środa, 17 października 2007

Tusk: Kiszczak mógłby się uczyć od pana Kaczyńskiego i Kamińskiego

jg
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 46 minut temu

Czesław Kiszczak mógłby się uczyć od pana Kaczyńskiego i Kamińskiego - mówił na konwencji PO w Białymstoku szef partii Donald Tusk. Zarzucił premierowi używania aparatu państwowego przeciw opozycji.

Zobacz powiekszenie
Fot. Rafał Mielnik / AG
Donald Tusk
SERWISY
- Chcę przestrzec wszystkich którzy z kłamstw lub haków chcą zrobić argument. W 1989 roku w pierwszych częściowo wolnych wyborach dostaliśmy szansę odebrać władzę komunistom. Jednak nawet tamta władza mimo, że dysponowała archiwami i podsłuchami, ale nie ważyła się ich użyć wobec "Solidarności". Kiszczak mógłby się uczyć od pana Kaczyńskiego i Kamińskiego. Kto chce przekonać Polaków za pomocą kłamstwa i oszczerstwa, przegrywa wybory. Tak jak Kiszczak i Jaruzelski pożegnali się z władzą, tak Kaczyński i Kamiński też się z nią pożegnają - mówił Tusk.

Nawiązywał w ten sposób do upublicznienia przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego wykonanych przez agentów filmów, na których widać m.in. byłą posłankę PO Beatę Sawicką, biorącą łapówkę. Politycy PO mieli pretensje, że taśmy zostały ujawnione nie po zatrzymaniu, lecz na kilka dni przed wyborami.

"Kto nie ma argumentów, sięga po pałkę"

Szef PO zarzucił premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu, że używają aparatu państwowego przeciwko opozycji.

- Dziś jesteśmy świadkami nikczemnego zachowania się władzy, która przegrywa debatę na argumenty. Dziś Kaczyński i Kamiński używają aparatu państwowego wobec opozycji. Kto nie ma argumentów, ten sięga po pałkę, po policję, po prokuraturę, po podporządkowane media publiczne. Tak było kiedyś, tak jest i dziś - mówił Tusk.

"Kto jest w grupie trzymającej władzę"

- PiS to partia, która oparła tę kampanię na kłamstwach i oszczerstwach - mówił Tusk. Przypominał, że PiS tylko dziś przegrał z PO trzy procesy w trybie wyborczym.

Szef PO zarzucił PiS, że z ochrony zdrowia robi tematem numer jeden w kampanii wyborczej. - Nikczemne metody, jakich używa władza mają przesłonić katastrofę tego rządu. Sięgnięto po CBA, CBŚ i podsłuchy, żeby przesłonić katastrofę - mówił. Powołał się m.in. na ewakuację polskich szpitali, przypominając, że ostatnia miała miejsce w 1939 roku.

Odpierał zarzuty PiS, że PO chce prywatyzować szpitale. Po zapowiedzi, że ujawni "grupę trzymającą władzę, która chce prywatyzować szpitale" podał przykład Zbigniewa Religi dla Newsweeka, w którym minister zdrowia sam wypowiada się za prywatyzacją.

PiS przegrał w sądzie z PO ws. szpitali i KRUS

wrób, met, jg, PAP
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 16:47

W programie Platformy Obywatelskiej nie ma mowy o prywatyzacji szpitali uznał warszawski sąd okręgowy. Sąd rozpatrywał wniosek PiS, który zarzucił PO i Bronisławowi Komorowskiemu kłamstwo, które miało polegać na zaprzeczaniu, że PO chce prywatyzacji szpitali. Sąd zdecydował też, że J.Kaczyński ma sprostować informację, że PO chce odebrać wsi KRUS.

Zobacz powiekszenie
Fot. Franciszek Mazur / AG
Premier Jarosław Kaczyński przemawia podczas regionalnej konwencji PiS w Rzeszowie
SERWISY
PiS wystąpił do sądu w trybie wyborczym zarzucając PO i Bronisławowi Komorowskiemu kłamstwo. Według PiS w programie wyborczym PO znajduje się punkt mówiący o prywatyzacji szpitali. Zaprzeczał temu Bronisław Komorowski i komitet wyborczy PO. Sąd uznał, że PO i Komorowski nie kłamali, bo w programie partii nie ma zapisu o prywatyzacji szpitali.

Sąd: J.Kaczyński ma sprostować informację, że PO chce odebrać wsi KRUS

Sąd apelacyjny oddalił odwołanie komitetu wyborczego PiS od postanowienia sądu okręgowego, który nakazał premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu sprostowanie informacji, że PO chce odebrać wsi KRUS.

Tym samym postanowienie sądu okręgowego uprawomocniło się, i premier ma sprostować tę informację, zamieszczając oświadczenie w serwisie Polskiej Agencji Prasowej.

Od decyzji sądu okręgowego odwołał się komitet wyborczy PiS. Sąd apelacyjny orzekł jednak, że KW PiS nie powinien być uczestnikiem postępowania przeciwko J.Kaczyńskiemu i oddalił zażalenie.

Sąd ponownie zajmie się wnioskiem PO ws. spotu PiS

Sąd Okręgowy ponownie rozpatrzy złożony w trybie wyborczym wniosek Platformy Obywatelskiej w sprawie spotu Prawa i Sprawiedliwości, w którym mowa jest o planowanej - według PiS - przez Platformę prywatyzacji szpitali.

W poniedziałek Sąd Okręgowy oddalił wniosek PO argumentując, że nie dowiodła ona, że kwestionowany spot został wyemitowany. Platforma odwołała się od tego orzeczenia sądu.

W emitowanej w ubiegłym tygodniu wersji spotu PiS, na czarnym tle pojawiał się napis "Propozycja PO - prywatyzacja szpitali". Słychać było rozmowę osoby, która dzwoni do pogotowia ratunkowego. "Halo, pogotowie? Proszę przysłać karetkę do mojego męża" - mówiła kobieta. "Poproszę numer ubezpieczenia i karty kredytowej" - zwracał się do niej męski głos.

Kobieta drżącym głosem odpowiadała: "nie mam teraz pieniędzy, nie mam karty, proszę przysłać karetkę!". Na co mężczyzna odpowiadał: "karetkę przyślemy tylko po dokonaniu płatności, dziękuję, do widzenia". Połączenie zostało zakończone, a towarzyszący rozmowie sygnał EKG zaczynał sygnalizować ustanie akcji serca. Lektor mówił: "Prywatyzacja szpitali to chęć zysku stawiana wyżej niż dobro pacjenta. Prywatyzacja szpitali to kolejne ogniwo korupcji".

Spot kończył się deklaracją ministra zdrowia Zbigniew Religi: "Nie zgodzimy się na prywatyzację szpitali. W każdym kraju europejskim służba zdrowia opiera się na szpitalach publicznych".

Potem spot został nieco zmieniony. W wersji, która jest emitowana obecnie, nie ma już elementu dotyczącego wymagania posiadania karty kredytowej przy wzywaniu pogotowia ratunkowego.

Nowy spot PiS: mobilizacja

jg
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 21:41

Donald Tusk twierdził - polskie przedsiębiorstwa są mało, albo nic nie warte i dlatego są tanio sprzedawane. Donald Tusk to radykalny liberał. Chce prywatyzacji szpitali - tak zaczyna się nowy spot Prawa i Sprawiedliwości zatytułowany "Mobilizacja".

Zobacz powiekszenie
Kadr ze spotu ''Mobilizacja''
ZOBACZ WIDEO


Potem pojawiają się obrazki "oligarchów" wykorzystywane już w poprzednich reklamówkach PiS. A głos lektora mówi, że gdy rządzili liberałowie nie liczył się zwykły człowiek, Polacy tracili pracę, a rolników skazano na biedę i upokorzenie.

- Teraz liberałowie chcą wrócić - ostrzega lektor. Dlaczego? - By żyło się lepiej, mordo ty moja - mówią "oligarchowie".

Potem widzimy premiera Jarosława Kaczyńskiego, gdy podaje dłoń swoim sympatykom. - Polski nie stać na kolejny liberalny eksperyment - mówi premier. - Dlatego proszę was o poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości - kończy.

TVN protestuje przeciw wykorzystaniu fragmentu swojego programu w spocie Kurskiego

mig, PAP
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 18:47

Telewizja TVN protestuje przeciwko wykorzystywaniu swoich materiałów w kampanii wyborczej. Stacja zażądała natychmiastowego zaprzestania emisji fragmentów programu "Kuba Wojewódzki", które pojawiły się w spocie wyborczym Jacka Kurskiego (PiS). Kurski zapewnia, że wobec braku zgody natychmiast wycofa sporne ujęcia z reklamówki.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Jacek Kurski
"W rozpowszechnianym spocie wyborczym Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość, kandydat w wyborach do Sejmu Jacek Kurski wykorzystał fragmenty audycji "Kuba Wojewódzki" z dnia 27 maja br. Fragmenty te zostały użyte bezprawnie - bez wiedzy i zgody TVN oraz autorów audycji" - stwierdził TVN.

Stacja podkreśliła w nim ponadto, że "zgodnie z zasadą przyjętą przez TVN, materiały dziennikarskie i inne przekazy na wyłączność nie mogą być wykorzystywane przez partie polityczne i komitety wyborcze na potrzeby reklam i kampanii wyborczej. Z tych powodów TVN nie zgodził się m.in. na wykorzystanie fragmentów tzw. 'taśm Beger' w spotach wyborczych Platformy Obywatelskiej".

Jacek Kurski powiedział, że sporna reklamówka jest spotem biograficznym, dokumentującym wszystkie ważne wydarzenia w jego życiu. "Zaczyna się od ujęć, gdy poznałem braci Kaczyńskich w '88 r. w Stoczni Gdańskiej, na końcu spotu jest jednosekundowe ujęcie z mojego publicznego występu u Kuby Wojewódzkiego, który uważam za ważny moment w moim życiu, bo było to spotkanie dwóch światów" - powiedział Kurski.

"W spocie jest podkreślone, że Kuba jest z innego świata, a ja próbuję ten świat zrozumieć. W żaden sposób Kuba nie jest wykorzystany jako ktoś, kto popiera PiS. Natomiast jeśli nie ma zgody, to oczywiście natychmiast to wycofam" - podkreślił Kurski.

Dodał, że realizując reklamówkę uznał, iż "dokumentacja publicznych wydarzeń jest domeną dozwoloną, tzn. jak ktoś publicznie gdzieś występuje w programie, który widziało 5 mln ludzi - to nie jest to żadnym nadużyciem".

"Nie wykorzystałem żadnego prywatnego spotkania - spot dokumentuje moją publiczną działalność. Jeśli jednak Kuba czuje się tym urażony, to najmocniej go przepraszam i natychmiast spróbuję wycofać to ujęcie" - powiedział Kurski. Dodał, że sporna reklamówka jest emitowana od poniedziałku w mediach regionalnych.

PiS: Gronkiewicz-Waltz prawdopodobnie straci funkcję prezydenta Warszawy

cheko, PAP
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 16:35

Prezes warszawskiego PiS Maciej Więckowski oświadczył w środę, że w stolicy prawdopodobnie konieczne będą przyspieszone wybory prezydenckie. Według niego, to konsekwencja wtorkowego orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie odwołania burmistrza i zarządu Pragi Północ.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Surdziel /AG
Hanna Gronkiewicz-Waltz
Więckowski powiedział dziennikarzom, że WSA uznał zarządzenia wojewody mazowieckiego Jacka Sasina (PiS) - dotyczące unieważnienia uchwał Rady Miasta o odwołaniu zarządu i burmistrza Pragi Północ - za "ważne" oraz "mające moc prawną". Zdaniem warszawskiego PiS, oznacza to, że prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która negowała decyzje wojewody, straci swój urząd.

Pod koniec grudnia ubiegłego roku przewodnicząca rady dzielnicy Praga-Północ Alicja Dąbrowska (PO) ogłosiła przerwę w sesji i wyszła z radnymi PO i LiD z sali obrad. Pod ich nieobecność, niezgadzający się na przerwanie obrad radni z PiS odwołali przewodniczącą, wybrali jej następcę i nowego burmistrza Pragi- Północ - Artura Marczewskiego (PiS). Tego zarządu nie uznała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz i powołała swojego pełnomocnika - Jolantę Koczorowską, a później nowy zarząd dzielnicy w składzie: Koczorowska, Jarosław Sarna i Artur Buczyński.

Więckowski: Gronkiewicz-Waltz zafundowała nam kolejne wybory prezydenckie

W kwietniu Rada Warszawy podjęła 23 uchwały, unieważniające grudniowe decyzje dzielnicy Praga-Północ. Wojewoda najpierw wstrzymał ich wykonanie, a 4 maja je unieważnił. Wtedy radni podjęli uchwałę o skierowaniu sprawy do WSA.

- Nie skończyła się jeszcze kampania wyborcza, a wszystko na to wskazuje, że pani Gronkiewicz-Waltz, zafundowała nam kolejne wybory prezydenckie w Warszawie. Od kilku miesięcy sygnalizowaliśmy, że w tej dzielnicy dochodzi do rażącego łamania prawa, nieposzanowania podstaw samorządu, nieuznawania demokratycznego zarządu wybranego przez radę dzielnicy - oświadczył szef warszawskiego PiS.

"Każda złotówka wydana przez urząd dzielnicy, wydana niezgodnie z prawem"

Podkreślił także, iż orzeczenie WSA oznacza, że działania Gronkiewicz-Waltz, negujące legalność zarządu dzielnicy Praga Północ są niezgodne z prawem. - Każda złotówka, która została wydana przez urząd tej dzielnicy, została wydana prawdopodobnie z naruszeniem prawa, podobnie jak każda wydana decyzja - powiedział Więckowski.

Zaznaczył też, że w kontekście wtorkowego wyroku prezydent stolicy będzie musiała wypłacić odwołanym urzędnikom zaległe pensje wraz z odsetkami. "Co oznacza również, że prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z złamaniem dyscypliny finansów publicznych i prawdopodobnie z zakazem pełnienia funkcji publicznej. (...) Naszym zdaniem, stoimy przed kolejnymi wyborami na funkcję prezydenta Warszawy - dodał.

Przewodniczący stołecznego klubu radnych PiS: Decyzja WSA kończy "pucz praski"

Przewodniczący stołecznego klubu radnych PiS Marek Makuch, oświadczył, że decyzja WSA kończy "pucz praski". "Był on wywołany nadmiernymi ambicjami, brakiem poszanowania dla prawa i chęcią dominacji w Warszawie ponad decyzjami wyborców. (...) Mamy okazję zobaczyć, czym grożą rządy Platformy obywatelskiej w Polsce" - powiedział Makuch.

Szetela będzie grał dla USA

misza
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 23:06

Zobacz powiększenie
Danny Szetela w reprezentacyjnym trykocie USA
Fot. Ryan Remiorz AP

Danny Szetela wszedł na boisko w 85 minucie spotkania USA - Szwajcaria i na pewno nie zagra już w reprezentacji Polski

SERWISY
20-letni zawodnik Racingu Santander ma polskie obywatelstwo, do niego należała decyzja, w której kadrze będzie grał. Jego rodzicie chcieli, by reprezentował Polskę, głośno mówił o tym sam piłkarz. Do czasu, gdy Stanów Zjednoczonych nie odwiedził Paweł Janas. Były selekcjoner reprezentacji Polski wypalił, że takich jak Szetela to on ma w Polsce dwustu. Po tych słowach Szetela o grze dla ojczyzny rodziców mówił coraz ciszej.

To, co zepsuł Janas, próbował naprawić Ebi Smolarek, który zachęcał młodszego kolegę z Racingu do gry dla Polski perspektywą występu na Euro 2008. Amerykańska Polonia zebrała ponad tysiąc podpisów pod prośbą, by Szetela grał dla Polski.

Ostatni obudził się PZPN. Prezes Michał Listkiewicz rozmawiał o jednym z najzdolniejszych amerykańskich piłkarzy z Leo Beenhakkerem. Holender obiecał, że jeśli Szetela będzie chciał grać dla Polski, zostanie sprawdzony. Listkiewicz rozmawiał także z asystentem trenera reprezentacji USA Piotrem Nowakiem. Były reprezentant Polski obiecał, że porozmawia z zawodnikiem. - Jeśli będzie miał jakieś wątpliwości, nie zagra ze Szwajcarią. Będzie miał więcej czasu do namysłu - obiecywał Nowak Listkiewiczowi.

W środę Szetela wszedł na boisko jako ostatni z Amerykanów. Jedynym piłkarzem, który został na ławce był Jay DeMerit.

Korespondencja z Nowego Jorku: Łzy wściekłości polonijnych kibiców

Polska II - Węgry 0:1. Dublerów brak

Bramki:

-

Kartki:

Gołoś - żółta

Skład:

1-Łukasz Fabiański - 13-Marcin Wasilewski (83. Bartczak), 2-Mariusz Jop, 4-Dariusz Dudka, 3-Tomasz Kiełbowicz (83. Wawrzyniak) - 8-Konrad Gołoś (46. Zieńczuk), 7-Radosław Sobolewski, 18-Mariusz Lewandowski (46. Kaźmierczak), 10-Łukasz Garguła (46. Zahorski), 5-Kamil Kosowski - 11-Radosław Matusiak (46. Brożek)

Trener: Leo Beenhakker


0 : 1

0
:
0


17 października 2007 godz. 18:00
Stadion Widzewa, Łódź
Sędzia: Claudio Circhetta (Szwajcaria)

Bramki:

Hajnal (80. - karny)

Kartki:

Halmosi - żółta

Skład:

1-Marton Fulop, 2-Csaba Csizhadi, 3-Tamas Vasko, 4-Roland Juhasz, 6-Vilmos Vanczak, 7-Balazs Dzsudzsak (48. Halmosi), 8-Daniel Tozser (76. Marccolini), 9- Robert Feczesin (48. Priskin), 16-Adam Vass - 10-Tamas Hajnal, 11-Zoltan Gera (78. Bussaky)


Polska II - Węgry 0:1. Dublerów brak
Robert Błoński, Dariusz Wołowski, Łódź
Zgaście światło - śpiewali fani w Łodzi podczas słabego i nudnego meczu piłkarzy z Węgrami. Sparingowa szansa dla dublerów zakończyła się porażką 0:1
Relacja Z Czuba

Eliminacje Euro 2008 nie zakończyły się jeszcze pierwszym awansem w historii, najpierw trzeba pokonać Belgów, ale środowe spotkanie trudno było traktować inaczej niż test dla dublerów. Po meczu z Kazachami trener Leo Beenhakker pozwolił wyjechać sześciu podstawowym graczom, a trzech kolejnych (Krzynówka, Łobodzińskiego, Żewłakowa) odesłał na trybuny. Boruca posadził na ławce tylko dlatego, że Kuszczak był chory. Do tej grupy pewniaków drużyny Beenhakkera trzeba dodać kontuzjowanych Błaszczykowskiego i Golańskiego.

W środę na boisko wybiegli więc głównie piłkarze, którzy mają coś do udowodnienia, więc mecz z Węgrami - przecież towarzyski - miał dla nich wysoką stawkę. Szansę gry od początku dostał Konrad Gołoś, o którym Beenhakker mówi, że ma wielki talent, i Tomasz Kiełbowicz - jako kandydat na dublera dla Grzegorza Bronowickiego. Obaj stanęli jednak przed bardzo trudnym zadaniem, bo koledzy nie pomogli im specjalnie się wykazać. Mecz był nudny, kompletnie wyzuty z emocji i jakichkolwiek atrakcji. Polacy mieli przewagę, dłużej trzymali piłkę, z czego jednak w pierwszej połowie urodziły się zaledwie dwie ciekawsze akcje.

A przecież reprezentacyjne aspiracje mieli pokazać nie tylko Kiełbowicz i Gołoś. W wyjściowym składzie znaleźli się Łukasz Garguła i Radosław Matusiak, którzy pełnili kiedyś u Beenhakkera kluczowe role, ale obaj już zapomnieli, kiedy to było. Kłopot z poważnym urazem Garguły i nieudane zagraniczne transfery Matusiaka sprawiły, że muszą od nowa walczyć o zaufanie selekcjonera. Podobnie jak Kamil Kosowski (do środy zagrał u Holendra tylko kilkanaście minut), Radosław Sobolewski (też od dawna nie był kluczową postacią kadry) czy Łukasz Fabiański. Rezerwowy bramkarz Arsenalu ma na razie w reprezentacji pozycję nr 3, która wyjazd na Euro daje, lecz wciąż nie jest wykluczone, że niechciany w Spartaku Wojciech Kowalewski znajdzie nowy klub i zacznie grać. A wtedy... Fabiański nie miał w Łodzi wiele pracy, ale kiedy już chciał wyłapać piłkę dośrodkowywaną z rzutu rożnego, to się nie popisał.

Na pewno Kiełbowicz i Gołoś nie błysnęli, choć zarazem pokazali, że od reszty nie odstają. Na początku aktywniejszy był lewy obrońca - także dlatego, że Polacy atakowali jego skrzydłem, jakby bardziej wierzyli w Kosowskiego niż Gołosia. W 31. min wreszcie Kosowski rozegrał piłkę z Matusiakiem, a ten omal nie zdobył gola. Ta akcja to był najładniejszy moment wieczoru i rodzynek w ciężkostrawnej strawie zafundowanej kibicom przez obie drużyny. W 35. min mogło być 1:0, ale Sobolewski przyjął piłkę ręką, a potem trafił nią w poprzeczkę. Wreszcie Gołoś stracił cierpliwość, miał kilka udanych dryblingów, lecz wywalczył tylko... żółtą kartkę, gdy po walce z trzema rywalami sfaulował ostatniego.

45 minut szansy dla Garguły, Matusiaka i Gołosia wystarczyło Beenhakkerowi. Zaczął sprawdzać innych, jakby liczył, że dwaj pierwsi odbudują swoją pozycję w klubach. Po przerwie zastąpili ich Zahorski i Brożek. Weszli też Zieńczuk (za Gołosia) i Kaźmierczak (za Lewandowskiego). W 63. min Kosowski stracił piłkę, po czym Hajnal trafił piłką w słupek, a kibice zaśpiewali "walczyć Polska, walczyć" i bardziej dowcipnie "zgaście światło", co - jak wiadomo po meczu z Kazachami - odmienia drużynę. Kosowskiego fani jednak nie zmobilizowali, bo po jego kolejnej stracie była sytuacja sam na sam dla gości. Niewykorzystana.

O ile w pierwszej połowie można było debatować o tym, kto wykorzystał szansę od Beenhakkera, a kto nie, o tyle w drugiej części dominowali goście, a zespół polski pozbawiony był inicjatywy, myśli przewodniej i lidera. W 70. minucie Paweł Brożek miał szansę na zdobycie gola, lecz nie trafił głową w piłkę w banalnej sytuacji, potwierdzając opinie krytyków twierdzających, że jest graczem niezdolnym do zrobienia kilku kroków, dzielących poziom polskiej ligi od reprezentacyjnego. Przyzwoicie grał tylko Zahorski, który ma kiedyś zastąpić w kadrze Żurawskiego. Na razie droga do tego daleka.

Czym wyróżnił się Kaźmierczak? Strzałem z 40 metrów, po którym piłka omal nie wyleciała na aut boczny. Za chwilę tak samo słabiutko uderzał Kiełbowicz, wywołując śmiech na trybunach. "Zróbcie to dla nas, Polacy zróbcie to dla nas" - śpiewali kibice. Niestety zrobił "to" - tyle że w prezencie dla Węgrów - Mariusz Jop, faulując rywala (kopnął go w twarz) w polu karnym w 80. minucie. Hajnal nie dał szans Fabiańskiemu i było 0:1.

Na ostatnie minuty pojawili się na boisku Grzegorz Bartczak i Jakub Wawrzyniak, ale bliżej było 0:2 niż remisu. Polacy zmarnowali dwie szanse w doliczonym czasie gry i sprezentowali rywalom zwycięstwo. Być może Węgrzy tego potrzebowali, bo mają ostatnio fatalną passę (są w drugiej pięćdziesiątce rankingu FIFA). Ale jeśli środowy mecz miał być sprawdzianem dla kilku z polskich graczy, to ten egzamin większość oblała. Na pocieszenie ktoś rzucił, że Węgrzy pokonali niedawno towarzysko mistrzów świata - Włochów.

Fotografie

Fot. JANEK SKARZYNSKI AFP

Czy CBA popełniło przestępstwo ws Sawickiej?

Michał Engelhardt, Gazeta.pl
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 20:33

Możliwe, że CBA popełniło przestępstwo w sprawie posłanki Beaty Sawickiej - mówi portalowi Gazeta.pl prof. Zbigniew Ćwiąkalski, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Służby nie mają prawa stosować prowokacji wobec osoby, która nie popełniła przestępstwa. Jeśli posłanka Sawicka nie popełniła wcześniej przestępstwa, to popełniło je CBA - uważa profesor. To przestępstwo z art. 231 Kodeksu Karnego.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Beata Sawicka
CBA ma ustawowe prawo prowadzić "czynności operacyjno-rozpoznawcze zmierzające do sprawdzenia uzyskanych wcześniej wiarygodnych informacji o przestępstwie oraz wykrycia sprawców i uzyskania dowodów mogą polegać na dokonaniu w sposób niejawny nabycia lub przejęcia przedmiotów pochodzących z przestępstwa, ulegających przepadkowi albo których wytwarzanie, posiadanie, przewożenie lub obrót są zabronione, a także przyjęciu lub wręczeniu korzyści majątkowej". CBA miała więc prawo wręczyć łapówkę, ale pod warunkiem, że miała wcześniej "wiarygodne informacje o przestępstwie".

Musi być wcześniejsze przestępstwo

Zdaniem prof. Stanisława Waltosia z Komitetu Nauk Prawnych PAN, policja czy CBA mogą stosować prowokację tylko wobec osoby która już popełniła przestępstwo. - Nie wolno jej stosować wobec osoby, która przestępstwa nie popełniła - mówi portalowi Gazeta.pl prof. Waltoś.

- Nie może być tak, że służby biegają po urzędach z wypchanym portfelem i proponują urzędnikom łapówki i sprawdzają kto weźmie, a kto nie - mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski. -Nie można zarzucać sieci. Jeśli służby tak działają to popełniają przestępstwo przekroczenia uprawnień.

Art. 231 KK przewiduje za nie karę do trzech lat pozbawienia wolności, a w przypadku gdy popełniono je dla osiągnięcia korzyści osobistej lub majątkowej nawet do 10 lat.

Wystarczą skłonności do przestępstwa

Trochę łagodniej podchodzi do sprawy prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Jego zdaniem, żeby zastosować prowokację nie jest konieczne wcześniejsze popełnienie przestępstwa przez daną osobę. Istotne jest czy pani Sawicka przejawiała pewne skłonności do popełnienia przestępstwa. Wystarczyłoby zatem, że opowiadała, że może coś załatwić za łapówkę. Prof. Zolla niepokoi jednak, jak dalece ma sięgać prowokacja. - Gdyby tę kobietę powstrzymano przed działaniem, być może zreflektowałaby się. Natomiast ją podprowadzono, ułatwiając popełnienie przestępstwa - uważa prof. Zoll.

CBA nie mówiło jak sprawa się zaczęła

CBA nie ujawniła dlaczego zainteresowała się posłanką Sawicką. Nic nie wiemy o popełnionych przez nią wcześniej przestępstwach. Nie wiemy, czy najpierw opowiadała o swoich wpływach i dlatego zainteresowało się nią CBA. Czy też zaczęła o tym opowiadać dopiero, gdy poznała podstawionego funkcjonariusza CBA, który tego od niej oczekiwał.

Po pojawieniu się pierwszych wątpliwości w sprawie legalności działań CBA wobec Beaty Sawickiej, głos zabrał doradca ministra Ziobry Jacek Czabański. - Ustawa o CBA zawiera przepisy w jaki sposób może być stosowana prowokacja, przepisy analogiczne do przepisów z ustawy o policji. Dotyczy to istnienia wcześniej wiarygodnych informacji o przestępstwie. Nie ma powodu uważać, że te przesłanki ustawowe nie zostały spełnione - powiedział Czabański.

Nie wyjaśnił jednak dlaczego CBA zainteresowało się Sawicką. Co zrobiła, że zainteresował się nią podstawiony agent? A tu prawnicy są zgodni - jeśli pierwszy ruch należał do CBA, to nie miało ono prawa do prowokacji. I co za tym idzie funkcjonariusze popełnili przestępstwo.

Bartoszewski o sprawie Sawickiej: małość karłów moralnych

jg, PAP
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 22:17

Prof. Władysław Bartoszewski mówił o sprawie posłanki Beaty Sawickiej i ujawnionych przez CBA nagrań mających być dowodem na jej korupcję, że jest to błąd człowieka, ale "osądzanie tego typu czynów nie powinno się odbywać w atmosferze walki partyjnej, chyba, że ktoś ma mentalność karła moralnego".

"Błąd człowieka, wina człowieka najpewniej, na razie nie osądzona, ale hipotetycznie prawie pewna, ubolewania godna sprawa i małość karłów grających rolę pseudo-Dostojewskiego. Dostojewskiego dla ubogich, w inscenizacji nieszczęścia ludzkiego, bo popełnienie przestępstwa jest również nieszczęściem dla tego, który je popełnia" - mówił prof. Bartoszewski w środę wieczorem w TVN24 o sprawie pos. Sawickiej.

Dodał, że "osądzanie tego typu czynów nie powinno się odbywać w atmosferze walki partyjnej, pod hasłem odnowy moralnej, chyba, że ktoś ma mentalność karła moralnego".

Pytany, czy premier Jarosław Kaczyński i szef CBA Mariusz Kamiński to dla niego "ludzie o mentalności karła", prof. Bartoszewski odparł: "Ja tego nie powiedziałem".

"A o kim pan myślał?" - dopytywał prowadzący. - "A o kim ja myślałem? Ja w swoim czasie powiedziałem o dewiantach i obraziło się kilka osób, nożyce się odezwały. Ktoś, kto tę sprawę zainscenizował - podobno pan premier o niczym nie wiedział. No jak nie wiedział, to nie jest winien. Okazuje się, premier rządu nie wie, co robi pan Kamiński. No jeżeli nie wie, to co ja mogę o tym powiedzieć? Czy ja mam robić porządki w PiS-ie?" - odparł prof. Bartoszewski.

"Czy ludzie, którzy są dzisiaj u władzy to karły moralne, Pana zdaniem?" - dopytywał dziennikarz. "Pewne przejawy i zachowania, nie w tej jednej sprawie, wskazują na kalectwo moralne, na dewiację moralną, tym boleśniejszą, że ja należałem do ludzi, którzy uważali, że zarówno PiS, jak i PO w r.2005 to są partie, które niosą gwarancje moralności chrześcijańskiej w katolickim państwie" - odparł prof. Bartoszewski.

Profesor ocenił, że w sprawie pos. Sawickiej naruszono standardy moralne, standardy dobrych obyczajów, "posłużono się błędem, winą, czy grzechem kobiety dla robienia show na poziomie, jaki reprezentował ten rząd w okresie koalicji - to pewna spuścizna po moralnej nizinie Samoobrony".

Profesor powiedział też, że o Kamińskim "nie myśli nic złego", pamięta go z okresu rządów Jerzego Buzka jako "poważnego, zaangażowanego człowieka prawicy". Ocenił jednocześnie, że Kamiński "zachowuje się w sposób partyjny, a są pewne funkcje w państwie - służby specjalne, również policja, sądownictwo, prokuratura, które muszą być poza wszelkimi podejrzeniami jakiejkolwiek partyjności".

Zapytany, co sądzi o Jarosławie Kaczyńskim, Bartoszewski zaznaczy, że wypowiada się o nim jako o prezesie "walczącej partii". "W tym charakterze jest antypatyczny, zakompleksiony. obciążony arogancją, bardzo inteligentny, bardzo zdolny, myślę, że zdolny do bardzo wielu rzeczy" - powiedział.

Prof. Bartoszewski jest prezesem Komitetu Honorowego Platformy Obywatelskiej.

Zasady naliczania odsetek za zwłokę naruszały konstytucję

Trybunał Konstytucyjny o zabezpieczeniu wykonania zobowiązania przed wydaniem decyzji

Zasada nienaliczania odsetek za zwłokę stosowana tylko wtedy, gdy organ zabezpieczył wykonanie zobowiązania na majątku podatnika przed wydaniem decyzji ustalającej, była niezgodna z konstytucją.

ORZECZENIE

Skarga podatnika, którą zajął się wczoraj Trybunał Konstytucyjny, dotyczyła art. 54 par. 1 pkt 1 Ordynacji podatkowej w brzmieniu obowiązującym do 1 stycznia 2003 r. W ocenie skarżącego, przepis naruszał zasadę równości w zakresie, w jakim nie wyłączał naliczania odsetek za zwłokę w sytuacji, gdy w postępowaniu zabezpieczającym organ przed wydaniem decyzji określającej wysokość zobowiązania podatkowego dokonał zajęcia majątku podatnika, a następnie środki uzyskanie w wyniku zajęcia zaliczył na poczet zaległości podatkowych.

Trybunał przyznał rację podatnikowi i uznał przepis za niezgodny z konstytucją.

W zaskarżonym art. 54 par. 1 pkt 1 Ordynacji podatkowej obowiązującym do 1 stycznia 2003 r. ustawodawca odstąpił od zasady naliczania odsetek w sytuacji, gdy organ podatkowy w postępowaniu zabezpieczającym dokonał zajęcia środków pieniężnych rzeczy lub praw majątkowych, a które następnie zostały zaliczone na poczet zaległości. Odstępstwo to zostało ograniczone jednak tylko do wypadku, gdy zajęcie nastąpiło przed wydaniem decyzji ustalającej (konstytutywnej, z mocy której powstaje zobowiązanie podatkowe) wysokość zobowiązania podatkowego. Wyjątkiem tym nie objęto sytuacji, gdy zajęcie nastąpiło przed wydaniem decyzji określającej (deklaratoryjnej).

Trybunał zwrócił uwagę na to, że ustawodawca od 1 stycznia 2003 r. zmienił sporny przepis. W wyniku nowelizacji zrezygnowano z naliczania odsetek za zwłokę w sytuacji, gdy w związku z dokonaniem zajęcia majątku podatnika pozbawiono go możliwości dysponowania nim. W praktyce oznacza to bowiem niemożność uregulowania zobowiązań i uniknięcie konsekwencji w postaci narastających odsetek.

W ocenie skarżącego przed zmianą zróżnicowanie sytuacji podatników w zakresie naliczania odsetek naruszało konstytucyjną zasadę równości. I Trybunał podzielił to stanowisko. Zasada równości w prawie polega na tym, że wszystkie podmioty prawa, adresaci normy prawnej charakteryzujący się daną cechą istotną w równym stopniu mają być traktowani równo - przypomniał TK. Mają być traktowani według jednakowej miary, bez zróżnicowania dyskryminującego czy faworyzującego. Wspólną cechą charakteryzującą adresatów spornego przepisu jest to, że organ dokonał zajęcia ich majątku, a kwoty uzyskane z jego zbycia zostały zaliczone na poczet zaległości podatkowej. Jednak jak zauważył TK, kryterium zróżnicowania położenia prawnego podatników w tym przypadku sprowadzało się do sposobu powstania zobowiązania podatkowego, czyli tego, czy powstało ono z mocy prawa czy też z mocy decyzji. W ocenie TK takie kryterium różnicujące nie było ani racjonalnie umotywowane, ani usprawiedliwione. Różnicowanie sytuacji podatników w zależności od sposobu powstania zobowiązania podatkowego w tej sytuacji TK uznał za dowolne i nieuzasadnione. Taka regulacja narusza zasadę równości.

Za trafny Trybunał uznał też zarzut braku równości w nakładaniu ciężarów publicznych. Polegał na tym, że nienaliczanie odsetek za zwłokę stosowane tylko wtedy, gdy organ zabezpieczył wykonanie zobowiązania przed wydaniem decyzji ustalającej, powoduje, że podatnicy podatku dochodowego od osób fizycznych, wobec których wydano decyzje określające, są obciążani odsetkami za pełny okres. Z tytułu odsetek podatnicy ci doznają większego uszczerbku w swym majątku.

SPORNY PRZEPIS ORDYNACJI PODATKOWEJ

Do 1 stycznia 2003 r.:

Odsetek za zwłokę nie nalicza się, jeżeli w postępowaniu zabezpieczającym organ podatkowy, przed wydaniem decyzji ustalającej wysokość zobowiązania podatkowego lub przed upływem terminu płatności podatku, dokonał zajęcia środków pieniężnych, rzeczy lub praw majątkowych, a następnie, po upływie terminu płatności podatku, środki pieniężne, w tym kwoty uzyskane ze sprzedaży rzeczy lub praw, zostały zaliczone na poczet zaległości podatkowych,

W brzmieniu obecnym

Odsetek za zwłokę nie nalicza się za okres zabezpieczenia, od zabezpieczonej kwoty zobowiązania, jeżeli objęte zabezpieczeniem środki pieniężne, w tym kwoty uzyskane ze sprzedaży objętych zabezpieczeniem rzeczy lub praw, zostały zaliczone na poczet zaległości podatkowych.

Sygn. akt SK 63/06

Wybitna polska lekkoatletka nie żyje

PAP /17.10.2007 21:33
W wieku 94 lat zmarła w środę w Warszawie Maria Kwaśniewska-Maleszewska, wybitna polska lekkoatletka, działacz Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
W 1936 roku, w Berlinie, zdobyła brązowy medal olimpijski w rzucie oszczepem (41,80 m). Przez 15 lat należał do niej rekord kraju w tej konkurencji (44,03 m). Była wielokrotną mistrzynią Polski w lekkiej atletyce. Grała także w siatkówkę, piłkę ręczną i koszykówkę. W tej dyscyplinie również reprezentowała barwy kraju.

Maria Kwaśniewska-Trytkowa-Koźmińska-Maleszewska urodziła się 15 sierpnia 1913 roku w Łodzi. Ukończyła gimnazjum humanistyczne. Startowała w barwach klubów ŁKS Łódź (od 1929) i AZS AWF Warszawa (od 1938 roku). Była wielokrotną mistrzynią i rekordzistką Polski w lekkiej atletyce, a w 1936 roku, podczas Igrzysk Olimpijskich w Berlinie, zdobyła brązowy medal w rzucie oszczepem (41,80 m) i tytuł miss igrzysk.

Podczas okupacji niemieckiej brała udział w ruchu oporu. Jej mieszkanie w Podkowie Leśnej było otwarte dla bezdomnych i głodujących Polaków i Żydów.

Sufrażystka sportu kobiecego w Polsce; przez 22 lata działała w komisji kobiecej Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki (IAAF). Działaczka Polskiego Komitetu Olimpijskiego o najdłuższym dotąd stażu - od 1949 roku do chwili obecnej członkini wszystkich zarządów.

Założycielka Centralnego Klubu Olimpijczyka przy PKOl w 1963 roku, Polskiego Klubu Olimpijczyka w Londynie (1967) oraz klubów terenowych. Przez 12 lat prowadziła CKOl. Nagrodzona przez MKOl, jako pierwsza w Polsce, brązowym medalem Orderu Olimpijskiego (1978), a w 2000 roku srebrnym medalem. Była laureatką Nagrody Stulecia Sportu MKOl i Ecce Homo za działalność na rzecz niepełnosprawnych. W 2002 roku otrzymała Nagrodę Zasług - najwyższe wyróżnienie Stowarzyszenia Narodowych Komitetów Olimpijskich.

W 2005 roku za wybitne zasługi dla polskiego sportu i ruchu olimpijskiego odznaczona została Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Tusk: Picheta wyrzucony z Platformy

az
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 13 minut temu

- Wczoraj późnym wieczorem podjęliśmy zdecydowaną decyzję o usunięciu z Platformy tego rozmówcy pani posłanki Sawickiej, pana posła Pichety - powiedział w TOK FM lider PO Donald Tusk. Poseł Wojciech Picheta rozmawiał z zatrzymaną przez CBA posłankę PO Beatę Sawicką. Nagrania jego rozmów z posłanką Platformy ujawniło we wtorek CBA.

Zobacz powiekszenie
Fot. Grzegorz Skowronek / AG Zobacz powiekszenie
Fot. Ostalski/REPORTER
Donald Tusk
- Wczoraj późnym wieczorem podjęliśmy decyzję o usunięciu z Platformy posła Pichety, którego, delikatnie mówiąc, reakcja na wynurzenia pani Sawickiej nie była zadowalająca" - powiedział w środę Tusk w rozmowie z radiem TOK FM. - Nie mam żadnych zastrzeżeń co do charakteru pracy pana Pichety, słabo znam tego posła, natomiast to, że nie zareagował po jednak takich ewidentnych i bardzo dwuznacznych wypowiedziach pani posłanki, nie poinformował ani władz Platformy, ani np. prokuratury, to wystarczy, żeby uznać, że nie ma kwalifikacji na bycie posłem - dodał Tusk. Jego zdaniem, Sawicka i Picheta powinni zniknąć z polityki.

"Potraktowałem to jak science- fiction"

We wtorek szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński ujawnił nagrania z przeprowadzonej 1 października operacji kontrolowanego wręczenia łapówki Sawickiej (niezrzeszona, wcześniej PO) za ustawienie przetargu na zakup działki na Helu. W jednym z nagrań Sawicka rozmawia z, jak powiedział Kamiński, "kolegą z parlamentu". Szef CBA nie chciał ujawnić, kto był rozmówcą posłanki.

Z kilkudziesięciu godzin podsłuchów b. posłanki CBA zaprezentowało wczoraj osiem fragmentów i jeden film. Puszczono fragment rozmowy Sawickiej z anonimowym posłem PO. Miało z niej wynikać, że poseł też jest zainteresowany wejściem w korupcyjny układ ze sprzedażą nieruchomości na Helu. Szef CBA Mariusz Kamiński nie chciał podać nazwiska posła.

Burmistrz Helu miał się "nie napalić"

Rozmówcą Sawickiej okazał się Wojciech Picheta - lekarz z Myszkowa koło Częstochowy. Poseł przyznał tylko, że był z Sawicką na kursie, gdzie poznała ona agenta CBA. Dodał też, że być może rozmawiał z Sawicką o inwestycjach na Helu, ale "potraktował to jak science fiction". Dodał, że Sawicka oczekiwała od niego "znajomości, których nie miał". Podczas rozmowy z kolegą z Sejmu Sawicka miała m.in. powiedzieć, że jest szansa, by mogła załatwić sprawę (nie sprecyzowała jaką), ale dużo ryzykuje.

Prosiła go też o zaaranżowanie spotkania - według szefa CBA chodzi o spotkanie z burmistrzem Helu - tak by się "na nie napalił", a z drugiej strony by wiedział, że ona musi z tego "coś mieć". - Nie musisz mi dwa razy powtarzać, wiem wszystko - odparł rozmówca Sawickiej.

Wiceprezydent USA pomylił Śląsk z Wieliczką?

Jarosław Piwowar
2007-10-16, ostatnia aktualizacja 2007-10-16 21:36

Laureat tegorocznego pokojowego Nobla jest przekonany, że na Śląsku nie da się żyć. - Serdecznie zapraszam Ala Gore'a, żeby osobiście przekonał się, że zanieczyszczony Śląsk to już przeszłość - mówi Łukasz Zimnoch z Vattenfalla.



Al Gore, piątkowy laureat Pokojowej Nagrody Nobla za walkę z efektem cieplarnianym, poświęcił fragment książki "Earth in the Balance" naszemu regionowi: "Jak tylko opadł polityczny kurz z rewolucji antykomunistycznej w Europie Wschodniej, świat zaniemówił z przerażenia, patrząc na niewiarygodny poziom zanieczyszczeń, zwłaszcza powietrza, w świecie komunistycznym. Dowiedzieliśmy się więc na przykład, że na pewnych obszarach w Polsce dzieci są regularnie zabierane do głębokich kopalni, by odetchnęły od zanieczyszczeń i gazów różnego rodzaju w powietrzu. Można sobie niemal wyobrazić, jak nauczyciele tych dzieci ostrożnie wychodzą z kopalni, niosąc kanarki, które mają ostrzec dzieci, że zanieczyszczenie jest zbyt duże, by przebywać na powierzchni" - pisze były wiceprezydent USA.

- To są jakieś pomieszane bajki. Pewnie Gore'owi kopalnie na Śląsku pomyliły się z kopalnią w Wieliczce, gdzie leczą się astmatycy. Niestety, to pokazuje, że Amerykanie mają niewielką wiedzę o Polsce i Śląsku - mówi senator Kazimierz Kutz.

Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, z przekąsem dodaje o ogromnej wyobraźni byłego wiceprezydenta: - Szkoda, że do osiągnięcia celów ekologicznych używa tak skrajnych i nieprawdziwych przykładów.

Śląscy ekolodzy, którzy podziwiają Amerykanina za jego walkę z ociepleniem klimatu, dziwią się, że w taki sposób postrzega nasz region. - Nie wiem, kto panu Gore'owi dostarczył tego typu informacji. W latach 70. na Śląsku zostały przeprowadzone badania pod okiem Światowej Organizacji Zdrowia. Powietrze badali wtedy zagraniczni naukowcy m.in. ze Stanów Zjednoczonych i żaden z nich nie stwierdził, że nie da się tutaj żyć. Obecnie powietrze na Śląsku nie jest bardziej zanieczyszczone niż w innych dużych miastach Polski. Jest na pewno czystsze niż w Krakowie - zauważa dr Janina Fudała z katowickiego Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych.

- Ja mam dwoje dzieci, ale żadne nie musi szukać czystego powietrza w kopalni - uśmiecha się Łukasz Zimnoch, rzecznik firmy Vattenfall, która we wrześniu wraz z "Gazetą Wyborczą", Telewizją Katowice i władzami Katowic zaprosiła kilkudziesięciu zagranicznych dziennikarzy na Górny Śląsk. - Chcieliśmy im pokazać, że ten Śląsk jednak się zmienia. Byli zdziwieni, że dokonała się tak gwałtowna transformacja. Pytali skąd w przemysłowym regionie tak dużo zieleni. Dlatego serdecznie zapraszam Ala Gore'a, żeby osobiście przekonał się, że zanieczyszczony Śląsk to już przeszłość - podkreśla Zimnoch.

Pitera: Mnie też chcieli podejść

Rozmawiała Agnieszka Kublik
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 2007-10-16 20:33

Beata Sawicka usiłowała wciągnąć w swoją orbitę ludzi, którzy są twarzami PO. Jakby chodziło o kompromitację całej PO. Zastanawiam się, czy CBA jej do tego nie użyło

Zobacz powiekszenie
Fot. Sergiusz Pęczek / AG
Julia Pitera
SERWISY


Agnieszka Kublik: Pani dobrze znała Beatę Sawicką?

Julia Pitera, posłanka PO, była wiceprzewodnicząca sejmowej komisji sprawiedliwości, była prezes Transparency International: Jakoś tak wiosną tego roku Sawicka zaczęła bardzo intensywnie zabiegać o kontakty ze mną i Ewą Kopacz. W rezultacie w lipcu Sawicka i ja zajęłyśmy się sprawą upadłości huty szkła Julia, razem złożyłyśmy wniosek o wpisanie kontroli tej huty w plany NIK.

Wcześniej, w czerwcu, Sawicka zaczęła mi opowiadać, a potem innym kolegom z Platformy, że jest inwigilowana i podsłuchiwana przez służby, mówiła, że chodzi o ABW. Na przełomie sierpnia i września była tym bardzo przejęta, twierdziła, że się cały czas wokół niej kręcą. Poradziłam jej, że zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych ma prawo do wglądu w informacje zbierane na nią przez służby, jeśli nie jest podejrzewana o przestępstwo. Zaproponowałam jej nawet, że napiszę taki wniosek. Ale potem Sawicka się o niego nie upominała.

Faktycznie Sawicka była inwigilowana, ale przez CBA.

- No właśnie. Zupełnie więc nie rozumiem, jak osoba, która sama podejrzewa, że jest obserwowana przez służby, że jest podsłuchiwana, może tak swobodnie rozmawiać przez telefon o łapówce, a potem ją wziąć, i to dwukrotnie.

Proszę zwrócić uwagę, że CBA mogło zatrzymać Sawicką na gorącym uczynku już wtedy, gdy po raz pierwszy wzięła łapówkę. A jednak tego nie robi. Moim zdaniem CBA chciało poczekać, aż będą gotowe listy wyborcze i faktycznie kilka dni po zamknięciu list, na których Sawicka się znalazła, CBA ją zatrzymało.

A może chodziło jeszcze o coś innego? Sawicka tuż przed zatrzymaniem usiłowała dodzwonić się do Marka Biernackiego, chciała go ściągnąć na to spotkanie. Gdyby Biernacki odebrał telefon i poszedł, pewnie razem zostaliby aresztowani.

Sawicka usiłowała wciągnąć w swoją orbitę ludzi, którzy są twarzami Platformy: Ewę Kopacz, Marka Biernackiego i mnie. Jakby chodziło jej o kompromitację tych osób, a w konsekwencji całej PO.

A swoją drogą to szukanie kontaktu z Ewą, która u nas zajmuje się służbą zdrowia, i ten atak na nas, że sprywatyzujemy szpitale i ludzie nie będę mieli pieniędzy na leczenie, jakoś dziwnie mi współgra.

I współgra mi też z tym moja historia z początku sierpnia. Otóż odezwał się do mnie kolega, z którym pracowałam przed 15 laty w URM. Od tego czasu nie miałam z nim kontaktu. I nagle zaczął bardzo intensywnie zabiegać o spotkanie. Dzwonił do domu, był wyraźnie zdeterminowany, by się ze mną zobaczyć. W końcu się spotkaliśmy 10 sierpnia, czyli dwa dni po tym, jak Sawicka uzgodniła z agentem CBA sprawę przekazania jej pieniędzy.

Ten kolega zaczął opowiadać, że kiedyś doradzał SLD, a teraz ma prywatną zachodnią firmę, i zapytał, czy mogłabym mu doradzić, jak inwestować, jak szukać przetargów, jak wejść na rynek. Zbaraniałam. Powiedziałam mu, by przetargów poszukał w internecie. Szybko się pożegnał. Już wtedy czułam, że coś jest nie tak, opowiadałam o tym kolegom z Platformy. Teraz jestem pewna, że przeczucie mnie nie zmyliło. Pewnie CBA chciało mnie złapać w swoje sieci.

Biernacki twierdzi, że Sawicka poszukiwała przez niego kontaktu z burmistrzem Helu, tym, z którym potem wzięła łapówkę.

- Coś mi tu nie gra. Bo jeśli to Sawicka miała zaproponować pracującemu pod przykryciem agentowi CBA interes na Helu, to musiała już coś o tym wiedzieć. Tymczasem okazuje się, że dopiero szukała do burmistrza numeru telefonu. Wygląda na to, jakby dopiero usiłowała nagrać tę całą korupcyjną sytuację. Czyli, że inicjatywa nie była po jej stronie.

Powiedziała pani, że wygląda tak, jakby Sawicka chciała skompromitować PO.

- Zastanawiam się, czy nie została użyta przez CBA przeciwko Platformie. Jeśli tak by było, to albo jej coś obiecali, albo faktycznie ABW za nią chodziło i coś na nią znalazło. Słuchając tych nagranych przez CBA rozmów, miałam wrażenie, jakby Sawicka odgrywała napisaną dla niej rolę.

Jeden żołnierz zginął, a trzech rannych w wypadku na poligonie w Wicku

az, PAP
2007-10-17, ostatnia aktualizacja 12 minut temu

Szeregowy Grzegorz Salomon z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza Wielkopolskiego zginął w czasie ćwiczeń na poligonie w Wicku Morskim (Pomorskie). Trzech innych zostało rannych - poinformował rzecznik wojsk lądowych major Sławomir Lewandowski.

Do wypadku doszło w czasie przygotowywania się do nocnych strzelań dywizjonu artylerii przeciwlotniczej wyposażonego w sprzężone 23-millimetrowe działka ZU-23/2 posadowione na podwoziu samochodu ciężarowego Star 266 Hibneryt.

Jak powiedział major Lewandowski, z jednego z przeciwlotniczych zestawów z nieustalonych jeszcze przyczyn padł niekontrolowany strzał. Pocisk trafił kierowcę innego samochodu, który upadł. Kierowca, żołnierz służby zasadniczej Grzegorz Salomon, zginął na miejscu, trzech innych trafiło do szpitala w Słupsku (Pomorskie).

"Z głębokim smutkiem informujemy, że w wczoraj ok. godz. 21 na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Ustce wydarzył się tragiczny wypadek. Podczas nocnych strzelań prowadzonych przez dywizjon przeciwlotniczy z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza zginął żołnierz. W wyniku niekontrolowanego strzału z zestawu przeciwlotniczego ZU-23/2 HIBNERYT kalibru 23 mm śmierć poniósł szer. Grzegorz Salomon z 17. BZ, a trzech innych żołnierzy z obsługi zestawu doznało obrażeń ciała. Rodziny tragicznie zmarłego żołnierza oraz pozostałych poszkodowanych zostały powiadomione" - podało MON.

Dowódca Wojsk Lądowych powołał specjalną komisję, która zbada przyczyny wypadku. Jeden z rannych żołnierzy przeszedł w nocy z wtorku na środę operację głowy. Jego stan - jak powiedział mjr Lewandowski - jest ciężki, ale stabilny. Dwaj lżej ranni żołnierze zostali opatrzeni i czują się dobrze. Ćwiczenia przerwano. Sprawę bada żandarmeria wojskowa, prokuratura i speckomisja.

Stary dworzec w Katowicach został sprzedany!

Anna Malinowska
2007-10-16, ostatnia aktualizacja 2007-10-17 08:00

Zobacz powiększenie
Marek Koźmiński przy wejściu na stary dworzec
Fot. Przemek Jendroska / AG

Galerie, butiki i knajpki powstaną w budynku starego dworca w Katowicach. Kupiła go we wtorek za ponad 45 mln zł spółka, której prezesem jest Marek Koźmiński, były reprezentant kraju w piłce nożnej.

Licytacja odbyła się w samo południe. Trwała krótko, bo stanęła do niej tylko jedna spółka. - Dworzec kupiliśmy za 45 mln 450 tys. zł [taka była cena minimalna - przyp. red.] - cieszył się Koźmiński.

Skąd zainteresowanie polsko-włoskiej spółki Eurostar Real Estate taką inwestycją? - Jestem rodowitym krakowianinem. W swoim mieście często widzę auta z katowickimi rejestracjami. Dlaczego ludzie ze Śląska tu przyjeżdżają? Czego im brakuje w Katowicach, że chce im się jechać tyle kilometrów? Odpowiedź jest jedna: nie mają u siebie gdzie pójść, jak spędzić wolny czas - tłumaczy Koźmiński. Zapewnia, że w budynku starego dworca będą galerie, butiki, knajpki. - To będzie miejsce dla wszystkich, którzy dziś, żeby miło spędzić wieczór, uciekają do Krakowa.

Przetarg został ogłoszony kilka tygodni temu. Od samego początku specjaliści uważali, że cena dworca jest bardzo wysoka. - To nie jest mało. Pamiętajmy jednak, że to prawie 8 tys. m kw. w samym centrum miasta, na których są cztery budynki utrzymane w miarę dobrym stanie - mówił przed licytacją Tomasz Liszaj, rzecznik PKP Nieruchomości w Katowicach. Tuż po niej był trochę zdziwiony, że do przetargu stanęła tylko jedna firma. - Specyfikację wykupiło kilka podmiotów. Nie mogę zdradzić jakie - zastrzegał.

Najbardziej dziwi, że do licytacji nie przystąpili bracia Likusowie z Krakowa, właściciele sąsiedniego hotelu Monopol. Dwa lata temu kupili od PKP część starego dworca. Deklarowali wówczas, że są zainteresowani nabyciem całości. Swojej części nie zaczęli nawet modernizować, bo - jak tłumaczyli - czekają, aż będą mieć resztę. Roman Dembek, dyrektor Monopolu, był we wtorek nieuchwytny.

- Wiem, że część obiektu należy do Likusów, ale my mamy resztę i to dużo większą. Myślę, że się z nimi jakoś dogadamy - uważa Koźmiński. Ten 36-letni były piłkarz występował w reprezentacji kraju, grał w lidze włoskiej, był właścicielem Górnika Zabrze. Czy to już koniec jego sportowych zainteresowań?

- Tak, skupiam się teraz na czymś innym. Eurostar Real Estate ma śmiałe plany. Już kupiliśmy w Katowicach 7 ha nieopodal Spodka, gdzie chcemy budować mieszkania - dodaje.

Z wtorkowej sprzedaży zadowolone są władze miasta. - Czekaliśmy na to ponad dwa lata. W sprawie przebudowy ul. Dworcowej, przy której stary dworzec się znajduje, jest już decyzja. Teraz czekamy na działanie inwestora. Dla nas im szybciej, tym lepiej - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik katowickiego magistratu.

Przedstawiciele firmy studzą jednak zapał. - Teraz do pracy wezmą się architekci. Roboty budowlane zaczną się najwcześniej wiosną 2009 roku. Szacujemy, że modernizacja kosztować będzie ponad 100 mln zł - mówi Koźmiński.

Bukmacherzy - kursy na wybory 2007

tatnia aktualizacja: 16-10-2007 godz. 14:55

Wybory 2007 partie polityczne
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
121723:55PO - PiS1.60 1.95
121823:55LiD - (PSL + LPR + SAMOOBRONA)1.95 1.60
121923:55LPR - SAMOOBRONA1.45 2.20

Wybory 2007 partie polityczne procent głosów
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122023:55Platforma Obywatelska (33.0)2.05 1.50
122123:55Prawo i Sprawiedliwosc (33.0)1.70 1.80
122223:55Lewica i Demokraci (16.0)1.60 1.95
122323:55Polskie Str.Ludowe (7.5)1.95 1.60
122423:55Liga Polskich Rodzin (5.0)1.50 2.05
122523:55Samoobrona RP (5.0)1.35 2.50

Wybory 2007 partie polityczne
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122623:55PO (175.5 mandatow w sejmie)2.35 1.40
122723:55PiS (175.5 mandatow w sejmie)1.70 1.80

Wybory 2007 frekwencja wyborcza mniej/więcej 55%
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122823:55frekwencja wyborcza (55.0)1.80 1.70

Wybory 2007 kandydaci do sejmu
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
122923:55Tusk (PO) - J.Kaczynski (PiS)1.15 3.60
123023:55Komorowski (PO) - Dorn (PiS)1.20 3.20
123123:55Gowin (PO) - Ziobro (PiS)1.35 2.50
123223:55Kurski (PiS) - J.Walesa (PO)1.60 2.00
123323:55Schetyna (PO) - Lipinski (PiS)1.60 1.95
123423:55Sikorski (PO)- Mojzesowicz(PiS)1.25 2.90
123523:55Mezydlo (PO) - Sobecka (PiS)1.30 2.70
123623:55Kruk (PiS) - Palikot (PO)1.40 2.35
123723:55R.Giertych (LPR)- Kurczuk (LiD)1.30 2.70
123823:55Zych (PSL) - Bosak (LPR)1.40 2.35
123923:55Grabarczyk(PO)- Olejniczak(LiD)1.75 1.75
124023:55Macierew.(PiS)-Radziszewska(PO)1.55 2.00
124123:55Jasinski (PiS) - Pawlak (PSL)1.50 2.05
124223:55Suski (PiS) - Kopacz (PO)1.70 1.80
124323:55Kalinowski (PSL)- Filipek (SAM)1.25 2.90
124423:55Kroll (MN.N) - Lewandowska(SAM)1.30 2.70
124523:55Wrzodak (SAM) - Kleczek (LPR)1.70 1.80
124623:55Jurgiel (PiS)- Tyszkiewicz (PO)1.30 2.70
124723:55Nowak (PO) - Plazynski (PiS)1.45 2.20
124823:55Biernacki(PO)- Szczypinska(PiS)1.15 3.60
124923:55Religa (PiS) - Szumilas (PO)1.60 1.95
125023:55Kutz (PO) - Sosnierz (PiS)1.05 5.00
125123:55Dzikowski (PO) - Gilowska (PiS)1.05 5.00

Wybory 2007
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
125223:55Lepper (SAM)wygra w Koszalinie2.90 1.25

Wybory 2007
NrGodz.Spotkanie1X21XX2
19-10 Piątek
125323:55Lewandowska(SAM)-Blochowiak(LiD1.50 2.05