środa, 8 października 2008

Debata Obama-McCain - relacja na żywo

mm, AP, PAP, Gazeta.pl
2008-10-08, ostatnia aktualizacja 19 minut temu
Zobacz powiększenie
Barack Obama i John McCain starli się przed kamerami po raz drugi. Przed nimi jeszcze tylko jedna debata - 15 października
Fot. Mark Humphrey AP

Druga debata prezydencka w USA dobiegła końca. - Ta debata była dużo bardziej interesująca od poprzedniej - mówią komentatorzy. Były ataki, krytyka. Były też konkretne propozycje rozwiązań. Kto był lepszy? Pierwsze badania przeprowadzone na wyborcach, którzy śledzili debatę pokazują, że zwycięzcą jest Barack Obama. "Wygrał nie dlatego, że był lepszy" - komentuje amerykanista Zbigniew Lewicki. Zapraszamy na naszą relację minuta po minucie!

Zobacz powiekszenie
Fot. JIM BOURG REUTERS
Prowadzący Tom Brokaw
Zobacz powiekszenie
Fot. Ron Edmonds AP
Debata Obama-McCain
Zobacz powiekszenie
Fot. RICK WILKING REUTERS
Barack Obama z żoną Michelle oraz John McCain z żoną Cindy po debacie prezydenckiej
Zobacz powiekszenie
Fot. Mark Humphrey AP
Barack Obama i John McCain
Zobacz powiekszenie
Fot. Matt York AP
Debata Obama-McCain
Zobacz powiekszenie
Fot. POOL REUTERS
Barack Obama i John McCain

Kliknij, by zobaczyć serwis

09.20 I ostatnie pytanie...

Obama vs McCain | debata na wideo


09.31 Ciekawostki zauważone przez internautów:

- Jak napisał usynow95 kandydaci nie uścisnęli sobie dłoni pod koniec debaty. Obama wyciągnął rękę do senatora McCaina i... Zobacz WIDEO>>

- "That one!" - tak John McCain zwrócił się do Baracka Obamy. - To niegrzeczne - uważa elleismee. ZOBACZ>>

08.50 Wideo: Obama i McCain o kryzysie. Czy będzie jeszcze gorzej? ZOBACZ

07.55 - Obama wygrał nie dlatego, że był lepszy - komentuje w TVN24 amerykanista Zbigniew Lewicki z Uniwersytetu Warszawskiego. - W trakcie prawie wszystkich pytań unikał konkretów, (...) mówił dookoła, był zdenerwowany - ocenia. Zdaniem amerykanisty - popełniał błędy. - O ile Polska była rzeczywiście satelitą Rosji, o tyle Estonii, Litwa, czy Łotwa były po prostu republikami, łączenie ich historyczne nie ma sensu. Podobnie, jak mówienie o pomocy finansowej i gospodarczej dla Polski, przecież nikt w tej chwili o tym nie mówi - twierdzi Lewicki. - Mimo to, w opinii ludzi, którzy oglądali debatę wygrał. Po prostu ludzie chcą, żeby Obama wygrał - komentuje amerykanista.

07.15 Dalszy ciąg sondażu CNN/Opinion Research. Który z kandydatów więcej czasu poświęcił na atakowanie przeciwnika? Zdaniem 64 proc. ankietowanych - John McCain, według 17 proc. - Barack Obama.

05.25 63 proc. ankietowanych przez CNN/Opinion Research uznało, że Obama był bardziej sympatyczny. 17 proc. powiedziało tak o Johnie McCainie. Zobacz także: Sondaże po debacie Palin-Biden

05.15 54 proc. badanych wyborców uznało, że Barack Obama podczas tej debaty wykazał się lepiej - wynika z sondażu CNN/Opinion Research. 30 proc. ankietowanych uznało, że lepszy był John McCain. Badanie przeprowadzono telefonicznie na 675 amerykańskich wyborcach, którzy oglądali debatę. Jak zmieni się poparcie po debacie? Dowiemy się już wkrótce. Przed debatą sondaże pokazywały bardzo różne wyniki... - czytaj.

04.51 Badania focusowe CNN: Obama minimalnie lepszy. Spośród 22 niezdecydowanych wyborców, którzy obserwowali debatę, 12 uznało, że zwyciężył Barack Obama. 10 osób głosowało na Johna McCaina.

04.35 Debata zakończona. McCain i Obama podchodzą do publiczności. Rozmawiają z nimi, żegnają się. Do publiczności podchodzą także żony kandydatów na prezydenta USA.

04.30 Zdaniem Obamy, to nie wystarczy. Moralne wsparcie potrzebne jest wszystkim krajom satelickim byłego ZSRR, w tym Polsce, Łotwie, Estonii - uważa kandydat Demokratów. - Tym krajom potrzebne jest także wsparcie finansowe, szczególnie Gruzji - powiedział.

04.25 Kandydaci po raz kolejny zgodnie skrytykowali Rosję. - Putin otacza się byłymi agentami KGB - mówi McCain. Jak twierdzi, Rosja chce powrotu do swojej mocarstwowej pozycji. Była agresywna w Gruzji, wcześniej w działaniach na Ukrainie. - Musimy moralnie wspierać te kraje - uważa McCain.

04.20 McCain zarzuca Obamie brak doświadczenia w prowadzeniu polityki zagranicznej. Jego zdaniem ogłaszanie: "ja go dorwę, wiem, jak to zrobić!" jest nieodpowiedzialne. McCain wypomniał także swojemu przeciwnikowi zamiar interwencji w Pakistanie.

04.15 Obaj politycy zapewniają, że jako prezydenci doprowadzą do schwytania Osamy bin Ladena. - Zabijemy bin Ledena i rozbijemy Al-Kaidę - przekonywał Obama.

04.10 Obama odpowiada ostro. - To prawda. Niektórych rzeczy nie rozumiem - mówi Obama. - Nie rozumiem, dlaczego zaatakowaliśmy kraj, który nie miał nic wspólnego z zamachem z 11 września, podczas gdy Osama bin Laden budował obozy, w którym szkolono ludzi mających nas atakować - mówi Obama. Zdaniem Obamy kosztowna wojna w Iraku odciąga uwagę USA od działań talibów w Afganistanie.

04.09 Polityka zagraniczna. O siłach pokojowych. - Ameryka to największą siła w historii, która działała na rzecz dobra - mówi McCain. - Obama nie miał racji w wielu sprawach np. w kwestii Iraku i zwiększania ilości wojsk. Nie rozumie wyzwań, jakie stoją przed naszą polityką bezpieczeństwa - podkreśla.

04.07 Senator McCain podkreśla odmienność od programu Obamy. - Obama nałoży na Was karę, jeśli nie stać Was na opłacenie ubezpieczenia - mówi McCain.

04.01 Obama mówi konkretnie. Pokazuje, jak według niego można zmniejszyć koszty składki na ubezpieczeni. - McCain ma inne podejście, chce dać wam kredyt podatkowy, ale nie powiedział, że opodatkuje Waszych pracodawców. Jedną ręka Wam daje, drugą zabiera - mówi Obama. Jest też wątek osobisty. Obama wspomina o matce, która będąc w szpitalu nie wiedziała, czy zdoła opłacić leczenie.

03.52 - Czy służba zdrowia powinna być traktowana jak towar? - pyta wyborca z publiczności. - W kraju tak bogatym, jak nasz, każdy powinien mieć prawo do opieki zdrowotnej - mówi Obama. - Opieka zdrowotna to obowiązek - odpowiada McCain.

03.39 Obama zdecydowanie ripostuje. - Chcę cięć podatkowych dla 95% Amerykanów. Jeśli zarabiacie mniej niż ćwierć miliona dolarów rocznie, wasze podatki nie będą większe. Jeśli zarabiacie 200 tysięcy lub mniej, będziecie płacić mniej. Zgodnie z moim planem zdecydowana większość małych firm będzie płacić mniejsze podatki - mówi. I atakuje republikańskiego senatora. - McCain proponuje 300 mld dolarów cięć podatkowych dla największych korporacji, 100 mld dolarów trafi do prezesów firm z Wall Street. To nie w porządku - mówi.

03.36 McCain zapewnia, że nie jest zwolennikiem cięć podatkowych dla bogaczy. Tego o planie Obamy jeszcze nie wiecie: jego podwyżki podatków oznaczają zwiększenie obciążenia podatkami dla 50 proc. małych firm. Będą one musiały zwalniać ludzi - mówi. - Chcę zostawić podatki takie, jakie są, ale zwiększyć kwoty wolne od podatków dla klasy średniej. Nie podnośmy podatków żadnej grupie - dodaje.

03.36 Pierwsza krótka dyskusja i kolejne ataki. Obama zapewnia, że podniesie podatki tylko najbogatszym. Zarzuca, że to właśnie na nich najbardziej zależy jego przeciwnikowi.

03.29 Pytanie od internautów: Jakich wyrzeczeń będzie pan wymagał od Amerykanów, by wyciągnąć nas z kryzysu? McCain: trzeba zlikwidować niepotrzebne instytucje i obciąć wydatki.

03.25 Za kryzys odpowiada Bush i jego administracja - uważa Obama. Podkreśla, że senator McCain poparł politykę gospodarcza republikańskiej administracji, w tym - deregulację, odpowiedzialną za osłabienie nadzoru nad bankami.

03.20 Kolejne pytanie o kryzys: kto za niego odpowiada? McCain zapewnia, że rozumie rozczarowanie administracją w Waszyngtonie. Podkreśla swoją niezależność od partii i atakuje Obamę: Mam niedobre doświadczenia ze współpracy z jedną i drugą partią. Senator Obama nigdy nie głosował przeciwko swojej partii.

03.12 Kto zostanie nowym sekretarzem skarbu? Obama proponuje Warrena Buffetta. McCain - Meg Whitman, byłą dyrektor administracyjną portalu aukcyjnego eBay

03.08 McCain też wypada dobrze. Podchodzi do publiczności, zwraca się bezpośrednio do ludzi. Zaznacza, że ma własny plan poradzenia sobie z kryzysem. - Nie jest to plan Busha, nie jest to plan Obamy - mówi. Obiecuje, że jeśli zostanie prezydentem poleci Departamentowi Skarbu wykupienie zadłużonych hipotek i renegocjowanie spłaty ich zadłużenia, aby pomóc właścicielom domów.

03.06 - Mamy do czynienia z największym kryzysem od czasów wielkiej depresji - podkreśla Obama. Mówi o konkretach.

03.03 Barack Obama i John McCain wchodzą na salę. O kolejności odpowiadania zadecydował rzut monetą. Zaczyna Obama. Pierwsze pytanie: kryzys gospodarczy.

03.01 Tom Brokow rozpoczyna debatę. - Jest to jedyna debata z udziałem wyborców zaplanowana na tą kampanię - podkreśla.

02.57 - Stworzenie nowych miejsc pracy, bezpieczeństwo energetyczne, ceny benzyny - to tematy, które badani przez CNN wyborcy uważają za najważniejsze podczas tej debaty. W ciągu jej trwania prowadzone będą badania focusowe na grupie niezdecydowanych wyborców, którzy zgromadzeni w studio będą oceniać poszczególne odpowiedzi. Jak deklarują przed rozpoczęciem debaty: chcą usłyszeć konkretne plany reform.

02.51 Widownia zgromadzona w studio czeka na wejście kandydatów na prezydenta. Prowadzący - Tom Brokaw z NBC jest już na miejscu. Są też dziennikarze i komentatorzy. Ponad 2,5 tysiąca pracowników mediów będzie obsługiwać dzisiejszą debatę - podaje CNN.

CNN nie chce Krakowa nawet za darmo

Rafał Romanowski
2008-10-07, ostatnia aktualizacja 13 minut temu

Zobacz powiększenie
Nagłówek artykułu o Polsce na stronie internetowej CNN
Fot. cnn.com

Nawet za darmo nie pokażą Krakowa w CNN International. W ostatniej chwili amerykańska telewizja zrezygnowała z puszczania podczas "Polskiego tygodnia" nawet krótkich migawek z kościoła Mariackiego. Miejsce naszego miasta zajęły Sopot i Hel, a na dokładkę... Poznań

Informacje z Krakowa. Polecamy: Pokój za darmo wynajmę. Czyli za seks



- Materiału z Krakowa nie będzie. Po prostu wypadł z emisji. Na to miejsce ekipy CNN International dokręciły w ostatniej chwili sporo migawek z Wielkopolski - tak tłumaczy decyzję marketingowców nadającej dla 140-milionowej widowni na całym świecie telewizji Ola Głuchowska z agencji First PR reprezentującej Amerykanów w Polsce.

O sprawie pisaliśmy w "Gazecie" przed 10 dniami. Zbulwersowało nas, że Kraków jako jedyne z dużych polskich miast, którym zaproponowano ekskluzywną kampanię na antenie CNN International, nie zdecydował się na jej wykupienie i wyprodukowanie okolicznościowej reklamówki za okazyjną kwotę około 900 tys. zł. A gra była warta świeczki - taka sama kampania reklamowa w nadającej dla kilkaset razy mniejszej (i tylko polskiej) widowni telewizji kablowej TVN24 kosztuje... więcej, a i okazja do promowania się w CNN jest doskonała, bowiem stacja właśnie teraz, w drugim tygodniu października, nadaje program bezpośrednio z Warszawy w ramach cyklu "Eye on Poland" (liczne wywiady, reportaże, rozmowy, analizy - wszystko na temat Polski w kontekście tarczy antyrakietowej, sojuszu z USA, ruchu turystycznego, sytuacji politycznej, silnego złotego, lepszych wskaźników polskiej gospodarki od amerykańskiej).

Na mocne reklamowanie się w CNN postawiły władze Warszawy, Łodzi i Gdańska. Kosztem niecałego miliona złotych obecne są teraz na antenie CNN International z kręconymi tam reportażami, profesjonalnymi klipami i reklamowymi banerami w internecie (aż 530 tys. wyświetleń na odwiedzanym przez miliony internautów z całego świata informacyjnym portalu Cnn.com). - Taka promocja to strzał w dziesiątkę. Za stosunkowo małe pieniądze mamy zagwarantowaną oglądalność Gdańska na całym globie. I to w newralgicznym okresie wyborów Obama - McCain - cieszy się Grażyna Adamska z wydziału promocji gdańskiego magistratu. Podkreśla, że zgodnie z umową wiele z elementów kampanii zostanie na antenie stacji nawet do Bożego Narodzenia.



Kraków kampanii w CNN International nie ma, bo... zabrakło mu na nią pieniędzy w budżecie, a ponadto wynajęta krakowska agencja Epoka przekonała biuro promocji miasta, że wspomniany wabik dla widzów stacji w postaci wyborów w USA spowoduje, że reklamy Krakowa rzekomo "utoną" wśród innych informacji. - Pogratulować Krakowowi takich fachowców, którzy nie rozróżniają najprostszej rzeczy, czyli CNN International, gdzie tematy z USA są podawane równorzędnie z innymi, od CNN amerykańskiego, gdzie to Ameryka gra główną rolę - ironizuje Katarzyna Sławińska, przez kilka lat korespondentka TVN w Stanach Zjednoczonych.

Z ponadtygodniowym opóźnieniem władze Krakowa reagują na artykuł "Gazety" i w przesłanym nam liście tłumaczą, co spowodowało odwołanie kampanii teraz i ewentualne przesunięcie jej na... zimę 2009 roku. "Biorąc pod uwagę realnie małe możliwości zbudowania zasięgu i estymując ograniczony stopień skutecznego dotarcia z reklamą do uwagi przedstawicieli interesującej nas grupy potencjalnych odwiedzających, nasza rekomendacja była jednoznaczna - przesunąć emisję na okres, w którym widzowie będą bardziej podatni na komunikaty spoza merytoryki" - pisze Filip Szatanik z biura prasowego urzędu miasta. W innym fragmencie listu urzędnicy zawile przekonują, że jakoby już na początku sierpnia wiedzieli, co w październiku będzie przykuwać najmocniej uwagę widzów CNN International ("poważny kryzys ekonomiczny dotykający jeden z najważniejszych rynków na świecie"). Przypomnijmy: światowe media o kryzysie w USA zaczęły mocno informować dopiero w połowie września...

Co gorsze, po kompromitacji z niemożnością wysupłania niecałego miliona złotych dla CNN (przy prawie trzech milionach wydanych na obchody victorii wiedeńskiej króla Sobieskiego) oraz propozycjach oprowadzania ekip CNN po Warszawie przez... dziennikarzy z Krakowa z portalu Cracow-life.com, nasze miasto będzie musiało przełknąć jeszcze kilka gorzkich pigułek - wspomniany na wstępie nieoczekiwany darmowy splendor dla Helu, Sopotu i Poznania. Jak się dowiadujemy, miejsce obiecanych Krakowowi tak czy owak darmowych migawek z Rynku Głównego czy Kazimierza zajmą teraz m.in. materiały nakręcone w... siedzibie producenta autobusów Solaris z podpoznańskiego Bolechowa oraz wielkopolskiej bazy lotniczej w Krzesinach, gdzie stacjonują myśliwce F-16.

Sorry, CNN, Krakowa nie stać na kampanię. Przeczytaj więcej informacji z Krakowa



Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków

Biskup sosnowiecki Adam Śmigielski nie żyje

Józef Krzyk
2008-10-07, ostatnia aktualizacja 2008-10-07 20:00

Sosnowiec pogrążył się we wtorek w smutku. Zmarł biskup Adam Śmigielski, kapłan szanowany i lubiany nawet przez ludzi niewierzących.

Zobacz powiekszenie
Fot. Dawid Chalimoniuk/AG
bp Adam Śmigielski
Biskup Śmigielski kierował sosnowiecką diecezją od dnia jej powołania przez Jana Pawła II w 1992 roku. Sosnowiec nazwał swoją trzecią ojczyzną, po Przemyślu, w którym się urodził, i zakonie salezjanów, z którym się związał w 18. roku życia. Od początku zjednał sobie sympatię wiernych z Zagłębia. - To miasto właśnie stało się miejscem mojej służby, ale i miejscem, które pokochałem - mówił o Sosnowcu.

Nie odmawiał spotkania nikomu, chyba że ktoś w otwarty sposób zwalczał Kościół. Gmach kurii urządził w zwyczajnym domu katechetycznym w Sielcu, robotniczej dzielnicy Sosnowca. Pracował w urządzonym po spartańsku gabinecie - miał tylko stół i prostą szafkę, a przez pewien czas w kącie... pluszowego misia, prezent od dzieci. Biskup przekazał go do muzeum diecezjalnego, podobnie jak swoją fioletową sutannę biskupią. Od tego czasu chodził w skromnej czarnej, a jedyną oznaką godności był pierścień na palcu. Nie było w tym żadnej pozy, wszyscy znali jego wrażliwość na sprawy ludzi biednych i chorych. - Dlaczego Bóg urodził się w tak tragicznej kondycji materialnej? - pytał retorycznie w 2005 roku podczas wigilii dla ubogich na sosnowieckiej "Patelni". - Żebyśmy wszyscy mogli do niego podejść. Biedni i bogaci, uczeni i nieuczeni, wierzący i niewierzący. Pasterze nie weszliby do pałacu - podkreślił.

- Kościół zawsze stawał po stronie tych, którzy w trudnych czasach byli krzywdzeni - przypominał przy innej okazji.

Księży napominał, by troszczyli się o osoby żyjące w związkach niesakramentalnych i eliminowali ze swojego życia oznaki próżności i luksusu. - Ludzie przychodzący do parafialnej kancelarii muszą odczuć ciepło i serdeczność kapłana, a tym samym także Boga. Nigdy nie wolno odmawiać chrześcijańskiego pogrzebu, chyba że ktoś zastrzeże wyraźnie, że sobie nie życzy takiego pochówku - mówił.

Po zakończonym w 2005 roku synodzie diecezjalnym wnioskował, by finanse parafii były przejrzyste, a w przypadku ofiar za intencje mszalne bezwzględnie usuwano wszelkie pozory transakcji lub handlu. - Słyszałem, że czasem księża mówili: "Połowę z tego, co wydasz na wódkę na weselu córki, dasz za ślub". To nie jest duszpasterstwo - nie w mojej diecezji! - podkreślał biskup Śmigielski.

Zdawał sobie sprawę z problemów nękających diecezję. - To miejsce ludzi ciężkiej pracy. Często są oni zawiedzeni i zniechęceni. Tracą pracę, żyją na skraju nędzy w wielkich miejskich skupiskach - mówił po wizycie Jana Pawła II w 1999 roku. Wszystkim zapadło w pamięć, jak bp Śmigielski witał przybywającego wtedy do miasta Papieża. - Stoisz na ziemi stolicy świętego Kościoła sosnowieckiego, stolicy Czerwonego Zagłębia, czerwonego nie od nienawiści i negacji wartości religijnych i narodowych, ale czerwonego z miłości do Boga i Ojczyzny - mówił.

Choć Sosnowcem od lat rządzą prezydenci z lewicy, nigdy nie miał trudności w dogadywaniu się z nimi. - Ja się nie pytam, kto z jakiej partii pochodzi, widzę przed sobą człowieka. Kościół to nie miejsce na uprawianie polityki. W Kościele nie ma prawicy ani lewicy - podkreślał. A samorządowców, którzy na początku tego roku przyszli podzielić się opłatkiem, zapewnił: - Codziennie modlę się za każdego z was, nie patrzę, do jakiej opcji należycie, jesteśmy zjednoczeni pracą dla drugiego człowieka.

To również z powodu takiej postawy swoje honorowe obywatelstwo przyznały mu m.in. Sosnowiec, Będzin, Jaworzno, Klucze i Czeladź. - Biskup Śmigielski odwiedzał w naszym mieście wszystkie placówki, których działalność służy osobom szczególnie dotkniętym przez los, przynosił pociechę, nadzieję i podnosił na duchu - wyjaśniał powody wyróżnienia Paweł Silbert, prezydent Jaworzna.

Przed przyjazdem do Sosnowca był m.in. rektorem salezjańskiego seminarium duchownego, przełożonym wspólnoty salezjańskiej w Krakowie i prowincjałem we Wrocławiu. W niewielkiej, bo liczącej tylko 800 tys. wiernych diecezji sosnowieckiej konsekrował ponad 40 nowych świątyń, a w co drugiej parafii założył struktury Caritasu. Choć pod tym względem jego diecezja znalazła się w krajowej czołówce, bp Śmigielski uważał, że to i tak za mało. - Przecież biedni i potrzebujący są wszędzie - mówił.

W wigilię Bożego Narodzenia skończyłby 75 lat. Od kilku miesięcy biskup zmagał się z chorobą nowotworową, miał dystans do śmierci, choć wiedział, że umiera. Abp Damian Zimoń, który go odwiedził w ostatnich dniach, wspomniał, że o swojej śmierci mówił bardzo otwarcie, był przygotowany na spotkanie z Bogiem.

Diecezją sosnowiecką kieruje obecnie biskup pomocniczy Piotr Skucha.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Islandia - gospodarczy raj zmienia się w piekło

Leszek Baj, Ewa Olszewska
2008-10-07, ostatnia aktualizacja 2008-10-07 20:34

Islandia, mały wyspiarski kraj na Atlantyku, trafiła w sam środek międzynarodowej zawieruchy finansowej. Islandzka korona leciała na łeb na szyję, więc zamrożono jej kurs. Bankom komercyjnym groziła niewypłacalność, więc rząd je znacjonalizował. Islandczycy liczą teraz na 4 mld euro pożyczki od Rosji

Zobacz powiekszenie
Fot. Piotr Zieliński
Gejzer Strokkur
Islandia od lat uchodziła za oazę spokoju. Turystów na liczącą 103 tys. km kw. wyspę przyciągają lodowce i gejzery. Gospodarka Islandii opiera się na rybołówstwie, przetwórstwie aluminium. Liczący nieco ponad 300 tys. mieszkańców kraj jest jednym z najbogatszych na świecie. W nadziei na lepsze życie wyemigrowało tam wielu Polaków (ich liczbę szacuje się tam na 7-12 tys.).

Ale bardzo dużą rolę w gospodarce odgrywają też tamtejsze banki, i to właśnie one doprowadziły Islandię ma skraj przepaści. Trzy największe - Kaupthing, Glitnir czy Landsbanki - nie mając możliwości ekspansji w Islandii, chętnie rozwijały swoją działalność za granicą. Otwierały swoje filie m.in. w Wielkiej Brytanii czy w innych krajach skandynawskich. Ich aktywa obecnie dziewięciokrotnie przewyższają PKB Islandii (PKB wynosi 14 mld euro).

Jeszcze kilka lat temu zagraniczni inwestorzy chętnie inwestowali w Islandii - budowali nowe zakłady, m.in. huty aluminium. Rząd tego kraju był wiarygodnym partnerem, a agencje ratingowe nadały Islandii wysokie oceny wiarygodności kredytowej. Jednak szybko rozwijająca się gospodarka zaczęła się przegrzewać. Wysoki import spowodował niebezpieczny wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących, który dla inwestorów jest sygnałem rosnącej nierównowagi w gospodarce. Co więcej, niezwykle mocno wzrosło zadłużenie zagraniczne Islandczyków, którzy masowo brali kredyty w obcych walutach.

- Stoimy przed realną możliwością, że nasza gospodarka zostanie wessana w globalne zawirowania, co mogłoby się skończyć narodowym bankructwem - ostrzegał w poniedziałek wieczorem islandzki premier Geir Haarde. Co to może oznaczać? - Zazwyczaj wiąże się to z czasowym zawieszeniem spłaty długu publicznego, czyli państwowego zadłużenia. Może się zdarzyć zajmowanie mienia danego kraju za granicą. Ale nie oznacza to, że komornik zajmuje szkoły czy szpitale - mówi prof. Witold Orłowski, doradca PricewaterhouseCoopers.

Jak się zaczęły problemy banków w Islandii? - Były po prostu zbyt duże jak na małą islandzką gospodarkę. Działały jak normalne banki inwestycyjne. Za bardzo angażowały się w operacje poza Islandią - mówi Bartosz Pawłowski, strateg z TD Securities w Londynie, firmy zajmującej się doradztwem na rynku kapitałowym dla instytucji i rządów. Globalny kryzys na świecie spowodował, że instytucje finansowe przestały islandzkim bankom pożyczać pieniądze albo pożyczały je bardzo drogo. A to wpędziło wyspiarskie banki w tarapaty. - Te banki mogły po prostu upaść. Na gwałt potrzebowały pieniędzy - ocenia Pawłowski.

Nic więc dziwnego, że islandzkie władze już w zeszłym tygodniu znacjonalizowały trzeci co do wielkości bank komercyjny Glitnir. Wczoraj podobnie postąpiły z drugim - Landsbanki. Największy - Kaupthing - dostał 500 mln euro pożyczki od banku centralnego. Dodatkowo władze zagwarantowały 100 proc. depozytów bankowych Islandczyków. Problem w tym, że wysoko oprocentowane lokaty w islandzkich bankach skusiły także około 300 tys. brytyjskich obywateli, którzy teraz muszą martwić się o swoje oszczędności (sięgają 5,1 mld euro). We wtorek Icesave - internetowy bank należący do Landsbanki - ogłosił, że jego 200 tys. klientów na Wyspach Brytyjskich nie może czasowo wypłacać pieniędzy ze swoich kont.

Mała, słabnąca gospodarka stała się podatnym gruntem dla spekulantów, którzy zaczęli wyprzedawać islandzką koronę. W ciągu ostatniego roku wyspiarska waluta drastycznie osłabiła się w stosunku do euro - rok temu za euro płacono około 85 koron, na początku tego tygodnia już prawie 200. To w dużym stopniu spowodowało wzrost cen importowanych towarów. A to podbiło gwałtownie inflację, która w drugiej połowie 2007 r. zaczęła gwałtownie rosnąć (obecnie jest na poziomie 14 proc.).

Islandzki rząd, by powstrzymać spadek wartości korony, wezwał do sprzedaży zagranicznych aktywów banków i sprowadzenia z powrotem do kraju oszczędności emerytalnych przyszłych islandzkich emerytów. Wczoraj władze zdecydowały o zamrożeniu kursu korony na poziomie 131 koron za euro i przywiązaniu go do koszyka innych walut. - Nie wiem tylko, jak sobie poradzą z utrzymywaniem kursu korony na tym poziomie, bo mają bardzo małe rezerwy walutowe - mówi Pawłowski.

Islandczycy liczą, że z pomocą przyjdzie im.... Rosja. We wtorek rano w świat poszła informacja, że Islandia dostanie od Rosji kredyt na 4 mld euro. Pieniądze te zwiększyłyby walutowe rezerwy i pomogłyby bankowi centralnemu w odkupywaniu koron, gdyby inwestorzy w dalszym ciągu chcieli się ich pozbywać. W ten sposób można by utrzymać stabilność kursu walutowego.

Rosyjski minister finansów powiedział, że jego rząd dostał prośbę o pomoc. - Pozytywnie patrzymy na tę prośbę. Wynik będzie znany po negocjacjach - powiedział Alexei Kudrin. Wcześniej islandzki premier na konferencji powiedział, że jest rozczarowany, że jego kraj nie dostał żadnej pomocy "od przyjaciół". Nie powiedział, jakie kraje ma na myśli, ale można się domyślać, że chodziło o kraje europejskie lub USA. Dlaczego Rosja chce pomóc małej Islandii? Na razie krążą tylko spekulacje. Pożyczka dla należącej do NATO Islandii mogłaby pomóc Rosji poszerzyć jej polityczną strefę wpływów.

- Islandczycy nie dadzą sami rady rozwiązać swoich problemów. Będzie musiał im pomóc Międzynarodowy Fundusz Walutowy - ocenia Lars Christensen, główny ekonomista Danske Bank. Ale Islandia na razie tę pomoc odrzuca.

Zdaniem prof. Witolda Orłowskiego Islandia z kryzysu wyjdzie, ale nauczką dla niej będzie, że czasy samotnych małych dobrze prosperujących krajów mogą się kończyć. - Islandia najpewniej złoży więc wniosek o członkostwo w Unii Europejskiej - mówi Orłowski. Choć sami Islandczycy woleliby wejść tylko do strefy euro (choć to niemożliwe) - członkostwo w UE jest im nie na rękę ze względu na unijne ograniczenia w połowie ryb.

Źródło: Gazeta Wyborcza