środa, 25 maja 2011

Mikronezja naciska na Czechy. Boi się, że zniknie z mapy

16:27, 25.05.2011 /telegraph.co.uk

CZESKA ELEKTROWNIA ZASZKODZI KLIMATOWI WYSP?

Mikronezja naciska na Czechy. Boi się, że zniknie z mapy
Fot. Wikipedia, sxc.huMikronezja kontra Czechy
Mikroznezja wytoczyła prawne działa przeciw Czechom. Wyspiarze domagają się, by nasi południowi sąsiedzi zaprzestali budowy gigantycznej elektrowni węglowej. Argumentują, że emitowane przez nią gazy cieplarniane doprowadzą do podniesienia się poziomu morza i w rezultacie zalania Mikronezji przez wody Pacyfiku.
Rząd Mikronezji już w styczniu 2010 zaapelował do władz w Pradze, by zanim rozbudują swoją największą elektrownię Prunerov, przeprowadziły tzw. Transgraniczą Ocenę Oddziaływania na Środowisko (Transboundary Environmental Impact Assessment). Tego typu narzędzie jest dosyć często wykorzystywane przez kraje ze sobą sąsiadujące i ma oparcie w prawie międzynarodowym. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się jednak, by TOOŚ zażądał kraj oddalony od powstającej inwestycji o tysiące kilometrów i leżący na innej półkuli.

Ocieplenie klimatu przyczynia się do zmniejszenia plonów z upraw rolniczych... czytaj więcej »
Składająca się z ponad 600 wysepek Mikronezja ma jednak uzasadnione powody do obaw. W wyniku podnoszącej się temperatury na świecie topią się lodowce, przybywa wody w oceanach, a w rezultacie maleńkie wyspiarskie państewko położone zaledwie kilka metrów nad poziomem morza powoli znika z mapy. Już teraz Mikronezja regularnie nękana jest przez straszne powodzie. W 2008 i 2009 w ich wyniku zniszczonych zostało 60 proc. pól uprawnych.


Precedens?

Styczniowa akcja Mikronezyjczyków przyniosła efekty. Co prawda w kwietniu Praga wydała ostateczną zgodę na rozbudowę Prunerova, ale zobowiązała jej właściciela spółkę CEZ (notowaną na warszawskiej giełdzie) do podjęcia działań, które zrównoważą emisje gazów cieplarnianych. Mikronezja otrzymała też status "kraju dotkniętego" na mocy prawa czeskiego.

O całej sprawie Mikronezja i wspierający jej działania Greenpeace poinformowały światową opinię publiczną dopiero w tym tygodniu na konferencji w Nowym Jorku. Jak argumentowali jej uczestnicy, stworzony został precedens, który pozwoli na globalną walkę z "brudną" energetyką.

bgr//kdj

Reklamy filmów porno w gazetach? Zawiadomienie do prokuratury

mm, PAP
25.05.2011 aktualizacja: 2011-05-25 19:51
www.twojasprawa.org.pl

Stowarzyszenie Twoja Sprawa zawiadomiło prokuraturę ws. zamieszczania przez tygodniki telewizyjne reklam filmów pornograficznych, które można ściągać na telefon komórkowy. Uważa ono, że może dochodzić do przestępstwa umożliwienia dzieciom dostępu do pornografii.

Zawiadomienie w tej sprawie STS złożyło w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście Północ. - Odbędzie się postępowanie sprawdzające. Kończy się ono po 30 dniach decyzją, czy wszcząć śledztwo, czy go odmówić - potwierdziła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

''Każde dziecko może ściągnąć porono''

Stowarzyszenie podkreśla, że magazyny telewizyjne, wraz z zamieszczanymi tam reklamami ostrej pornografii do ściągnięcia na telefony komórkowe, leżą zazwyczaj w centralnym miejscu domu. ''Przez cały tydzień korzystają z nich wszyscy domownicy. W ten sposób także każde dziecko, które ma komórkę, może bez jakiejkolwiek kontroli kupić i ściągnąć na telefon ostre porno za drobną kwotę, np. 1 zł + VAT lub za niewiele więcej. Rodzice nie są w stanie takiego zakupu nawet wychwycić" - podkreśla stowarzyszenie.
STS uważa, że na ogromną skalę może dochodzić do przestępstwa umożliwiania dzieciom dostępu do pornografii. Zaznacza, że na tych samych stronach gazet, gdzie są reklamy filmów porno, znajdują się także reklamy produktów dla dzieci. "Mimo że reklamy porno są częściowo zasłonięte, każdy jest w stanie zidentyfikować reklamowaną treść" - zaznacza. Dodaje, że chociaż zawierają ostrzeżenie, że treści te są przeznaczone tylko dla dorosłych, to nie ma realnej weryfikacji wieku kupującego.

"Po ściągnięciu filmu zaczynają przychodzić wulgarne i obsceniczne sms-y zachęcające do dalszych zakupów. Każde dziecko, które kupiło tego typu film, zaczyna być atakowane przez sprawną marketingową machinę" - podkreśla STS.

''Te reklamy docierają do milionów ludzi''

Jak zaznacza, "potentatem" na rynku takich pism jest wydawnictwo Bauer, do którego należą m.in. "Tele Tydzień", "Tele Świat", "Imperium TV", "To&Owo TV". Stowarzyszenie podkreśla, że "Tele Tydzień" ma nakład 1,3 mln egzemplarzy i dociera - według wydawcy - do ponad 7 milionów odbiorców, w tym dzieci.

Maciej Brzozowski z wydawnictwa Bauer poinformował, że od 1 lipca zamówienia na tego rodzaju reklamy nie będą przyjmowane do realizacji. "Wydawnictwo Bauer podziela obawy i zastrzeżenia czytelników swoich czasopism związanych z zamieszczaniem reklam multimedialnych o treści erotycznej, zwłaszcza w kontekście możliwości ich niepożądanego odbioru przez osoby młodociane" - podkreślono w oświadczeniu.

Stowarzyszenie rozpoczęło na stronie www.twojasprawa.org.pl akcję: "Zanim porno wciągnie kolejne dziecko". Zachęca do wysyłania e-maili do Prokuratura Generalnego oraz do wydawców magazynów, które publikują reklamy filmów pornograficznych.

Zgodnie z art. 202 Kodeksu Karnego, kto małoletniemu poniżej lat 15 prezentuje treści pornograficzne lub udostępnia mu przedmioty mające taki charakter albo rozpowszechnia treści pornograficzne w sposób umożliwiający takiemu małoletniemu zapoznanie się z nimi, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat.

Stowarzyszenie Twoja Sprawa jest organizacją, której celem jest ochrona interesu konsumentów - w szczególności przed reklamą niezgodną z prawem lub dobrymi obyczajami.

Nie żyje Edward Żentara. Aktor popełnił samobójstwo

jagor, PAP
25.05.2011 aktualizacja: 2011-05-25 18:49
Edward Żentara w monodramie ''Konopielka'' w teatrze w Gorzowie
Edward Żentara w monodramie ''Konopielka'' w teatrze w Gorzowie
Fot. Daniel Adamski / Agencja Gazeta

Edward Żentara, dyrektor tarnowskiego Teatru im. Ludwika Solskiego zmarł w wieku 55 lat w swoim mieszkaniu w Tarnowie - poinformowało biuro prasowe Urzędu Miasta Tarnowa. Według małopolskiej policji, Żentara popełnił samobójstwo w zajmowanym przez siebie mieszkaniu.

- Wstępne ustalenia wykluczają udział osób trzecich - podała Anna Zbroja z zespołu prasowego małopolskiej policji.

Edward Żentara urodził się 18 marca 1956 roku w Sianowie (woj. zachodniopomorskie). Był aktorem teatralnym, filmowym i telewizyjnym oraz reżyserem. Od 4 lipca 2008 roku, był dyrektorem tarnowskiego teatru.

Po raz pierwszy występował na scenie Teatru Propozycji Dialog w Koszalinie w benefisowym przedstawieniu "Aktor" (1975).

Po ukończeniu Liceum Ekonomicznego w Koszalinie w 1975 roku, studiował na Wydziale Aktorskim w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera, którą ukończył w 1980 roku.

Występował w teatrach: im. Juliusza Osterwy w Lublinie, Polskim w Warszawie, Starym im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie, im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Polskim w Szczecinie i Bałtyckim Teatrze Dramatycznym im. Juliusza Słowackiego w Koszalinie, gdzie pełnił funkcję dyrektora artystycznego.

Za rolę tytułową w sztuce Georga Buchnera "Woyzeck" otrzymał Główną Nagrodę Aktorską na XXVI Kaliskich Spotkaniach Teatralnych '86, za występ w monodramie "Romans z Monizą Clavier" wg Sławomira Mrożka zdobył nagrodę jury oraz nagrodę prezydenta miasta na XXI Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora 1987 w Toruniu, a w 1988 roku odebrał nagrodę prezydenta miasta Krakowa za wybitne dokonania w dziedzinie twórczości filmowej i teatralnej. W 1989 roku został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi.

Po występie w serialach "Rodzina Połanieckich" (1978) i "W słońcu iw deszczu" (1979), zadebiutował na dużym ekranie w dramacie politycznym Feliksa Falka "Był jazz" (1981) u boku Michała Bajora.

Za postać plastyka-karateki w dramacie Wojciecha Wójcika "Karate po polsku" (1982), rolę księdza Władysława Ryby w serialu "Trzy młyny" (1984) oraz kreację wrażliwego poety Janka Pradery w filmie poetyckim Witolda Leszczyńskiego "Siekierezada" (1985) został uhonorowany nagrodą im. Zbyszka Cybulskiego i nagrodą Złotego Ekranu przyznawaną przez tygodnik "Ekran".

Ekstraklasa. Polonia B. - Lech 1:2. Tylko cud może już uratować bytomian

mariw
2011-05-25, ostatnia aktualizacja 2011-05-25 21:14

25.05.2011, godzina 19:00

Polonia Bytom

Bramki:Marcin Radzewicz(90.)
1
2
  • 01P1

Sędzia: Paweł Pskit (Łódź)

Lech Poznań

14. kolejka. Lech - Polonia B. 1:0. Michał Hanek i Sergiej Kriwiec
14. kolejka. Lech - Polonia B. 1:0. Michał Hanek i Sergiej Kriwiec
Fot. Piotr Skórnicki / Agencja G

Bytomianie zagrali z Lechem bardzo ambitnie, szczególnie od momentu, gdy czerwoną kartkę w drugiej połowie obejrzał Adrian Chomiuk. Cóż z tego, skoro po stronie grających na pół gwizdka rywali była gigantyczna przewaga umiejętności. Polonia przed ostatnią kolejką wylądowała na ostatnim miejscu w tabeli i jej szanse na utrzymanie się w Ekstraklasie są minimalne.

Pierwszą połowę Lech rozegrał tak naprawdę na pół gwizdka. Cóż z tego, skoro poznańscy piłkarze indywidualnymi umiejętnościami tłamszą gospodarzy. Zawodnikom Polonii nie można było odmówić ambicji w grze, ale momentami w ich grze widać było braki w podstawowym wyszkoleniu. Najlepszym tego przykładem może być sytuacja po której Jakub Wilk zdobył bramkę. Skrzydłowy Lecha uderzył z rzutu wolnego w samo okienko, ale Seweryn Kiełpin w niesamowity sposób zdołał uchronić swój zespół przed stratą bramki. Cóż z tego, skoro piłkę we własnym polu karnym przepuściło kilku jego partnerów, ta znów trafiła do Wilka i tym razem bramkarz gospodarzy był już bez szans.

Druga część meczu to już zupełnie inny obraz gry. Wpuszczony po przerwie na boisko David Kobylik uporządkował grę i Polonia zaczęła dominować. Cóż z tego, skoro po kilku minutach Adrian Chomiuk pociągnął za koszulkę wychodzącego sam na sam Mateusza Możdżenia i został wyrzucony z boiska.

Co ciekawe, przewaga bytomian od tego momentu... wzrosła. Lech zaczął wybijać piłkę na oślep i miał problemy z wymianą kilku podań. Wszystko zmieniło się w 80. minucie po pojawieniu się na boisku Semira Stilicia. W swojej pierwszej akcji zagrał zewnętrzną częścią stopy na lewą stronę do Luisa Henriqueza, ten dośrodkował w pole karne i Bośniak strzałem głową pokonuje Kiełpina. Szkoda, że prawdopodobnie w przyszłym sezonie nie zobaczymy już Stilicia na naszych boiskach.

Dziesięć minut później równie piękną akcję przeprowadzili gospodarze. Na lewej stronie kapitalną klepkę, przesuwając się przy tym w pole karne Lecha, rozegrali Kobylik, Barcik i Radzewicz. Gol tego ostatniego niewiele jednak zmienił. Polonia jest czerwoną latarnią ligi, a w niedzielę jedzie na Łazienkowską zmierzyć się z Legią. Ciężko będzie utrzymać Ekstraklasę w Bytomiu.

Arka Gdynia - Legia Warszawa 2:5

mcd
2011-05-25, ostatnia aktualizacja 2011-05-25 21:43

25.05.2011, godzina 19:00

Arka Gdynia

2
5
  • 01P2

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź)

Legia Warszawa

Legia Warszawa - Arka Gdynia
Legia Warszawa - Arka Gdynia
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Czerwona kartka Mateusza Sieberta w pierwszej połowie. W 62. min Legia prowadziła już 4:0. Nadzieję w serca kibiców Arki tchnął Maciej Szmatiuk, który pomiędzy 68. a 70. min strzelił dwie bramki. Kontuzje sprawiły, że gdynianie kończyli mecz w ośmiu, a Legia wykorzystała to bez skrupułów. Arka jest więc w strefie spadkowej.