piątek, 16 listopada 2007

GPW ostro w dół, na rynku "objawy paniki"


(ISB, tm/15.11.2007, godz. 17:24)
Czwartek przyniósł lekką panikę na warszawskiej giełdzie, przede wszystkim wśród posiadaczy akcji małych i średnich spółek. mWIG40 stracił 5,70 proc. i przełamał psychologiczną granicę 4.000 pkt, a sWIG80 stracił 4,77 proc. Najbliższe dni przyniosą lekkie odreagowanie, ale do końca roku WIG20 będzie oscylował wokół poziomu 3.300 pkt, uważają analitycy.

Dzisiejsza sesja miała objawy paniki, szczególnie na małych i średnich spółkach. nWIG40 przebił w dół psychologiczny poziom 4.000 pkt i aktywność sprzedających wzmocniła się - powiedział Tomasz Nowak, analityk Millennium Domu Maklerskiego.

Notowania i komentarze

Zobacz notowania:

Komentarze analityków



Nowak podkreślił, że spadek indeksów GPW nie jest następstwem sytuacji na światowych giełdach, bo nastroje zarówno na rynkach w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych były dziś dobre.

Za te spadki w 80-proc. odpowiadają inwestorzy, którzy umarzają jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Trudno w tej chwili powiedzieć, czy dzisiaj był już exodus, czy czeka nas kolejna fala umorzeń - powiedział Nowak.

Dodał, że w najbliższych kilku tygodniach nie spodziewa się znaczącego ruchu warszawskiej giełdy w górę.

W najbliższych dniach spodziewam się delikatnego odreagowania, a do końca roku WIG20 oscylującego wokół 3.300 pkt. - powiedział analityk.

W czwartek WIG20 stracił 1,75 proc. i wyniósł 3.496,34 pkt, a WIG spadło 3,11 proc. do 55.600,24 pkt. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,95 mld zł.

IPN wszczął śledztwo w sprawie wyroku Kryżego na Komorowskiego

met, PAP
2007-11-16, ostatnia aktualizacja 52 minuty temu

Pion śledczy IPN wszczął śledztwo, by zbadać, czy było zbrodnią komunistyczną skazanie w 1980 r. m.in. dzisiejszego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego (PO) przez ówczesnego sędziego Andrzeja Kryżego, do niedawna wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Andrzej Kryże
O wszczęciu śledztwa, co nastąpiło 12 listopada, poinformował prok. Bogusław Czerwiński, szef warszawskiego pionu śledczego IPN. Według niego, zdecydowała o tym "kwerenda w archiwach" oraz zeznania jednego z pokrzywdzonych. Prokurator podkreślił, że postępowanie toczy się w sprawie m.in. przekroczenia uprawnień funkcjonariusza PRL przez bezprawne skazanie - a nie przeciw konkretnej osobie.

Czerwiński powiedział, że wszczęte postępowanie dotyczy zarówno wydania w 1980 r. przez sąd rejonowy wyroku na kilku opozycjonistów, jak też pobicia niektórych z nich nieco wcześniej przez SB. Różne wątki śledztwa łączą osoby pokrzywdzone.

Sam Kryże - odwołany 5 listopada przez premiera Jarosława Kaczyńskiego z funkcji wiceministra - powiedział, że chciałby poznać uzasadnienie tej decyzji. Powiedział, że podtrzymuje wszystko, co wcześniej mówił o sprawie.

Doniesienie na Kryżego od prywatnej osoby wpłynęło do IPN latem tego roku. Prezes IPN Janusz Kurtyka mówił wtedy, że to obliguje prokuratora do wszczęcia postępowania sprawdzającego, które kończy się albo wszczęciem śledztwa, albo jego odmową.

Chodzi o sprawę skazania przez Kryżego w styczniu 1980 r. na kary więzienia obecnego marszałka Sejmu, dzisiejszego posła PO Andrzeja Czumy, nieżyjącego już Wojciecha Ziembińskiego i innego opozycjonisty za zorganizowanie w Warszawie 11 listopada 1979 r. zakazanych wówczas obchodów Święta Niepodległości.

Sąd uznał wtedy winę oskarżonych, gdyż "demonstracyjnie okazywali lekceważenie dla Narodu Polskiego przez to, że w miejscu szczególnego kultu Polaków, jakim jest Grób Nieznanego Żołnierza, symbolu poległych w walce o odzyskanie niepodległości, w swoim wystąpieniu odnosili się bez szacunku i pogardliwie wobec Narodu Polskiego, zarzucając mu m.in., że nie jest on narodem wolnym i niepodległym". Tymczasem przed Grobem mówcy podkreślali, że PRL nie jest niepodległym państwem.

Wyrok uchylił kilka lat temu Sąd Najwyższy, przyznając, że w 1980 r. sąd popełnił wiele błędów, a przypisanie skazanym lekceważenia narodu było "niedopuszczalnym zabiegiem".

Kryże mówił wiele razy, że to nie był proces karny, a sąd rozpatrywał odwołanie od orzeczenia ówczesnego kolegium ds. wykroczeń, a orzeczoną tam karę złagodził do poziomu 1-3 miesięcy, bo dopatrzył się nieprawidłowości w orzeczeniu kolegium.

"Pozwoliło mi to złagodzić karę panu Ziembińskiemu o połowę, a z opisu czynu wyeliminować słowa o "pogardzie dla Narodu" - mówił w sierpniu Kryże. Podkreślał, że organizatorzy manifestacji nie wystąpili o zgodę na nią, co uniemożliwiło mu zbadanie, czy np. brak takiej zgody ze strony władz byłby legalny. "Dziś sprawa jest wałkowana na pewno w celach politycznych" - oceniał. "Gdybym nie był niezawisłym sędzią przez 20 lat mojego orzekania w PRL, to sądowy tryb doraźny w stanie wojennym nie obyłby się beze mnie, a przeciwnicy polityczni na pewno by coś wynaleźli" - dodawał.

Komorowski mówił zaś wówczas, że nie zamierza "być aktywny w żadnej mierze w sprawie sędziego Kryżego", bo "odpuścił mu szczerze dawno temu i nic do niego nie ma". Dodawał zarazem, że Kryże jest "symbolem zakłamania i hipokryzji PiS, stosowania "grubej kreski" wobec swoich, przy krytykowaniu jej stosowania przez inne rządy". To polityczna socjotechnika na najniższym poziomie - tak ówczesny premier Jarosław Kaczyński komentował słowa Komorowskiego.

Ewentualne postawienie Kryżemu zarzutów wymagałoby uchylenia immunitetu, jaki ma w związku z niedawnym powołaniem go przez ustępującego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę na prokuratora Prokuratury Krajowej (ma pracować w Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości). Pod koniec października Ziobro mówił, że Kryże jest wybitnym prawnikiem i zasługuje na miejsce w Sądzie Najwyższym lub Prokuraturze Krajowej.

Wcześniej Ziobro zabiegał dla Kryżego o nominację na sędziego stołecznego sądu apelacyjnego, ale kandydaturę zaopiniowała negatywnie Krajowa Rada Sądownictwa - mimo że Ziobro po raz pierwszy i jedyny osobiście stawił się na posiedzeniu Rady, by rekomendować kandydaturę Kryżego.

Kryże został wiceministrem sprawiedliwości w listopadzie 2005 r. Wcześniej orzekał w Sądzie Okręgowym w Warszawie - w sądach pracował od wczesnych lat 70.

Nominacja Kryżego wzbudziła wiele kontrowersji. Wypominano mu m.in. wtedy, że prowadził sprawy polityczne w latach 70. i 80. Po roku 1989 Kryże sądził m.in. nieżyjącego już Andrzeja Kolikowskiego, pseud. Pershing, skazanego na 4 lata więzienia. Zasiadał też w składzie sądu, który skazał prawomocnie stalinowskiego oprawcę Adama Humera na 7,5 roku więzienia.

Kryże przewodniczył także składowi Sądu Okręgowego w Warszawie, który skazał b. dyrektora generalnego FOZZ Grzegorza Żemka na 9 lat więzienia i 720 tys. zł grzywny, a jego zastępczynię Janinę Chim - na 6 lat i 500 tys. zł grzywny. Kryże był też współautorem projektu nowelizacji prawa karnego oraz ekspertem prawnym PiS.

Finały Euro 2008 bez Anglii i Włoch?

misza, lop
2007-11-16, ostatnia aktualizacja 2007-11-15 20:50

Zobacz powiększenie
Fot. EDDIE KEOGH REUTERS

Jeśli Szkocja pokona w sobotę w Glasgow Włochy, Euro 2008 odbędzie się bez udziału mistrzów świata. W tym samym czasie na stadionach Londynu i Tel Awiwu rozstrzygnie się, czy po raz pierwszy od 1984 r. na mistrzostwach Europy nie zabraknie Anglików

SERWISY
"Najważniejszą bitwą XXI wieku" nazywa szkocka prasa mecz z Włochami. To jedyny temat rozmów w urzędach, szkołach, pubach, supermarketach i domach w Edynburgu, Glasgow, Aberdeen, Dundee itd. Najczęściej pada pytanie: "Masz bilet na sobotę?". Wszyscy narzekają, że stadion Hampden Park może pomieścić dziś tylko 52 tys. widzów - a nie 149 tys. jak podczas meczu z Anglią w 1937. Nawet trener Alex McLeish nie zdołał załatwić biletu dla własnej matki.

Szkocja zajmuje w grupie B drugie miejsce - za Francją, z punktem przewagi nad Italią. Sobotni mecz jest jej ostatnim w eliminacjach. Jeśli wygra, środowe spotkanie Włochów z Wyspami Owczymi będzie bez znaczenia, a Szkocja awansuje do pierwszego turnieju od 1998 r.

W co nikt nie wątpi. - Tak świetnie ułożonej reprezentacji Szkocji nie widziałem od lat. Skoro potrafiła pokonać w Paryżu Francuzów, to dlaczego ma nie dać sobie rady u siebie z Włochami? - wspiera rodaków najsłynniejszy szkocki trener Alex Ferguson.

Uczestnik trzech mundialów McLeish motywuje zawodników, odtwarzając im największe sukcesy szkockiego futbolu. - Jeśli w sobotę damy z siebie wszystko, przejdziemy do legendy. Włosi to mistrzowie świata, ale tylko ludzie. Piłkarze Celticu niedawno pokonali w Glasgow Milan, triumfatora Ligi Mistrzów - mówi trener McLeish.

Włosi przylecieli w podłych nastrojach, po pogrzebie fana Lazio, którego śmierć wywołała starcia z policją i zamieszki w całym kraju. - Jeśli te wydarzenia będą w ogóle miały wpływ na naszą grę, to tylko pozytywny. Już udowodniliśmy, że nic tak nie motywuje i nie spaja naszej drużyny jak kontrowersje - stwierdził napastnik Bayernu Monachium Luca Toni, przypominając, jak podczas mundialu w Niemczech nad czołowymi włoskimi klubami wisiała groźba relegacji z Serie A.

Tal Ben Haim uratuje Anglików?

- Koncentrujemy się na towarzyskim meczu z Austrią - powiedział pomocnik reprezentacji Anglii Steven Gerrard. Nikt mu nie uwierzył, cała Anglia będzie wpatrzona na Tel Awiw, gdzie Izrael spotka się z Rosją. Remis lub zwycięstwo gospodarzy sprawi, że Anglicy do awansu będą potrzebowali tylko zwycięstwa nad Chorwacją. Jeśli wygra Rosja, nie pojadą na Euro. Bo nikt w Anglii nie liczy, że drużyna Guusa Hiddinka straci punkty w środowym meczu z Andorą albo Chorwacja z Macedonią. Jeśli Rosja wygra oba mecze, każdy zawodnik dostanie do Romana Abramowicza 100 tys. funtów. - Mam nadzieję, że pokonamy Rosję i sprawimy, że pan Abramowicz zaoszczędzi trochę pieniędzy - mówi obrońca Chelsea i reprezentacji Izraela Tal Ben Haim.

- Ma nadzieję, że nie awansujemy. Szok sprawi, że przyjrzymy się naszemu futbolowi - powiedział wczoraj były zawodnik reprezentacji Paul Parker. Na razie dyskusja sprowadza się do propozycji wprowadzenia limitu obcokrajowców w Premier League i sądu nad trenerem Steve'em McClarenem.

- Chcemy mieć jak najwięcej angielskich graczy w Premier League - mówi Gerrard. Za wprowadzeniem limitu jest minister sportu Gerry Sutcliffe i kilku trenerów Premier League.

Prawdopodobnie skończy się na rozmowach, bo wprowadzenie limitu obcokrajowców jest sprzeczne z prawem Unii Europejskiej. Przeciwni mu są nawet kibice.

Bardziej prawdopodobne jest zwolnienie ostro krytykowanego przez kibiców Steve'a McClarena. Trenera próbują bronić piłkarze i działacze. W prasie pojawiły się plotki, że kapitan John Terry prosił działaczy, by zatrzymali selekcjonera niezależnie od wyniku eliminacji. - Nic takiego nie miało miejsca. Nie od nas zależy, co stanie się z trenerem - powiedział Gerrard.

Nawet ekonomiści twierdzą, że brak awansu będzie katastrofą. Obliczono, że gospodarka straci ok. 1,25 mld funtów.

USA mogą mieć kłopoty z dolarem

Czyj to właściwie problem? W miarę jak kurs dolara spada coraz bardziej, coraz więcej osób zastanawia się, jak długo jeszcze Stany Zjednoczone nie będą się przejmować swoją słabą walutą.

USA mają długą (być może niezłomną) tradycję obojętności na słabość dolara. Sięga ona czasów sekretarza skarbu z czasów Nixona, Johna Conally'ego, który sławny jest z tego, że grupie przebywających w USA Europejczyków powiedział o dolarze: „To nasza waluta, ale wasze zmartwienie”. Dziś - według oficjalnej linii - USA prowadzą politykę „silnego dolara”. Nie wydaje się jednak, by oznaczała ona coś więcej niż wspieranie wyznaczanego przez rynek kursu dolara.

Kurs leci w dół

Dolar był rekordowo mocny w 2002 roku: od tego jego kurs ważony obrotami handlowymi obniżył się o 24 proc., przy czym spadek wobec euro był znacznie głębszy (o 41,2 proc.), podobnie jak wobec funta szterlinga (o 32,8 proc.). Ten spadek nabrał przyspieszenia wraz z ujawnieniem się kryzysu kredytowego: wobec euro dolar osłabł od sierpnia o 8,8 proc.

Jak dotąd spadek jego kursu rzeczywiście stanowił problem głównie cudzoziemców, nie Amerykanów. Firmy z Europy i z innych państw stosujących płynny kurs walutowy traciły konkurencyjność względem przedsiębiorstw z USA. Gdy zagraniczni inwestorzy zyski osiągnięte na aktywach dolarowych wymieniali na krajową walutę, okazywało się, że stopa zwrotu z tych inwestycji jest bardzo mała. Ale amerykański eksport (w ujęciu netto) idzie do góry. Intencją dokonanych przez Fed we wrześniu i w październiku cięć stóp procentowych było po części właśnie dalsze wspomożenie eksportu za pomocą osłabienia dolara.

Jego deprecjacja spowodowała też zwiększenie wartości netto amerykańskich aktywów za granicą, ponieważ wartość aktywów posiadanych przez Amerykanów za granicą rosła szybciej niż aktywów należących w USA do zagranicznych inwestorów. Nie zareagowali oni na to domaganiem się wyższej stopy zwrotu, która stanowiłaby dla nich rekompensatę za ryzyko kursowe, mimo że USA nadal mają duży deficyt rozrachunków bieżących. Zagraniczne firmy w USA starają się jak mogą, żeby nie podnosić cen, jakie płacą amerykańscy konsumenci, co oznacza „przyduszenie” wpływu słabości na inflację.

Inflacja i „bańki”

W przyszłości może się jednak okazać, że słaby dolar nie jest dla USA równie niekłopotliwy jak w przeszłości. Spadek jego wartości jest tak znaczący i tak trwały, że pojawia się rosnące ryzyko importu inflacji. Nasila się ono ze względu na to, że ceny energii i innych surowców rosną w ujęciu dolarowym na skutek silnego popytu w Azji.

Prezydent Francji, Nicolas Sarkozy, ostrzegł Kongres USA: - Nie można nadal uważać, że dolar to „czyjś” problem. Jeśli nie będziemy ostrożni, zamęt monetarny może się przerodzić w wojnę ekonomiczną. A jej ofiarami będziemy wszyscy.

Spadek dolara powoduje nasilenie napięć gospodarczych i handlowych. Jednocześnie przyczynia się do zwiększenia ryzyka wzrostu inflacji i wystąpienia „baniek” cen aktywów w tych szybko rozwijających się krajach wschodzących, które - jak Chiny - związały swoją walutę z dolarem. Mówiąc krótko, powoduje on wykrystalizowanie się strukturalnych problemów gospodarki światowej, wynikających z tego, że niektórzy potentaci w handlu stosują stały kurs waluty, a inni - płynny.

Trzy scenariusze

David Woo z Barclays Capital uważa, że w miarę rozwoju kryzysu kredytowego dolar traci swój status waluty bezpiecznego schronienia. Niektórzy twierdzą nawet, że rynki zachowują się tak, jakby dolar tracił także pozycję światowej waluty rezerwowej. Taka zmiana nie następuje z dnia na dzień, jest jednak oczywiste, że zaufanie do dolara zostało nadszarpnięte.

Możemy mieć zatem do czynienia z jednym z trzech scenariuszy.

Kurs dolara może się ustabilizować. Fed uważa, że być może inwestorzy uwzględnili już w cenach spadek jego wartości w skali potrzebnej do zmniejszenia amerykańskiego deficytu rozrachunków bieżących. Jeśli kurs dolara rzeczywiście się ustabilizuje, jego poziom będzie wciąż problemem głównie dla zagranicy.

Dolar może wprawdzie nadal słabnąć, ale w sposób uporządkowany, nie powodując wzrostu premii za ryzyko, jakiej domagają się zagraniczni inwestorzy w zamian za niepozbywanie się amerykańskich aktywów. Gdyby tak się stało, kurs dolara również będzie problemem głównie dla ludzi spoza USA.

Ale dolar może też nadal tracić na wartości, i to coraz bardziej chaotycznie, czemu towarzyszyć będzie wzrost premii za ryzyko w odniesieniu do aktywów amerykańskich. Byłby to ogromny problem dla USA. Możliwości takiego rozwoju wydarzeń nie powinno się jednak wykluczać. Ryzyko recesji w USA rośnie wskutek kryzysu kredytowego, co powoduje zmniejszenie atrakcyjności amerykańskich aktywów.

Zniżka na giełdach

Warto zauważyć, że rośnie prawdopodobieństwo wyłamania się z szeregu przez jeden czy więcej krajów, których waluta związana jest z dolarem, co oznaczałoby ograniczenie źródeł popytu na dolary. W dodatku przedstawienie, jakie zrobiły z siebie amerykańskie banki, prześcigając się w wyliczeniach strat na instrumentach kredytowych, spowodowało podważenie zaufania do rynków w USA.

Ostatniemu spadkowi kursu dolara towarzyszy zniżkowa tendencja na giełdach i powiększające się różnice w oprocentowaniu kredytów. Może to być zbieg okoliczności, bo rentowność długoterminowych obligacji amerykańskich nadal jest niska. Ale może to również świadczyć, że cudzoziemcy zaczynają domagać się większej stopy zwrotu z aktywów dolarowych. W najgorszym scenariuszu obawa o kurs dolara może doprowadzić do masowej ucieczki od tych aktywów. Fed mógłby się wtedy znaleźć pod presją podwyżki stóp procentowych w celu powstrzymania kursu dolara - i to akurat w momencie, gdy gospodarce byłaby rozpaczliwie potrzebna obniżka oprocentowania. Tak skrajnie niekorzystny obrót wydarzeń jest wciąż nieprawdopodobny. Ale nawet jeśli dla USA wszystko skończy się dobrze, z tej lekcji trzeba wyciągnąć wnioski.

Po pierwsze - ponieważ polityka pieniężna w coraz większym stopniu działa za pośrednictwem kursów walutowych, banki centralne będą narażone na pojawienie się międzynarodowych kontrowersji co do jej prowadzenia.

Po drugie - ogromny deficyt bilansu rozrachunków bieżących w USA utrudnia wysiłki Fed dotyczące energicznego przeciwstawiania się zagrożeniom wzrostu gospodarczego, gdyż gospodarka, w której występuje deficyt, zawsze jest potencjalnie narażona na utratę zaufania ze strony inwestorów działających w skali globalnej.

Po trzecie - bywają okoliczności, w których Fed może nie być w stanie uratować i gospodarki, i amerykańskich rynków finansowych. Dla inwestorów przyzwyczajonych do wiary we wszechmoc Fedu taka myśl może się okazać otrzeźwiająca.

Prezydent powołał rząd Donalda Tuska

cheko
2007-11-16, ostatnia aktualizacja 2007-11-16 17:08
Zobacz powiększenie
11.00 Tusk: "Ten rząd zajmie się tym, co najważniejsze dla Polaków". Pierwsze przemówienie szefa PO w roli premiera
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG

Prezydent Lech Kaczyński powołał Donalda Tuska na premiera. Nowy szef rządu złożył przysięgę. Uroczystość zaprzysiężenia premiera i jego gabinetu odbyła się w Pałacu Prezydenckim. Po godz. 14. nowa Rada Ministrów zebrała się na swoim pierwszym posiedzeniu.

Zobacz powiekszenie
Fot. PETER ANDREWS REUTERS
Lech Kaczyński i Donald Tusk podczas uroczystości zaprzysiężenia rządu
Zobacz powiekszenie
Fot. KACPER PEMPEL REUTERS
12.10 Nowy premier Donald Tusk na wspólnej konferencji prasowej gabinetu w Kancelarii Premiera. Tusk podziękował pracownikom Kancelarii za "niezwykle, ciepłe, gorące" przyjęcie.
ZOBACZ TAKŻE
GALERIA ZDJĘĆ
Przemówienia prezydenta L.Kaczyńskiego i Donalda Tuska podczas uroczystości powołania rządu - czytaj



Tusk liczy na współpracę z prezydentem

Premier Donald Tusk zapowiedział, że jego rząd zajmie się "tym, co dla Polaków najważniejsze", czyli - jak wymienił - sprawami zdrowia, płac, spokoju i bezpieczeństwa.

- Głęboko w to wierzę, że ten rząd w spokoju, w zgodzie i w pozytywnym skupieniu, zajmie się tym, co dla Polaków najważniejsze: ich zdrowiem, zarobkami, spokojem i bezpieczeństwem w życiu publicznym" - powiedział Tusk podczas piątkowej uroczystości. - Jestem przekonany, że jeśli będziemy sobie nawzajem pomagać, a tę serdeczną prośbę dedykuję także panu prezydentowi, to osiągniemy wspólny sukces.

Jak dodał, prośbę tę kieruje także do tych, którzy wyniki październikowych wyborów parlamentarnych "przyjęli bez entuzjazmu". Nowy premier powiedział, że wierzy, iż wspólnie z prezydentem, jego rząd udowodni, że Polska będzie domem dla wszystkich Polaków, niezależnie od ich poglądów politycznych, od tego czy i na kogo głosowali.

- Liczę bardzo panie prezydencie na taką współpracę, bo Polska i Polacy czekają na prawdziwą solidarność ludzi, na prawdziwy sukces Polski. Wierzę, że tego dokonamy - powiedział Tusk.

Prezydent Kaczyński: Naród wiąże z tym rządem nowe nadzieje



Prezydent pogratulował wszystkim członkom nowej Rady Ministrów, jednocześnie życząc im sukcesów na miarę przedwyborczych zapowiedzi. - Nasz naród wiąże z tym rządem nowe nadzieje. W tym przypadku nadzieje te idą bardzo daleko - oświadczył Lech Kaczyński po zaprzysiężeniu premiera Donalda Tuska i jego gabinetu.

Prezydent podkreślił, że choć Sejm ubiegłej kadencji funkcjonował niespełna dwa lata, to przedwczesne zakończenie jego działalności było w ówczesnej sytuacji jedynym rozwiązaniem, bo jego możliwości zostały wyczerpane

- Powstanie nowego rządu po sukcesie wyborczym Platformy Obywatelskiej - podkreślił Lech Kaczyński - to oczywisty wynik demokratycznych reguł funkcjonujących w Polsce. Prezydent zaznaczył, że z każdym nowym rządem społeczeństwo łączy określone nadzieje. "W tym przypadku te nadzieje idą bardzo daleko" - powiedział.

Ministrowie rządu Tuska

Przed prezydentem Lechem Kaczyńskim przysięgę złożyli nowi członkowie gabinetu Donalda Tuska - Waldemar Pawlak (wicepremier i minister gospodarki), Grzegorz Schetyna (wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji), Elżbieta Bieńkowska (minister rozwoju regionalnego), Zbigniew Ćwiąkalski (minister sprawiedliwości), Zbigniew Derdziuk (minister, członek Rady Ministrów), Mirosław Drzewiecki (minister sportu i turystyki), Jolanta Fedak (ministr pracy i polityki społecznej), Cezary Grabarczyk (minister infrastruktury), Aleksander Grad (minister skarbu państwa), Katarzyna Hall (minister edukacji narodowej), Bogdan Klich (minister obrony narodowej), Ewa Kopacz (minister zdrowia), Barbara Kudrycka (minister nauki i szkolnictwa wyższego), Maciej Nowicki (minister ochrony środowiska), Jan Vincent Rostowski (minister finansów), Marek Sawicki (minister rolnictwa i rozwoju wsi), Radosław Sikorski (minister spraw zagranicznych) oraz Bogdan Zdrojewski (minister kultury i dziedzictwa narodowego). Donald Tusk został ponadto powołany na przewodniczącego Komitetu Integracji Europejskiej.

Członkowie Rady Ministrów składali przysięgę następującej treści: "Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów (wiceprezesa Rady Ministrów, ministra), uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem".

Pierwsze posiedzenie nowego rządu

Po godz. 14. nowa Rada Ministrów zebrała się na swoim pierwszym posiedzeniu. Rząd ma podjąć decyzję o ponownym przesłaniu do Sejmu projektu przyszłorocznego budżetu.

Premier Donald Tusk zadeklarował na konferencji prasowej po zaprzysiężeniu, że jego rząd skieruje do Sejmu projekt przyszłorocznego budżetu bez rządowej autopoprawki, a poprawki będą przyjmowane już na etapie prac sejmowych.

Tusk chce, aby debata w Sejmie nad projektem budżetu odbyła się w następną sobotę, czyli dzień po głosowaniu nad wotum zaufania dla jego rządu.

Zapewnił, że terminów budżetowych pilnuje razem z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem i ministrem finansów Jackiem Rostowskim, jest też w stałym kontakcie z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim i szefem komisji finansów publicznych Zbigniewem Chlebowskim.

- Pilnujemy już nie tylko każdego tygodnia czy dnia, ale każdej godziny. Z całą pewnością nauczeni doświadczeniem przypilnujemy terminów tak, że nie będzie żadnej niespodzianki - zapewnił.



Rząd Jarosława Kaczyńskiego skierował projekt budżetu na 2008 roku do Sejmu poprzedniej kadencji przed 30 września, do czego zobowiązuje konstytucja. Ponadto - zgodnie z konstytucją - jeżeli ustawa budżetowa nie będzie przekazana do podpisu prezydenta w ciągu 4 miesięcy od złożenia projektu do Sejmu, prezydent może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu.

Dorn, Ujazdowski i Zalewski zawieszeni w prawach członków PiS

mig, PAP
2007-11-16, ostatnia aktualizacja 2007-11-16 18:54
Zobacz powiększenie
Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski

Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski decyzją prezesa PiS zostali zawieszeni w prawach członków partii - poinformował rzecznik dyscypliny PiS Karol Karski.

SONDAŻ
Jak skończy sie spór b. wiceprezesów PiS z Jarosławem Kaczyńskim?

Teraz górę biorą nerwy, ale sytuacja się uspokoi i b. wiceprezesei zostaną w PiS
Odejście Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego z PiS jest już przesądzone
Trudno przewidzieć

Karski poinformował, że w piątek, na wniosek prezesa PiS, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne przed Koleżeńskim Sądem Dyscyplinarnym wobec Dorna, Zalewskiego i Ujazdowskiego.

Według statutu PiS, zawieszenie w prawach członka partii jest w gestii prezesa partii. J.Kaczyński podjął tę decyzję po konsultacji z Komitetem Politycznym PiS.

Ujazdowski uznał decyzję o zawieszeniu go w prawach członka PiS za "niesprawiedliwą, bezpodstawną i mającą na celu zablokowanie swobodnej dyskusji o przyszłości partii".

Ujazdowski napisał, że decyzję prezesa PiS przyjął ze smutkiem. "Tłumienie dyskusji wewnętrznej tworzy zły obyczaj i prawdziwie osłabia Prawo i Sprawiedliwość" - oświadczył Ujazdowski.

Dorn, Zalewski i Ujazdowski na początku listopada zrezygnowali z funkcji wiceprezesów; wcześniej politycy wystosowali list do prezesa partii w sprawie zmiany sposobu zarządzania PiS.

Po rezygnacji trzech wiceprezesów J.Kaczyński zapowiadał wyciągnięcie wobec nich konsekwencji. Zachowanie Dorna, Zalewskiego i Ujazdowskiego ostro krytykowali ich koledzy partyjni.

Statut partii daje prezesowi PiS możliwość zawieszenia członka partii w jego prawach "w razie uzasadnionego przypuszczenia, iż naraził on dobre imię lub działał na szkodę PiS, w szczególności po wszczęciu przeciw niemu postępowania dyscyplinarnego do czasu rozpoznania sprawy przez Koleżeński Sąd Dyscyplinarny lub do czasu wyjaśnienia sprawy, będącej przyczyną zawieszenia".

Postępowanie dyscyplinarne, według statutu, wszczyna się m.in. w przypadku "prowadzenia działalności stanowiącej zagrożenie dla interesów PiS", postępowania niezgodnego z programem, linią polityczną i interesem politycznym PiS, czy zaprzestania sumiennego pełnienia powierzonych członkowi funkcji i obowiązków w PiS.

Z kolei, jak stanowi statut, sąd dyscyplinarny może ukarać członka PiS naganą, zakazem pełnienia funkcji we władzach partii bądź wydaleniem z ugrupowania.

Jeden z trzech byłych wiceprezesów PiS - Paweł Zalewski - już raz został zawieszony w prawach członka partii - w lipcu 2007 roku.

J.Kaczyńskiego nakazał też wtedy wszczęcie wobec Zalewskiego postępowania dyscyplinarnego. Karski tłumaczył wtedy, że powodem postępowania dyscyplinarnego wobec posła były jego wypowiedzi "kwestionujące politykę zagraniczną państwa".

Chodziło o wypowiedź Zalewskiego w radiu TOK FM, w której skrytykował zachowanie ówczesnej mister spraw zagranicznych Anny Fotygi podczas posiedzenia sejmowej komisji spraw zagranicznych. Na początku października Karski poinformował, że to postępowanie wobec Zalewskiego zostało umorzone.

W ostatnią środę Zalewski zrezygnował z ubiegania się o szefostwo sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Kierowanie tą komisją zaproponowała Zalewskiemu PO. Politycy PiS bardzo krytycznie ocenili całą sytuację. Ostatecznie Zalewski, uznając, że jego kandydatura "dzieli, a nie łączy" postanowił, że nie będzie ubiegał się o funkcję szefa Komisji Spraw Zagranicznych.