poniedziałek, 10 listopada 2008

Mieczysław Rakowski - człowiek, który zgasił PRL

Delegaci podjęli decyzję o rozwiązaniu PZPR, a XI zjazd przekształcił się w Kongres Założycielski nowej partii Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej (© PAP)

Polska Paulina Nowosielska, Joanna Ćwiek, Maciej Domagała

2008-11-10 08:46:23, aktualizacja: 2008-11-10 08:48:08

Był niejednoznaczną i barwną postacią PRL. Premier i ostatni I sekretarz PZPR. Oto sylwetka Mieczysława Rakowskiego.

Mieczysław Rakowski wypowiedział słynne słowa: "Sztandar wyprowadzić". - Nie ma wątpliwości, że to on zgasił światło za PRL. Porażkę przyjął po męsku. Wiedział, że wyrok historii jest ostateczny - wspomina prof. Wiesław Władyka, publicysta "Polityki". - Ale prawdą jest, że do końca życia nie potrafił strawić tej porażki. Że Polska nie pamięta jego zasług i nim gardzi.

- To był człowiek komunizmu, ale innego, i robił, co mógł, żeby swoją wizję spełnić. Z tego powodu często przeżywał upokorzenia w establishmencie partyjnym - dodaje Ryszard Bugaj, twórca Unii Pracy.

Sam Rakowski pytany o największe głupstwo swojego życia odpowiadał: "To było bez wątpienia zbyt późne zorientowanie się w potrzebie nawiązania ścisłych kontaktów z opozycją".

Według Bugaja Rakowski większą część swojego życia spędził w przedsionkach KC i bywał poniżany. - A kiedy wdrapał się na szczyt, to nie mógł zrozumieć, że nie jest traktowany przez - jego zadaniem - samozwańczych przywódców solidarnościowych po prostu po partnersku. Uważał, że należało mu się specjalne traktowanie - ocenia były poseł UP, dodając, że Rakowski był w pewnym momencie pośrednim ogniwem kontaktów ze środowiskiem opozycyjnym.

Pochodził z biednej chłopskiej rodziny i wszystko, do czego w życiu doszedł, zawdzięczał sobie i... partii. W czasie okupacji pracował jako tokarz w Poznańskich Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego. Po wyzwoleniu wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego, ukończył szkołę oficerów polityczno-wychowawczych w Łodzi i jako oficer polityczny służył do 1949 r. w wojsku i w organizacji Służba Polsce. Zaraz potem trafił do aparatu PZPR i znalazł się w Komitecie Centralnym. To był początek partyjnej kariery.

- PRL dał mu wykształcenie i awans i dlatego głęboko w niego wierzył. Chciał jednak, żeby to był socjalizm racjonalny. A to nie podobało się Moskwie. Z powodu buntu Rakowski był na krawędzi złamania własnej kariery - wspomina Stanisław Ciosek, były minister i członek KC PZPR, który współpracował z Rakowskim od 1982 r.

Z pewnością najbardziej pozytywny okres w życiu Rakowskiego rozpoczął się w 1958 r. i trwał właśnie do 1982 r. To wtedy kierował tygodnikiem "Polityka" i wyrobił sobie opinię partyjnego liberała. Pismo to w okresie PRL lansowało idee technokratyczne, co nieszczególnie podobało się rządzącemu w latach 60. Władysławowi Gomułce. W tym czasie Rakowski kilkakrotnie był zagrożony zwolnieniem ze stanowiska. Jego pozycja umocniła się jednak w latach 70., w okresie rządów Edwarda Gierka - został wtedy członkiem Komitetu Centralnego PZPR.

- Rakowski miał fenomenalny instynkt - wspomina prof. Władyka. - Zaczynał jako oficer polityczny i aparatczyk. Pochodził z rodziny chłopskiej. Brakowało mu inteligenckiej kindersztuby, ale miał talent. I nosa do ludzi. To on zatrudnił Kapuścińskiego, Wróblewskiego i Fikusa.

Był realistą. A jego słynne powiedzenie, które do dziś można usłyszeć w redakcji, brzmi: "Realia, panowie, realia" - czyli temat należy dostosować do sytuacji na zewnątrz. Tak by nie zaszkodzić gazecie. Pisać to, co jest możliwe w danych warunkach. Wiesław Władyka pamięta go jako wymagającego szefa, który "wielokrotnie wykrzykiwał na kolegiach od baranów".

"Polityka" za jego czasów była uważana za najbardziej liberalne i najżywiej redagowane pismo we wschodniej Europie. - To dlatego, że Rakowski nie bał się salonów. To on między innymi przeprowadził pierwszy wywiad z Johnem F. Kennedym dla prasy polskiej - wspomina Janusz Rolicki, który przez siedem lat był reporterem "Polityki".

- Znałem ludzi z Rosji i Czechosłowacji, którzy uczyli się języka polskiego tylko po to, by czytać to pismo - dodaje Andrzej Celiński, były wiceprzewodniczący SLD.

"Polityka" za czasów Rakowskiego była swoistym paradoksem historii. Gdy powstawała w 1957 r., miała być przedstawicielem zdrowej części aparatu, organu najbliższego KC. Jednak później stała się najbardziej liberalnym pismem. W marcu 1968 r. Rakowski miał ogromne problemy, bo "Polityka" stanęła jednoznacznie wobec "hecy moczarowskiej". - Zaczęto go pilnować, co w końcu doprowadziło do głośnego incydentu, kiedy Rakowski zauważył śledzących go agentów UB - opowiada Rolicki. - Podszedł do nich i zażądał legitymacji. Jako że był członkiem KC, nie mógł być inwigilowany bez wiedzy kierownictwa partii. Wykorzystał to i zrobiła się afera.

Przełomem w życiu Rakowskiego był moment, kiedy postanowił mocniej zaangażować się w sprawy partii. - Od samego początku miał ogromne trudności, bo był tam nielubiany. Przede wszystkim nie lubiła go Moskwa - mówi Celiński. - Nawiasem mówiąc, dostawaliśmy trochę informacji o tym, co się działo we władzy, właśnie od niego za pośrednictwem Jacka Kuronia. O tym nie mówiło się głośno, ale w momentach zwrotnych to on informował, co się naprawdę działo wewnątrz zamkniętych struktur partii.

W 1981 r. Rakowski "poszedł w górę". Objął stanowisko wicepremiera w rządzie gen. Jaruzelskiego i zaczął wycofywać się z działalności w "Polityce". - Moim zdaniem nie zrozumiał, że PRL się kończy, i nie pojął historycznych zmian - przekonuje Ryszard Bugaj.

- Był zwolennikiem wolnego rynku i transformacji, ale wiedział, że jeśli gwałtownie wzrośnie bezrobocie, to będzie wielki krzyk, a on nie miał parasola chroniącego go przed ludzkim gniewem - mówi Ciosek. - Dlatego wolał, by zmiany przeprowadzała Solidarność, która na transformację miała przyzwolenie społeczne.

Mieczysław Rakowski był wicepremierem do 1985 r. Od 27 września 1988 r. do 1 sierpnia 1989 r. był premierem. Zastąpił na stanowisku Zbigniewa Messnera. - Rząd Rakowskiego był gotowy zrobić każdą reformę, ale ze wsparciem ze strony wojska i SB - mówi Bugaj. - A on sam odegrał w końcu kluczową rolę przy rozwiązaniu Stoczni Gdańskiej. Tej decyzji nie da się w żaden sposób obronić w kategoriach ekonomicznych - to była decyzja polityczna.

Obrońcy premiera Rakowskiego przypominają jednak, że to za jego kadencji rozpoczęły się reformy gospodarcze, firmowane przez ministra przemysłu Mieczysława Wilczka, jedynego prywatnego przedsiębiorcę w rządach PRL. Ruszyły też reformy polityczne. Rozpoczęły się obrady w Magdalence zakończone podpisaniem porozumień Okrągłego Stołu, które wyznaczyły m.in. termin częściowo wolnych wyborów na 4 czerwca 1989 r.

W wyniku głosowania Rakowski znalazł się poza Sejmem, co było powodem dymisji jego rządu. Na odchodne wydał decyzję o urynkowieniu cen, która wzbudziła niechęć społeczeństwa. W lipcu 1989 r., po odejściu Jaruzelskiego z partii, Rakowski objął na krótko funkcję szefa PZPR. Doprowadził do jej rozwiązania w styczniu 1990 r. i przekształcenia w SdRP, której został szeregowym członkiem. Do historii przeszło jego ostatnie polecenie na ostatnim zjeździe PZPR: "Sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić!".

- Należał do tych ludzi PZPR, którzy doprowadzili do Okrągłego Stołu i oddania władzy. Dla niego była to pewnie klęska, bo był zwolennikiem reformy powolnej. Potem w jakimś sensie został ograny. Początkowo wahał się, czy nie zostać szefem nowej partii, ale tu ograł go Kwaśniewski ze swoimi ludźmi. I wtedy Rakowski się wycofał. Choć gdyby chciał, to w okresie sukcesów SLD bez trudu zostałby senatorem czy posłem - mówi Rolicki.

22 lipca 2006 r. na konferencji "Nie przepraszać za Polskę Ludową!" mówił: "Chcę zwrócić się do prawicy, jak i do tych dziennikarzy, politologów i historyków, którzy zajadle krytykują i zwalczają dorobek PRL. Kieruję to też do reszty społeczeństwa. Wszystkich tych chcę "przeprosić". ?Przepraszam? za tych komunistów, którzy zgodzili się na zachodnią granicę Polski na Odrze i Nysie; "przepraszam" za reformę rolną oczekiwaną przez pokolenia rolników; "przepraszam" za nacjonalizację przemysłu; "przepraszam" robotników za zlikwidowanie klasy kapitalistów" - wyliczał.

- Miał wielkie kompetencje polityczne, był znawcą polityki europejskiej, szczególnie niemieckiej - mówi Andrzej Celiński. - W ostatnich latach był jednak na marginesie. Również za sprawą SLD, które nie potrafiło lub nie chciało z jego wiedzy korzystać.

Mieczysław Rakowski zmarł w szpitalu. Cierpiał na nowotwór. Miał 82 lata.

Kurtyka zdradza szczegóły ekshumacji

IPN I KARD. DZIWISZ O ZBADANIU SZCZĄTKÓW GEN. SIKORSKIEGO

TVN24
- Ekshumacja generała Sikorskiego odbędzie się 25 listopada w godzinach porannych - powiedział szef IPN Janusz Kurtyka potwierdzając wcześniejsze nieoficjalne informacje TVN24. Jak podkreślił, to wspólne ustalenie kard. Stanisława Dziwisza i IPN-u.
"To ważna sprawa dla Polaków"
Janusz Kurtyka spotkał się w poniedziałek z kard. Dziwiszem, by ustalić szczegóły operacji wydobycia szczątków generała. - Po wydobyciu szczątki generała zostaną przewiezione do Instytutu Analiz Sądowych, gdzie szczegółowo przebadają je eksperci - powiedział Kurtyka dziennikarce TVN24 po rozmowie z kardynałem. Jak dodał, następnie szczątki generała w asyście wojska wrócą na Wawel, gdzie nastąpi uroczysta msza i ponowny pochówek.

Akcja odbędzie się 25 listopada we wczesnych godzinach porannych. Kurtyka zaznaczył też, że "techniczną" stroną wydobycia szczątków naczelnego wodza zajmie się wynajęta firma, która zapewni sarkofagowi bezpieczeństwo, a jednocześnie odpowiedni szacunek dla szczątek Sikorskiego. - Zapewniam, że wszystko jest dobrze zorganizowane. Ale nie chcę, by pracownicy tej firmy stali się bohaterami mediów. Tak będzie lepiej dla całej sprawy - zaznaczył.

Jak zginął generał?
Techniczną stroną ekshumacji zajmie się wynajęta firma, która zapewni sarkofagowi bezpieczeńswto, a jednocześnie odpowiedni szacunek dla zwłok Sikorskiego. Zapewniam, że wszystko jest dobrze zorganizowane. Ale nie chcę, by pracownicy tej firmy stali się bohaterami mediów.
Prezes IPN Janusz Kurtyka


Kurtyka powtórzył, że cała akcja ma na celu ustalenie, czy naczelny wódz zginął w wyniku katastrofy lotniczej, czy wcześniejszego zamachu. - Wokół tej kontrowersji powstało wiele spekulacji i naszym obowiązkiem jest te spekulacje przeciąć - mówi prezes IPNu. Na pytanie, dlaczego nie przeprowadzono ekshumacji wcześniej, gdy tylko ciało generała trafiło na Wawel, Kurtyka odpowiada: - Po prostu nikt o tym nie pomyślał, że takie badania mogą być bardzo ważne dla świadomości historycznej całego społeczeństwa. Polacy powinni mieć świadomość, że państwo zrobiło wszystko, by to wyjaśnić.

Podkreślił też, że wszystkie ustalenia zapadły w pełnym porozumieniu z kard. Stanisławem Dziwiszem.

"Jego śmierć to historyczna cezura"
Dariusz Baliszewski z TVN Discovery Historia o śmierci generała


Jak mówi historyk z Discovery TVN Historia, sprawa wyjaśnienia śmierci generała jest ważna dla całej Polski. - Śmierć generała to cezura historyczna, bo od tego momentu Polska przestała się liczyć na mapie świata. Dlatego ważne jest, by wyjaśnić, jak to się stało – podkreśla.

Przyznaje też, że sam opowiada się za tezą, że generał zginął w wyniku spisku. Jak dodaje jednak, nie można mieć pewności, że ekshumacja to potwierdzi. – Poznamy odpowiedź jeśli znajdziemy wyraźny ślad, bo nie wiadomo, w jakim stanie jest tkanka po 65 latach – zauważa.

Tajemnica śmierci generała
Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej wszczął śledztwo w sprawie... czytaj więcej »


Śledztwo w sprawie śmierci gen. Sikorskiego katowicki IPN wszczął 3 września. Instytut uznał, że są przesłanki do postawienia hipotezy, iż Sikorski zginął w wyniku spisku. Wcześniej szczeciński oddział IPN odmawiał rozpoczęcia śledztwa uznając, że generał zginął w katastrofie, a nie w zamachu.

Postępowanie wszczęto „w sprawie zbrodni komunistycznej polegającej na sprowadzeniu niebezpieczeństwa katastrofy w komunikacji powietrznej 4 lipca 1943 r. w Gibraltarze w celu pozbawienia życia premiera i naczelnego wodza".

Gen. Sikorski zginął w katastrofie lotniczej 4 lipca 1943 r. w Gibraltarze, powracając z inspekcji wojsk na Środkowym Wschodzie. Przyczyn katastrofy samolotu Liberator, należącego do brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych, nie wyjaśniono do dziś. Niektórzy badacze uważają, że Sikorski zginął w wyniku spisku; inni uważają, że był to wypadek.

jk/iga