sobota, 21 czerwca 2014

Lolo Jones: dziewictwo stracę dopiero po ślubie!


Lolo Jones nie zo­sta­nie już naj­bar­dziej uty­tu­ło­wa­ną lek­ko­atlet­ką w hi­sto­rii ame­ry­kań­skie­go spor­tu, ale pod wzglę­dem roz­po­zna­wal­no­ści i uwagi, którą po­świę­ca­ją jej media, mało która ko­le­żan­ka po fachu może się z nią rów­nać.

Lolo Jones Foto: JOHN MACDOUGALL / AFP

Dwu­krot­na ha­lo­wa mi­strzy­ni świa­ta była naj­więk­szą gwiaz­dą mi­tyn­gu Byd­goszcz Cup. Po zwy­cię­skim biegu uro­dzi­wa płot­kar­ka i... bob­sle­ist­ka opo­wie­dzia­ła nam o pla­nach wy­stę­pu na swo­ich czwar­tych i pią­tych igrzy­skach, re­ak­cji na kry­ty­kę za­zdro­śni­ków, za­cho­wy­wa­niu dzie­wic­twa do ślubu i... roz­bie­ra­nej sesji.

REKLAMA

Ostat­nio czę­ściej niż na bież­ni oglą­da­li­śmy panią na to­rach bob­sle­jo­wych. Pod­czas igrzysk olim­pij­skich w Soczi za­ję­ła pani 11. lo­ka­tę. To za­do­wa­la­ją­cy re­zul­tat?

Lolo Jones: Je­stem tro­chę roz­cza­ro­wa­na. Moja pi­lot­ka z dwój­ki Ja­zmi­ne Fen­la­tor ro­bi­ła wszyst­ko, co było w jej mocy, by osią­gnąć jak naj­lep­szy wynik w pierw­szych dla niej igrzy­skach. Dla mnie igrzy­ska olim­pij­skie nie są ni­czym nowym, Ja­zmi­ne z kolei była no­wi­cju­szem na tak wiel­kiej im­pre­zie. Po­mi­ja­jąc wynik, cią­ży­ła na niej duża pre­sja, przede wszyst­kim dla­te­go, że była w parze wła­śnie ze mną. Dla mnie za­szczy­tem był fakt zna­le­zie­nia się w wą­skim gro­nie spor­tow­ców, któ­rzy wzię­li udział w za­rów­no let­nich, jak i zi­mo­wych igrzy­skach. Oczy­wi­ście jest mi tro­chę żal, że z Ja­zmi­ne nie po­wal­czy­ły­śmy o medal.

Pani start w igrzy­skach wią­zał się ze spo­ry­mi kon­tro­wer­sja­mi. Mó­wio­no, że de­cy­do­wa­ły wzglę­dy re­kla­mo­we, a nie spor­to­we. Było w tym tro­chę racji?

- Nie! Kry­ty­ko­wa­ły mnie tak na­praw­dę dwie dziew­czy­ny, które nie do­sta­ły się do dru­ży­ny – Emily Aze­ve­do i Katie Eber­ling. W rze­czy­wi­sto­ści przy­krych słów nie szczę­dzi­ły mi osoby, któ­rych miej­sce za­ję­łam i dzię­ki temu po­je­cha­łam do Soczi. W ry­wa­li­za­cji za­wsze są dwie drogi: można być lep­szym lub prze­grać i po­gra­tu­lo­wać zwy­cię­stwa temu, który cię po­ko­nał. Ja oka­za­łam się lep­sza we wszyst­kich star­tach i przed­olim­pij­skich te­stach. By­ły­śmy bli­sko sie­bie, róż­ni­ca oka­za­ła się nie­wiel­ka, ale ko­niec koń­ców to ja wy­szłam z tej walki zwy­cię­sko. A one, za­miast po­dzię­ko­wać za ry­wa­li­za­cję i za­cho­wać się z klasą, za­czę­ły mnie ata­ko­wać. Kry­ty­ko­wa­li mnie też pewni za­wod­ni­cy, któ­rzy rów­nież nie za­kwa­li­fi­ko­wa­li się do dru­ży­ny i spo­ty­ka­li się z tymi dwie­ma dziew­czy­na­mi! Naj­waż­niej­sze jest jed­nak to, że po­zo­sta­li człon­ko­wie ze­spo­łu, w tym póź­niej­si me­da­li­ści, chcie­li, abym była z nimi. Wie­dzie­li, że je­stem naj­lep­szą kan­dy­dat­ką do wy­jaz­du na igrzy­ska. To przy­kre, że w me­diach w ogóle się o tym nie mó­wi­ło.

Kto prze­ko­nał panią do bob­sle­jów?

- Elana Mey­ers, która w Soczi zdo­by­ła dla USA olim­pij­skie sre­bro w dwój­kach, za­pro­po­no­wa­ła mi, abym spró­bo­wa­ła swo­ich sił w tej dys­cy­pli­nie. Temat po­ja­wił się po raz pierw­szy już kilka lat temu. Wtedy jed­nak byłam sku­pio­na na lek­ko­atle­ty­ce i przy­go­to­wa­niach do do­ce­lo­wej im­pre­zy – igrzysk w Lon­dy­nie. Obie­ca­łam jej wów­czas, że do­łą­czę do dru­ży­ny póź­niej. I tak też się stało.

Myśli już pani o wy­stę­pie w ko­lej­nych zi­mo­wych igrzy­skach – w Py­eong­chang w 2018 roku?

- Start w Korei jest jak naj­bar­dziej moż­li­wy. Byłam już wie­lo­krot­nie na­ma­wia­na, by nie koń­czyć ka­rie­ry w bob­sle­jach. Wszy­scy ro­zu­mie­ją jed­nak, że obec­nie sku­piam się głów­nie na lek­ko­atle­ty­ce i bie­ga­niu przez płot­ki, dla­te­go nie na­ci­ska­ją. Nie­wy­klu­czo­ne, że na razie będę po pro­stu wy­ko­ny­wa­ła plan tre­nin­go­wy i brała udział w za­wo­dach je­dy­nie w okre­ślo­nym za­kre­sie. Oczy­wi­ście ko­cham bob­sle­je, ale w ich przy­pad­ku zda­rzyć może się wszyst­ko. Dziś moim głów­nym celem jest start w Rio de Ja­ne­iro.

Miała już pani dwie szan­se na zdo­by­cie olim­pij­skie­go krąż­ka w płot­kach. Do trzech razy sztu­ka?

- Nie ukry­wam, że liczę na zdo­by­cie upra­gnio­ne­go me­da­lu olim­pij­skie­go. Pró­bo­wa­łam na różne spo­so­by – dwu­krot­nie latem i raz zimą. Do tej pory jed­nak nie udało mi się speł­nić ma­rze­nia, jakim jest wej­ście na po­dium igrzysk, naj­le­piej na naj­wyż­szy sto­pień. W Bra­zy­lii chcia­ła­bym to zmie­nić.

Ma pani wciąż z tyłu głowy fe­ral­ny bieg fi­na­ło­wy z Pe­ki­nu, w któ­rym po­tknę­ła się pani o przed­ostat­ni pło­tek i stra­ci­ła pewne – wy­da­wa­ło­by się – złoto?

- Na­praw­dę rzad­ko zda­rza się, by za­wod­nik po­tknął się o pło­tek i nie sądzę, aby tam­ten przy­pa­dek wpły­nął na moją pod­świa­do­mość i spo­wo­do­wał obawę przy po­ko­ny­wa­niu prze­szkód w ko­lej­nych bie­gach. Szan­sa na olim­pij­ski krą­żek zda­rza się jed­nak tylko raz na czte­ry lata i chyba wła­śnie zmar­no­wa­nie tak nie­po­wta­rzal­nej oka­zji fru­stru­je mnie bar­dziej niż sam fakt zde­rze­nia z płot­kiem.

Stać panią jesz­cze na po­pra­wie­nie re­kor­du ży­cio­we­go, który od 2008 roku wy­no­si 12.43 se­kun­dy?

- Już w ubie­głym roku było bli­sko – za­bra­kło 0.07 se­kun­dy – lecz ry­wa­li­za­cję na bież­ni za­koń­czy­łam sto­sun­ko­wo wcze­śnie z po­wo­du przy­go­to­wań do igrzysk w Soczi. Wpraw­dzie nie jest teraz łatwo po­now­nie po­ja­wić się na tar­ta­nie, pre­zen­tu­jąc dobrą formę, lecz wszyst­ko po­wo­li wraca do normy. Czuję się w pełni przy­go­to­wa­na do no­we­go se­zo­nu i sama je­stem cie­ka­wa, na ile bę­dzie mnie w tym roku stać.

W śro­do­wi­sku spor­to­wym wzbu­dza pani spore emo­cje. Nie­któ­rzy za­rzu­ca­ją pani zbyt dużą ob­rot­ność w kwe­stiach mar­ke­tin­go­wych.

- Nie muszę ni­cze­go udo­wad­niać. To do mnie na­le­ży ha­lo­wy re­kord Sta­nów Zjed­no­czo­nych na 60 me­trów przez płot­ki (7,72 z 2010 roku, trze­ci re­zul­tat w hi­sto­rii lek­ko­atle­ty­ki – przyp. red.), je­stem pierw­szą ko­bie­tą, któ­rej udało się obro­nić tytuł ha­lo­wej mi­strzy­ni świa­ta na tym dy­stan­sie i jedną z bar­dzo nie­wie­lu, które po­je­cha­ły na let­nie i zi­mo­we igrzy­ska. Nie­któ­rzy mi po pro­stu za­zdrosz­czą. Ow­szem, je­stem atrak­cyj­na na rynku re­kla­mo­wym, ale uwa­żam, że każdy spor­to­wiec po­wi­nien umieć się sprze­dać! To jest jed­no­cze­śnie nasza praca – w końcu po­trze­bu­je­my wspar­cia i mu­si­my przy­ku­wać uwagę po­ten­cjal­nych spon­so­rów. Jeśli tego nie ro­zu­miesz, nie wy­ko­nu­jesz do­brze swo­jej pracy. Oczy­wi­ście, je­stem przede wszyst­kim spor­tow­cem, ale z dru­giej stro­ny muszę też za­dbać o to, co nie do­ty­czy bież­ni w spo­sób bez­po­śred­ni. Sama sta­ram się do­ra­dzać za­wod­ni­kom, któ­rzy nie do końca od­naj­du­ją się w re­aliach mar­ke­tin­gu, któ­rzy mają pro­blem z za­cho­wa­niem ba­lan­su po­mię­dzy spor­tem a biz­ne­sem. Wy­star­czy spoj­rzeć na tych naj­lep­szych i naj­bar­dziej zna­nych spor­tow­ców – Ko­be­go Bry­an­ta, Cri­stia­no Ro­nal­do, Mi­cha­ela Phelp­sa. Ich dzia­łal­ność to esen­cja ro­zu­mie­nia biz­ne­su w do­brym tego słowa zna­cze­niu. To już nie są zwy­czaj­ni spor­tow­cy, tylko pro­duk­ty mar­ke­tin­go­we. Sta­ra­ją się być ak­tyw­ni w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych i mają me­ne­dże­rów od­po­wia­da­ją­cych za spra­wy zwią­za­ne z mar­ke­tin­giem. Każdy za­wo­do­wiec po­wi­nien iść tym tro­pem, jeśli chce prze­trwać w dzi­siej­szych re­aliach. Bycie me­dial­nym po pro­stu za­pew­nia byt.

Wła­śnie z mar­ke­tin­giem wiąże pani swoją przy­szłość?

- Ra­czej z te­le­wi­zją. Wy­da­je mi się, że jako były spor­to­wiec mia­ła­bym do po­wie­dze­nia kilka faj­nych rze­czy przed ka­me­rą. Nie­mniej ni­cze­go jesz­cze szcze­gó­ło­wo nie pla­no­wa­łam.

Licz­ne kon­trak­ty re­kla­mo­we to jed­nak nie wszyst­ko. Po­zo­wa­ła pani także nago dla ESPN The Ma­ga­zi­ne Body Issue, po­dob­nie jak pol­ska te­ni­sist­ka Agniesz­ka Ra­dwań­ska. Obie zo­sta­ły­ście za to mocno skry­ty­ko­wa­ne, choć­by dla­te­go, że na co dzień opo­wia­da­cie się za kon­ser­wa­tyw­ny­mi war­to­ścia­mi.

- Ko­bie­ty za­wsze na­ra­żo­ne są na więk­szą kry­ty­kę niż męż­czyź­ni. Kiedy Ryan Hall, ame­ry­kań­ski re­kor­dzi­sta w pół­ma­ra­to­nie, rów­nież kon­ser­wa­tyw­ny i re­li­gij­ny, zde­cy­do­wał się na taką samą sesję dla ma­ga­zy­nu ESPN, nikt go nie kry­ty­ko­wał. Lu­dzie, wi­dząc zdję­cia na­gie­go Ryana bie­gną­ce­go przez las, re­ago­wa­li bar­dzo en­tu­zja­stycz­nie. To praw­dzi­wa sztu­ka! Widok jego pra­cu­ją­cych w trak­cie ruchu mię­śni jest nie­sa­mo­wi­ty – za­chwy­ca­li się. Ryan nie spo­tkał się z ne­ga­tyw­nym od­bio­rem tylko dla­te­go, że jest męż­czy­zną. Jeśli na taki krok de­cy­du­je się jed­nak ko­bie­ta, sły­szy od razu, że jej zdję­cia ocie­ka­ją sek­sem, że nie może być praw­dzi­wą chrze­ści­jan­ką. To nie­do­rzecz­ne, po­nie­waż mu­si­my pa­mię­tać, że Bóg stwo­rzył nas na­gich. Lu­dzie nie­ste­ty robią z tego pro­blem, ina­czej trak­tu­jąc ko­bie­ty.

Co do ko­biet i męż­czyzn – dwa lata temu ogło­si­ła pani, że ze wzglę­du na chrze­ści­jań­skie prze­ko­na­nia za­cho­wa czy­stość aż do za­mąż­pój­ścia. Czy zna­la­zła już pani od­po­wied­nie­go kan­dy­da­ta?

- Nie­ste­ty, nadal nie spo­tka­łam przy­szłe­go męża. Gdyby tak się stało, praw­do­po­dob­nie od razu za­czę­ła­bym umiesz­czać nasze wspól­ne zdję­cia na In­sta­gra­mie. Przy za­wo­do­wym upra­wia­niu dwóch dys­cy­plin jed­no­cze­śnie spo­tka­nie tej wła­ści­wej osoby jest na­praw­dę trud­ne. Nie mam czasu na życie pry­wat­ne, a już na pewno nie na rand­ki. Brak wła­ści­we­go kan­dy­da­ta nie zmie­nił jed­nak mo­je­go świa­to­po­glą­du. Nie mam in­ne­go zda­nia co do słusz­no­ści za­cho­wa­nia dzie­wic­twa dla tego je­dy­ne­go. Po tylu la­tach cze­ka­nia by­ła­bym głu­pia, gdy­bym nagle ode­szła od wła­snych zasad. Poza tym czuję, że już nie­dłu­go wszyst­ko może się zmie­nić!

***

Lori Lolo Jones

Uro­dzi­ła się 5 sierp­nia 1982 roku. Ha­lo­wa mi­strzy­ni świa­ta (2008, 2010) w biegu na 60 me­trów przez płot­ki, dwu­krot­na fi­na­list­ka igrzysk olim­pij­skich (2008, 2012) na 100 me­trów ppł.

W Pe­ki­nie mknę­ła do mety po złoto, ale po­tknę­ła się na przed­ostat­niej prze­szko­dzie i za­ję­ła 7. lo­ka­tę. W Lon­dy­nie była 4. Na trze­cie igrzy­ska po­je­cha­ła do... Soczi, gdzie w bob­sle­jo­wej dwój­ce ukoń­czy­ła ry­wa­li­za­cję na 11. po­zy­cji.

Tekst po­cho­dzi z "Ty­go­dnia Prze­glą­du Spor­to­we­go"