piątek, 23 maja 2008

Jak Ziemkiewicz utarł nosa Moskalom, a oni jemu

Marcin Wojciechowski
2008-05-21, ostatnia aktualizacja 2008-05-20 16:29

Przynajmniej 60 tys. Rosjan przeczytało obraźliwy dla nich komentarz "Kulturnyj narod" publicysty "Rzeczpospolitej" Rafała Ziemkiewicza o paradzie 9 maja w Moskwie. Żaden inny tekst w rosyjskim necie nie wywołał tak wielkiej fali antypolskich reakcji. I prawdopodobnie na tym się nie skończy

Zobacz powiekszenie
Fot. DAVID MDZINARISHVILI REUTERS
9 maja, Rosja. Parada wojskowa na Placu Czerwonym w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa.
"Szeregowi Rosjanie mogą zdychać z głodu, mogą żyć w ziemiankach i mieć jeden kibel na cztery rodziny, ale na to, by w rosyjskich arsenałach nie zabrakło nieprzebranej liczby tanków, myśliwców, głowic jądrowych, kawitacyjnych torped, jakich nikt inny na świecie nie ma - na to ruble zawsze będą - napisał Ziemkiewicz. - Szeregowi Rosjanie mogą być wyzyskiwani jak średniowieczni przypisańcy i na każdym kroku upokarzani przez byle czynownika, byle milicjanta, o wielmożach z gangsterskimi i partyjnymi koneksjami już nie wspominając - ale nie będą sobie o takie drobiazgi krzywdować, dopóki wiedzą, że ich władca ma czym zmiażdżyć każdego, kto chciałby Rosji zagrozić. (...) Niech świat ogląda te tłumy doznające zbiorowych orgazmów na widok pancerzy i luf, niech słucha porykiwań, jakich w jego cywilizowanych częściach nie słyszano od czasów niemieckich parteitagów".

Tekst ukazał się 12 maja w papierowym wydaniu gazety. Przedrukował go rosyjski portal z tłumaczeniami prasy zagranicznej Inosmi.ru oraz inne rosyjskie portale. Tekst wywołał żywą dyskusję. Do poniedziałku tylko na forum Inosmi.ru zabrało w niej głos 60 tys. ludzi. Niektórzy Rosjanie byli rozżaleni, inni ironizowali na temat Polski i autora, jeszcze inni kipieli agresją. Kilku przyznało Ziemkiewiczowi rację.

Drage: „Nie chciałabym znaleźć się z panem, panie Ziemkiewicz, na bezludnej wyspie. Pan nawet ziemianki by nie wykopał (z budowaniem szałasu też byłyby problemy). Rosjanie o takich mówią: »Z takim człowiekiem na zwiad bym nie poszedł «. Wrzucił pan wszystkich Rosjan do jednego worka, oblał ich błotem. Jest mi wstyd za pana".

Evgeny: „Rosjanie, nie obrażajcie się na naszych młodszych braci! Słaby naród... Nas nawet Mongołowie nie odwrócili od prawosławia, a ich szybko Krzyżacy przechrzcili na katolicyzm! (...) Żal biednego narodu. Usiłują być Europejczykami, a naprawdę są kartą przetargową USA i drugorzędnym członkiem UE. Dorzucę jeszcze, że do upadku ZSRR całym sercem lubiłem Polskę. Szanowałem ich, a teraz to bardzo nieszczęśliwy naród. Z własnej bezradności szczeka na nas, żeby zarobić na dywidendy od Busha albo jego następcy".

Medvedev: „Piszę ze swojego lampowego kalkulatora »Ruś MK64 « z kolejki do jedynej toalety w Moskwie. Przede mną prości rosyjscy faceci [tu nazwiska kilku miliarderów] piją wodę kolońską, a Czernomyrdin [były premier] gra im na bałałajce. A to znaczy, że obsram się jeszcze w kolejce. Przepraszam, że piszę po rosyjsku. Agent FSB, który czyta moje SMS-y, zabrania mi używać języków obcych. Polacy - jacy jesteście szczęśliwi, że staliście się stanem USA. Jest u was demokracja, wolność i wzrost gospodarczy. Możecie nawet pracować jako hydraulicy na całym świecie. Tak wam zazdroszczę!".

Doktor: „Wspaniały artykuł. Wspaniałe połączenie zawiści i zwierzęcego strachu! Moskiewska defilada trafiła w samo serce polskich kompleksów".

Sibiryak: „Brawo, autor! Piszcie jeszcze, takiego wesołego deliriuma więcej nigdzie nie znajdziesz oprócz u Polaków. Wasz artykuł skopiuję i obeślę wszystkim swoim przyjaciołom - niechaj też się zabawią. I synowi z córką do Nowego Jorku, niechaj powspółczują rodzicom".

Wspaniala Rosja: Coś mi się przypomina, że prezydent Kaczyński też zorganizował pokaz broni w Warszawie. Oh, Polacy nie mieli takiej dobrej broni. Zawiść to potężna siła, Panie Rafale. Zawiść".

Mniejsza o wypowiedzi internautów. Agresja, obelgi, czasem bluzgi należą do specyfiki tego medium w każdym kraju.

Ale tekst Ziemkiewicza ukazał się w gazecie uważającej się za poważną i opiniotwórczą. W dodatku w połowie będącej własnością skarbu państwa, o czym doskonale wiedzą w Rosji. Dla rosyjskiej dyplomacji to wspaniały pretekst, by uznać tekst za antyrosyjską prowokację i przygotować podobną reakcję w podległych Kremlowi mediach. Ziemkiewicz może o tym nie wiedzieć, bo się na Rosji nie zna. Dziwię się jednak, że w "Rzeczpospolitej" nie ma przytomnych ludzi.

Mniejsza o Rosję i "Rzeczpospolitą". Gazeta - nawet należąca w części do państwa - nie musi kierować się dobrem stosunków polsko-rosyjskich ani żadnych innych, jeśli ma ku temu poważny powód. Broni wolności, praw człowieka, ujmuje się za ofiarami represji np. w Czeczenii, na moskiewskich ulicach, gdzie opozycja nie może legalnie protestować, w Iraku czy Tybecie. Każdy z nas, dziennikarzy, robi to codziennie zgodnie z własnym przekonaniem. W nasz zawód wpisany jest brak pokory.

Ale w tekście Ziemkiewicza nie widać troski o jakiekolwiek wartości. To zwykły bluzg. Autor czerpie radość z wylania na Rosjan kubła pomyj. Wrzuca ich do jednego worka, nie niuansuje, nie widzi w Rosji nic dobrego. Wot, żurnalistika...

"Rossijskaja Gazieta": Waszyngton przerwał lot fantazji Warszawy

23-05-2008, ostatnia aktualizacja 23-05-2008 13:26

USA nie powtarzają błędów ZSRR w relacjach z Polską - tak rządowa "Rossijskaja Gazieta" komentuje dziś czwartkową wypowiedź przedstawiciela Departamentu Stanu USA Stephena Mulla dla agencji Reutera.

Zasugerował on, że Polska będzie musiała pokryć większość kosztów unowocześnienia swego systemu obronnego, czego domaga się od amerykańskiego rządu w zamian za zgodę na rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej.

"Jednemu polskiemu marzeniu nie dane będzie się spełnić. Waszyngton przerwał lot fantazji Warszawy. Dał jasno do zrozumienia, że nie będzie dawać swojemu sojusznikowi drogich prezentów w odpowiedzi na wyrachowaną przyjaźń. Wprost przeciwnie - zmusi Polaków, by się poważnie wykosztowali" - pisze "Rossijskaja Gazieta".

Zdaniem dziennika "wygląda na to, że polskie władze jeszcze dobrze pamiętają +piękne+ czasy, gdy ZSRR praktycznie nieodpłatnie dosłownie zasypywał swoich wschodnioeuropejskich satelitów wyposażeniem dla fabryk, sprzętem dla rolnictwa i - co najważniejsze - najnowszymi modelami broni".

"Warszawa najpewniej była dotąd przekonana, że po zmianie patrona historia się powtórzy. Wszelako Amerykanie wyraźnie nie zamierzają iść w ślady radzieckich przywódców" - dodaje "Rossijskaja Gazieta".

Źródło : PAP

Senat USA odrzucił wniosek o zwiększenie pomocy wojskowej dla Polski

IAR, PAP
2008-05-23, ostatnia aktualizacja 2008-05-23 20:19

Senat USA odrzucił wniosek George'a Busha o zwiększenie pomocy wojskowej dla Polski o 20 milionów dolarów. Przedstawiciele amerykańskiej administracji zapewniają, że będą walczyć o przywrócenie tej kwoty.

Zobacz powiekszenie
Fot. AP
Wyrzutnie rakiet Patriot, o które stara się Polska. Zdjęcie z 2006 roku przedstawia ćwiczenia armii Tajwanu
Zobacz także: Polska prowadzi rozmowy z Rosją ws. tarczy



W projekcie przyszłorocznego budżetu Pentagonu na pomoc wojskową dla Polski przewidziano 27 milionów dolarów. Jednak George Bush poprosił niedawno Kongres o zwiększenie tej kwoty do 47 milionów.

Stephen Mull amerykański dyplomata negocjujący z rządem RP w sprawie tarczy rakietowej pociesza, że decyzja izby wyższej amerykańskiego parlamentu nie jest ostateczna i zapewnia że nadal będzie pracować nad tym by przekonać Kongres iż dodatkowe pieniądze są rzeczywiście potrzebne.

Mull podkreślił jednak, że amerykańskiej pomocy wojskowej dla Polski nie należy sprowadzać tylko do pieniędzy. Jego zdaniem trzeba zwrócić również uwagę na wspólne planowanie wojskowe czy wymianę wywiadowczą.

Gdy na początku maja Bush składał wniosek o zwiększenie pomocy, przedstawiciel Departamentu Stanu, który zastrzegł sobie anonimowość mówił Associated Press, że wniosek związany jest z prowadzonymi ze stroną polską rokowaniami na temat tarczy antyrakietowej.

Według wspomnianego funkcjonariusza, wniosek - zawarty w szerszym dokumencie budżetowym - miał na celu spełnienie postulatów Polski, która domaga się pomocy amerykańskiej w unowocześnieniu swoich sił zbrojnych w zamian za zgodę na umieszczenie na swoim terytorium bazy z 10 pociskami przechwytującymi.

"Polska jest odpowiedzialna za modernizację swoich sił zbrojnych"

Dziś Stephen Mull nie chciał spekulować kiedy możliwe jest osiągnięcie polsko-amerykańskiego porozumienia w sprawie tarczy antyrakietowej. Wczoraj mówił, że Polska będzie musiała sama pokryć większość kosztów unowocześnienia swego systemu obronnego. - Oni (Polacy) mają wielkie marzenia, jeśli chodzi o to, czego chcą - powiedział Reuterowi po konferencji na temat broni kasetowej. Więcej

Dziś na konferencji Mull sugerował, że jego wypowiedź dla Reutera, była wynikiem przejęzyczenia, albo została przekręcona przez agencję. "Nie lubię tego terminu: marzenia. Nie użyłem tego tak dokładnie" - powiedział ambasador. Zapytany wprost, czy uważa polskie żądania za nadmierne, odpowiedział: "Tego bym wcale nie powiedział. Żałuję, że stworzyło to takie wrażenie".

Dał jednak do zrozumienia, że podtrzymuje swoje oświadczenie dla Reutera, że Polska nie może liczyć na pełne pokrycie przez USA kosztów unowocześnienia swych wojsk i większość będzie musiała sfinansować sama. - Uważamy, że to Polska jest zasadniczo odpowiedzialna za modernizację swoich sił zbrojnych, chociaż my będziemy jej pomagać w dłuższej perspektywie - powiedział.

Podkreślił, że Polska jest największym odbiorcą amerykańskiej pomocy wojskowej w Europie i szóstym krajem na świecie pod tym względem.

"Nasz sojusz z Polską jest nienaruszalny"

Mull mówił, że polskie postulaty związane ze sprawą tarczy, a dotyczące pomocy USA w modernizacji polskiej armii nie są wygórowane. Podkreślił też, że pomagając Polsce w tym zakresie, USA będą się kierować wyłącznie potrzebami wojsk polskich w tej dziedzinie i nie będą brały pod uwagę ewentualnych zastrzeżeń innych państw, np. Rosji.

"Nasz sojusz z Polską jest nienaruszalny i dlatego popieraliśmy tak entuzjastycznie wejście Polski do NATO. Więc nie bierzemy w istocie pod uwagę politycznych opinii żadnych krajów, kiedy mówimy o bezpieczeństwie Polski. Są oczywiście wyzwania, na przykład niektóre bardziej nowoczesne systemy obronne mogą być bardzo drogie, zwłaszcza systemy obrony powietrznej. Ale rozważając polskie potrzeby w tym zakresie, rozważamy jedynie poglądy Polski" - powiedział.

Ambasador wyraził nadzieję, że rozmowy na temat amerykańskiej pomocy w modernizacji polskiej armii - które, jak podkreślił, toczą się "niezależnie" od negocjacji na temat tarczy - zakończą się w lecie br.

Mull odmówił wyraźnej deklaracji, co rząd USA uczyni, jeżeli negocjacje zakończą się fiaskiem.

"Nie chcę o tym spekulować. Polska to najlepsze miejsce dla bazy rakiet (przechwytujących) z wielu powodów. Jeżeli jednak Polska zdecyduje, że nie jest to właściwe, że nie chce się zobowiązywać, uszanujemy taką decyzję. Polska to nasz przyjaciel i sojusznik. Wtedy będziemy się poważniej rozglądać za innymi opcjami" - powiedział.


Tusk: Nie narazimy interesu publicznego

mar, mm, PAP
2008-05-23, ostatnia aktualizacja 2008-05-23 19:56

- Tak, gdzie rozum nam to podpowiada, nie ulegamy. Dialog nie oznacza kapitulacji za wszelką cenę. Nie narazimy interesu publicznego na szwank - mówił Donald Tusk o dialogu swego rządu ze związkami zawodowymi. Największe niepowodzenie rządu? Niemożność obniżenia podatków. Premier podsumowuje dziś pół roku urzędowania swego rządu. Jak mówił, nie jest do końca zadowolony z jego pracy. - A najmniej zadowolony jestem z samego siebie - przyznał.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kamiński / AG
Donald Tusk
Donald Tusk robi podsumowanie


Tusk: Cel numer jeden to podniesienie poziomu życia

- W Polsce wielu polityków uważa, że dobre rządzenie to wywracanie życia ludzi do góry nogami. My nie podejmujemy eksperymentów i postanowiliśmy korzystać z dobrych przykładów europejskich. Podnosimy poziom życia - to cel nr 1. Chcemy go realizować w ramach odpowiedzialnej polityki budżetowej. Nie będziemy rozdawać pieniędzy, gdy rozsądek nakazuje je oszczędzać. Nie znamy innego sposobu bogacenia się ludzi niż uczciwa praca, godziwie opłacana - mówił Donald Tusk.

Jak podkreślił, jego rząd opracował projekty ośmiu ustaw, mających ułatwić działalność osobom przedsiębiorczym. - Zadaniem rządu nie jest zasypywać Sejmu i obywateli nadmiarem uregulowań - dodał.

- Po drugie, nasza metoda to metoda rozmowy i dialogu z grupami społecznymi. Nasza polityka to łagodzenie konfliktów. Dlatego poświęcimy tyle czasu, ile trzeba na rozmowy z naszym podstawowym i najbardziej wymagającym partnerem, jakim są związki zawodowe - mówił premier.

"Bezrobocie spadło. To także zasługa poprzedniego rządu"

- W przedsiębiorstwach zatrudnienie wzrosło o 5,8 proc., bezrobocie wynosi 10,5 proc. - powiedział premier. - Dane o zatrudnieniu i bezrobociu, są danymi ministerstwa pracy. Dane Eurostatu są bardziej optymistyczne. Według nich bezrobocie w Polsce schodzi poniżej 8 proc. - dodał.

- Mówię o tym, nie dlatego żebym traktował te optymistyczne dane jako efekt tylko naszej pracy. To też praca naszych poprzedników, praca Polaków - zaznaczył.

Premier przedstawił optymistyczne - według rządu - prognozy gospodarcze na 2008: - Jeśli mówimy o prognozie na koniec roku, bezrobocie spadnie poniżej 10 proc. prognozowany wzrost to ten, jaki zakładaliśmy czyli ok. 5,5 proc. - mówił szef rządu.

Tusk: Nie mogłem wziąć łopaty...

Premier zapowiedział, że za 10 dni przedstawi projekt oddłużenia szpitali.

Przyznał także, że rząd nie może pochwalić się "przesadną ilością kilometrów oddanych dróg". Zdaniem premiera, głównym mankamentem w systemie budowy autostrad w Polsce są "urzędnicze blokady". - Ja nie mogłem z ministrem Grabarczykiem wziąć łopaty i zbudować autostrady - dodał.



Dziennikarze pytali o ewentualne dymisje w rządzie. Donald Tusk zapowiedział, że do dojdzie do nich, ale tylko wtedy, gdy któryś z ministrów zasłuży na to, by go zwolnić. Premier zapewnił także, że reaguje na wszelkie sygnały dotyczące opieszałości urzędników państwowych.- Oszczędzam opinii publicznej krwiożerczych spektakli, co nie znaczy, że oszczędzam urzędników - zapewnił Tusk.



Zobacz także: Premier o osiągnięciach rządu w dziedzinie polityki zagranicznej

Nie obniżymy podatków

- Niepowodzeniem rządu jest to, że w tym i przyszłym roku nie będziemy mogli obniżyć podatków - przyznał Donald Tusk.

Premier przypomniał, że od 2009 r. będą obowiązywać dwie stawki podatkowe: 32 i 18 proc. Jednak - jak dodał - kolejne obniżenie podatków przy wysokich oczekiwaniach płacowych i kosztach związanych z reformą systemu ochrony zdrowia, nie będzie możliwe. - Będziemy jednak obniżać deficyt budżetowy, chcemy dbać, bez populistycznej przesady, o wzrost płac - dodał premier.

Staramy się pomagać prezydentowi

Premier odniósł się także do skomplikowanych relacji z prezydentem. - Koniecznym warunkiem normalnego funkcjonowania Polski na arenie międzynarodowej jest unormowanie relacji rządu z prezydentem Lechem Kaczyńskim - przyznał premier.

Tusk zapewnił, że "konsekwentnie przez 6 miesięcy, wspólnie z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim" podejmuje wysiłki dla unormowania stosunków rządu z prezydentem. Przykład? Na szczycie w Kijowie Polskę reprezentuje Lech Kaczyński.

- Tam, gdzie prezydent tego oczekuje staramy się pomagać - dodał szef rządu.

Czy premier jest zadowolony z dotychczasowej pracy rządu? Jak sam zapewnił - nie. - A najmniej zadowolony jestem z samego siebie - powiedział.



Zobacz także: Premier o akcji ABW, armii, emigrantach i budowie autostrad

Przeczytaj też nasze podsumowanie stu dni rządu


Kwalifikacje do ME: Polska - Węgry 3:0

pp, PAP
2008-05-23, ostatnia aktualizacja 2008-05-23 21:21
Zobacz powiększenie
Michał Winiarski
Fot. Kuba Atys / AG

Reprezentacja Polski gładko pokonała drużynę Węgier w turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw Europy.

SERWISY
Czwarte zwycięstwo Złotek! Pekin niemal pewny

Trener Raul Lozano zabrał do Tallina Łukasza Kadziewicza, Michała Winiarskiego oraz Pawła Zagumnego. Cała trójka ze względu na różnego rodzaju dolegliwości i przemęczenie długim sezonem ligowym nie brała udziału w pierwszym turnieju eliminacyjnym w Olsztynie. Nikt tego głośno w polskiej ekipie nie mówi, ale dla wszystkich skład na turniej interkontynentalny jest jasny. Jeżeli nie wydarzą się jakieś niespodziewane przypadki, to dwunastka z Tallina odleci w środę rano do Portugalii, gdzie razem z tym zespołem, Indonezją oraz Portoryko będzie walczyć o olimpijskie paszporty. Występ w eliminacjach ME jest ostatnim sprawdzianem.

Przypomnijmy, że w składzie na eliminacje w Tallinie z zespołu, który zdobył srebrny medal w mistrzostwach świata nie ma Grzegorza Szymańskiego, Piotra Gacka, Łukasza Żygadło, Wojciecha Grzyba i Michała Bąkiewicza. Zastąpili ich Krzysztof Ignaczak, Paweł Woicki, Marcin Wika, Krzysztof Gierczyński i Piotr Nowakowski.

Mecz rozpoczął się od niespodziewanego prowadzenia Węgrów, którzy zaskoczyli Polaków kilkoma udanymi akcjami i szybko wyszli na 3:0. Biało-czerwoni błyskawicznie jednak otrząsnęli się z przewagi i na pierwszą przerwę techniczną schodzili wygrywając dwoma punktami. Do końca pierwszego seta Polacy spokojnie kontrolowali przebieg meczu, a ich przewaga sukcesywnie rosła, aż do 12 punktów w końcówce.

Drugi set to popis reprezentacji prowadzonej przez Raula Lozano. Polacy dali surową lekcję Węgrom, będąc zespołem dużo lepszym w każdym elemencie. Rywale stracili ochotę do gry już przy drugiej przerwie technicznej, kiedy przewaga Polaków sięgnęła siedmiu punktów. Do końca tej partii meczu wicemistrzowie świata zdążyli jeszcze podwoić przewagę, a Węgrom pozwolili na zdobycie jedynie jedenastu punktów.

Trzeci set nie odwrócił ról. Znów dominowali Polacy, ale ich przewaga nie była już tak zdecydowana. Pomógł w tym nieco sędzia, który dwukrotnie ukarał żółtą kartką kapitana biało-czerwonych Piotra Gruszkę. Zespół Lozano zachował jednak zimną krew i mimo problemów zakończył zwycięsko również ostatnią partię meczu. Warto podkreślić, że w trzecim secie po raz pierwszy od mistrzostw Europy w Moskwie na parkiecie pojawił się Łukasz Kadziewicz, który wreszcie mógł aktywnie pomóc kolegom.

Polska - Węgry 3:0 (25:13; 25:11; 25:22)

Polska: Piotr Nowakowski (2), Michał Winiarski (11), Daniel Pliński (11), Mariusz Wlazły (10), Paweł Woicki (1), Sebastian Świderski (14) oraz Krzysztof Ignaczak (libero)
Zmiany: Piotr Gruszka (2), Paweł Zagumny (0), Marcin Wika (2), Łukasz Kadziewicz (1).

Węgry: Szabolcs Szalai (2), Zoltan Kovacs (4), Peter Nagy (7), Miklos Toronyai (1), Balazs Gelencser (4), Zoltan Mozer (3) oraz David Monar (libero).
Zmiany: Szabolcs Nemeth (7), Joszsef Nagy (0).

Radwańska w finale Istanbul Cup!

szop
2008-05-23, ostatnia aktualizacja 2008-05-23 15:54
Zobacz powiększenie
Agnieszka Radwańska
Fot. Mark Avery AP

Agnieszka Radwańska po zaciętym pojedynku wygrała z Bułgarką Cwetaną Pironkową 7:6, 3:6, 6:1 i awansowała do finału rozgrywanego w Turcji tenisowego turnieju Istanbul Cup. Teraz stoi przed szansą trzeciego triumfu w cyklu WTA. Musi tylko pokonać Jelenę Dementiewą

SERWISY
Roland Garros: Dwie Polki w singlu!

Radwańska: Co z Paryżem?

Agnieszka Radwańska - Cwetana Pironkowa 7:6, 3:6, 6:1

Polka występuje na kortach Istambuł Park niejako z przymusu, bo jako zawodniczka tzw. srebrnej listy WTA ma obowiązek zagrać w czterech turniejach tej rangi. Start, w kontekście zbliżającego się French Open, miała potraktować treningowo, ale dzięki zwycięstwu z Bułgarką Cwetaną Pironkową (7:6, 3:6, 6:1) zameldowała się w sobotnim finale. W nim zmierzy się z Dementiewą.

Radwańska ma z utytułowaną Rosjanką rachunki do wyrównania, bo przed trzema tygodniami przegrała z nią pokazowy mecz na kortach Warszawianki. Bilans oficjalnych spotkań tenisistek wynosi 1:1, ale nie było dotąd meczu, w którym krakowianka nie ugrałaby seta.

- W Stambule wykorzystaliśmy ładną pogodę i uzyskaliśmy sporo punktów. Takim treningiem nie pogardziłaby żadna z gwiazd - twierdzi Wiktor Archutowski, menedżer Radwańskich. - Pierwszy mecz trwał 40 minut, drugi ponad godzinę, a trzeci już dwie. Śmiejemy się z Agnieszką, że na finał trzeba liczyć cztery godziny.

Stawką jest nie tylko 140 punktów w rankingu WTA, ale i trzeci triumf w cyklu WTA. Faworytką będzie jednak Rosjanka, która na swoimi koncie ma już dziewięć wygranych turniejów w karierze, a w drodze do finału nie straciła nawet seta. Agnieszce przydarzyły się wpadki z Andreją Klepac i Pironkową.

Zaraz po finale najlepsza Polska tenisistka musi się przetransportować do Paryża, gdzie w niedzielę rozpoczyna się wielkoszlemowy French Open. Pierwszą rywalką rozstawionej z numerem czternastym krakowianki będzie Ukrainka Maria Korytczewa. Mecz ma się odbyć w poniedziałek. Natomiast Marta Domachowska o awans do drugiej rundy zmierzy się z Rossaną De Los Rios z Paragwaju.

W Kijowie o energii od Morza Kaspijskiego po Bałtyk

Andrzej Kublik, dp, Bruksela
2008-05-23, ostatnia aktualizacja 2008-05-23 20:48

Szczyt energetyczny w Kijowie. Dostawy kaspijskiej ropy do Polski bardziej prawdopodobne, ale wciąż nie przesądzone. Prezydenci apelują, by nie wykorzystywać energii do celów politycznych

Zobacz powiekszenie
Fot. GLEB GARANICH REUTERS
- Czwarte spotkanie energetyczne będzie jeszcze większym sukcesem - zapowiedział wczoraj prezydent Lech Kaczyński. Na zdjęciu towarzyszą mu ukraiński prezydent Wiktor Juszczenko (w środku) i gruziński Micheil Saakaszwili
To był trzeci w ciągu roku szczyt poświęcony współpracy energetycznej. Tym razem w Kijowie spotkali się prezydenci Polski, Litwy, Łotwy i Estonii oraz Ukrainy, Gruzji i Azerbejdżanu - byłych republik ZSRR, które aspirują do utrzymania jak najbliższych stosunków z zachodnimi demokracjami.

Państwa te połączył pomysł na wspólny interes: dostawy ropy naftowej ze złóż nad Morzem Kaspijskim do Europy Zachodniej poprzez polsko-ukraiński ropociąg z Odessy aż do Gdańska.

Na Ukrainie rurę z Odessy do miasta Brody w pobliżu polskiej granicy ułożono już w 2001 r. O jej przedłużeniu do Polski mówi się od lat - na razie bez rezultatu. Zniecierpliwieni Ukraińcy cztery lata temu wydzierżawili w końcu rurę koncernowi TNK-BP, a ten wykorzystuje ją do eksportu rosyjskiej ropy przez Morze Czarne, w celu przeciwnym do pierwotnych zamiarów.

O powrocie do pierwotnych planów rządy w Warszawie i Kijowie rozmawiały po pomarańczowej rewolucji. Kolejny impuls dał prezydent Lech Kaczyński, z którego inicjatywy urządzono w maju zeszłego roku energetyczny szczyt prezydentów w Krakowie. Pół roku później na kolejnym szczycie prezydentów w Wilnie firmy ropociągowe z Polski, Ukrainy, Gruzji, Azerbejdżanu i Litwy podpisały porozumienie o utworzeniu spółki, która przygotuje plany i dokumentację do rozpoczęcia transportu ropy znad Morza Kaspijskiego do Bałtyku.

Kijów chce instytucji

Spółka ta już zamówiła u wybranej w przetargu amerykańskiej firmie doradczej Granherne studium wykonalności projektu dostaw kaspijskiej ropy. Dokument będzie gotowy w listopadzie, a na szczycie w Kijowie przedstawiano jego wstępne założenia.

Dla strony ukraińskiej najważniejszym celem szczytu było przyjęcie przez prezydentów deklaracji o powołaniu "wspólnoty tranzytu energii między państwami basenów Morza Kaspijskiego, Czarnego i Bałtyckiego", czyli utworzeniu międzyrządowej instytucji, która koordynowałaby współpracę firm przy dostawach kaspijskiej ropy.

Pomysł ten sceptycznie ocenia Bruksela, chociaż deklaruje poparcie dla tworzenia regionalnych stowarzyszeń energetycznych. - Nie jest jasne, jaki miałby być cel nowej organizacji. Działając wspólnie jako UE, a nie tworząc nowe organizacje, mamy o wiele większą siłę - mówił rzecznik Komisji Europejskiej Ferran Tarradellas.

Ostatecznie w Kijowie zamiast deklaracji o powołaniu "wspólnoty państw tranzytowych" prezydenci, wśród nich Lech Kaczyński, podpisali informację o "przestrzeni tranzytowej", faktycznie pozostawiając do dalszych uzgodnień tworzenie wspólnej instytucji do koordynacji tranzytu ropy.

Prezydenci podpisali też deklarację o globalnych zasadach bezpieczeństwa energetycznego, w której zaapelowali o rezygnację z wykorzystywania energii do celów politycznych. To szczególnie ważne dla państw b. ZSRR i dawnego bloku wschodniego. W ostatnich latach Rosja wielokrotnie zakręcała im kurek z ropą i gazem, korzystając z monopolu odziedziczonego po czasach ZSRR.

Spekulowano, że tę deklarację może też podpisać obecny w Kijowie komisarz UE ds. energii Andris Piebalgs. Nie uczynił tego.

- Komisarz nie podpisał deklaracji, bo była to deklaracja państw. Ale oczywiście w pełni popieramy zasadę, że energia nie powinna być narzędziem politycznym. Komisarz mówił też w Kijowie, że rurociąg Odessa - Brody to projekt, który leży w interesie całej Europy, bo może przyczynić się do bezpieczeństwa dostaw energii i dywersyfikacji jej źródeł. Od dawna go popieramy - powiedział "Gazecie" Ferran Tarradellas, przypominając, że Bruksela dała 2 mln euro grantu, za który przygotowano poprzednie studium wykonalności transportu kaspijskiej ropy.

- Jeśli w naszej części Europy jakaś inicjatywa przetrwa ponad rok, to jest to sukces - ocenia szczyt w Kijowie poseł PiS i były wiceszef MSZ Paweł Kowal.

Kazachstan wraca do gry

Kto dostarczy ropę do ukraińsko-polskiej rury? Ten problem od dawna blokował inwestycję. Początkowo Kijów i Warszawa liczyły na ropę z wielkich złóż w Kazachstanie, ale wiosną zeszłego roku prezydent tego kraju Nursułtan Nazarbajew uzależnił dostawy surowca od włączenia Rosji do projektu.

Od tego czasu za głównego dostawcę uchodzi Azerbejdżan. Ale Baku oferuje na razie tylko 5 mln ton ropy rocznie, czyli mniej więcej o połowę za mało, by opłacało się przedłużać rurę do Polski.

Kazachstan nie wycofał się jednak ostatecznie. Wczoraj w Kijowie jego przedstawiciel zadeklarował, że Kazachstan może uczestniczyć w projekcie Odessa - Brody - Gdańsk. Miało to szczególną wymowę po zakończonych w piątek rozmowach Nazarbajewa z nowym prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Wbrew oczekiwaniom wizyta Miedwiediewa w Kazachstanie nie zakończyła się podpisaniem spektakularnych umów energetycznych.

- Kazachstan czeka na rozwój sytuacji - uważa Paweł Kowal.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Odessa-Brody: 20 mln ton ropy naftowej na Zachód za pięć lat

PAP, maz
2008-05-22, ostatnia aktualizacja 2008-05-22 17:41

Za pięć lat ropociąg Odessa-Brody może transportować do państw Europy Zachodniej 20 mln ton ropy naftowej - powiedział w czwartek w Kijowie Marcin Jastrzębski, prezes spółki Sarmatia, zajmującej się projektem Odessa-Brody.

Tego dnia, podczas Forum Energetycznego w ukraińskiej stolicy, przedstawiono kolejne, czwarte studium wykonalności projektu Odessa-Brody.

Jastrzębski podkreślił, że ilość surowca zgromadzonego w regionie Morza Czarnego potrzebuje "wielu korytarzy transportowych" w kierunku zachodnioeuropejskim.

- Będziemy mieli ok. 50 mln ton +wolnej+ ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego, dostępnej na brzegu Morza Czarnego po stronie Gruzji, której przy dziś istniejących drogach transportu nie można stamtąd wywieźć. W związku z tym potrzebny jest nie tylko nasz (Odessa-Brody), ale i inne korytarze - powiedział Jastrzębski w rozmowie z polskimi dziennikarzami.

W czwartek w Kijowie odbywa się Forum Energetyczne, poprzedzające piątkowy szczyt energetyczny z udziałem prezydentów dziewięciu państw regionu mórz Bałtyckiego, Czarnego i Kaspijskiego, w tym Polski.

Jednym z głównych tematów obrad jest wykorzystanie ropociągu Odessa-Brody do transportu ropy naftowej w kierunku zachodnim.

Wbrew planom towarzyszącym budowie ropociągu Odessa-Brody, dziś tłoczy on rosyjski surowiec z Brodów do Odessy. Przesyłana jest nim ropa naftowa z ropociągu "Przyjaźń", biegnącego z południowej Białorusi przez Ukrainę na Węgry oraz na Słowację i dalej do Republiki Czeskiej.

Na szczycie energetycznym w Kijowie, oprócz prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki i prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego, oczekiwani są przywódcy Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy, Łotwy, Estonii, Mołdawii i Rumunii.

- Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko chce, by ropociąg Odessa-Brody zaczął przetaczać ropę naftową w kierunku Europy Zachodniej już w bieżącym roku - podała we wtorek kancelaria szefa państwa.

Kwestia zmiany kierunku wykorzystania magistrali przesyłowej Odessa-Brody "powinna być rozwiązana do szczytu energetycznego, który odbędzie się na Ukrainie w dniach 22-23 maja" - powiedział Juszczenko na spotkaniu z prezesem ukraińskiej państwowej kompanii paliwowej Naftohaz, Ołehem Dubyną.

Naftociąg Odessa-Brody - biegnący z portu Odessa nad Morzem Czarnym do miejscowości Brody na zachodzie Ukrainy, w pobliżu granicy z Polską - został ukończony w 2002 roku. O projekcie przedłużenia rurociągu do Płocka, by następnie przesyłać surowiec do Gdańska, Polska i Ukraina rozmawiają od kilku lat.

Obecnie rurociąg przetacza rosyjską ropę naftową w kierunku Morza Czarnego.

Uruchomienie rurociągu Brody-Płock do transportu kaspijskiej ropy miałoby zdywersyfikować dostawy tego surowca do Polski i częściowo uniezależnić nasz kraj, a także Ukrainę, od dostaw z Rosji. Jednak ropa kaspijska, sprowadzana rurociągiem przez Ukrainę, byłaby droższa od rosyjskiej z powodu wyższych kosztów transportu.

Zdaniem ekspertów opłacalność budowy ropociągu z Brodów gwarantowałoby przesyłanie 15-20 mln ton ropy rocznie. Rurociągu z Płocka do Gdańska nie trzeba będzie budować, gdyż w zupełności wystarczy istniejąca infrastruktura.

Prezydenci Polski i Ukrainy Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko zapewnili w czwartek w Kijowie, że prace nad przedłużeniem ropociągu Odessa-Brody do Polski są kontynuowane.

Kaczyński podkreślił, że Polska uważa za ważne przedłużenie ropociągu nie tylko do Płocka, ale dalej, do Gdańska.

"Chcemy pokazać, że Polska jest krajem tranzytowym, który połączy Ukrainę, Azerbejdżan i Gruzję (z Europą Zachodnią)" - oświadczył Kaczyński na konferencji prasowej z Juszczenką.

Prezydent Ukrainy dodał, że jego kraj "robi wszystko, by zobowiązania związane z tym projektem były dotrzymane".