sobota, 2 lutego 2008

Polska - Finlandia 1-0

Relacja z Czuba
Rafał Stec na blogu: Świetny ćwierćsparing

W 42. minucie Łukasz Garguła perfekcyjnie dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne. Tam Adam Kokoszka przepchnął jednego z Finów i trafił do siatki. Tak padł pierwszy w 2008 roku gol dla piłkarskiej reprezentacji Leo Beenhakkera. W drugiej połowie 23-letni obrońca z Wadowic mógł strzelić drugiego gola, ale piłkę sprzed linii bramkowej wybił jeden z Finów. Obrońca Wisły Kraków to jedna z "tajemnic Leo Beenhakkera.

W reprezentacji ligowców jest od ponad roku. W lutym 2007 wystąpił w Jerez w meczu z Estonią i też strzelił bramkę (też głową). Nie było to wystarczające, by dostać szansę w Wiśle (środek obrony należy do Clebera i Głowackiego), która nie chciała zgodzić się na transfer do Zagłębia Lubin i szwajcarskiego St. Gallen. Na mecze eliminacyjne Kokoszka jednak powoływany nie był. W sobotę był kapitanem zespołu i wyróżniającym się zawodnikiem - czy ten rok będzie dla niego lepszy? Na odpowiedź trzeba poczekać, tak samo jak i na zachwyty nad którymś z Polaków.

W sobotę zagrali na miarę swoich możliwości, starali się jak mogli. Byli od Finów lepsi. Rywale przyjechali w dość silnym składzie, z kilkoma zagranicznymi zawodnikami. Mika Varinen gra na co dzień w PSC Eindhoven, strzelił Polsce gola w Bydgoszczy na początku zwycięskich dla nas eliminacji do ME.

Ligowcy zagrali tak, jak chciał Beenhakker - sumę swojego talentu chcieli przełożyć na zespół. Zaprezentowali kilka ciekawych akcji, zdecydowanie lepiej "szła" im jednak gra do przodu. W tyłach kilka razy robiło się nerwowo, podania były niedokładne, a ustawienie nie takie jak trzeba. Współpraca nie układała się za dobrze, brakowi zrozumienia nie ma się co dziwić - czwórka obrońców z pierwszej jedenastki miała w sumie 15 meczów rozegranych w kadrze. Mimo tego udało się Polakom gola nie stracić - i za to wypada pochwalić. Sebastian Przyrowski dostał szansę w bramce, bo podczas grudniowego zgrupowania w Turcji przeciwko Bośni bronił Mariusz Pawełek. Trenerzy chcieli teraz, w meczu, sprawdzić bramkarza Groclinu.

Brak doświadczenia nie przeszkadzał w ofensywie. Tyle, że pomocnicy i skrzydłowi rozkręcali się bardzo powoli. Przez 20 minut działo się niewiele, ale później drużyna Beenhakkera zdominowała mecz. Długo jednak dośrodkowania skrzydłowych Zieńczuka i Łobodzińskiego nie miały adresata. Paweł Brożek tylko raz dobrze wymienił się piłką z Łukaszem Gargułą, ale strzał tego drugiego złapał bramkarz.

Na ostatnie kilkanaście minut na boisko wszedł Kamil Grosicki i pokazał, że nawet tak krótka chwila na boisku wystarczy, by pokazać się ze świetnej strony. Zagrał odważnie, bojowo, przeprowadził dwie świetne akcje, oddał jeden strzał. A był to jego debiut w kadrze - z powołania na grudniowy wyjazd do Turcji skorzystać nie mógł. Był w zamkniętym zakładzie dla uzależnionych od hazardu. Teraz już się wyleczył, a jedyne czemu się poświęci to futbol. Przynajmniej tak mówi, ale szansa od Beenhakkera powinna chyba ostatecznie go przekonać. I wygląda, że Leo przeciągnie jeszcze jedną osobą na "jaśniejszą stronę księżyca".

Jak na początek lutego, skład w jakim przyszło grać Polakom (tylko ligowcy), ich doświadczenie reprezentacyjne (najwięcej występów - 11 - miał do soboty Wojciech Łobodziński) wypadli dobrze. Z kilku z nich kadra będzie miała pożytek na dłużej.

Fotografie

Fot. PETROS KARADJIAS AP

Bramki:

Kokoszka (43.)

Kartki:

Zahorski (żółta)

Skład:

Przyrowski; Kuś, Kokoszka, Wawrzyniak, Lisowski (46., Piotr Brożek); Łobodziński (46., Zahorski), Pazdan (72., Majewski), Goliński, Garguła (46., Murawski), Zieńczuk (80., Grosicki); Paweł Brożek (72., Nowak).

Trener: Leo Beenhakker


1 : 0


2 lutego 2008 godz. 17:00
Pafos
Sędzia: Costas Kapitanis (Cypr)
Widzów: 300

Kartki:

Pasoja (żółta)

Skład:

Sillanpaeae; Jarvinen, Pasoja, Halsti (85., Patronen), Koenoen; Arkivou (60., Manninen), Vayrynen (68. ,Taulo), Haapala (75., Kujala), Porokara (60., Innanen), Johansson (60., Lehtinen), Makela

Sapporo: bezkonkurencyjny Morgenstern

mik
2008-02-02, ostatnia aktualizacja 2008-02-02 10:57
Zobacz powiększenie
Thomas Morgenstern
Fot. GIAMPIERO SPOSITO REUTERS

Thomas Morgenstern wygrał zawody Pucharu Świata skoczków narciarskich w Sapporo. W obu seriach uzyskał dwa najdalesze skoki. Polacy zawiedli

Wyniki konkursu w Sapporo

Klasyfikacja Pucharu Świata

Z czterech Polaków, którzy wystartowali w Sapporo, tylko Stefan Hula awansował do finałowej trzydziestki. W pierwszym skoku uzyskał 114,5 metra i zajmował 22. miejsce. Pozostali Polacy kompletnie zawiedli: Piotr Żyła zajął 38. miejsce (106 m i 84,8 pkt.), Kamil Stoch - 44. miejsce (104 i 80,7), a Marcin Bachleda - 47. miejsce (103,5 i 78,8).

W drugiej serii Hula dorównał poziomem do kolegów uzyskał 109,5 metra i spadł na przedostatnie miejsce. To był najniżej oceniony skok w całej finałowej trzydziestce.

W pierwszej serii nie oglądaliśmy zbyt wielu dalekich skoków. Ponad 120 metrów uzyskało tylko czterech zawodników: Thomas Morgenstern (125,5 m), Martin Koch (123,5 m), Janne Happonen (120,5) oraz Taku Takeuchi (120,5). W takiej kolejności też zawodnicy zajmowali miejsca w czołówce.

Finałowa seria była o wiele lepsza. Najlepsi skoczkowie szybowali ponad 125 metrów. Klasą dla siebie był Thomas Morgenstern, który uzyskał 131,5 metra. Na drugie miejsce na podium awansował Fin Janne Happonen (130 m w drugiej serii), a trzecie miejsce zajął Martin Koch (128,5 m).

To ósme zwycięstwo Morgensterna w tym sezonie.

Sikorski w Waszyngtonie: tarcza coraz bliżej

Marcin Bosacki, Waszyngton
2008-02-02, ostatnia aktualizacja 2008-02-01 21:25

Zobacz powiększenie
Samobieżne wyrzutnie rakiet Patriot strzegły m.in. bezpieczeństwa uczestników olimpiady w Atenach w 2004 r.
Fot. THANASSIS STAVRAKIS AP

Na początku marca premier Donald Tusk odwiedzi Biały Dom. I jest możliwe, że wtedy zapadną decyzje o umieszczeniu tarczy antyrakietowej w Polsce

Zobacz powiekszenie
Fot. JONATHAN ERNST REUTERS
Condoleeza Rice i Radosław Sikorski na wspólnej konferencji prasowej
Do przełomu w rozmowach o tarczy doszło podczas wczorajszego spotkania ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z szefową dyplomacji USA Condoleezzą Rice w Waszyngtonie.

- Jestem zadowolony z propozycji amerykańskich - mówił Sikorski. I dodał, że "mamy porozumienie co do zasad" goszczenia w Polsce wyrzutni rakiet będącej częścią amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Negocjacje w tej sprawie toczyły się od roku, jednak zamarły, gdy do władzy doszedł w Polsce nowy rząd.

Sikorski i Donald Tusk wysunęli pod adresem Ameryki kilka nowych żądań. Wczoraj okazało się, że Amerykanie są gotowi spełnić najważniejsze z nich - instalacje w Polsce nowoczesnych systemów obrony przeciwlotniczej. Najprawdopodobniej chodzi o sławnej Patrioty.

- Jesteśmy w trakcie negocjacji - zastrzegał wczoraj Sikorski. - Jest jeszcze dużo do uzgodnienia między ekspertami.

Ale i Rice, i Sikorski podkreślali znaczenie spotkania premiera Tuska z prezydentem Bushem, do którego ma dojść na początku marca. Sikorski powiedział nawet wprost: - Prezydent i premier zatwierdzą to, co zostanie uzgodnione do tego czasu.

Rice kilkakrotnie deklarowała, że USA "są skłonne uczestniczyć w modernizacji polskiej armii". Na to, że Polska otrzyma właśnie baterie rakiet Patriot, wskazywałyby słowa Sikorskiego, iż "zmodernizowane polskie systemy przeciwlotnicze będą przynajmniej częściowo mobilne".

Jak się dowiedzieliśmy, jedną z rozważanych opcji jest, by baterie Patriotów stacjonowały w Polsce pod sztandarem NATO i mogły być przerzucane w rejony walk wojsk Sojuszu, np. do Afganistanu. Potwierdzałyby to słowa Sikorskiego, że "nowe systemy mogłyby brać udział w operacjach zagranicznych".

Przełom w rozmowach Polska - USA jest sporym zaskoczeniem. Jeszcze dwa tygodnie temu po wizycie szefa MON Bogdana Klicha w Waszyngtonie rzecznik Pentagonu ostro skrytykował sposób prowadzenia negocjacji przez Polskę. A kilkanaście godzin przed spotkaniem z Rice minister Sikorski mówił dziennikarzom, że "być może tarcza nie jest dla Amerykanów aż tak ważna, jak się niektórym wydaje". W czwartek bowiem podczas spotkania z Sikorskim wiceprezydent USA Dick Cheney w ogóle nie poruszył tego tematu.

Nawet jeśli Polska i USA podpiszą w najbliższych miesiącach porozumienia w sprawie tarczy, rząd George'a Busha może mieć kłopoty z finansowaniem jej budowy. Demokraci, którzy kontrolują Kongres, są wobec planów tarczy dużo bardziej sceptyczni. Trzeba będzie również przekonać innych członków Sojuszu, że baterie Patriot w Polsce mają być częścią NATO-owskiego systemu tarczy.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Sikorski w USA: W marcu współna deklaracja ws. tarczy

cheko, IAR
2008-02-02, ostatnia aktualizacja 2008-02-02 09:00

Podczas wizyty Donalda Tuska w USA, na początku marca, może dojść do wspólnej deklaracji Warszawy i Waszyngtonu w sprawie budowy w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Radosław Sikorski w rozmowie w Sygnałach Dnia Programu Pierwszego Polskiego Radia zaznaczył, że najpewniej nie dojdzie wtedy do podpisania umowy, ponieważ taka - o ile powiodą się obustronne negocjacje - wymagałaby do tego czasu "maratonu negocjacyjnego".

Zobacz powiekszenie
Fot. JONATHAN ERNST REUTERS
Condoleeza Rice i Radosław Sikorski na wspólnej konferencji prasowej
Szef polskiej dyplomacji poinformował, że w zamian za zgodę na budowę amerykańskiej tarczy antyrakietowej, Polska liczy na pomoc wojskową ze strony Ameryki. Zastrzegł, że nie musi ona polegać na rozlokowaniu na terenie naszego kraju rakiet Patriot lub systemu THAAD. Radosław Sikorski dodał, że zbyt wcześnie jest też mówić czy Polska zwiąże się z Waszyngtonem specjalną umową o bezpieczeństwie podobną do tych jakie wiążą Stany Zjednoczone z Turcją i Włochami. W opinii szefa polskiej dyplomacji, ważniejsza będzie zawartość umowy o budowie elementów tarczy antyrakietowej, i to w niej będą mogły znaleźć się odpowiednie zobowiązania strony amerykańskiej.

Poska w w NATO-wskim systemie obrony powietrznej

Radosław Sikorski dodał, że nasz kraj powinien myśleć o udziale w NATO-wskim systemie obrony powietrznej. Podkreślił, że kraje Paktu Północnoatlantyckiego wzmacniają swoje systemy przeciwrakietowe i Polska chce uczestniczyć w tym procesie. Zaznaczył, że systemy takiej obrony mają charakter mobilny, co powoduje, że nie będą musiały być rozlokowane na stałe w jednym miejscu.

"Waszyngton nie dzieli się najnowszymi osiągnięciami"

Minister Sikorski uznał za nierealistyczne domaganie się od Amerykanów nowoczesnego systemu obrony przeciwrakietowej THAAD. Jak zaznaczył, ten system nie wszedł jeszcze do powszechnego użytku w armii amerykańskiej, a Waszyngton nie jest skłonny do dzielenia się swoimi najnowszymi osiągnięciami nawet z sojusznikami.

Condoleezza Rice popiera postulat Polski

Wzmocnienie polskiego systemu obrony powietrznej było jednym z głównych postulatów rządu Donalda Tuska w negocjacjach z Amerykanami na temat lokalizacji w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. Wczoraj, po spotkaniu z ministrem Sikorskim, sekretarz stanu Condoleezza Rice poparła ten postulat. Szefowa amerykańskiej dyplomacji nie wyjaśniła jednak, w jaki sposób cel ten miałby zostać osiągnięty. Rozwiązanie mają znaleźć eksperci obu stron.

Łukaszenko przestrzega przed polskim separatyzmem

Andrzej Poczobut
2008-02-01, ostatnia aktualizacja 2008-02-01 19:36

Wierna prezydentowi Łukaszence gazeta oskarżyła Polskę o chęć aneksji części Białorusi. Służyć tym planom ma adresowana do polskiej mniejszości Karta Polaka.

Zobacz powiekszenie
Fot. SERGEI GRITS AP
Aleksander Łukaszenka
Wprowadzeniu Karty Polaka reżimowa gazeta "Sowietskaja Biełorussija" poświęciła wczoraj obszerny redakcyjny komentarz. Według redaktorów prawdziwym jej celem jest rozpalenie konfliktu etnicznego na Białorusi. Gazeta przyznaje, że w zachodniej części kraju mieszkają ludzie, którzy "uważają siebie za Polaków", ale podkreśla, że są to "od pokoleń zwykli obywatele Białorusi".

"Sowietskaja Biełorussija" przewiduje następujący scenariusz wydarzeń: najpierw wprowadzenie Karty Polaka, potem domaganie się kulturowej autonomii, a następnie żądanie referendum w sprawie przyłączenie tych terenów do Polski. Według tej gazety przyczyną wprowadzenia Karty Polaka jest tęsknota polskich elit za Rzeczpospolitą "od morza do morza". Komentatorzy porównują też sytuację Polaków na Białorusi z separatyzmem baskijskim, konflikcie w Irlandii Północnej, a nawet wojnami bałkańskimi, i przestrzegają przed "konfliktem etnicznym".

Karta Polaka to dokument, który ma być wydawany osobom polskiego pochodzenia od marca tego roku. Posiadanie karty będzie zwalniało z opłat za polską wizę, uprawniało do podjęcia pracy, studiów i działalności gospodarczej na terenie Polski.

Michał Dworczyk, były doradca premiera ds. Polonii, uważa zarzuty białoruskiego dziennika za absurdalne. - Podobne ustawy działają w wielu krajach i nie powodują konfliktów - mówił "Gazecie".

Źródło: Gazeta Wyborcza

Egipcjanie złożyli ofiarę z krowy na treningu!

mik
2008-02-02, ostatnia aktualizacja 2008-02-02 09:26
Zobacz powiększenie
Piłkarze z Egiptu otoczyli krowę, której jeden z nich poderżnie za chwilę gardło.
Fot. BRUNO DOMINGOS REUTERS

Piłkarze Egiptu złożyli ofiarę z krowy podczas treningu przed ćwięrćfinałowym meczem Pucharu Narodów Afryki z Angolą, który odbędzie się w poniedziałek.

Piłkarze Egiptu ubrani jakby za chwilę mieli wychodzić na mecz otoczyli krowę, a następnie jeden z nich poderżnął jej gardło. Zdjęcie zawodnikom podczas tej "ceremonii" zrobił fotograf agencji Reutera.

Ofiara ma zapewnić Egipcjanom powodzenie w kolejnych meczach Pucharu Narodów Afryki. Mięso z krowy ma zostać rozdane biednym.

Microsoft chce Yahoo!

Zbigniew Domaszewicz, Tomasz Grynkiewicz
2008-02-01, ostatnia aktualizacja 2008-02-01 20:41

Microsoft chce kupić Yahoo za 44,6 mld dol. Globalny rynek internetowy coraz bardziej przypomina arenę walki dwóch gigantów - Microsoftu i Google

Zobacz powiekszenie
fot. Yahoo! Inc.
Siedziba firmy Yahoo!
Najwięksi gracze na internetowym rynku
Najwięksi gracze na internetowym rynku
Wczorajszą ofertę Microsoftu trudno bagatelizować. Największy koncern informatyczny świata chce przejąć największy globalny portal internetowy. Jeśli plan się powiedzie, będzie to największa transakcja na rynku internetowym od czasów "balonu" inwestycyjnego z przełomu wieków i pamiętnej - kompletnie zresztą nieudanej - fuzji Time-Warner z AOL, wartej grubo ponad 100 mld dol.

Google spędza sen z oczu

Na rynku IT dominacja Microsoftu, który ze swoim systemem operacyjnym Windows i pakietem biurowym Office niemal zmonopolizował rynek pecetów, wydaje się niezachwiana. Ale rewolucję internetową koncern z Redmond najzwyczajniej przespał. A gra toczy się o coraz większą stawkę. Według szacunków firmy badawczej eMarketer w 2008 r. amerykański rynek reklamy internetowej będzie wart 27,5 mld dol. (z czego 37 proc. to reklama wyświetlana przy wynikach wyszukiwania). Globalny rynek e-reklamy wg prognoz będzie wart za trzy lata około 80 mld dol.

Na tej arenie od dawna zwycięża Google. Wg comScore, amerykańskiej firmy monitorującej ruch w internecie, Google ma 77-proc. udział w rynku wyszukiwarek. Do Yahoo należy 16 proc., a do Microsoft z wyszukiwarką Live Search - niecałe 4 proc. Jednak apetyt Google nie kończy się na zarabianiu miliardów dolarów z prostych linków reklamowych wyświetlanych przez wyszukiwarkę (stanowią ponad 90 proc. przychodów spółki). Koncern sięga po coraz to nowe formy reklamy - od tradycyjnych banerów po reklamy wideo. Coraz popularniejsza jest jego poczta elektroniczna Gmail i serwisy geolokalizacyjne - Google Maps i Google Earth. W 2006 r. Google kupiło YouTube, numer jeden wśród serwisów z filmami. Przejęło też DoubleClick, spółkę oferującą technologie do wyświetlania reklam w internecie i monitorowania ich efektów. Firmę interesuje rynek telekomunikacyjny (liczy na częstotliwości w USA). Pracuje nad projektem Android, który ma umocnić pozycję aplikacji koncernu w komórkach.

Swój cel - zindeksować niemal każdą informację w sieci, umożliwić internautom dotarcie do niej, a po drodze wyświetlić mu reklamę - Google realizuje modelowo. W ostatnim kwartale przychody firmy wzrosły aż o 52 proc. - takie tempo wzrostu firma utrzymuje 14. kwartał z rzędu.

To spędza sen z powiek konkurencji, co Steve Ballmer, prezes Microsoftu, przyznaje zresztą w piątkowym oświadczeniu. Narzeka, że rynek reklamy online jest zdominowany przez jednego gracza (w domyśle - Google), który w dodatku utrwala swą hegemonię, dokonując kolejnych przejęć. A to dla Ballmera gorzka pigułka, bo oddział internetowy Microsoftu wciąż przynosi straty - ostatni kwartał zakończył 245 mln dol. pod kreską.

- Microsoft po prostu dramatycznie stara się zbudować biznes internetowy i wzmocnić go, jak tylko można - mówi Brendan Barnicle, analityk Pacific Crest Securities, cytowany przez agencję Reuters. Koncern z Redmond zapłacił prawie ćwierć miliarda dolarów za 1,6 proc. udziałów w Facebooku, jednym z najbardziej popularnych internetowych serwisów społecznościowych. Wydał też 6 mld dol. na spółkę AQuantive, konkurencyjną wobec DoubleClick.

Yahoo też ma pod górkę

Rewolucję przespało też - paradoksalnie - Yahoo. Spółka, która stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie marek internetowych, która wprowadziła do słownika pojęcie portalu i skrzynki pocztowej, nie zorientowała się, jak duży potencjał tkwi w wyszukiwarkach. Dość powiedzieć, że w 2000 r. Yahoo podpisało umowę z wówczas raczkującym Google na umieszczanie na swojej witrynie wyszukiwarki rywala. Zrezygnowało z tej współpracy dopiero w 2004 r., kiedy Google był już rozpędzoną lokomotywą. Yahoo do dziś nie znalazło odpowiedzi na sukces linków sponsorowanych i systemu Google AdWords.

Odkąd Google co kwartał bije kolejne rekordy finansowe, Yahoo nurkuje - przez osiem kwartałów z rzędu spółka miała coraz niższy zysk netto, a przez ostatnie dwa lata jej kurs spadł o połowę. Zaledwie trzy dni temu firma ogłosiła zwolnienie tysiąca osób (obecnie zatrudnia ok. 14 tys.). Pod presją akcjonariuszy w czerwcu zeszłego roku ze stanowiska szefa Yahoo ustąpił Terry Semel. Zastąpił go współzałożyciel Yahoo Jerry Lang.

"Mamy wielki szacunek dla Yahoo. Razem możemy zaoferować ekscytujące usługi dla internautów, wydawców i reklamodawców i lepiej konkurować na rynku usług online" - pisze teraz do rady nadzorczej Yahoo Steve Ballmer.

Zarząd Microsoftu wycenia materialne korzyści z połączenia firm na minimum miliard dolarów rocznie. Analitycy są bardziej sceptyczni. - Nie bardzo widzę synergię między Microsoftem a Yahoo, które po fuzji mogłyby zagrozić Google - mówi Reutersowi Tim Smalls z firmy brokerskiej Execution LLC. Krytycy pomysłu fuzji Microsoftu z Yahoo wskazują też, że firmy te mają zupełnie odmienne kultury korporacyjne, a na wielu frontach ich działalność się dubluje (obie prowadzą konta e-mailowe, komunikatory internetowe, serwisy informacyjne, finansowe etc.). Są jednak także komentatorzy, którzy uważają fuzję za doskonały pomysł.

Co na to Yahoo, które przyciąga na swoje witryny internetowe 500 mln użytkowników miesięcznie? Zarząd oznajmił, że rozważy ofertę. Dla akcjonariuszy wydaje się ona jednak atrakcyjna. Cena, jaką Microsoft zaproponował za akcje Yahoo (31 dol. za każdą), przewyższa aż o 62 proc. ich kurs giełdowy z czwartku (oczywiście po ogłoszeniu oferty papiery Yahoo natychmiast nadrobiły dystans). Transakcja miałaby być opłacona w połowie w gotówce, w połowie w akcjach Microsoftu. Ostateczną decyzję podejmie rada nadzorcza Yahoo. Transakcji na pewno bacznie przyjrzą się też regulatorzy rynku.

Źródło: Gazeta Wyborcza