mar, PAP
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-29 08:26
W swoim ostatnim orędziu o stanie państwa prezydent Bush zapowiedział walkę do zwycięstwa z Al-Kaidą w Iraku i na innych frontach wojny z islamskim terroryzmem. - Wróg będzie pokonany - mówił. Kilka godzin wcześniej tajne służby aresztowały mężczyznę, który pod Białym Domem wygrażał publicznie Bushowi, mając ze sobą podejrzany pakunek
- Początek końca Giulianiego na Florydzie? (29-01-08, 09:11)
Rzecznik tajnych służb Ed Donovan podał, że aresztowany to 28- letni Aleksandar Aleksov ze stanu New Jersey. Zatrzymano go na Pennsylvania Avenue i oskarżono o wysuwanie gróźb pod adresem prezydenta.
Donovan sprecyzował, że odnaleziona przez agentów paczka, którą aresztowany pozostawił w pobliżu ogrodzenia Białego Domu, nie zawierała niczego niebezpiecznego. Mimo to na jakiś czas zamknięto dostęp dla publiczności do miejsc w pobliżu siedziby rezydencji USA.
"Będziemy bronić naszych interesów w Zatoce Perskiej"
W orędziu Bush ostrzegł Iran, że Ameryka "będzie bronić swych żywotnych interesów w rejonie Zatoki Perskiej" i wezwał go do "ponownego przyłączenia się do wspólnoty narodów". Jak wielokrotnie poprzednio, wyraził też poparcie dla ruchów demokratycznych na świecie i potępienie dyktatur, wymieniając tu Kubę, Białoruś i Birmę.
Bush przypomniał o poprawie stanu bezpieczeństwa w Iraku, co- jego zdaniem - można zawdzięczać zwiększeniu liczby wojsk amerykańskich w tym kraju. Zapowiedział wycofanie w najbliższych miesiącach około 20 tysięcy żołnierzy, ale podkreślił, że "wszelkie dalsze wycofanie będzie zależeć od sytuacji na froncie i zaleceń dowódców".
Demokratyczni kandydaci na prezydenta: Hillary Clinton i Barack Obama - którzy, według sondaży, mają wielkie szanse na objęcie w przyszłym roku władzy w Białym Domu - przyrzekają stopniowe wycofanie wszystkich wojsk i zakończenie wojny.
"Wróg będzie pokonany"
Bush przekonywał, że w Iraku postępuje także proces stabilizacji politycznej w wyniku coraz lepszej współpracy zwaśnionych grup religijnych. Głównie mówił jednak o sukcesach w walce z działającą tam Al-Kaidą. - Al-Kaida jest w odwrocie, zabiliśmy setki ich agentów. Wróg będzie pokonany - powiedział.
W optymistycznym świetle przedstawiał też wojnę w Afganistanie. Podkreślił, że trzeba tam kontynuować walkę mimo trudności, gdyż "pokonanie talibów jest żywotną sprawa dla naszego bezpieczeństwa".
Nie wspomniał przy tym wogóle o udziale wojsk innych państw (poza USA) walczących w ramach operacji NATO, w której uczestniczą m.in. wojska polskie.
Wojnę z terroryzmem Bush opisywał, jak zwykle, jako "walkę stulecia" i "konfrontację sił wolności z siłami ekstremizmu". - Będziemy kontynuować ofensywę, wywierać stałą presję i wymierzymy sprawiedliwość nieprzyjacielowi" -- powiedział.
Mówiąc o Iranie, podkreślił, że USA nie są w konflikcie z narodem tego kraju, tylko jego islamskim reżimem, który - jak zaznaczył - buduje rakiety balistyczne i kontynuuje prace nad wzbogacaniem uranu, paliwa do broni nuklearnej.
"Gospodarce nie grozi recesja"
Znaczną część trwającego około 50 minut przemówienia Bush poświęcił problemom gospodarki USA, której grozi recesja. - Na dłuższą metę, Amerykanie mogą mieć zaufanie do rozwoju naszej gospodarki, ale w krótszej perspektywie, nasz wzrost ekonomiczny się spowolnił - przyznał. Przypomniał, że groźbę recesji ma odsunąć uzgodniony niedawno z Izbą Reprezentantów pakiet pobudzenia wzrostu gospodarki. Wezwał Kongres do jak najszybszego jego uchwalenia, oraz do przedłużenia na stałe niższych podatków przeforsowanych przez jego rząd i uchwalonych w okresie kontroli Kongresu przez Republikanów.
Obecna, demokratyczna większość na Kapitolu jest temu przeciwna, uważając, że obniżki - które wygasają w 2010 r. - nadmiernie faworyzują zamożnych Amerykanów.
Bush zapowiedział, że nie zgodzi się na dołączenie do ustawy o pakiecie stymulacyjnym dodatkowych wydatków na partykularne cele, "doczepianych" w ostatniej chwili przez członków Kongresu (ang.earmarks) i ostrzegł, że będzie wetował wszelkie ustawy budżetowe obciążone takimi wydatkami.
Pojednawczo do Demokratów
Zaapelował także do Kongresu o ratyfikowanie umów o wolnym handlu z Kolumbią, Panamą i Koreą Południową, które - jak podkreślił - stworzą "równe warunki" dla amerykańskich eksporterów na rynkach tych krajów, co przyczyni się do tworzenia nowych miejsc pracy w USA.
W swym przemówieniu Bush, który w pierwszych latach swych rządów znany był z niechęci do kompromisów z Demokratami, zawarł tym razem wiele akcentów pojednawczych wobec opozycji i podkreślał to co łączy Amerykanów.