poniedziałek, 30 lipca 2012

Skandal w turnieju szpadzistek. Najdłuższa sekunda w historii


Foto: PAP/EPA Płacząca Koreanka

Tak długiej sekundy w historii igrzysk jeszcze nie było. W trakcie pojedynku szpadzistek o wejście do finału zegar, na którym do odmierzenia pozostała jedna, ostatnia sekunda ani razu nie został uruchomiony, choć w tym czasie rywalki przeprowadziły cztery akcje. Trzy pierwsze wygrała Koreanka Shin A Lam, a ostatnią Niemka Britte Heidemann i to tej ostatniej po ponad półgodzinnych obradach przyznano zwycięstwo. Koreanka jest zrozpaczona.

Ten półfinał szpady będzie zapamiętany jako jeden z najbardziej emocjonujących w ostatnich latach ze sportowego punktu widzenia i jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych w historii olimpizmu.
Na planszy w poniedziałkowy wieczór stanęły naprzeciwko siebie reprezentantki Niemiec i Korei Południowej - Britte Heidemann i Shin A Lam. Heidemann to jedno z wielkich nazwisk szpady i mistrzyni olimpijska sprzed czterech lat. Lam na igrzyska przyjechała po raz pierwszy.
Ich pojedynek zaczął się od bardzo szybkiego prowadzenia Niemki 2:0, ale po dwóch kolejnych minutach bardzo technicznej walki było 2:2.
26-letnia Azjatka świetnie sobie radziła i na każdy atak rywalki reagowała błyskawiczną kontrą. Dzięki temu kolejne trzy akcje kończyły się trafieniami z obu stron. Było 5:5 i tym wynikiem zakończyła się walka po regulaminowych dziewięciu minutach.
Wspaniała Koreanka
Potem zaczęła się dogrywka. Przebieg tej określa na początku losowanie. W nim ustala się, która z zawodniczek będzie musiała atakować, a która dostanie tzw. priorytet i jej zadaniem będzie tylko i wyłącznie obrona. Starcie w dogrywce trwa minutę. Pojedynek wygrywa zawodniczka, która musi atakować i trafi rywalkę jako pierwsza, albo zawodniczka broniąca się - jeżeli zatrzyma wszystkie ataki. Za dobrą obronę w przypadku tej drugiej uznaje się też sytuację, w której trafi ona atakującą równocześnie przyjmując cios.
Koreanka broniła się przez większość czasu przy końcowej linii szermierczej planszy. W ciągu 45 sekund udało jej się odeprzeć aż cztery ataki Niemki, z czego ostatnie dwa na samej krawędzi pola wyznaczonego do walki.
Ostatnie 15 sekund było jeszcze bardziej emocjonujące. Heidemann atakowała wściekle, łącznie pięć razy, a kolejne sekundy nieubłaganie mijały. Koreanka wciąż była w grze.
Sekunda trwająca wiecznie
W ostatniej akcji Heidemann ruszyła mocno do przodu, a Koreanka w ostatniej sekundzie nastąpiła na krawędź planszy. W akcji się obroniła, ale sekunda została Niemce "zwrócona". Heidemann zaatakowała raz jeszcze, znów nieskutecznie, ale wtedy okazało się, że czas w ogóle nie ruszył.
Koreanka rozłożyła ręce, a chaos na planszy dopiero się zaczynał. Sędzia zarządziła kolejną akcję, rywalki ruszyły, zadały podwójny cios, który oznaczał obronę Azjatki, ale okazało się, że zegar znów nie ruszył. Koreanka tymczasem była przekonana po raz kolejny w odstępie kilkunastu sekund, że jest w finale.
Trener Koreanki się wściekł. Pokazywał sędziom na palcach, że w ciągu tej jednej sekundy, która nie mogła ruszyć w zegarze, odbyły się już trzy akcje i wszystkie wygrała jego podopieczna. Sędzia, wyraźnie zakłopotana, traciła spokój.
Źródło: EPA Ukrainka (po prawej) była lepsza od Heidemann
Kolejna akcja. Sekunda na zegarze, Niemka trafia zdekoncentrowaną rywalkę, ale zegar wciąż pokazuje sekundę! Pojedynek formalnie nie został więc zakończony. Niemka jednak się cieszy, a koreański trener podbiega do stolika sędziowskiego. Po dwóch minutach narady zapada decyzja - To Niemka wygrała.
Upór sędziów
Wtedy zaczynają się protesty na całego. Niektórzy z obserwatorów też rozkładają ręce. Szpadzistki nie schodzą z planszy, a kibice czekają w napięciu. Koreance puszczają nerwy i zaczyna płakać. Jej trener powtarza sędziom "Please, watch the video, watch the video" (Proszę, obejrzyjcie video - red.), przytomnie oceniając, że każdą z wykonanych akcji, mimo nie działającego zegara, łatwo "odmierzyć" obserwując klatka po klatce i tą drogą zdecydować o wyniku.
Sędziowie w końcu zasiedli przed ekranami. Obradowali ponad pół godziny. W końcu zawyrokowali. Werdykt ten sam - wygrała Niemka. Wtedy ta zeszła już z planszy ze spokojem, a nie ciesząc się, jak wcześniej, ale załamana Koreanka na niej pozostała.
Źródło: EPA Jana Szemjakina zdobyła olimpijskie złoto
Sędziowie i oficjele dali jej chwilę na odpoczynek po niezwykłych nerwach, ale potem okazało się, że Shin A Lam wcale zejść z planszy nie zamierza. Powiedziała, że będzie protestowała, póki decyzja nie zostanie zmieniona.
W tym czasie koreańska ekipa złożyła oficjalny protest. Ten został oddalony, a szpadzistkę po godzinie usunięto z planszy.
Shin A Lam, której pozostała walka o brąz, nie starczyło już koncentracji. Swój pojedynek z Chinką Yujie Sun Koreanka przegrała 11:15 i znalazła się poza podium.
W trakcie tej walki wspierało ją ponad dwa tysiące kibiców, którzy jej wcześniejszy protest poparli gorącymi brawami. Koreanka zdobyła ich sympatię, ale wróci do domu bez medalu, który był jej marzeniem.
W finale turnieju wystapiły Britte Heidemann i Ukrainka Jana Szemjakina. Nasza wschodnia sąsiadka okazała się lepsza, wygrywając 9:8. Ostatni punkt zdobyła w dogrywce.

Londyn 2012. Światowe media zachwycone Natalią Partyką. "Imponująca"



mikar
30.07.2012 , aktualizacja: 30.07.2012 19:18
A A A Drukuj
Natalia Partyka zachwyciła dziennikarzy z całego świata

Natalia Partyka zachwyciła dziennikarzy z całego świata (Fot. Sergei Grits AP)

Światowe media zwracają uwagę na występ polskiej zawodniczki Natalii Partyki, która mimo niepełnosprawności dzielnie walczyła w turnieju tenisistek stołowych. - Oglądanie jej za stołem wystarczy, by zainspirować się do zrobienia czegoś ze swoim życiem - piszą dziennikarze.
Natalia Partyka odpadła w swoim drugim meczu na igrzyskach, przegrywając z reprezentantką Holandii Jie Li. Polce w Londynie pozostał jeszcze tylko start drużynowy to i tak może się okazać, że jest ona jedną z cichych wygranych imprezy. O Partyce usłyszał bowiem cały świat, a jej występ był odnotowany w wielu krajach.

Dziennikarze są pod wyjątkowym wrażeniem tego, że 23-letnia Polka w turnieju tenisistek stołowych walczyła dzielnie, choć w przeciwieństwie do rywalek, jest niepełnosprawna. Partyka urodziła się bowiem bez prawego przedramienia, a piłeczkę do serwisu podrzuca sobie zgięciem od łokcia.

Ona inspiruje, by zrobić coś ze swoim życiem

- Właśnie, kiedy patrzysz jak ona serwuje, to dopiero zdajesz sobie sprawę jak bardzo imponujących rzeczy dokonuje - napisał "Reuters". Z kolei, popularny amerykański serwis "Buzzfeed" podkreśla: - Oglądanie jej za stołem tenisowym wystarczy, by zainspirować się do zrobienia czegoś ze swoim życiem. Kiedy ostatni raz jakiś tenisista stołowy wywoływał u widzów podobne uczucie - pytają dziennikarze serwisu

Na wielu portalach, przypadek Partyki przypomina się w kontekście południowoafrykańskiego lekkoatlety Oscara Pistoriusa, który wystartuje na igrzyskach w Londynie, choć ma amputowane obie nogi, a biegać będzie na specjalnych protezach. Reprezentant RPA będzie też drugim obok Polki sportowcem, który w tym roku weźmie udział zarówno w trwających obecnie igrzyskach, jak i w późniejszej paraolimpiadzie. - Historia Pistoriusa jest nieco bardziej znana, bo przypadek lekkoatlety z amputowanymi nogami, wydaje się być absolutnie nieprawdopodobny. Ale droga Natalii Partyki również jest wspaniała - stwierdza "San Francisco Chronicle".

O to chodzi w igrzyskach

Hinduski "Firstpost" napisał z kolei o Polce: - Nie ma znaczenia, że odpadła już z igrzysk. Ważne, że gdy gra nie możesz oderwać oczu. To co robi jest imponujące. O to chodzi w igrzyskach olimpijskich - podkreślają dziennikarze.

Wszystkie serwisy przypominają, że Natalia Partyka po raz pierwszy w igrzyskach paraolimpijskich wystąpiła w Sydney, w wieku 11 lat, co uczyniło ją najmłodszą zawodniczką w historii tej imprezy. Poza tym ma ona za sobą także debiut olimpijski, który zanotowała cztery lata temu w Pekinie.

Portale prezentują także wypowiedź Polki, która po występie w Londynie powiedziała: - Dla mnie niepełnosprawność nic nie znaczy. Mogę robić to samo, co moje koleżanki - wykonuje te same ćwiczenia, mam te same cele i marzenia - zaznaczyła Polka. Natalia Partyka dodawała: - Być może ktoś patrząc na moje występy pomyśli sobie, że jego własna niepełnosprawność, to nie koniec świata. Chciałabym zainspirować innych, do tego, by osiągali więcej niż wydaje im się, że osiągnąć mogą.

Londyn. Piłka nożna. Hiszpanie odpadli z igrzysk


mf, PAP
 
29.07.2012 , aktualizacja: 29.07.2012 23:26
A A A Drukuj

29.07.2012, godzina 20:45

 Hiszpania

Skład:De Gea, Dominguez, Martinez (Tello 83.), Falba, Adrian Lopez, Alba, Muniain, Mata, Koke (Herrera 46.), Montoya, Botia, Isco (Rodrigo 66.)
  • 02 Poł0
  • 01 Poł1

St James' Park

Honduras 

Bramki:Bengtson 7.Skład:Mendoza, Crisanto, Figureoa, Velasquez, Peralta, Martinez, Bengtson (Lozano 81.), Najar (Mejia 57.), Espinoza (Peralta 72.), Leveron, Garrido
Olimpijska reprezentacja Hiszpanii w piłce nożnej przegrała w niedzielę z Hondurasem 0:1 i tym samym straciła szansę na awans do fazy pucharowej londyńskiego turnieju. W czwartek mistrzowie Europy i świata w ulegli Japonii również 0:1.
Triumfatorzy tegorocznych mistrzostw Starego Kontynentu w Polsce i na Ukrainie, a także mistrzostw Europy drużyn do lat 19 w Estonii, tracą do niedzielnych rywali już cztery punkty. Honduras zajmuje drugie miejsce w tabeli, a przed nim jest Japonia z kompletem dwóch zwycięstw.

Zespół z Półwyspu Iberyjskiego, w którym występuje m.in. Juan Mata (Chelsea Londyn), Jordi Alba (Barcelona) i Javi Martinez (Athletic Bilbao), stracił bramkę w siódmej minucie spotkania i nie potrafił odrobić strat. Na domiar złego podopieczni Luisa Milli zobaczyli aż siedem żółtych kartek.

Hiszpanie zagrają we wtorek z Marokańczykami, którzy zgromadzili jeden punkt, ale stawką jest tylko trzecie miejsce w grupie D. 

Londyn 2012. Judo. Skandal w ćwierćfinale zawodów judo. Sędziowie zmienili decyzję


AFP, tok
 
29.07.2012 , aktualizacja: 29.07.2012 19:13
A A A Drukuj

29.07.2012, godzina 13:54

Masashi Ebinuma (Japonia)

  • 01 R0
Olimpijski ćwierćfinał w judo mężczyzn w kategorii do 66 kg pomiędzy mistrzem świata Japończykiem Masashi Ebinumą a Koreańczykiem Jun-Ho Cho zamienił się w farsę, po tym jak sędziowie ogłosili zwycięstwo Cho, by po chwili zmienić werdykt.
Po pięciu minutach walki i trzech dogrywki rywalizacja judoków zakończyła się bez rozstrzygnięcia. O wyniku mieli zadecydować sędziowie. Wszyscy trzej przyznali zwycięstwo Cho, co natychmiast wywołało gwizdy i niezadowolenie na trybunach oraz reakcję komisji sędziowskiej Międzynarodowej Federacji Judo

Po dyskusji szef sędziów Juan Carlos Barcos i konsultacji z prezydentem federacji judo Mariusem Vizerem wezwał sędziów oceniających tę walkę i kazał im zmienić decyzję.

Ebinuma został ogłoszony zwycięzcą. Publiczność, która co prawda była niezadowolona z pierwotnej decyzji, po raz kolejny wygwizdała farsę jakiej była świadkiem. Schodzący z maty Cho został pożegnany owacją na stojąco. 

To pierwszy raz w historii, gdy sędziowie zmienili w taki sposób decyzję.

Ebinuma przegrał później w półfinale, ale w walce o trzecie miejsce pokonał Polaka Pawła Zagrodnika przez ippon w dogrywce.