w warunkach kohabitacji mianowania ambasadorskie na przykład są miejscem, gdzie się docierają racje premiera, prezydenta i ministra spraw zagranicznych, nie jest absolutnie niczym nadzwyczajnym. Przypomnę, na początku rządu Jerzego Buzka trochę już zapomniany incydent, w którym nasza pani ambasador w Mińsku powiedziała jakieś głupstwo, pan profesor Geremek chciał ją natychmiast odwołać, pan prezydent Kwaśniewski miał wątpliwości, po jakimś czasie doszli do porozumienia.

Jacek Żakowski: Pani Spychalska.

Radosław Sikorski: Tak jest. Z resztą to nie jest nawet specyfika polska. Weźmy Stany Zjednoczony, gdzie władza wykonawcza w odróżnieniu od naszej nie jest podzielona wewnętrznie. Ale tam z kolei jest system, że część ambasad jest, jak byśmy powiedzieli w języku słusznie minionym, w nomenklaturze Białego Domu a część jest obsadzana przez urzędników departamentu stanu. I tam też jest docieranie między prezydentem a sekretarzem stanu. Wiec to nie jest nic nowego pod słońcem.

Jacek Żakowski: Ale to nie jest może za piękny przykład, amerykański. Bo tam na ambasadorów bardzo często jeżdżą po prostu biznesmeni, którzy dali ładną składkę na kampanię wyborczą prezydenta. I to jest zupełnie otwarte, nikt tego nie maskuje

Radosław Sikorski: A ja uważam, że powinniśmy też szukać szerzej kandydatów na ambasadorów. Na przykład moją propozycją było wysłanie do Bagdadu pana generała Edwarda Pietrzyka, byłego dowódcy wojsk lądowych, który jako wojskowy w kraju arabskim

Jacek Żakowski: Ale to jest inne kryterium, merytoryczne. Chyba byśmy nie chcieli, żeby prezydent w zamian za składkę wyborczą wysyłał ambasadorów polskich. W kulturze politycznej to by się nie przyjęło.

Radosław Sikorski: No nie. Ale myślę, że są takie miejsca, gdzie nie muszą jeździć tylko zawodowi dyplomaci.

Jacek Żakowski: A czym pańskie MSZ będzie się różniło od MSZ-u pani Fotygi?

Radosław Sikorski: To trudno mi powiedzieć, zanim - jeśli ten zaszczyt mnie spotka - nie zaznajomię się ze sprawami wewnątrz resortu.

Jacek Żakowski: A nie zaznajamia się pan jeszcze?

Radosław Sikorski: Jestem na razie posłem, zainteresowanym sprawami zagranicznymi, który aspiruje do członkowstwa w Komisji Spraw Zagranicznych.

Jacek Żakowski: Rozumiem. Aspirowanie to piękna rzecz. Ale prasa pisała już jakiś czas temu, że osoby życzliwe Platformie Obywatelskiej w MSZ przygotowują raport, w którym są podobno listy osób, które należy z MSZ-u usunąć w ramach "depisizacji". Podobny z resztą, jaki powstał przed poprzednimi wyborami.

Radosław Sikorski: Takie plany nie wzbudzają mojego entuzjazmu, wręcz przeciwnie. Ja mam nadzieję, że dowiodłem w Ministerstwie Obrony Narodowej, że starałem się wprowadzać merytokratyczne ścieżki awansu

Jacek Żakowski: Na przykład szef agencji, na przykład pan Macierewicz- taka merytokratyczna nominacja była za pańskiego urzędowania.

Radosław Sikorski: To akurat była ta nominacja, z która ja się głęboko nie zgadzałem. Ale na wszystkie możliwe stanowiska mianowałem ludzi po konkursach, choćby wewnętrznych, bardzo często zewnętrznych. Mianowałem szefa kadr z zewnątrz wojska i z zewnątrz resortu, wziętego z konkursu. Moim zdaniem Platforma Obywatelska musi przekonać młodzież, że jest możliwy zasłużony za pracę, za wysiłek, za podejmowanie ryzyka, awans profesjonalny i społeczny tu w kraju. To jest to, dzięki czemu młodzież dała nam kredyt zaufania i tego musimy dotrzymać.

Jacek Żakowski: No tak, ale żeby ci młodzi mogli awansować, to trzeba zrobić trochę miejsca czyli starsi muszą się posunąć. Ile osób powinno się usunąć z MSZ-u?

Radosław Sikorski: Ja o personaliach w ogóle nie będę mówił, bo nie wypada. Nawet, gdybym już był ministrem, a co dopiero jako kandydat. Natomiast chociażby w kwestii obsady ambasad jest duże pole do mianowań, bo siedemnaście placówek jest nie obsadzonych. Więc myślę, że pole manewru jest spore.

Jacek Żakowski: Jak pan sobie wyobraża negocjowanie, obsadzanie tych ambasad z panem rezydentem? Pan prezydent będzie miał bardzo dużo swoich przyjaciół bezrobotnych teraz, których na pewno będzie chciał obsadzać w ambasadach. Czy będą jakieś jasne kryteria teraz czy to będzie kwestia przetargu między rządem a pałacem prezydenckim?

Radosław Sikorski: Ja byłem wiceministrem spraw zagranicznych najdłużej przez pełną czteroletnią kadencję w rządzie Jerzego Buzka. W MSZ jest duża rotacja - ludzie wyjeżdżają, przyjeżdżają. Ja byłem przez pełną kadencję. Widziałem, jak to robił i profesor Geremek i Władysław Bartoszewski i to jest oczywiście pewien dualizm na tych szczytach profesjonalnych w MSZ. Bo ambasador jest przedstawicielem głowy państwa i głowa państwa ma tu niepodważalne konstytucyjne prerogatywy w nominowaniu ambasadorów. Natomiast pracuje w MSZ i realizuje politykę Rady Ministrów.

Jacek Żakowski: I wniosek nominacyjny musi być z rządu.

Radosław Sikorski: I instrukcje odpowiedniego dyrektora departamentu. Więc tutaj musi nastąpić współpraca.

Jacek Żakowski: Ciekaw jestem, co pan prezydent myśli na ten temat. Teraz trochę o schodach musimy porozmawiać. Bo pan ma jak na ministra spraw zagranicznych dość ostry język. Nie tylko te watahy, które PiS panu pamięta. Ale myślę, że też zagranicą panu pamiętają niektóre rzeczy. Takie pana stwierdzenie, które zrobiło duże wrażenie w Polsce, ale nie tylko w Polsce. Kiedy rurociąg bałtycki nazwał pan paktem Ribbetrop - Mołotow.

Radosław Sikorski: Panie redaktorze, nigdy nie sądziłem, że będę musiał oskarżyć pana o mówienie Antonim Macierewiczem. Bo to naprawdę był z pana strony skrót myślowy. Bo ja tego nie powiedziałem. Ja powiedziałem, że Polska jest szczególnie uczulona na takie umowy, zawierane ponad naszymi głowami. Takie jak - i tu wymieniłem takich parę umów, które z naszej historii znamy, między innymi ten. Jeżeli pan doczyta pierwotna depeszę Reutersa w tej sprawie, to pan znajdzie potwierdzenie, że tak było. Oczywiście prasa, która potrzebuje sensacji, dokonała skrótu myślowego, tak jak teraz pan redaktor.

Jacek Żakowski: I minister obrony, który jest zagranica ma świadomość, że taki proces właśnie się dokonuje, taka jest specyfika mediów i współczesnej polityki. I chciałem zapytać, czy pan uważa, że to była dobra wypowiedź czy jako minister spraw zagranicznych by się pan przed nią powstrzymał?

Radosław Sikorski: Ja proponuję, żeby pan został wyrazistym politykiem i wtedy zobaczy pan, jak często pana wypowiedzi będą nadinterpretowane, i jaka jest natura dzisiejszych mediów.

Jacek Żakowski: Między innymi dlatego nie jestem politykiem, że nie chciałbym sobie takich ograniczeń narzucać

Radosław Sikorski: No właśnie.

Jacek Żakowski: Więc teraz wracam do mojego pytania. Bo pan jest politykiem.

Radosław Sikorski: Myślę, że w MSZ-cie rzeczywiście trzeba języka jeszcze bardziej pilnować niż w MON-ie. Bo ministrowie obrony - wiadomo, koszarowe klimaty- pewne rzeczy jeszcze mogą być wybaczone. A w MSZ-cie już naprawdę nie wypada.

Jacek Żakowski: Czyli będzie wyraźna różnica w stylu wypowiadania się miedzy panem a panią Fotygą?

Radosław Sikorski: To była jedna znadinterpretowana wypowiedź podczas piętnastu miesięcy mojego urzędowania. Daj Boże panu, gdyby pan takie stanowisko pełnił, żeby pan tylko jedną miał taką wypowiedź.

Jacek Żakowski: Bogu dziękuję, że nie muszę. Ale wracam do tego, bo ta pana wypowiedź mnie wtedy zaskoczyła. Bo wydawało mi się, że po tych czterech latach na stanowisku wiceministra, kiedy pan nie miał żadnej wpadki, co warto odnotować, że pan takiego ryzyka już nie podejmie.

Radosław Sikorski: Z tym że zgódźmy się co do meritum sprawy. Rząd kanclerza Schroedera zaskoczył Polskę podpisaniem tej umowy.

Jacek Żakowski: Pan był wtedy w Waszyngtonie. Nie zaskoczył. O tym, że oni chcą to podpisać, wiedzieliśmy przez dwa lata.

Radosław Sikorski: Ale to nie był akt budowy zaufania między naszymi krajami.

Jacek Żakowski: To prawda. Ale teraz wracam do tego, jak pan sobie wyobraża to, co Donald Tusk zapowiedział w pierwszych słowach - potrzebę odbudowy dobrych stosunków z Niemcami i likwidacji złych emocji w stosunkach z Rosjanami?

Radosław Sikorski: Myślę, że trzeba przede wszystkim odkorkować kanały komunikowania się. Bo jak się z ludzi mi rozmawia, to w pewnych sprawach udaje się przynajmniej obniżyć temperaturę dyskusji.

Jacek Żakowski: Czyli będzie pan namawiał prezydenta na przykład, żeby się spotkał z panem Putinem bez targowania się o te wszystkie protokolarne historie, co ma miejsce od dwóch lat?

Radosław Sikorski: Ja myślę, że pan prezydent już ma duże doświadczenie w tych kontaktach i to raczej, przynajmniej na początku, to ja będę się chciał od niego dowiedzieć, jak to wyglądało. Bo wie pan, rzeczywistość rzeczywista w naszym kraju bardzo często jest inna od rzeczywistości medialnej.

Źródło: TOK FM

Musharraf ustępuje w sprawie wyborów i stanu wyjątkowego

wj
2007-11-09, ostatnia aktualizacja 2007-11-08 17:29

Zaskoczony potępieniem, jakie spadło na niego za wprowadzenie stanu wyjątkowego, prezydent gen. Pervez Musharraf obiecał, że zaplanowane na połowę stycznia wybory parlamentarne odbędą się najpóźniej do połowy lutego

Panujący od 1999 r. Pervez Musharraf wprowadził w sobotę stan wyjątkowy, twierdząc, że w wyniku politycznej dywersji prowadzonej przeciwko niemu przez nieprzyjazne sądy państwo zostało sparaliżowane. I nie może już skutecznie walczyć z terrorystami i fanatykami religijnymi pragnącymi wciągnąć Pakistan w światową świętą wojnę.

Naprawdę Musharrafowi chodziło o utrzymanie zagrożonej władzy. Mimo wygranych w październiku wyborów prezydenckich jego dalsze panowanie zależało od decyzji sądu najwyższego. Ma on orzec czy w generalskim mundurze i na stanowisku szefa sztabu armii Musharraf miał prawo w ogóle ubiegać się o urząd prezydencki. Generał wymienił kilku sędziów trybunału i może być teraz spokojny o werdykt.

Przeciwko stanowi wyjątkowemu poza opozycją najostrzej zaprotestowali Amerykanie, najważniejsi sojusznicy Pakistanu, uzależnieni jednocześnie od Islamabadu w sprawie poparcia dla interwencji USA w sąsiednim Afganistanie. W środę prezydent George Bush zadzwonił do Musharrafa i, nie przebierając w słowach, zażądał, by niezwłocznie przeprowadził uczciwe wybory do parlamentu i ściągnął w końcu mundur.

I w czwartek Musharraf wszystko to obiecał, a jego ministrowie dodali, że stan wyjątkowy "za miesiąc, dwa" zostanie zniesiony. Generał nie podał co prawda terminu, kiedy przebierze się w garnitur, ale Waszyngton z wyraźną radością przyjął jego obietnicę.

Niezadowolona - według jednych szczerze, według innych nie - pozostaje wciąż Benazir Bhutto, była premier i najsławniejsza z pakistańskich polityków. W październiku dobiła ona targu z Musharrafem i wróciła z ośmioletniego wygnania w Londynie i Dubaju, by wygrać styczniowe wybory, wrócić do rządu i podzielić się władzą z generałem.

Taki był plan opracowany przez strategów z Waszyngtonu coraz bardziej zaniepokojonych falą terroru w Pakistanie i coraz wyraźniejszą niechęcią Musharrafa do współpracy wojennej. Duet Musharraf - Bhutto miał dać rząd doskonały.

W czwartek na wieść o obietnicy prezydenta Bhutto oświadczyła, że nie wierzy, by generał dotrzymał słowa. - Chcemy konkretnych terminów - kiedy będą wybory i kiedy zdejmie mundur - zażądała.

W środę Bhutto wezwała Pakistańczyków do buntu przeciwko generałowi, a na piątek zapowiedziała pierwszy z wielkich protestacyjnych wieców w Rawalpindi.

Policja ostrzega Benazir, że w stanie wyjątkowym wiece są zakazane i że w Rawalpindi, podobnie jak w październiku w Karaczi, zaczaili się na nią zabójcy. Przed miesiącem, podczas triumfalnego powrotu Bhutto do kraju, w zamachu bombowym, którego była celem, zginęło ponad 150 osób, a pół tysiąca zostało rannych.

Nie wszyscy w Pakistanie wierzą w nagłą wojowniczość byłej premier, która przez pierwsze trzy dni stanu wyjątkowego zachowywała dziwne milczenie. Znawcy pakistańskiej polityki uważają, że Bhutto prowadzi podwójną grę. Po cichu układa się z generałem i Amerykanami w sprawie podziału władzy, a głośno nawołuje do buntu, by umocnić swoją wiarygodność jako niezłomnej bojowniczki o wolność i demokrację.

Dziś o 15.00 Tusk zostanie premierem

man
2007-11-08, ostatnia aktualizacja 15 minut temu

O godzinie 15 w Pałacu Prezydenckim odbędzie się uroczystość desygnowania Donalda Tuska na premiera - poinformowała wczoraj Kancelaria Prezydenta. Szef PO już dziś będzie się też mógł wprowadzić do kancelarii Premiera. Natomiast najprawdopodobniej w przyszłą środę poznamy już skład nowego rządu, a szef Platformy Obywatelskiej wygłosi swoje exposé.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Donald Tusk w drodze na spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim
Przywódca PO nie wykluczył, że wraz z prezesem ludowców Waldemarem Pawlakiem poczekają z ogłoszeniem składu koalicyjnego gabinetu do środy, kiedy to wznowione zostanie posiedzenie Sejmu. - Jak będę desygnowany na premiera, to będę mógł z osobami, a to są przecież bardzo poważne osoby - rozmawiać nie jako "być może premier", ale jako desygnowany premier i wtedy one będą mi mogły ostatecznie powiedzieć, że tak, wchodzą do gabinetu - powiedział Tusk. Szef Platfromy prawdopodobnie w środę wygłosi też swoje exposé.

Konstytucyjne kroki dla nowego premiera

Zgodnie z konstytucją, kolejny krok to formalne powołanie przez prezydenta szefa rządu i członków jego Rady Ministrów. Prezydent ma na to 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu. Następnie premier, w ciągu 14 dni od dnia powołania przez prezydenta, przedstawia Sejmowi program działania rządu z wnioskiem o udzielenie mu wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Przeprowadzka do Kancelarii Premiera?

Wkrótce po otrzymaniu z rąk prezydenta nominacji Tusk, zgodnie z zapowiedzią rzecznika rządu Jana Dziedziczaka, będzie mógł się wprowadzić do jednego z gabinetów kancelarii premiera. - Chciałbym przekazać serdeczne zaproszenia dla pana Tuska, przyszłego premiera, do Kancelarii Premiera. Decyzją Jarosława Kaczyńskiego, Donald Tusk dostanie jeden z najlepszych gabinetów - zaznaczył dziś w radiowej "Trójce" Jan Dziedziczak. Jak dodał rzecznik odchodzącego rządu - premier Kaczyński "wyszedł z założenia, że pomimo, iż on jeszcze przez kilka dni będzie pełnił obowiązki premiera, Donald Tusk powinien mieć bardzo komfortowe warunki, by tworzyć rząd.

Dziedzczak przyznał, że jeśli Tusk z oferty skorzysta - raczej nie natknie się w budynku kancelarii na wciąż jeszcze urzędującego premiera Kaczyńskiego. Zaznaczył, że oba gabinety są bowiem w dwóch różnych skrzydłach, w odległości około 500 metrów, a łączące je korytarze przedzielają drzwi otwierane specjalną kartą magnetyczną.

Donald Tusk pod ochroną

Po desygnacji na premiera Donaldowi Tuskowi przysługiwać będzie też ochrona BOR i służbowy samochód. Najprawdopodobniej już w Pałacu Prezydenckim na Tuska będą czekać przydzieleni mu funkcjonariusze. Tusk najpewniej dostanie do dyspozycji siedmiu członków BOR-u.

Siatkarki piszą do kibiców: Rozczarowałyśmy Was!

red
2007-11-09, ostatnia aktualizacja 2007-11-09 17:12

Zobacz powiększenie
Eleonora Dziękiewicz atakuje ze środka
Fot. KIM KYUNG-HOON REUTERS

Polskie siatkarki po meczu z Włoszkami spotkały się po meczu i postanowiły przeprosić kibiców za swoją postawę w Pucharze Świata.

W piątek Polki przegrały czwarty mecz w turnieju i straciły szanse na wywalczenie awansu do igrzysk olimpijskich (będą miały jeszcze szansę w turnieju kontynentalnym).

Treść listu:

Zdarzyło się coś, czego jeszcze nie nazwaliśmy po imieniu, przykra porażka, która ostatecznie zamyka nam drogę do bezpośredniego awansu na igrzyska z Pucharu Świata. Jest nam bardzo przykro z tego powodu, że sympatycy siatkówki w Polsce przeżyli tak głębokie rozczarowanie.

Po dzisiejszym meczu spotkaliśmy się wszyscy, by przeanalizować, jak do tego doszło. Przegrana nie była wynikiem braku zaangażowania, tylko wyjątkowej słabości, która dotknęła cały zespół. Wiemy jednak, że potrafimy grać lepiej. Począwszy od meczu z Japonią będziemy znów tą drużyną, którą byliśmy do niedawna.

Jechaliśmy tu, by wywalczyć olimpijski awans. Siłą rzeczy nasz cel uległ zmianie. Wyznaczyliśmy sobie nowy, miejsce tuż za podium, które pozwoli na awans w rankingu FIVB i da nam kolejną szansę walki o igrzyska.

Reprezentacja Polski siatkarek
List został przysłany o redakcji po przegranym meczu z Włoszkami