Mariusz Wiatrak, Kasia Rogalska, Przemek Gulda, Patryk Gochniewski
02.07.2011 aktualizacja: 2011-07-02 15:53
Fatalna pogoda została głównym bohaterem drugiego dnia festiwalu. Wiało, lało i zacinało, ale nikt z tego powodu nie miał zamiaru przerywać imprezy. I dobrze - bo skąpani w deszczu byliśmy świadkami rewelacyjnych koncertów.
ZOBACZ TAKŻE
GALERIA ZDJĘĆ
Smutni The National *****, koncert życzeń Coldplay **** - Tak ocenialiśmy pierwszy dzień Open'era >>
Brodka: Witajcie na Glastonbury! ****
Świetny przykład na to, że jednak można z siebie zrzucić odium otaczające wylansowane przez telewizję gwiazdki. Wystarczy konsekwentna praca i pomysł na siebie. Brodka go ma. Na Open'erze zaprezentowała głównie materiał ze swojej najnowszej płyty "Granda" - zadziorny, energetyczny, przyjemnie brudny. Niczym egzotyczny ptak pojawiła się jaskrawych barwach, skakała na gumowej trampolinie, schodziła do publiczności i dzielnie stawiała czoła pogodzie. Gdy deszcz zalał jej sprzęt, śpiewała dalej. A capella. Nieźle, jak na "dziewczynę z "Idola".
Pulp: Gdańsk, do you want to Gdance? ****
Jedni z najbardziej oczekiwanych wykonawców tegorocznego festiwalu, reklamowani jago "spektakularny powrót po latach". Nadzieje były spore, więc i ryzyko porażki duże. Jarvis Cocker i spółka udowodnili, że Brytyjczycy wiedzą, jak poradzić sobie z pogodą. Sposób na ulewę? Najlepiej ją zgadać. Cocker stwierdził nawet, że jeszcze nigdy nie miał okazji śpiewać tak mokry. - Nie oszukujmy się, i tak nikt z nas nie będzie już suchy! Ruszajcie się, będzie wam cieplej - wołał ze sceny. I faktycznie: było! W kulminacyjnym momencie koncertu Cocker zażartował: "Gdańsk, do you want to Gdance?". Rozległy się pierwsze dźwięki jednego z najbardziej tanecznych utworów z repertuaru zespołu, "Disco 2000" i wszyscy zatańczyliśmy jak w ogromnej dyskotece.
Przemoknięty do ostatniej nitki - Relacja z koncertu Pulp >>
Cut Copy: temperatura sięga zenitu****
Ich występ sprawił, że chociaż na chwilę pod namiotową scenę z powrotem zawitało prawdziwe lato. Zagrali swoje największe przeboje, znakomicie łącząc brzmienie sprzed kilku dekad z nowoczesną elektroniką. Naszym zdaniem, pierwsza trójka - obok Pulp i Foals - piątkowego wieczoru na Open'erze.
"Rozszalały tłum - Relacja z koncertu Cut Copy >>
Foals: Szamani deszczu się nie boją *****
Późna pora, wiatr, lejący się deszcz i listopadowa temperatura. W takich warunkach trudno skupić na sobie uwagę publiczności. Tymczasem ta, mimo że już przerzedzona, zachowywała się na ich koncercie jak zahipnotyzowana. Foals ograniczyli kontakt ze słuchaczami do minimum, a całą uwagę skupili na muzyce: długich, transowych kawałkach z niezwykłą rockową precyzją i niecodzienną barwą głosu Yannisa Philippakisa, który co chwila zbiegał ze sceny, grał na gitarze, przerzucał się na bębny. Momentami bardziej przypominał skąpanego w strugach deszczu szamana niż wokalistę "zespołu dance-punkowego" jak ochrzciła ich prasa na początku kariery. Jak na razie, zdecydowanie najmocniejszy moment festiwalu!
"Wyjść na scenę i grać nuta po nucie? Nas to nie interesuje" - Wywiad z Foals >>
Deszcz: Wara od Open'era! *
Mimo że nikt go nie zapraszał, on i tak się pojawił, a do tego skradł widowisko sporej części wykonawców. Wszyscy o nim mówili, wszyscy o nim pisali, co więcej - to on odpowiadał za świetne efekty wizualne. Ale mimo wszystko: nie polecamy. I uważamy, że takie gwiazdy powinny się trzymać od Open'era z daleka!
Openerowa lista przebojów Kultury - dzień drugi:
Foals *****
Pulp ****
Cut Copy ****
Brodka ****
Deszcz *
***** - "widzieliśmy, słyszeliśmy - możemy umrzeć", ****- "perfekcja, koncert bliski ideału", *** - "nie zawiódł, nie zachwycił", ** - "a miało być tak pięknie...", * - "ciesz się, że cię tam nie było!"