czwartek, 9 stycznia 2014

Sławomir Opala: z wykształcenia jestem psem

Gdy­bym ci teraz po­wie­dział, że nie cze­ka­łem na wyj­ście, to bym skła­mał. Ale wiel­kie­go ci­śnie­nia też nie mia­łem, bo nie wie­dzia­łem, co mnie czeka za mu­ra­mi. Czy do­sta­nę zie­lo­ne świa­tło na po­czą­tek, czy może przej­dę twar­dy reset i wszyst­ko będę mu­siał za­czy­nać od zera – mówi Sła­wo­mir Opala, były po­li­cjant i pier­wo­wzór se­ria­lo­we­go „Pit­bul­la”, który w wię­zie­niu prze­sie­dział 2,5 roku. W roz­mo­wie z One­tem za­po­wia­da wy­da­nie książ­ki.

Sławomir Opala, fot. Maciej Stankiewicz Sławomir Opala, fot. Maciej Stankiewicz Foto: Maciej Stankiewicz / Onet

Ma­ciej Stań­czyk: - Po­li­cjant z takim ży­cio­ry­sem jak twój, tra­fia na trzy­dzie­ści mie­się­cy do wię­zie­nia z za­rzu­tem udzia­łu w zor­ga­ni­zo­wa­nej gru­pie prze­stęp­czej o cha­rak­te­rze zbroj­nym. Jak było po tam­tej stro­nie muru?

REKLAMA

Sła­wo­mir Opala: To nie jest miej­sce dla nor­mal­nych ludzi, tym bar­dziej dla tych, któ­rzy więk­szość swo­je­go życia spę­dzi­li po dru­giej stro­nie ba­ry­ka­dy. Nigdy nie wie­dzia­łem, z któ­rej stro­ny może po­ja­wić się za­gro­że­nie, od kogo. To tro­chę jak cho­dze­nie z za­mknię­ty­mi ocza­mi po polu mi­no­wym. Na szczę­ście w całym tym bur­de­lu, który się zda­rzył, lu­dzie z za­kła­dów kar­nych zda­wa­li sobie spra­wę z tego, czym mój pobyt w wię­zie­niu może się skoń­czyć, czym grozi. I mieli wszyst­ko do­brze po­ukła­da­ne, więc tak na­praw­dę cięż­ko nie było. Co nie zmie­nia faktu, że drugi raz za­mknąć się nie dam.

- Oba­wiasz się, że może być drugi raz?

Ja się nie oba­wiam, bo nigdy się ni­cze­go nie oba­wia­łem. Ja to biorę pod uwagę. Prze­sie­dzia­łem trzy­dzie­ści mie­się­cy za free. Zda­rzy­ło się raz, może zda­rzyć się i drugi, bo niby dla­cze­go nie? Za­wsze taką sy­tu­ację bra­łem pod uwagę, zwłasz­cza kiedy byłem bli­żej „firmy”. Prze­cież po za­ma­chu na ge­ne­ra­ła Pa­pa­łę dwa razy mnie spraw­dza­li. I nic. Od­pu­ści­li, bo wie­dzie­li, że nic z tą spra­wą nie mia­łem do czy­nie­nia. A póź­niej przy­szedł czas, że prze­sta­łem o tym my­śleć, pra­co­wa­łem z dala od po­li­cji i wtedy do­szło do mo­je­go aresz­to­wa­nia.

- Cios?

Nie, byłem ra­czej zdez­o­rien­to­wa­ny. Pół roku bok­so­wa­łem się z my­śla­mi, aż sobie to wszyst­ko uło­ży­łem. Wię­zie­nie głowy mi nie ze­psu­ło. Ale po­wta­rzam: drugi raz żywy nie dam się tam za­mknąć.

- Do­bro­wol­nie pod­da­łeś się karze. Bałeś się pro­ce­su?

Ni­cze­go się nie bałem. To była czy­sta kal­ku­la­cja. Kiedy zde­cy­do­wa­łem się na sa­mo­uka­ra­nie, mia­łem już rok spę­dzo­ny w aresz­cie śled­czym. Za­czą­łem li­czyć, co bar­dziej się opła­ca. Czy iść na wojnę z pro­ku­ra­tu­rą i nawet przez dzie­sięć lat cho­dzić po są­dach, czy wziąć na klatę to, co jest i wy­sko­czyć na po­ło­wę kary – czyli w sumie po pięt­na­stu mie­sią­cach od­siad­ki. Rok już mia­łem za­li­czo­ny w aresz­cie, zo­sta­ły trzy mie­sią­ce. To tyle, co po­wi­sieć na szel­kach w kiblu.

- Za­miast wal­czyć o dobre imię, przy­zna­łeś się do winy?

Nigdy nie przy­zna­łem się do winy, gdyż nie mia­łem do czego się przy­zna­wać. Pod­da­łem się je­dy­nie sa­mo­uka­ra­niu, czyli przy­ją­łem uzgod­nio­ną wy­so­kość wy­ro­ku z „całym do­bro­dziej­stwem in­wen­ta­rza”.

- Znów wy­gra­ła kal­ku­la­cja?

Wy­star­czy w kogoś rzu­cić bło­tem, żeby to błoto na dobre się przy­kle­iło. Wła­śnie tak było w moim przy­pad­ku, bez wzglę­du na to, jak cała spra­wa by się za­koń­czy­ła, mleko już się roz­la­ło. I to nie cho­dzi nawet o wyrok, bo gdyby sąd uznał, że je­stem nie­win­ny, to lu­dzie i tak by po­wie­dzie­li – wy­śli­zgał się. Dla­te­go wzią­łem to na plecy, a wyrok uzgod­ni­łem z pro­ku­ra­to­rem.

- Od­sie­dzia­łeś pełny wyrok – 2,5 roku po­zba­wie­nia wol­no­ści – choć kal­ku­lo­wa­łeś, że wię­zie­nie opu­ścisz po pięt­na­stu mie­sią­cach. Co po­szło nie tak? Twój me­ce­nas mówił mi kilka mie­się­cy temu, że to kwe­stia dumy?

To nie duma, to znów czy­sta kal­ku­la­cja. W „fir­mie” byłem ope­ra­cyj­nym, nie mia­łem do czy­nie­nia ze stro­ną pro­ce­so­wą, nie orien­to­wa­łem się w niu­an­sach. I oka­za­ło się, że przy za­rzu­cie zor­ga­ni­zo­wa­nej grupy prze­stęp­czej o cha­rak­te­rze zbroj­nym, o wa­run­ko­we zwol­nie­nie można ubie­gać się po od­by­ciu nie po­ło­wy, a 3/4 wy­ro­ku. Ugrał­bym może kilka mie­się­cy wcze­śniej­sze­go zwol­nie­nia. Nie opła­ca­ło się.

Sławomir Opala, fot. Maciej Stankiewicz Sławomir Opala, fot. Maciej Stankiewicz Foto: Maciej Stankiewicz / Onet

- Dla­cze­go?

Cho­dził­bym kilka lat na smy­czy ku­ra­to­ra i mu­siał tłu­ma­czyć się przed ja­kimś gów­nia­rzem po stu­diach z każ­de­go swo­je­go kroku, a on by mi jeź­dził po ple­cach, bo aku­rat dziew­czy­na przy­pra­wi­ła mu rogi - po co mi to? Wo­la­łem „od­pę­kać” cały wyrok.

- I co teraz?

Mam 47 lat, z wy­kształ­ce­nia je­stem psem, do bran­ży nie mogę wró­cić. A ze swoim CV nie pójdę prze­cież ani do po­śred­nia­ka, ani nie ro­ze­ślę go po fir­mach. Tak na­praw­dę nie wie­dzia­łem, co mnie czeka za bramą. Czy do­sta­nę zie­lo­ne świa­tło na po­czą­tek, czy może przej­dę twar­dy reset i wszyst­ko będę mu­siał za­czy­nać od zera. Na szczę­ście przy­ja­cie­le po­da­li po­moc­ną dłoń. Pra­cu­ję, wró­ci­łem do nor­mal­ne­go życia, o wię­zie­niu już za­po­mnia­łem.

- Da się nad­ro­bić te 2,5 roku?

Mia­łem fart, że nikt, na kim mi za­le­ży, w tym cza­sie nie umarł. Z wszyst­ki­mi udało mi się zo­ba­czyć, na nikim się nie za­wio­dłem. Stra­co­ny czas można nad­ro­bić.

- Sporo macie chyba do nad­ro­bie­nia z Mar­ty­ną, twoją córką. Na­pi­sa­łeś o niej na swoim pro­fi­lu, że „geny też błą­dzą”.

Tak, bo nie jest do mnie po­dob­na. Myśli o przy­szło­ści, o któ­rej ja nigdy nie my­śla­łem i nigdy już nie będę my­ślał. Ma inne prio­ry­te­ty niż ja. I bar­dzo do­brze, że nie jest do mnie po­dob­na. Stra­ci­li­śmy kon­takt, gdy Mar­ty­na miała 13 lat, od­no­wi­li­śmy go, gdy miała już 18 lat. Oboje chyba mu­sie­li­śmy doj­rzeć, żeby znów ze sobą roz­ma­wiać. Na szczę­ście moje aresz­to­wa­nie tego nie ze­psu­ło. Za­le­ży mi na opi­nii Mar­ty­ny, na opi­nii moich bli­skich. Resz­ta jest nie­waż­na.

- A dobre imię? Nie za­le­ży ci na nim?

Do czego jest mi teraz po­trzeb­ne dobre imię? Wiem, że sie­dzia­łem za darmo i ta wie­dza zu­peł­nie mi wy­star­cza. Na­pi­szę pew­nie książ­kę, ale to bę­dzie wszyst­ko, co mam do po­wie­dze­nia na ten temat. Od­rzu­cam pro­po­zy­cje wy­wia­dów, fil­mów do­ku­men­tal­nych. Nie chcę od­ku­rzać twa­rzy, bo ano­ni­mo­wo ła­twiej się żyje. Ni­ko­go też na pewno nie będę prze­ko­ny­wał, przed nikim nie za­mie­rzam się tłu­ma­czyć, ni­cze­go nie będę wy­ja­śniał. Nie czuję się skrzyw­dzo­ny przez sys­tem i nie będę go ata­ko­wał.

- Mó­wisz, że sys­tem cię nie skrzyw­dził. A lu­dzie? Masz do kogoś żal?

Nie, niby do kogo? Do tego, co na mnie „dru­ko­wał”? Ja nie je­stem jego zmar­twie­niem, nie je­stem ban­dy­tą, nie będę go szu­kał, z mojej stro­ny nic mu nie grozi. Żal do CBA? Oni prze­cież tylko wy­ko­ny­wa­li po­le­ce­nia pro­ku­ra­tu­ry.

Autor:
Źródło: Onet