Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SMOLEŃSK. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SMOLEŃSK. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 maja 2011

Czy szef BOR chwyta się brzytwy?


Sławomir Petelicki 30-04-2011, ostatnia aktualizacja 30-04-2011 22:04

W piątkowej "Gazecie Wyborczej" na pierwszej stronie ukazał się artykuł "Co zeznał szef BOR?", który relacjonuje zeznania gen. Mariana Janickiego w prokuraturze. Twierdzi on między innymi, że oficerowie, którzy byli na lotnisku 10 kwietnia 2010 r. potwierdzają "emocjonalną rozmowę" pomiędzy dowódcą sił powietrznych gen. Andrzejem Błasikiem a kapitanem tupolewa, Arkadiuszem Protasiukiem.

Szef BOR zeznał też, że płk Jarosław Florczak, odpowiedzialny ze strony BOR za organizację wizyty ,fatalnie oceniał współpracę z kancelarią Lecha Kaczyńskiego. "Szefie, kiedyś dojdzie do tragedii i zginie wiele niewinnych osób"- miał powiedzieć po powrocie z jednej z delegacji z prezydentem.

Według mnie, informacje zawarte w artykule są niezwykle ważne. W związku z tym chciałbym zadać kilka pytań.

Pytanie pierwsze: Komu generał Janicki zameldował na piśmie o tym - tak ważnym - stwierdzeniu pułkownika Florczaka na temat bałaganu panującego w Kancelarii Prezydenta, który może doprowadzić do tragedii?

Pytanie drugie: Komu generał Janicki zameldował że Rosjanie nie chcą przed przylotem prezydenta 10 kwietnia wpuścić na lotnisko grupy rekonesansowej BOR?

Pytanie trzecie: Komu generał Janicki zameldował, że wszystkie tak ważne osoby, najważniejsi dowódcy, ministrowie, są umieszczani przez kancelarię premiera i MON w jednym samolocie? Komu generał Janicki zameldował, że najważniejsi polscy generałowie lecą do Smoleńska bez ochrony i że na lotnisku nie czekają na nich przedstawiciele specjalnej grupy ochronnej żandarmerii wojskowej i kontrwywiad wojskowy?

Wreszcie: Od kogo generał Janicki uzyskał zgodę lub polecenie udzielenia "GW" wywiadu 8 kwietnia, czyli dwa dni przed rocznicą katastrofy?

Ktoś, kto zgodził się na ten wywiad albo wydał polecenie jego udzielenia, wystawił generała Janickiego jako kozła ofiarnego, mającego odwrócić uwagę od ujawnionej przez „Rz" afery w MON.

Ponadto, jeżeli generał po tej rozmowie z nieżyjącym już dziś pułkownikiem Florczakiem nikogo nie powiadomił, jest to karygodne zaniechanie. Jeżeli kogoś powiadomił i nie wyciągnięto z tego jakichś wniosków, trzeba to wyjaśnić. Jeżeli prokuratura stwierdza na konferencji prasowej, że nie ma danych na temat ostrej rozmowy, a jedna z najpoważniejszych gazet na pierwszej stronie wykorzystując generała Janickiego do tego wraca, to jest to jakaś gra, która w kraju należącym do NATO i UE nie powinna mieć miejsca. W wyniku takich właśnie politycznych gier i zaniechań zginęli wszyscy najważniejsi polscy dowódcy. Więcej polskich generałów zginęło w tej katastrofie niż w czasie II wojny światowej.

Rosyjski MAK puszcza w świat wiadomość, jakoby pijany polski generał przyczynił się naciskami do katastrofy, a parę miesięcy później inny polski generał na pierwszej stronie jednej z ważniejszych gazet wydaje się popierać tę tezę. Albo Janicki jest nieświadomie wykorzystywany przez polityków, co jest niedopuszczalne, albo generał zdał sobie w końcu sprawę ze swojej odpowiedzialności przy organizacji tej wizyty i zaczyna się zachowywać jak tonący, który chwyta się brzytwy.

W obu przypadkach jest to sytuacja kompromitująca dla naszego państwa. Z jednej strony nie potrafimy wyegzekwować od Rosjan zwrotu wraku samolotu, czarnych skrzynek, wszystkich dokumentów związanych z sekcjami zwłok, a z drugiej toczy się jakaś dziwna gra, która pogłębia naszą kompromitację. Czas, żeby premier zapoznał się z opublikowanym 9 kwietnia w "Rz" raportem Zespołu Ekspertów Niezależnych i zaczął wyciągać odpowiednie wnioski personalne.

Z jakiegoś powodu nie zostało to jeszcze uczynione. Za kadencji ministra obrony Bogdana Klicha wydarzyły się już cztery katastrofy, w których zginęło 121 osób. Jakby tego było mało, piątkowa "Rz" ujawniła prawdopodobnie największą aferę w MON w ostatnim 20-leciu z zakupem niesprawnych samolotów bezzałogowych za 80 mln do ochrony żołnierzy w Afganistanie. W normalnym kraju NATO po czymś takim minister obrony straciłby stanowisko. Premier, mimo, że wiedział o tym od kilku miesięcy, nie wyciągnął konsekwencji. Co go przed tym powstrzymuje? Dalsza gra na czas będzie tylko pogłębiać naszą kompromitację wobec NATO i krajów Unii Europejskiej.

Autor do 1989 roku był oficerem wywiadu PRL. Potem był pomysłodawcą i organizatorem Jednostki Wojskowej GROM, którą dowodził w latach 1990 – 1996 i 1997 – 1999. Otrzymał za to stopień pułkownika, a następnie generała brygady Wojska Polskiego oraz Krzyż Oficerski i Komandorski Order Odrodzenia Polski, Krzyż Zasługi za Dzielność i amerykańskie odznaczenie bojowe For Military Merit.

Not. jend

czwartek, 14 kwietnia 2011

Raport. Dlaczego musiało dojść do katastrofy smoleńskiej

09-04-2011, ostatnia aktualizacja 10-04-2011 07:38

Raport Zespołu Ekspertów Niezależnych nie jest polemiką z technicznymi ustaleniami specjalistów polskich lub rosyjskich. Przedstawiamy w nim fakty i wskazania, co należy zrobić, aby zacząć odbudowywać rozbity system bezpieczeństwa Polski.

Marcin Gomoła  – lider ruchu Młodego Pokolenia – Pokolenie ’89, były wiceprzewodniczący KNF, prawnik
autor: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa
Marcin Gomoła – lider ruchu Młodego Pokolenia – Pokolenie ’89, były wiceprzewodniczący KNF, prawnik
dr Przemysław Guła  – były szef Rządowego Centrum Antykryzysowego
autor: Dąbrowski Mateusz
źródło: Fotorzepa
dr Przemysław Guła – były szef Rządowego Centrum Antykryzysowego
gen. brygady Sławomir Petelicki  – twórca i dwukrotny dowódca Jednostki Wojskowej GROM
autor: Dąbrowski Mateusz
źródło: Fotorzepa
gen. brygady Sławomir Petelicki – twórca i dwukrotny dowódca Jednostki Wojskowej GROM

Jako obywatele Rzeczypospolitej mamy prawo i obowiązek zabierać publicznie głos w sprawach ważnych dla naszego państwa. Jest to bowiem dobro wszystkich Polaków okupione przez lata trudem, krwią i potem wielu pokoleń naszych rodaków, których marzeniem i życzeniem było, by kraj ten był silny, profesjonalnie zarządzany i bezpieczny.

Niestety, poziom bezpieczeństwa jest sukcesywnie obniżany, a siły i środki na nie przeznaczane – marnotrawione. Zdjęci troską o losy naszej ojczyzny i przyszłych pokoleń Polaków przedstawiamy poniższy raport.

Transport lotniczy VIP-ów w profesjonalnie zarządzanych krajach

Problem transportu najważniejszych osób w państwie pozostaje nierozwiązany od wielu lat. Na to, jak istotna jest to kwestia z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, sojusznicy Polski zwracali nam uwagę już od pierwszych chwil po przełomie 1989 roku i odzyskanej wolności.

Już w 1990 r. rząd USA, w ramach wdzięczności za uratowanie oficerów CIA i DIA w Iraku, obok obniżenia o 20 miliardów dolarów długów Polski rozpoczął szkolenia kolejnych rządów RP w zakresie reagowania w sytuacjach kryzysowych (RSK) i zarządzania ryzykiem państwa (ZRP). Obecny minister obrony narodowej jeszcze jako wiceminister resortu odpowiedzialny za kontakty z NATO zapoznawany był z procedurami RSK i ZRP. W wielkich ćwiczeniach z tego zakresu, zorganizowanych w 1998 roku na terenie Polski przez USA, obok ówczesnego premiera Jerzego Buzka wzięli także udział najważniejsi z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa polscy ministrowie. Opracowano stosowne zalecenia i procedury, które miały być bezwzględnie stosowane. Wśród najważniejszych sugestii USA dla Polski jako przyszłego członka NATO było przygotowanie się do udzielania pomocy obywatelom polskim zagrożonym poza granicami kraju. Jako wzorzec przedstawiano nam działanie Izraela, który w 1976 roku dla ratowania swoich obywateli wysłał do Ugandy pięć samolotów Herkules C130 i dwa Boeing 707 (w jednym z nich był szpital, a w drugim stanowisko dowodzenia). USA zadeklarowały, że przekażą nam nieodpłatnie cztery samoloty transportowe Herkules C130. Nie przyjęliśmy tego daru. Samoloty wzięła Rumunia, która aktualnie wyprzedza nas w zakresie kompatybilności swoich struktur wojskowych z NATO. Amerykanie przekonywali nas, że konieczny jest zakup nowoczesnych samolotów, które służyłyby w razie potrzeby ewakuacji obywateli, a na co dzień transportowały najważniejsze osoby w państwie. Regułą w NATO jest pilotowanie tych samolotów przez najlepszych, specjalnie do tego wybranych i stale szkolonych pilotów wojskowych. Bo tylko piloci wojskowi potrafią lądować na terenach konfliktów zbrojnych i obsługiwać utajnioną łączność zapewniającą najważniejszym osobom możliwość kierowania państwem nawet w czasie lotów. Samoloty takie służą również do natychmiastowej ewakuacji kierownictwa państwa na zapasowe stanowisko dowodzenia.

Kwestia transportu lotniczego VIP-ów w Polsce

W 2007 roku znający zalecenia NATO minister obrony narodowej Radosław Sikorski rozpoczął procedurę przygotowania do zakupu samolotów transportowych dla VIP-ów. Kontynuował ją i doprowadził do końca jego następca śp. Aleksander Szczygło.

Do zakupu samolotów jednak nie doszło. W 2009 r. tajną decyzją, bez podania powodów, zakup unieważnił minister Bogdan Klich. Gdy dziennikarze to odkryli, minister twierdził, że na samoloty dla VIP-ów nie było pieniędzy. Skąd zatem wzięły się środki, dokładnie 635 milionów zł, na 12 samolotów M-28 Bryza, które MON zakupiło bez przetargu? Pytany o to przez posłów minister Klich stwierdził jedynie, że po katastrofie samolotu CASA dowódcy muszą latać osobno! Minister nie pamiętał o tym przed wylotem do Smoleńska zwierzchników wszystkich rodzajów sił zbrojnych Wojska Polskiego.

Dlaczego na przestrzeni tylu lat nasze władze nie były w stanie kupić samolotów dla VIP-ów? Eksperci twierdzą, że mogły w tym przeszkodzić podejrzane zobowiązania wobec producentów samolotów Embraer. Samoloty te z powodu zbyt krótkiego zasięgu (nie dolatują bez międzylądowania do USA i Afganistanu) nie spełniały wymogów przetargu. Tezę tę potwierdził także sam Bogdan Klich, po czym... wyczarterował dwa samoloty Embraer dla VIP-ów! Według Zespołu Ekspertów Niezależnych sprawę tę powinna zbadać specjalna komisja sejmowa.

Okolicznością uniemożliwiającą zakup maszyn dla VIP-ów nie był brak środków. Przez lata bowiem topiono setki milionów złotych w kosztownych remontach awaryjnych samolotów TU-154. Podobnym przykładem trwonienia publicznych pieniędzy przez rządzących jest choćby zakup za 1 mld 200 mln zł samego tylko kadłuba korwety Marynarki Wojennej „Gawron" (nową, w pełni wyposażoną korwetę można kupić za 300 mln zł). Jak wiadomo, samoloty TU-154 ostatecznie zostały wycofane z eksploatacji przez wszystkie linie lotnicze, a od 1 lipca 2011 także przez Rosyjską Federalną Agencję Transportu Lotniczego!

WNIOSEK: Gdyby zostały zakupione nowoczesne samoloty do transportu VIP-ów, gdyby wokół przetargów na maszyny tego typu nie była prowadzona cyniczna, polityczna gra, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło. Nowoczesne samoloty nawet w takiej mgle jak w Smoleńsku „widzą" kontur lotniska.

2008 – 2010. Najczarniejszy rozdział w historii polskiego lotnictwa wojskowego w czasie pokoju

Po katastrofie wojskowego samolotu CASA, w której zginęło prawie całe dowództwo naszego lotnictwa wojskowego, minister obrony narodowej nie wyciągnął wniosków! Co więcej, doprowadził do zapaści Wojska Polskiego i degradacji elitarnego 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa. Współwinny temu jest premier Donald Tusk, który mimo informacji, jakie dostał od wojskowych, będąc w Afganistanie, a także od generała Waldemara Skrzypczaka i na piśmie od generała Sławomira Petelickiego (za pośrednictwem ministra Boniego), nie zdymisjonował Bogdana Klicha i nie nakazał wprowadzenia koniecznych reform w Siłach Zbrojnych! Wynikiem tego zaniechania była prawie identyczna katastrofa samolotu wojskowego Tu-154 M. Z tym że tym razem, po raz pierwszy w historii wojskowości, zginęło całe dowództwo Wojska Polskiego wraz ze zwierzchnikiem sił zbrojnych – prezydentem RP – na czele.

Zaledwie na rok i dziesięć dni przed tragedią smoleńską wydarzyła się kolejna katastrofa w lotnictwie wojskowym. Podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku Marynarki Wojennej w Babich Dołach rozbił się samolot Bryza. Zginęła cała czteroosobowa załoga.

Jeszcze miesiąc wcześniej miała miejsce inna tragedia. Pod Toruniem rozbił się Mi-24 – bojowy śmigłowiec Dowództwa Wojsk Lądowych. Zginął jeden z pilotów!

Cztery katastrofy samolotów wojskowych w ciągu zaledwie dwóch lat, w których zginęło 121 osób, nie były dla premiera powodem do zdymisjonowania ministra obrony narodowej. To też jest ewenement nie tylko w historii wojskowości, ale i państwowości. A na pewno w historii NATO!

Niewyciągnięcie wniosków z kolejnych katastrof w lotnictwie wojskowym, a także polityczna bezkarność ministra obrony narodowej Bogdana Klicha przyczyniły się do tragedii smoleńskiej.

Procedury NATO. Zabezpieczenie lotu

Prezydencki lot do Smoleńska był absolutnie nieprzygotowany. Pomijając, wydaje się, coraz pewniejszą – w świetle ujawnianych przez media dokumentów – kwestię politycznego „rozgrywania" przez KPRM wizyty głowy państwa w Katyniu, przygotowanie do niej jest jednym wielkim skandalem. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa popełniły niewyobrażalną ilość błędów, które kompromitują Polskę jako członka NATO.

Nie sprawdzono lotniska, na którym miał lądować prezydent, najważniejsi dowódcy Wojska Polskiego i inne bardzo ważne osoby w państwie. Ani w NATO, ani w innym cywilizowanym kraju nie ma szefa służby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo najważniejszych polityków, który wydałby zgodę, aby prezydent, ministrowie i najważniejsi generałowie lecieli jednym samolotem na niesprawdzone i niezabezpieczone lotnisko polowe. Szef BOR gen. Marian Janicki nie tylko nie poniósł żadnych służbowych konsekwencji, ale wręcz został otoczony opieką przez samego premiera.

Brak ochrony kontrwywiadowczej dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych WP. W profesjonalnie rządzonym państwie odpowiedzialność powinien ponieść za to szef SKW. Nie tylko jej nie poniósł, ale wręcz został wyróżniony, gdyż siedem miesięcy po katastrofie smoleńskiej prezydent Bronisław Komorowski na wniosek ministra obrony narodowej Bogdana Klicha mianował Janusza Noska generałem brygady.

Zignorowano ostrzeżenia polskiego ambasadora, że lotnisko w Smoleńsku nie nadaje się do przyjmowania ważnych delegacji z Polski, gdyż została zlikwidowana jednostka wojskowa, która dbała o jego stan.

MON zrezygnowało z rosyjskiego lidera, który wcześniej naprowadzał nasze samoloty na rosyjskie lotniska wojskowe.

MON nie przygotowało i nie zabezpieczyło lotnisk zapasowych i kłamało, że to zrobiło! Do czasu ujawnienia przez prasę stenogramu rozmów po katastrofie pokazujących, jak nieudolnie oficerowie próbowali dopisywać lotniska zapasowe. Jedno z lotnisk, które wg MON było przewidziane jako zapasowe, było w tym dniu nieczynne.

Umieszczając wszystkie tak ważne z punktu widzenia funkcjonowania państwa osoby w jednym samolocie złamano procedury NATO, wszelkie inne procedury bezpieczeństwa, a wręcz postąpiono wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Nie skoordynowano części cywilnej i wojskowej delegacji, co spowodowało bałagan organizacyjny i brak na lotnisku w Smoleńsku ochrony Żandarmerii Wojskowej dla najważniejszych generałów i ich środków tajnej łączności z NATO! W wyniku katastrofy smoleńskiej Rosja weszła w posiadanie bezcennego materiału wywiadowczego zamieszczonego na niezabezpieczonych nośnikach – ekipa kontrwywiadu wojskowego przyleciała na miejsce katastrofy wieczorem!

WNIOSEK: Gdyby służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa i jego najważniejszych osób dochowały procedur, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło.

36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego WP

Piloci elitarnego 36. Pułku Lotnictwa Transportowego traktowani byli przez VIP-ów bez należnego im szacunku i dbałości o ich kompetencje i umiejętności. Minister obrony narodowej nie stworzył pilotom odpowiednich warunków do treningu pozwalającego sprostać ogromnej odpowiedzialności, jaką na nich nałożono. Obarczanie odpowiedzialnością pilotów za katastrofę jest ogromnym nadużyciem i niesprawiedliwością hańbiącą pamięć tych dzielnych i odważnych ludzi! Nieustanne, coraz głębsze oszczędności, niefrasobliwość w dysponowaniu publicznymi pieniędzmi przeznaczonymi na modernizację parku maszyn w 36. pułku lotnictwa musi skutkować obniżeniem jakości szkoleń. Nie ponoszą za to odpowiedzialności żołnierze, którzy nie mają możliwości odebrania należytego wyszkolenia, ale ich najwyżsi przełożeni z ministrem obrony narodowej na czele, którzy prowadzą trudną do racjonalnego wytłumaczenia politykę dzielenia biedy, i to w sposób najgorszy z możliwych. To on bowiem decyduje o rozdziale środków. To on zdecydował o kosztownym i, jak się okazało, niepotrzebnym remoncie faktycznie bezużytecznego dziś tupolewa o numerze 102.

Polskie siły zbrojne będą skazane na różne rozwiązania zastępcze, dopóki będą zarządzane i dowodzone przez ludzi wychowanych w doktrynie wojennej Układu Warszawskiego, którzy nie rozumieją procedur NATO ani nie realizują wizji sojuszu. Nic więc dziwnego, że Stany Zjednoczone nie decydują się na rozmieszczenie na terytorium Polski rakiet Patriot. Wiedzą, że powierzenie tej groźnej broni wymaga najwyższego profesjonalizmu i odpowiedzialności.

Tylko wymiana pokoleniowa w najwyższym dowództwie Sił Zbrojnych może odwrócić ten trend. Potrzeba do tego jednak śmiałych wizji i odważnych decyzji, których dziś nie widać, bo zastępowane są one „obroną stołków" i trwaniem na pozycjach nieudolnych decydentów. Pompowanie pieniędzy w remont przestarzałego i anachronicznego dowództwa Sił Zbrojnych będzie miało taki sam skutek jak pompowanie pieniędzy w nieustające remonty i naprawy przestarzałego i awaryjnego tupolewa. O skutkach takiej polityki można myśleć jedynie ze zgrozą.

WNIOSEK: Gdyby 36. Pułk Lotnictwa Transportowego WP traktowany był przez MON jako rzeczywiście elitarny, gdyby pilotom stworzono odpowiednie do rangi wykonywanych przez nich obowiązków warunki do pracy, życia i treningu, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło.

Podsumowanie

Bez ekspertyzy NATO nikt nie podejmie się oceny, czy rosyjskie służby naziemne wyłącznie nie zapobiegły katastrofie czy też się do niej przyczyniły, a jeśli tak, to w jakim stopniu. Nie wiemy, czy uzyskanie takiej ekspertyzy jest dziś jeszcze możliwe.

Żądamy jednak, by zamiast rozmywania odpowiedzialności i gry na czas doszło do przykładnego ukarania winnych zaniedbań, które spowodowały największą narodową tragedię w historii Polski od czasu zakończenia II wojny światowej. Tylko po ukaraniu winnych będzie możliwe wprowadzenie i egzekwowanie skutecznych procedur, które zapobiegną podobnym tragediom w przyszłości. Profesjonalizacja armii nie może być jedynie hasłem wyborczym, jak jest to obecnie!

Nie ma chyba takiej osoby, która nie widziałaby zdjęć niezabezpieczonego, niszczejącego przez wiele miesięcy wraku samolotu z biało-czerwoną szachownicą, nie ma chyba także takiej osoby, która nie widziałaby zdjęć, na których widać, jak wrak jest niszczony.

W rocznicę katastrofy czujemy się w obywatelskim obowiązku zwrócenia uwagi na błąd najważniejszy – stawiający Polaków w roli bezbronnych petentów! Niezrozumiałe jest, dlaczego Polska jako kraj będący od 12 lat w NATO po katastrofie wojskowego samolotu NATO, w której zginęli najważniejsi dla Polski generałowie NATO, za pośrednictwem polskiego rządu niezwłocznie nie zwróciła się o pomoc i radę do innych członków paktu i Kwatery Głównej w Brukseli! Taki krok wykonały potężne Stany Zjednoczone po tragedii 11 września. Nic nie usprawiedliwia tego zaniechania premiera Donalda Tuska.

Polacy nie po to tak długo i usilnie zabiegali o członkostwo w NATO, żeby po 20 latach wolności kierownictwo naszego Ministerstwa Obrony Narodowej wydało komunikat, że Polska nie ma obowiązku informowania NATO, nawet gdy zginą wszyscy najważniejsi dowódcy Wojska Polskiego.

To nie Rosjanie ośmieszyli nas i upokorzyli przed całym cywilizowanym światem. Zrobił to polski premier, oddając śledztwo i wmawiając Polakom, że nasza prokuratura może prowadzić równoległe śledztwo bez posiadania czarnych skrzynek, wraku samolotu i dostępu do miejsca katastrofy. To, że jest to niemożliwe – nie wymaga dowodu.

Dokładnego wyjaśnienia wymaga też podjęcie przez premiera decyzji o niebraniu pod uwagę polsko-rosyjskiej umowy z 7 lipca 1993 roku, która stanowi, że wyjaśnianie katastrof polskich i rosyjskich samolotów wojskowych na terenie Federacji Rosyjskiej i Rzeczypospolitej Polskiej prowadzone jest wspólnie. Wybór przez premiera konwencji chicagowskiej to bezprawie, bo konwencja ta dotyczy wyłącznie samolotów cywilnych.

Premier Donald Tusk jest również osobiście odpowiedzialny za zwolnienie szefa Rządowego Centrum Antykryzysowego, po którym na znak protestu odeszło dziesięciu najwybitniejszych w Polsce ekspertów od zarządzania ryzykiem.

Jeśli po ocenie raportu komisji szefa MSWiA i wyników prac polskiej prokuratury Sejm nie podejmie decyzji o postawieniu premiera Donalda Tuska i ministra obrony narodowej Bogdana Klicha przed Trybunałem Stanu, będzie to oznaczało, że nawet największa narodowa tragedia od zakończenia II wojny światowej nie jest w stanie nic w Polsce zmienić, a system bezpieczeństwa naszego państwa będzie ulegał dalszej degradacji.

Siła i honor!

Członkowie Zespołu Ekspertów Niezależnych

Warszawa, 4 kwietnia 2011 roku

niedziela, 10 kwietnia 2011

10 kwietnia 2010 rekonstrukcja zdarzeń [MINUTA PO MINUCIE]

dżek
2011-04-09, ostatnia aktualizacja 2011-04-10 08:01

10 IV 2010 roku pod Smoleńskiem rozbił się samolot z delegacją prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zginęło 96 osób. Po roku próbujemy zrekonstruować przebieg tego dnia - na podstawie ustaleń śledczych, zapisów z czarnych skrzynek, depesz, wywiadów i wspomnień różnych ludzi. W kluczowych momentach podajemy zapis co do sekundy, w innych przybliżoną godzinę.

10 kwietnia w Katyniu miały odbyć się uroczystości z okazji 70. rocznicy mordu polskich oficerów w Katyniu. 7 kwietnia z oficjalną wizytą byli tam polski premier Donald Tusk oraz Władimir Putin. Na sobotę, 10 kwietnia, zaplanowano wizytę Lecha Kaczyńskiego.

5.28 Z Warszawy startuje samolot Jak-40 z dziennikarzami, którzy mają obsługiwać wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Wylot samolotu się opóźnia z powodu usterki. Pasażerowie i załoga muszą się przesiąść się do innej maszyny tego samego typu.

7.00. Lotnisko Okęcie. TU-154 gotowy do startu. Nie ma prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żony, spóźniają się. Początkowo lot był zaplanowany na 6.30 - taką godzinę startu wyznaczyła Kancelaria Prezydenta w piśmie z 3 marca 2010 r. Jednak 30 marca Kancelaria przesuwa godzinę planowanego startu na 7.00.

7.15 Warunki atmosferyczne w Smoleńsku są poniżej minimalnych lotniska. Kierownik lotów wydaje załodze komendę odejścia na drugi krąg, jednak załoga komendy nie wykonuje. Jak-40 ląduje na lotnisku Siewiernyj. Kierownik lotów zdołał go zobaczyć dopiero nad progiem pasa startowego. Faktyczna widzialność w czasie lądowania Jaka-40 była prawdopodobnie nie większa niż 500 m. Kontrolerzy kwitują wyczyn polskiego pilota: "Zuch".

7.27 TU-154, z 96 osobami na pokładzie wylatuje z Warszawy z 27-minutowym opóźnieniem. Polska delegacja z Prezydentem RP na czele leci na obchody 70. rocznicy mordu katyńskiego.

Zdjęcie tupolewa na Okęciu wykonano 10 kwietnia 2010 r. przed wylotem:

fot. AG

7.39 Warunki meteorologiczne na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj ciągle się pogarszają. Płk Nikolaj Krasnokutski łączy się z oficerem operacyjnym mjr. Kurtincem. "Widzialność już 500 metrów, nawet mniej, 300 metrów. No zakryło wszystko" - mówi i dodaje, że o pogodzie trzeba poinformować polskiego Tu-154M. Rosyjski samolot Ił-76, który transportował samochody dla kolumny prezydenckiej po dwukrotnym podejściu do lądowania zostaje odesłany na lotnisko zapasowe Wnukowo. Ląduje tam o godz. 8.31.

8.04 Warunki pogodowe z minuty na minutę są coraz gorsze, mgła się pogłębia. Załoga samolotu Tu-154 po raz pierwszy kontaktuje się z wieżą kontroli lotów w Mińsku. Ktoś z załogi mówi: „To makabra będzie. Nic nie będzie widać”. Załoga to: kpt. pilot Arkadiusz Protasiuk, mjr pilot Robert Marek Grzywna, por. pilot Artur Karol Ziętek, chor. Andrzej Michalak oraz stewardessy: Natalia Januszko, Justyna Moniuszko, Barbara Maria Maciejczyk.

8.17. - Basiu, wyszła mgła. Nie wiadomo, czy wylądujemy - mówi kpt. Protasiuk do stewardessy Barbary Maciejczyk. W tym samym czasie prezydent Lech Kaczyński dzwoni z pokładu samolotu do brata, Jarosława. Rozmawiają o stanie zdrowa ich matki, Jadwigi, która leży w szpitalu.

8.22 Tu-154M wchodzi w rosyjską przestrzeń powietrzną; zostaje przekazany pod kierowanie kontrolera z Moskwy, który zezwala na dalsze zniżanie do 3600 m, po czym samolot zostaje przekazany pod kontrolę grupy kierowania lotami lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, indeks wywoławczy "Korsarz".

8.23 Załoga Tu-154M nawiązuje łączność z kontrolerem lotniska. Pierwszy pilot dostaje informację, że na lotnisku mgła, a widzialność 400 m. "Warunków do lądowania nie ma" - dodaje kontroler ruchu lotniczego. "Dziękuję. Jeśli można, to spróbujemy podejścia, ale jeśli nie będzie pogody, to odejdziemy na drugi krąg" - odpowiada kpt. Protasiuk.

8.24 Artur Wosztyl, dowódca Jaka-40, w dosadnych słowach ostrzega pilotów tupolewa, że widoczność jest słaba. Wg regulaminu powinna wynosić 1100 metrów. W Smoleńsku wynosiła 400 m.

8.30 Ktoś spoza załogi wchodzi do kokpitu tupolewa, słyszy, że jest mgła i może być kłopot z lądowaniem. To prawdopodobnie Mariusz Kazana, szef protokołu z Kancelarii Prezydenta. - To mamy problem - mówi. I potem - Nie ma decyzji prezydenta, co robić.

8.32 Samolot podchodzi do lądowania. Kontrolerzy lotu ze Smoleńska proszą przełożonych z Moskwy o przekazanie Tu-154, by był gotowy do odlotu na zapasowe lotnisko: "główne centrum z tym sobie poradzi" - mówi oficer operacyjny. Pierwszy pilot mówi: - Kurs lądowania. W przypadku nieudanego podejścia odchodzimy w automacie.

8.34 Ppłk Nikolaj Krasnokutski, jeden z kontrolerów, telefonicznie melduje niezidentyfikowanemu generałowi, że tupolew "podchodzi do trawersu". Dodaje, że wszystko jest "włączone, gotowe" ale nie melduje o złej pogodzie i o tym, że nie jest w stanie przyjąć samolotu. Załoga Tu-154M zaczyna podejście do lądowania - włącza automat, redukuje prędkość, ustawia się na odpowiedniej wysokości.

8.35 W kokpicie Tu-154M prawdopodobnie stewardessa Barbara Maciejczyk, informuje pierwszego pilota, że pokład jest gotowy do lądowania. Samolot wykonuje trzeci zakręt przed lądowaniem, odległość od lotniska - 19 km. Kontroler ruchu ppłk Plusnin instruuje załogę tupolewa: - Polski 101. Od 100 metrów bądź gotowy do odejścia na drugi krąg. - Tak dokładnie - odpowiada pierwszy pilot. Ktoś w kokpicie maszyny mówi: - Tak czy nie? My musimy to lotnisko wybrać. W końcu na coś się zdecydować.

8.37 Załoga Jaka-40 do pilotów Tu-154M: „Arek, teraz widać dwieście [widzialność 200 m - red.]. Na te słowa odpowiada prawdopodobnie drugi pilot: „O k... Zobacz.” Tu-154M wykonuje czwarty zakręt przed lądowaniem.

8.39 Tu-154M wchodzi na ścieżkę lądowania. Ppłk Plusnin podaje: "101, odległość dziesięć [10 km od pasa startowego - red.], wejście w ścieżkę".

8.40 Nawigator: "Dwieście" [metrów - red]. Pierwszy raz pojawia się komunikat systemu TAWS: TERRAIN AHEAD. To ostrzeżenie przez zbliżającą się ziemią. Załoga nie odchodzi na drugi krąg. Komunikat powtarza się co siedem sekund. Głos w kabinie: "Nic nie widać". Pierwszy pilot: "Odchodzimy na drugie zajście". [krąg - red.]. Nawigator: "Sto. Dziewięćdziesiąt". System TAWS: PULL UP [do góry - red.]. Nawigator: "Czterdzieści". Kontroler ruchu daje komendę do załogi: "Horyzont 01". Za późno. Nawigator: "Czterdzieści. Trzydzieści". Kontroler: "Kontrola wysokości i horyzont". TAWS: PULL UP. Dowódca próbuje poderwać maszynę. Nawigator: "Dwadzieścia". TAWS: PULL UP. Kontroler: "Odejście na drugi krąg".

8.41 TAWS: PULL UP. Załoga słyszy odgłos zderzenia z drzewami. Krzyk drugiego pilota: "K... mać!". Maszyna uderza w ziemię. Prezydencki samolot się rozbija na polanie 200 metrów przed lotniskiem. Tu-154M o numerze bocznym 101 został wyprodukowany 29 czerwca 1990 r. W lipcu 1990 samolot kupiło MON i przekazało 36. specpułkowi. W 2009 r. samolot osiągnął maksymalny wiek zalecany przez producenta maszynom VIP-owskim, przeszedł generalny remont, z którego wrócił w lutym.

8.43 Na miejsce katastrofy biegną pracownicy okolicznych warsztatów. Są na miejscu przed strażakami i milicją. Widzą pożar i szczątki samolotu ciągnące się na odcinku ponad kilometra. Niektórzy wyciągają telefony komórkowe i nagrywają. Wkrótce przepędza ich milicja.



8.45 Jerzy Bahr, ambasador w Moskwie, czeka na polską delegację na lotnisku. Gdy mija zaplanowana godzina przylotu. zaczyna się denerwować: każda minuta się liczy, bo jest zapisana w protokole. Straszna mgła wzmaga jego niepokój. Widzi dziwne poruszenie wśród Rosjan na lotnisku i wóz straży pożarnej. - Coś się stało - krzyczy Bahr do kierowcy. Wsiadają w samochód i gnają za strażakami. Kawałek za lotniskiem, w rowie, na łące widzą cztery sterty złomu. Z potężnej maszyny zostały 1,5-metrowe kawałki. - Odebrały mi nadzieję, że mogę komuś pomóc - powie później Bahr.

Wrak samolotu:

fot. AG

8.46 Dariusz Górczyński z polskich służb dyplomatycznych dzwoni z płyty lotniska do Jacka Bratkiewicza, dyrektora departamentu polityki wschodniej z informacją, że rozbił się tupolew z prezydentem RP na pokładzie. Bratkiewicz zawiadamia szefa MSZ Radosława Sikorskiego.

8.48 Szef MSZ Radosław Sikorski dzwoni do Donalda Tuska. Premier nie odbiera, więc Sikorski wysyła mu sms-a: „tutka" rozbiła się podczas lądowania, ale nie wiadomo, co z pasażerami.

8.49 Wiktor Bater z Polsat News wraz z innymi dziennikarzami czeka w Katyniu na przyjazd polskiej delegacji. Dzwoni mu komórka. Odbiera. To informator Batera, członek polskiej ekipy czekającej na prezydenta Lecha Kaczyńskiego na lotnisku w Smoleńsku: „Wiktor, prezydent nie przyleci. Samolot się rozbił. Ja nie żartuję. Ja nie żartuję”. Bater potwierdza tę informację u funkcjonariusza BOR, którego poznał dzień wcześniej. Wsiada w auto i pędząc 200 km/h z operatorem Sarelem Łopaczem w kierunku Smoleńska nadaje telefonicznie informację o wypadku.



8.55 Sikorski wie, że samolot się rozbił, ale że nie było wybuchu. Dzwoni do Jerzego Bahra - polski ambasador jest już przy wraku. Mówi szefowi MSZ: - Wygląda to źle. Minister każe swojemu borowcowi por. Wojciechowi Biskotowi natychmiast łączyć go z ochroną Tuska. - Minister dostał informację, że coś się stało z prezydenckim samolotem. Awaria albo nawet się rozbił. Łącz z premierem - krzyczy w słuchawkę Biskot.

8.57 Małgorzata Tusk, odbiera telefon od ministra Sikorskiego. Szef MSZ informuje premiera, że samolot się rozbił i prawdopodobnie nikt nie przeżył. Sikorski zadzwoni do niego trzeci raz ok. godz. 10 i czyta mu listę pasażerów. Premier płacze.

Sikorski dzwoni do Bronisława Komorowskiego (8.58), marszałka Sejmu, który zgodnie z Konstytucją przejmuje władzę w przypadku śmierci prezydenta. W trzeciej kolejności próbował się skontaktować z ministrem Stasiakiem, ale on już nie odebrał...

9.04 Jarosław Kaczyński nie śpi. Dzwoni telefon. Myśli, że to brat dzwoni już ze Smoleńska. Słyszy w słuchawce szefa MSZ: - Mam straszną informację. Doszło do tragicznego wypadku. Można wnioskować, że nikt nie przeżył.

Kaczyński po krótkim milczeniu odpowiada Sikorskiemu: - To jest wynik waszej zbrodniczej polityki - nie kupiliście nowych samolotów.

Na tym rozmowa się kończy. Kaczyński jak co dzień rano jedzie do szpitala na Szaserów w Warszawie, w którym w ciężkim stanie leży jego matka. Nie mówi jej co się stało. Jadwiga Kaczyńska o śmierci syna i synowej dowiaduje się dużo później, w połowie maja. Prezes PiS dostaje w szpitalu leki na uspokojenie i jedzie do siedziby partii przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie.

9.06. Polsat News na koniec serwisu podaje informację od Wiktora Batera, że rozbił się samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. To pierwsze medium, które informuje o katastrofie. Na miejscu, w Smoleńsku Sarel Łopacz, wdrapuje się na dach pobliskiego sklepu i robi słynne już zdjęcia wraku z odwróconymi kołami. Bater dzwoni do Longiny Putki, polskiej konsul z Rosji, która czeka na cmentarzu w Katyniu. Mówi, że samolot się rozbił. - A co to za głupie żarty - odpowiada Putka.

9.23 Agencja Reutera podaje pilną depeszę: Rozbił się samolot z prezydentem Polski Lechem Kaczyńskim. Chwilę później Polska Agencja Prasowa potwierdza informację o katastrofie powołując się na źródła w MSZ. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski mówi portalowi Gazeta.pl :- Samolot przy lądowaniu prawdopodobnie zahaczył o drzewa. Pożar jest już ugaszony. Wygląda to bardzo źle.

9.27 Ambasador Bahr z lotniska w Smoleńsku jedzie na cmentarz w Katyniu. Wie, że jest tam kilkudziesięciu dziennikarzy, ok. 250 osób z Polonii, 300 weteranów, członków Rodzin Katyńskich, posłów, którzy przyjechali do Smoleńska pociągiem z Warszawy. I wie, że się niecierpliwią, bo delegacja prezydencka jest spóźniona. Longina Putka z konsulatu w Moskwie powiedziała niektórym członkom polonii, że doszło do katastrofy.

9.42 Do delegacji w Katyniu dzwonią ludzie z Polski, którzy o wypadku dowiedzieli się z telewizji. Krążą plotki, że stało się coś złego. Beata Kempa na wieść o katastrofie krzyczy: „Wyrok! Ale za co?! Antoni Macierewicz wpada w panikę i krzyczy, że chce natychmiast wyjechać z Rosji.

9.46. Jerzy Bahr dojeżdża do Katynia. Mówi Jackowi Sasinowi z Kancelarii Prezydenta, co się stało. - Wszystko wskazuje na to, że prezydent Lech Kaczyński, który miał przylecieć na sobotnie uroczystości w Katyniu nie żyje - Sasin przekazuje zgromadzonym informację o wypadku. Ambasador Bahr prosi go, by został w Rosji, ale ten nie chce się zgodzić. Planuje jak najszybciej wrócić do Warszawy. Uważa, że jest potrzebny w kraju jako najwyżej postawiony żyjący urzędnik z Kancelarii Prezydenta.

9.49 Centrum Informacyjne Rządu podaje komunikat: Donald Tusk leci z Gdańska do Warszawy. Premier tradycyjnie weekend spędzał z rodziną w Sopocie. Zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Ministrów. Wszyscy ministrowie zostają ściągnięci w trybie natychmiastowym do stolicy. Z Trójmiasta wraca też marszałek Bronisław Komorowski.

9.54 Rosyjskie władze informują, że nikt nie przeżył katastrofy.

10.10 Posłowie PiS zbierają się w siedzibie partii. Jest tam już Jarosław Kaczyński. Oglądają telewizję, słuchają nazwisk ofiar. Są w szoku. Prezes PiS mówi, że chce lecieć do Smoleńska. Do pokoju wchodzi Adam Bielan. Patrzy na Jarosława Kaczyńskiego, próbuje coś powiedzieć, odwraca się na pięcie i wychodzi. Dopiero wtedy zaczyna płakać. PiS ekspresowo wynajmuje samolot - może być gotowy do wylotu już o godz. 13. Paweł Kowal załatwia formalności paszportowo-wizowe.

10.12 Prawdopodobniej nikt nie przeżył katastrofy prezydenckiego samolotu - informuje Piotr Paszkowski, rzecznik polskiego MSZ. W resorcie powstaje sztab kryzysowy.

10.20 Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew powołuje specjalną komisję do zbadania przyczyn katastrofy polskiego samolotu. Ma jej przewodniczyć premier Rosji Władimir Putin.

10.22 Agencja Reuters podaje, że zginęło około 130 osób. Taką informację przekazały władze okręgu smoleńskiego. Przez kilkadziesiąt minut agencje zagraniczne podawały nieprawdziwą liczbę ofiar

10.30 W rosyjskiej części cmentarza w Katyniu zaczyna się prawosławne, żałobne nabożeństwo. Zaproszono na nie Polaków. Przyszli. Po nim - już w polskiej części cmentarza katyńskiego - odbywa się również msza za dusze ofiar katastrofy oraz ofiar mordu katyńskiego. Ludzie na cmentarzu płaczą. Starsze osoby mdleją. Jeszcze nie wiadomo, kto był na pokładzie samolotu i czy wszyscy zginęli (jedna z pierwszych informacji mówiła, że trzy osoby przeżyły i są ranne). Ojciec Ptolemeusz, proboszcz parafii katolickiej w Smoleńsku do wiernych: „Stoimy przed faktem śmierci, ale i przed faktem życia. Czym jest życie? Dziś ono jest, jutro już go nie ma" - mówił. Na koniec apeluje do wszystkich o zgodę.

10.36 Przed lotniskiem w Smoleńsku gromadzą się polscy dziennikarze, już dojechali z Katynia. Nie zostają dopuszczeni do miejsca katastrofy. Służby ratownicze rozstawiają specjalne betonowe bloki na ziemi, by udało się wozom ratowników i strażaków dojechać na miejsce katastrofy - podmokłą, bagnistą łąkę. Tam nogi zapadają się w błocie, buty przemakają. Nad lotniskiem wciąż unosi się mgła.

Płonące szczątki samolotu tuż po katastrofie. Kadr z amatorskiego filmu:

fot. za YouTube

10.51 Władze regionu Smoleńsk wydają pierwszy oficjalny komunikat: Prezydent Polski Lech Kaczyński zginął w katastrofie lotniczej w Rosji”



10.53 PAP nadaje depeszę: W jednej chwili kraj stracił całe dowództwo”. Na pokładzie rządowego tupolewa byli niemal wszyscy najważniejsi dowódcy Sił Zbrojnych RP: szef Sztabu Generalnego WP gen. Franciszek Gągor, dowódca Wojsk Lądowych gen. Tadeusz Buk, dowódca Marynarki Wojennej wiceadmirał Andrzej Karweta, dowódca sił specjalnych gen. Włodzimierz Potasiński, szef dowództwa operacyjnego polskiej armii gen. Bronisław Kwiatkowski i dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik. Zginął też wiceminister obrony narodowej Stanisław Jerzy Komorowski, a także biskup polowy Wojska Polskiego gen. Tadeusz Płoski. Już po godz. 13 pierwsi zastępcy zaczynają przejmować dowództwo nad polską armią.

10.55 - Polski samolot prezydencki Tu-154 rozbił się w czasie czwartego podejścia do lądowania na lotnisku Siewiernyj koło Smoleńska - informuje telewizja Wiesti-24. - Do katastrofy doszło w warunkach gęstej mgły - podkreśla stacja. Okazuje się jednak, że to informacja nieprawdziwa - samolot do lądowania podchodził tylko raz.

10.58 Andrzej Duda z Kancelarii Prezydenta dostaje telefon od Leszka Czapli z Kancelarii Sejmu: marszałek Komorowski wygłosi oświadczenie, że przejmuje obowiązki prezydenta RP. Duda pyta: Czy jest pewność, że prezydent nie żyje? Czapla każe mu przygotować odpowiednie dokumenty. Duda sprzeciwia się. Uważa, że trzeba czekać na oficjalne potwierdzenie, notę o znalezieniu ciała Lecha Kaczyńskiego.

11.00 Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości, zwraca się do Andrzeja Seremeta, prokuratora generalnego, by wszcząć śledztwo ws. katastrofy prezydenckiego samolotu. "Z Moskwy wysłano najbardziej doświadczonych śledczych, w tym pracowników moskiewskiego Międzyregionalnego Zarządu Śledczego ds. Transportu, którzy mają duże doświadczenie w badaniu przyczyn katastrof lotniczych" - mówi przedstawiciel rosyjskiej prokuratury.

11.30 Premier Donald Tusk rozmawia telefonicznie z Władimirem Putinem o katastrofie. Nie wiadomo, jaki był przebieg tej rozmowy.

11.32 W Katyniu odbywa się modlitwa różańcowa w intencji ofiar katastrofy samolotu. Odprawiają ją ks. harcmistrz Dariusz Stańczyk oraz ks. Andrzej Spacewicz. - Ta modlitwa przypomniała mi odmawianie różańca świętego przy grobie Jana Pawła II w Kaplicy świętego Piotra, którą wówczas też odmawiałem. Czułem, że spłynęła na mnie łaska - mówił ks. Stańczyk.

11.35 Żałoba na stronie prezydent.pl. pojawia się dopiero teraz. I komunikat: "Ciągle czekamy na potwierdzone informacje o liczbie ofiar. Głęboko wierzymy, że nie są prawdziwe nieoficjalne informacje o tym, że nikt z obecnych na pokładzie nie przeżył. Gdy tylko dostaniemy potwierdzone dane o liczbie ofiar i poszkodowanych, poinformujemy o nich."

11.36 - Przyczyną katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego Tu-154 pod Smoleńskiem mógł być błąd załogi w czasie manewru lądowania - podaje agencja RIA-Nowosti, powołując się na źródło w Centralnym Okręgu Federalnym Rosji.

11.38 Tysiące ludzi gromadzą się przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Mieszkańcy stolicy przynoszą bukiety kwiatów, zapalają znicze, modlą się w ciszy i skupieniu. Na Krakowskim Przedmieściu - tysiące warszawiaków z flagami narodowymi. Są w szoku, płaczą. Flaga państwowa na Pałacu opuszczona do połowy masztu.



Zdjęcia żałoby przysłane przez Czytelników: ZOBACZ>>

12.00 Dzwon Zygmunta obwieszcza Krakowowi i Polsce tygodniową żałobę. - Co nam pozostaje? Wielki ból i żałoba - mówi kardynał Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski. Organizatorzy imprez kulturalnych i sportowych masowo je odwołują . Pojawia się komunikat, że w niedzielę, 11 kwietnia, zamknięte będą sklepy, w tym największe centra handlowe.

12.05 Metropolita warszawski, abp Kazimierz Nycz apeluje o modlitwę za tych, którzy zginęli i za ich rodziny. - To wydarzenie o wielkich konsekwencjach. Ważne, by modlitwa obejmowała wszystkich i całą naszą Polskę kochaną. Bądźmy solidarni. Nie wiem, czy są katastrofy o podobnym wymiarze.

12.10 Po raz pierwszy pada prawdziwa liczba ofiar - 96 osób. Podają ją rosyjskie władze w Smoleńsku. Wcześniej agencje informowały czasem o 87, a czasem nawet o 133 ofiarach. Dochodziło też do makabrycznych pomyłek - podawano, że nie żyje Jerzy Bahr czy poseł PiS Paweł Kowal.

12.18 Lotnisko w Smoleńsku zamienia się w wielki sztab. Służby rosyjskie, na rozkaz z góry, zaczynają szerzej informować o tragedii. Początkowo miała być blokada informacyjna, ale obietnica premiera Władimira Putina, że śledztwo i prace specjalnej komisji będą jak najbardziej przejrzyste i prowadzone w ścisłej współpracy z Polską, robi swoje.

Wrak Tu-154:

fot. Reuters

12.28 Na miejsce katastrofy leci naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski z grupą prokuratorów wojskowych. Mają wziąć udział w oględzinach i zabezpieczeniu materiału dowodowego. Wcześniej zabezpieczyli materiał dowodowy na lotnisku Okęcie, skąd wystartował prezydencki samolot. - Zabezpieczana jest dokumentacja związana ze stanem technicznym samolotu - mówi płk Mikołaj Przybył z wojskowej prokuratury. Śledztwo w sprawie katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego Tu-154 pod Smoleńskiem ma osobiście nadzorować prokurator generalny Rosji Jurij Czajka. Prokuratura smoleńska rozpatruje trzy powody katastrofy: złe warunki atmosferyczne, tzw. czynnik ludzki oraz awarię samolotu.

12.35 Uczestnicy uroczystości obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej mają jak najszybciej wrócić do kraju - decyduje konsulat polski w Moskwie. Pociąg wyruszył z Katynia ok. godz. 17 (czasu rosyjskiego, czyli o godz. 15 czasu polskiego), trzy godziny wcześniej niż planowano. Przyjechał do Warszawy w niedzielę nad ranem. W pociągu było 400 osób - rodziny ofiar zbrodni katyńskiej, żołnierzy Wojska Polskiego oraz harcerzy i wolontariuszy.

12.40 Komorowski ogłasza, że przejmuje obowiązki prezydenta. Był już po rozmowie z Dmitrijem Miedwiediewem i otrzymaniu noty, że prezydent Lech Kaczyński nie żyje. Urzędnicy Kancelarii Lecha Kaczyńskiego przygotowują Komorowskiemu stosowne dokumenty.

12.55 Dwóch przedstawicieli władz wychodzi do dziennikarzy w Smoleńsku. Potwierdzają liczbę ofiar i zapowiadają przyjazd na miejsce katastrofy premiera Władimira Putina i jego ministrów. - Nie wyklucza się, że był to błąd człowieka dlatego, że załoga lądowała tu niejako na własną odpowiedzialność, ponieważ tutejsze lotnisko doradzało, żeby lądowali w Mińsku - mówią dziennikarzom.

13.00 . Minutą ciszy zaczyna się specjalne posiedzenie rządu. Premier Donald Tusk kamiennym głosem mówi wszystkim, co się stało. Minister obrony powołuje zespół do oceny wypadku. Zapada decyzja, by każdej rodzinie przydzielić urzędnika, który ma być jej opiekunem, przewodnikiem, łącznikiem z biurokracją. ABW dostaje zadanie błyskawicznego zebrania DNA i robi to - w ciągu doby Agencja zdobywa materiał od 91 rodzin. Na posiedzeniu zdecydowano, że zaproszenie na pokład rządowego samolotu dostanie też Jarosław Kaczyński. Prezes PiS odmówił, miał już wyczarterowany samolot.

13.12 - Dzisiejszy dramat jest tragicznym zbiegiem okoliczności, który sprawia, że jego miejsce staje się mistyczne - mówi Dmitrij Miedwiediew. Prezydent Rosji zapewnia, że zrobi wszystko, aby wyjaśnić okoliczności katastrofy.

13.45 Poseł Bartosz Arłukowicz w TVN24: Wszyscy dzwonią i mówią, że jadą do Sejmu. I nikt nie wie po co. Ci, którzy pojechali do domu, wracają. To niesamowite. Mam potrzebę, żeby być dziś w Sejmie.

13.46 - Stajemy z pokorą wobec wyroku losu, który w przedziwny sposób powiązał z tym miejscem kolejny dramat naszego Narodu. Wszystkich nas jednoczy doświadczenie tej tragedii i głęboki smutek. Rodzinom zmarłych towarzyszymy w ich cierpieniu. W imieniu wszystkich Polaków składam im najszczersze wyrazy współczucia - mówi w oficjalnym wystąpieniu Bronisław Komorowski. Marszałek Sejmu ogłosił siedmiodniową żałobę narodową. Zaczęła się o godz. 18. Kilka dnia później przedłużona została o dwa dni, do czasu pochówku pary prezydenckiej na Wawelu.



13.45 Z całego świata płyną do Polski kondolencje. Żałobę ogłosiły m.in. Rosja i Litwa. Opuszczono flagi UE w Brukseli. Światowa opinia publiczna jest wstrząśnięta. Głowy państw z całego świata zapowiadają udział w pogrzebie pary prezydenckiej. Jeszcze wtedy nie było wiadomo, że odbędzie się on 18 kwietnia na Wawelu i że na uroczystość nie dotrze większość z nich z powodu pyłu wiszącego na Europą po wybuchu wulkanu na Islandii. Pył sparaliżował ruch lotniczy niemal na całym kontynencie.

14.22 - To moja osobista tragedia, ale musimy działać. Państwo nie przestanie funkcjonować - zapewnia premier Tusk i oświadcza, że leci do Smoleńska. Mówi powoli, ważąc słowa. Apeluje o „odpowiednie zachowanie” w czasie żałoby.

Putin i Szojgu na miejscu katastrofy: fot. AG

14.30 Władimir Putin leci do Smoleńska, gdzie spotka się z Tuskiem. - Premier Polski wyraził życzenie przyjechać na miejsce tragedii. Razem zobaczymy miejsce katastrofy - powiedział premier Rosji.

14.53 Adam Bielan, poseł PiS, pisze na Twitterze: „Nie mogę się pozbierać. JK [Jarosław Kaczyński - red.] się trzyma, to pomaga. Lecimy do Smoleńska .”

14.55 Komorowski rozmawia telefonicznie z Miedwiediewem. - Prezydent Rosji wyraził głębokie współczucie w imieniu narodu rosyjskiego w związku z tragedią, jaka się wydarzyła - cytuje ITAR-TASS przedstawiciela służb prasowych Kremla. Miedwiediew i Komorowski podkreślili, że „ ta tragedia przyniosła ból straty, straty niepowetowanej, ale właśnie w tych trudnych dniach bardzo ważna jest konsolidacja narodów, aby razem przezwyciężyć następstwa strasznej tragedii".

14.59 Na teren lotniska w Smoleńsku przed godz. 15 czasu polskiego przywieziono pierwsze dwie trumny dla ofiar. Rosjanie w rejon katastrofy ściągają też żołnierzy, agregaty prądotwórcze i specjalistyczny sprzęt.

15.22 Rosyjskie ministerstwo obrony i Międzypaństwowy Komitet Lotniczy WNP powołują komisję techniczną do zbadania okoliczności katastrofy samolotu, w której zginął prezydent Lech Kaczyński. Eksperci obu instytucji jadą na miejsce wypadku.

15.39 - W rejonie Smoleńska, gdzie rozbił się samolot prezydenta RP, rano zalegała mgła. Widoczność nie przekraczała 500 metrów - informuje ITAR-TASS, powołując się na miejscową służbę meteorologiczną. Temperatura powietrza wynosiła 1 stopień Celsjusza, prędkość południowo-wschodniego wiatru dochodziła do 3 metrów na sekundę.

15.58. Znaleziono drugą czarną skrzynkę rozbitego tupolewa. Pierwszą znaleziono przed godz.14.

Czarne skrzynki tupolewa:

fot. AG

16.00 Dmitrij Miedwiediew przekazuje Polakom najgłębsze wyrazy współczucia. - Wszyscy Rosjanie dzielą z Wami ból i żal - mówi prezydent Rosji w specjalnym oświadczeniu. Informuje, że na czele specjalnej komisji ds. wyjaśnienia katastrofy stanie Władimir Putin. Prezydent Rosji zapewnia, że jej prace będą w pełni jawne. Ciała ofiar będą przetransportowane do Moskwy, gdzie dojdzie do identyfikacji.

16.10 RIA-Novosti podaje nieoficjalną informację: Na miejscu katastrofy odnaleziono ciało Lecha Kaczyńskiego.

16.38 Na stronie internetowej Prezydenta RP pojawia się komunikat: Kancelaria Prezydenta żegna parę prezydencką. - 10 kwietnia 2010 roku, w drodze na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginęli Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński, Małżonka Prezydenta Maria Kaczyńska oraz członkowie polskiej delegacji i załoga samolotu. Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie!”.

16.50 Brat prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Jarosław, przylatuje do Witebska na Białorusi. Stamtąd jedzie autokarem do odległego o 160 km Smoleńska - informuje o tym Mariusz Błaszczak, rzecznik klubu PiS. Później działacze PiS będą oskarżać polski rząd i władze rosyjskie, że utrudniali dojazd autokaru do Smoleńska, by nie dotarł tam przez premierem Tuskiem.

17.00 W Warszawie zbiera się prezydium Sejmu.

17.30 Premier Tusk wylatuje do Witebska, skąd samochodem ma dojechać do Smoleńska.

17.39 Rosyjscy ratownicy przenoszą ciała ofiar katastrofy w Smoleńsku do śmigłowców. Zostaną przewiezione na moskiewskie lotnisko Domodiedowo. Rosyjski minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu mówi, że wszystko jest już przygotowane do przyjęcia ciał ofiar i uprzedza, że w niektórych przypadkach do identyfikacji zabitych trzeba będzie użyć analizy DNA. Do Moskwy muszą przyjechać rodziny ofiar.

18.00 W Katedrze Polowej WP w Warszawie zaczyna się msza święta w intencji 96 ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.

18.30 W Sejmie wyłożono księgę kondolencyjną w związku z katastrofą samolotu TU-154, w której zginął prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz 94 inne osoby. Do księgi wpisuje się marszałek Bronisław Komorowski, który przejął obowiązki prezydenta po katastrofie. Do księgi ustawią się kilometrowe kolejki.

18.52 Premier Rosji Władimir Putin przybywa na miejsce katastrofy polskiego samolotu rządowego. Czeka na premiera Donalda Tuska. W międzyczasie odbywa się jego konferencja prasowa. - Należy zrobić wszystko, aby jak najszybciej wyjaśnić przyczyny katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego Tu-154M pod Smoleńskiem - mówi premier Rosji. Na lotnisku jest z nim Siergiej Iwanow, wicepremier i szereg innych członków rządu.

19.15 Jarosław Kaczyński i niewielka delegacja lądują w Witebsku na Białorusi. Autokar wiezie ich do oddalonego o ok. 160 km Smoleńska. Przez Białoruś autokar jedzie z „normalną prędkością”. Na granicy białorusko-rosyjskiej przejęła ich milicja rosyjska. - Nagle zaczęliśmy jechać bardzo wolno, 30 km na h. Ktoś zapytał kierowcę, czy nie może jechać szybciej. Powiedział: nielzia [nie można - red.] - relacjonował później poseł PiS Joachim Brudziński. - Biegaliśmy do Rosjan. Ale oni nas zbywali. Paweł Kowal próbuje interweniować w tej sprawie u ambasadora Bahra.

20.03 Premier Donald Tusk ląduje w Witebsku i jedzie do Smoleńska na miejsce katastrofy. Towarzyszą mu wojskowi prokuratorzy i eksperci.

20.13 Wydobyte ze szczątków samolotu ciała wszystkich ofiar katastrofy są już transportowane śmigłowcami do Moskwy, gdzie ma się odbyć ich identyfikacja. - W niektórych przypadkach może potrwać kilka dni, zapewne będą potrzebne badania DNA - informują znów ministrowie ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu i zdrowia Tatiana Golikowa .

20.15. Na miejscu katastrofy działa cały sztab - są rozstawione namioty, specjalne lampy rozświetlające okolicę. Są też kamery wielu stacji i dziennikarze z całego świata. Na miejscu jest już Donald Tusk. Wita go premier Rosji Władimir Putin. Siergiej Szojgu, minister ds. nadzwyczajnych opowiada, co się stało. Pokazuje ręką linię spadającego samolotu. Putin również pokazuje, jak ręką, jak samolot zderzył się z ziemią. Tusk jest blady.

20.24 Premierzy Władimir Putin i Donald Tusk składają wspólnie kwiaty na miejscu katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego Tu-154 pod Smoleńskiem. Putin - wiązankę czerwonych goździków, Tusk - mały wieniec w biało-czerwonych barwach. Premier Tusk, przygnębiony i poruszony, przyklęka na kilkanaście sekund. Gdy wstaje, Putin go ściska: krótko, po męsku.

Uścisk Tuska i Putina w Smoleńsku:

fot. AG

Jarosław Marek Rymkiewicz napisze później w wierszu "Do Jarosława Kaczyńskiego" o dwóch Polskach , z których jedną " bierze w objęcia car Północy". Podczas telekonferencji mer Moskwy i przedstawiciele służby zdrowia zapewniają obu premierów, że są przygotowani na identyfikację ofiar i udzielenie pomocy ich rodzinom.



20.26 Na miejscu katastrofy autokar z Jarosławem Kaczyńskim od ok. 10 minut czeka przed bramą. W końcu wjeżdża. Kaczyńskiego wita Jerzy Bahr, który towarzyszy mu razem z konsul Longiną Putką . Bahr trzyma pod rękę Kaczyńskiego. Zatrzymuje się kilka metrów przed ciałem brata, prezydenta Kaczyńskiego. Konsul Putkę oburzają kamery śledzące każdy krok Kaczyńskiego po wyjściu z autokaru.

20.28 Jarosław Kaczyński identyfikuje ciało brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego i modli przy nim. Ciało Kaczyńskiego jest ułożone na noszach. Ze względów proceduralnych narzuconych przez prokuraturę musi leżeć w tym miejscu, gdzie je znaleziono. Posłowie PiS mają pretensje, że ciało prezydenta „leżało w błocie”. W czasie identyfikacji poseł PiS Paweł Kowal (dziś PJN) podchodzi do Pawła Grasia i Tomasza Arabskiego. Mówi, co myśli o ”spowalnianiu podróży”.

20.30 Bronisław Komorowski wygłasza specjalnie orędzie nadane w TVP1."W obliczu naszego narodowego dramatu jesteśmy razem. Nie ma podziału na lewicę i prawicę. Różnice poglądów, wyznania nie mają dzisiaj znaczenia" - mówi. "Polska jest w żałobie, ponieśliśmy dramatycznie bolesną stratę. W katastrofie lotniczej zginął prezydent wraz z małżonką, zginęli wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, ministrowie, posłowie i senatorowie wszystkich klubów parlamentarnych, zginęli generałowie i biskupi. Zginęli, pełniąc swą służbę publiczną na rzecz dobra wspólnego, jakim jest Polska" - podkreśla Komorowski, który przejął obowiązki głowy państwa.

20.50 Jarosław Kaczyński wraca do autokaru. Bahr pyta, czy zgodzi się przyjąć kondolencje od premiera Władimira Putina. Autobus stoi 150 metrów od namiotu, w którym rozmawiają premierzy Putin i Tusk. Kaczyński się nie zgadza. Ambasador próbuje negocjować jeszcze z ludźmi z PiS, którzy stoją przed autokarem. Są ”zdecydowanie na nie”. Bahr podejmuje kolejną próbę. Nie chciał, by wśród Rosjan powstało wrażenie dwóch Polsk . Kaczyński ponownie odmawia.

21.05 Jarosław Kaczyński chce zabrać ciało brata do Polski. Od Putina słyszą, że to niemożliwe. „Bo głowie państwa należą się honory i nie wyobrażam, żeby prezydent mógł wyjechać z Rosji bez oddania należnych mu honorów.” - mówi. Ciało Lecha Kaczyńskiego wraca do Polski w niedzielę, 11 kwietnia.

21.10 Putin zaprasza do namiotu posłów PiS, w tym Pawła Kowala. Premier Rosji zachowuje się dość naturalnie: nieszczególnie wylewnie, ale też nie chłodno. Pyta m.in. o stan zdrowia Jadwigi Kaczyńskiej. Kowal prosi go, by możliwie szybko delegacji prezesa Kaczyńskiego udało się wylecieć do Polski.

21.15 Jarosław Kaczyński wyrusza ze Smoleńska do hotelu. Jazda trwa ok. 20 minut. W recepcji stoi zdjęcie pary prezydenckiej udekorowane kwiatami. Po krótkim odpoczynku w hotelu Kaczyński razem z posłami PiS wylatuje do Polski. Nie bez problemów - odprawa i sprawdzenie 15 paszportów trwa godzinę.

Kaczyński po identyfikacji brata:

fot. AG

21.37 Pierwsze ciała ofiar katastrofy są już w Moskwie. Śmigłowiec z trumnami ląduje po godz. 21 na lotnisku. Pierwsze ofiary tragedii zostają przeniesione do specjalnych aut i w eskorcie milicyjnych samochodów trafiają do Biura Ekspertyz Sądowych przy ulicy Tarnyj Projezd w moskiewskiej dzielnicy Carycyno . Tam wykonano ekspertyzy, tam odbywała się identyfikacja ofiar.

22.15 Premier Rosji Władimir Putin wygłasza orędzie do Polaków z namiotu rozstawionego na terenie lotniska w Smoleńsku. - Odczuwamy wielki ból razem z wami i przeżywamy to tak samo, jak wy - deklaruje w orędziu szef rosyjskiego rządu . Premierzy Rosji i Polski uczestniczą w telekonferencji z przedstawicielami władz Moskwy, poświęconej przygotowaniom do identyfikacji ofiar katastrofy.

Wiceburmistrz rosyjskiej stolicy Piotr Biriukow zapewnia, że wszystkie służby Moskwy są przygotowane do przyjęcia rodzin ofiar tragedii. Na wszystkich lotniskach dyżurują lekarze, psychologowie i tłumacze. Zapewnione są środki transportu i zarezerwowane miejsca w trzech moskiewskich hotelach dla rodzin ofiar. Władze deklarują, że pokryją koszty ich pobytu.

22.46 Premier Donald Tusk jest w drodze z Witebska do Polski. Wbrew zapowiedziom po jego powrocie do kraju nie odbywa się posiedzenie rządu. Premier jedzie do swojej Kancelarii i spotyka się z minister zdrowia Ewą Kopacz, rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem, swoim doradcą Igorem Ostachowiczem oraz Tomaszem Arabskim, szefem kancelarii. - Tusk był jak rażony gromem - zapamiętała Ewa Kopacz. Następnego dnia rano Kopacz (i Arabski) lecą z polskimi lekarzami i patomorfologami do Moskwy pomagać przy identyfikacji.


sobota, 9 kwietnia 2011

Dlaczego musiało dojść do katastrofy smoleńskiej

09-04-2011, ostatnia aktualizacja 09-04-2011 00:00

Raport Zespołu Ekspertów Niezależnych nie jest polemiką z technicznymi ustaleniami specjalistów polskich lub rosyjskich. Przedstawiamy w nim fakty i wskazania, co należy zrobić, aby zacząć odbudowywać rozbity system bezpieczeństwa Polski.

Marcin Gomoła  – lider ruchu Młodego Pokolenia – Pokolenie ’89, były wiceprzewodniczący KNF, prawnik
autor: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa
Marcin Gomoła – lider ruchu Młodego Pokolenia – Pokolenie ’89, były wiceprzewodniczący KNF, prawnik
dr Przemysław Guła  – były szef Rządowego Centrum Antykryzysowego
autor: Dąbrowski Mateusz
źródło: Fotorzepa
dr Przemysław Guła – były szef Rządowego Centrum Antykryzysowego
gen. brygady Sławomir Petelicki  – twórca i dwukrotny dowódca Jednostki Wojskowej GROM
autor: Dąbrowski Mateusz
źródło: Fotorzepa
gen. brygady Sławomir Petelicki – twórca i dwukrotny dowódca Jednostki Wojskowej GROM

Jako obywatele Rzeczypospolitej mamy prawo i obowiązek zabierać publicznie głos w sprawach ważnych dla naszego państwa. Jest to bowiem dobro wszystkich Polaków okupione przez lata trudem, krwią i potem wielu pokoleń naszych rodaków, których marzeniem i życzeniem było, by kraj ten był silny, profesjonalnie zarządzany i bezpieczny.

Niestety, poziom bezpieczeństwa jest sukcesywnie obniżany, a siły i środki na nie przeznaczane – marnotrawione. Zdjęci troską o losy naszej ojczyzny i przyszłych pokoleń Polaków przedstawiamy poniższy raport.

Transport lotniczy VIP-ów w profesjonalnie zarządzanych krajach

Problem transportu najważniejszych osób w państwie pozostaje nierozwiązany od wielu lat. Na to, jak istotna jest to kwestia z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, sojusznicy Polski zwracali nam uwagę już od pierwszych chwil po przełomie 1989 roku i odzyskanej wolności.

Już w 1990 r. rząd USA, w ramach wdzięczności za uratowanie oficerów CIA i DIA w Iraku, obok obniżenia o 20 miliardów dolarów długów Polski rozpoczął szkolenia kolejnych rządów RP w zakresie reagowania w sytuacjach kryzysowych (RSK) i zarządzania ryzykiem państwa (ZRP). Obecny minister obrony narodowej jeszcze jako wiceminister resortu odpowiedzialny za kontakty z NATO zapoznawany był z procedurami RSK i ZRP. W wielkich ćwiczeniach z tego zakresu, zorganizowanych w 1998 roku na terenie Polski przez USA, obok ówczesnego premiera Jerzego Buzka wzięli także udział najważniejsi z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa polscy ministrowie. Opracowano stosowne zalecenia i procedury, które miały być bezwzględnie stosowane. Wśród najważniejszych sugestii USA dla Polski jako przyszłego członka NATO było przygotowanie się do udzielania pomocy obywatelom polskim zagrożonym poza granicami kraju. Jako wzorzec przedstawiano nam działanie Izraela, który w 1976 roku dla ratowania swoich obywateli wysłał do Ugandy pięć samolotów Herkules C130 i dwa Boeing 707 (w jednym z nich był szpital, a w drugim stanowisko dowodzenia). USA zadeklarowały, że przekażą nam nieodpłatnie cztery samoloty transportowe Herkules C130. Nie przyjęliśmy tego daru. Samoloty wzięła Rumunia, która aktualnie wyprzedza nas w zakresie kompatybilności swoich struktur wojskowych z NATO. Amerykanie przekonywali nas, że konieczny jest zakup nowoczesnych samolotów, które służyłyby w razie potrzeby ewakuacji obywateli, a na co dzień transportowały najważniejsze osoby w państwie. Regułą w NATO jest pilotowanie tych samolotów przez najlepszych, specjalnie do tego wybranych i stale szkolonych pilotów wojskowych. Bo tylko piloci wojskowi potrafią lądować na terenach konfliktów zbrojnych i obsługiwać utajnioną łączność zapewniającą najważniejszym osobom możliwość kierowania państwem nawet w czasie lotów. Samoloty takie służą również do natychmiastowej ewakuacji kierownictwa państwa na zapasowe stanowisko dowodzenia.

Kwestia transportu lotniczego VIP-ów w Polsce

W 2007 roku znający zalecenia NATO minister obrony narodowej Radosław Sikorski rozpoczął procedurę przygotowania do zakupu samolotów transportowych dla VIP-ów. Kontynuował ją i doprowadził do końca jego następca śp. Aleksander Szczygło.

Do zakupu samolotów jednak nie doszło. W 2009 r. tajną decyzją, bez podania powodów, zakup unieważnił minister Bogdan Klich. Gdy dziennikarze to odkryli, minister twierdził, że na samoloty dla VIP-ów nie było pieniędzy. Skąd zatem wzięły się środki, dokładnie 635 milionów zł, na 12 samolotów M-28 Bryza, które MON zakupiło bez przetargu? Pytany o to przez posłów minister Klich stwierdził jedynie, że po katastrofie samolotu CASA dowódcy muszą latać osobno! Minister nie pamiętał o tym przed wylotem do Smoleńska zwierzchników wszystkich rodzajów sił zbrojnych Wojska Polskiego.

Dlaczego na przestrzeni tylu lat nasze władze nie były w stanie kupić samolotów dla VIP-ów? Eksperci twierdzą, że mogły w tym przeszkodzić podejrzane zobowiązania wobec producentów samolotów Embraer. Samoloty te z powodu zbyt krótkiego zasięgu (nie dolatują bez międzylądowania do USA i Afganistanu) nie spełniały wymogów przetargu. Tezę tę potwierdził także sam Bogdan Klich, po czym... wyczarterował dwa samoloty Embraer dla VIP-ów! Według Zespołu Ekspertów Niezależnych sprawę tę powinna zbadać specjalna komisja sejmowa.

Okolicznością uniemożliwiającą zakup maszyn dla VIP-ów nie był brak środków. Przez lata bowiem topiono setki milionów złotych w kosztownych remontach awaryjnych samolotów TU-154. Podobnym przykładem trwonienia publicznych pieniędzy przez rządzących jest choćby zakup za 1 mld 200 mln zł samego tylko kadłuba korwety Marynarki Wojennej „Gawron" (nową, w pełni wyposażoną korwetę można kupić za 300 mln zł). Jak wiadomo, samoloty TU-154 ostatecznie zostały wycofane z eksploatacji przez wszystkie linie lotnicze, a od 1 lipca 2011 także przez Rosyjską Federalną Agencję Transportu Lotniczego!

WNIOSEK: Gdyby zostały zakupione nowoczesne samoloty do transportu VIP-ów, gdyby wokół przetargów na maszyny tego typu nie była prowadzona cyniczna, polityczna gra, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło. Nowoczesne samoloty nawet w takiej mgle jak w Smoleńsku „widzą" kontur lotniska.

2008 – 2010. Najczarniejszy rozdział w historii polskiego lotnictwa wojskowego w czasie pokoju

Po katastrofie wojskowego samolotu CASA, w której zginęło prawie całe dowództwo naszego lotnictwa wojskowego, minister obrony narodowej nie wyciągnął wniosków! Co więcej, doprowadził do zapaści Wojska Polskiego i degradacji elitarnego 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa. Współwinny temu jest premier Donald Tusk, który mimo informacji, jakie dostał od wojskowych, będąc w Afganistanie, a także od generała Waldemara Skrzypczaka i na piśmie od generała Sławomira Petelickiego (za pośrednictwem ministra Boniego), nie zdymisjonował Bogdana Klicha i nie nakazał wprowadzenia koniecznych reform w Siłach Zbrojnych! Wynikiem tego zaniechania była prawie identyczna katastrofa samolotu wojskowego Tu-154 M. Z tym że tym razem, po raz pierwszy w historii wojskowości, zginęło całe dowództwo Wojska Polskiego wraz ze zwierzchnikiem sił zbrojnych – prezydentem RP – na czele.

Zaledwie na rok i dziesięć dni przed tragedią smoleńską wydarzyła się kolejna katastrofa w lotnictwie wojskowym. Podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku Marynarki Wojennej w Babich Dołach rozbił się samolot Bryza. Zginęła cała czteroosobowa załoga.

Jeszcze miesiąc wcześniej miała miejsce inna tragedia. Pod Toruniem rozbił się Mi-24 – bojowy śmigłowiec Dowództwa Wojsk Lądowych. Zginął jeden z pilotów!

Cztery katastrofy samolotów wojskowych w ciągu zaledwie dwóch lat, w których zginęło 121 osób, nie były dla premiera powodem do zdymisjonowania ministra obrony narodowej. To też jest ewenement nie tylko w historii wojskowości, ale i państwowości. A na pewno w historii NATO!

Niewyciągnięcie wniosków z kolejnych katastrof w lotnictwie wojskowym, a także polityczna bezkarność ministra obrony narodowej Bogdana Klicha przyczyniły się do tragedii smoleńskiej.

Procedury NATO. Zabezpieczenie lotu

Prezydencki lot do Smoleńska był absolutnie nieprzygotowany. Pomijając, wydaje się, coraz pewniejszą – w świetle ujawnianych przez media dokumentów – kwestię politycznego „rozgrywania" przez KPRM wizyty głowy państwa w Katyniu, przygotowanie do niej jest jednym wielkim skandalem. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa popełniły niewyobrażalną ilość błędów, które kompromitują Polskę jako członka NATO.

Nie sprawdzono lotniska, na którym miał lądować prezydent, najważniejsi dowódcy Wojska Polskiego i inne bardzo ważne osoby w państwie. Ani w NATO, ani w innym cywilizowanym kraju nie ma szefa służby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo najważniejszych polityków, który wydałby zgodę, aby prezydent, ministrowie i najważniejsi generałowie lecieli jednym samolotem na niesprawdzone i niezabezpieczone lotnisko polowe. Szef BOR gen. Marian Janicki nie tylko nie poniósł żadnych służbowych konsekwencji, ale wręcz został otoczony opieką przez samego premiera.

Brak ochrony kontrwywiadowczej dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych WP. W profesjonalnie rządzonym państwie odpowiedzialność powinien ponieść za to szef SKW. Nie tylko jej nie poniósł, ale wręcz został wyróżniony, gdyż siedem miesięcy po katastrofie smoleńskiej prezydent Bronisław Komorowski na wniosek ministra obrony narodowej Bogdana Klicha mianował Janusza Noska generałem brygady.

Zignorowano ostrzeżenia polskiego ambasadora, że lotnisko w Smoleńsku nie nadaje się do przyjmowania ważnych delegacji z Polski, gdyż została zlikwidowana jednostka wojskowa, która dbała o jego stan.

MON zrezygnowało z rosyjskiego lidera, który wcześniej naprowadzał nasze samoloty na rosyjskie lotniska wojskowe.

MON nie przygotowało i nie zabezpieczyło lotnisk zapasowych i kłamało, że to zrobiło! Do czasu ujawnienia przez prasę stenogramu rozmów po katastrofie pokazujących, jak nieudolnie oficerowie próbowali dopisywać lotniska zapasowe. Jedno z lotnisk, które wg MON było przewidziane jako zapasowe, było w tym dniu nieczynne.

Umieszczając wszystkie tak ważne z punktu widzenia funkcjonowania państwa osoby w jednym samolocie złamano procedury NATO, wszelkie inne procedury bezpieczeństwa, a wręcz postąpiono wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Nie skoordynowano części cywilnej i wojskowej delegacji, co spowodowało bałagan organizacyjny i brak na lotnisku w Smoleńsku ochrony Żandarmerii Wojskowej dla najważniejszych generałów i ich środków tajnej łączności z NATO! W wyniku katastrofy smoleńskiej Rosja weszła w posiadanie bezcennego materiału wywiadowczego zamieszczonego na niezabezpieczonych nośnikach – ekipa kontrwywiadu wojskowego przyleciała na miejsce katastrofy wieczorem!

WNIOSEK: Gdyby służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa i jego najważniejszych osób dochowały procedur, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło.

36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego WP

Piloci elitarnego 36. Pułku Lotnictwa Transportowego traktowani byli przez VIP-ów bez należnego im szacunku i dbałości o ich kompetencje i umiejętności. Minister obrony narodowej nie stworzył pilotom odpowiednich warunków do treningu pozwalającego sprostać ogromnej odpowiedzialności, jaką na nich nałożono. Obarczanie odpowiedzialnością pilotów za katastrofę jest ogromnym nadużyciem i niesprawiedliwością hańbiącą pamięć tych dzielnych i odważnych ludzi! Nieustanne, coraz głębsze oszczędności, niefrasobliwość w dysponowaniu publicznymi pieniędzmi przeznaczonymi na modernizację parku maszyn w 36. pułku lotnictwa musi skutkować obniżeniem jakości szkoleń. Nie ponoszą za to odpowiedzialności żołnierze, którzy nie mają możliwości odebrania należytego wyszkolenia, ale ich najwyżsi przełożeni z ministrem obrony narodowej na czele, którzy prowadzą trudną do racjonalnego wytłumaczenia politykę dzielenia biedy, i to w sposób najgorszy z możliwych. To on bowiem decyduje o rozdziale środków. To on zdecydował o kosztownym i, jak się okazało, niepotrzebnym remoncie faktycznie bezużytecznego dziś tupolewa o numerze 102.

Polskie siły zbrojne będą skazane na różne rozwiązania zastępcze, dopóki będą zarządzane i dowodzone przez ludzi wychowanych w doktrynie wojennej Układu Warszawskiego, którzy nie rozumieją procedur NATO ani nie realizują wizji sojuszu. Nic więc dziwnego, że Stany Zjednoczone nie decydują się na rozmieszczenie na terytorium Polski rakiet Patriot. Wiedzą, że powierzenie tej groźnej broni wymaga najwyższego profesjonalizmu i odpowiedzialności.

Tylko wymiana pokoleniowa w najwyższym dowództwie Sił Zbrojnych może odwrócić ten trend. Potrzeba do tego jednak śmiałych wizji i odważnych decyzji, których dziś nie widać, bo zastępowane są one „obroną stołków" i trwaniem na pozycjach nieudolnych decydentów. Pompowanie pieniędzy w remont przestarzałego i anachronicznego dowództwa Sił Zbrojnych będzie miało taki sam skutek jak pompowanie pieniędzy w nieustające remonty i naprawy przestarzałego i awaryjnego tupolewa. O skutkach takiej polityki można myśleć jedynie ze zgrozą.

WNIOSEK: Gdyby 36. Pułk Lotnictwa Transportowego WP traktowany był przez MON jako rzeczywiście elitarny, gdyby pilotom stworzono odpowiednie do rangi wykonywanych przez nich obowiązków warunki do pracy, życia i treningu, do katastrofy smoleńskiej by nie doszło.

Podsumowanie

Bez ekspertyzy NATO nikt nie podejmie się oceny, czy rosyjskie służby naziemne wyłącznie nie zapobiegły katastrofie czy też się do niej przyczyniły, a jeśli tak, to w jakim stopniu. Nie wiemy, czy uzyskanie takiej ekspertyzy jest dziś jeszcze możliwe.

Żądamy jednak, by zamiast rozmywania odpowiedzialności i gry na czas doszło do przykładnego ukarania winnych zaniedbań, które spowodowały największą narodową tragedię w historii Polski od czasu zakończenia II wojny światowej. Tylko po ukaraniu winnych będzie możliwe wprowadzenie i egzekwowanie skutecznych procedur, które zapobiegną podobnym tragediom w przyszłości. Profesjonalizacja armii nie może być jedynie hasłem wyborczym, jak jest to obecnie!

Nie ma chyba takiej osoby, która nie widziałaby zdjęć niezabezpieczonego, niszczejącego przez wiele miesięcy wraku samolotu z biało-czerwoną szachownicą, nie ma chyba także takiej osoby, która nie widziałaby zdjęć, na których widać, jak wrak jest niszczony.

W rocznicę katastrofy czujemy się w obywatelskim obowiązku zwrócenia uwagi na błąd najważniejszy – stawiający Polaków w roli bezbronnych petentów! Niezrozumiałe jest, dlaczego Polska jako kraj będący od 12 lat w NATO po katastrofie wojskowego samolotu NATO, w której zginęli najważniejsi dla Polski generałowie NATO, za pośrednictwem polskiego rządu niezwłocznie nie zwróciła się o pomoc i radę do innych członków paktu i Kwatery Głównej w Brukseli! Taki krok wykonały potężne Stany Zjednoczone po tragedii 11 września. Nic nie usprawiedliwia tego zaniechania premiera Donalda Tuska.

Polacy nie po to tak długo i usilnie zabiegali o członkostwo w NATO, żeby po 20 latach wolności kierownictwo naszego Ministerstwa Obrony Narodowej wydało komunikat, że Polska nie ma obowiązku informowania NATO, nawet gdy zginą wszyscy najważniejsi dowódcy Wojska Polskiego.

To nie Rosjanie ośmieszyli nas i upokorzyli przed całym cywilizowanym światem. Zrobił to polski premier, oddając śledztwo i wmawiając Polakom, że nasza prokuratura może prowadzić równoległe śledztwo bez posiadania czarnych skrzynek, wraku samolotu i dostępu do miejsca katastrofy. To, że jest to niemożliwe – nie wymaga dowodu.

Dokładnego wyjaśnienia wymaga też podjęcie przez premiera decyzji o niebraniu pod uwagę polsko-rosyjskiej umowy z 7 lipca 1993 roku, która stanowi, że wyjaśnianie katastrof polskich i rosyjskich samolotów wojskowych na terenie Federacji Rosyjskiej i Rzeczypospolitej Polskiej prowadzone jest wspólnie. Wybór przez premiera konwencji chicagowskiej to bezprawie, bo konwencja ta dotyczy wyłącznie samolotów cywilnych.

Premier Donald Tusk jest również osobiście odpowiedzialny za zwolnienie szefa Rządowego Centrum Antykryzysowego, po którym na znak protestu odeszło dziesięciu najwybitniejszych w Polsce ekspertów od zarządzania ryzykiem.

Jeśli po ocenie raportu komisji szefa MSWiA i wyników prac polskiej prokuratury Sejm nie podejmie decyzji o postawieniu premiera Donalda Tuska i ministra obrony narodowej Bogdana Klicha przed Trybunałem Stanu, będzie to oznaczało, że nawet największa narodowa tragedia od zakończenia II wojny światowej nie jest w stanie nic w Polsce zmienić, a system bezpieczeństwa naszego państwa będzie ulegał dalszej degradacji.

Siła i honor!

Członkowie Zespołu Ekspertów Niezależnych

Warszawa, 4 kwietnia 2011 roku

Plus Minus

Bater: Wiedziałem pierwszy

09.04.2011, 05:48
Wiktor Bater , POLSAT

Gdy dojechaliśmy na miejsce katastrofy, zobaczyliśmy z daleka odłamki samolotu. Rozrzucone szczątki, gdzieś skrzydło, gdzieś statecznik. Wtedy wszystko stało się jasne - opowiada Wiktor Bater, korespondent Polsat News, który jako pierwszy dziennikarz dowiedział się o tragedii

„Był sobotni poranek. Wyszedłem z hotelu „Smoleńsk” z kolegami z innych redakcji. Wszyscy zapatrzyliśmy się w niebo. Zobaczyliśmy trochę przymglone słońce. Stwierdziliśmy, że będzie ładna pogoda. Ale kiedy dojechaliśmy do Katynia, zrobiło się pochmurno. Z ładnej pogody nici. Zamiast słońca, przenikliwy chłód.

Przy wchodzeniu na katyński cmentarz uderzyło nas, że w porównaniu ze środową wizytą premiera Donalda Tuska, który spotkał się z Władimirem Putinen, praktycznie nie było rosyjskiej ochrony. Wtedy mysz by się nie prześlizgnęła, a teraz w zasadzie można było spokojnie przechodzić. Była tylko kontrola naszych borowców. Nawet nas trochę urzekło, że tak bardziej po ludzku to wszystko wygląda.

Z moim operatorem Krzysztofem Łapaczem podeszliśmy do krzesełek naprzeciwko katyńskiego pomnika, które czekały na prezydenta i oficjalną delegację. Tu miały się odbyć centralne uroczystości. Położyliśmy w pobliżu kamerę, statyw, baterie i akumulatory. Krzysiek został przy naszych rzeczach, a ja – z koleżanką z Reutersa, Lidią Kelly – poszedłem napić się herbaty, którą harcerze rozdawali przy wejściu na cmentarz. Chcieliśmy się trochę ogrzać. Stanęliśmy w kolejce wśród weteranów i rodzin katyńskich. Wszyscy byli w podniosłych nastrojach. Gdy dochodziliśmy do herbatki, zadzwonił mój telefon. Była mniej więcej 8.45. Usłyszałem w słuchawce głos serdecznego przyjaciela – polskiego dyplomaty pracującego kiedyś w Moskwie, a teraz włączonego w delegację MSZ, która oczekiwała prezydenta na lotnisku „Siewiernyj”.

– Nie macie co czekać na prezydenta, prezydent nie przyjedzie. Coś stało się z samolotem – mówił zdenerwowany.

– Co się stało, coś przy lądowaniu? – dopytywałem.

– Nie wiem dokładnie. Biegnę się dowiedzieć. Zdaje się, że samolot się rozbił – odparł i rozłączył się.

Natychmiast podzieliłem się tą informacją z Lidią Kelly, która stała obok mnie. Byliśmy w szoku. Obydwoje znaliśmy człowieka, który do mnie zadzwonił. Wiedzieliśmy, że to nie jest osoba, której imają się żarty. Zwłaszcza w takiej chwili i na taki temat.

Zobaczyłem na cmentarzu katyńskim jednego z naszych dyplomatów. Podbiegłem do niego. Zapytałem, czy wie, że stało się coś z samolotem prezydenta. – Co ty mówisz, głupie żarty sobie stroisz – odparł.

Złapałem za telefon i zadzwoniłem do kolejnego dyplomaty. Z polskiej ambasady w Moskwie, który również był na smoleńskim lotnisku. – Wiktor nie dzwoń teraz do mnie, Wiktor nie mogę rozmawiać – tylko tyle zdołałem usłyszeć wśród steku przekleństw.

W tym momencie nabrałem pewności, że stało się coś nieodwracalnego. Przecież ten poważny człowiek nigdy tak się przez telefon nie zachowywał, nigdy tak nie przeklinał, a już zwłaszcza rozmawiając z dziennikarzem.Równocześnie Lidia Kelly próbowała dowiedzieć się czegoś u borowców, którzy byli na cmentarzu w Katyniu. Podeszła do znajomego funkcjonariusza i zapytała, czy coś wie. Zdębiał. Powiedział, że o niczym nie słyszał, że spróbuje się czegoś dowiedzieć. Za moment zobaczyła, jak biegnie w stronę borowskiego busa. Nic nie mówił, tylko pokazał kciuk skierowany w dół.

To był dla nas sygnał, że trzeba natychmiast gnać po sprzęt, wsiadać do samochodu i jechać na „Siewiernyj”. Wszystko działo się w odstępstwie kilku minut. Pobiegłem po operatora i kamerę. – Krzysiu, ja ci teraz nie będę nic mówił. Zbieraj szybko graty, bierz kamerę, jedziemy stąd! – rzuciłem do kolegi.

Mieliśmy wynajęty w Moskwie samochód, pięcioosobowy. Razem ze mną, Krzysztofem i Lidią, weszło do niego chyba ośmiu dziennikarzy. Gdy wskakiwałem do auta, było jeszcze przed dziewiątą, zadzwoniłem do swego szefa, dyrektora programów informacyjnych Polsat News, Radka Kietlińskiego. Zapytał mnie tylko, czy jestem pewien źródła swojej informacji. – Tak, jestem pewien – odpowiedziałem.

– Dobra, wrzucamy to natychmiast, wchodzisz z relacją – usłyszałem.

W telefonicznym połączeniu ze studiem powiedziałem, że prawdopodobnie samolot prezydenta się rozbił. Że na razie są to nieoficjalne informacje. Że będę próbował dostać się na lotnisko. Kilka minut później jeszcze raz zadzwonił do mnie z lotniska mój przyjaciel dyplomata. Prowadziłem samochód, więc przekazałem słuchawkę Lidii. Powiedział, że dobiegł na miejsce katastrofy. – Wszystko się rozwaliło, samolot się rozbił, praktycznie nie ma szans, by ktokolwiek przeżył, nie ma co zbierać – opowiadał.

Przekazałem taką relację w kolejnym połączeniu ze studiem w Warszawie. Jedną ręką trzymałem kierownicę, a drugą telefon. Mój operator zmieniał biegi, a ja tylko wciskałem sprzęgło. Przekraczaliśmy wszelkie ograniczenia prędkości. Gdy zatrzymywali nas milicjanci, mówiliśmy gorączkowo, że rozbił się samolot prezydenta i musimy jak najprędzej być na lotnisku „Siewiernyj”. – Jak tam dojechać? – krzyczeliśmy.

A oni, kompletnie zaskoczeni, wskazywali nam drogę. Z Katynia do Smoleńska pędziliśmy 200 km na godzinę. W mieście jechaliśmy ponad 100. Zobaczyliśmy główną bramę na lotnisko. Była otwarta. Właśnie wyjeżdżały przez nią karetki. Nie namyślając się, wtargnęliśmy do środka. Wszyscy zwróciliśmy uwagę, że te karetki nie jechały na sygnale. Ktoś z nas rzucił: – Chyba rzeczywiście nie ma co zbierać, nie ma rannych.

Na lotnisku była mgła jak mleko. Nie widzieliśmy niczego na odległość 50 metrów, nawet pasa startowego.

Podbiegli do nas oficerowie Federalnej Służby Bezpieczeństwa. – Kto was tu wpuścił, natychmiast stąd wypier…! – wrzeszczeli. Wdałem się z nimi w dyskusję i trochę uspokoiłem. Powiedzieli: – Powiemy wam, jak dojechać na miejsce katastrofy, ale natychmiast stąd spadajcie.

Mój operator wyskoczył za teren lotniska i złapał taksówkę, która go tam zawiozła. My dojechaliśmy kilka minut później.”