poniedziałek, 3 marca 2008

Rady pracowników w firmach

Data: 21.02.2008 r.

25 maja 2006 r. weszła w życie ustawa z dnia 7 kwietnia 2006 r. o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji. Ustawa ta określa warunki informowania pracowników i przeprowadzania z nimi konsultacji oraz zasady wyboru rady pracowników. Wdraża ona minimalne standardy w tym zakresie przewidziane w Dyrektywie 2002/14/WE, ustanawiającej ogólne ramowe warunki informowania i przeprowadzania konsultacji z pracownikami we Wspólnocie Europejskiej.

"Informowanie" ma polegać na przekazywaniu radzie pracowników danych w sprawach dotyczących pracodawcy umożliwiających zapoznanie się ze sprawą; Zaś "przeprowadzanie konsultacji" oznacza wymianę poglądów oraz podjęcie dialogu między pracodawcą a radą pracowników.

Kogo obowiązują nowe przepisy, a kogo nie?

Przepisy ustawy znajdą docelowo zastosowanie do pracodawców wykonujących działalność gospodarczą i zatrudniających co najmniej 50 pracowników. Jedynie do dnia 23 marca 2008 r. przepisy ustawy stosuje się tylko do pracodawców zatrudniających co najmniej 100 pracowników. Zatem u przedsiębiorców zatrudniających od 50 do 99 pracowników dopiero w okresie od dnia 24 marca 2008 r. do dnia:

  • 23 maja 2008 r. organizacje związkowe mają przekazać pracodawcy informację w związku z wyborem rady pracowników albo w razie niezawarcia porozumienia między kilkoma organizacjami związkowymi u danego pracodawcy co do zasad powoływania i funkcjonowania radypracowników;
  • 23 lipca 2008 r. pracodawca obowiązany jest do poinformowania pracowników w sposób przyjęty u danego pracodawcy o prawie pracowników do wyboru rady pracowników i jej uprawnieniach - w razie niezawarcia porozumienia między kilkoma organizacjami związkowymi u danego pracodawcy co do zasad powoływania i funkcjonowania radypracowników;
  • 23 września 2008 r. ww. pracodawca obowiązany jest do zorganizowania wyborów członków rady pracowników.

Organizacją związkową w rozumieniu nowej ustawy jest przy tym zakładowa lub międzyzakładowa organizacja związkowa - reprezentatywna w rozumieniu art. 24125a § 1 Kodeksu pracy.

Przepisów nowej ustawy dotyczących zasad wyboru rady pracowników i ochrony jej członków nie stosuje się do:

  1. przedsiębiorstw państwowych, w których tworzony jest samorząd załogi przedsiębiorstwa;
  2. przedsiębiorstw mieszanych zatrudniających co najmniej 50 pracowników;
  3. państwowych instytucji filmowych.

W ww. podmiotach prawo do uzyskiwania informacji i przeprowadzania konsultacji przysługuje natomiast radzie pracowniczej. Rada pracownicza ma przy tym zyskać prawo do uzyskiwania informacji i przeprowadzania konsultacji zgodnie z przepisami ustawy z dnia 7 kwietnia 2006 r. o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji.

Poza tym przepisów ustawy o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji nie stosuje się do pracodawców, u których przed dniem 25 maja 2006 r. zostało zawarte porozumienie dotyczące informowania pracowników i przeprowadzania z nimi konsultacji zapewniające warunki informowania i przeprowadzania konsultacji co najmniej równe określonym w nowej ustawie oraz uwzględniające interes pracodawcy i pracowników. Pracodawca, w terminie 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy, musiał poinformować ministra właściwego do spraw pracy o zawartym porozumieniu. Do pracodawców oraz przedstawicieli pracowników uprawnionych zgodnie z ww. porozumieniem do uzyskiwania informacji i prowadzenia konsultacji stosuje się jednak odpowiednio przepisy dotyczące funkcjonowania rad pracowników. Każda ze stron takiego porozumienia może złożyć drugiej stronie pisemne zastrzeżenie co do spełniania przez to porozumienie wymogów co do informowania i przeprowadzania konsultacji co najmniej równych określonym w nowej ustawie oraz uwzględniających interes pracodawcy i pracowników. W przypadku gdy w terminie 30 dni od dnia zgłoszenia tego typu zastrzeżenia strony porozumienia nie uzgodnią wskazanych w nim zarzutów, porozumienie rozwiązuje się z mocy prawa. W takim przypadku stosuje się przepisy nowej ustawy.

Jak ustala się wielkość zatrudnienia?

Liczbę zatrudnionych u pracodawcy pracowników ustala się na podstawie przeciętnej liczby zatrudnionych w ramach stosunku pracy w okresie ostatnich 6 miesięcy przed dniem powiadomienia o wyborach członków rady pracowników. Przy ustalaniu liczby pracowników nie uwzględnia się pracowników młodocianych, chałupników ani pracowników tymczasowych. Ponadto jeżeli w firmie pracują osoby na podstawie zlecenia lub umowy o dzieło, to ustalając liczbę pracowników nie wlicza się tych osób. Nie uwzględnia się również pracowników firm zewnętrznych świadczących różne usługi oraz pracowników skierowanych do firmy przez agencję pracy tymczasowej.

W celu obliczenia przeciętnej liczby zatrudnionych w okresie ostatnich 6 miesięcy dodaje się liczby zatrudnionych w kolejnych miesiącach i otrzymaną sumę dzieli przez 6. W celu zaś obliczenia przeciętnej liczby zatrudnionych u pracodawcy działającego krócej niż 6 miesięcy dodaje się liczby zatrudnionych w kolejnych miesiącach i otrzymaną sumę dzieli się przez liczbę tych miesięcy. Nie przelicza się niepełnych etatów na pełne. Ustawa nakazuje bowiem liczyć każdego pracownika z osobna, niezależnie od wymiaru etatu, w jakim został zatrudniony.

Po osiągnięciu wielkości zatrudnienia równej co najmniej 50 pracowników pracodawca ma niezwłocznie podać tę informację do wiadomości pracowników w sposób przyjęty u danego pracodawcy.

Jaki powinien być skład rady pracowników?

W zasadzie w skład rady pracowników ma wchodzić u pracodawcy zatrudniającego:

  • od 50 do 250 pracowników - 3 pracowników;
  • od 251 do 500 pracowników - 5 pracowników;
  • powyżej 500 pracowników - 7 pracowników.

Każda z organizacji związkowych ma przy tym prawo wyboru nie mniej niż jednego członka rady pracowników. W przypadku gdy liczba organizacji związkowych jest większa niż liczba członków rady pracowników, to każdej z organizacji związkowych przysługuje prawo wyboru jednego członka rady pracowników. Organizacje związkowe mogą ustalić odmienne od określonych wyżej zasady reprezentacji w radzie pracowników.

Ponadto sama rada pracowników może ustalić z pracodawcą liczbę członków rady pracowników inną niż określona wyżej, nie mniej jednak niż 3 członków rady pracowników.

Jak ma być wybierana rada pracowników?

U pracodawcy, u którego działają organizacje związkowe

W przypadku gdy u pracodawcy działa:

  • jedna organizacja związkowa - zarząd organizacji wybiera członków rady pracowników i powiadamia o tym pracodawcę;
  • więcej niż jedna organizacja związkowa - organizacje wspólnie wybierają radę pracowników i powiadamiają o tym pracodawcę.

Zasady powoływania i funkcjonowania rady pracowników wybranej wspólnie przez organizacje związkowe działające u danego pracodawcy określają organizacje związkowe w drodze porozumienia. W razie zaś niezawarcia takiego porozumienia w terminie 30 dni od daty rozpoczęcia negocjacji, organizacje związkowe muszą powiadamić o tym pracodawcę, a wyboru członków rady pracowników dokonują pracownicy spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje związkowe.

Ww. informację o wyborze członków rady pracowników albo o niezawarciu wspomnianego porozumienia organizacja związkowa miała przekazać pracodawcy w terminie do dnia 25 lipca 2006 r., a w porzypadku mniejszych firm - do 23 maja 2008 r.

U pracodawcy, u którego nie działa organizacja związkowa

Członków rady pracowników u pracodawcy, u którego nie działa organizacja związkowa, zatrudniającego:

  • do 100 pracowników - wybierają pracownicy spośród kandydatów zgłoszonych na piśmie przez grupę co najmniej 10 pracowników;
  • powyżej 100 pracowników - wybierają pracownicy spośród kandydatów zgłoszonych na piśmie przez grupę co najmniej 20 pracowników.

Taka rada pracowników ulega rozwiązaniu, a mandat jej członków wygasa po upływie 6 miesięcy od dnia, w którym pracodawca, u którego nie działała do tej pory organizacja związkowa, został powiadomiony na piśmie o objęciu go zakresem działania organizacji związkowej oraz o liczbie członków organizacji będących pracownikami. Jeżeli jednak do upływu kadencji rady pracowników pozostało nie więcej niż 12 miesięcy, to rada pracowników może działać do jej zakończenia.

Wybory członków rady pracowników

Wybory członków rady pracowników powoływanej w powyższy sposób u pracodawcy, u którego nie działa organizacja związkowa, organizuje pracodawca na pisemny wniosek grupy co najmniej 10 % pracowników, powiadamiając o terminie ich przeprowadzenia oraz terminie zgłoszenia kandydatów na członków rady pracowników w sposób przyjęty u danego pracodawcy. Powiadomienie to następuje nie później niż na 30 dni przed dniem wyborów. Termin zgłoszenia kandydatów na członków rady pracowników wynosi 21 dni. Zasady te stosuje się odpowiednio do wyborów członków rady pracowników powoływanej w razie niezawarcia porozumienia przez organizacje związkowe działające u danego pracodawcy, kiedy to wyboru członków radypracowników dokonują pracownicy spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje związkowe.

W obu tych przypadkach pracodawca wcześniej - w terminie do dnia 23 lipca 2008 r. (w przypadku większych firm był to termin 25 września 2006 r.) - obowiązany jest do poinformowania pracowników w sposób przyjęty u danego pracodawcy o prawie pracowników do wyboru rady pracowników i jej uprawnieniach. W terminie zaś do dnia 23 września 2008 r. (25 listopada 2006 r. u pracodawców zatrudniających min. 100 pracowników) pracodawca ten obowiązany jest do zorganizowania wyborów członków rady pracowników.

Czynne prawo wyborcze (prawo wybierania) przysługuje każdemu pracownikowi, z wyjątkiem pracowników młodocianych.

Bierne prawo wyborcze (prawo kandydowania) przysługuje zaś pracownikowi, który przepracował u pracodawcy nieprzerwanie co najmniej rok, chyba że pracodawca działa krócej. Bierne prawo wyborcze nie przysługuje pracownikowi kierującemu jednoosobowo zakładem pracy, jego zastępcy, pracownikowi wchodzącemu w skład kolegialnego organu zarządzającego zakładem pracy, głównemu księgowemu, radcy prawnemu oraz pracownikowi młodocianemu. Do okresu pracy, o którym mowa, wlicza się okres zatrudnienia u poprzedniego pracodawcy, jeżeli zmiana pracodawcy nastąpiła na zasadach określonych w art. 231 Kodeksu pracy, oraz w innych przypadkach, gdy na podstawie odrębnych przepisów nowy pracodawca stał się z mocy prawa stroną w dotychczasowych stosunkach pracy.

Wybory członków rady pracowników przeprowadza komisja wyborcza. Skład i zasady powoływania oraz tryb działania komisji wyborczej dla wyborów:

  1. członków rady pracowników powoływanej w razie niezawarcia porozumienia przez organizacje związkowe działające u danego pracodawcy, kiedy to wyboru członków radypracowników dokonują pracownicy spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje związkowe - określa regulamin ustalony przez pracodawcę i uzgodniony z organizacjami związkowymi;
  2. członków rady pracowników u pracodawcy, u którego nie działa organizacja związkowa - określa regulaminustalony przez pracodawcę i uzgodniony z pracownikami wyłonionymi w trybie przyjętym u danego pracodawcy.

W przypadku nieuzgodnienia regulaminu w terminie 30 dni od dnia jego przekazania regulamin ustala pracodawca, uwzględniając ustalenia dokonane w trakcie jego uzgadniania.

Wybory przeprowadza się w dniu roboczym, jeżeli jest to możliwe, na ogólnym zebraniu pracowników lub w inny sposób przewidziany w ww. regulaminie, nie później niż w terminie 30 dni od dnia jego ustalenia. Wybory członków rady pracowników są bezpośrednie i odbywają się w głosowaniu tajnym.

Wybory są ważne, jeżeli wzięło w nich udział co najmniej 50 % pracowników zatrudnionych u pracodawcy. W przypadku gdy w wyborach nie wzięło udziału co najmniej 50 % pracowników, po upływie 30 dni od dnia tych wyborów przeprowadza się ponowne wybory, które uznaje się za ważne bez względu na liczbę pracowników, którzy wzięli w nich udział.

Członkami rady pracowników zostają kandydaci, którzy otrzymają kolejno największą liczbę głosów. W przypadku gdy kandydaci na członków rady pracowników otrzymają równą liczbę głosów, a liczba miejsc pozostających do obsadzenia jest mniejsza od liczby tych kandydatów, wyboru członków rady pracowników dokonują ponownie pracownicy spośród tych kandydatów.

Informacja dla Ministra

Pracodawca w terminie 30 dni od dnia powiadomienia od organizacji związkowych o wyborze rady pracowników lub od dnia wyboru członków rady pracowników przez pracowników przekazuje ministrowi właściwemu do spraw pracy informacje dotyczące rady pracowników według określonego wzoru. Zobacz: Wzór informacji o radzie pracowników.

Od wyborów do wyborów...

W terminie 30 dni od dnia wyboru rady pracowników pracodawca zwołuje pierwsze zebranie rady pracowników. Rada pracowników wybiera ze swojego grona przewodniczącego i uchwala swój regulamin. Rada pracowników działa do dnia pierwszego posiedzenia nowo wybranej rady pracowników.

Kadencja członków rady pracowników trwa 4 lata.

Pracodawca obowiązany jest do zorganizowania wyborów członków kolejnej rady pracowników co najmniej na 14 dni przed upływem kadencji rady pracowników.

Członkostwo w radzie pracowników powoływanej u pracodawcy, u którego nie działa organizacja związkowa, ustaje w razie:

  • rozwiązania lub wygaśnięcia stosunku pracy,
  • zrzeczenia się funkcji
  • lub wniosku w sprawie ustania członkostwa podpisanego co najmniej przez 50 % pracowników zatrudnionych u pracodawcy co najmniej przez 6 miesięcy.

W ww. przypadkach przeprowadza się wybory uzupełniające na zasadach określonych wyżej.

Członkostwo w radzie pracowników powoływanej w razie niezawarcia porozumienia przez organizacje związkowe działające u danego pracodawcy, kiedy to wyboru członków radypracowników dokonują pracownicy spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje związkowe, ustaje w razie:

  • rozwiązania lub wygaśnięcia stosunku pracy,
  • zrzeczenia się funkcji
  • lub odwołania przez organizację związkową.

W takim przypadku organizacja związkowa wybiera nowych członków rady pracowników.

Jakie są zadania rady pracowników?

Rada pracowników ma ustalić z pracodawcą:

  1. zasady i tryb przekazywania informacji i przeprowadzania konsultacji;
  2. tryb rozstrzygania kwestii spornych;
  3. zasady ponoszenia kosztów związanych z wyborem i działalnością rady pracowników powoływanej u pracodawcy, u którego nie działa organizacja związkowa, złożonej z pracowników wybieranych spośród kandydatów zgłoszonych na piśmie przez grupę pracowników;
  4. zasady ponoszenia kosztów związanych z wykonywaniem niezbędnych ekspertyz w przypadku rady pracowników powoływanej przez organizacje związkowe albo gdy wyboru członków radypracowników dokonują pracownicy spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje związkowe ze wzgledyu na brak porozumienia w tym wzgledzie między organizacjami związkowymi działajacymi u danego pracodawcy.

Ponadto rada pracowników może ustalić z pracodawcą np.:

  • zasady pokrywania kosztów związanych z pomocą osób posiadających specjalistyczną wiedzę, z której korzysta rada pracowników;
  • zasady zwalniania od pracy członków rady pracowników w zależności od liczebności zatrudnionych pracowników.

Ustalenia powyższe powinny zapewniać warunki informowania i przeprowadzania konsultacji co najmniej równe określonym w ustawie oraz uwzględniać interes pracodawcy i pracowników. W przypadku natomiast niedokonania takich ustaleń stosuje się przepisy omawianej ustawy.

Przy wykonywaniu zadań rada pracowników może korzystać z pomocy osób posiadających specjalistyczną wiedzę. Zarówno rada pracowników, jak i te osoby, są obowiązani do nieujawniania uzyskanych w związku z pełnioną funkcją informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa, co do których pracodawca zastrzegł obowiązek zachowania ich poufności. Nieujawnianie uzyskanych informacji obowiązuje również po zaprzestaniu pełnienia funkcji, lecz nie dłużej niż przez okres 3 lat.

Pracodawca, w szczególnie uzasadnionych przypadkach, może nie udostępnić radzie pracowników informacji, których ujawnienie mogłoby, według obiektywnych kryteriów, poważnie zakłócić działalność przedsiębiorstwa lub zakładu, których dotyczą, albo narazić je na znaczną szkodę. W przypadku uznania, że zastrzeżenie poufności informacji lub ich nieudostępnienie jest niezgodne z ww. zasadami, rada pracowników może wystąpić do sądu rejonowego - sądu gospodarczego z wnioskiem o zwolnienie z obowiązku zachowania poufności informacji lub o nakazanie udostępnienia informacji lub przeprowadzenia konsultacji. W sprawach tego typu stosuje się odpowiednio przepisy Kodeksu postępowania cywilnego o rozpoznawaniu spraw z zakresu przepisów o przedsiębiorstwach państwowych i o samorządzie załogi przedsiębiorstwa państwowego, z wyłączeniem art. 6911 § 2 i art. 6917. Zdolność sądową w tych sprawach mają rada pracowników oraz pracodawca. Sąd, na wniosek pracodawcy lub z urzędu, może, w drodze postanowienia, w niezbędnym zakresie ograniczyć prawo wglądu do materiału dowodowego załączonego przez pracodawcę do akt sprawy w toku postępowania sądowego, jeżeli udostępnienie tego materiału groziłoby ujawnieniem tajemnicy przedsiębiorstwa lub innych tajemnic podlegających ochronie na podstawie odrębnych przepisów. Na postanowienie sądu ograniczające prawo wglądu do materiału dowodowego zażalenie nie przysługuje.

Kto poniesie koszty funkcjonowania rady pracowników?

Koszty związane z wyborem i działalnością rady pracowników:

  1. u pracodawcy, u którego nie działa organizacja związkowa - ponosić ma pracodawca;
  2. w pozostałych przypadkach - będą ponosić organizacje związkowe.

Jak pracodawca ma informować pracowników?

Pracodawca ma przekazywać radzie pracowników informacje dotyczące:

  1. działalności i sytuacji ekonomicznej pracodawcy oraz przewidywanych w tym zakresie zmian;
  2. stanu, struktury i przewidywanych zmian zatrudnienia oraz działań mających na celu utrzymanie poziomu zatrudnienia;
  3. działań, które mogą powodować istotne zmiany w organizacji pracy lub podstawach zatrudnienia.

W tych sprawach rada pracowników może przedstawić opinię; przyjęcie opinii wymaga zgody większości członków rady pracowników. Każdy z członków rady pracowników może zaś przedstawić zdanie odrębne, które powinno być przedstawione pracodawcy.

Pracodawca musi przekazać informacje także w razie przewidywanych zmian lub zamierzonych działań oraz na pisemny wniosek rady pracowników.

Pracodawca ma przekazywać informacje w terminie, formie i zakresie umożliwiającym radzie pracowników zapoznanie się ze sprawą, przeanalizowanie tych informacji, a w sprawach dotyczących stanu, struktury i przewidywanych zmian zatrudnienia oraz działań mających na celu utrzymanie poziomu zatrudnienia oraz działań, które mogą powodować istotne zmiany w organizacji pracy lub podstawach zatrudnienia -przygotowanie się do konsultacji.

Jak powinny być prowadzone konsultacje z radą pracowników?

Pracodawca ma prowadzić konsultacje z radą pracowników w sprawachdotyczących stanu, struktury i przewidywanych zmian zatrudnienia oraz działań mających na celu utrzymanie poziomu zatrudnienia oraz działań, które mogą powodować istotne zmiany w organizacji pracy lub podstawach zatrudnienia.

Konsultacje te powinny być prowadzone:

  • w terminie, formie i zakresie umożliwiającym pracodawcy podjęcie działań w sprawach objętych konsultacjami;
  • w zależności od przedmiotu dyskusji, na odpowiednim poziomie kierowniczym;
  • na podstawie informacji przekazanej przez pracodawcę oraz opinii przedstawionej przez radę pracowników i zdania odrębnego członka rady pracowników;
  • w sposób umożliwiający radzie pracowników odbycie spotkania z pracodawcą w celu uzyskania jego stanowiska wraz z uzasadnieniem odnoszącym się do jej opinii;
  • w celu umożliwienia osiągnięcia porozumienia pomiędzy radą pracowników a pracodawcą.

Rada pracowników oraz pracodawca mają obowiązek prowadzić konsultacje w dobrej wierze oraz z poszanowaniem interesów stron.

Jaka ochrona przysługuje członkom rady pracowników?

Pracodawca nie może bez zgody rady pracowników wypowiedzieć ani rozwiązać stosunku pracy z pracownikiem będącym jej członkiem w okresie jego członkostwa w radzie pracowników. Pracodawca nie może ponadto bez zgody rady pracowników zmienić jednostronnie warunków pracy lub płacy na niekorzyść pracownika będącego członkiem rady pracowników w okresie jego członkostwa w radzie pracowników, z wyjątkiem gdy dopuszczają to przepisy innych ustaw. Pracownik będący członkiem rady pracowników ma prawo do zwolnienia od pracy zawodowej, z zachowaniem prawa do wynagrodzenia, na czas niezbędny do udziału w pracach rady pracowników, które nie mogą być wykonane poza godzinami pracy, w przypadku gdy nie korzysta ze zwolnienia z innego tytułu.

W okresie objęcia szczególną ochroną przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem stosunku pracy pracodawca może jedynie wypowiedzieć dotychczasowe warunki pracy i płacy pracownikowi będącemu członkiem rady pracowników lub - określonym w porozumieniu dotyczącym informowania pracowników i przeprowadzania z nimi konsultacji zapewniającemu warunki informowania i przeprowadzania konsultacji co najmniej równe określonym w nowej ustawie oraz uwzględniające interes pracodawcy i pracowników - przedstawicielem pracowników uprawnionym do uzyskiwania od pracodawcy informacji i prowadzenia z nim konsultacji.

Co będzie karane?

Kto wbrew przepisom ustawy:

  • będzie uniemożliwiał utworzenie rady pracowników,
  • nie będzie podawał pracownikom informacji o osiągnięciu wielkości zatrudnienia równej co najmniej 50 pracowników,
  • nie zorganizuje wyborów rady pracowników lub będzie je utrudniał,
  • nie będzie informował rady pracowników lub nie przeprowadzi z nią konsultacji w sprawach określonych w ustawie lub będzie utrudniał przeprowadzenie konsultacji,
  • będzie dyskryminował członka rady pracowników w związku z wykonywaniem przez niego czynności związanych z informowaniem i przeprowadzaniem konsultacji

- podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.

Członek rady pracowników lub osoba posiadającaspecjalistyczną wiedzę, z której pomocy rada pracowników korzysta, jeżeli w okresie 3 lat od ustania funkcji ujawnią dane, co do których pracodawca zastrzegł poufność, to podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny. Ściganie tego wykroczenia następuje na wniosek pokrzywdzonego pracodawcy. Postępowanie zaś w takich sprawach toczy się na podstawie przepisów Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. W sprawach tych oskarżycielem publicznym jest inspektor pracy.

Przegląd ustawy

Nie później niż do dnia 27 lutego 2007 r. Trójstronna Komisja do Spraw Społeczno-Gospodarczych miałą dokonać przeglądu stosowania niniejszej ustawy w celu przedłożenia rządowi koniecznych propozycji zmian między innymi na podstawie informacji, jakie pracodawcy po wyborze rady pracowników przekazują ministrowi właściwemu do spraw pracy, oraz danych Centralnej Informacji o Działalności Gospodarczej i Głównego Urzędu Statystycznego. Żadnych nowelizacji w obowiązującej ustawie nie dokonano.

Podstawa prawna:

  • Ustawa z dnia 7 kwietnia 2006 r. o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji (Dz. U. 2006 r., Nr 79, poz. 550);
  • Ustawa z dnia 26 czerwca 1974 r. - Kodeks pracy (Dz. U. 1998 r., Nr 21, poz. 94, ze zm.);
  • Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2002/14/WE z dnia 11 marca 2002 r. ustanawiającej ogólne ramowe warunki informowania i przeprowadzania konsultacji z pracownikami we Wspólnocie Europejskiej (Dz. Urz. WE L 80 z 23.03.2002; Dz. Urz. UE Polskie wydanie specjalne, rozdz. 05, t. 4, str. 219);
  • Ustawa z dnia 17 listopada 1964 r. - Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. 1964 r., Nr 43, poz. 296, ze zm.);
  • Ustawa z dnia 24 sierpnia 2001 r. - Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia (Dz. U. 2001 r., Nr 106, poz. 1148, ze zm.);
  • Ustawa z dnia 25 września 1981 r. o samorządzie załogi przedsiębiorstwa państwowego (Dz. U. 1981 r., Nr 24, poz. 123, ze zm.);
  • Ustawa z dnia 23 października 1987 r. o przedsiębiorstwie państwowym "Porty Lotnicze" (Dz. U. 1987 r., Nr 33, poz. 185);
  • Ustawa z dnia 10 lipca 1985 r. o przedsiębiorstwach mieszanych (Dz. U. 1985 r., Nr 32, poz. 142, ze zm.);
  • Ustawa z dnia 13 marca 2003 r. o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników (Dz. U. 2003 r., Nr 90, poz. 844, ze zm.)

Ekshumacja szczątków świętego ojca Pio

Poniedziałek, 3 marca 2008

PAP 13:25

O.Pio
(fot. AFP)


Zgodnie z zapowiedziami, budzącymi od tygodni wielkie emocje, a nawet protesty we Włoszech, w sanktuarium w San Giovanni Rotondo w nocy z niedzieli na poniedziałek dokonano ekshumacji szczątków świętego ojca Pio.


Po dokonaniu niezbędnej konserwacji zostaną one wystawione w szklanej trumnie na widok publiczny 24 kwietnia. Wiadomość o ekshumacji jest jednym z najważniejszych wydarzeń dnia we Włoszech.

Uczestniczący w przewidzianych prawem kanonicznym czynnościach arcybiskup Domenico D'Ambrosio poinformował, że zwłoki świętego, 40 lat po jego śmierci, są w dość dobrym stanie.

Hierarcha, który w imieniu Watykanu sprawuje nadzór nad sanktuarium, nie wykluczył jednocześnie, że do San Giovanni Rotondo przyjedzie papież Benedykt XVI.

Ciało świętego będzie wystawione na kilka miesięcy w krypcie kościoła Santa Maria delle Grazie, a następnie złożone w dotychczasowym grobie.

Z powodu licznych protestów wiernych zrezygnowano z rozważanych planów przeniesienia na stałe trumny ojca Pio do pobliskiej nowej, nowoczesnej i bardzo przestronnej bazyliki.

Świadkami ekshumacji było około dwustu osób, w tym członkowie rodziny ojca Pio. Wszyscy złożyli wcześniej przysięgę, że dochowają tajemnicy.

Niektórzy krewni starali się nie dopuścić do ekshumacji, argumentując, że jest to świętokradztwo.

Wydarzenie to zbiega się w czasie z ożywioną dyskusją we Włoszech wokół budzącej kontrowersje książki historyka Sergio Luzzatto, który zasugerował, że zakonnik z Pietrelciny stosował kwas karbolowy, by mieć stygmaty. Przeciwko tym sugestiom ostro wystąpił między innymi znany katolicki pisarz i publicysta Vittorio Messori, który napisał dosłownie, że ojciec Pio "nie był małym chemikiem".

Sylwia Wysocka (aka)

Stępień: Rozstrzygnijmy spory, a potem myślmy o zmianach

Rozmawiała Janina Paradowska
2008-03-03, ostatnia aktualizacja 2008-03-03 11:04

- Spory kompetencyjne zaczynają się pojawiać i myślę, że dobrze by było najpierw je rozstrzygnąć, a dopiero później, w oparciu o doświadczenia, myśleć o jakichś zmianach w Konstytucji - powiedział Jerzy Stępień w "Poranku Radia TOK FM"

Zobacz powiekszenie
fot. Krzysztof Mańkowski
Jerzy Stępień
Janina Paradowska: Panie Prezesie, czy dzisiaj rozmowa o zmianie konstytucji jest tematem ważnym, czy tematem zastępczym?

Jerzy Stępień: Ja uważam, że rozmowa o Konstytucji jest zawsze ważnym tematem, tylko zależy od tego w jakim gremium się to robi. Bo jeśli problematykę zmian Konstytucji czyni się przedmiotem debaty politycznej, to moim zdaniem jest to zdecydowanie za wcześnie.

Janina Paradowska: Ale Konstytucję tworzą politycy.

Jerzy Stępień: Tworzą politycy, ale oczywiście nie sami ją piszą. Wiemy, że było siedem projektów przygotowanych przez różne zespoły ekspertów, które dały początek pracom nad tą Konstytucją, która w tej chwili obowiązuje. Zresztą praktyką niektórych parlamentów jest powoływanie stałych komisji konstytucyjnych, które zajmują się analizą codzienną Konstytucji, ale gdzieś przeczytałem, i to wydaje mi się być dobrym pomysłem, aby powołać taki ekspercki zespół ludzi przy sejmie.

Janina Paradowska: Ale ekspercki, czyli nie złożony z polityków, nie rodzaj komisji konstytucyjnej, tylko zespół ekspertów przy sejmie.

Jerzy Stępień: Przecież my mamy doskonałe rozeznanie w tym, kto naprawdę zna się na problemach konstytucyjnych, kto ma dobry przegląd sytuacji w innych krajach. Przy projektowaniu zmian do Konstytucji ten kontekst międzynarodowy też musi być przecież zawsze uwzględniony, przede wszystkim doświadczenia innych państw i ustrojów, także tego rodzaju debata jest jak najbardziej na miejscu.

Janina Paradowska: A nasze własne doświadczenia? Ja pamiętam, mówiło się, że rok 2007, czyli dziesiąty rok obowiązywania obecnej Konstytucji, byłby takim dobrym czasem do rozpoczęcia debaty o tym, co nie udało się w Konstytucji z 1997 roku . Pan oceniając Konstytucję po tych dziesięciu latach gdzie widzi jej słabe punkty, a gdzie mocne?

Jerzy Stępień: Może zacznę od tego, że po dziesięciu latach obowiązywania Konstytucji przygotowano takie kompleksowe opracowanie eksperckie, na zamówienie zresztą sejmu, gdzie dokonano tej analizy i tam mankamentów nie wykazano zbyt dużo. Natomiast z punktu widzenia Trybunału Konstytucyjnego, jedynym problemem naprawdę istotnym jest kwestia źródeł prawa. My mamy pewien system hierarchiczny źródeł prawa: Konstytucja, umowy międzynarodowe, ustawy, rozporządzenia Ale Konstytucja była pisana zanim weszliśmy do Unii Europejskiej, ten kontekst prawny się bardzo zmienił.

Janina Paradowska: Niedawno się mówiło, że wejście do Unii musi spowodować zmiany.

Jerzy Stępień: Prawo unijne jest de facto prawem krajowym w tej chwili. Jego status jest nieokreślony. Dobrze by było, by ta sprawa została uregulowana. Konstytucja została na przykład zmieniona za sprawą naszego orzeczenia w sprawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. To był wyraźny błąd komisji konstytucyjnej i w końcu Zgromadzenia Narodowego. Naprawiliśmy go. Wydaje mi się, że można byłoby dyskutować na przykład nad kwestią zakresu immunitetu poselskiego.

Janina Paradowska: Ale pan byłby w ogóle zwolennikiem znoszenia?

Jerzy Stępień: Nie, to jest pewna tradycja, byłoby to niebezpieczne. Nie mamy przetestowanej sytuacji bez immunitetu, więc bardzo ostrożnie odnosiłbym się do propozycji jego zniesienia. Natomiast niewątpliwie należy go istotnie ograniczyć, żeby nie był źródłem przywilejów. On ma bronić sejmu, nie parlamentarzystów. Wydaje mi się też, że można by też zaradzić sporom na tle prawa wyborczego, stworzyć lepszą płaszczyznę

Janina Paradowska: Czyli co, usunąć przepis o proporcjonalności, żeby dawać większą swobodę dla tworzenia różnego rodzaju ordynacji?

Jerzy Stępień: Większą swobodę, tak. To są więc tego rodzaju zmiany. Natomiast uważam, że doskonale się sprawdzają te pierwsze rozdziały konstytucji, kiedy jest mowa o państwie prawnym, o podstawowych prawach i wolnościach, to co stanowi codzienną rzeczywistość

Janina Paradowska: Ale to jest też przedmiot krytyki, że tutaj Trybunał zbyt często odwołuje się do tych sformułowań bardzo ogólnych.

Jerzy Stępień: Tak, ale prawdę mówiąc, pewna część sformułowań ogólnych, także tych wypracowanych przez Trybunał zostało przeniesionych później do Konstytucji, stało się szczegółowymi przepisami, więc tu akurat nie przyjmuję tej krytyki i jej nie rozumiem. Konstytucja to nie tylko coś, co jest napisane literalnie, to jest cała tradycja konstytucyjna. Zasada państwa prawnego to nie jest coś, co wynika z naszej tylko Konstytucji, ale całej europejskiej tradycji prawnej, także to musimy mieć na uwadze.

Janina Paradowska: Panie Prezesie, dyskusja o zmianie Konstytucji pojawiła się w wyniku konfliktów między prezydentem a premierem. Donald Tusk powiedział w pewnym momencie: "Tak się rządzić nie da, trzeba ustalić podział kompetencji". Czy pana zdaniem ten podział kompetencji jest niejasny?

Jerzy Stępień: Gdybym był premierem albo prezydentem, może bym naprawdę to czuł. Ostatnio pojawiła się w Trybunale sprawa dotycząca pierwszego sporu kompetencyjnego na tle powoływania sędziów, pomiędzy Krajową Radą Sądownictwa, a prezydentem.

Janina Paradowska: To jest wniosek Krajowej Rady Sądownictwa

Jerzy Stępień: To jest wniosek Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.

Janina Paradowska: Tak, pana profesora Gardockiego. Przypomnijmy o co chodzi, prezydent bez uzasadnienia nie powołał dziewięciu sędziów rekomendowanych przez Krajową Radę Sądownictwa bez uzasadnienia.

Jerzy Stępień: Tutaj mamy tak naprawdę dwie sprawy w trybunale, bo ci sędziowie sformułowali też skargi do Trybunału, mamy jeszcze pewne problemy z uporządkowaniem sprawy w sensie formalnym I teraz mamy jeszcze spór kompetencyjny, także widać, że tutaj jest pewne zawirowanie.

Janina Paradowska: Czyli spory kompetencyjne się zaczynają pojawiać.

Jerzy Stępień: Zaczynają się pojawiać i myślę, że dobrze by było może najpierw je rozstrzygnąć, a dopiero później, w oparciu o doświadczenia, także te płynące z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego w tym zakresie, myśleć o jakichś zmianach. Ale ilekroć się na przykład powołuje przykład amerykański, gdzie władza prezydencka jest właściwie bardzo silna, a rządowa na dobrą sprawę jednoosobowa, bo skupia się w prezydencie, to warto tez pamiętać, że prezydent może powoływać pięciuset najwyższych funkcjonariuszy w państwie, ale za zgodą senatu. Więc można sobie wyobrazić co by było w Polsce, gdyby tego rodzaju przepis obowiązywał, że pięciuset najważniejszych funkcjonariuszy państwa, z nominacji prezydenta musiałoby być za zgodą parlamentu. Wtedy jakie widzielibyśmy tutaj olbrzymie ograniczenie władzy prezydenckiej. Nigdzie, w żadnym ustroju, mówię tu oczywiście o ustrojach demokratycznych, władza żadnej osoby nie może być władzą absolutną, ona zawsze jest jakoś podzielona, uwarunkowana kompetencjami innych w przestrzeni równowagi i podziału władz.

Janina Paradowska: No u nas też mamy tę równowagę kontrasygnat, ściśle określonych prerogatyw...

Jerzy Stępień: Właściwie, moim zdaniem, wiele zależy od kultury, od pewne tradycji

Janina Paradowska: No tak to sobie ciągle powtarzamy i niewiele z tego wynika.

Jerzy Stępień: No ale budujmy, budujmy to, a nie zmieniajmy zbyt często.

Janina Paradowska: Ale jest instrument, który jest instrumentem wyjątkowo destrukcyjnym, to jest weto, ja słyszałam rozmowę z pana poprzednikiem, panem prof. Safjanem w naszym radiu, który powiedział rzecz interesującą, a mianowicie, że prezydent ma tyle możliwości działania, między innymi kontrolę wstępną, czyli przesyłanie ustaw do Trybunału, że być może weto jest niepotrzebne jako zbyt silny element destrukcji. Jakie jest pana zdanie w tej sprawie?

Jerzy Stępień: Znam pogląd prof. Safjana, ja osobiście takiej tezy bym nie postawił. Natomiast bardzo bym zachęcał Pana Prezydenta do sięgania po instrument kontroli prewencyjnej, czyli zanim zostanie ustawa ogłoszona.

Janina Paradowska: No tak, ale to będzie zamrażarka na długo.

Jerzy Stępień: Nie, praktyka wskazuje, że sprawy z wniosku prezydenta zawsze były rozpatrywane w ciągu ok. sześciu miesięcy, także to nie jest jakaś straszliwa zamrażarka.

Janina Paradowska: Bo mamy teraz kwestię ustawy medialnej. Czy prezydent zawetuje, czy pośle do Trybunału. Mówimy, najlepiej niech pośle do Trybunału, bo to utrąci wszelką już możliwość zmian, będzie leżało rok albo i dłużej.

Jerzy Stępień: Nie, sprawy w związku z prezydentem, przecież my sobie zdajemy z tego sprawę

Janina Paradowska: One mają jakiś priorytet?

Jerzy Stępień: To nie wynika z prawa, ale z naszej praktyki, że one mają jednak priorytet.

Janina Paradowska: Nawiązując jeszcze do ustawy medialnej, tam toczy się taki spór w sprawie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i uszczuplania jej uprawnień na rzecz Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Ja rozumiem, że pan oczywiście tego nie rozstrzygnie, mimo, że jest pan prezesem Trybunału, ale chodzi mi o sam sposób pana patrzenia na te sprawę, tam jest próba przeniesienia części kompetencji Krajowej Rady do UKE, czy to może się okazać niezgodne z konstytucją?

Jerzy Stępień: Szalenie trudno jest mi odpowiadać na tak postawione pytanie. Pamiętajmy przede wszystkim o jednej rzeczy. Krajowa Rada jest organem konstytucyjnym. Jest powołana po to, by bronić wolności, a także interesu publicznego, jeśli dobrze pamiętam to sformułowanie. Wydaje mi się, że zabiegi legislacyjne na poziomie ustawy zmierzające do wydrążenia istoty tych kompetencji, tych zadań, byłyby tutaj bardzo, z punktu widzenia konstytucyjnego, ryzykowne.

Janina Paradowska: Ja się zastanawiałam, dlaczego nie przenieść tego UKE do Krajowej Rady i zrobić jednego regulatora z ciała, które jest umocowane konstytucyjnie.

Jerzy Stępień: Pamiętajmy, że jeśli mamy do czynienia z organami konstytucyjnymi, to majstrowanie przy ich zadaniach i kompetencjach jest naprawdę bardzo ryzykowne i powinno być ostrożne.

Janina Paradowska: Panie Prezesie, mówi się ostatnio, że Trybunał działa opieszale. Że nie podejmuje spraw, że coś się stało. Że po takim okresie większej aktywności, teraz niewiele się dzieje.

Jerzy Stępień: To prawda, że w ostatnim czasie tych spraw na wokandzie mamy nieco mniej i to jest z powodu Trybunału, ale pamiętajmy także, że nastąpiły bardzo istotne zmiany personalne. W ostatnim roku przybyło nam siedmiu nowych sędziów.

Janina Paradowska: Oni się tak powoli uczą?

Jerzy Stępień: Nawet ja się odwołam do swojego przykładu. Kiedy przyszedłem do Trybunału, to był 1999 rok, to pierwszą gotową sprawę do rozstrzygnięcia miałem dopiero po roku, także niektórzy sędziowie bardzo szybko wchodzą w tę problematykę, niektórzy trochę wolniej Bez przesady. Nie jest źle, jeśli chodzi o ilość orzeczeń, które Trybunał w ogóle wydał, jest ona porównywalna z poprzednim rokiem, natomiast mamy trochę mniej wyroków, to bardzo wyraźnie widać, no ale też pamiętajmy, że w ciągu dziesięciu lat ilość, spraw, która wpłynęła do Trybunału wzrosła o sto procent. Dwa lata temu mieliśmy sto trzydzieści więc to jest kolosalna różnica.

Janina Paradowska: No ale na przykład ciągle jeszcze jest sprawa z wniosku Rzecznika Praw Obywatelskich, a dotycząca tego kłamstwa przeciwko narodowi polskiemu

Jerzy Stępień: Tak, ona wpłynęła przed rokiem

Janina Paradowska: No i dlaczego ona jest tak długo nierozstrzygnięta. Bo rok to długo.

Jerzy Stępień: To długo, ale ja obserwuję tę sprawę. Narady w tej sprawie w składzie pięcioosobowym przeciągają się rzeczywiście. Niewykluczone nawet, że będzie wniosek o rozpoznanie tej sprawy w pełnym składzie, sprawa nie jest taka jednoznaczna i prosta.

Janina Paradowska: Wydaje się wszystkim jednoznaczna.

Jerzy Stępień: Wszystkim się wydaje jednoznaczna, ale dopiero, gdy zaczyna się sprawę rozpoznawać, to pojawiają się jakieś inne problemy. W każdym razie, myślę, że niedługo tę sprawę rozstrzygniemy. Ale czy naprawdę wszystko musi być w Trybunale rozstrzygane? Bardzo często jest tak, że zamiast skierować wniosek o zmianę na przykład ewidentnie niekonstytucyjnego przepisu do parlamentu, kieruje się sprawę do Trybunału. Bywa nawet tak, że sejm uznaje sejm uznaje zaskarżony przepis za niekonstytucyjny i czeka na nasze orzeczenie chociaż właściwie już sam dochodzi do wniosku

Janina Paradowska: Duże zaległości ma sejm?

Jerzy Stępień: Sejm rzeczywiście ma też sporo zaległości, bo w około siedemdziesięciu sprawach nie mamy stanowiska, czekamy na stanowisko sejmu.

Janina Paradowska: A posłowie mówią, że nie mają co robić, może zaapelujemy, żeby się wzięli do roboty w tych sprawach?

Jerzy Stępień: W tym czasie można byłoby rzeczywiście tych stanowisk trochę więcej przygotować, to fakt.

Janina Paradowska: A jakich ważnych orzeczeń możemy spodziewać się w najbliższym czasie?

Jerzy Stępień: Właśnie jeśli chodzi o Krajową Radę Sądownictwa, to już chyba za dwa tygodnie, najpóźniej na początku kwietnia będzie rozpoznawana sprawa. Wiek emerytalny kobiet jest też, wydaje mi się, takim ważnym nośnie społecznym problemem.

Janina Paradowska: No to czekamy

Jerzy Stępień: A ja chciałem jeszcze złożyć gratulacje. Z okazji jubileuszu, wprawdzie tego najmniejszego. Trybunał Knstytucyjny, ma tutaj często możliwość informowania o swoich pracach, nie powiem tego o radiu publicznym, od razu wyrażę tutaj taką uszczypliwą uwagę, bo nie pamiętam na przykład, kiedy ja na przykład jako prezes, czy jako sędzia byłem w radiu publicznym nie wiem może z pięć lat temu może sześć lat temu

Janina Paradowska: Ale Trybunał ma u nas zawsze miejsce

Jerzy Stępień: No i jubileusz się dobrze rozpoczął, świetnym tortem.

Janina Paradowska: Tort mamy, proszę państwa, tort rzeczywiście mamy od rana.

Jerzy Stępień: Gratulacje i najlepsze życzenia.

Źródło: TOK FM

Gry Patriotów

Bartosz Węglarczyk, Paweł Wroński
2008-03-03, ostatnia aktualizacja 20 minut temu

Negocjacje ws. tarczy antyrakietowej z rąk wojskowych przejęli amerykańscy dyplomaci. To dobry sygnał dla Polski. Bo bardziej niż wojskowym zależy im na tarczy w Europie.

Zobacz powiekszenie
Fot. Dennis Cook AP
Podczas lutowej wizyty w USA min. Radek Sikorski (na zdjęciu 1 lutego razem z razem z sekretarz Condie Rice) mówił, że porozumienie w sprawie tarczy jest już prawie gotowe. Potem okazało się, że jest inaczej
Pentagon nie chciał łączyć budowy tarczy z modernizacją polskiej armii. - Jest przekonany, że polskie żądania to po prostu koncert życzeń - twierdzą nasi rozmówcy. A na dodatek Warszawa nie potrafi szczegółowo uzasadnić swych żądań.

- Polacy domagają się np. Patriotów, które mają ich chronić przed atakiem rakietowym z Rosji, ale jednocześnie podkreślają, że tarcza nie ma nic wspólnego z Rosją - tłumaczy nam człowiek znający przebieg wewnętrznych narad w Pentagonie. A inny przypomina, że gdyby USA spełniły wszystkie polskie żądania, Polska stałaby się największym beneficjentem amerykańskiej pomocy wojskowej na świecie.

W Pentagonie panuje przekonanie, że projekt tarczy nie uzasadnia takiej szczodrości, a zerwanie przez Polskę negocjacji nie byłoby żadną katastrofą. - Po prostu wojskowi zrezygnowaliby z budowy tarczy w Europie i skupili się na poszukiwaniu alternatywnych rozwiązań - usłyszeliśmy z doskonałego źródła. - Na przykład na rozwijaniu morskich systemów antyrakietowych lub w kosmosie.

Jednak gdy Warszawa zaczęła wysyłać sygnały o możliwości zawieszenia lub zerwania negocjacji, Biały Dom zdecydował się przekazać negocjacje z Polską sekretarz stanu Condoleezzie Rice. To dlatego ostatnią rundę rokowań o modernizacji sił zbrojnych poprowadził urzędnik Departamentu Stanu, a nie Pentagonu.

Według naszych informacji Rice zaangażowała się osobiście. Podczas niedawnej wizyty w Pekinie spóźniła się na jedno ze spotkań, bo przeglądała i poprawiała dokumenty, które miały chwilę później zostać przekazane Polakom.

Sekretarz stanu - najbliższy obecnie współpracownik prezydenta - uważa, że tarcza antyrakietowa jest istotna z punktu widzenia oceny prezydentury George'a Busha jako polityka, który może popełniał błędy, lecz na długie lata zapewnił bezpieczeństwo USA.

Na modyfikację stanowiska amerykańskiego mogła mieć wpływ argumentacja, że sytuacja strategiczna Polski po ewentualnym zainstalowaniu tarczy zmieni się na gorsze.

USA wzięły na siebie przekonanie Rosji do tarczy. Mieli nawet wytłumaczyć, że jest to w jej interesie. Rosja nie przyjęła tego do wiadomości. - Ta sytuacja pogarsza nasze bezpieczeństwo, i to Amerykanom, a nie nam, coś się nie udało - powiedział nam jeden z zaangażowanych w negocjacje polskich dyplomatów.

- Przedstawiamy pomysł wyposażenia Polski np. w rakiety Patriot jako element przyszłej "natowskiej" i europejskiej tarczy antyrakietowej - twierdzi nasz informator.

Wiadomo, że europejska część tarczy może chronić północną, zachodnią i środkową Europę (i wraz z dwiema bazami tarczy w USA - Amerykę Północną). Południowa flanka NATO pozostanie bezbronna.

Ta część kontynentu powinna być broniona przede wszystkim przez rakiety antybalistyczne średniego i krótkiego zasięgu, czyli antyrakiety PAC-3 oraz THAAD. - Rakiety Patriot są mobilne, jeśli zostałyby przedstawione jako te, które bronią całej wspólnoty euroatlantyckiej, Europy, także Europy Południowej, to sprawa nabrałaby zupełnie innego wymiaru - sądzi nasze źródło.

NATO uznało za zasadne budowę własnej tarczy antyrakietowej, jednak do tej pory Europa nie uczyniła nic w tym kierunku.

Z ostatnich negocjacji wynika, że Polska byłaby skłonna zgodzić się, aby program modernizacji armii został bardziej rozciągnięty w czasie i skoordynowany z budową tarczy. Na przykład dopiero po zakończeniu budowy USA zaczęłyby wzmacniać polską obronę przeciwpowietrzną.

Na razie - co podkreśla polski negocjator Witold Waszczykowski - rozmowy mają charakter wstępny i są początkiem "wypełniania pewnej procedury". - W obecnej sytuacji niczego nie można przesądzać - twierdzi.

Większość naszych rozmówców po obu stronach Atlantyku uważa, że Polska zdecyduje się jednak na przyjęcie tarczy. Negocjacje na pewno nie skończą się przed kwietniowym szczytem NATO, choć Amerykanie oczekują, że podczas planowanej na 10 marca wizyty premiera Donalda Tuska w Waszyngtonie padnie jasna deklaracja co do naszych intencji w sprawie tarczy.

Dramatyczne spadki na azjatyckich giełdach

las, PAP
2008-03-03, ostatnia aktualizacja 33 minuty temu

Azjatyckie giełdy zareagowały w poniedziałek dramatycznymi spadkami - do niemal pięciu procent - na piątkową przecenę akcji na Wall Street.

Zobacz powiekszenie
Fot. AP
Giełda w Szanghaju
SERWISY
Najpilniej obserwowany przez inwestorów azjatycki wskaźnik, podstawowy indeks japońskiej giełdy Nikkei 225 w momencie zamknięcia transakcji stracił 4,49 proc. (610,84 pkt.), osiągając poziom 12 992,18 pkt.

Z kolei południowokoreański wskaźnik KOSPI osłabił się tuż po rozpoczęciu poniedziałkowej sesji o 2,9 proc. (49,62 pkt.), notując poziom 1662,0 pkt. Teraz spadki przekraczają 2,3 proc.

Australijski wskaźnik S&P/ASX200 na otwarciu sesji tracił 2,99 proc. (166,80 pkt.), notując poziom 5405,30 pkt., a dzień zakończył zniżką o 2,89 proc.

Nieciekawie rozpoczął się również dzisiejszy dzień na europejskich giełdach. Tuż po otwarciu ich główne wskaźniki tracą około 1,2 proc. Nieco więcej bo ponad 2,2 proc spadają najważniejsze wskaźniki polskiego rynku, czyli WIG i WIG20.

W piątek barometr nastrojów na Wall Street indeks Dow Jones Industrial Average (DJIA) spadł o 2,51 proc. i w efekcie czwarty miesiąc z rzędu zakończył na minusie. Pretekstem do niej była seria niepomyślnych informacji o stanie gospodarki i poszczególnych korporacji, w połączeniu z wciąż wzrastającymi cenami ropy, spowodowała w piątek znaczne spadki indeksów.

Wskaźnik regionalnej aktywności biznesowej na Środkowym Zachodzie, który na Wall Street uważany jest za jeden z podstawowych mierników stanu gospodarki, spadł do najniższego poziomu od 6 lat. Ponadto rozczarowujące raporty o wynikach poprzedniego kwartału opublikował największy ubezpieczyciel na świecie American International Group (AIG). AIG ocenił swoje straty wynikające ze złych kredytów budowlanych i na zakup domów na 5,3 mld dol.

Indeks zaufania konsumentów spadł do najniższego poziomu od 1992 r. Wzmogły się obawy przed recesją.

Analityk firmy Xelion Doradcy Finansowi napisał na swoim blogu w portalu gazeta.pl , że "te wszystkie informacje były taką słomką, która przełamała grzbiet obładowanego wielbłąda. Gracze zaczęli masowo wyprzedawać akcje. Jedyne pytanie, które przez cały czas cisnęło mi się na usta było takie: czy zobaczymy znowu jakiś cud ratujący rynek? Nie, tym razem nikt się nie pofatygował. Rynek spadał bez próby zatrzymania. Jak widać sygnały z początku tygodnia (niezwykła odporność rynku) zostały całkowicie zanegowane przez jego koniec. Nie pomógł nawet koniec miesiąca - nie było próby „window dressing". Kolejny, czwarty miesiąc zakończył się spadkiem indeksów. Zmienność rynków jest oszałamiająca, a indeks S&P 500 znowu jest w pobliżu 1.320 pkt., których przełamanie kazałoby doprowadziłoby do testu styczniowych minimów."

Plan Tuska zniesienia podatku Belki niewykonalny

Piotr Skwirowski, Zbigniew Domaszewicz
2008-03-03, ostatnia aktualizacja 2008-03-02 20:12

To katastrofa, grozi potężne zamieszanie - mówią specjaliści z rynku kapitałowego o pomyśle premiera, by znosić tzw. podatek Belki na raty. Donald Tusk chciałby zwolnić z podatku zyski z lokat bankowych, a pozostawić opodatkowane dochody z giełdy

Zobacz powiekszenie
AG
Premier Donald Tusk
Dochody budżetu z podatku Belki
Dochody budżetu z podatku Belki
SERWISY
Podatek Belki - czyli 19-proc. podatek od zysków z oszczędności i inwestycji kapitałowych - płacą inwestorzy giełdowi, właściciele obligacji i lokat bankowych, klienci funduszy inwestycyjnych. Fiskus pobiera go także od odsetek z oszczędności na rachunkach bankowych.

Zniesienie tego podatku obiecywał PiS w kampanii wyborczej w 2005 r. (przez dwa lata rządów z obietnicy się nie wywiązał), a także PO w ostatnich wyborach. Teraz rządząca partia ma dylemat. Orędownikiem zniesienia podatku jest szef Klubu PO Zbigniew Chlebowski. Zdecydowanie przeciw jest minister finansów Jan Rostowski, który uważa, że wtedy "bogaci ludzie płaciliby efektywnie niższy podatek".

Co na to premier? - Jeśli chodzi o podatek od inwestycji giełdowych, to argumentacja ministra Rostowskiego jest przekonująca. Ale jeśli chodzi o oszczędności, to jest to tak wyraźnie podwójne opodatkowanie, że będę przekonywał ministra, by zrezygnować z tego podatku - mówił w ostatni piątek Tusk cytowany przez PAP. W sobotę powtórzył, że w pierwszej połowie kadencji chciałby uchylić podatek od zysków z lokat, a w końcu kadencji zlikwidować podatek od zysków giełdowych.

- To tragiczne rozwiązanie, najgorsze z możliwych - mówią "Gazecie" specjaliści od rynku kapitałowego.

Kapitał ucieknie z giełdy

- Rząd wymyśla kompromis polegający na pozostawieniu opodatkowania podłych kapitalistów grających na giełdzie i na zwolnieniu od podatku oszczędności zwykłych, szarych obywateli - ironizuje Paweł Mazurkiewicz, doradca podatkowy w firmie MDDP. - Ale z tego nic dobrego nie wyjdzie.

- Zależy mi, by warszawska giełda rozwijała się i dominowała w regionie, więc jestem za tym, by podatek Belki całkowicie zniknął, bo tłumi ten rozwój - mówi Adam Ruciński, prezes Związku Maklerów i Doradców, doradca inwestycyjny i członek Rady Giełdy. - Ale jako ekonomista doceniam znaczenie podatku Belki dla budżetu. Jednak pomysł, by znosić go częściowo i tylko dla niektórych inwestycji, to katastrofa. To projekt sprzeczny i z zasadą sprawiedliwości, i zasadą prostoty podatków. W dodatku teraz jest na to najgorszy moment.

Dlaczego? - Panują obawy o spowolnienie gospodarcze na świecie. Na giełdzie mamy spadki, inwestycje w akcje nie budzą już takiego entuzjazmu jak w poprzednich latach. Do tego dochodzą obawy o inflację, prognozuje się wzrost stóp procentowych. To oznacza, że lokata bankowa, czyli inwestycja bez żadnego ryzyka, zacznie przynosić relatywnie coraz większy dochód. To już samo w sobie spowoduje odpływ kapitału z giełdy do banków. A jeśli jeszcze lokaty nie będą obarczone podatkiem, a konkurencyjne inwestycje w akcje tak, to ten odpływ może być bardzo duży - tłumaczy Ruciński.

Konsekwencje? - Polskim spółkom będzie dużo trudniej o kapitał z giełdy. A koszt tego kapitału dla przedsiębiorstw znacząco wzrośnie. Nie mówiąc już o fatalnych konsekwencjach dla giełdy - kwituje ekspert.

Zdaniem Pawła Mazurkiewicza nowy pomysł PO nie uwzględnia także specyfiki funduszy inwestycyjnych, które inwestują część kapitału w tzw. instrumenty bezpieczne (np. obligacje skarbu państwa), a część w akcje na giełdzie. Teraz to one za inwestorów odprowadzają podatek Belki. - Jak miałby działać fundusz, gdyby zniesiono opodatkowanie lokat, a zostawiono podatek od zysków z akcji - pyta doradca podatkowy. Wskazuje, że likwidacja tylko części podatku Belki spowodowałaby sztuczne uprzywilejowanie jednych rodzajów inwestycji kosztem innych. Ludzie uciekaliby z opodatkowanych funduszy i giełdy np. do nieopodatkowanych obligacji.

A gdyby zwolniono z podatku także zyski uzyskane w funduszach? Wtedy zacząłby się odpływ klientów z giełdy do funduszy, bo po co samemu wkładać pieniądze w akcje i płacić podatek od zysków na giełdzie, gdy można zainwestować w nie przez pośrednika (fundusz) i nic nie płacić. - Tylko frajer inwestowałby bezpośrednio na giełdzie. Ten pomysł mógłby rozchwiać cały rynek kapitałowy - mówi ekspert MDDP.

Banki coś wymyślą

- Niedobrze, że politycy wciąż składają deklaracje, często wzajemnie sprzeczne, często też sprzeczne z wcześniejszymi zapowiedziami, i nie wiadomo, co z nich wyniknie. Ludzie i firmy w swych decyzjach biorą pod uwagę otoczenie podatkowe i taka niestabilność jest fatalna. Nawet teraz rząd nie sprecyzował, w jakim zakresie chciałby znieść podatek Belki, a w jakim pozostawić - mówi doradca inwestycyjny i znany finansista Raimondo Eggink. - Natomiast sam pomysł, aby część instrumentów finansowych opodatkować, a inną część nie, jest niestety tragiczny - zgadza się Eggink.

I dorzuca jeszcze jeden argument: - Obecnie ten podatek jest dość skomplikowany, domy maklerskie ponoszą duże koszty na jego obliczenie, inwestorzy też mają problemy, zwłaszcza jeśli inwestują także za granicą. Ale przynajmniej system jest względnie spójny i zamknięty. A jeśli wejdą w życie nowe plany i zwolnimy od podatku lokaty bankowe, to banki bardzo szybko wymyślą takie usługi, które pozwolą ich klientom na pośrednie inwestowanie na giełdzie. Np. poprzez niby-lokatę albo polisę ubezpieczeniową, oczywiście nieopodatkowaną. Skończy się tym, że fiskus i tak nie zarobi tego, na co liczy, a banki dodatkowo dużo zarobią na nowych rodzajach usług - uważa doradca inwestycyjny.

Złoty środek czy zgniły kompromis?

Według wstępnych danych resortu finansów w 2007 r. podatek Belki wniósł do budżetu państwa 3,7 mld zł. W tym roku ma dać ponad 4 mld zł. Nic dziwnego, że rządowi trudno zrezygnować z takich pieniędzy. Już w listopadzie Zbigniew Chlebowski zapowiedział, że jego zniesienie nastąpi najwcześniej w 2009 r. PiS zarzuca więc PO, że nie wywiązuje się z obietnicy. W Sejmie złożył nawet projekt ustawy, który ma "pomóc" Platformie wypełnić swoje zobowiązanie wobec wyborców.

- Nie lubię tego podatku, rozumiem też, że rząd nie chce się narażać na zarzut łamania obietnic - mówi Adam Ruciński ze Związku Maklerów i Doradców. - Ale w tej chwili rząd więcej dobrego zrobiłby, upraszczając system podatkowy, zwłaszcza VAT, niż znosząc podatek od dochodów kapitałowych. A znosząc go połowicznie, zrobi najgorzej.

Raimondo Eggink: - Najlepszym pomysłem byłoby po prostu obniżenie stawki podatku. Obecnie, jeśli uwzględnimy z jednej strony oprocentowanie lokat bankowych, a z drugiej inflację i podatek Belki, okaże się, że zjada on realny dochód z oszczędności. Ja rozumiem, że skoro pobieramy podatek od dochodów z pracy, to możemy pobierać go też od dochodów z kapitału, i nie podzielam argumentu, że jest to podwójne opodatkowanie tych samych pieniędzy. Ale uważam, że 19 proc. to stanowczo za dużo. Zamiast kombinować przy konstrukcji podatku, zmieńmy to np. na 10 proc.

Całe Włochy mówią o Sebastianie Świderskim

ak
2008-03-02, ostatnia aktualizacja 2008-03-02 21:10
Zobacz powiększenie
Fot. Kuba Atys / AG

O Sebastianie Świderskim mówią całe Włochy. W sobotę w turnieju finałowym pucharu tego kraju przyjmujący reprezentacji Polski zagrał koncertowo i został wybrany MVP półfinałowego spotkania. W finale zespół Polaka nie dał szans drużynie Roma Volley, wygrywając 3:0.

SERWISY
Świderski w tym sezonie występuje w siatkarskim Realu Madryt. Jego Lube Banca Marche Macerata kroczy w lidze od wygranej do wygranej, w rundzie rewanżowej odniosła siedem kolejnych zwycięstw. W weekend Polak zachwycił w finałowym turnieju Pucharu Włoch. Jego klub pokonała kolejno po 3:0 Cimone Modena i Bre Banca Lanutti Cuneo. Za występ w tym drugim sobotnim spotkaniu Świderski otrzymał tytuł MVP. W finale Polak, który wyszedł w pierwszej szóstce, zdobył 10 punktów i miał 71 procentową skuteczność w ataku.

W lidze idzie Polakowi wcale nie gorzej. Po meczu z Copra Piacenza włoskie media zachwycały się grą Świderskiego, który miał 78 proc. skuteczności w ataku. Gazeta „Il Resto del Carlino” napisała: „Brawa dla wszystkich, ale Świderski i Vermiglio zasługują na miano najlepszych. Świderski na szczęście problemy zdrowotne ma już za sobą. Był po prostu doskonały w ataku, gdzie wybierał wszelkie możliwe kierunki uderzeń niczym najlepszy atakujący. Nazywają go » profesorem «i to miano pasuje do niego jak ulał".

Świderski na swojej stronie internetowej jak zawsze skromnie śmieje się z przydomka "profesor". - Myślę, że może wynika to z faktu, iż zazwyczaj noszę okulary, natomiast podczas gry szkła kontaktowe. Nie wiem, od kogo wziął się ten pomysł przezwiska, ale muszę się przyznać, że mi się podoba.

Co stoi za eksplozją formy Polaka? - Nie szukajmy tutaj żadnych cudów - mówi Świderski. - Ta metamorfoza nie jest niczym innym jak rezultatem pracy wykonanej razem ze sztabem medycznym oraz innego typu treningu, jaki wykonywałem w ostatnim czasie. Teraz czuję się dobrze i jestem w stanie robić to, co powinienem, bez jakichkolwiek problemów - powiedział dziennikarzowi "Il Resto del Carlino" Świderski.

Nie jest to także żadne zaskoczenie dla sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski. - Od dawna Świderski właściwie nie leczy, tylko podlecza kontuzje. Gdy jest zdrowszy, prezentuje wysoką, równą formę i to nas cieszy w perspektywie jego występów w reprezentacji - mówi drugi trener reprezentacji Alojzy Świderek.

Świderski marzył zawsze o lidze włoskiej i sukcesach w niej. Przez lata powtarzał jak mantrę, że chce grać na Półwyspie Apenińskim. Gdy w 2003 roku razem z Mostostalem Kędzierzyn-Koźle wywalczył w mediolańskim Final Four trzecie miejsce, dostał w końcu propozycję. Z drużyny mistrza kraju Mostostalu trafił do przeciętnej Perugii. Początki miał trudne, ale w 2005 roku został w rankingu dziennika "La Gazzetta dello Sport" wybrany na najlepszego gracza sezonu zasadniczego. Dostał lukratywną propozycję gry w japońskiej Hiroszimie za 250 tys. euro za sezon, co wówczas wydawało się ogromną kwotą. Pozostał jednak w Perugii. Przed tym sezonem otrzymał propozycję z Maceraty. - Takiemu klubowi się nie odmawia - tłumaczył wybór Świderski, dodając, że to świetne miejsce do przygotowania się do występu w Pekinie.

"Dziedzic" liberał?

Wacław Radziwinowicz Gazeta Wyborcza
2008-01-26, ostatnia aktualizacja 2008-01-25 17:39

Zobacz powiększenie
Dmitrij Miedwiediew fantastycznie kopiuje pozy "szefa"
Fot. ALEXANDER ZEMLIANICHENKO ASSOCIATED PRESS

Wyznaczony przez Kreml następca Putina rozpoczął kampanię wyborczą od zaskakująco liberalnego wystąpienia. Czy to tylko liturgia pustego słowa obliczona na zmylenie międzynarodowej opinii publicznej?

Zobacz powiekszenie
Fot. RIA NOVOSTI REUTERS
Dmitrij Miedwiediew przemawia w Moskwie, 22 stycznia 2008 r.
Zobacz powiekszenie
Fot. POOL REUTERS
Dymitrij Miedwiediew i Władimir Putin
SERWISY




"Carewicz", który bez wątpienia wygra i to już w pierwszej turze zapowiedziane na 2 marca wybory prezydenckie, za dekorację do pierwszej prezentacji swoich poglądów wybrał Forum Obywatelskie, czyli spotkanie około 1,3 tys. przedstawicieli organizacji społecznych z całej Rosji.

Debiut w kiepskich dekoracjach

Spontaniczności w zebraniu społeczników nie było za kopiejkę, bo i skąd miała się wziąć. Ze wszystkich zakątków kraju zwiozła ich do Moskwy Izba Społeczna, zrzeszający twórców i działaczy arcylojalnych wobec Kremla twór odgrywający rolę ni to rady prezydenckiej, ni to surogatu parlamentu.

Dmitrij Miedwiediew występował przed drugim już Forum Obywatelskim. Gospodynią pierwszego w 2001 r. była Ludmiła Aleksiejewa, sławna dysydentka, szefowa krytycznej wobec władzy Moskiewskiej Grupy Helsińskiej. Wtedy przedstawiciele organizacji pozarządowych gorąco spierali się z reprezentantami władzy. Najostrzej starli się sławny obrońca praw człowieka Siergiej Kowaliow z odpowiadającym za propagandową osłonę wojny czeczeńskiej urzędnikiem kremlowskim Siergiejem Jastrzembskim.

Teraz Aleksiejewej ani Kowaliowa na Forum nawet nie zaproszono. O takich, jak oni, oficjalnie mówi się w Rosji, że "szakalują w obcych ambasadach" w poszukiwaniu grantów płaconych im przez obce potęgi za zdradę ojczyzny. Zamiast nich pojawili się, jak zauważyły moskiewskie gazety, choćby przedstawiciele Stowarzyszenia Młodych Agentów Wywiadu.

Scenariusz spotkania był ułożony według sprawdzonych wzorców radzieckich. Zanim na trybunie pojawił się Miedwiediew, młoda nauczycielka z zachwytem mówiła o rozkwicie oświaty, potem oficer podwodnik domagał się mieszkań dla żołnierzy i zapewniał, że "armia doskonali się tylko na polu prawdziwej bitwy", a znana aktorka Czułpan Chamatowa wstrząsała sumieniami, apelując o dobroczynność na rzecz chorych dzieci.

Słowem dekoracje okazały się dosyć tandetne. Ale gest jest gestem. Główny kandydat na prezydenta debiutował nie przed zjazdem kremlowskiej Jednej Rosji, mundurowymi czy wspierającą władzę młodzieżówką, lecz koncesjonowanymi wprawdzie, ale przedstawicielami opinii publicznej.

Kiepski był też drugi plan debiutu następcy. Kiedy Miedwiediew występował ze swoim credo, Centralna Komisja Wyborcza rozprawiała się z Michaiłem Kasjanowem, jedynym jako tako niezależnym kandydatem na prezydenta. Komisja uznała, że część z 2 mln podpisów popierających go obywateli jest podrobiona lub wątpliwa i już na starcie można by skreślić byłego premiera z walki o prezydenturę.

Rosja powinna tłumaczyć, dokąd zmierza

A Miedwiediew mówił rzeczy niepasujące do tego marnego tła.

Ostatnio Moskwa, co przyznają sami obserwatorzy rosyjscy, w rozmowach z sąsiadami i Zachodem często sięga po "język ultimatum" i pogróżek. Gen. Jurij Bałujewski ostrzega przed możliwością prewencyjnego użycia atomowego, Putin straszy zerwaniem umów rozbrojeniowych, przywołując widmo zimnej wojny. Ton Miedwiediewa był inny, pojednawczy, bez pogróżek i potrząsania głowicami.

- "W czym najważniejszy problem państw, które tak uważnie obserwują nasz rozwój? Dlaczego wciąż się nas obawiają?" - pytał i tłumaczył: - "Odpowiedź jest, według mnie, banalna. Często po prostu nie jest dla nich jasne, dokąd zmierza Rosja i co zamierzamy robić w przyszłości. Zgodzicie się ze mną, że przez ostatnie trzy wieki świat widzi nas jako wielkich, upartych i nie do końca zrozumiałych. Że niby chcemy się rozwijać zgodnie z prawami rozwoju Europy, cywilizacji europejskiej, ale, kto wie, dokąd rzeczywiście nas poniesie. Wszystkie te obawy są żywe i dziś" - przypomniał Miedwiediew, proponując dialog: - "Powinniśmy więc otwarcie i wyraźnie tłumaczyć nasze działania i plany dotyczące gospodarki, sfery socjalnej i polityki. Powinniśmy znajdować w świecie wciąż więcej i więcej sojuszników dla wspólnego rozwiązywania aktualnych problemów międzynarodowych".

Społeczeństwo obywatelskie, samorząd i wolne media

- "Rola społeczeństwa obywatelskiego w rozwoju państwa rosyjskiego jest fundamentalna i określa wszystko pozostałe. Jest absolutnie ważna dla osiągnięcia celów ekonomicznych i socjalnych" - tłumaczył "carewicz" dodając: - "Samorząd lokalny powinien otwierać przed obywatelami możliwości samodzielnego decydowania o lokalnych problemach, tak jak to się dzieje na całym świecie - bez wskazówek i nakazów z góry. Powinniśmy starać się stworzyć model kierowania krajem oparty na kontrakcie między władzą a społeczeństwem, kontrakcie określającym wzajemne zobowiązania obu stron i zakładającym pełną odpowiedzialność władzy przed narodem".

A w budowaniu takiego modelu "wiodącą rolę powinna odgrywać kontrola, którą odgrywają organizacje pozarządowe". - "Państwo powinno okazywać im wszelką pomoc. I, rzecz oczywista, współczesne i rozkwitające państwo może dziś istnieć tylko w wolnej przestrzeni informacyjnej, której zasadniczym składnikiem są wpływowe i niezależne media - przy tym i na poziomie federalnym, i regionalnym, gdzie mamy bardzo wiele problemów, i drukowane i elektroniczne" - wyliczał Miedwiediew.

Samorząd, kontrakt społeczny, wolne media to tematy, których w putinowskiej Rosji, jak tematu sznura w domu powieszonego, poruszać się raczej nie powinno. Za ustępującego prezydenta zlikwidowano zasadę wyboru gubernatorów. Wyznaczani teraz przez Kreml, sami wyznaczają gospodarzy miast i rejonów (powiatów). W Rosji nazywa się to dziś "pionem władzy", chlubą i symbolem porządku, który zaprowadził Władimir Putin. Swobodą słowa zaś skutecznie zajęli się skrytobójcy z pistoletami i truciznami dopadający krytyków władzy nawet w zamorskich krajach. A także oficjalni propagandziści namiętnie opluwający instytucje i ludzi, którzy ośmielają się jeszcze afiszować ze swą niezależnością.

Korupcja na wielką skalę

Dzisiejsi przywódcy Rosji przy każdej okazji chlubią się tym, że państwo odzyskuje swą dawną „wielkość”, „przodującą rolę”. Miedwiediew też wskazał dziedzinę, w której kraj przoduje przynajmniej w Europie: - „Rosja to, bez przesady, kraj prawnego nihilizmu. Taką pogardą dla prawa nie może «się pochwalić » żadne inne państwo europejskie. Dziś duch pogardy dla prawa jest wszechobecny. I w codziennym życiu zwykłego obywatela, który bez wahania kupuje pirackie dyski. I w biznesie - kiedy wielomilionowy kontrakt pisze się na świstku papieru zapełnionym trzema punktami, a rozliczeń dokonuje się «pod stołem » walizkami gotówki. I w końcu przejawia się on w znacznie bardziej poważnych przestępstwach, których popełnia się, niestety, ogromnie dużo. Chodzi choćby o korupcję w organach władzy, korupcję na wielką skalę. Walka z nią powinna stać się programem narodowym”.

Putin w swoich pierwszych orędziach do narodu też mówił o groźbie, jaką dla kraju stanowi korupcja. Nigdy jednak aż tak kategorycznie. Tymczasem, jak ostrzegają niezależni eksperci, za jego rządów korupcja wzrosła wielokrotnie. Nawet prokuratura generalna ostrzega, że pochłania ona mniej więcej tyle pieniędzy, ile wynosi cały budżet państwa.

Rytualna hosanna

Kiedy osiem lat temu Jelcyn uczynił swym następcą dzisiejszego prezydenta, świat próbując zrozumieć, "who's Mr Putin", łamał sobie głowę nad każdym jego słowem czy gestem. Tymczasem pierwsze programowe wystąpienie nowego "kremlowskiego dziedzica" przeszło właściwie bez echa.

Oczywiście, w lojalnych mediach nie odbyło się bez niezbyt głośnej rytualnej hosanny na cześć kandydata na nowego przywódcę. "Komsomolska Prawda" na przykład poprosiła o komentarz nadwornych politologów, a ci dostarczyli jej stosowną porcję wazeliny. - "Tezy, które usłyszeliśmy, są bardzo wyraźne, zrozumiałe i głębokie. Miedwiediew spełnił liczne oczekiwania. Poruszył wszelkie problemy związane z polityką, sferą humanistyczną. Szczególnie ciekawe okazały się wskazane przez niego priorytety. I jeszcze absolutnie zgadzam się z jego zasadami konstruowania idei narodowej" - zachwycił się wystąpieniem carewicza politolog Wiaczesław Nikonow.

Na co mu to?

Niezależni komentatorzy publikujący na witrynach internetowych i w niedobitych jeszcze niskonakładowych gazetach zignorowali programowe wystąpienie następcy. Twierdzą, że na tle tego, co się dzieje w kraju, obietnice demokratyzacji, wolności słowa, budowy społeczeństwa obywatelskiego to "bezczelny cynizm" i "księżycowa egzotyka".

Czemu Miedwiediew sięga akurat po demokratyczną, liberalną retorykę? Dla podniesienia swej popularności w społeczeństwie? I tak, jeśli wierzyć sondażom, popiera go już ponad 80 proc. rodaków. Gdyby jednak chciał jeszcze więcej, powinien raczej mówić o tym, jak Rosja rozliczy się z wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi, czyli demokratami właśnie.

Czyżby próbował zamydlić oczy międzynarodowej opinii publicznej i przedstawić się jej jako demokrata i liberał? Zadanie beznadziejne. Świat już kiedyś dał się nabrać na podobne hasła rzucane przez Putina, jak prezydent George Bush "patrzył mu w oczy", widząc w nich duszę uczciwą i bezpośrednią. A Hillary Clinton całkiem niedawno powiedziała, że "Putin w ogóle nie ma duszy", jak wszyscy KGB-iści.

A może on po prostu szczerze mówi o tym, jakim chciałby widzieć swój kraj. Taka retoryka pasuje do jego biografii, środowiska, w którym dojrzewał. Jest o 13 lat młodszy od Putina. W dorosłe życie wchodził u boku mera Sankt Petersburga Anatolija Sobczaka uznawanego za jednego z najbardziej demokratycznych polityków Rosji. Putin też pracował u Sobczaka, ale przyszedł do niego jako rozbitek z rozpadającego się KGB. Miedwiediew jako szef prezydenckiej administracji przeciwstawiał się rozprawie z Jukosem.

Z hasłami o wolności, demokracji, społeczeństwie obywatelskim nie jest mu więc nie do twarzy.

Jeśli jednak na starcie swej kampanii wyborczej mówił szczerze, nie jest pewne, czy jako prezydentowi uda mu się realizować swoje plany. Przecież pozostanie pod kontrolą Putina, który po odejściu z Kremla pozostanie u władzy jako premier.