czwartek, 20 września 2007

Miller idzie z Wrzodakiem

Wojciech Załuska, Wioletta Gnacikowska, Marcin Kwintkiewicz, Łodź,
2007-09-21, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 19:56

Odtrącony przez LiD, Leszek Miller poszedł po pomoc do Samoobrony. Lepper dał mu I miejsce na liście w Łodzi. Kilka dni wcześniej ofiarował I miejsce w Rzeszowie skrajnemu antykomuniście Zygmunt Wrzodakowi.

Zobacz powiekszenie
Fot. Radosław Jóźwiak / AG
Miller z Lepperem tuż przed wspólną konferencją w Łodzi

Na tym sensacji nie koniec. Głównym rywalem Millera w Łodzi będzie Wojciech Olejniczak - przewodniczącym SLD. Miller był tej partii założycielem i pierwszym liderem. - Został z niej wypchnięty jako "personifikacją błędów i wypaczeń lewicy" - mówi poseł Sojuszu. - Szefowie LiD chcieli w ten sposób pokazać, że lewica zaczynają życie od nowa.

Miller nie ma jednak zamiaru kłaść się do politycznego grobu.

Wczoraj w Domu Weselnym "Sambria" na obrzeżach Łodzi ogłosił wraz z Andrzejem Lepperem, że będzie liderem łódzkiej listy Samoobrony. Wyliczył trzy powody dla których chce kandydować. - Samoobrona - mówił - dała mi możliwość startu, której wcześniej nie chcieli mi dać moi niedawni koledzy z SLD. Po drugie, pragnę dalej działać dla pomyślności Łodzi.

Trzeci powód Millera, to chęć udziału w komisji śledczej, która wyjaśni przyczyny śmierci Barbary Blidy. - Zamierzam stanąć oko w oko z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro i wyrwać mu ukrywaną przez niego prawdę - mówił Miller.

I jeszcze: - Nad grobem mojej koleżanki, przyrzekłem sobie, że nie spocznę, póki sprawcy jej tragicznej śmierci nie poniosą zasłużonej kary.

Działacze SLD dodają czwarty powód - chęć zemsty na Olejniczaku i Aleksandrze Kwaśniewskim.

Na wczorajszej konferencji prasowej Miller był początkowo spięty. Dziękował Lepperowi: - Wyroki grupki polityków nie mogą być ważniejsze, niż werdykt wyborców. Samoobrona rozumie to lepiej, niż udawani demokraci.

W Warszawie konferencję zwołał Olejniczak. Nazwał Millera "potrójnym cynikiem". - Gra Barbarą Blidą, a przecież zginęła ona właśnie wtedy, gdy wicepremierem rządu był Lepper - powiedział. Pytał, kiedy Miller pojedzie do Rydzyka, do Radia Maryja?

Miller chętnie walkę na słowa podjął. Zapytany czy pokona Olejniczaka, dowcipkował: - Tak się prawdopodobnie stanie, chyba że Olejniczak się wycofa na wieść, że kandyduję. Sympatycy lewicy będą mieli wybór między kibicem Pelikana Łowicz Wojciechem Olejniczakiem, a długoletnim kibicem Widzewa czyli mną.

W SLD konsternacja. - Leszek Miller podjął dramatyczną dla siebie i dla lewicy decyzję. Mamy realny problem bo Miller ma elektorat, nie jest singlem. Szkoda, że nie znaleziono dla niego miejsca na liście LiD - powiedział nam Zbyszek Zaborowski, lider śląskiego SLD. W sejmowych kuluarach zaczęto mówić o lewicowej "powtórce z prawicy", czyli podziałach i sporach.

O powody, dla których Lepper przyjął Millera i Wrzodaka, pytaliśmy w Samoobronie.

Jeden z partyjnych "mózgów" odpowiedział: - Pierwszym odruchem naszych działaczy był bunt. Ale potem zaczęli kalkulować: takie lokomotywy jak Miller czy Wrzodak mogą nas wciągnąć do Sejmu. Dla liderów sprawa od początku była prosta. PiS-owski bank PKO BP odmówił nam 3 mln zł kredytu. Konto komitetu wyborczego jest puste. Skoro nie mamy pieniędzy na kampanię, musimy mieć efektowne transfery. Szacujemy, że Wrzodak da nam 30 tys. głosów. Miller - 100 tys. albo więcej. Wiemy, że mają własne interesy, po wyborach każdy pójdzie w swoją stronę.

Na konferencję z Lepperem Miller nie założył biało-czerwonego krawata tylko czerwony. Mówił wprost: nie wstępuje do Samoobrony, tylko korzysta z jej gościnności. Chce stworzyć własną partię - Polską Lewicę. Gdy to mówił, za jego plecami rozwinięto logo ugrupowania. Przypomina samochodową nalepkę "PL".

- Ta partia powie: nie musicie się wstydzić własnych życiorysów, jeśli nie łamaliście prawa i zasad moralnych - mówił Miller, który jeszcze niedawno opowiadał głównie o swojej drodze ku gospodarczemu liberalizmowi. Teraz już o nim nie wspominał.

Dziennikarze pytali o Wrzodaka. - Jeżeli Andrzej Lepper chce odsunąć od władzy PiS, jeżeli Zygmunt Wrzodak chce się Kaczyńskim przeciwstawić, to ja Leszek Miller też. To powinno łączyć ludzi o różnych życiorysach, z różnych brzegów tej samej rzeki - odpowiadał.

Czy Miller ma szansę na mandat? W 2001 r. zagłosowało na niego w Łodzi 145 tys. osób - 43 proc. wszystkich głosujących. Miller wciągnął za sobą do parlamentu pięcioro posłów z SLD-UP. Teraz jednak wszystko zależy od wyników Samoobrony w całym kraju. Miller wejdzie do Sejmu tylko wtedy, gdy partia Leppera przekroczy 5 proc. próg wyborczy.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Miller z Samoobroną i tworzy partię

Wioletta Gnacikowska, Marcin Kwintkiewicz
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 18:06

Zobacz powiększenie
Fot. Rados3aw JóYwiak / AG

Leszek Miller numerem jeden na łódzkiej liście Samoobrony do Sejmu. Były premier, który w poniedziałek odszedł z SLD, tworzy nową partię: "Polska Lewica".

Zobacz powiekszenie
Fot. Rados3aw JóYwiak / AG



Olejniczak o starciu z Millerem: To ja wygram - czytaj

Po odejściu z SLD Leszek Miller zapowiedział, że wszystkie decyzje o swojej przyszłości będzie ogłaszać w Łodzi. I tak się stało. W czwartek w Domu Weselnym "Sambria" na obrzeżach miasta zapowiedział swój start w wyborach do Sejmu z pierwszego miejsca łódzkiej listy Samoobrony. Ale to nie była jedyna sensacja. Ogłosił też, że zakłada też nową partię "Polska Lewica". Jej celem będzie odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy i skupienie sympatyków "prawdziwej lewicy".

Miller dziękuje Lepperowi

- Za LiD stoi liberał Kwaśniewski, Borowski, popierają Balcerowicz i Geremek. To gdzie ta lewica? - ironizował Andrzej Lepper, który na konferencji przedstawiał Leszka Millera jako kandydata swojej partii do parlamentu.

Miller dziękował Leppeerowi za zaproszenie na listę wyborczą. - Daje mi pan prawo, panie premierze, które odebrali mi niedawni przyjaciele - mówił Miller nawiązując do decyzji liderów LiD, którzy odmówili mu startu nawet z ostatniego miejsca listy wyborczej w Łodzi. - Moja decyzja zostanie bardzo różnie przyjęta. Ale wyroki grupki polityków nie mogą być ważniejsze, niż werdykt wyborców. Samoobrona rozumie to lepiej, niż udawani demokraci.

Kilkakrotnie podkreślał, że nie wstępuje do Samoobrony, tylko korzysta z jej gościnności. Swoją odrębność w towarzystwie członków Samoobrony podkreślił zakładając jednolicie czerwony krawat.

Miller powiedział, że startuje w wyborach z trzech powodów: * bo chce dokończyć to co zaczął dla Łodzi jako premier, * zbudować nową lewicową partię, * po wyborach wejść do komisji śledczej w sprawie śmierci Barbary Blidy.

Nowa partia: Polska Lewica

Leszek Miller ogłosił, że tworzy nową partię "Polską Lewicę". Kiedy to powiedział za jego plecami rozwinięto logo nowego ugrupowania. Przypomina nalepkę na samochody z symbolem PL.

Nowa formacją ma skupić tych, którzy nie wstydzą się tego, że żyli w czasach Polski Ludowej i wtedy pracowali dla ojczyzny. - Partia, która powie: nie musicie się wstydzić własnych życiorysów, jeśli nie łamaliście prawa i zasad moralnych - mówił Miller. - Nowa Polska powstała z suwerennego, wspólnego wyboru. Teraz budując dalej III RP trzeba budować państwo bez lustracyjnych stosów, bez podziału na życiorysy lepsze i gorsze, bez rytualnych sporów i konfliktów.

Andrzej Lepper wtórował: - Ci ludzie zostali rzuceni na kolana, a nawet zaczęli się bać. Ci, którzy wstydzili się tego okresu, mogą teraz dumnie podnieść głowę, że pracowali na rzecz Polski i Polaków.

Polska Lewica nie ma jeszcze programu. Będzie się dopiero tworzył w oparciu o listy, maile, o które Leszek Miller prosił sympatyków lewicy i wszystkich, którzy łączą swoje nadzieje z nową inicjatywą. - Apeluje do wszystkich ludzi lewicy, przyjaciół lewicy, aby zechcieli podzielić się ze mną przemyśleniami, byśmy mogli stworzyć dojrzały program - apelował Leszek Miller.

Obaj politycy podkreślali, że teraz najważniejsza jest odsunięcie od władzy Prawa i Sprawiedliwości, "którego rządy cofają Polskę i postawienie tamy budowaniu autorytarnych rządów braci Kaczyńskich".

Miller o sprawie Blidy

Jeśli Leszek Miller zdobędzie mandat będzie pewnym kandydatem Samoobrony do komisji śledczej wyjaśniającej sprawę śmierci Barbary Blidy. - Nad grobem Barbary Blidy, mojej koleżanki z rządu, przyrzekłem sobie, że nie spocznę, póki sprawcy jej tragicznej śmierci nie poniosą zasłużonej kary - mówił Miller. - Blida mogła żyć, ale wolała się zabić, niż uczestniczyć w scenariuszu napisanym przez ludzi bez serca i przyzwoitości. W Sejmie musi powstać komisja śledcza. I musi określić odpowiedzialność zwłaszcza jednego człowieka: Zbigniewa Ziobro. Chcę w tej komisji stanąć oko w oko z panem Ziobro, aby wyrwać mu ukrywaną prawdą. By nie mógł mataczyć i urągać pamięci Barbary Blidy.

Nienawiść do ministra sprawiedliwości łączy obu polityków. Millerowi wtórował Lepper: - Mam pretensje do pana Millera, że nazwał pana Ziobro zerem. Pan Ziobro jest mniej niż zero. Nie liczy się z prawem. Wtedy nie wszyscy to rozumieli, gdy mówił to Miller podczas przesłuchania przed komisją Rywina. Dziś słowa się potwierdzają.

Miller kontra Olejniczak

Emocjonująco zapowiada się walka wyborcza pomiędzy dwoma liderami SLD: byłym i obecnym. Wojciech Olejniczak będzie liderem łódzkiej listy LiD. Czy Miller pokona Olejniczaka? - Tak się prawdopodobnie stanie, chyba że Wojciech Olejniczak wycofa się, gdy usłyszy, że ja wystartuję w Łodzi. Sympatycy lewicy będą mieli wybór między Wojciechem Olejniczakiem a mną. Między kibicem Pelikana Łowicz, a długoletnim kibicem łódzkiego Widzewa. Niech łodzianie wybiorą - mówił Leszek Miller.

Miller: jeszcze nie skończyłem

A co będzie jeśli nie zdobędzie mandatu? Czy to będzie koniec Leszka Millera? - Wielu ludzi wieszczyło mi różne końce. Proszę państwa, oświadczam, ja jeszcze nie skończyłem - mówił (nawiązując do słynnego cytatu: "prawdziwego mężczyzne poznaje się nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy").

Miller cały czas przeżywał porażkę poniesioną tydzień temu na Radzie Krajowej SLD, gdy nie wpuszczono go na listy wyborcze. Akcentował, że werdyktowi z ul. Rozbrat się nie podda. Waży jest dla niego werdykt wyborców, bo na tym polega demokracja.

Szanse Millera



Czy Leszek Miller ma szansę zdobyć mandat? Pospekulujmy. Dwa lata temu lokomotywą wyborczą był nikomu nieznany milioner Piotr Misztal. Wówczas Samoobrona zdobyła w Łodzi 8,63 proc., a Misztal mandat poselski (zagłosowało na niego 8890 łodzian). Ubiegłoroczne wybory samorządowe zakończyły się dla Samoobrony klęską - z poparciem ok. 2 proc.

Leszek Miller jeszcze w SLD był prawdziwą lokomotywą wyborczą. W 2001 r. zdobył rekordowe poparcie. Zagłosowało na niego 145 tys. osób i zdobył 43 proc. poparcie, Czyli niemal co drugi uprawniony łodzianin zagłosował na Millera. Wciągnął za sobą do parlamentu pięcioro posłów z SLD-UP.

Dla porównania Wojciech Olejniczak, który kandydował z okręgu sieradzkiego, zdobył w 2001 r. - 11,5 tys. głosów, a w 2005 r. - 31 tys. głosów.

Kiedy Miller miał startować z list LiD wróżono mu maksymalnie 40 tys. głosów. Trudno przewidzieć, jaki wynik może uzyskać na liście Samoobrony. Bardzo prawdopodobne jest, że poprą go starzy działacze lewicy tzw. beton.

Przypomnijmy, w środę wieczorem portal gazeta.pl ujawnił, że Miller ma być liderem łódzkiej listy Samoobrony.

Groclin przegrał z Crveną Zvezdą


Piotr Leśniowski, Andrzej Grupa (Grodzisk Wlkp.)
Porażka 0:1 w pierwszym meczu z Crveną Zvezdą Belgrad oddala piłkarzy Groclinu Grodzisk Wlkp. od fazy grupowej Pucharu UEFA. Rewanż za dwa tygodnie w Belgradzie.
Relacja Z Czuba

Groclin i Crvena Zvezda to ostatni przedstawiciele Polski i Serbii w europejskich pucharach. Oba kluby mają o co walczyć - Serbowie o to, by w 2009 r. nie stracić jednego miejsca w Pucharze UEFA, a Dyskobolia - by za dwa lata mistrz Polski nie musiał grać w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów z zespołami z Wysp Owczych, Andory czy San Marino.

Dziennikarze z Serbii byli zaskoczeni wielkością miasta i stadionu w Grodzisku - ich słynna belgradzka Marakana mieści przecież 50 tys. fanatycznych kibiców. Około 300 z nich przyjechało zresztą do Polski i... zagłuszyło miejscowych fanów.

Gospodarze ruszyli do ataku i w cztery minuty aż trzy razy zagrozili bramce Ivana Randjelovicia. Dwa razy w roli głównej wystąpił Adrian Sikora, niewysoki napastnik Dyskobolii, którego Serbowie najbardziej się obawiali, raz swojego bramkarza omal nie pokonał samobójczym strzałem stoper Djordje Tutorić. Crvena Zvezda była w opałach!

Zespół z Grodziska, jeżeli chce odnosić sukcesy w Europie, musi mieć lepszego bramkarza. W pierwszej połowie Crvena Zvezda oddała jeden celny strzał po jedynym rzucie rożnym, który był zresztą efektem spóźnionego wyjścia do piłki Sebastiana Przyrowskiego. Później kapitan Crvenej Zvezdy, młody gwiazdor serbskiej piłki, Dušan Basta uderzył dobrze, technicznie, ale Przyrowski spóźnił się z interwencją. Był zasłonięty, a na dodatek miał pecha, bo piłka przeleciała mu nad ręką. W kilku innych sytuacjach Przyrowski też spisywał się bardzo niepewnie.

Grodziszczanie przed przerwą oddali aż siedem celnych strzałów, ale żaden nie dał wyrównującej bramki, bo też w większości nie były to jakieś zapierające dech w piersiach próby. Gospodarze atakowali głównie prawą flanką - tam akcje grodziszczan starał się rozbijać Grzegorz Bronowicki. Szło mu to nieźle, czasem włączał się nawet do akcji ofensywnych. Jeżeli więc Dyskobolia nie awansuje do fazy grupowej Pucharu UEFA, będziemy mieć w niej chociaż Polaka z mistrza Serbii.

W drugiej połowie - po świetnym strzale Nenada Milijaša słupek uratował grodziszczan przed stratą gola, a po drugiej stronie boiska dwie sytuacje zmarnował Sikora.

Powiedzieli po meczu:


Jacek Zieliński (trener Groclinu): Mówiłem przed meczem, że jeśli chcemy przejść takiego rywala, to muszą być spełnione dwa warunki - na zero z tyłu i trzeba wykorzystać sytuacje, które uda nam się stworzyć. Tymczasem rywal wypunktował nas jak rasowy bokser - wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję. Prezentowaliśmy się nieźle, ale piłka to nie łyżwiarstwo figurowe. Tu nie przyznaje się punktów za styl. Nie składamy jednak broni. Jedziemy do Belgradu, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Nie takie niespodzianki zdarzały się w pucharach.

Milorad Kosanović (trener Crvenej Zvezdy): Był to ciężki dla nas mecz, ale myślę, że dość ciekawy. Groclin grał bardzo dobrze, posiadał inicjatywę. My jednak potrafiliśmy zatrzymać ich ataki. Sytuacje jakie stworzyli były często wynikiem naszych błędów w obronie. Jestem zadowolony z wyniku. To stawia nas w zdecydowanie lepszej sytuacji w rewanżu niż Groclin.

Olejniczak: Leszek Miller rozmienił się na drobne

cheko
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 16:23
Zobacz powiększenie
Wojciech Olejniczak
Fot. Piotr Bernaś / AG

- Wygram wybory w Łodzi. Jest tam wielka rzesza ludzi, którzy staną po mojej stronie. Miller rozmienił się na drobne - tymi słowami Wojciech Olejniczak skomentował decyzję byłego premiera o startowaniu z pierwszego miejsca listy wyborczej Samoobrony.

Z



Według Olejniczaka, w zwycięstwie pomogą mu wyborcy lewicy i centrolewicy, którzy "chcą nowej perspektywy rozwoju Łodzi". - Za mną stoi wielka, łódzka siła i ogromne wsparcie - powiedział.

- Leszek Miller stanął po stronie zacofanych przeciwników UE. To jest rozmienianie się na drobne. W ten sposób zamazał swoją przeszłość związaną z walką Polski o wejście do Unii Europejskiej. Ciekawy jestem, kiedy Miller zostanie zaproszony przez Leppera do Radia Maryja i razem tam pojadą - mówił lider SLD.



Olejniczak: Niech Miller "nie gra" Barbarą Blidą

Olejniczaka zdenerwowała wypowiedź Millera dotycząca Barbary Blidy. B. premier mówił podczas konferencji prasowej zorganizowanej wspólnie z Andrzejem Lepperem, że nad grobem posłanki przyrzekł sobie, że nie spocznie, aż sprawcy tej tragedii nie poniosą kary.

- Nie wolno tego robić - mówił wyraźnie wzburzony Olejniczak. - Barbara Blida zginęła między innymi dlatego, że w rządzie był Andrzej Lepper, który na to wszystko pozwolił. Jeśli jeszcze raz usłyszę, że Miller "gra Blidą", to będzie to oznaczało, że jest potrójnym cynikiem.

Szczakowianka nie rezygnuje z walki o odszkodowanie od PZPN

ACM, PAP
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 17:35

Syndyk upadłej Szczakowianki SSA Jaworzno nie zamierza rezygnować z ubiegania się o odszkodowanie w wysokości ponad 9 milionów złotych od Polskiego Związku Piłki Nożnej. Sąd Okręgowy w Warszawie, przed którym toczy się proces, oddalił w czwartek wniosek PZPN o odrzucenie pozwu. Kolejna rozprawa odbędzie się 22 listopada

Sprawa toczy się od kilku lat. Pełnomocnicy Szczakowianki uważają, że klub na mocy decyzji Związku spadł do drugiej ligi, a kary zostały utrzymane, mimo ich uchylenia przez Trybunał Arbitrażowy.

W czwartek PZPN złożył ponownie wniosek o odrzucenie pozwu i wstrzymanie sprawy, argumentując, że Szczakowianka nie mogła wystąpić na drogę sądową i powołując się na zapisy ustawowe określające relacje między klubami i narodowymi federacjami. Sąd uznał jednak, że roszczenia klubu z Jaworzna mają charakter cywilno-prawny, bowiem Szczakowianka i Polski Związek Piłki Nożnej to "dwa równorzędne podmioty".

Syndyk - w trosce o dobro wierzycieli spółki - nie zamierza zrezygnować z dochodzenia pieniędzy. Kwota 9 milionów 89 tysięcy 568 złotych to rekompensata za utracone przez klub wpływy od sponsorów, telewizji Canal Plus i ze sprzedaży biletów.

Podczas czwartkowej rozprawy Sąd postanowił m.in. zwrócić się do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu o nadesłanie informacji o postępowaniach przygotowawczych w sprawie korupcji w polskiej piłce nożnej w części dotyczącej Garbarni Szczakowianki Jaworzno, a także zwrócić się do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o wypożyczenie akt postępowania przygotowawczego dot. meczu Garbarnia Szczakowianka - Świt Nowy Dwór Mazowiecki z 2003 roku.

W ubiegłym roku Sąd Najwyższy odrzucił skargę kasacyjną PZPN od orzeczenia Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim dotyczącego tzw. afery barażowej. Jego decyzja miała związek z drugim postępowaniem dyscyplinarnym Związku w sprawie meczów barażowych o pozostanie w ekstraklasie z czerwca 2003 roku

W listopadzie 2005 roku Trybunał uchylił kary nałożone przez PZPN (dożywotnia dyskwalifikacja sześciu byłych piłkarzy Świtu, podejrzanych o sprzedanie drugiego meczu; przyznanie na korzyść Świtu walkoweru 3:0 w rewanżowym spotkaniu barażowym; odjęcie zdegradowanej do drugiej ligi Szczakowiance 10 punktów w następnym sezonie) z powodu przedawnienia karalności czynów. Tymczasem Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN podtrzymała te decyzje, jedynie skracając zawieszenie zawodników do dwóch lat.

Kruk: Mam nadzieję, że spot z Rydzykiem szkodzi PO

mp, PAP
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 18:43

Brudną walką polityczną nazwała przewodnicząca KRRiT Elżbieta Kruk spot wyborczy PO, w którym pojawia się o. Tadeusz Rydzyk. "Mam nadzieję, że tego typu kampania szkodzi PO" - powiedziała w czwartek w Radiu Maryja.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Elżbieta Kruk
ZOBACZ TAKŻE
SERWISY


"To, niestety należy określić brudną walką polityczną. Inaczej tego nazwać nie można. Ja rozumiem, że dla celów politycznych w kampanii wyborczej pewne granice zwykłej gry politycznej się przekracza, ale pewnych przekraczać się nie powinno" - mówiła Kruk w radiowym programie "Aktualności dnia".

Szefowa KRRiT zaznaczyła, że pod jej adresem też pojawiły się ataki, ale się na to nie oburza. Przyznała, że w związku z jej decyzją o powrocie do polityki spodziewa się, że obejmą ją takie reguły walki politycznej.

Kruk niedawno zapowiedziała, że rezygnuje z pracy w KRRiT i zamierza startować w wyborach do Sejmu z listy PiS w Lublinie. W Radiu Maryja poinformowała, że z członkostwa i przewodniczenia KRRiT zrezygnuje 26 września, "aby nie wykorzystywać stanowiska w kampanii wyborczej".

Według szefowej KRRiT, "skandalicznym jest w ten sposób atakować media, szczególnie jeśli jest to medium społeczno-religijne, jeśli jest to nadawca społeczny". "Inaczej niż brudną walką polityczną tego nie można nazwać. Mam nadzieję, że tego typu kampania szkodzi PO" - podkreśliła Kruk.

Rydzyk chce zaprzestania emisji spotu

W jednym ze spotów PO zaprezentowano fotografię dyrektora Radia Maryja i fragment tzw. taśm Rydzyka z głośną kwestią o "czarownicy" w wersji dźwiękowej i tekstowej. Opatrzono to stwierdzeniem, że "dla PiS niektórzy są nietykalni". "Zmienimy to. Każdy będzie równy wobec prawa, by żyło się lepiej. Wszystkim!" - zapowiada w spocie Donald Tusk.

W związku z emisją spotu dyrektor Radia Maryja wystosował list do Komitetu Wyborczego PO, w którym domaga zaprzestania emisji spotu i przeprosin. Argumentował, że bezprawnie wykorzystano jego wizerunek i głos oraz naruszono jego dobra. "Każdy kto wchodzi na drogę polityki i biznesu podlega krytycznemu osądowi - także ojciec Rydzyk" - zareagował na to Tusk.

Elżbieta Kruk zaznaczyła, że z członkostwa i przewodniczenia KRRiT zrezygnuje 26 września, "aby nie wykorzystywać stanowiska w kampanii wyborczej". "Termin też jest istotny, gdyż 25 września jest posiedzenie Rady, na którym chciałabym przedsięwziąć takie działania, które umożliwią trwałość tego organu, trwałość jego funkcjonowania" - pokreśliła Kruk.

Iran przetestował własne myśliwce nowej generacji

jas, PAP
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 16:38
Zobacz powiększenie
Irański myśliwiec Seagheh. Na pierwszym planie portret przywódcy rewolucji islamskiej w Iranie, ajatollaha Chomeiniego
Fot. STR AP

Iran oświadczył w czwartek, że "przeraził swych wrogów", pomyślnie przeprowadzając loty próbne dwóch własnej produkcji samolotów myśliwskich nowej generacji i doprowadzając je do stanu gotowości bojowej.

Zobacz powiekszenie
Fot. STRINGER/IRAN REUTERS
Myśliwce Saegheh podczas lotu
Jest to kolejne przedsięwzięcie Iranu mające na celu zabezpieczenie się przed akcją zbrojną z zewnątrz.

Państwa zachodnie, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, chcą wymóc na Iranie zawieszenie jego programu atomowego, gdyż podejrzewają Teheran o zamiar potajemnego wyprodukowania broni jądrowej. Irańczycy odpierają te zarzuty, twierdząc, że chodzi im wyłącznie o uzyskanie paliwa dla cywilnej energetyki atomowej. Waszyngton deklarował już, że w razie potrzeby zaatakuje irańskie obiekty nuklearne.

Minister obrony Mustafa Mohammad Nadżar powiedział państwowej telewizji, że eksperci jego resortu oraz sił powietrznych wspólnie zaprojektowali i zbudowali odrzutowy myśliwiec Saegheh (w języku perskim piorun).

- Dwa odrzutowce Saegheh zostały pomyślnie wypróbowane przez pilotów sił powietrznych. Testy te przeraziły wrogów Iranu - zaznaczył Nadżar. Dodał, iż oba samoloty zostaną w sobotę oficjalnie włączone w skład lotnictwa wojskowego.

Z udostępnionych zdjęć z lotów próbnych Saegheh wynika, że jest on modyfikacją amerykańskiego myśliwca Northrop F-5, zakupionego w znacznych ilościach przez Iran jeszcze przed rewolucją islamską z 1979 roku. Zewnętrznie od pierwowzoru odróżnia go podwójny statecznik pionowy.

Dorn: Naprawdę Miller to wojownik

mp, PAP
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 20:13

Marszałek Sejmu i wiceprezes PiS Ludwik Dorn ocenia, że start Leszka Millera z listy Samoobrony osłabi wynik wyborczy Lewicy i Demokratów. Dorn zaznaczył na czwartkowej konferencji prasowej, choć traktuje Millera w kategorii wroga politycznego, to jest on "naprawdę wojownikiem".

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Ludwik Dorn


Miller, który kilka dni temu opuścił SLD, poinformował w czwartek, że nie wstępuje do Samoobrony, ale chce stworzyć nowe ugrupowanie pod nazwą Polska Lewica. W październikowych wyborach Miller będzie jednak "jedynką" na liście Samoobrony w Łodzi. Pierwszy na liście LiD (koalicji SLD, SdPl, Unii Pracy i Partii Demokratycznej) w tym mieście będzie szef Sojuszu Wojciech Olejniczak.

Według Dorna, start Millera z listy Samoobrony w Łodzi to ważny fakt polityczny.

"Samoobrona z Leszkiem Millerem niewątpliwie formację Wojciecha Olejniczaka, Aleksandra Kwaśniewskiego i Janusza Onyszkiewicza "szarpnie", w związku z tym, z punktu widzenia tego, co będzie się dziać po wyborach, ja to uważam za fakt znamienny" - powiedział Dorn.

"W sposób oczywisty to może zapobiec, czy utrudnić - jeśli chodzi o wyniki wyborów - koalicję PO-LiD po wyborach" - podkreślił.

Dorn zaznaczył, że Leszka Millera jako polityka traktuje "w kategoriach wręcz wroga politycznego". "Ale to jest wojownik, to jest naprawdę wojownik" - podkreślił polityk PiS.

Hugo Chavez cofa czas

mm
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 17:17

W najbliższy poniedziałek Wenezuelczycy cofną zegarki o pół godziny - donosi yahoo.com. Dlaczego? Bo tak chce prezydent.

Zobacz powiekszenie
Fot. HOWARD YANES AP
Hugo Chavez
Chavez twierdzi, że zmiana czasu ma poprawić warunki życia mieszkańców Wenezueli. Konkretnie ma zapewnić im lepszy dostęp do światła słonecznego. Prezydent ma na uwadze szczególnie dzieci dojeżdżające do szkoły.

Doceniamy troskę głowy państwa o najmłodszych obywateli, jednak mamy wrażenie, że ta szlachetna decyzja to po prostu kolejna dziwna zachcianka kontrowersyjnego polityka. Może nie wiedział, iż od poniedziałku Wenezuela znajdzie się w swojej własnej strefie czasowej?

Chavez nic sobie nie robi z krytyki. - Mogą nazywać mnie szaleńcem, nie obchodzi mnie to. Decyzja o zmianie czasu wejdzie w życie - powiedział prezydent.

I choć wielu rozsądnych ludzi twierdzi, że przestawianie zegarków o pół godziny nie ma większego sensu, Chavez nie przyjmuje tego do wiadomości. I pyta: a niby dlaczego cały świat ma się dostosowywać do podziału czasu narzuconego przez imperialne Stany Zjednoczone?

No cóż, nie jest tajemnicą, że prezydent Wenezueli ma duże uprawnienia. Nie sądziliśmy jednak, iż potrafi cofać czas. Tego nawet "imperialny" prezydent Bush nie może...

Premier: To nieporozumienie, że Sikorski był szefem MON

mar, IAR
2007-09-19, ostatnia aktualizacja 2007-09-19 08:37
Zobacz powiększenie
Premier Jarosław Kaczyński
Fot. Sławomir Kamiński / AG

Już nominacja Sikorskiego na ministra obrony była nieporozumieniem, dlatego sprawa nie jest dla mnie bolesna - powiedział w "Sygnałach Dnia" premier Kaczyński odnosząc się do decyzji b. szefa MON o starcie z list Platformy Obywatelskiej.

- Jako minister obrony chciał ludzi, którzy mieli patenty szkół GRU czy KGB, uczynić wysokimi dowódcami wojskowymi i to była istota tego sporu - mówi premier. Zdaniem premiera, w Platformie Obywatelskiej, z którą związał się Sikorski, jego koncepcje są dużo lepiej przyjmowane.

Jarosław Kaczyński mówił też o przejściu na stronę Platformy Bogdana Borusewicza. - Nie mogę mu po wyborach zagwarantować stanowiska marszałka Senatu, nawet jeśli wygramy - powiedział. Dodał, że w razie wyborczego zwycięstwa PiS, marszałkiem Senatu ma zostać Zbigniew Romaszewski, który - podobnie jak Borusewicz - jest wybitnym działaczem opozycji i jedynym senatorem, który jest stale wybierany do tej izby od 1989 roku.

Premier powiedział też, że w sprawie ewentualnej koalicji powyborczej PiS-PO inicjatywa należy do Platformy. Dodał, że dwa lata temu uważał taką koalicję za nieuniknioną, jednak od tamtego czasu jego partia spotkała się najpierw z odmową Platformy, a potem nieustającymi atakami tej partii.

Cimoszewicz zgłosił się do wyborów

pap, bdc
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 12:23

Zobacz powiększenie
Fot.Agnieszka Sadowska/AG

Włodzimierz Cimoszewicz został w czwartek, jako pierwszy kandydat w województwie podlaskim, zgłoszony w wyborach do Senatu. Jego komitet przedstawił białostockiej delegaturze Krajowego Biura Wyborczego listy z podpisami ponad 4,5 tys. osób. Do rejestracji potrzeba 3 tys. podpisów


Były premier, szef MSZ, marszałek Sejmu startuje do Senatu jako kandydat niezależny. Jak powiedział, przedstawiciele jego komitetu "Cimoszewicz do Senatu" zebrali w ciągu kilku dni ponad 4 tys. podpisów. Były zbierane w Białymstoku, Bielsku Podlaskim i Hajnówce.

- Dla mnie samego to ciekawy sprawdzian, po dwóch latach nieobecności w życiu publicznym - mówi Cimoszewicz o swoim starcie w październikowych wyborach.

Jak powiedział, jego "przeciwnikiem zbiorowym" w wyborach będzie "skrajna prawica PiS-owska". Dodał, że nie stać go na drogą kampanię wyborczą, najbardziej liczy na spotkania z ludźmi.

Kto poza nim będzie w województwie podlaskim kandydował do Senatu, jeszcze do końca nie wiadomo. Z kandydatów PiS na razie mowa jest jedynie o Janie Szafrańcu, obecnym senatorze LPR. Nie wiadomo jednak, kto będzie głównym kandydatem Prawa i Sprawiedliwości.

LiD wystawi najwyżej jednego kandydata i zamierza popierać Cimoszewicza. PSL stawia na Mieczysława Bagińskiego, przewodniczącego sejmiku województwa podlaskiego. Kandydatką PO, na razie wciąż nieoficjalną, ma być prof. Halina Święczkowska, prorektor Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w Białymstoku.

Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok

Policja w całym kraju przesłuchuje działaczy PO

Iwona Szpala, Bogdan Wróblewski, Jacek Brzuszkiewicz, wz
2007-09-19, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 08:47

Komenda policji przy Wilczej w Warszawie: - To ci z PO - policjant wskazuje grupę młodych ludzi. Inny zabiera ich z poczekalni na przesłuchania. Odpytywanie trwa w czterech pokojach. Codziennie po kilka, kilkanaście osób. - Sprawa jest na cito - słyszymy

Zobacz powiekszenie
Fot. Waldek Sosnowski / AG

Pod koniec sierpnia dostaliśmy polecenie z okręgówki [prokuratury okręgowej]: w trybie pilny przesłuchać, zdaje się, 217 osób. Ludzie z całej Polski, głównie z Warszawy. Dostaliśmy listę ludzi i pytań. I termin: do końca września. Więc pytamy, protokoły odsyłamy prokuraturze - opowiada policjant.

Zapowiedź akcji prokuratury wobec opozycji przyszła 1 września. Minister Zbigniew Ziobro na konferencji prasowej po ujawnieniu części dowodów w sprawie Janusza Kaczmarka mówił: - Przyjdzie czas na ujawnienie kolejnych faktów i dowodów mówiących o panu Tusku, Olejniczaku, Giertychu i Lepperze.

Opozycja odebrała to jednoznacznie - to groźba szukania haków w kampanii wyborczej.

Potem we "Wprost" anonimowa wypowiedź "wysokiego urzędnika Ministerstwa Sprawiedliwości": - Kierownictwo resortu poleciło zintensyfikować wszystkie śledztwa dotyczące polityków. Zarówno tych z PO, jak i z PiS.

Resort Ziobry nie komentował.

- Mam sygnały z całej Polski - mówi Mirosław Drzewiecki, skarbnik Platformy. - Policjanci w mundurach pukają do drzwi młodych ludzi, którzy byli wolontariuszami w naszych kampaniach wyborczych. Szósta, siódma rano, policjant wzywa na przesłuchanie. To wygląda na próbę zastraszania.

Do innych dzwonią. Do Karola (zawodowo retuszuje zdjęcia; z PO nic go nie łączy) wezwanie na komendę przy Wilczej w Warszawie przyszło pocztą w końcu sierpnia. Zadzwonił: - O co chodzi?

Odebrał starszy aspirant: - Masz internet? Zgoogluj sobie "Dojenie Platformy".

W czerwcu 2006 r. "Newsweek" napisał, że najbliżsi współpracownicy liderów PO - Marcin Rosół i Piotr Wawrzynowicz - przez kilka lat wyprowadzali kilkadziesiąt tysięcy złotych z partyjnej kasy.

Rosół był wtedy asystentem sekretarza generalnego partii Grzegorza Schetyny, pełnomocnikiem finansowym PO w kampanii 2005 r., a po wyborach szefem biura parlamentarnego PO. Wawrzynowicz był asystentem Drzewieckiego.

Według "Newsweeka" Rosół i Wawrzynowicz w kampanii do europarlamentu w 2004 r., w parlamentarnej i prezydenckiej 2005 r. mieli podpisywać z wolontariuszami lub pracownikami sztabów wyborczych umowy na usługi. Ale wpisywali zawyżone kwoty, a większość tych sum "słupy" im zwracały.

"Newsweek" konkretów nie podał. Pokazał tylko dwa bankowe przelewy - z komitetu wyborczego dla Iksa (pracownik klubu PO) i od Iksa do Rosoła. Ale ten drugi przelew dotyczył prywatnej pożyczki.

Dziś na przesłuchaniach młodzi współpracownicy PO zarzucani są pytaniami: - Czy jest pan członkiem PO? Czy brał pan udział w kampaniach partii? Kto pana zwerbował? Czy przyjmował pan korzyści majątkowe?

Rafał Grupiński, poseł PO: - Przesłuchuje się w całej Polsce, łącznie z Kaliszem, gdzie kandyduję. Nawet człowieka, od którego kupiliśmy zszywki i ołówki za kilkanaście złotych. Zaangażowali cały aparat, by znaleźć dziurę w całym.

W Lublinie od kilku dni policja prześwietla kampanię 2005 r. biznesmena Janusza Palikota, dziś nr 1 na tamtejszej liście PO. - W zeszłym tygodniu otrzymaliśmy sygnał o nieprawidłowościach - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej komendy.

- Do mojej firmy przyszło dwóch panów po cywilnemu. Pytali, czy Janusz nie przekazywał pieniędzy podstawionym ludziom. Błagali, bym im coś na Palikota powiedział. Kazałem się wynosić - opowiada działacz lubelskiej PO.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Olsztyński sąd odrzucił pozew obywatelki Niemiec

cheko, met, PAP
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 15:54

Pozew obywatelki Niemiec Agnes Trawny, domagającej się odszkodowania za pozostawioną na Mazurach nieruchomość, został oddalony przez Sąd Okręgowy w Olsztynie. Trawny musi zapłacić 99 tys. zł kosztów sądowych.


68-letnia obywatelka Niemiec domagała się od Skarbu Państwa 1,5 mln zł a od gminy Jedwabno 1 mln zł. Agnes Trawny - mieszkająca na Mazurach do połowy lat 70. - otrzymała w 1970 roku jako ojcowiznę działki w Nartach i Witkówku o łącznej powierzchni 59 ha. Gdy w 1977 r. wyjechała na stałe do Niemiec, ówczesny naczelnik gminy Jedwabno wydał decyzję o przejściu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa.

Na mocy wyroku Sądu Najwyższego w 2005 roku Trawny odzyskała część nieruchomości, czyli gospodarstwo rolne w Nartach. Przed sądem Trawny domagała się odszkodowania za pozostałe grunty, przejęte od Skarbu Państwa przez gminę, która podzieliła je na 32 działki i sprzedała nabywcom.

Premier Węgier nie chce sprzedać Austriakom koncernu naftowego MOL

tkuł, PAP
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 15:16

W wywiadzie dla czwartkowego wydania austriackiego dziennika "Der Standard" premier Węgier Ferenc Gyurcsany potwierdził swój sprzeciw wobec planów sprzedaży węgierskiej spółki naftowej MOL austriackiemu koncernowi tej branży OeMV.

- Nie chcemy, by MOL stał się austriacką własnością państwową. Sprywatyzowaliśmy MOL, a austriacki rząd chce tu upaństwawiać. Nie uważam za właściwe, by strategicznie ważny przemysł jednego państwa znajdował się w rękach innego państwa - zaznaczył Gyurcsany

Na uwagę dziennikarzy "Der Standard", że dwa rządy o socjaldemokratycznym kierownictwie - czyli austriacki i węgierski -

mają całkowicie przeciwstawne poglądy na temat roli państwa w gospodarce, Gyurcsany odpowiedział: -Mówmy otwartym tekstem: to kwestia suwerenności narodowej. Od pewnego punktu przestaje to być zagadnienie polityki gospodarczej. Gdy pojawili się inwestorzy prywatni dla MOL, poparliśmy to. Jednak nad udziałem innego państwa w strategicznym przedsiębiorstwie musimy się bardzo dobrze zastanowić.

Równie sceptycznie premier Węgier potraktował tezę swych rozmówców, że w rezultacie fuzji MOL i OeMV na europejskim rynku pojawiłby się duży gracz. -Mogłoby to z pewnością mieć swoje ponęty. Jednak powinniśmy mimo wszystko rozróżniać, czy byłoby to małżeństwo z miłości, czy też jednostronnie wymuszona podległość. Do miłości potrzeba dwojga partnerów i zgodnych zamiarów. Mam nadzieję, że dałem teraz panom cytat do waszego tytułu - powiedział Gyurcsany.

"Der Standard" przypomniał, że Węgry jako kraj tranzytowy sygnalizują jednoczesne poparcie dla dwóch konkurencyjnych projektów gazociągów - przygotowywanego przez Gazprom Blue Stream i prowadzącego przez Turcję Nabucco, który wspiera Unia Europejska. -W ostatnim czasie zbliżył się pan do stanowiska rosyjskiego. Czy nie podkopuje to europejskiej polityki energetycznej? - zapytała austriacka gazeta.

Odpowiedź Gyurcsanya była stanowcza: -To bzdura. W interesie Węgier leży zmniejszenie zależności od rosyjskiego gazu. Kupujący, który cieszy się, gdy ma tylko jednego sprzedawcę, jest przecież głupi. W naszym interesie jest pozyskiwanie gazu z wielu źródeł. Węgry są zainteresowane Nabucco. Moja dotycząca Nabucco frustracja ma zawsze te same przyczyny: zbyt wiele gadaniny, zbyt wiele marzeń i bardzo mało postępów od 2002 roku.

Bernanke "dał" GPW 20 mld zł

Maciej Zbiejcik
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 08:43
Decyzja amerykańskich władz monetarnych (Fed) o obniżce stóp procentowych, choć oczekiwana, dała impuls do silnego wybicia wszystkim giełdom.
Szaleństwo zakupów zaczęło się od kilkuprocentowego wybicia w USA i na rynkach azjatyckich. Wyczyn ten skopiowały giełdy europejskie, także w Warszawie. WIG20 zyskał 3,9 proc. i do pokonania lipcowego rekordu (3899,59 punktów) pozostało niecałe 100 punktów. Wczorajszy wzrost wystarczył, by kapitalizacja warszawskiego rynku zwiększyła się o 20 mld zł.

- Reakcja rynków była wyjątkowo emocjonalna. Podobnie działo się 3 stycznia 2001 r., gdy Fed zdecydował się na obniżkę stóp w obawie o gospodarkę - przypomina Dariusz Nawrot, analityk BM

Fortepiany "Calisia" już nie zabrzmią

tkuł, IAR
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 10:25

Kaliska Fabryka Pianin i Fortepianów "Calisia" kończy produkcję. Według poznańskiego Radia Merkury, zadłużenie było tak duże, że udziałowcy postanowili zamknąć fabrykę. Cała załoga została zwolniona.

Fabryka Pianin i Fortepianów "Calisia" była przez dziesiątki lat ikoną miasta. Powstała 130 lat temu. W latach świetności produkowała ponad 400 instrumentów rocznie. Jednak przez ostatnie lata popadała w coraz większe długi. Nie wytrzymała konkurencji z Chin. 7 lat temu większość udziałów przejęła warszawska Unitra. Firma zainwestowała w Calisię 2 miliony złotych, ale i to nie pomogło uratować fabryki.

1/3 młodych Polaków pracuje za granicą. Czy wrócą?

ask
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 10:17
Co trzeci młody Polak pracuje za granicą. Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział stworzenie programów mających zachęcić zarobkowych emigrantów do powrotu - pisze Rzeczpospolitej".

Jak pisze "Rzeczpospolita" za granicą obecnie pracuje co trzeci młody Polak, a główny kierunek ich emigracji to Wyspy Brytyjskie. Według prof. Romualda Jonczyka badającego strukturę emigracji szczególnie niepokojąca jest emigracja w tej ostatniej grupie, ponieważ znaczna część może tam pozostać. Jak podkreśla "Rz" młodzi ludzie w zasadzie nie mają powodów, by wracać do Polski. Nie mają tu ani własnego mieszkania, ani własnej rodziny. Na dodatek znacznie trudniej im teraz na to mieszkanie zarobić niż przed laty.

Czynnikami sprzyjającymi pozostaniu na stałe za granicą są, zdaniem prof. Jonczego: coraz lepsze wykształcenie i znajomość języków, a przez to łatwiejsza adaptacja oraz realne możliwości awansu zawodowego i społecznego. W rezultacie rodacy pracujący na Wyspach Brytyjskich czy w Irlandii rzadziej przyjeżdżają do Polski niż np. pracujący w Niemczech i wydają u nas mniejszą część emigracyjnych zarobków.

"Rzeczpospolita" informuje, że w Pałacu Prezydenckim wczoraj odbyła się narada o emigracji zarobkowej Polaków. Prezydent zaproponował założenia do programu "Powrót", który wkrótce przyjmie go rząd. Zakłada on m.in. stworzenie w konsulatach stanowisk komputerowych z aktualną ofertą urzędów pracy w całej Polsce oraz powołanie vortalu internetowego, który pomagałby np. założyć działalność gospodarczą w kraju.

Według gazety powracającym, którzy zechcą to zrobić, program ma zagwarantować ulgi podatkowe. A ich dzieciom - szkoły polskie, żeby zmniejszyć bariery związane z powrotem. Już w październiku trzy szkoły dla 400 dzieci zostaną otwarte w Irlandii.

Rosja twierdzi, że Grzbiet Łomonosowa jest częścią jej szelfu kontynentalnego

ask, INTERFAX
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 14:14

Analiza raportu rosyjskiej ekspedycji Arktyka-2007 potwierdza, że Grzbiet Łomonosowa jest częścią szelfu kontynentalnego Rosji - poinformowało w czwartek rosyjskie ministerstwo zasobów naturalnych.

Zobacz powiekszenie
Fot. U.S Navy U.S Navy
"20 września otrzymano wstępne dane z analizy modelu skorupy ziemskiej z profilu Arktyka-2007, które pozwalają potwierdzić fakt, że struktura Grzbietu Łomonosowa jest tożsama ze strukturą skorupy kontynentalnej, co oznacza, że jest on częścią przylegającego szelfu kontynentalnego Federacji Rosyjskiej" - napisało ministerstwo.

Grzbiet Łomonosowa to grzbiet podmorski w dnie Oceanu Arktycznego przebiegający pod biegunem północnym. Roszcząc sobie prawo do grzbietu, Rosja uważa też, że ma prawo do bogactw naturalnych znajdujących się w rejonie bieguna północnego.

Wstępne dane uzyskano w czwartek, a pełny zestaw materiałów określający granice szelfu kontynentalnego Rosji będzie dostępny w grudniu br.

W sierpniu Rosja zorganizowała ekspedycję Arktyka-2007, w której udział wzięło ponad 100 naukowców. W trakcie ekspedycji opuszczono batyskafy i zatknięto rosyjską flagę na głębokości ok. 4 km na dnie morskim w okolicach bieguna północnego.

Trybuna" do "Dziennika": Całujcie nas w to, gdzie was mamy

mar
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 14:06

- Dziennikowi "Dziennik" proponuję - całujcie mnie w to, gdzie was mam - czytamy dziś w artykule na pierwszej stronie "Trybuny" (pod nie pozostawiającym wątpliwości tytułem). Co wzbudziło takie poruszenie dziennikarzy "Trybuny"? "Agresja" ze strony "Dziennika": wczoraj gazeta ta napisała, że działacze LiD-u - aby odciąć się raz na zawsze od skojarzeń z betonem partyjnym - chcą zamknąć "Trybunę", a na jej miejscu stworzyć nowy tytuł.

Zobacz powiekszenie
SLAWOMIR KAMINSKI
Marek Barański
ZOBACZ TAKŻE
"Trybuna" polemizuje z "Dziennikiem"
"Trybuna" polemizuje z "Dziennikiem"
- To nie był dobry dzień. Co tam ja, ja jestem już tak poobijany, że mało co mnie zaskakuje. Ale moi młodzi koledzy agresję dziennika "Dziennik" na "Trybunę" przeżyli bardzo - pisze Marek Barański, redaktor naczelny "Trybuny".

Wczoraj "Dziennik" opisał plany LiD-u dotyczące zamknięcia "betonowej 'Trybuny' ". - Najbardziej zdenerwowany jest Marek Barański. Powiedział, że może odejść ze stanowiska naczelnego, ale żeby nie zamykać gazety. Chce zachowania zespołu redakcji - mówi poseł SLD. Jeden z działaczy Sojuszu, który czasem publikuje w "Trybunie", mówi z kolei, że w redakcji panuje bardzo napięta atmosfera, a dziennikarze szukają już pracy - napisał "Dziennik".

Barański odgryza się: - Przecież nie chodzi im o "Trybunę" - naszymi dziennikarzami się nie brzydzą, podkupują ich, gdy tylko mają okazję. Im chodzi o to, żeby walnąć w lewicę. Jak wkurzą Czytelników "Trybuny", to może oni do wyborów nie pójdą, a jak pójdą, to może zagłosują na kogoś innego niż LiD. Dziennikowi "Dziennik" proponuję więc - całujcie mnie w to, gdzie was mam - czytamy w jego artykule.

Kwaśniewski: Nawet z nimi nie rozmawiałem

Pomysł zamknięcia "Trybuny" "Dziennik" przypisuje Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. - Nic o tym nie wiem. Nawet nie czytałem tej gazety. Nawet z nią nie rozmawiam - zaprzecza b. prezydent. - "Trybuna" jest potrzebna - mówi.

Z kolei wczoraj w TOK FM Wojciech Olejniczak mówił, że dziennikarze "Trybuny" mają serca po właściwej stronie:



Miller: Z "Dziennika" wieje gorącym kaczyzmem

"Trybuna" poświęciła dziś samej sobie całą stronę działu "Kraj". Zamieszcza m.in. komentarz Leszka Millera dedykowany "Dziennikowi", w którym czytamy m.in.: - Zaiste "Trybuna" mogłaby się uczyć od "Dziennika" jak partyjny biuletyn redagować. Już od pierwszych numerów powiało takim gorącym kaczyzmem, że w porównaniu z nim nasze dusery i karesy z Olejniczakiem, Millerem, czy Szmajdzińskim to chłodne pocałunki u cioci na imieninach. Naszym kandydatem na mistrza dziennikowej poetyki biuletynu okazał się utalentowany młody wilk Michał Karnowski.

- Towarzysze z PiS zapewne wysoko ocenili jego dziarski, rytmiczny, partyjny styl w reportażu o premierze Kaczyńskim opublikowanym w numerze weekendowym z 19 - 20 stycznia 2007 - dalej Miller cytuje Karnowskiego. B. premier przytacza wiele proPiS-owskich publikacji konkurencji, czytamy m.in., że premier "zazwyczaj zilustrowany zdjęciem dowartościowującym walory jego fizjonomii."

- W tych też dniach seria obszernych analiz w "piątą rocznicę afery Rywina" opatrzonych pełnymi cynizmu fizjonomiami Grupy Trzymającej Władzę - pisze Miller.

- 27 lipca osobiste warknięcie samego premiera: "Mogę stracić cierpliwość". Do tego stała biuletynowa rubryka poświęcona dokonaniom IPN. Wystarczy, że przy Towarowej archiwalna mysz ruszy ogonem, a już o tym czytamy w "Dzienniku". Poza tym dwukolumnowe wywiady z wierchuszką PiS, a nawet ze Zbigniewem Wassermanem o tym, jak "CBA przeraża nietykalnych". Na okrasę niezawodny redaktor Jachowicz, który za Ziobrą jak za panią matką powiada: "Sędziowie wolą swoje stare, przybrudzone togi" - pisze Miller.

Na końcu Miller informuje, że zrezygnował z przewodniczenia Radzie Programowej "Trybuny".

Ahmadineżad chce odwiedzić Strefę Zero, nowojorczycy protestują

jas, PAP
2007-09-20, ostatnia aktualizacja 2007-09-20 18:14

W czasie wizyty w Nowym Jorku z okazji sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad chce także odwiedzić Strefę Zero - miejsce ataku 11 września 2001 r. Plany te spotkały się z protestami.

Zobacz powiekszenie
Fot. RAHEB HOMAVANDI REUTERS
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad
Irańska misja przy ONZ zwróciła się o zgodę na wizytę prezydenta w Strefie Zero do nowojorskiego departamentu policji (NYPD) i do Secret Service - amerykańskiej służby ochrony rządu, która czuwa nad bezpieczeństwem przywódców obcych państw, gdy przebywają oni w USA. W środę NYPD odpowiedział negatywnie na prośbę irańskich władz, tłumacząc, że Strefa Zero jest obecnie zamknięta dla zwiedzających z powodu rozpoczętej tam budowy. Według informacji z Nowego Jorku, Ahmadineżad upiera się jednak przy realizacji swoich planów.

Tymczasem były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani ogłosił oświadczenie, w którym wyraził oburzenie, że przywódca państwa- sponsora terroryzmu chce odwiedzić miejsce zburzenia wieżowców WTC, które jest - jak napisał - "święte dla wszystkich Amerykanów". - W żadnych okolicznościach NYPD ani jakiekolwiek inne władze amerykańskie nie powinny pomagać prezydentowi Ahmadineżadowi w odwiedzeniu Strefy Zero - stwierdził Giuliani, kandydat Republikanów do nominacji prezydenckiej. Podobne oświadczenie złożyła senator z Nowego Jorku Hillary Clinton, faworytka Demokratów w wyścigu do Białego Domu. Były gubernator Massachusetts, Mitt Romney, także kandydat prezydencki, wystosował nawet wcześniej list otwarty do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna, wzywając go, aby nie zapraszał Ahmadineżada do Nowego Jorku. Dostał jednak odpowiedź odmowną - Ban odpisał, że przywódcy wszystkich krajów-członków ONZ mają prawo przybyć na doroczną sesję Zgromadzenia Ogólnego.

Prezydent Iranu otrzymał już wizę wjazdową i ma przylecieć do Nowego Jorku w poniedziałek. Tego samego dnia o godz. 10 rano chce przybyć na teren Strefy Zero.