czwartek, 9 września 2010

A co, jeśli nie zapłącę podatku PIT lub CIT?

PIT i CIT należą do grupy danin publicznych, które płaci się od osiągniętego dochodu. Wiele osób określa je mianem podatków od pracowitości i przedsiębiorczości. Z całą pewnością gros tych, którzy muszą zapłacić podatek dochodowy, nie raz zastanawiało się nad tym, co się stanie, gdy tego nie zrobią?

PIT, czyli podatek od dochodów osób fizycznych, płacony jest głównie od osiągniętych dochodów. Może on być także płacony, przez przedsiębiorców, którzy rozliczają się na zasadzie ryczałtu. Podatek dochodowy jest progresywny, co oznacza, że jego wysokość uzależniona jest od wielkości zarobków ( w niektórych przypadkach od przychodów).

Obecnie obowiązują dwie skale podatkowe. Wynoszą one odpowiednio 18% dla osób, których łączny dochód po odliczeniach nie przekroczy 85 528 złotych oraz 32% dla ludzi, których dochody są wyższe. Należy zaznaczyć, że po przejściu w drugi próg, 32% podatkiem objętym będzie tylko nadwyżka.

Nie zapłacimy podatku dochodowego, jeżeli nasz dochód nie przekroczył 3 091 zł. Dodatkowo roczna i miesięczna kwota zmniejszająca podatek jest taka sama jak w zeszłym roku i wynosi odpowiednio - 556,02 zł i 46,33 zł. Termin zapłaty podatku dochodowego za rok 2010 minie 30 kwietnia 2011 roku. Jeżeli nie uregulujemy go w terminie, możemy liczyć się z nieprzyjemnymi konsekwencjami.


Nie płacisz w terminie, zapłacisz więcej po

Stało się, nie zapłaciliśmy w terminie PIT-u. Co nam za to grozi? Po pierwsze odsetki za zwłokę. Z każdym dniem nasze zaległości rosną i po jakimś czasie może to być dla naszego portfela naprawdę dokuczliwe. Niestety to jeszcze nie wszystko. Uchylanie się od obowiązków podatkowych jest bowiem traktowane w Polsce jako wykroczenie lub nawet przestępstwo. A skoro mamy wykroczenie lub przestępstwo, to są i kary – Łukasz Tabor, radca prawny z Kancelarii Prawnej Skarbiec.Biz

Wysokość odsetek za zwłokę określana jest przez ministra finansów. Obecnie wynoszą one 10% (obniżone 7,5%). Warto zaznaczyć, że nie można ich zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów. Nalicza się je już od pierwszego dnia po przekroczeniu terminu zapłaty. Przy stosunkowo długim okresie zwłoki, ich wysokość może być bardzo dotkliwa dla naszego portfela.

Na czym polega uporczywość?

Mamy z nią do czynienia, gdy płatnik zbyt długo zwleka z zapłaceniem należności. Naturalnie jest to pojęcie względne. Zwykle za uporczywe definiuje się takie zachowanie podatnika, które polega na wielokrotnym ignorowaniu wezwań do zapłaty, niestawianie się w urzędach skarbowych itp. Ponadto za uporczywe można uznać regularne spóźnianie się z zapłatą podatku, nawet o jeden dzień.

Fiskus będzie wzywał spóźniającego podatnika do zapłaty. Jeżeli ten w dalszym ciągu będzie daleki od uregulowania należności, wówczas może zostać na niego nałożona kara grzywny. Uporczywa zwłoka jest wykroczeniem i może kosztować podatnika nawet do 720 stawek dziennych.

Stawka dzienna obliczana jest na podstawie minimalnego wynagrodzenia, które obecnie wynosi 1317 zł. Najmniejsza wartość stawki dziennej wynosi 1/30 najniższego wynagrodzenia, czyli ok. 40 zł. Maksymalna jej wysokość to 400 krotność 1/30 minimalnego wynagrodzenia, czyli ok 1600 zł. Zatem 720 minimalnych stawek dziennych to prawie 30 tysięcy złotych!

Co jeszcze może zrobić urząd skarbowy, aby zmotywować niesolidnego podatnika do lepszej „współpracy”? Otóż może dokonać przymusowego ściągnięcia zaległości podatkowych. Zajęcie pensji, zajęcie ruchomości, blokada rachunków bankowych, ustanowienie przymusowej hipoteki na majątku dłużnika... Oraz obciążenie dłużnika kosztami tych wszystkich działań. Jeśli nie chcemy odczuć tego wszystkiego na własnej skórze, nasze zobowiązania podatkowe powinniśmy traktować poważnie – tłumaczy Łukasz Tabor z Kancelarii Skarbiec.Biz.

Wizyta poborcy podatkowego nikomu nie kojarzy się dobrze. Z całą pewnością nie można liczyć na to, by ten odstąpił od swych obowiązków. Podatnik uchylający się od zapłaty może wówczas stracić nie tylko pieniądze i dom, ale również dobre imię. W Polsce coraz popularniejsze jest przekonanie, że osoby uchylające się od płacenia fiskusowi „żerują” na pracy innych. Z drugiej strony znane powiedzenie mówi, że honor bez pieniędzy może być tylko chorobą.

No dobrze, a co z CIT?

CIT, czyli podatek dochodowy od osób prawnych od kilku lat jest podatkiem liniowym. Obecnie jego stawka wynosi 19%. Płacony jest od uzyskanych dochodów (czasem przychodów). Płatnikami są wszystkie osoby prawne, czyli np. sp. z.o.o lub S.A.
Podobnie jak w przypadku podatku PIT, za niezłożenie deklaracji podatkowej lub niezapłacenie należności w terminie, grożą nam odsetki za zwłokę. Ich wysokość ustalana jest przez ministra finansów. Należy pamiętać, że ich również nie można traktować jako kosztu uzyskania przychodu.

Jeśli jednak konieczność zapłacenia odsetek za zwłokę nie wywrze na nas żadnego wrażenia i dalej nie zamierzamy płacić podatku CIT, to co wtedy? Według prawa polskiego uporczywe niewpłacanie w terminie podatku przez podatnika jest wykroczeniem i skutkuje odpowiedzialnością karną w postaci grzywny w wysokości do 720 stawek dziennych – mówi Łukasz Tabor, radca prawny z Kancelarii Prawnej Skarbiec.Biz

Gorsze sankcje grożą nam, gdy nie złożymy deklaracji podatkowej w odpowiednim terminie lub nie ujawnimy podstawy do opodatkowania. Jest to traktowane jako przestępstwo, za które grozi nam kara grzywny, a w szczególnie poważnych przypadkach nawet kara pozbawienia wolności – informuje Łukasz Tabor.

Akcja pod Arsenałem

Jeżeli nie zapłacimy ani odsetek, ani grzywny, fiskus może odwołać się do bardziej radykalnych środków. Podobnie jak w przypadku PIT, firmę może spotkać przymusowe ściągnięcie należności. Poborca „wejdzie” na konto lub zajmie „środki trwałe” nie tylko firmy, ale także jej właścicieli. Procedury te nie są darmowe. Ich kosztami zostaniemy obciążeni dodatkowo. Zatem możemy stracić nie tylko firmę, ale także majątek osobisty.

Prawda jest taka, że w starciu z fiskusem nie mamy żadnych szans. Posiada on szereg narzędzi do „temperowania” niesfornego podatnika. Oczywiście nie oznacza to, że fiskus nie popełnia błędów. Niemniej obywatel powinien zawsze pamiętać, że płacenie podatków to jego obowiązek, którego zaniedbanie może nas kosztować bardzo dużo.

Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@firma.bankier.pl

Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu z 4.8.2010 r. (I SA/Wr 625/10)

Piotr Bielicz
ORZECZNICTWO

Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu z 4.8.2010 r. (I SA/Wr 625/10)

Odsetki od lokat bankowych spółdzielni: korzystny wyrok z Wrocławia

W dniu 4.8.2010 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu wydał wyrok dotyczący zakresu zwolnienia od podatku dochodowego, przewidzianego dla spółdzielni mieszkaniowych. W wyroku odpowiedziano na pytanie, czy zwolnienie to może obejmować dochody z odsetek od lokat bankowych.

Może się zdarzyć, że w toku prowadzenia gospodarki zasobami mieszkaniowymi, spółdzielnia mieszkaniowa wypracuje nadwyżki finansowe. Odsetki od rachunków i lokat bankowych, pochodzących z takich właśnie nadwyżek, są wolne od podatku dochodowego, o ile zostaną przeznaczane na cele związane z gospodarką zasobami mieszkaniowymi.

Powyższe stwierdzenia to zasadnicze tezy wynikające z pisemnego uzasadnienia wyroku WSA we Wrocławiu z dnia 4 sierpnia 2010 roku (sygn. I SA/Wr 625/10).

Zaradna spółdzielnia jako problem dla fiskusa

Sprawa dotyczyła spółdzielni mieszkaniowej, która – zwykłą koleją rzeczy – posiada w swoich zasobach m. in. lokale mieszkalne. Zgodnie z art. 4 ust. 1 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, osoby zajmujące te lokale uiszczają opłaty określone w statucie. Celem tych opłat jest pokrywanie kosztów związanych z eksploatacją i utrzymaniem nieruchomości należących do spółdzielni.

Zdarza się przy tym, że wspomniane powyżej koszty są niższe niż suma opłat, jakie spółdzielnia pobrała od członków. W efekcie powstają nadwyżki finansowe, które są lokowane na oprocentowanych kontach bankowych (lokatach). W ten sposób spółdzielnia uzyskuje dodatkowe przychody odsetkowe, z którymi wiążą się pewne wątpliwości w sferze prawa podatkowego. Koncentrują się one wokół art. 17 ust. 1 pkt 44 ustawy o CIT; jest to regulacja, która przewiduje, że zwolnione z podatku są m.in. dochody spółdzielni mieszkaniowych uzyskane z gospodarki zasobami mieszkaniowymi w części przeznaczonej na utrzymanie posiadanych zasobów.

Na tym tle, już dawno temu zarysowała się kontrowersja na temat zakresu powyższego zwolnienia. W sprawie, którą zajmował się sąd wrocławski, kwestią sporną było pytanie, czy zwolnienie to może dotyczyć dochodów z tytułu odsetek od lokat bankowych. Zarząd spółdzielni postanowił wyjaśnić tę kwestię za pomocą wniosku o interpretację do właściwego dyrektora izby skarbowej. We wniosku zaznaczono, że lokaty byłyby utworzone ze środków pochodzących z gospodarki zasobami mieszkaniowymi, zaś odsetki od tych lokat zostałyby przeznaczone na cele związane z gospodarką tymi samymi zasobami.

We wniosku wyrażono pogląd, że wspomniane powyżej odsetki stanowią dochód zwolniony z opodatkowania, gdyż są dochodami uzyskanymi z gospodarki zasobami mieszkaniowymi. Zdaniem spółdzielni, racjonalne prowadzenie tej gospodarki wymaga zdeponowania posiadanych nadwyżek finansowych na lokatach terminowych.

Dyrektor IS: odsetki z lokat ≠ przychody z gospodarki mieszkaniowej

Dyrektor izby skarbowej wydał interpretację, w której nie zgodził się ze stanowiskiem spółdzielni. Jego zdaniem, za dochody z gospodarki zasobami mieszkaniowymi uznać można np. dochody związane z budynkami mieszkalnymi, pomieszczeniami znajdującymi się w budynku mieszkalnym lub poza nim, bądź z urządzeniami lub uzbrojeniem terenu, na którym znajdują się budynki spółdzielni. Tymczasem, jak uznał dyrektor, dochody z odsetek od lokat bankowych nie są ściśle powiązane z gospodarką mieszkaniową, co wyklucza korzystanie ze zwolnienia, o którym mowa w art. 17 ust. 1 pkt 44 ustawy o CIT.

Spółdzielnia nie zgodziła się z interpretacją i dlatego wniosła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu. W skardze tej podniosła, że błędem jest zawężanie pojęcia gospodarki zasobami mieszkaniowymi do pobierania opłat i nakładania kar na członków spółdzielni. Nieodłącznym elementem gospodarowania zasobami spółdzielni jest także racjonalne lokowanie nadwyżek finansowych, co jest zwykle czynione z pomocą oprocentowanych rachunków bankowych.

WSA: interpretacja ścisła nie może iść zbyt daleko

WSA zgodził się ze stanowiskiem spółdzielni. W pisemnym uzasadnieniu wyroku sąd odwołał się do słownikowego znaczenia słowa „gospodarować”, którego znaczenie jest niemal tożsame ze znaczeniem słowa „zarządzać”. Zarządzanie, jak stwierdził sąd, to ogół działań zmierzających do efektywnego wykorzystania zasobów mieszkaniowych. Zdaniem sądu, wybór lokaty terminowej zamiast rachunku bieżącego należy zaliczyć do jednej z czynności mającej na celu racjonalne i efektywne gospodarowanie środkami pochodzącymi z zasobu mieszkaniowego.

Sąd przyznał, że przepisy o zwolnieniach podatkowych należy interpretować ściśle (tego domagał się dyrektor IS). Nie można jednak iść zbyt daleko i stosować interpretacji zawężającej. Tymczasem do tego właśnie prowadzi ograniczanie zakresu pojęcia „gospodarki zasobami mieszkaniowymi” do działań związanych z pobieraniem opłat; gospodarka zasobami mieszkaniowymi to także aktywne dysponowanie posiadanymi środkami. Skład orzekający zauważył też, że poprzez inwestowanie posiadanych środków na lokatach bankowych, spółdzielnia zabezpiecza zebrane na rachunku bankowym środki pieniężne przed utratą ich wartości na skutek inflacji.




Piotr Bielicz jest konsultantem w zespole zarządzania wiedzą działu prawno podatkowego PricewaterhouseCoopers

Tu-154 to nie bombowy samolot

Krzysztof Kowalski 09-09-2010, ostatnia aktualizacja 09-09-2010 09:13

O przyczynach katastrofy pod Smoleńskiem dyskutują politycy, a eksperci lotnictwa widzą w niej prawa fizyki - mówi inżynier Maciej Ługowski

Szczątki samolotu Afriqiyah Airways rozbitego w Libii w maju 2010 roku
źródło: AP
Szczątki samolotu Afriqiyah Airways rozbitego w Libii w maju 2010 roku
Maszyna Henan Airlines po katastrofie w Yichun w Chinach. Sierpień 2010 r.
źródło: AP
Maszyna Henan Airlines po katastrofie w Yichun w Chinach. Sierpień 2010 r.
Samolot Air India rozbity w Mangalore w Indiach.  Maj 2010 roku
źródło: AP
Samolot Air India rozbity w Mangalore w Indiach. Maj 2010 roku

„Dlaczego bombowiec, bo Tu-154 to przecież przerobiony bombowiec, który spada bez rozbijania z 80 metrów, w tym wypadku się kompletnie rozsypał”; „brzoza o średnicy 40 centymetrów nie powinna mu urwać skrzydła”. Takie sformułowania padły w wywiadzie na temat katastrofy pod Smoleńskiem, jakiego prezes PiS Jarosław Kaczyński udzielił portalowi Blogpress.pl.

Z ekspertem lotnictwa, inż. Maciejem Ługowskim (Samoloty.pl), rozmawia o tym Krzysztof Kowalski

Rz: Jest pan specjalistą od silników lotniczych, pracował pan w Rosji w zakładach lotniczych. Co pan sądzi o tego rodzaju wątpliwościach?

Maciej Ługowski: Jeśli chodzi o „przerobiony bombowiec”, jest to – z technicznego punktu widzenia – najzwyklejsza bzdura. Ta maszyna została zaprojektowana w latach 60. jako samolot cywilny, pasażerski. Nie ma struktury nośnej bombowca. To zresztą najnowsza wersja rodziny TU-154, z ulepszoną elektroniką, ekonomiczniejsza od wersji poprzednich. W tej sprawie nie ma po prostu więcej o czym mówić.

A czy są podstawy do zdziwienia, że drzewo było przyczyną katastrofy? Czy tak wielki samolot nie powinien po prostu ściąć drzewa i mimo to wylądować?

Tak mogą rozumować tylko laicy. Bowiem fachowcy wiedzą, że tu w grę wchodzą takie czynniki, jak prędkość samolotu, jego energia kinetyczna, mechanika skrzydła itd. Po ścięciu drzewa podczas podchodzenia do lądowania żaden samolot na świecie nie poradziłby sobie. Dlatego, że konstruktorzy w ogóle nie biorą pod uwagą takich przypadków. Nie ścina się drzew przed pasami startowymi, ponieważ to równa się nieuniknionej katastrofie. Dlatego konstrukcje samolotów nie przewidują takich przypadków, ani w Rosji, ani w Stanach Zjednoczonych, ani nigdzie na świecie. To nie jest pancerna maszyna, która wytrzymałaby takie uderzenie. Gdyby miała je wytrzymać, nie mogłaby latać, byłaby zbyt ciężka. Jeśli już w ogóle mamy sobie wyobrażać pancerny samolot, to musiałby być mały, jedno-, dwuosobowy, ale nigdy pasażer na sto kilkadziesiąt osób. Ale nie warto tego rozważać, bo to nonsens.

Ale samoloty wyglądają masywnie w porównaniu z drzewem średniej wielkości.

Owszem, wyglądają masywnie, ale są konstrukcjami cienkościennymi, inaczej nie byłyby w stanie unosić się w powietrzu. Nie mają prawa uderzać o cokolwiek. Powiem tylko tyle, że jeśli dochodzi niekiedy na lotniskach do kolizji samolotu z jakimś pojazdem, na przykład gdy samolot zawadzi skrzydłem o wóz strażacki czy cysternę – a dzieje się to przecież podczas kołowania, na małej prędkości 30, a nie 300 kilometrów na godzinę – to i tak ten samolot nigdzie już nie odlatuje, tylko kierowany jest do remontu, ponieważ zostaje uznany za uszkodzony. Nawet jeśli tego nie widać i nic się od niego nie odrywa.

Czy to nie dziwne, że samolot aż tak bardzo się rozbił, że znalazł się do góry kołami?

Ekspertów zdziwiłoby, gdyby było inaczej. To wynika z zasad aerodynamiki, dziedziny badającej ruch gazów, ruch ciał stałych w ośrodku gazowym i sił działających na te ciała. W tym przypadku gaz to powietrze, a ciało stałe to samolot. Gdy po ścięciu drzewa skrzydło się urwało z jednej strony kadłuba, pod nieuszkodzonym skrzydłem nadal działała siła nośna. Ale z drugiej strony kadłuba taka siła już nie działała, bo zniszczeniu uległa struktura skrzydła. Zniszczone zostały powierzchnie sterowe. W efekcie – jak mówimy roboczo – samolot zrobił cyrkiel, przechylił się na bok.

Pilot nie był w stanie nic zrobić?

W tej sytuacji niestety nie. Uszkodzony samolot znajdował się za nisko. Obracał się na bok. Musiało dojść do rozbicia i nie mogło dojść do lądowania. Pilot nie miał już ani czasu, ani fizycznych możliwości na jakiekolwiek działanie. Reakcja silnikami – abstrahując od stanu samolotu – też była niewykonalna. Silniki odrzutowe reagują z co najmniej kilkusekundowym opóźnieniem. Zabrakło czasu i miejsca.

Naprawdę dla polskiego samolotu nie było ratunku?

Po przekroczeniu pewnej wysokości, gdy maszyna jest zbyt nisko – już nie. Trzeba pamiętać o tym, że Tu-154M nie ma wpisanej w konstrukcję możliwości dotknięcia kołami pasa przy lądowaniu i natychmiastowego poderwania się do góry, gdyby lądowanie okazało się niemożliwe.

Ściął drzewa. Nikt nie ucierpiał

Rosyjscy piloci Tu-154M dokonali niewiarygodnego wyczynu, lądując w nocy z niedziałającymi przyrządami na nieczynnym pasie startowym. W środę nad ranem awaria zasilania, łączności radiowej i nawigacji zmusiła załogę samolotu Tu-154M z 72 pasażerami na pokładzie do przerwania lotu z miasta Mirnyj w Jakucji do Moskwy. Samolot przymusowo lądował na nieczynnym lądowisku helikopterów w wiosce Iżma w republice Komi. „Niewiarygodny widok, nie dla ludzi o słabych nerwach. W naszej wiosce dawniej lądowały najwyżej małe samoloty w rodzaju Jaka-40 i An-24, ale pas startowy dawno zarósł krzakami” – stwierdził w rozmowie z portalem newsru.com szef miejscowej administracji Piotr Ditiatiew.

Piloci podeszli do lądowania po dwukrotnym zatoczeniu kręgu nad lądowiskiem.

Tu-154 sunął ok. 200 metrów po poszyciu leśnym, ścinając młode drzewa. Nikomu z pasażerów ani z załogi nic się nie stało, nieznacznie uszkodzone zostało tylko poszycie obu skrzydeł. – Wybuchła panika, ktoś zaczął krzyczeć, że się palimy – mówi Andriej Kondratiew – ludzie zaczęli wybijać okna, na siłę otwierać drzwi ratunkowe. (...) Załoga wzywała do opanowania. Nie obeszło się bez przekleństw, ale po minucie wszystko się uspokoiło.

Czterej piloci są przesłuchiwani przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, który prowadzi również dochodzenie w sprawie katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem.

- ws

Rzeczpospolita

A co, jeśli nie zapłacę podatku VAT?

Podatkowo-karne konsekwencje nieregulowania zobowiązania w podatku od towarów i usług z reguły dążą w dwóch kierunkach. Rzadko bowiem zdarza się, że podatnik, który złoży deklarację, nie wpłaca zadeklarowanej kwoty. Częściej podatnik nie składa deklaracji w terminie bądź składa ją niezgodnie ze stanem faktycznym.

Za takie działania grożą konsekwencje karne skarbowe, egzekucyjne oraz odsetkowe.

Odpowiedzialność odsetkowa

Podatnik, który nie zapłaci zobowiązania w podatku od towarów i usług w terminie, musi liczyć się z odpowiednim podwyższeniem zobowiązania wobec skarbu państwa o należne odsetki za zwłokę. Co ważne, odsetki nie są związane ze złożeniem deklaracji – jeżeli zatem podatnik, mimo obowiązku, nie złoży deklaracji, a zobowiązanie podatkowe nie wystąpi (np. w deklaracji powinna wystąpić nadpłata podatku lub podatek zerowy), to odsetki za zwłokę nie wystąpią.

Odsetki nalicza się od dnia następnego po dniu, w którym należność powinna być uregulowana. W przypadku podatku od towarów i usług terminem tym jest, w zależności od rodzaju zobowiązania:

  • 25. dzień miesiąca następującego po miesiącu, w którym powstał obowiązek podatkowy (dla rozliczających się z urzędem na deklaracji VAT-7),
  • 25. dzień miesiąca następującego po kwartale, w którym powstał obowiązek podatkowy (dla podatników wybierających rozliczenie kwartalne),
  • 14 dni po dniu powstania zobowiązania podatkowego.

Jako niezależne zobowiązanie należy traktować zaliczki na podatek VAT, ustalane dla podatników, którzy wybiorą metodę kwartalną rozliczenia, innych niż mali podatnicy. Niezapłacenie zaliczki skutkuje uznaniem jej za zaległość podatkową, a w konsekwencji koniecznością zapłacenia odsetek za zwłokę. W tym przypadku obowiązek zapłaty podatku wystąpi - za pierwszy oraz za drugi miesiąc kwartału - w terminie do 25. dnia miesiąca następującego po każdym z kolejnych miesięcy, za które jest wpłacana zaliczka.

Stawka odsetek za zwłokę wynosi 200% podstawowej stopy oprocentowania kredytu lombardowego, ustalanej zgodnie z przepisami o Narodowym Banku Polskim (10% według stanu na sierpień 2010 r.). W przypadku złożenia prawnie skutecznej korekty deklaracji wraz z uzasadnieniem przyczyn korekty i zapłaty w całości, w ciągu 7 dni od dnia złożenia korekty, zaległości podatkowej, stosuje się obniżoną stawkę odsetek za zwłokę w wysokości 75% powyższej stawki odsetek.

Obniżenia nie zastosuje się jednak w przypadku, gdy korekta dokonana jest:

  • po doręczeniu zawiadomienia o zamiarze wszczęcia kontroli podatkowej, a w przypadkach, gdy nie stosuje się zawiadomienia - po zakończeniu kontroli podatkowej;
  • w wyniku czynności sprawdzających.

Odsetki za zwłokę są zaokrąglane w górę do dwóch miejsc po przecinku.

Jeżeli podatnik nie złożył deklaracji podatkowej, to nie może jej skorygować a tym samym nie zastosuje obniżonej kwoty odsetek za zwłokę.

Wyłącznie prawa do obniżonych odsetek za zwłokę dotyczy również sytuacji, gdy podatnik ureguluje należność podatkową po terminie 7 dni od złożenia korekty lub wpłaci ją w niepełnej wartości (tylko częściowo). Inny rodzaj opłaty i konsekwencji odsetkowych wystąpi u podatników występujących o ulgę w spłacie zobowiązania podatkowego, czyli chcących odroczyć termin płatności podatku lub rozłożyć zapłatę podatku na raty, odroczyć lub rozłożyć na raty zapłatę zaległości podatkowej wraz z odsetkami za zwłokę ewentualnie - same odsetki. We wszystkich przypadkach w związku z późniejszym terminem zapłaty podatku, zaległości lub odsetek, organ podatkowy nalicza opłatę prolongacyjną w wysokości połowy odsetek podatkowych za zwłokę.

Konsekwencje karne skarbowe

Na gruncie karnym skarbowym ustawodawca zastrzegł odrębne sankcje z tytułu niezłożenia deklaracji podatkowej i z tytułu niezapłacenia podatku w terminie. Inaczej wreszcie przedstawia się karalność czynu, gdy co prawda podatnik ujawnia podstawę opodatkowania i kwotę podatku, lecz czyni to nierzetelnie.

W przypadku niezłożenia deklaracji podatkowej, co wiąże się również z nieujawnieniem przedmiotu oraz podstawy opodatkowania, odpowiedzialność podatnika uzależniona jest od uszczuplonej lub narażonej na uszczuplenie należności publicznoprawnej albo wartości przedmiotu czynu. Istotą karalności przestępstwa jest w tym przypadku narażenie podatku na uszczuplenie. Przestępstwo z art. 54 kodeksu karnego skarbowego jest przestępstwem skutkowym, co oznacza, że jeżeli przez niezłożenie deklaracji nie nastąpi narażenie należności na uszczuplenie, odpowiedzialność karna skarbowa nie zostanie poniesiona. Dla przykładu, gdy podatnik nie wykonuje w danym okresie czynności opodatkowanych, należność publicznoprawna może nie zostać narażona na uszczuplenie.

Odrębnie od niezłożenia deklaracji, karane jest niezłożenie informacji podsumowującej w związku z wykonywaniem transakcji wewnątrzwspólnotowych.

Jeszcze inaczej należy traktować sytuację, w której podatnik, co prawda deklarację składa, lecz ujawnia w niej nieprawidłowe dane dotyczące przede wszystkim przedmiotu lub podstawy opodatkowania (art. 56 k.k.s.).

Częstym przypadkiem jest wówczas zbieg przepisów - podatnik deklarując w terminie zobowiązanie podatkowe, czyni to jednak na podstawie nierzetelnie lub nieprawidłowo prowadzonych ksiąg (art. 61 k.k.s.), nie wystawia faktur lub nie prowadzi ewidencji na kasie fiskalnej (art. 62 k.k.s.). Faktyczna penalizacja jest wówczas zależna od tego, czy mamy do czynienia z faktycznym zbiegiem przepisów (karalność na podstawie przepisu przewidującego karę najsurowszą co nie wyłącza stosowania wszystkich środków przewidzianych w kodeksie na podstawie wszystkich zbiegających się przepisów – na podstawie art. 7 kodeksu) czy też wyczerpywaniem znamienia jednego czynu przesłanek wielu przepisów łącznie i tym samym pochłanianiem przez jeden z przepisów karalności za pozostałe (usiłowanie a dokonanie czynu).

Odpowiednio zbieg może być wyłączony również poprzez zastosowanie reguły subsydiarności (osoba odpowiedzialna za nadzór odpowiedzialność za nadzór poniesie wyłącznie w przypadku, gdy czyn nie będzie wyczerpywał przesłanek innego przepisu).

Inna odpowiedzialność grozi za samo niezapłacenie podatku w terminie. Jeżeli bowiem okaże się, że podatnik księgi prowadzi rzetelnie oraz składa deklaracje w przewidzianym terminie, a podatek jest płacony z opóźnieniem, to można powiedzieć, że odpowiedzialność podatnika jest ograniczona – w stosunku do przestępstw lub wykroczeń wskazanych powyżej.

Karalność dotyczy jedynie uporczywego niewpłacania podatku w terminie (art. 57 k.k.s.). Oznacza to, że jednokrotne niezapłacenie podatku nie będzie karane. Dodatkowo sąd może (choć nie musi, sam podejmuje decyzję, biorąc pod uwagę przesłanki konieczności ukarania sprawcy czynu) odstąpić od wymierzenia kary, jeżeli przed wszczęciem postępowania (po jego wszczęciu już nie) wpłacono w całości należny podatek na rzecz właściwego organu. Ważne jest, że podatnik, jeżeli zostanie ukarany, poniesie wyłącznie odpowiedzialność za wykroczenie skarbowe. Natomiast w przypadku niezłożenia deklaracji podatkowej lub ujawnienia nieprawdy w deklaracji – w zależności od wartości narażonej na uszczuplenie należności – może odpowiadać za przestępstwo skarbowe lub za wykroczenie. W praktyce z reguły dla podatnika oznacza to postępowanie mandatowe i kilkusetzłotową karę pieniężną (kara grzywny z tytułu wykroczenia skarbowego może być wymierzona w granicach od jednej dziesiątej do dwudziestokrotnej wysokości minimalnego wynagrodzenia).

Obrona przed odpowiedzialnością karną skarbową zależna jest od rodzaju popełnionego czynu. W grę wchodza różne instytucje dostępne na gruncie prawa karnego skarbowego. Samo niezapłacenie podatku w terminie lub błąd obliczeniowy w deklaracji podatkowej i podanie w niej danych nieprawdziwych można wyeliminować poprzez złożenie deklaracji korygującej. W takim przypadku nie podlega karze za przestępstwo skarbowe lub wykroczenie skarbowe, kto złożył prawnie skuteczną korektę deklaracji podatkowej wraz z uzasadnieniem przyczyny korekty i w całości uiścił, niezwłocznie lub w terminie wyznaczonym przez uprawniony organ, należność publicznoprawną uszczuploną lub narażoną na uszczuplenie (art. 16a k.k.s.).

Korekty deklaracji nie można jednak składać w przypadku, gdy nie wystąpi dokument korygowany, a zatem nie można jej złożyć, gdy podatnik w ogóle nie złożył deklaracji podatkowej. W grę wchodzi wówczas instytucja niepodlegania karze ze względu na ujawnienie przedmiotu czynu przestępczego. Instytucja występowania z taką informacją ograniczona jest w czasie wyłącznie do momentu, w którym organ skarbowy będzie posiadał wyraźnie udokumentowaną wiadomość o popełnieniu przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego (art. 16 k.k.s.). Jeżeli organ uzyska już informacje o popełnieniu czynu, w grę wchodzą proceduralne metody zaniechania ukarania – jak zezwolenie na dobrowolne poddanie się odpowiedzialności (art. 17 k.k.s.) lub odstąpienie od wymierzenia kary (art. 19 k.k.s.).

Odpowiedzialność egzekucyjna

Niezapłacenie w ustawowym terminie podatku, zapłacenie go w wysokości niższej niż należna lub wykazanie zaległości podatkowej do zapłaty w wyniku czynności sprawdzających, kontroli podatkowej lub kontroli skarbowej, a w konsekwencji wydania ostatecznej decyzji ustalającej podatek do zapłaty, powoduje skierowanie postępowanie na drogę egzekucji.

Inny przebieg ma postępowanie, w zakresie podatku niezapłaconego, czyli wykazanego do zapłaty w deklaracji VAT-7 (VAT-7K), inny zaś – postępowanie dotyczące należności spornej, która nie została przez podatnika wskazana jako kwota należna do zapłaty. W tym drugim przypadku wszczęcie egzekucji wymaga wszczęcia postępowania podatkowego i wydania decyzji w tym przedmiocie (w tym również zakresie przysługuje od decyzji droga odwoławcza). W zakresie złożonej przez podatnika deklaracji podatkowej, wszczęcie postępowania egzekucyjnego nie wymaga decyzji, pod warunkiem, że:

  • w deklaracji zostało zamieszczone pouczenie, że stanowią one podstawę do wystawienia tytułu wykonawczego (standardowo deklaracja VAT-7 zawiera je na pierwszej stronie – na samym dole, drobnym druczkiem);
  • wierzyciel przed wszczęciem postępowania egzekucyjnego przesłał zobowiązanemu upomnienie o konieczności zapłaty podatku, zawierające wezwanie do wykonania obowiązku z zagrożeniem skierowania sprawy na drogę postępowania egzekucyjnego. Postępowanie egzekucyjne może być wszczęte dopiero po upływie 7 dni od dnia doręczenia tego upomnienia.

Deklaracja podatkowa jest więc w tym przypadku bezpośrednią podstawą do wystawienia tytułu wykonawczego przez organ egzekucyjny.

Metodami obrony ze strony dłużnika (podmiotu zobowiązanego do zapłaty) będą: zarzuty (art. 33 ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji), wyłączenia spod egzekucji odpowiednich rzeczy lub praw (art. 38 ustawy), zażalenie na postanowienie organu, skarga na czynności egzekucyjne organu egzekucyjnego lub egzekutora oraz skarga na przewlekłość postępowania egzekucyjnego (art. 54 ustawy).

Piotr Szulczewski
Bankier.pl

Trop z raportu CIA

Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski, Mariusz Zawadzki
2010-09-09, ostatnia aktualizacja 2010-09-09 00:34

Czy tajna baza CIA znajdowała się w Polsce?
Czy tajna baza CIA znajdowała się w Polsce?
Rys. Jacek Gawłowski

Oficer CIA symulował egzekucję terrorysty przetrzymywanego kilka lat temu w tajnym więzieniu w Polsce - twierdzi agencja Associated Press. - Polska nie ma z tym nic wspólnego - mówi były prezydent Aleksander Kwaśniewski

Na lotnisku w Szymanach lądowały od grudnia 2001 r. samoloty CIA z pojmanymi w różnych częściach świata podejrzanymi
Fot. Tomasz Waszczuk / AG
Na lotnisku w Szymanach lądowały od grudnia 2001 r. samoloty CIA z pojmanymi w...
W nocy z wtorku na środę amerykańska agencja AP poinformowała, że oficer CIA o imieniu Albert, zmuszony do odejścia z pracy z powodu podejrzeń o niedozwolone metody przesłuchiwania terrorystów, znów pracuje dla wywiadu. Przy okazji w depeszy pada zdanie, że brutalne przesłuchanie Albert prowadził w tajnej bazie CIA w Polsce.

Na przełomie 2002 i 2003 r. przesłuchiwał Abda Al-Rahima Al-Nasziriego, jednego z organizatorów ataku na amerykański okręt USS "Cole" w Jemenie w 2000 r. Zginęło 17 marynarzy.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,8352617,Trop_z_raportu_CIA.html#ixzz0z1GASB00


O tym, że przesłuchanie było brutalne, wspominał już odtajniony rok temu i opublikowany w internecie raport inspektora generalnego CIA. Jednak i imię oficera, i lokalizacja więzienia pozostają do dziś zaczernione.

Powołując się na źródła rządowe, AP twierdzi, że przesłuchanie odbyło się w Polsce. Nie podaje żadnych szczegółów, ale wcześniej polskie i zagraniczne media twierdziły, że tajna baza CIA znajdowała się na terenie ośrodka szkoleniowego wywiadu w Kiejkutach na Mazurach. Na pobliskim lotnisku w Szymanach lądowały od grudnia 2001 r. samoloty CIA z pojmanymi w różnych częściach świata podejrzanymi.

AP twierdzi, że oficer CIA miał symulować egzekucję skutego i zakapturzonego Al-Nasziriego, repetując przy nim nienabity pistolet oraz włączając w pobliżu jego głowy wiertarkę elektryczną bez wiertła.

Amerykanów najbardziej zajmuje sprawa tego, czy oficerowie CIA używali niedozwolonych metod za zgodą przełożonych. To element rozrachunków z ekipą George'a Busha i dyskusji na temat metod używanych w walce z terroryzmem po atakach 11 września.

Dla Polski ustalenia AP to kolejny trop wskazujący na istnienie w latach 2001-03 więzień CIA w Polsce. Mimo m.in. ustaleń komisji śledczej Rady Europy i wielu doniesień prasowych w Polsce i za granicą kolejne polskie rządy zapewniały dotąd, że żadnych tajnych baz CIA w Polsce nie było.

Dopiero w 2008 r. polska prokuratura wszczęła tajne śledztwo.

Aleksander Kwaśniewski, prezydent w czasie, gdy w Polsce miały istnieć więzienia CIA, mówił wczoraj: - Polacy i Polska nie mają z tym nic wspólnego.

I powtarzał: - Oczywiście współpraca wywiadowcza Polski i Stanów Zjednoczonych była i jest, więzień nie było.

A przesłuchania i tortury? Kwaśniewski: - My o tego typu faktach, jeśli miały miejsce, nie wiedzieliśmy. I nie sądzę, żeby były kiedykolwiek znane wcześniej. Współpraca wywiadowcza ma to do siebie, że jest z natury tajemnicza. Proszę pamiętać, że to nie był scenariusz filmu sensacyjnego, to była walka z terroryzmem, to byli ludzie, którzy wysadzili w powietrze World Trade Center i wiele innych obiektów w świecie. To byli ludzie, którzy uczestniczyli w śmierci kilku tysięcy osób. Walka z takim terroryzmem mogła mieć również charakter brutalny. To nie zmienia oczywiście faktu, że każda armia, każda służba ma swoje zasady, swoje prawo i musi go przestrzegać.

Kwaśniewski zastrzega także: - Nie przyjmuję wariantu, że demokracja musi się przed terrorystami rozbroić, a terroryści mogą robić z nami, co chcą. To jest wielki dylemat, ile wolności, ile bezpieczeństwa i jak zachować w tym równowagę.

Wczoraj w New Delhi pytany o to premier Donald Tusk powiedział: - Racja stanu każe, abyśmy byli maksymalnie dyskretni i powściągliwi. Nasza prokuratura, inaczej niż w wielu innych krajach związanych z tą sprawą, pracuje, natomiast polskie państwo powinno być w tej kwestii dyskretniejsze niż wielu innych bohaterów tej całej sprawy.

Zobacz także, jak powiązano Polskę z więźniami CIA.

Co się działo w Kiejkutach

- Wystąpimy o udostępnienie raportu z kontroli w CIA, bo taki dokument nie jest nam znany - mówi prokurator Robert Majewski o wczorajszych informacjach agencji AP w sprawie tajnych więzień w Polsce.

Chodzi o sporządzony w 2004 r. wewnętrzny raport CIA mówiący o dziesięciu przypadkach rażącego złamania prawa, które miały miejsce podczas pierwszych czterech lat wojny z terroryzmem. Organizacje broniące praw człowieka wywalczyły w zeszłym roku w sądzie odtajnienie raportu, ale wszystkie nazwy państw i miejscowości oraz nazwiska agentów zostały w nim zaczernione.

Raport najszerzej omawia przypadek Abda Al-Rahima Al-Nasziriego. Zdaniem anonimowego informatora agencji AP terrorysta był przesłuchiwany właśnie w Polsce, kilka dni po uruchomieniu tajnego więzienia CIA.

- Teraz CIA po raz pierwszy przyznaje, że w Polsce były tajne więzienia dla terrorystów i że oficerowie CIA ich torturowali - podkreśla Adam Bodnar, sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, który nadzoruje program "Obserwatorium działalności CIA na terytorium Polski". Bodnar dodaje, że znamy wreszcie konkrety: wiadomo, kto kogo przesłuchiwał, jak i gdzie. Jego zdaniem polska prokuratura powinna w trybie pomocy prawnej wystąpić do Amerykanów o przesłuchanie b. funkcjonariuszy CIA wymienionych w raporcie.

- Na razie wystąpimy o udostępnienie raportu z kontroli w CIA, bo taki dokument nie jest nam znany. Dla nas te informacje są nowe - mówi prokurator Robert Majewski.

Polska prokuratura bada sprawę więzień od sierpnia 2008 r. Śledztwo jest ściśle tajne, ale niedawno "Gazecie" udało się dowiedzieć, że w jego wyniku mogą zostać postawieni przed Trybunałem Stanu politycy SLD, którzy wtedy rządzili w Polsce i wydali zgodę na funkcjonowanie ośrodka będącego pod wyłączną kontrolą Amerykanów.

Na pytanie, ile jeszcze potrwa śledztwo, Majewski odpowiada, że "na pewno wiele miesięcy", a sprawa pozostanie tajna. - Jeśli dojdzie do aktu oskarżenia, to jawne będą tylko zarzuty, a uzasadnienie będzie tajne, podobnie jak ewentualny proces. Prokuratura nigdy nie będzie w stanie niczego tu ujawnić. To wynika z konstrukcji przepisów dotyczących materiałów niejawnych, które odtajnić może tylko ten, kto je wytworzył - tłumaczy prokurator. Nie chce powiedzieć, które służby mogą odtajnić informacje.

Premier Donald Tusk pytany wczoraj o nowe informacje na temat więzień odmówił komentarza: - Dajmy pracować prokuraturze.

Były prezydent Aleksander Kwaśniewski powtórzył w TVN 24 to, co mówił do tej pory: - Była współpraca z wywiadem amerykańskim, ale żadnych więzień nie było.

Były premier Leszek Miller na początku reaguje jak zwykle: - Nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie.

"Gazeta": Nie niepokoją pana te nowe doniesienia?

Miller: - Nie, absolutnie mnie nie niepokoją, bo nie chodzi tu o polski wywiad, który miał torturować więźniów, ale o amerykański, a polski premier nie jest zwierzchnikiem amerykańskich służb specjalnych.

Ale mieli torturować w Polsce.

- To proszę pytać władze amerykańskie.

Dopuszcza pan możliwość, że Amerykanie torturowali bez pana wiedzy?

- Nic więcej nie powiem.

Czy jako premier mógł pan nie wiedzieć, co się działo w tajnym więzieniu CIA na terenie Polski?

- Nic więcej nie mogę powiedzieć.

A gdyby to była prawda? Zmartwiłoby to pana?

- Nie chcę tego komentować.

Zaufany ben Ladena

Pod koniec lat 90. Saudyjczyk Al-Nasziri zaproponował szefowi Al-Kaidy Osamie ben Ladenowi atak na jeden z amerykańskich okrętów za pomocą łodzi wypełnionej ładunkami wybuchowymi. Osama plan zaakceptował i wyłożył pieniądze. Pierwsza próba - atak na USS "Sullivans", który 3 stycznia 2000 r. cumował w jemeńskim Adenie - nie powiodła się. Łódź była przeładowana i zatonęła zaraz po odbiciu od brzegu.

12 października tego samego roku w Adenie cumował USS "Cole", który uzupełniał tam paliwo, i tym razem się udało. W wybuchu łodzi zginęło 17 amerykańskich marynarzy, wielu zostało rannych.

Al-Nasziri zyskał prestiż w Al-Kaidzie i objął funkcję szefa operacyjnego na Półwysep Arabski. Został schwytany w listopadzie 2002 r. w Dubaju. Najpierw CIA przerzuciła go do Tajlandii, gdzie powstało pierwsze tajne więzienie, ale już 5 grudnia był w Polsce. Amerykanie mieli wykorzystywać szkołę wywiadu w Starych Kiejkutach w latach 2002-05. Mieli też tajne więzienia na Litwie i w Rumunii.

Al-Nasziriego przesłuchiwał niejaki Albert, z pochodzenia Egipcjanin, który najpierw w Nowym Jorku pracował dla FBI jako tłumacz, a potem został oficerem CIA. Albert kilka razy odwiedził celę terrorysty z pistoletem, który "odbezpieczał" przy jego głowie. Broń nie była nabita, ale więzień o tym nie wiedział. Agent zainscenizował też zabicie innej przesłuchiwanej osoby w pokoju obok, grożąc, że to samo zrobi z rodziną Al-Nasziriego.

Innym razem Albert przystawiał do głowy Saudyjczyka wiertarkę, podkręcając obroty. Wiertarka nie była uzbrojona w wiertło, ale Al-Nasziri - z workiem na głowie i przykuty do ściany - o tym nie wiedział. Wewnętrzny raport CIA z niezwykłą precyzją opisuje, że wiertarka była blisko głowy, ale nigdy jej nie dotknęła.

W styczniu 2003 r. do Kiejkut przylecieli nowi oficerowie CIA, którzy o metodach Alberta niezwłocznie poinformowali centralę. W Waszyngtonie wybuchła na ten temat ożywiona debata, bo o ile podtapianie zostało np. oficjalnie zaakceptowane, to użycie wiertarki było zupełną nowością. W dodatku po dwóch tygodniach w rękach Alberta więzień zmiękł i zaczął mówić, więc, jak argumentowali niektórzy oficerowie centrali, nie było potrzeby dalszego stosowania tak drastycznych metod.

Ostatecznie Albert i Mike, ówczesny kierownik więzienia w Kiejkutach, który zezwolił na nowatorskie metody, zostali skarceni. We wrześniu 2003 r. inspektor generalny CIA badał sprawę i poinformował o niej Departament Sprawiedliwości, ale żadne zarzuty nie zostały Albertowi postawione.

Amerykański prokurator też bada

Dziś Albert ma 60 lat i od czasu do czasu prowadzi dla CIA szkolenia młodych oficerów w ośrodku w północnej Virginii. Opowiada im o zagrożeniach, jakie mogą ich spotkać podczas tajnych operacji za granicą. - Fakt, że ten człowiek jest nadal zatrudniany przez rząd USA, jest skandaliczny - uważa Ben Wizner z American Civil Liberties Union. 56-letni obecnie Mike jest już na emeryturze, dorabia jako nauczyciel.

Sprawa przesłuchań z wiertarką i pistoletem znów jest badana przez prokuratora federalnego Johna Durhama. Ma on ocenić, czy można Albertowi lub Mike'owi postawić konkretne zarzuty. Prawnicy są sceptyczni, bo wiertarka była bez wiertła, a pistolet nienabity, więc nie ma mowy np. o oskarżeniu o próbę zabójstwa.

Al-Nasziri siedzi w Guantanamo i czeka na proces. Jego obrończyni Nancy Hollander twierdzi, że to, iż był torturowany metodami nieakceptowanymi nawet w tajnych więzieniach CIA, powinno wpłynąć na złagodzenie jego wyroku.

Źródło: Gazeta Wyborcza


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,8352617,Trop_z_raportu_CIA.html?as=2&startsz=x#ixzz0z1GPnX2L