poniedziałek, 8 października 2007

CBA spisuje Trójmiasto

Maciej Sandecki, Gdańsk
2007-10-09, ostatnia aktualizacja 2007-10-08 20:45

PO: Czy CBA poprosiło o dokumenty samorządy rządzone przez PiS? Nie. Bo to jest akcja polityczna. PiS: Jeśli samorządowcy z PO mają czyste ręce, niech pokażą dokumenty. Skoro CBA prosi, to widać ma podstawy.

Zobacz powiekszenie
Gdańsk
ZOBACZ TAKŻE
 0,05MB
0,05MB
 0,07MB
0,07MB


Centralne Biuro Antykorupcyjne zażądało od władz Gdańska, Gdyni i Sopotu listy nieruchomości sprzedanych przez gminy od 1990 do 2007 r. Zestawienie ma zawierać dane nabywców, cenę, datę sprzedaży, numer księgi wieczystej. Chodzi o dziesiątki tysięcy transakcji - od gruntów pod hipermarkety po wykup mieszkań komunalnych i garaży. CBA nie informuje jednak, do czego potrzebne są te dane.

W Gdańsku i Sopocie od lat rządzi Platforma, w Gdyni - Wojciech Szczurek, dawniej bliski PO, dziś doradca prezydenta Lecha Kaczynskiego ds. samorządu.

- CBA tuż przed wyborami kontroluje władze Trójmiasta, matecznika Platformy. Czy zwróciło się również do samorządów rządzonych przez PiS? Nie - mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. - Ta akcja ma wymiar polityczny. Jeśli chce się skontrolować, czy nieruchomości gminne były sprzedane właściwie, to powinno się o to spytać wszystkie samorządy. Zrobiono to prawdopodobnie, by politycy PiS mogli teraz snuć podejrzenia.

Już wczoraj na manifestacji pod sopockim magistratem zebrali się politycy PiS kandydujący w wyborach - m.in. Zbigniew Kozak i Aleksandra Jankowska, pomorski wicewojewoda. - Skoro CBA zwróciła się do władz Sopotu, Gdańska i Gdyni, to widocznie ma podstawy - mówiła Jankowska. - Jeśli prezydent Karnowski ma czyste ręce, to powinien pokazać dokumenty i niczego się nie obawiać.

- Przecież to paranoja. Wicewojewoda manifestuje przed urzędem miasta w obronie niejasnych działań CBA po to, by wygłosić swoje polityczne tezy - komentuje Karnowski.

Głos zabrał wczoraj także lider PO Donald Tusk. - CBA przeprowadziła nalot na samorządowców Platformy, by wytworzyć wokół nich dwuznaczną atmosferę. Gdańsk, Sopot, Gdynia od lat odnoszą znaczące sukcesy. Polska huczy od plotek, jakie jeszcze działania przeciwko naszym ludziom podejmie PiS. To są szaleństwa i obsesje tej władzy.

Przygotowanie zestawienia dla CBA to dla trójmiejskich magistratów nie lada problem. - Będziemy musieli zatrudnić dodatkowo dwie, trzy osoby - mówi wiceprezydent Sopotu Paweł Orłowski. - Sporządzenie takiego zestawienia to praca na co najmniej rok. Pierwszą partię dokumentów z lat 2000-07 przekażemy CBA najwcześniej w kwietniu, a z lat wcześniejszych do listopada 2008.

Władze Sopotu wczoraj zapytały generalnego inspektora ochrony danych osobowych i rzecznika praw obywatelskich, czy przekazanie zestawień do CBA jest zgodne z ustawą o ochronie danych osobowych.

Zadaliśmy GIODO to same pytanie. Odpowiedź: GIODO nie może wydawać wobec CBA żadnych decyzji ani podejmować czynności kontrolnych.



DLA GAZETY

Roman Nowosielski, trójmiejski adwokat, członek Trybunału Stanu

CBA bada obrót miejskimi nieruchomościami w Gdańsku, Gdyni i Sopocie z ostatnich 18 lat? To dziwne, bowiem sprawy karne przedawniają się zazwyczaj po 10, najpóźniej 15 latach. Natomiast w sprawach cywilnych regułą jest przedawnienie po 10 latach. Może więc agentom CBA chodzi o krótszy okres, ale robią coś w rodzaju zasłony dymnej? Muszą mieć świadomość, że kodeks karny od lat 90. był gruntownie zmieniany i liczy się stan prawny, jaki mieliśmy w 2001 czy 1998 r., a nie ten z dziś. Obawiam się, że motorem tej akcji jest polityka. Trójmiasto to matecznik Platformy Obywatelskiej i może dlatego jest takie interesujące dla CBA. Już choćby dla zachowania pozorów powinni równolegle sprawdzić handel nieruchomościami w kilku innych miastach.



Dobrze, że władza mnie kontroluje

Krzysztof Katka: Ile transakcji, którymi interesuje się CBA, zawarto w Gdyni w ciągu 17 lat?

Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, niezależny: Szacuję, że kilkanaście tysięcy.

Urzędy gmin są kontrolowane na co dzień przez NIK czy Regionalną Izbę Obrachunkową. Były kiedykolwiek kontrole o podobnym zakresie?

- Kontrole leżą w interesie samorządów, bo one dysponują pieniędzmi publicznymi. Chcemy, żeby sprawy toczyły się u nas transparentnie. W wielkiej zbiorowości zawsze się może znaleźć ktoś, komu przyjdą do głowy niemądre pomysły. Nie chcę oceniać, czy CBA prowadzi kontrolę o niespotykanym dotąd zakresie. Zdarzały się już kontrole wieloletnie. Nie jest niczym zaskakującym, że jakaś służba państwowa chce przekrojowo zbadać problem. Działanie CBA odbieram jako gromadzenie bazy danych, która w przyszłości może być potrzebna do jakichś celów.

Jako samorządowy doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego zalecałby pan przeprowadzenie akcji CBA na szerszą skalę?

- Nikt nie lubi być kontrolowany, ale władza publiczna nie powinna się sprzeciwiać, tylko odpowiadać na pytania o swoje poczynania.

CBA nie sprawdza konkretnej sprawy, lecz chce wiedzieć wszystko. Nie widzi pan niebezpieczeństwa, że te działania mogą zostać wykorzystane do celów politycznych?

- Nie doszukiwałbym się w tej sprawie trzeciego dna.

Akcja zaczęła się w Trójmieście, gdzie oprócz pana rządzi dwóch prezydentów z PO. Czy nie jest wymierzona właśnie w nich?

- My nie dopatrujmy się jakichś szczególnych intencji poza tą zasadniczą: kontrolną.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Nagonka na Alicję Tysiąc

Katarzyna Wiśniewska
2007-10-08, ostatnia aktualizacja 2007-10-07 19:29

"Wyrażam moje zdumienie, oburzenie i przerażenie wobec wyroku Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu karzącego Rząd Polski za to, że córeczka pani Alicji Tysiąc nie została zamordowana przed urodzeniem" - do wysyłania takich protestów nawołuje organizacja katolików działająca przy Episkopacie

Zobacz powiekszenie
Fot. Bartosz Bobkowski / AG
Alicja Tysiąc
Akcję wymyślił Komitet Społeczny Promocji Małżeństwa, Rodziny i Życia działający przy Radzie Episkopatu ds. Rodziny. Episkopat wzór protestu zamieścił na swoich stronach internetowych. Do akcji włączył się też katolicki tygodnik "Gość Niedzielny" i portal wiara.pl.

Komitet podaje adresy e-mailowe Trybunału w Strasburgu i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na które należy wysyłać podpisane protesty. - Ten społeczny sprzeciw wobec decyzji Trybunału był przedstawiony biskupom i odbywa się za ich wiedzą - mówi "Gazecie" ks. Józef Kloch, rzecznik Episkopatu.

Alicji Tysiąc odmówiono prawa do aborcji, chociaż cierpiała na poważną wadę wzroku, a ciąża groziła nawet jego utratą. Tysiąc nie miała możliwości odwołania się od decyzji polskich lekarzy, więc poskarżyła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jej sprawę poparła przed Trybunałem Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Tysiąc wygrała. Polski rząd ma wypłacić jej 25 tys. euro odszkodowania - Strasburg odrzucił właśnie odwołanie polskiego rządu.

W Polsce aborcja jest dopuszczalna w trzech przypadkach: zagrożenia życia lub zdrowia kobiety, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa, a także gdy istnieje ryzyko nieodwracalnego uszkodzenia płodu.

Ale w apelu czytamy: "Odmowa aborcji była zgodna z prawem obowiązującym w Polsce. Dlatego jako obywatel nie mogą się zgodzić z wyrokiem Trybunału, podjętym wbrew prawu obowiązującemu w mojej Ojczyźnie".

Alicję Tysiąc ostro atakuje też w najnowszym "Gościu Niedzielnym" ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny tygodnika: "Żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono. To odszkodowanie będzie pochodzić z budżetu państwa, a więc z naszych podatków".

Sędziów Trybunału, "którzy wydali tak nieprawdopodobny wyrok", ks. Gancarczyk porównuje do zbrodniarzy hitlerowskich z Auschwitz - doktora Mengele i Rudolfa Hoessa, którzy "po godzinach pracy, uśmiechnięci i zrelaksowani" wyjeżdżają odpocząć.

Werdykt Trybunału kwestionuje również prymas Józef Glemp. - Wyrok na życie nienarodzone zostaje niesłusznie narzucony Polsce - stwierdził niedawno. I ubolewał: - Matka skarży lekarzy, że nie wypełnili jej wyroku na swoje dziecko. Otrzymała Polska, polscy lekarze, naganę, karę za to, że uratowali życie.

- Takie komentarze wskazują na niezwykły prymitywizm polskiej wrażliwości i brak szacunku dla kobiety. Sprawa nie ma nic wspólnego z pragnieniem ratowania każdego życia od poczęcia, nie mówiąc już o szacunku dla prawa. Bo Alicja Tysiąc miała prawo do legalnej aborcji właśnie dlatego, że spełniała jeden z warunków, kiedy ciążę można usunąć. Jest rzeczą niegodną domaganie się od niej bohaterstwa wtedy, kiedy prawo tego nie wymaga - komentuje Andrzej Wielowieyski, wieloletni sekretarz Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie.

Komentarz

Obrońcy życia "od poczęcia do naturalnej śmierci" nie mają prawa stygmatyzować kobiet, które z różnych względów chcą usunąć ciążę. Ani szczuć dziecka przeciwko matce.

Córka Alicji Tysiąc ma teraz siedem lat. Na pewno znajdą się życzliwi, którzy doniosą jej, co o mamie sądzi sam prymas czy katolicki tygodnik. Tygodnik, który przecież stawia na rodzinę.

Pani Tysiąc dzieci wychowuje sama, utrzymując się za 600 zł renty. Odszkodowanie to nie nagroda za zabicie dziecka, jak w obelżywy sposób określa to ks. Gancarczyk, tylko kwota, która zapewni mu godziwe życie.

"Wyrok matki na dziecko", "morderstwo" , "Strasburg jak Auschwitz" - słyszymy. To nie werdykt Trybunału, lecz taki język przedstawicieli Kościoła - nieludzki i niechrześcijański - zdumiewa i przeraża.

Zmarł kapelan Rodziń Katyńskich, ks. Zdzisław Peszkowski

cheko, IAR
2007-10-08, ostatnia aktualizacja 17 minut temu

Zmarł kapelan Rodzin Katyńskich, ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski. Miał 89 lat.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Kapelan Rodzin Katyńskich, ksiądz prałat Zdzisław Peszkowski
W 1939 roku, jako żołnierz Wojska Polskiego, był świadkiem wkroczenia wojsk radzieckich do Polski. Trafił do obozu w Kozielsku. Uniknął jednak egzekucji i po pobycie w innych obozach wstąpił do Armii Polskiej w Związku Radzieckim, w której służył w Pierwszym Pułku Ułanów Krechowieckich. Razem z oddziałami Armii przedostał się na Bliski Wschód i do zachodniej Europy.

Po wojnie pozostał na emigracji. Przyjął święcenia kapłańskie i wykładał teologię. Był blisko związany z papieżem Janem Pawłem Drugim, od 1970 roku nosił tytuł prałata domowego Ojca Świętego. Do Polski wrócił po 1989 roku.

Ksiądz Peszkowski przez kilkadziesiąt lat działał na rzecz utrwalenia pamięci o ofiarach zbrodni katyńskiej. Otaczał też opieką duszpasterską rodziny pomordowanych. W 1995 roku, przemawiając podczas apelu poległych przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie, wypowiedział słowa przebaczenia wobec tych, którzy wydawali i wykonywali rozkazy stracenia polskich oficerów. 4-go czerwca tego roku wziął udział w Katyniu w uroczystościach związanych z wmurowaniem aktu erekcyjnego pod budowę cmentarza polskich oficerów. W wygłoszonym orędziu Rodzin Katyńskich do świata wyraził pragnienie, aby nieszczęście, jakie spadło na Polskę, było ostrzeżeniem dla świata; aby człowiek był wolny od nienawiści. Apelował też o ujawnienie całej prawdy o zbrodni katyńskiej.

Ksiądz Peszkowski do końca życia pełnił funkcję kapelana Rodzin Katyńskich. Działał na rzecz pamięci o ofiarach zbrodni katyńskiej i innych Polakach, pomordowanych na Wschodzie. Założył i kierował Fundacją "Golgota Wschodu". Był też kapelanem Chorych Polonii i naczelnym kapelanem Związku Harcerstwa Polskiego poza krajem.

Prałat Peszkowski opublikował ponad sto prac z teologii, historii Polski, literatury i filozofii. Był autorem książek "Wspomnienia jeńca z Kozielska", "Pamięć Golgoty Wschodu" i "Zapiski wojenne z Iraku". Otrzymał liczne wyróżnienia, w tym nagrodę imienia Włodzimierza Pietrzaka oraz Nagrodę "Bóg zapłać" miesięcznika "Powściągliwość i Praca". Był doktorem honoris causa Papieskiego Wydziału Teologicznego - Bobolanum w Warszawie. Kraków, Sanok i Grudziądz oraz Warszawa przyznały mu godność honorowego obywatela.

W styczniu ubiegłego roku Sejm Rzeczpospolitej przez aklamację poparł kandydaturę księdza Peszkowskiego do pokojowej Nagrody Nobla. Posłowie podkreślili, że prałat od lat działał w duchu przebaczenia i pojednania polsko-rosyjskiego.