W sobotę w Waszyngtonie rozpoczął się nadzwyczajny szczyt G20 - dziewiętnastu największych gospodarek świata plus Unii Europejskiej jako osobnego podmiotu. Temat spotkania jest oczywisty - jak wyjść z kryzysu
ZOBACZ TAKŻE
- Bush: G20 bardzo udane (15-11-08, 22:33)
- Szczyt G20: regulacja, nadzór i obniżanie stóp (15-11-08, 09:42)
- Trichet: Polityki monetarne EBC oraz Fed są różne (14-11-08, 18:36)
- Z myślą o polskiej gospodarce (14-11-08, 17:04)
- Polska pewna i bezpieczna (14-11-08, 17:02)
- Opel prosi o państwowe wsparcie (14-11-08, 16:54)
- Sadowski: Europa nie jest w stanie recesji (14-11-08, 16:54)
- Bernanke: Działania banków centralnych wciąż nie rozwiązały napięcia (14-11-08, 16:14)
- Hiszpania uruchamia specjalne kredyty dla firm (14-11-08, 15:09)
- Azoty Tarnów czasowo wstrzymują produkcję chloru (14-11-08, 14:45)
- Fatalne dane o sprzedaży detalicznej w USA (14-11-08, 14:37)
Przynależność do grupy G20 (przypada na nią 90. proc światowego produktu i 80 proc. światowego handlu) nie jest automatyczna. Polska plasuje się na 20. lub 21. miejscu w świecie pod względem potencjału gospodarczego, lecz do grupy nie należy. Reprezentuje nas Unia Europejska.
Nie należą też Iran i Tajwan, które według statystyk Międzynarodowego Funduszu Walutowego zajmują ex aequo 19. miejsce.
Arabia Saudyjska, Argentyna i RPA zaliczane są do G20, choć ich gospodarki zajmują miejsca od 21. do 25.
Chodzi jednak o to, by w gronie państw zabierających głos o najważniejszych sprawach świata znaleźli się przedstawiciele wszystkich kontynentów.
W corocznych szczytach G20 - pierwszy odbył się w Berlinie w 1999 r. - uczestniczą ministrowie finansów, szefowie banków centralnych, w tym Europejskiego Banku Centralnego, dyrektor zarządzający MFW, prezes Banku Światowego. Ten szczyt będzie nadzwyczajny, więc do Waszyngtonu przybywają też prezydenci i szefowie rządów.
Unię reprezentuje kraj, który sprawuje w niej prezydencję. Dziś jest to Francja, która jako członek grupy siedmiu najbogatszych państw (G7) automatycznie ma miejsce w G20. Premier Hiszpanii, która do G20 nie wchodzi, wyjednał od Francji, by odstąpiła mu jedno ze swoich miejsc.
Również Sarkozy załatwił zaproszenie premierowi Holandii Janowi Peterowi Balkenendemu. Jego kraj to nie tylko 16. gospodarka świata, ale także siódme co do wielkości centrum finansowe.
Ważną rolę odegrają kraje zwane kiedyś "Trzecim Światem", których potencjał rośnie szybciej niż Europy czy USA: Chiny, Indie, Brazylia, Meksyk, Indonezja. Każdy z nich ma coś do ugrania i chce się zaprezentować z jak najlepszej strony.
Chiny przed kilkoma dniami ujawniły szczegóły własnego pakietu stymulującego gospodarkę. Suma 4 bln yuanów (586 mld dolarów) będzie do końca 2010 r. wykorzystana na współfinansowanie projektów rozwojowych.
Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva wyraził nadzieję, że szczyt G20 otworzy nową rundę negocjacji o handlu międzynarodowym zerwanych w lipcu na skutek sporu USA i Indii.
Premier Indii Manmohan Singh zapowiedział, że w Waszyngtonie będzie się domagał większej ochrony dla rynków wschodzących. To ważne także dla Polski, bo na razie banki z krajów bogatych, broniąc się przed kryzysem, nie przejmują się sytuacją swych spółek-córek w krajach biedniejszych. Istnieje obawa, że bogaci będą próbowali obciążać kosztami kryzysu biedniejszych - np. wstrzymując pożyczki.
W Waszyngtonie będzie na pewno omawiane dofinansowanie MFW. Dziś Fundusz ma za mało pieniędzy, by ratować kraje zagrożone kryzysem. Japoński premier Taro Aso zapowiedział, że szczyt przyjmie plan dofinansowania go kwotą 105 mld dolarów.
Hiszpański premier Zapatero chce zwiększenia kontroli nad rynkami finansowymi, nie wyłączając szarej strefy - czyli instytucji formalnie niebędących bankami, lecz zajmujących się pośrednictwem finansowym.
Zaostrzenie regulacji proponują też inni przywódcy europejscy, zwłaszcza prezydent Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel. Przyczynę kryzysu widzą w "nieskrępowanym kapitalizmie, w stylu amerykańskim".
Na przeciwnym biegunie stoi odchodzący prezydent USA George W. Bush. - Rządowe interwencje nie są lekarstwem na wszystko - mówił w czwartek w Federal Hall National Memorial w Nowym Jorku do grupy menedżerów. - Naszym celem nie jest rząd większy, lecz sprawniejszy. Reformy w sektorze finansowym są konieczne, ale jakościową poprawę zapewni jedynie trwały rozwój gospodarczy. A do tego potrzebne są wolne rynki i wolni ludzie.
Ale autorytet Busha jest dziś nikły, tym bardziej że jego głosu nie wsparł Barack Obama. Prezydent elekt postanowił trzymać się z dala od szczytu G20, gdzie będzie go reprezentowała jedynie sekretarz stanu Madeleine Albright i były deputowany republikański Jim Leach. Nie są to ludzie z pierwszej linii i prawdopodobnie nie znajdą się w nowej administracji.
Fakt, że Obama dystansuje się od szczytu G20, może sprawić, że jego obrady nie przyniosą konkretów. Nowy światowy ład ekonomiczny wyłania się stopniowo, w miarę jak zmienia się potencjał poszczególnych państw. Jeśli powstaną nowe globalne regulacje, to poprzez dyskusje ekspertów, a nie rozmowy polityków. Zresztą dziś nie ma spójnych pomysłów, co robić dalej.
Pokrzykiwania Sarkozy'ego, by zerwać z "dzikim kapitalizmem" i przywrócić państwom prawo kontrolowania gospodarki, niewiele znaczą. Zresztą Europa, mimo że ma ściślejsze regulacje rynków finansowych, przeżywa podobne trudności jak Stany Zjednoczone. To oznacza, że lek na kryzys, nawet jeżeli istnieje, nie leży na stole.
Źródło: Gazeta Wyborcza