niedziela, 30 marca 2008

Hubert Urbański: Spokojnie bym doszedł do miliona

Wyścig po dużą kasę czas zacząć

Po pięciu latach przerwy na antenę TVN wracają Milionerzy

Po pięciu latach przerwy na antenę TVN wraca przebojowy teleturniej "Milionerzy". Nowe studio, dekoracje i zasady. Nie zmieni się tylko jedno - prowadzący. "Wracam, bo to dobry program jest" - mówi Hubert Urbański.

Świat po raz pierwszy usłyszał o "Milionerach" 4 września 1998 roku, kiedy teleturniej pojawił się na antenie brytyjskiej telewizji. Prowadził go Chris Tarrant (do dziś jest gospodarzem gry). Do Polski teleturniej dotarł rok później, a prowadzącym został mało wówczas znany Hubert Urbański. Poprowadził ponad 500 odcinków. Czterokrotnie zadał ostatnie pytanie - za tytułowy milion. Jeden ze śmiałków podjął się odpowiedzi, jednak nie zdołał jej udzielić i odszedł z gwarantowaną kwotą 32 tysięcy. Trzech pozostałych zrezygnowało na etapie 500 tysięcy.

Po pięciu latach przerwy "Milionerzy" wracają do TVN, a wraz z teleturniejem gospodarz - Urbański. Tym razem program będzie nagrywany w krakowskim studiu, a nie jak w poprzedniej edycji w Warszawie.

Fanów teleturnieju czeka sporo nowości. Począwszy od nowej oprawy muzycznej po nowoczesną scenografię. "Wszystko zbudowaliśmy od nowa. Mamy do dyspozycji inne materiały, nowoczesne lampy. A doskonałe oświetlenie tak spodobało się w Wielkiej Brytanii, że teraz według naszych planów będą oświetlać "Milionerów" w innych krajach" - opowiada producent polskiej edycji programu Adam Vigh.

Pojawi się też kilka zmian w regulaminie. Do miliona będzie można dotrzeć, pokonując drzewko zawierające 12, a nie jak dotychczas, 15 pytań. Sumy gwarantowane to tysiąc po drugim i 40 tysięcy po siódmym pytaniu. Do tej pory do teleturnieju zgłosiło się ponad 30 tysięcy osób, które ukończyły 18 lat. Redakcja przez ponad dwa miesiące przeprowadzała telefoniczny casting. Rozmowa polegała przede wszystkim na zweryfikowaniu wiedzy kandydatów. Wśród nich znaleźli się i tacy, którzy pewnie twierdzili, że stolicą Turcji jest Pakistan, a "Wiedźmina" napisał Szekspir. Dziś ci, którzy przeszli selekcję, przed studiem w Krakowie ogryzają paznokcie i zgodnie twierdzą, że przyjechali dobrze się bawić i przy okazji zdobyć pieniądze. "Przyjechałem z żoną, która denerwuje się bardziej niż ja. To ona namówiła mnie na uczestnictwo" - opowiada Marcin z Wrocławia.

Po zakończeniu nagrania Hubert Urbański opowiedział KULTURZE TV, na czym polega fenomen "Milionerów".

Dlaczego "Milionerzy" wracają na ekrany?

Hubert Urbański: Bo to dobry program jest. Doskonałe statystyki, ogromna oglądalność. Liczby mówią same za siebie. Główny pomysł "Milionerów" jest bardzo prosty - zawodnik ma nieograniczony czas na odpowiedź. Zwykle w tego typu grach w tle tyka zegar. Tutaj nieograniczony czas pogłębia w zawodniku poczucie niepewności. I okazuje się, że pokłady tej niepewności są wielkie. Dochodzi do tego tajemnicza muzyka, efektowne światła, które podkręcają atmosferę. I "upierdliwy" prowadzący. W końcu każdy temu ulega.

Dlaczego wrócił pan do TVN?

Wróciłem do programu "Milionerzy". Podpisałem kontrakt z firmą Intergalactic. Dlatego to nie jest powrót wprost. Chociaż "Milionerzy" rzeczywiście wracają do TVN. To najlepsza stacja dla tego formatu, w końcu zrobiliśmy tam ponad 500 odcinków.

Nie przejadła się panu formuła programu?

Program nie przejadł mi się już podczas pierwszej edycji. A poza tym minęło przecież pięć lat. Kiedy stanąłem po długiej przerwie w dekoracjach i w miejscu, z którego wychodzę do widzów, miałem wrażenie, jakbym ostatniego dnia zdjęć do "starych" "Milionerów" wpadł do przerębla, a teraz ktoś mnie rozmroził i znów tu postawił. Niesamowite uczucie. Wszystko przecież wygląda prawie identycznie.

Ale chyba nie do końca?

Tak, bo poprzednią edycję nagrywaliśmy w dwóch studiach w Warszawie, przy ulicy Chełmskiej i na Woronicza (w budynku Telewizji Polskiej). Teraz nagrywamy w Krakowie. Studio jest dużo większe. Dekoracja zbudowana od nowa. A technika komputerowa, bardzo ważna przy realizacji "Milionerów", jest dziś nowocześniejsza. Nasze poprzednie komputery pracowały na 95 procentach mocy i non stop się przegrzewały. Trzeba je było ciągle chłodzić. Teraz nowy system pracuje tylko na 10 procentach mocy. Wszystko jest finezyjne i dopieszczone, np. dotykowe monitory przy stanowiskach zawodników. Oświetlenie jest doskonalsze. Pięć lat temu w studiu było potwornie gorąco, ciepło biło od lamp. Dziś nowoczesne lampy są mniejsze, dają lepsze światło i nie emitują tyle ciepła.

Co zmieniło się w regułach gry?

Mamy teraz 12 pytań zamiast 15. Gra będzie bardziej dynamiczna. Koła ratunkowe są takie same. Ale doszła jeszcze jedna opcja. Widownia może nieoficjalnie głosować podczas każdego pytania (oprócz opcji koła ratunkowego) naciskając przyciski na bezprzewodowych panelach. Później ja dostaje tę statystykę na swoim monitorze i opowiadam o niej zawodnikowi. Dla niego to dodatkowa informacja. Dla mnie kolejne narzędzie do urozmaicenia programu.

Jakie emocje towarzyszą każdemu odcinkowi?

Na szczęście nikt nie mdleje (śmiech). Ludzie, którzy tu przyjeżdżają, są przede wszystkim bardzo przejęci. Czasami uczestnik jedzie całą noc, np. ze Szczecina. Wiezie go szwagier. Jadą odstawieni w najlepsze ubrania. Docierają tu na 7 rano. Potem cały dzień emocji: oprowadzania po studiu, tłumaczenia zasad. Pamiętam z poprzedniej edycji wymęczone twarze ludzi na porannej kawie w bufecie. Kiedy przechodziłem przez parking na Woronicza w Warszawie, widziałem maluchy, polonezy, fiaty z rejestracjami spoza województwa. A w nich zaparowane szyby i mnóstwo rzeczy na tylnych półkach. Czasami uczestnicy przyjeżdżali za wcześnie i jeszcze drzemali godzinę lub dwie w autach. A przecież chodziło tylko o pieniądze. Pewnie udział w kultowym programie też musiał być atrakcyjny. Dzisiaj też tacy ludzie do nas przyjeżdżają i to oni są siłą tego programu.

"Milionerzy" to sztywny scenariusz. Panu jednak udało się przemycić swoją osobowość...

Wbrew pozorom, jest tu dużo miejsca dla prowadzącego. I dlatego edycje w różnych krajach tak się różnią. Np. w Indiach gospodarzem jest gwiazda Bollywoodu, bożyszcze kobiet. Jest w stanie zdjąć z ręki złotego Roleksa i oddać zawodnikowi, któremu powinęła się noga. W Polsce taki numer chyba by nie przeszedł. W niezwykle żywiołowej hiszpańskiej wersji prowadzący ciągle gada i 80 procent programu, to on sam.

Studiował pan aktorstwo, czy wiedza wyniesiona ze szkoły pomaga podczas prowadzenia teleturnieju?

Gdybym był czynnym aktorem, pewnie by się przydała. Ale nim nie jestem. Właśnie dlatego nie zostałem aktorem, żeby odzywać się własnymi słowami. Nie umiałem grać tekstem, który ktoś mi napisał. Dlatego prowadzenie "Milionerów" tak mi się podoba.

Jeśli to pan byłby uczestnikiem "Milionerów", to jakie miałby pan szanse?

Spokojnie bym doszedł do miliona. Przecież znam prowadzącego!

Z "Milionerami" dookoła świata

John Carpenter, zwycięzca pierwszej amerykańskiej edycji show (nadawanej w latach 1999-2002) zasłynął tym, że do finału teleturnieju doszedł bez użycia jakiegokolwiek koła ratunkowego. Gdy padło ostatnie pytanie (Jak nazywał się jedyny prezydent USA, który pojawił się w popularnym programie "Rowan and Martin's Laugh-in"?), John poprosił o "telefon do przyjaciela", zadzwonił do ojca, po czym powiedział: "Właściwie tato, wcale nie potrzebuję twojej pomocy. Chciałem ci tylko powiedzieć, że za chwilę wygram milion dolarów."

1 grudnia 2000 roku stacja RTL nagrała dr. Eckharda Freise'a, wykładowcę historii na uniwersytecie w Wuppertalu, który prawidłowo odpowiedział na ostatnie pytanie teleturnieju, dzięki czemu stał się pierwszym milionerem w historii niemieckiej telewizji. Wiadomość o sensacji błyskawicznie przeciekła do mediów. Efekt był taki, że publiczność oglądająca następnego dnia nagrany program, znała już finał pojedynku.

Wenezuelska edycja teleturnieju (w oryginale "Quién quiere ser millonario?") jest - według jej producentów - najpopularniejszym programem w tym kraju.

W edycji ukraińskiej "Milionerów" nie ma koła ratunkowego "pytanie do publiczności", ponieważ publiczność notorycznie i celowo wprowadzała graczy w błąd.

Milionerzy, TVN, 19.01, godz. 18

Szczątki Jana Pawła II spoczną w szklanej trumnie?

ulast
2008-03-30, ostatnia aktualizacja 27 minut temu

"Apostołem Miłosierdzia Bożego" nazwał Jana Pawła II papież Benedykt XVI podczas spotkania z wiernymi na modlitwie Regina Coeli w Castel Gandolfo. Według włoskiej agencji prasowej Ansa trwają przygotowania do przeniesienia szczątków Jana Pawła II z grobu w Grotach Watykańskich do bazyliki świętego Piotra (jest to przewidziana prawem kanonicznym praktyka w przypadku osób beatyfikowanych). Rzecznik Watykanu zdementował jednak doniesienia, jakoby decyzja w tej sprawie już zapadła. Dziś w Warszawie rozpoczynają się obchody trzeciej rocznicy śmierci Jana Pawła II, która przypada 2 kwietnia.

Mówiąc o przypadającej za trzy dni trzeciej rocznicy śmierci swego poprzednika, który zmarł w przeddzień Niedzieli Miłosierdzia Bożego, Benedykt XVI podkreślił, że cała jego posługa była służbą na rzecz "prawdy o Bogu, człowieka i pokoju na świecie".

Benedykt XVI zapowiedział, że w środę 2 kwietnia, w rocznicę śmierci polskiego papieża, odprawi w Watykanie mszę za jego duszę.

Przeniesienie szczątków Jana Pawła II do bazyliki św. Piotra

W Watykanie trwają przygotowania do przeniesienia szczątków Jana Pawła II z grobu w Grotach Watykańskich do bazyliki świętego Piotra - poinformowała w sobotę włoska agencja prasowa Ansa.

W wieczornym dzienniku telewizji publicznej RAI sprecyzowano, że trumna zostanie umieszczona w kaplicy świętego Sebastiana, znajdującej się po prawej stronie od wejścia do bazyliki, za słynną Pietą Michała Anioła.

Ostateczna decyzja w sprawie przeniesienia należy do papieża Benedykta XVI, który - jak należy sądzić - zaczeka do momentu beatyfikacji polskiego papieża.

Przeniesienie poprzedzi kościelna procedura oględzin szczątków, po której zapadnie decyzja, czy można je wystawić. Ansa pisze, że rozważane są dwa projekty. Według pierwszego w jednej z głównych naw bazyliki zostanie umieszczony kamienny monument, a szczątki Jana Pawła II nie zostaną wystawione na widok publiczny. Według drugiego projektu szczątki będą umieszczone w szklanej trumnie, podobnie jak ciało błogosławionego Jana XXIII.

Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi zdementował doniesienia, jakoby już zapadła decyzja o przeniesieniu szczątków Jana Pawła II z do bazyliki św. Piotra . Przypomniał, że będzie mogło to nastąpić to dopiero po beatyfikacji polskiego papieża

Za nieprawdziwe rzecznik Watykanu uznał doniesienia, mówiące o specjalnej komisji pod przewodnictwem kardynała Angelo Comastriego, archiprezbitera bazyliki św. Piotra oraz o udziale w jej pracach żandarmerii watykańskiej.

Uroczystości w Warszawie w trzecią rocznicę śmierci Jana Pawła II

30 marca w Warszawie rozpoczynają się obchody rocznicy śmierci Jana Pawła II koncertem "Bardziej być" w kościele Wszystkich Świętych na pl. Grzybowskim (drugi koncert jutro w Filharmonii Warszawskiej). Uroczystości trzeciej rocznicy śmierci Jana Pawła II, przygotowane przez Centrum Myśli Jana Pawła II, odbywają się pod hasłem "Życie jest wieczne". Centrum przygotowało billboardy z noworodkiem i datą "02.04.2005 godz. 21.37", które mają prowokować do refleksji o ludzkim życiu.

Kwalifikacje IO: porażka Polek na zakończenie

mh (inf. wł.) /17:23
AFP
Polskie piłkarki ręczne przegrały swój trzeci mecz podczas rozgrywanego w Bukareszcie turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Tym razem lepsze od podopiecznych Zenona Łakomego okazały się Rumunki. Nasze reprezentantki już wcześniej straciły szanse na awans do Pekinu.
Polki w meczu z wyżej notowanymi rywalkami zaskoczyły pozytywnie. Przez większość część spotkania podopieczne Zenona Łakomego były równorzędnymi rywalkami dla gospodyń turnieju kwalifikacyjnego. W emocjonującej końcówce nasze zawodniczki nie potrafiły utrzymać wypracowanej przewagi i ostatecznie "Biało-czerwone" musiały uznać wyższość rywalek, a mecz zakończył się naszą porażką 26:27.

Obok Rumunii awans do IO w Pekinie wywalczyły reprezentantki Węgier, które w niedzielę wygrały z Japonią 39:29 (20:14).

Rumunia - Polska 27:26 (16:13)

Wyniki Bukareszt
drużynadrużynawynik
Węgry Polska39:30 (17:18)
Rumunia Japonia44:21 (18:12)
Japonia Polska29:27 (14:8)
Rumunia Węgry31:29 (17:13)
Japonia Węgry29:39 (20:14)
Polska Rumunia26:27 (13:16)
lp.drużynam.bramkipkt.
1. Rumunia3102:766
2. Węgry3107:904
3. Japonia379:1102
4. Polska383:950

Dzieje kaznodziei

Cezary Łazarewicz
2008-03-29, ostatnia aktualizacja 2008-03-30 08:31
Zobacz powiększenie
11 lutego. Jerzy Robert Nowak podczas wykładu w Kielcach
Fot. Jarosław Kubalski / AG

Gdyby prof. Jerzego Roberta Nowaka próbować opisać tak, jak on opisuje swoich bohaterów, byłoby to dość proste: 68-letni żydożerca, który służył reżimowi komunistycznemu, a potem stał się jego największym przeciwnikiem. Peerelowski dyplomata, współpracownik SB o pseudonimie Tadeusz. Teraz fanatyczny zwolennik ojca Rydzyka. Ale opis ten nie oddaje całej złożonej prawdy. Fragment artykułu z najnowszej "Polityki".

Zobacz powiekszenie
Okładka ostatniego numeru ''Polityki''
GALERIA ZDJĘĆ


Triumfalna passa patriotyzmu, za sprawą Jerzego Roberta Nowaka, trwa już od 9 lutego, od kiedy ruszył z krucjatą, atakując książkę "Strach" Jana Tomasza Grossa. Zaczęło się w Krakowie, a gdzie się skończy - nie wiadomo. Wszędzie przychodzą tłumy. Kielce - 1,3 tys. Polaków, Wrocław - 2 tys., Bydgoszcz - 1,5 tys. Czego to dowodzi?

- Że ludzie mają dość lżenia Kościoła i lżenia Polski - tłumaczy profesor wszystkim nam, którzy tłocząc się w klitkach lubelskiego Klubu Inteligencji Polskiej, przyszliśmy poznać prawdę. Tak jak w Częstochowie, Łomży i Warszawie ujawnianie prawdy profesor zaczyna od tzw. regulacji faktów. A fakty są bezlitosne: rządzą nami antypolacy i katolikożercy.

Antypolska piramida zbudowana jest ze źle zweryfikowanych profesorów, prokuratorów, sędziów, dziennikarzy i biznesmenów. Wszystkie prawie gazety, stacje telewizyjne i radiowe są już w ich rękach, choć ostatnio wyłamuje się z tego "Rzeczpospolita". Piramidę wspierają pożałowania godne środowiska mieniące się katolickimi: "Tygodnik Powszechny", dominikańskie "W drodze" i skompromitowane wydawnictwo "Znak". Oraz tacy hierarchowie jak Józef Życiński (przez inteligentów katolickich zebranych na sali nazywany Żydzińskim).

- Im zależy, żeby Polska przestała być Polską - tłumaczy profesor. Dlaczego im tak na tym zależy? Bo chodzi o wymuszenie od Polaków jak największych odszkodowań dla Żydów. I tu profesor przechodzi do głównego tematu wykładu, czyli antypolskiej książki "Strach". - Książki Grossa są narzędziem przedsiębiorstwa Holokaust, które mają zohydzić opinii światowej Polskę i przez to pomogą wymusić odszkodowania - tłumaczy profesor, który dostrzega też pewne pozytywy z powodu wydania "Strachu". Dzięki książce łatwiej mu demaskować wrogów Kościoła i Polski.

Wallenrod kontra skorpiony

Jako autor Jerzy Robert Nowak dał się poznać dzięki „Polityce”, w której zadebiutował w 1963 r. O swojej niezłomnej postawie z tamtego okresu napisał książkę „Przeciw skorpionom”: „Ulubioną metodą mego » wallenrodycznego «pisarstwa było przemycanie jak największej ilości informacji faktograficznych, niewygodnych dla rzeczników twardej władzy w PRL” - pisał. Jedną z pierwszych jego wallenrodycznych publikacji był tekst: „Od Cheopsa do Planu 6-letniego”. Nowak we wspomnieniach pisze, że ostro skrytykował tam studia historyczne za nudę, sztampowość i brak kontrowersji w programie nauczania. Pomija jednak fakt, że zaproponował też ograniczenie liczby godzin nauczania historii Polski, szczególnie tej sprzed XVIII w. („nazwa Polska oznaczała raczej grupę feudałów i szlachty uciskające masy nieświadomego chłopstwa”) na rzecz historii ruchu rewolucyjnego: „Bardzo potrzebne jest dużo szersze zapoznanie studentów z dyskusjami we współczesnej historiografii radzieckiej.

Nowak proponował też, by w końcu ujawnić całą prawdę i pokazać "problem oceny roli duchowieństwa katolickiego przyczyniającego się do ugruntowania zacofania społecznego i politycznego".

W książce "Przeciw skorpionom" dość szczegółowo opisał Nowak swoją walkę, którą prowadził z komunizmem na łamach "Polityki", kierowanej przez Mieczysława Rakowskiego. Jakie fortele musiał stosować i jak główkować, by przechytrzyć cenzurę. Za to wielokrotnie był karany licznymi jej ingerencjami. Jednak w "Polityce" nie zapamiętano go jako wywrotowca. Starsi dziennikarze mówią, że był dość posłuszny, deklarował swoje lewicowe sympatie i raczej stronił od Kościoła. Pamiętają go przede wszystkim jako eksperta od Węgier, który lansował tamtejszy model "socjalizmu z ludzką twarzą", stawiając za wzór Janosa Kadara, sekretarza partii.

Ostatnie teksty w "Polityce" Nowak publikował w 1989 r., stawiając PZPR za wzór Węgierską Socjalistyczną Partię Robotniczą, która posiada "wielu zdecydowanych i przebojowych partyjnych liberałów".

Kiedy okazało się, że nie dostanie w redakcji etatu, o który wtedy usilnie zabiegał, Nowak znikł. Objawił się jako felietonista katolickiego "Ładu", w którym obnażył "Politykę" jako "bastion niereformowalnych nostalgii postkomunistycznych".

Uśpiony patriota

Przez całe lata 70. i 80. Jerzy Nowak pracuje w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Jest cenionym specjalistą od Węgier i Bałkanów. Tu robi doktorat w 1972 r. i habilitację w 1989. Profesorem nazywany jest więc zwyczajowo.

Jego marzeniem była placówka dyplomatyczna w Budapeszcie.

- Żeby tam jechać, musiał się dogadać z moczarowsko-szlachcicowską ekipą, która rządziła Instytutem - mówi jeden z pracowników PISM.

W 1970 r. SB zarejestrowało Nowaka jako kontakt operacyjny o pseudonimie Tadeusz. Kilka razy spotykał się wtedy z oficerami wydziału II departamentu III MSW i nawet przed wyjazdem do Budapesztu w 1972 r. zadeklarował chęć udzielenia pomocy. (Jednak nie ma dokumentów potwierdzających nawiązanie takiej współpracy). Drugim sekretarzem ambasady Nowak był tylko dwa lata. Po kłótniach z ambasadorem Jerzym Zielińskim wraca do PISM.

Na fali przemian 1980 r. zakłada w Instytucie Spraw Międzynarodowych koło Stronnictwa Demokratycznego, które wówczas było przybudówką PZPR.

W autohagiografii Jerzego Nowaka lata 70. i 80. to czas represji i zmagania się z reżimem. Ciągłe utarczki z cenzurą, kamuflowanie między wierszami prawdziwych treści, konfiskaty tekstów, blokowanie wydawania książek.

Większość pracowników PISM nie miała pojęcia, że Nowak jest w Instytucie opozycją, bo ujawnił to dopiero niedawno w swojej książce. Tam też zdradził, że dokonywał (pod pseudonimem) przeglądu prasy zachodniej w oficjalnym "Tygodniku Solidarność". Jednak po wprowadzeniu stanu wojennego przeniósł się znów do "Polityki", do "Radaru" i do lewicowego "Zdania". Stał się specjalistą od porównywania Węgier 1956 r. z Polską 1982 r.: "Tam spisek imperialistyczny, tu spisek imperialistyczny, tam kontrrewolucja, tu kontrrewolucja" - pisał w "Polityce".

Nie wiadomo, po co Nowak robi z siebie bohatera, pisząc, że do 1989 r. nie występował w reżimowym radiu i telewizji, skoro już w marcu 1982 r. był prelegentem w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu i Leninizmu. Jego wykład "Co wziąć z węgierskiej lekcji" cieszył się dużym uznaniem.

Przebudzenie

Przebudzenie profesora Nowaka nastąpiło dopiero po całkowitym upadku PRL. W kwietniu 1989 r. został wybrany jednym z dwóch wiceprzewodniczących Centralnego Komitetu SD.

Jednak, gdy powstał rząd Mazowieckiego, Nowak ponownie postawił sobie za cel objąć placówkę dyplomatyczną w Budapeszcie. Nie dostał się do kontraktowego Sejmu, więc zaczął zabiegać o poparcie SD w tej sprawie.

- Myślał o sobie tak: całe życie się opierałem, nie bałem się myśleć inaczej, stawałem okoniem, więc opozycja przejmująca władzę mnie zauważy - wspomina znajomy z PISM.

- Zionął niezrozumiałą nienawiścią do tego rządu - Kuczyński pamięta, że już wtedy atakował z pozycji nacjonalistycznych. - Nie przeszkadzało mu to jednak prosić mnie o wstawiennictwo u premiera w uzyskaniu stanowiska ambasadora na Węgrzech.

Ambasadorem nie został. - I wtedy nasilił swoje ataki - dodaje Kuczyński.

Historyk Andrzej Friszke mówi, że Nowak znalazł się na marginesie, kiedy w 1989 r. jego pomysł na reformowanie socjalizmu na wzór węgierski okazał się bezużyteczny, bo przemiany poszły już dużo dalej.

- Zabrakło mu odwagi, by w PRL stanąć po stronie twardej opozycji - mówi prof. Friszke. - A że miał ambicje polityczne, mógł powrócić na scenę tylko jako bardziej radykalny i agresywny niż dawni opozycjoniści. I teraz bierze na nich odwet w radiu ojca Rydzyka i swoich książkach.

Tę radykalizację obserwował Maciej Łętowski, redaktor naczelny katolickiego tygodnika "Ład", w którym Nowak pisywał na początku lat 90. felietony. - To się jeszcze mieściło w granicach debaty publicznej - mówi Łętowski. - Choć widać było jego rozgoryczenie i fobie. Źródłem jego nienawiści stawała się "Gazeta Wyborcza" i jej spisek z komunistami. Stąd był już krok do Radia Maryja .

W 1992 r. traci pracę w PISM. Zaczepia się w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie i koncentruje już wyłącznie na badaniu antypolonizmu i jego związków z Żydami.

Dokończyć rewolucję

Po ostatnich wyborach siły wsteczne, które życzą Polsce jak najgorzej i chcą utrzymać patologie III RP, przejęły władzę i dlatego profesor Nowak ruszył w Polskę obudzić Naród.

IV RP będzie teraz budować Ruch Przełomu Narodowego, którego jednym z założycieli jest właśnie profesor Nowak. Ruch jest lepszy od PiS, bo jego tworzenie popiera ojciec Rydzyk, opiera się głównie na słuchaczach Radia Maryja i na jego ekspertach. Program minimum: ograniczyć żydowskie roszczenia i powołać, na wzór IPN, instytut badania afer. I najważniejsze: Ruch chce za dwa lata wystawić swoich kandydatów w wyborach samorządowych, a potem w parlamentarnych.

Byłoby to spełnieniem marzeń Jerzego Nowaka, który w III RP nie miał partyjnego szczęścia. Tylko w SD, przez krótki czas, odgrywał istotną rolę. Przez Porozumienie Centrum przemknął jak meteor, nie został posłem LPR w 2001 r., bo pokłócił się z Romanem Giertychem, ani senatorem Domu Ojczystego w 2005 r., bo zebrał zbyt mało głosów. Być może teraz nadchodzi jego czas. Na forum internetowym poświęconym działalności profesora toczy się już dyskusja, czy byłby dobrym prezydentem Polski. "Jest spoza układu, wykształcony i oczytany" - zauważył jeden z internautów.

Więcej w najnowszym numerze "Polityki"

Radwańska przegrała, ale awansuje w rankingu WTA!

Jakub Ciastoń
2008-03-30, ostatnia aktualizacja 2008-03-30 16:18

- To wypadek przy pracy - uspokaja Victor Archutowski, menedżer Agnieszki Radwańskiej po jej zaskakującej porażce na Florydzie

Zobacz powiekszenie
Fot.Tomasz Wiech / AG
Najlepsza Polska tenisistka przegrała w piątek w II rundzie w Miami (pula nagród 3,7 mln dol.) z 225. w światowym rankingu 15-letnią Portugalką Michele Larcher de Brito 6:2, 3:6, 5:7. To największa wpadka Polki od dwóch lat. Po raz ostatni przegrała z tenisistką z trzeciej setki rankingu w połowie 2006 r., gdy dopiero zaczynała zawodową karierę.

- Agnieszka nie miała żadnej kontuzji, nie była zmęczona. To był wpadek przy pracy, przegrała z młodą, bardzo zdolną tenisistką. Przytrafił jej się słabszy mecz i tyle. Każdemu może się zdarzyć - powiedział "Gazecie" Archutowski, menedżer sióstr Radwańskich, który jest w Miami. Radwańska była po meczu zła na siebie, nie potrafiła zrozumieć, czemu nie poradziła sobie z Portugalką trenującą w słynnej akademii Nicka Bolletteriego. Ale nikt w obozie Radwańskich nie robi z porażki tragedii. Polka na początku roku nabiła tyle punktów i odniosła tyle ważnych zwycięstwa, że na taką chwilę słabości mogła sobie pozwolić.

Archutowski poleciał do USA, a do Europy wrócił trener Agnieszki Robert Radwański (nie widział meczu z de Brito), który z młodszą córką Urszulą jest w Belgii. - Ula zagra tam od poniedziałku w turnieju z pulą nagród 75 tys. dol. na twardych kortach w Torhout, a Agnieszka zostaje w USA i razem z mamą Katarzyną przenosi się do Amelia Island - opowiada Archutowski. Starsza z sióstr będzie rywalizować w północnej części Florydy w imprezie z pulą nagród 600 tys. dol. od przyszłego poniedziałku. Tym turniejem zacznie przygotowania do wielkoszlemowego Rolanda Garrosa, który rusza pod koniec maja. W Amelia Island gra się bowiem na mączce (co prawda zielonej - amerykańskiej, a nie czerwonej - europejskiej, ale dużej różnicy nie ma).

Paradoksalnie, porażka Radwańskiej w II rundzie, która będzie kosztować ją stratę 69 pkt w rankingu WTA, nie musi wcale oznaczać spadku Polki na liście najlepszych tenisistek (teraz jest 16.)! Wszystko dlatego, że zawodniczki bezpośrednio przed nią stracą więcej. Czeszka Nicole Vaidisova, która była w rankingu przed Polką, w Miami też już odpadła i straci 124 pkt, spadając za Radwańską. Tak samo będzie z Francuzką Tatianą Golovin, która w ogóle nie grała na Florydzie (straci aż 320 pkt). Polkę wyprzedzi prawdopodobnie Węgierka Agnes Szavay, ale i tak Radwańska ma szansę awansować za tydzień na 15. miejsce na świecie. Wszystko będzie zależało od tego, jak zaprezentują się w Miami tenisistki, które jeszcze nie odpadły z turnieju i teoretycznie mają szansę wyprzedzić Polkę (Shahar Peer, Wiera Zwonariewa i Sybille Bammer).

Na II rundzie występ w Miami zakończyła też Marta Domachowska, która przegrała z Venus Williams 4:6, 3:6. Polka walczyła, ale tak jak we wszystkich wcześniejszych konfrontacjach z tenisistkami z czołówki, z kortu zeszła pokonana.

W Miami został już tylko polski debel Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski, który w II rundzie zagra prawdopodobnie w poniedziałek z czeską parą Martin Damm, Pavel Vinzer.

Wydarzeniem weekendu była porażka Novaka Djokovicia broniącego tytułu wśród mężczyzn, którego pokonał 20-letni Kevin Anderson z RPA. Odpadł też David Ferrer i Andy Murray. Poza tym, faworyci wygrywali. Do trzeciej rundy awansowali m.in. Roger Federer, Ana Ivanović i Jelena Janković.

Borowski: decyzja SLD o rozstaniu z Demokratami podjęta w sposób żenujący

jg, PAP
2008-03-30, ostatnia aktualizacja 2008-03-30 16:55

Sobotnia decyzja Rady Krajowej SLD o rozstaniu z Partią Demokratyczną została podjęta w sposób żenujący - uważa lider SdPl Marek Borowski. Według niego, informacją tą zaskoczeni byli politycy PD, jak i niektórzy prominentni działacze SLD.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Marek Borowski
SONDAŻ
Zerwanie koalicji będzie dla SLD:

Korzystne
Niekorzystne
Nic się nie zmieni

LiD się rozpada

W sobotę Rada Krajowa SLD uznała, że dotychczasowa formuła Lewicy i Demokratów (SLD+SdPl+UP+PD) wyczerpała się, a szef Sojuszu mówił o zakończeniu dotychczasowej formuły współpracy z Partią Demokratyczną.

Wcześniej o tym, że SLD nie chce już współpracować z PD napisał "Dziennik". Gazeta napisała, że Wojciecha Olejniczaka namówił do rozstania się z PD lewicowy publicysta Sławomir Sierakowski, a szczegóły ustalono w "Szparce" - jednej z warszawskich klubokawiarni.

Tymczasem informacją o "wyczerpaniu formuły współpracy" zaskoczony był szef Partii Demokratycznej Janusz Onyszkiewicz. W radiu TOK FM Onyszkiewicz wyjaśnił, że w piątek Olejniczak zadzwonił do niego, doszło do spotkania, jednak szef SLD nie uprzedził, że Sojusz na konferencji prasowej, publicznie zrezygnuje z współpracy z Partia Demokratyczną.



Wewnętrzne kłótnie i walka o stołki

Borowski w swoim wystąpieniu na dzisiejszym Konwencie Krajowym Socjaldemokracji Polskiej, który odbywa się w Warszawie poinformował, że otrzymał list od szefa SLD Wojciecha Olejniczaka, w którym lider Sojuszu proponuje mu spotkanie i współpracę. "My się spotkamy przede wszystkim z partnerami, których zlekceważono: z PD, a także z UP. Musimy omówić tę sprawę w gronie poselskim" - powiedział Borowski.

"Dla określenia miejsca SdPl może będzie także trzeba zwołać kongres lewicy" - dodał szef Socjaldemokracji.

"Obradujemy w gorącej atmosferze. Lewica poszukuje swojej tożsamości w nowych warunkach politycznych i geopolitycznych, musimy się z tym wyzwaniem zmierzyć" - podkreślił Borowski.

Jego zdaniem "lewica, która jest zajęta wyłącznie sobą, wewnętrznymi kłótniami, walką o stołki, szczególnie z ciągłymi pretensjami do partnerów politycznych, musi pójść na dno".

"Wszystkie scenariusze są możliwe"

Wszystkie scenariusze są możliwe, niczego nie wykluczamy - tak szef Marek Borowski odpowiedział na pytanie czy SdPl wystąpi z koalicji Lewica i Demokraci. Borowski podkreślił, że "dziś musimy wyjaśnić, kto z czego wyszedł, czy to może SLD opuścił LiD". "Motywacja tego kroku jest żadna" - powiedział polityk odnosząc się do decyzji rady Krajowej SLD.

"Sami jesteśmy zaskoczeni taką decyzja, wszystkie scenariusze są możliwe, niczego nie wykluczamy. Nie do końca rozumiemy intencje, a nawet w ogóle nie rozumiemy" - oświadczył.

Demokraci: To SLD wyszło z LiD-u



- Byłoby najbardziej czytelne, gdyby posłowie SLD utworzyli własny klub parlamentarny, bo nam się wydaje, że to nie PD wychodzi z LiD, tylko SLD" - powiedział szef PD Janusz Onyszkiewicz. Lider PD oczekuje, że pozostanie wystarczająca liczba posłów - jak zaznaczył - częściowo nawet z samego SLD, aby klub LiD nadal funkcjonował.

Z kolei według sekretarza generalnego Partii Demokratyczne Radosława Popieli Wojciech Olejniczak podjął "nieuprawnioną i nie uzgodnioną z nikim" - ani z Demokratami, ani z SdPl czy Unią Pracy, ani nawet z częścią posłów SLD - decyzję godzącą w przyszłość i w projekt Lewicy i Demokratów.

"Pod pozorem podniesionych przez Wojciecha Olejniczaka różnic programowych dostrzegamy narastający populizm oraz instrument walki o przywództwo w SLD" - mówiła z kolei wiceprzewodnicząca PD Brygida Kuźniak. "Zwycięża aparat partyjny i nostalgia za przeszłością" - oceniła.

Poseł Bogdan Lis powiedział, że niedawno odbyło się posiedzenie zarządów czterech partii tworzących LiD, gdzie Demokraci zaproponowali, by pokazywać różnice programowe między partiami oraz to, że mimo tych różnic partie potrafią dojść do porozumienia. Według Lisa, SLD nie zgodził się na ten pomysł i optował za jednolitym wizerunkiem koalicji na zewnątrz.

"Ten argument związany z różnicą programową między poszczególnymi partiami jest argumentem na wyrost. Jest pretekstem tak na prawdę a właściwy powód leży gdzie indziej" - uznał Lis.

Więcej newsów, więcej źródeł. Zobacz Zoom24.pl


Olejniczak kończy "po męsku i z szacunkiem", Demokraci oburzeni

Wojciech Olejniczak ogłosił rozstanie z Partią Demokratyczną

"We wszystkich sprawach mamy własny poglądy, nie są one jakąś ekstrawagancją, podobnie myślą socjaldemokraci w Europie Zachodniej. Ci którzy zbudowali dobrobyt Europy. Dobrobyt dla wszystkich. Tych poglądów nie podzielali Demokraci" – pisze na swoim blogu w Onet.pl Wojciech Olejniczak. Komentuje w ten sposób zakończenie współpracy z Partią Demokratyczną w ramach LiD.
"Rozumiem ich, bliżej im (Demokratom - red.) do wizji państwa liberalnego. Więc uznałem, że pora wyciągnąć wnioski" - deklaruje Olejniczak.

"W nowej sytuacji politycznej nasza koalicja z Demokratami stawała się z każdym tygodniem coraz mniej czytelna. My mówiliśmy o Polsce socjaldemokratycznej, oni o Polsce liberalnej. (…)To wszystko tworzyło kakofonię" – tłumaczy przewodniczący SLD. "Dlatego najbardziej uczciwym rozwiązaniem jest zakończenie dotychczasowej formy współpracy. Bez wzajemnych pretensji, bez cichych dni, bez uszczypliwości, bez przeciągania w czasie, bez narastających pretensji. Za to z szacunkiem i po męsku" - pisze na swoim blogu polityk lewicy.

"Taką podjąłem decyzję" – oświadcza Olejniczak.

Przeczytaj cały wpis na blogu Wojciecha Olejniczaka

Demokraci są oburzeni

Partia Demokratyczna jest oburzona formą, w jakiej Wojciech Olejniczak powiadomił o wystąpieniu SLD z projektu Lewica i Demokraci. W wydanym oświadczeniu Zarząd Krajowy Partii Demokratycznej napisał między innymi, że koalicja LiD odegrała ważną rolę w odsunięciu PiS od władzy. Obecnie zaś, według PD, LiD powinien opracować odpowiedź na nowe wyzwania stojące przed Polską.

W oświadczeniu czytamy, że taki program jest oczekiwany przez wszystkich, którym nie odpowiada dominacja prawicy w Polsce. Liderzy Partii Demokratycznej podkreślają, że wczorajsza decyzja kierownictwa SLD godzi w te oczekiwania i jest zaskakująca.

"Zapowiedziany zwrot w lewo jest w istocie zwrotem ku przeszłości, pod pozorem podniesionych przez Olejniczaka różnic programowych"- piszą demokraci. PD dodała, że dostrzega rosnący populizm oraz instrument walki o przywództwo w SLD.

Politycy lewicy w internecie:

Blog Wojciecha Olejniczaka w Onet.pl - przeczytaj!

Blog Marka Borowskiego

Blog Grzegorza Napieralskiego

Blog Joanny Senyszyn

Przykład – jak wypełnić CIT-8 i składane razem z zeznaniem załączniki

Marcin Madej, Marcin Sidelnik 07-02-2008, ostatnia aktualizacja 07-02-2008 06:18

Firma Przykładowa sp. z o.o. (dalej spółka) jest częścią międzynarodowego koncernu Przykładowy Inc. Ma siedzibę w Polsce i jest podatnikiem podatku dochodowego od osób prawnych.

Prowadzi działalność produkcyjną towarów A. Sprzedaje je zarówno w kraju, jak i za granicą. Dodatkowo posiada zagraniczny oddział w kraju Unii Europejskiej (spółkę zależną, w której ma 100 proc. udziałów). Co roku otrzymuje z niej dywidendę. W ramach pomocniczej działalności spółka świadczy usługi zarządcze oraz księgowe dla swojej spółki zależnej. W ramach prowadzonej działalności spółka kupuje materiały oraz usługi niezbędne do produkcji towaru A. Dodatkowo nabywa od innych spółek należących do Przykładowy Inc. usługi zarządcze, badania rynku oraz reklamy.

Spółka została założona w 2005 r. Rokiem podatkowym jest w niej rok kalendarzowy. W 2005 oraz 2006 r. spółka poniosła straty podatkowe odpowiednio w wysokości 1 500 000 zł oraz 780 000 zł.

W 2007 r. spółka odnotowała następujące wyniki (jpg, 341kB)

Spółka do 31 marca 2008 r. musi sporządzić i złożyć roczne zeznanie podatkowe za rok 2007.

DEKLARACJA CIT-8

Wskazane w tabeli transakcje trzeba ująć w deklaracji CIT-8. W nawiasach umieściliśmy numery pozycji w deklaracji, w których powinny znaleźć się odpowiednie wielkości.

Po uzupełnieniu danych na pierwszej stronie deklaracji [poz. 1 – 19], spółka powinna określić podatkowy charakter przychodów i kosztów zarejestrowanych w 2007 r. Wyniki takiej operacji prezentujemy w kol. 4 przykładu.

W kolejnym etapie kalkulacji podatku trzeba określić podział w przychodach podatkowych osiągniętych w 2007 r. w zakresie ujętym w deklaracji CIT-8. Spółka powinna przede wszystkim podzielić przychody i odpowiadające im koszty ich uzyskania według następujących kryteriów:

- przychody osiągane ze źródeł położonych na terytorium Polski oraz związane z nimi koszty,

- przychody ze źródeł przychodów położonych poza terytorium kraju (obejmujące typy transakcji wymienione w art. 21 ustawy o CIT oraz zyski z udziału w osobach prawnych) oraz związane z nimi koszty,

- przychody ze źródeł przychodów położonych poza terytorium kraju (inne) oraz związane z nimi koszty.

W ramach pierwszej kategorii przychodów oraz kosztów spółka uzyskała następujące wyniki:

[poz. 27] Przychody: 6 862 700 zł (suma poz. P1, P2, P3, P8, P9, P11, P12)

[poz. 31] Koszty: 5 390 000 zł (suma poz. K2, K5, K7, K11, K12, K13, K14, K15, K16, K20, K21, K25)

Jednocześnie osiąga przychody poza granicami kraju ze świadczenia usług zarządczych oraz księgowych na rzecz swojej spółki zależnej. Dodatkowo uzyskuje dywidendę z zysków spółki zależnej. W rezultacie, w zakresie drugiej kategorii przychodów, osiągnęła następujące wyniki:

[poz. 28] Przychody: 2 550 000 zł (suma poz. P4, P14)

[poz. 32] Koszty: 160 000 zł (suma poz. K3, K19)

Spółka nie uzyskuje innych przychodów poza granicami Polski [w poz. 29 oraz poz. 33], wpisuje zatem zero.

Ponieważ część wskazanych operacji przeprowadzona była z podmiotami powiązanymi i kwoty tych transakcji przekraczają progi określone w art. 9a ust. 2 ustawy o CIT, spółka powinna potwierdzić obowiązek posiadania dokumentacji cen transferowych [poz. 21].

Po zsumowaniu odpowiednich wielkości przychodów i kosztów spółka może określić dochód/stratę podatkową w ten sposób, że od osiągniętych łącznie przychodów (9 412 700 zł) [poz. 30] odejmuje poniesione łączne koszty ich uzyskania (5 550 000 zł) [poz. 34]. Spółka osiągnęła dochód podatkowy w wysokości 3 862 700 zł [poz. 35 oraz poz. 38].

W 2007 r. spółka osiągnęła 2 000 000 zł dochodów wolnych od opodatkowania. Kwotę tę wykazuje w poz. 40 deklaracji CIT-8, przenosząc ją z odpowiedniej pozycji CIT-8/O (szczegóły związane z tą kwotą podajemy w przykładzie dotyczącym wypełnienia tej deklaracji – patrz dalej).

Jednocześnie spółka może odliczyć od dochodu 1 260 000 zł [poz. 41] (szczegóły dotyczące tej kwoty podajemy w przykładzie dotyczącym deklaracji CIT-8/O). Ponieważ spółka nie korzysta z odliczeń z tytułu wydatków inwestycyjnych, kwota dochodów wolnych od opodatkowania oraz odliczeń wynosi 3 260 000 zł [poz. 43].

W tej sytuacji podstawa opodatkowania wyniesie 602 700 zł [poz. 44]. Spółka nie korzysta z odliczeń z tytułu wydatków na nabycie nowych technologii. Zakres jej działalności nie wpływa na zwiększenie podstawy opodatkowania [poz. 47 – 50]. Ostatecznie więc podstawa opodatkowania w poz. 51 wynosi 602 700 zł. Zgodnie z art. 19 ustawy o CIT stawka podatku dochodowego w 2007 r. wynosiła 19 proc. [poz. 53]. Mając to na uwadze, kwota podatku obliczona jako iloczyn podstawy opodatkowania oraz stawki podatku wynosi 114 513 zł [poz. 54].

Jednocześnie, w poz. 55, spółka ujmuje podatek, jaki został potrącony przez płatnika podatku dochodowego za granicą, w związku z osiąganymi tam przychodami (55 000 zł).

Po przeprowadzeniu tych operacji podatek należny za 2007 r. wynosi 59 513 zł [poz. 56].

Spółka uwzględnia w poz. 59 – 70 kwoty zaliczek należnych na podatek dochodowy za poszczególne miesiące 2007 r. W poz. 82 ujmowana jest suma zaliczek w wysokości 125 000 zł.

W kolejnych poz. 92 – 93 spółka zamieszcza informację o różnicy między podatkiem należnym a zaliczkami należnymi w ciągu roku podatkowego. W poz. 93 wpisuje 65 487 zł, co odpowiada różnicy między kwotą wykazaną jako zaliczki należne a faktycznie należnym podatkiem za rok 2007.

Ponieważ spółka dokonywała wpłat zaliczek równym zaliczkom należnym, wykazuje nadpłatę w podatku w wysokości 65 487 zł [poz. 96].

Spółka nie ma innych zobowiązań podatkowych, zatem w poz. 97 – 100 wpisuje zero.

Ostatnim etapem sporządzenia deklaracji jest uzupełnienie danych osoby odpowiedzialnej za jej sporządzenie (imię i nazwisko) oraz uzyskanie stosownych pieczątek i podpisów osób uprawnionych do zarządzania jednostką [poz. 101 – 104].

Wzory:

cz. 1

cz. 2

cz. 3

DEKLARACJA CIT-8/O

Spółka ma obowiązek załączenia do rocznego zeznania podatkowego deklaracji CIT-8/O, obejmującej informację o odliczeniach od dochodu i od podatku oraz o dochodach wolnych i zwolnionych z podatku.

W sekcji B1 spółka wykazuje 2 000 000 zł [poz. 17] związane z otrzymaniem dywidendy od spółki zależnej mającej siedzibę w kraju członkowskim Unii Europejskiej.

Zgodnie bowiem z treścią art. 20 ust. 3 dywidenda taka jest zwolniona w Polsce z opodatkowania. Kwota ta jest przenoszona do zeznania rocznego CIT-8 do poz. 40.

W sekcji B.2 deklaracji spółka może wykazać dane dotyczące odliczenia od dochodu strat osiągniętych w poprzednich latach podatkowych. W sumie może odliczyć 1 140 000 zł [poz. 41]. Możliwość obniżenia dochodu o wysokość poniesionych strat wynika z art. 7 ust. 5 ustawy o CIT.

Spółka wykazuje też darowiznę przekazaną na rzecz organizacji pożytku publicznego na realizację jej celów statutowych (zgodnie z art. 18 ustawy o CIT). Warto pamiętać, że przepisy zakazują odliczenia od dochodu darowizny przekazanej dla osoby fizycznej. Darowizny odliczane od dochodu wykazywane są w sekcji B.3 deklaracji.

Spółka nie korzysta z odliczeń z tytułu wydatków inwestycyjnych oraz nie nabywa nowych technologii. W rezultacie w poz. 50 – 53 wpisuje zero.

W poz. 54 wykazuje podatek dochodowy potrącony za granicą, związany z otrzymywanymi z zagranicy płatnościami, podlegający odliczeniu od podatku. W tym wypadku płatności dotyczą należności związanych ze świadczeniem przez spółkę usług zarządczych i księgowych na rzecz spółki zależnej (przyjmujemy, że umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania przewiduje w tym wypadku 10-proc. podatek u źródła oraz metodę kredytu jako metodę unikania podwójnego opodatkowania obowiązującą polską spółkę). Aby wyznaczyć prawidłową wartość podatku potrąconego za granicą, jaki spółka może odliczyć, zgodnie z art. 20 ust. 1 ustawy, oblicza dochód, jaki osiągnęła z tej działalności [(550 000 zł (przychód) – 160 000 zł (koszty uzyskania przychodu) = 390 000 zł (dochód)] i od tej kwoty oblicza podatek, jaki zapłaciłaby w Polsce, tj. przy zastosowaniu 19-proc. stawki. Kwota odliczenia może maksymalnie równać się kwocie obliczonej zgodnie z przedstawionym schematem. Mając na uwadze kwotę, jaką zapłaciłaby w Polsce (19 proc. x 390 000 zł = 74 100 zł), spółka może odliczyć całość potrąconego jej za granicą podatku, tj. 55 000 zł.

Ponieważ spółka nie korzysta z innych odliczeń od podatku i nie jest uprawniona do dodatkowych zwolnień, zaniechania poboru oraz innych obniżek podatku – w poz. 55, 57, 60 oraz 63 wpisuje zero.

Sekcja F obejmuje dane informacyjne dotyczące udziału w zyskach osób prawnych przeznaczonych m.in. na cele statutowe. Spółki to nie dotyczy, wpisuje więc w poz. 65 – 70 zero.

W sekcji F.3 spółka wskazuje na płatności, jakich dokonała na rzecz zagranicznego podmiotu z tytułów wymienionych w art. 21 ustawy o CIT. Ponieważ wśród podlegających podatkowi u źródła w Polsce znajdują się usługi, jakie spółka nabywa od podmiotów zagranicznych, tj. zarządcze, badania rynku oraz reklamy, podaje w poz. 71 wartość dokonanych za granicę płatności z tego tytułu (1 000 000 zł). Spółka nie potrąciła od wspomnianych transferów podatku u źródła (przyjmujemy, że umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania przewiduje opodatkowanie w kraju świadczącego usługę).

Wzory:

cz. 1

cz. 2

Deklaracja CIT-D

Spółka ma obowiązek załączenia do rocznego zeznania podatkowego za 2007 r. informacji dotyczących darowizn, które chce odliczyć.

W formularzu spółka zaznacza w poz. 8 kwadrat 2 (informujący o tym, że stanowi on załącznik do zeznania) oraz kwadrat 2 (informujący o tym, że spółka przekazała darowiznę i korzysta z odliczenia) w poz. 10.

Następnie umieszcza jedynie dane w części D formularza dotyczące kwot przekazanych obdarowanym oraz informacje o samych obdarowanych.

Deklaracja CIT-D powinna być podpisana przez osobę odpowiedzialną za jej sporządzenie.

Wzory:

cz. 1

cz. 2

Źródło : Rzeczpospolita

Rozliczamy dochody we wspólnocie mieszkaniowej

Piotr Przemysław Żak 20-03-2008, ostatnia aktualizacja 20-03-2008 07:43

Jak prawidłowo wypełnić CIT-8 wspólnoty mieszkaniowej, gdy jednocześnie występuje strata i dochód do opodatkowania - odpowiada Piotr Przemysław Żak, biegły rewident współpracujący z TPA Horwath Horodko Audit Poznań

Sprawozdanie finansowe wspólnoty mieszkaniowej wykazuje jednocześnie dochód i stratę. Strata wystąpiła ze źródeł zwolnionych z opodatkowania, dochód natomiast ze źródeł podlegających opodatkowaniu. Jak w takiej sytuacji prawidłowo wypełnić CIT-8 za 2007 r., gdy jednocześnie występuje strata i dochód do opodatkowania? - pyta czytelnik.

Na wstępie sprostujmy pewną nieścisłość: otóż sprawozdanie finansowe wspólnoty mieszkaniowej będzie w rachunku zysków i strat na poziomie wyniku brutto wykazywało albo zysk, albo stratę. Ustalenie wyniku bilansowego brutto wspólnoty następuje poprzez odjęcie od ogółu jej przychodów (niezależnie od tego, czy podlegają opodatkowaniu, czy są zwolnione) ogółu zaksięgowanych kosztów, także niezależnie od tego, czy stanowią koszt podatkowy, czy nie.

Zgodnie z art. 17 ust. 1 pkt 44 ustawy o CIT wolne od podatku są dochody spółdzielni mieszkaniowych, wspólnot mieszkaniowych, towarzystw budownictwa społecznego oraz samorządowych jednostek organizacyjnych prowadzących działalność w zakresie gospodarki mieszkaniowej uzyskane z gospodarki zasobami mieszkaniowymi – w części przeznaczonej na cele związane z utrzymaniem tych zasobów, z wyłączeniem dochodów uzyskanych z innej działalności gospodarczej niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi. Jak zatem widzimy, wspólnota może generować dochód zwolniony z opodatkowania oraz dochód niemogący korzystać ze zwolnienia (np. z prowadzonej działalności gospodarczej).

Aby w tych okolicznościach prawidłowo wypełnić zeznanie CIT-8 za 2007 r., należy:

– w poz. 27 (i 30) wpisać wszystkie osiągnięte przez wspólnotę przychody (bez różnicowania na opodatkowane i zwolnione),

– w poz. 31 (i 34) wpisać kwotę poniesionych kosztów uzyskania przychodów (wszystkich),

– odjąć od kwoty z poz. 30 kwotę z poz.34, wtedy wyjdzie nam dochód (strata), który wpisujemy w poz. 35 zeznania.

Rozliczenie dochodu wolnego następuje w załączniku CIT-8/O. Dochód zwolniony na podstawie art. 17 ust. 1 pkt 44 ustawy o CIT wpisujemy w poz. 8 (i 20) tego formularza. Kwotę dochodu wolnego przenosimy do poz. 40 zeznania CIT-8; o jego wartość zostanie następnie zmniejszony ustalony w poz. 35 dochód. Ostatecznie podstawa opodatkowania będzie wykazana w poz. 44. Podatek należny powinien zostać wykazany w rachunku zysków i strat jako zmniejszenie wyniku brutto wspólnoty.

Źródło : Rzeczpospolita

Dochód zwolniony, nie można odliczyć wydatków

Adam Bartosiewicz 20-03-2008, ostatnia aktualizacja 20-03-2008 08:03

Które dochody uzyskane z gospodarki zasobami mieszkaniowymi są zwolnione z podatku dochodowego - na pytania odpowiada Adam Bartosiewicz, doktor nauk prawnych

Towarzystwo budownictwa społecznego osiąga dochody z czynszów, które są zwolnione z podatku w takiej części, w jakiej przeznaczone zostaną na utrzymanie zasobów mieszkaniowych. W wysokości stawki czynszowej ujęte są między innymi naliczone odsetki od kredytu bankowego, w całości przeznaczonego na budowę własnych budynków mieszkalnych z przeznaczeniem na wynajem. Czy towarzystwo postąpiło prawidłowo, odliczając (przy ustalaniu dochodu do opodatkowania) od przychodu osiągniętego z czynszu koszty związane z:

– bieżącym utrzymaniem nieruchomości przeznaczonej na wynajem mieszkań,

– bieżącymi kosztami administracji,

– spłatą odsetek od zaciągniętego kredytu.

I czy dopiero tak określony dochód jest zwolniony z podatku dochodowego, jeżeli zostanie przeznaczony na utrzymanie zasobów mieszkaniowych?

Zgodnie z art. 17 ust. 1 pkt 44 ustawy o CIT wolne od podatku dochodowego są dochody spółdzielni mieszkaniowych, wspólnot mieszkaniowych, towarzystw budownictwa społecznego oraz samorządowych jednostek organizacyjnych prowadzących działalność w zakresie gospodarki mieszkaniowej uzyskane z gospodarki zasobami mieszkaniowymi – w części przeznaczonej na cele związane z utrzymaniem tych zasobów, z wyłączeniem dochodów uzyskanych z innej działalności gospodarczej niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi.

Zwolnione z podatku są zatem dochody uzyskane z gospodarki zasobami mieszkaniowymi, jeśli przeznaczymy je na utrzymanie zasobów mieszkaniowych.

Z pytania wynika, że koszty związane z:

- bieżącym utrzymaniem nieruchomości przeznaczonej na wynajem mieszkań,

- bieżącymi kosztami administracji,

- spłatą odsetek od kredytu zostały potraktowane jako koszty uzyskania przychodu, pomniejszające przychód z czynszów.

Z art. 7 ust. 3 pkt 3 ustawy o CIT wynika jednak, że przy ustalaniu dochodu stanowiącego podstawę opodatkowania nie uwzględnia się kosztów uzyskania przychodów, z których dochody są wolne od podatku.

Moim zdaniem wymienione koszty mają na celu uzyskanie dochodów z gospodarki zasobami mieszkaniowymi. Służą one bowiem osiąganiu dochodów z podstawowej działalności, jaką jest wynajem mieszkań (gospodarka zasobami mieszkaniowymi). Nie powinny być więc liczone jako koszty uzyskania przychodów. Są bowiem poniesione na uzyskanie dochodu zwolnionego od podatku.

Towarzystwo uzyskało jednocześnie opodatkowany dochód ze sprzedaży działki. Nieruchomość nabyta została w celu budowy mieszkań na wynajem. Ponosiliśmy więc koszty w celu przygotowania działki pod budowę oraz pobieraliśmy zaliczki od osób mających uczestniczyć w partycypacji budowy budynków. Inwestycja nie została zrealizowana, w związku z tym zwróciliśmy zaliczki wraz z odsetkami. Czy postąpiliśmy prawidłowo, odliczając od dochodu do opodatkowania koszty związane z przygotowaniem działki pod budowę oraz wypłacone partycypantom odsetki, ujęte w bilansie w pozycji „koszty finansowe”?

Koszty przygotowania działki pod budowę miały służyć działalności polegającej na gospodarce zasobami mieszkaniowymi. Nie miały związku z późniejszym przychodem uzyskanym ze sprzedaży działki (jak rozumiem, tego przychodu nie zaliczają państwo do przychodów zwolnionych – nie pochodzi on bowiem z gospodarki zasobami mieszkaniowymi). W związku z tym – moim zdaniem – koszty przygotowania działki pod budowę są raczej kosztami związanymi z dochodami z gospodarki zasobami mieszkaniowymi zwolnionymi z podatku. W związku z tym nie są kosztami podatkowymi.

Podobnie jest z odsetkami. Ich wypłata miała związek z inwestycją, w wyniku zrealizowania której powstałyby zasoby mieszkaniowe. Koszty te były więc ponoszone w związku z chęcią uzyskania przychodów, z których dochody mogą być wolne od podatku. Tak więc także odsetki nie powinny stanowić kosztów podatkowych.

Czy w związku z art. 17 ust. 1 poz. 44 ustawy o CIT możemy zrezygnować ze zwolnienia przedmiotowego i w całości opodatkować uzyskany dochód?

Nie można zrezygnować z przysługującego zwolnienia. Przeznaczenie dochodów pochodzących z gospodarki mieszkaniowej na utrzymanie zasobów mieszkaniowych powoduje, że dochody te z mocy prawa wolne są od podatku dochodowego. Jeśli natomiast przeznaczymy je na inne cele, będą opodatkowane.

Źródło : Rzeczpospolita

Żmuda-Trzebiatowska: Obrączka mnie uwiera

Kariera aktorki nabiera tempa


Kariera Marty Żmudy - Trzebiatowskiej rozwija się w zawrotnym tempie

Kariera Marty rozwija się w zawrotnym tempie. Po drugoplanowych rolach przyszedł czas na główne: w nowym serialu "Teraz albo nigdy!" i komedii romantycznej "Nie kłam kochanie".

Na nasze ekrany wchodzi właśnie serial "Teraz albo nigdy!", w którym Marta Żmuda-Trzebiatowska gra farmaceutkę. Po zamknięciu apteki, w której pracuje, bohaterka zajmuje się domem i mężem. "Mam wrażenie, że obrączka mi nie pasuje" - mówi nam młoda aktorka. - "Na planie uwiera mnie i ciągle się nią bawię".

Ale wbrew pozorom prywatnie Marta nie jest singielką. Ma narzeczonego Adama, który z zawodu jest tancerzem. Mają psa rasy shi-tzu o imieniu Baby.

Przyszło z czasem

Serialowa bohaterka Marta Orkisz, którą gra Marta Żmuda-Trzebiatowska, jest żywiołowa i lubi czerpać z życia pełnymi garściami. Emanująca seksapilem dziewczyna wie, jakie wrażenie robi na mężczyznach. Od dłuższego czasu marzy, by zostać mamą. A grająca jej rolę Marta? Wręcz przeciwnie!

"Jak byłam nastolatką, z przerażeniem odkryłam, że nie lubię dzieci. Powiedziałam o tym mojej mamie, która uspokoiła mnie słowami: . I rzeczywiście, teraz uwielbiam dzieci, ale jeszcze jest za wcześnie, by myśleć o własnych" - dodaje Marta.

Nie boi się zmian

"Teraz albo nigdy!" ma stać się wiosennym hitem stacji TVN. Produkuje go ta sama ekipa co "Magdę M.". Główni bohaterowie to dwudziesto-, trzydziestoletni mieszkańcy dużego miasta, którzy poznają się podczas sylwestrowego wyjazdu na portugalską wyspę Maderę. W serialu zobaczymy m.in. Agatę Buzek, Rafała Królikowskiego, Katarzynę Maciąg i Mateusza Damięckiego.

"Tak była rozpisana moja rola, że scen na Maderze miałam rzeczywiście dużo. Wstawałam o 5 rano, a zdjęcia kończyłam wieczorem. Nie zdążyłam się nawet opalić" - wspomina ze śmiechem Marta Żmuda-Trzebiatowska.

Na potrzeby roli aktorka z brunetki stała się blondynką. Już Patryk Vega w czasie prób do serialu "Twarzą w twarz" doszedł do wniosku, że jej twarz niesamowicie się zmienia, gdy tylko inaczej upnie włosy. Aktorka dobrze o tym wie i nawet lubi eksperymentować z fryzurami. "Nikt mnie nie musiał przekonywać do przefarbowania włosów" - mówi Marta.

Aktorstwo czy architektura?

Aktorka rok temu skończyła warszawską Szkołę Teatralną, a już zagrała m.in. w serialach "Dwie strony medalu", "Kryminalni", "Twarzą w twarz" i "Magda M.". W filmie "Nie kłam, kochanie", który właśnie wchodzi do kin, gra z Piotrem Adamczykiem.

"Cieszę się, że mam sporo propozycji zawodowych i nie muszę szukać innego pomysłu na życie. I dobrze, że zdecydowałam się na aktorstwo, bo wahałam się, czy nie iść na architekturę. Jestem umysłem ścisłym: na maturze zdawałam matematykę w stopniu rozszerzonym" - mówi Marta.

Teraz albo nigdy, niedziela, TVN, godz. 21.55, serial obyczajowy, 60 min.

Zamieszanie wokół traktatu sporem o pietruszkę?

ulast
2008-03-30, ostatnia aktualizacja 2008-03-30 10:38
Zobacz powiększenie
Michał Kamiński
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG

Jest kompromis czy go nie ma? Wczoraj po prezydenta z premierem pojawiły się informacje, że prezydent zgodził się na ustawę ratyfikacyjną w wersji rządowej. Dziś w Radiu ZET potwierdził to prezydent z Kancelarii Premiera Michał Kamiński. Zbigniew Chlebowski powiedział, że głosowanie nad ratyfikacją będzie możliwe za 2 tygodnie na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Przewodniczący klubu PiS stwierdził, że satysfakcjonują go ustalenia, ale PiS nie zrezygnuje z ustawy zabezpieczającej. Wojciech Olejniczak (LiD) całe zamieszanie wokół traktatu określił "sporem o pietruszkę", ponieważ obecnie wracamy do punktu wyjścia.

Spotkanie prezydenta z premierem na Helu zakończyło się wczoraj po 5 godzinach. Jak nieoficjalnie dowiedziało się radio RMF FM, politycy ustalili, że Traktat Lizboński zostanie przyjęty w rządowej wersji, a więc bez żadnych dodatkowych zabezpieczeń, których domagało się Prawo i Sprawiedliwość.

Chlebowski: Głosowanie za dwa tygodnie

Zbigniew Chlebowski powiedział, że "należy się cieszyć, że pan prezydent z panem premierem doszli do porozumienia, został wypracowany pewien kompromis i to co jest najważniejsze - czyli szybka ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego w wersji przygotowanej przez rząd". - Cieszę się, że pan prezydent potrafi przyjmować argumenty - mówił przewodniczący klubu PO.

Ratyfikacja już za dwa tygodnie?

Chlebowski powiedział, że teraz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do głosowania nad traktatem doszło za 2 tygodnie podczas posiedzenia Sejmu. Przypomniał, że PO i PSL złożyły wspólnie projekt sejmowej uchwały, w której zawarte są zastrzeżenia, które wnosili prezydent i politycy PiS. - Wydaje się, że jest za dużo niepotrzebnej, nadmiernie agresywnej retoryki. Trzeba ratyfikować traktat, a wszystko co budzi wątpliwości, wpisać do uchwały sejmowej - stwierdził Chlebowski.

Gosiewski: Zabezpieczenie musi być

Gosiewski również stwierdził, że cieszy go wynik wczorajszych rozmów. Powiedział, że efektem ich będzie ustawowe zabezpieczenie. - W innej ustawie, ale będzie zabezpieczenie - podkreślił Gosiewski. Powiedział, że dla PiS niezmiernie istotną kwestią było określenie procedury wypowiadania fragmentów traktatu. - Czy to znaczy, że pan prezydent zgodził się na ustawę? - dopytywała prowadząca program Monika Olejnik.

Kamiński: Będzie ustawa rządowa, uchwała i deklaracja

Minister z Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński wyjaśniając, powiedział, że "ogólne zarysy porozumienia, które znamy, opierają się o trzy aspekty": ustawę ratyfikacyjną w wersji rządowej, uchwałę zawierającą wnioski PiS i deklarację co do przyszłego ustawowego określenia relacji między władzami Polski w zakresie spraw europejskich. Kamiński powiedział, że jest to ta ustawa o której mówił przewodniczący klubu PiS Przemysław Gosiewski.

Chlebowski wyjaśnił, że ustawa, która określa nasze stosunki z UE istnieje od 2004 r. i reguluje stosunki między rządem, Sejmem i Senatem w sprawie Unii Europejskiej.

Co na to PiS?

Na pytanie, czy to o tę ustawę chodziło PiS, czy inną zawierającą zabezpieczenia, Gosiewski odpowiedział, że jeśli będą ustawowe zabezpieczenia, to PiS będzie usatysfakcjonowany. - A pytanie w jakiej ustawie to jest problem otwarty. Ustawa jest równa ustawie - mówił Gosiewski. Ostatecznie jednak jednoznacznie nie stwierdził, czy ta ustawa istniejąca od 2004 r. będzie dla PiS wystarczającym zabezpieczeniem, czy klub będzie się domagał ustawy dodatkowej.

Gosiewski powiedział, że jeszcze nie wiadomo, czy w klubie PiS będzie obowiązywała dyscyplina. Zapewnił, że stanowisko klubu będzie na pewno jednolite po tym, jak zbierze się klub i przedyskutuje sprawę.

Olejniczak: Spór o pietruszkę

Przewodniczący LiD Wojciech Olejniczak powiedział, że dobrze, że jest kompromis, chociaż "nie wiadomo wokół czego tak naprawdę ten kompromis został zawarty". Stwierdził, że sprawa była czytelna od początku, kiedy prezydent z premierem podpisali traktat reformujący. - Pożniej ktoś chciał coś ugrać, przypodobać się określonej grupie związanej z dyrektorem Rydzykiem, w co został wciągnięty pan prezydent - mówił Olejniczak. - Wracamy do punktu wyjścia sprzed kilku miesięcy, nic się w tej sprawie nie zmieniło - określił. Stwierdził, że spór wokół przyjęcia traktatu był "sporem o pietruszkę".

Prezydent liczy na poparcie ratyfikacji Traktatu

Michał Kamiński powiedział, że prezydent oczekuje, że w głosowaniu jak największa liczba posłów, także posłów PiS, poprze to co prezydent ustalił wczoraj z premierem Tuskiem.

"Skoro się dogadali, to się dogadali"

Na pytanie, czy prezydent wycofa swój projekt ustawy, Kamiński powiedział, że nie zna szczegółów porozumienia prezydenta z premierem. Stwierdził, że znana jest tylko jedna rzecz - Skoro panowie się dogadali, to znaczy, że się dogadali. Jestem przekonany, że zarówno Platforma, jak i PiS zaakceptują szczegóły tego porozumienia.