wtorek, 29 stycznia 2008

Ostatnie orędzie Busha: Pokonamy wroga

mar, PAP
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-29 08:26
Zobacz powiększenie
Ostatnie orędzie Busha
Fot. Tim Sloan AP

W swoim ostatnim orędziu o stanie państwa prezydent Bush zapowiedział walkę do zwycięstwa z Al-Kaidą w Iraku i na innych frontach wojny z islamskim terroryzmem. - Wróg będzie pokonany - mówił. Kilka godzin wcześniej tajne służby aresztowały mężczyznę, który pod Białym Domem wygrażał publicznie Bushowi, mając ze sobą podejrzany pakunek

Zobacz powiekszenie
Fot. POOL REUTERS
Bush przemawia w Kapitolu
Zobacz powiekszenie
Fot. TIM SLOAN AP
Barack Obama tuż po przyjeździe na połączone posiedzenie izb parlamentu
Zobacz powiekszenie
Fot. POOL REYTERS
Hillary Clinton wita się z Republikaninem Jamesem Langevinem tuż przed przemówieniem Busha
ZOBACZ TAKŻE
Bush przebywał w tym czasie w Białym Domu, przygotowując się do wystąpienia z orędziem na połączonym posiedzeniu obu izb Kongresu.

Rzecznik tajnych służb Ed Donovan podał, że aresztowany to 28- letni Aleksandar Aleksov ze stanu New Jersey. Zatrzymano go na Pennsylvania Avenue i oskarżono o wysuwanie gróźb pod adresem prezydenta.

Donovan sprecyzował, że odnaleziona przez agentów paczka, którą aresztowany pozostawił w pobliżu ogrodzenia Białego Domu, nie zawierała niczego niebezpiecznego. Mimo to na jakiś czas zamknięto dostęp dla publiczności do miejsc w pobliżu siedziby rezydencji USA.

"Będziemy bronić naszych interesów w Zatoce Perskiej"

W orędziu Bush ostrzegł Iran, że Ameryka "będzie bronić swych żywotnych interesów w rejonie Zatoki Perskiej" i wezwał go do "ponownego przyłączenia się do wspólnoty narodów". Jak wielokrotnie poprzednio, wyraził też poparcie dla ruchów demokratycznych na świecie i potępienie dyktatur, wymieniając tu Kubę, Białoruś i Birmę.

Bush przypomniał o poprawie stanu bezpieczeństwa w Iraku, co- jego zdaniem - można zawdzięczać zwiększeniu liczby wojsk amerykańskich w tym kraju. Zapowiedział wycofanie w najbliższych miesiącach około 20 tysięcy żołnierzy, ale podkreślił, że "wszelkie dalsze wycofanie będzie zależeć od sytuacji na froncie i zaleceń dowódców".

Demokratyczni kandydaci na prezydenta: Hillary Clinton i Barack Obama - którzy, według sondaży, mają wielkie szanse na objęcie w przyszłym roku władzy w Białym Domu - przyrzekają stopniowe wycofanie wszystkich wojsk i zakończenie wojny.

"Wróg będzie pokonany"

Bush przekonywał, że w Iraku postępuje także proces stabilizacji politycznej w wyniku coraz lepszej współpracy zwaśnionych grup religijnych. Głównie mówił jednak o sukcesach w walce z działającą tam Al-Kaidą. - Al-Kaida jest w odwrocie, zabiliśmy setki ich agentów. Wróg będzie pokonany - powiedział.

W optymistycznym świetle przedstawiał też wojnę w Afganistanie. Podkreślił, że trzeba tam kontynuować walkę mimo trudności, gdyż "pokonanie talibów jest żywotną sprawa dla naszego bezpieczeństwa".

Nie wspomniał przy tym wogóle o udziale wojsk innych państw (poza USA) walczących w ramach operacji NATO, w której uczestniczą m.in. wojska polskie.

Wojnę z terroryzmem Bush opisywał, jak zwykle, jako "walkę stulecia" i "konfrontację sił wolności z siłami ekstremizmu". - Będziemy kontynuować ofensywę, wywierać stałą presję i wymierzymy sprawiedliwość nieprzyjacielowi" -- powiedział.

Mówiąc o Iranie, podkreślił, że USA nie są w konflikcie z narodem tego kraju, tylko jego islamskim reżimem, który - jak zaznaczył - buduje rakiety balistyczne i kontynuuje prace nad wzbogacaniem uranu, paliwa do broni nuklearnej.

"Gospodarce nie grozi recesja"

Znaczną część trwającego około 50 minut przemówienia Bush poświęcił problemom gospodarki USA, której grozi recesja. - Na dłuższą metę, Amerykanie mogą mieć zaufanie do rozwoju naszej gospodarki, ale w krótszej perspektywie, nasz wzrost ekonomiczny się spowolnił - przyznał. Przypomniał, że groźbę recesji ma odsunąć uzgodniony niedawno z Izbą Reprezentantów pakiet pobudzenia wzrostu gospodarki. Wezwał Kongres do jak najszybszego jego uchwalenia, oraz do przedłużenia na stałe niższych podatków przeforsowanych przez jego rząd i uchwalonych w okresie kontroli Kongresu przez Republikanów.

Obecna, demokratyczna większość na Kapitolu jest temu przeciwna, uważając, że obniżki - które wygasają w 2010 r. - nadmiernie faworyzują zamożnych Amerykanów.

Bush zapowiedział, że nie zgodzi się na dołączenie do ustawy o pakiecie stymulacyjnym dodatkowych wydatków na partykularne cele, "doczepianych" w ostatniej chwili przez członków Kongresu (ang.earmarks) i ostrzegł, że będzie wetował wszelkie ustawy budżetowe obciążone takimi wydatkami.

Pojednawczo do Demokratów

Zaapelował także do Kongresu o ratyfikowanie umów o wolnym handlu z Kolumbią, Panamą i Koreą Południową, które - jak podkreślił - stworzą "równe warunki" dla amerykańskich eksporterów na rynkach tych krajów, co przyczyni się do tworzenia nowych miejsc pracy w USA.

W swym przemówieniu Bush, który w pierwszych latach swych rządów znany był z niechęci do kompromisów z Demokratami, zawarł tym razem wiele akcentów pojednawczych wobec opozycji i podkreślał to co łączy Amerykanów.

- W tym roku wyborczym pokażmy naszym rodakom, że uznajemy nasze obowiązki i jesteśmy zdecydowani je wypełniać. Pokażmy, że Republikanie i Demokraci potrafią konkurować o głosy i jednocześnie współpracować o konkretne wyniki - powiedział.

Misja w Czadzie zaklepana

Dominika Pszczółkowska, Bruksela
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-28 17:04

Unia podjęła wreszcie decyzję o wysłaniu sił pokojowych do Czadu, w której wezmą też udział Polacy. Operacja ma być gotowa w marcu, lecz pierwsi żołnierze wyruszą lada chwila.

Zobacz powiekszenie
Fot. STUART PRICE AP
30 września, miasteczko Haskanita, Darfur. Bazę wojsk Unii Afrykańskiej zaatakowali partyzanci. Dziesięciu żołnierzy misji pokojowej zginęło. Ranni musieli czekać półtora dnia na pomoc drogą lądową. Helikopter (na zdjęciu) zabrał tylko najciężej rannych żołnierzy
- Wysyłamy 400 żołnierzy i dwa helikoptery. Będziemy drugim największym kontyngentem [po Francuzach] - mówił w Brukseli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, kiedy nasi żołnierze znajdą się na miejscu. Najpierw przygotowaniem operacji zajmą się Francuzi, którzy mają już siły na miejscu, oraz Irlandczycy i Włosi.

Francuscy, polscy, irlandzcy i inni żołnierze - w sumie ok. 4 tys. - mają w Czadzie, a także w sąsiedniej Republice Środkowoafrykańskiej chronić ludność cywilną i uchodźców z sąsiedniego Sudanu. Operacja, na której szczególnie zależy Francuzom, miała się rozpocząć już w listopadzie, potem mówiono o grudniu, później o początku roku. Kraje UE cały czas ociągały się jednak z deklarowaniem niezbędnych sił, w szczególności helikopterów. Rząd premiera Donalda Tuska początkowo uzależniał polskie uczestnictwo w operacji od tego, czy inni zapewnią nam logistykę.

Operacją dowodził będzie z centrum dowodzenia pod Paryżem irlandzki generał Patrick Nash. Jego zastępcą będzie Polak generał Bogusław Pacek.

Po co prezydent wezwał Sikorskiego? Nadal nie wiemy

mar, cheko, PAP
2008-01-28, ostatnia aktualizacja 20 minut temu
Zobacz powiększenie
Pałac Prezydencki, 28 stycznia: trwa spotkanie Lecha Kaczyńskiego z szefem MSZ. Wszyscy zastanawiają się, o co chodzi
Fot. Tomasz Wawer / AG

Po 22.30 zakończyło się półtoragodzinne spotkanie prezydenta Kaczyńskiego i Radosława Sikorskiego. Szef MSZ odjechał z Pałacu Prezydenckiego, nie udzielając informacji nt. wyników rozmów. Temat też pozostaje nieznany: co mogło aż tak zaniepokoić prezydenta, że nagle wezwał Sikorskiego do Warszawy przerywając mu w Brukseli spotkanie z szefami dyplomacji państw UE? - Nie poruszono nic, co uzasadniłoby wezwanie ministra z Brukseli - podało MSZ.

Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Wawer / AG
Samochód Sikorskiego przed siedzibą prezydenta
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Wawer / AG
Samochód Sikorskiego przed siedzibą prezydenta
Kancelaria Prezydenta w wydanym po spotkaniu komunikacie poinformowała, że spotkanie było związane z wizytami ministra na Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych. Rozmowa dotyczyła podstawowych założeń polskiej polityki zagranicznej - poinformowała kancelaria.

Gdy Sikorski przebywał w poniedziałek w Brukseli, prezydent zwrócił się do niego o pilne spotkanie w związku z dzisiejszą wizytą szefa dyplomacji na Ukrainie. Wezwany przez prezydenta (za pośrednictwem szefowej jego Kancelarii Anny Fotygi) szef MSZ opuścił przed końcem ważne spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych, poświęcone podpisaniu umowy stowarzyszeniowej UE z Serbią oraz sprawie Kosowa, nt. której Unia chce mówić jednym głosem.

Sikorski właśnie miał zabrać głos, gdy Fotyga wezwała go do Warszawy: - Jest pan wezwany do prezydenta na konsultacje - miał usłyszeć.

Sikorski leci do Warszawy, ale nie powiedzieli mu, po co

- Jestem do dyspozycji pana prezydenta o każdej porze dnia i nocy. Jak państwo widzicie stawiam się na wezwanie pana prezydenta - powiedział Sikorski po wylądowaniu w Warszawie.

Wyjaśnił, że będąc w Brukseli sądził, że wezwanie go przez prezydenta może mieć związek z rozmową, którą - jak sądził - Lech Kaczyński przeprowadził z prezydentem Ukrainy Wiktorem Juszczenką. - Bo dwa dni temu pilnie przygotowywaliśmy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych materiały dla pana prezydenta na tę właśnie rozmowę - dodał Sikorski.

Jednak - jak powiedział szef MSZ - teraz poinformowano go, że "ta rozmowa nie doszła do skutku".

- Więc tym bardziej jest dla mnie niewiadomą, dlaczego zostałem wezwany. Ale spodziewam się, że są to bardzo ważne i pilne sprawy, skoro nie mogły być omawiane przez telefon - powiedział Sikorski.

Gdy Sikorski był w drodze do Warszawy, w mediach spekulowano nt. możliwych powodów przerwania przez prezydenta ważnego spotkania ministra: pojawiły się m.in. przypuszczenia, że powodem wezwania może być sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej. Takie przypuszczenia wyraził sam Sikorski podczas rozmowy z dziennikarzami w Brukseli, przy czym zauważył, "że sprawa granic nie jest w wyłącznej kompetencji ministra spraw zagranicznych, jest też kwestia strajku celników, którzy nie podlegają MSZ".

Marcin Rosołowski wiceszef Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta powiedział, że rozmowa nie będzie dotyczyła sytuacji na granicy wschodniej, tylko polityki zagranicznej.

Nikt nic nie wie...

- Mam nadzieję, że są jakieś poważne powody wezwania ministra Sikorskiego do kraju, tym bardziej, że był na poważnym szczycie ministrów spraw zagranicznych, gdzie toczyła się poważna debata dotycząca przyszłości Kosowa - powiedział Radiu TOK FM przed spotkaniem Zbigniew Chlebowski z PO.

Paweł Kowal uważa, że sprawa musiała być pilna, skoro prezydent nie zdecydował się na rozmowę telefoniczną. - Skoro prezydent uznał, że nie można było, to przynajmniej takie minimum zaufania do głowy państwa powinno być, że nie można było - powiedział wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS.

Żony celników jednoczą się przeciwko artykułowi 25

Aleksandra Pezda
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-28 20:20

O czym musi pamiętać żona celnika? Żeby kupować dezodoranty w sztyfcie, bo do aresztu nie pozwolą mężowi zabrać aerozolu. I żeby zrobić rodzinną fotografię - dla męża "na wynos".

Zobacz powiekszenie
Fot. Rafal Michałowski / Agencja Gazeta
Gigantyczna kolejka TIR-ów ciągnie się od Dorohuska aż pod Chełm
ZOBACZ TAKŻE


Jest ich kilkanaście, z różnych miast na wschodzie Polski. Z dnia na dzień chętnych przybywa. Plan - założyć stowarzyszenie żon celników. Na razie piszą wspólną petycję o zmianę ustawy o służbie celnej. Chodzi o art. 25, dzięki któremu celnik aresztowany za korupcję automatycznie traci pracę.

M. prosi o anonimowość - jest nauczycielką w niewielkim mieście, dwoje dzieci nadal się uczy, więc boją się, że będą wytykani jako rodzina łapownika. Dotąd nie miała pojęcia, że dzięki art. 25 wystarczy oskarżenie dwóch osób, żeby jej mąż stracił pracę. Dwa tygodnie temu przekonała się na własnej skórze. Przekopała się więc przez kodeks postępowania karnego i parę innych ustaw i wie już, jak wywalczyć widzenie z mężem i co włożyć do paczki dla niego.

- Jak to zobaczyli koledzy celnicy, poprosili: napisz naszym żonom, żeby wiedziały, co robić, kiedy i po nas przyjdzie policja. Taka panuje w środowisku psychoza - mówi M.

Spisała rady na dwóch stronach. Żeby podczas przeszukania zapisać nazwisko prokuratora, który wydał decyzję - będzie wiadomo, gdzie się starać o widzenia. Żeby spakować mężowi skarpety, polar i bieliznę na zmianę oraz zdjęcie rodziny i dać pieniądze na drobiazgi w aresztowej kantynie. Że nie będzie mógł wziąć ze sobą metalowych i szklanych przedmiotów ani żywności.

- Najważniejsze, żeby na pierwszym etapie nie szukać drogiego adwokata. Wystarczy taki, który potrafi złożyć zażalenie na areszt i pomóc w kontaktach z mężem - mówi M.

Na koniec daje rady: "Zachować spokój, uspokoić dzieci. W sądzie nie płakać. Mąż nie może widzieć twojego załamania - to jest walka psychologiczna".

Swoją listę M. umieściła na forum www.celnicy.pl. Z całej Polski dzwonią do niej żony aresztowanych celników.

Na przykład Emilia z Elbląga. Dotąd na utrzymaniu męża celnika. Przenieśli się w tzw. akcji alokacyjnej z Gubina. W Elblągu Emilia nie może znaleźć pracy. I w październiku spadło na nią wszystko naraz: mąż za areszt wyleciał z pracy, zamiast 3 tys. pensji na rękę miesięcznie - żadnego dochodu. A do spłacenia: 180 tys. kredytu na dom, 30 tys. kredytu na remont. Auto skonfiskowała policja.

- Wzięli też komputer i trzymają od czterech miesięcy. Niechby już zgrali sobie ten twardy dysk, to ja bym sprzedała na utrzymanie - mówi Emilia. Przejada z córką kolejny kredyt, który mąż zaciągnął na kupno nowego auta. - Mąż siedzi w areszcie, bo się nie przyznaje do winy, trzymają go, żeby skruszał. A kto utrzyma moją rodzinę?

M.: - Celnicy, którzy się przyznali i zeznawali na mojego męża, wyszli z aresztu i dzięki temu nie stracili pracy, zostali tylko zawieszeni i mają połowę pensji. Na męża jest presja: przyznaj się, to wyjdziesz.



Artykuł 25

Rada Ministrów już dziś ma zająć się nowelizacją ustawy o Służbie Celnej. Celnicy chcą, by wyrzucić z ustawy przepis, że funkcjonariusz jest automatycznie zwalniany ze służby w przypadku "wniesienia aktu oskarżenia o umyślne popełnienie przestępstwa, ściganego z oskarżenia publicznego" oraz tymczasowego aresztowania. Nowelizacja, którą zajmie się rząd, pozwoliłaby celnikowi zatrzymać stanowisko do zakończenia procesu i - tak jak jest to w przypadku innych służb mundurowych - oskarżony byłby zawieszony w pełnieniu obowiązków, ale nie zwolniony. Otrzymywałby połowę pensji.

- Teraz celnik oskarżony traci wszystkie uprawnienia pracownika bez odwołania. Chcemy to zmienić - powiedział nam wczoraj wiceminister Michał Boni z kancelarii premiera.

Jednocześnie dopisany będzie artykuł, który nakazuje wypłacić celnikowi wstrzymaną część pensji i obligatoryjne podwyżki w przypadku umorzenia postępowania czy uniewinnienia. Nie jest jeszcze pewne, czy rząd zechce wprowadzić przepis, który daje możliwość zwolnienia celnika, gdy postępowanie przeciwko niemu toczy się dłużej niż 12 miesięcy. Ale zwolnienie nie byłoby automatyczne, decyzję podejmowałby przełożony.

Grażyna Kopińska z Fundacji im. Batorego uważa, że problemem nie jest ustawa, ale jej zastosowanie. - Są przypadki, że ktoś złapany na przewożeniu nielegalnych towarów z zemsty oskarża celnika. Wnosząc akt oskarżenia, nie można się opierać na osobach niewiarygodnych lub z ograniczonym zaufaniem. Dowody powinny być twarde. Pod tym względem byłabym po stronie celników. Z drugiej strony ten przepis słusznie nie pozwala, żeby pracował ktoś, na kim ciążą poważne zarzuty. Trzeba wystrzegać się takich sytuacji.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Macierewicz przestrzega przed Ananiczem

rik, IAR, PAP
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 37 minut temu

Źle się stało, że prezydent musiał wzywać ministra spraw zagranicznych na rozmowę. W ten sposób były szef komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych Antoni Macierewicz skomentował wczorajsze wezwanie ministra Radosława Sikorskiego na rozmowę do prezydenta. Skrytykował też sytuację w służbach specjalnych. - Szczególnie napięta i dwuznaczna jest sytuacja w wywiadzie cywilnym - uważa Macierewicz.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Antoni Macierewicz
Macierewicz powiedział w "Sygnałach Dnia", że minister sam powinien wcześniej skonsultować się z prezydentem w sytuacji, gdy rozstrzyga się przyszłość Polski na wiele lat. Zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości, decydujące znaczenie będą miały stosunki naszego kraju ze Stanami Zjednoczonymi i sprawa budowy tarczy antyrakietowej.

Antoni Macierewicz podkreślił, że jeśli Polska nie będzie miała dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, to zostanie zgnieciona przez Rosję i Niemcy. Jego zdaniem, obecny rząd kwestionuje strategiczne znaczenie stosunków z Waszyngtonem, jednak dzięki naciskowi ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraca do linii obrony interesu narodowego. Macierewicz dodał, że dopiero po wystąpieniu posła PiS Pawła Kowala rząd zrozumiał, iż przed wizytą w Moskwie premier powinien pojechać do Kijowa.

Trudną sytuację w służbach specjalnych Antoni Macierewicz wiąże z zapowiadaną nominacją Andrzeja Ananicza na szefa Agencji Wywiadu. - Mamy tutaj do czynienia z próbą mianowania na tę kluczową zupełnie pozycję w momencie gdy są prowadzone rozmowy o przyszłości Polski na arenie międzynarodowej, rozmowy z Rosją - człowieka, który odegrał złowrogą rolę w roku 1992, właśnie w próbie uzależniania Polski na dziesięciolecia od Rosji - powiedział Macierewicz. Jak dodał, chodzi o rolę "jaką pan Ananicz odegrał w próbie przejęcie dawnych baz sowieckich przez spółki rosyjskie, czego domagała się Moskwa i na co chciał pójść obóz belwederski, na co chciał pójść wówczas Wałęsa". - Tymczasem osobie, która ma za sobą bardzo dwuznaczną i negatywną dla Polski rolę w stosunkach z Rosją, panu Ananiczowi, powierzono realne narzędzie jakim jest wywiad cywilny - dodał.

Zdaniem Macierewicza, to najlepiej pokazuje politykę premiera Donalda Tuska, w której - według niego - "dominuje PR nad wszystkim, gdzie reklama, propaganda ma zasłaniać rzeczywisty kierunek działania".

Macierewicz odniósł się też do aktualnej sytuacji w kraju. - Boję się, ze Polacy otrzymali rząd nieprzygotowany do spełnienia żądań różnych grup społecznych, które są w pełni usprawiedliwione - powiedział poseł. - Donald Tusk w kampanii wyborczej obiecywał, że wszystko natychmiast da, więc nie ma się co dziwić ludziom, że teraz chcą to dostać - dodał. Według Macierewicza rząd Jarosława Kaczyńskiego działał w sposób ewolucyjny, a obecny działa chaotycznie.

Przewoźnicy mogą domagać się odszkodowań

  • Przewoźnicy szacują straty na ponad 10 mln euro
  • Dzień postoju ciężarówki to 300 euro straty
  • Firmy mogą wygrać w sądzie ze Skarbem Państwa

W kolejkach przed granicami stoi około 5 tys. pojazdów, co oznacza dzienne straty minimum 1,5 mln euro.

- Samochód w trasie może zarobić dziennie kilkaset euro, a dzień postoju na granicy przynosi stratę co najmniej 300 euro - mówi Anna Wrona ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.

Artur Kamiński, właściciel firmy Artex Transport, zwraca uwagę, że wśród kosztów są raty leasingowe, ale także dniówka kierowcy (ok. 50 zł) i koszty paliwa, bo samochody są ogrzewane, a towar chłodzony.

- Największa strata to jednak niezrealizowane zyski i ewentualna kara za nieterminowe dostawy, która może wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy euro, jeśli brak dostawy powoduje wstrzymanie produkcji u odbiorcy towaru. Nie wiadomo też, w jakim stanie znajduje się przewożona żywność - podkreśla Artur Kamiński.

Straty bezpośrednio na granicy to nie wszystko, bo wiele samochodów stoi w bazach, czekając na poprawę sytuacji. Nie do oszacowania są dzisiaj straty z powodu zerwania umów przez dużych zleceniodawców. W najgorszej sytuacji są jednak właściciele małych firm transportowych, których samochody stoją w kolejkach, a ich właściciele mają świadomość, że grozi im bankructwo.

Poszukiwanie rozwiązań

Nie zawsze można dostarczyć towar, omijając polskie przejścia graniczne. Korzystając z karnetu TIR, nie można dowolnie zmienić trasy przejazdu i przejeżdżać przez Słowację czy Litwę. Na każdorazową zmianę trasy musi się zgodzić urząd celny, a protestują także urzędy wewnątrz kraju. Nawet ewentualny wybór dłuższej drogi i ominięcie polskich przejść granicznych może jedynie zmniejszyć straty, bo zleceniodawcy na pewno nie zgodzą się na podniesienie cen za transport.

- Pekaes jest w luksusowej sytuacji, bo nie mamy żadnego samochodu na wschodniej granicy - mówi Katarzyna Nowakowska, rzecznik spółki. Według niej do strat spowodowanych postojem trzeba jeszcze dodać koszty rozmów telefonicznych z kierowcami stojącymi kilka dni w kolejkach. Wbrew pozorom nie są to małe pieniądze. Straty ponoszą również sami kierowcy, a ich dzienne wynagrodzenie w trasie wynosi nawet 200-300 zł. Dniówka, na postoju, z trudem wystarczy na dzienne wyżywienie.

Dużym problemem dla firm transportowych są też winiety, które niejednokrotnie z powodu kilku dni spędzonych w kolejce straciły ważność. Tylko do końca miesiąca ważne są też pozwolenia na transport międzynarodowy wydane w ubiegłym roku. Polska wystąpiła do władz rosyjskich, ukraińskich i białoruskich o przedłużenie ich ważności do połowy lutego.

- Ostateczny koszt postojów na granicy będzie można oszacować dopiero po zakończeniu protestu - mówi Tadeusz Wilk, dyrektor departamentu transportu ZMPD. Wstępnie straty są szacowane na ponad 10 mln euro. Związek Międzynarodowych Przewoźników Drogowych przygotował dla swoich członków specjalnym wniosek o odszkodowanie. Niektórzy właściciele firm już rozpoczęli indywidualne starania o odszkodowanie. Piotr Wojtaszak z krakowskiej kancelarii Teodorowski i Wojtaszak nie ukrywa, że zwróciło się do niego w tej sprawie już kilka osób.

- Przed nimi długotrwała procedura sądowa, ale sprawy są do wygrania - zaznacza.

Trzeba udowodnić szkodę

Firmy transportowe zapowiadają dochodzenie odszkodowań od Skarbu Państwa. Aby skutecznie ubiegać się o odszkodowanie, powinny udowodnić swoją szkodę.

- O ile udowodnienie kosztów w postaci np. wynagrodzeń kierowców lub ceny paliwa nie będzie nastręczało trudności, o tyle nie jest pewnym, czy przewoźnicy poniosą koszty w postaci kar umownych czy odszkodowań wobec swoich klientów - uważa Ewa Lewszuk z Kancelarii Radców Prawnych w Warszawie.

- Zgodnie z prawem przewozowym przewoźnik nie ponosi odpowiedzialności za utratę, ubytek i uszkodzenie albo opóźnienie w przewozie towarów, jeżeli powstały one wskutek siły wyższej. Jeśli firmy transportowe nie będą odpowiedzialne względem swoich kontrahentów - nie poniosą też szkody, zatem nie będą mogły domagać się pokrycia tej szkody przez Skarb Państwa - twierdzi Ewa Lewczuk.

Aby Skarb Państwa poniósł odpowiedzialność odszkodowawczą, muszą łącznie zostać spełnione trzy warunki. Po pierwsze, szkoda musi być wyrządzona przez celników przy wykonywaniu powierzonych mu czynności, a nie przy okazji. Zachowanie celnika powinno nosić znamiona bezprawności, a między szkodą a zachowaniem celnika musi istnieć związek przyczynowy.

Jak stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z 26 marca 2003 r., w sprawie sygn. akt II CKN 1370/00 zachowanie się funkcjonariusza państwowego jest bezprawne, jeżeli pozostaje w sprzeczności z obowiązującym porządkiem prawnym, przez który należy rozumieć nie tylko obowiązujące ustawodawstwo, ale również przyjęte ogólnie w społeczeństwie zasady współżycia społecznego. Naruszenie tych zasad powinno być również traktowane jako naruszenie prawa.

Bezprawne może być również zaniechanie urzędnika w sytuacji, gdy norma nakłada na władzę publiczną obowiązek konkretnego działania. Na tej właśnie podstawie można również wykazać bezprawność działań kierowników urzędów celnych.

Celnicy nie mogą strajkować

- Zgodnie z art. 19 ust. 2 ustawy z 23 maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych (Dz.U. nr 55, poz. 236) niedopuszczalne jest organizowanie strajku Służby Celnej. Akcji celników nie można nazwać strajkiem sensu stricte, gdyż jako takie prawo tej grupie zawodowej nie przysługuje - mówi Gerard Woźniak, radca prawny z Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni. Działanie Służby Celnej, polegające na korzystaniu przez większość personelu przejść granicznych z urlopów na życzenie lub zwolnień lekarskich przejawia cechy zorganizowanej akcji protestacyjnej.

Stanowisko takie popiera Sąd Najwyższy, który w wyroku z 11 maja 2005 r. w sprawie sygn. akt III CK 549/04 stwierdził, że stosownie do art. 417 k.c. nie wina, ale niezgodne z prawem działanie funkcjonariusza rodzi odpowiedzialność Skarbu Państwa.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ SKARBU PAŃSTWA

Skarb Państwa poniesie odpowiedzialność za działania celników, jeżeli łącznie wystąpią trzy przesłanki:

  • szkoda wyrządzona została przez funkcjonariusza państwowego przy wykonywaniu powierzonych czynności,
  • pomiędzy szkodą a zachowaniem się funkcjonariusza istnieje związek przyczynowy,
  • dochodzący odszkodowania musi wykazać związek przyczynowy oraz wysokość poniesionej szkody