wtorek, 7 sierpnia 2012

Londyn 2012. Polscy siatkarze w ćwierćfinale zagrają z Rosją


Łukasz Cegliński, Londyn
 
07.08.2012 , aktualizacja: 07.08.2012 08:36
A A A Drukuj

08.08.2012, godzina 20:30

 Polska

    Rosja 

    Rosjanie rywalem Polaków w walce o strefę medalową siatkarskiego turnieju w Londynie. Rywala wyłoniło losowanie, które odbyło się tuż przed północą czasu londyńskiego.
    Co musimy zrobić, żeby pokonać Rosję? Tłumaczy Tomasz Wójtowicz

    Z losowaniem czekano do ostatniego meczu fazy grupowej, choć już po południu wiadomo było, że z grupy A będą brane pod uwagę Polska i Argentyna, z grupy B - Brazylia i Rosja. Dwa inne ćwierćfinały, w których spotkają się zespoły z miejsc pierwszych i czwartych obu grup, to Bułgaria -Niemcy oraz USA - Włochy.

    Za stołem usiadło kilku przedstawicieli FIVB, kulki i kartki prezentowano dokładnie, jedna po drugiej. Kiedy przyszło do losowania, prowadzący poprosił przedstawiciela Polski, którym był statystyk Oskar Kaczmarczyk, o wyciągnięcie kulki ze szklanej kuli z drużynami grupy B. Kaczmarczyk wyciągnął Polskę, przedstawiciel Argentyny - Rosję.

    Ćwierćfinały odbędą się w środę. Mecz Polska - Rosja rozpocznie się o 20.30 czasu polskiego. Zwycięzca z tej pary w półfinale zagra z wygranym meczu Bułgaria - Niemcy.

    Z Rosją za kadencji trenera Andrei Anastasiego Polacy grali trzy razy - wygrali w meczu o brązowy medal mistrzostwo Europy, przegrali w zeszłorocznej Lidze Światowej oraz Pucharze Świata.

    Polacy mogli uniknąć losowania, gdyby w poniedziałek rano pokonali Australię. Biało-czerwoni sensacyjnie przegrali jednak 1:3 i z pierwszego miejsca spadli na drugie.

    Ćwierćfinały igrzysk:

    Brazylia - Argentyna (15)

    USA - Włochy (17)

    Polska - Rosja (20.30)

    Bułgaria - Niemcy (22.30)

    Londyn 2012. Podnoszenie ciężarów. Spalone złoto, wyrwany brąz


    Radosław Leniarski, Londyn
     
    06.08.2012 , aktualizacja: 07.08.2012 08:45
    A A A Drukuj
    06.08.2012, godzina 20:00
    LP: Zawodnik:Kraj: Suma (kg) :
    1. Oleksij Trochitij Ukraina412(185+227)
    2. Navab Nasirshelal Iran411(184+227)
    3. Bartłomiej Bonk Polska410(190+220)
    . Marcin Dołęga PolskaNS
    To nie Marcin Dołęga zdobył medal w kategorii 104 kg. Największy faworyt spalił wszystkie próby rwania, Bartłomiej Bonk wykorzystał niezwykłą szansę, pięknie walczył i zdobył brąz
    Gdyby Usainowi Boltowi usunięto trzech najszybszych rywali z Jamajki i z USA, nie byłby takim pewniakiem do mistrzostwa olimpijskiego. Gdyby Michaelowi Phelpsowi zabrano najlepszych rywali, nie byłby takim faworytem jak Dołęga, trzykrotny mistrz i wielokrotny rekordzista świata.

    Przeciwnicy Polaka wykruszyli się - jedni w tajemniczych, inni w niesamowitych okolicznościach - ścieląc mu drogę do medalu, za który tak cierpiał. Ale on z niej nie skorzystał.

    Dimitrij Łapikow, z którym w Pekinie Polak przegrał wagą ciała, przeszedł po poprzednich igrzyskach do wyższej kategorii, potem wpadł na dopingu. Andriejowi Aramnauowi, rekordziście świata, kilka tygodni temu nie wytrzymał mięsień uda i Białorusin wycofał się z igrzysk. Już w Londynie - dwa dni przed zawodami! - zrezygnowali wielcy faworyci z Rosji: Chadżimurat Akkajew i Dmitrij Kłokow, czyli aktualni mistrz i wicemistrz świata (Dołęga na MŚ w Paryżu nie startował przez kontuzję).

    W konkursie pozostało zaledwie siedmiu rywali. Nie pierwszej jakości.

    To tak jakby złoty medal mówił do Dołęgi: "Weź mnie, jestem twój". A Dołęga go chciał, bo do Rio nie dociągnie. Kolana odmawiają posłuszeństwa, bolą, puchną, trzeba w nie wbijać igły, pompować komórki macierzyste, co boli koszmarnie, przeszły już po dwie operacje. Kręgosłup też wymaga pielęgnacji, nie dalszego niszczenia, przyjmuje 30 blokad na sezon, a lekarz dostaje drgawek, gdy widzi na ekranie telefonu, że dzwoni Dołęga. Londyn to była ostatnia szansa na medal, na nagrodę z PKOl-u, z ministerstwa, na emeryturę - kilka tysięcy złotych co miesiąc od państwa aż po grób - dla siebie, dziecka, żony.

    Polak spalił trzy próby, gdy na sztandze było 190 kg. To najbardziej niezwykłe - obudzony o północy w Spale, w pidżamie, może po krótkiej rozgrzewce poszedłby na salę treningową i wyrwał 190 kg. Zdarzały się treningi, w których Dołęga wykonywał serię takich rwań, a następnie przechodził do ciężaru 220 kg w podrzucie i też brał na siebie dwa w serii. A potem wracał i znów.

    Przez dwa miesiące przygotowań do Londynu wykonał setki prób i nie spalił ani razu, a były tam ciężary 190, 195 i 200 kg. Jeszcze raz: nie spalił ani razu.

    Trener nawet się dziwił, że 30-letni sztangista ma tak niesamowitą skuteczność. - Wolałbym wszystkie tamte spalić, byle tutaj jedna wyszła. Oddałbym wszystkie medale MŚ za chociaż jeden brąz olimpijski - mówił po konkursie Dołęga. - Tutaj sztanga była lekka, a spadała. Nie wiem co dalej. Muszę wszystko przemyśleć. Ja po prostu nie nadaję się do tego sportu. Chyba trzeba powiedzieć "dość, igrzyska są nie dla mnie". 

    Przypomnijmy: do Pekinu Dołęga jechał jako pewniak do złota, ale nabawił się kontuzji nogi, ledwo kuśtykał, wył z bólu - przed wyjazdem wziął 30 zastrzyków blokad. Z nieludzkim cierpieniem wymalowanym na twarzy przegrał brązowy medal z Łapikowem o 70 g.

    Dzieckiem szczęścia został w tych dramatycznych okolicznościach piąty na ostatnich MŚ Bartłomiej Bonk, który przede wszystkim chciał być żeglarzem, bo - jak wczoraj powiedział - to piękny sport, a w Sempólnie Krajeńskim, gdzie się wychował, był klub żeglarski, piłkarski i sala do podnoszenia ciężarów. Obaj Polacy marzyli dzień wcześniej, aby razem stanąć na podium. - Ale w czasie konkursu nie myślałem o medalu, tylko dźwigałem - mówił Bonk.

    On z kolei jeszcze dwa miesiące temu pytał trenera Ryszarda Szewczyka, czy w ogóle jest sens jechać na igrzyska, tak go bolały nadgarstki. - My, sztangiści, nie jesteśmy normalni - mówił Bonk. - Nie mogłem wyrywać, usztywniałem nadgarstki taśmami i dźwigałem, brałem środki przeciwbólowe i dźwigałem. Nie mogłem przerwać, igrzyska były tuż-tuż. Na leczenie nie miałem czasu. Trzeba było zacisnąć zęby i zapieprzać. Udało się. Podwójnie. Żona jest w piątym miesiącu ciąży z dwoma bliźniaczkami, no i mam medal. Jest lekki [tu zważył go twardymi od sztangi dłońmi], ale ciężko wypracowany.

    Bonk w każdym rwaniu pokazał, że umie walczyć. Brał na siebie 185, 188 i 190 kg, podchodził do podrzutu jako lider, ale wiedział dobrze, że Ukrainiec Ołeksy Torochtyj i Nasirelal Bavab z Iranu mogą podrzucić więcej. Chodziło tylko o to, by obronić brąz. Kiedy Bonk spalił na 225 kg, rywale mieli jeszcze po dwie próby. Torochtyj wygrał wynikiem 412 kg.

    W kategorii o 11 kg lżejszej Ilia Ilin z Kazachstanu zwyciężył z wynikiem 419 kg.