czwartek, 4 sierpnia 2011

36. Specpułk rozwiązany. Lecą głowy w MON i wojsku


Darek Zalewski, TOK FM, ps, PAP, IAR
2011-08-04, ostatnia aktualizacja 2011-08-04 18:30
Donald Tusk i Tomasz Siemoniak na konferencji prasowej
Donald Tusk i Tomasz Siemoniak na konferencji prasowej
Fot. Gazeta.pl

Premier Tusk zdecydował o rozformowaniu 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa. Zdymisjonowany został wiceminister obrony oraz 13 oficerów, w tym trzech generałów. To kolejne decyzje organizacyjne i personalne po raporcie komisji Millera dotyczącym katastrofy smoleńskiej. Według informacji TOK FM piloci dowiedzieli się o dymisjach z mediów.

Po spotkaniu z dowództwem sił zbrojnych premier Tusk zdecydował o rozformowaniu 36. Specułku.




Nowy szef MON Tomasz Siemoniak tłumaczył, że "rozformowanie" oznacza tyle co rozwiązanie, ale rozłożone w czasie. Zapowiedział też, że w najbliższych dniach podpisze dokumenty dotyczące likwidacji 36. pułku obsługującego loty najważniejszych osób w państwie.

Jak ustaliło radio TOK FM piloci o tym, że stracili pracę dowiedzieli się z mediów. Rano odbyła się zwyczajna odprawa. Teraz po jednostce chodzą jak struci. Część z nich może mieć kłopoty ze znalezieniem pracy - nie mają bowiem licencji na loty cywilne.

Dymisje w MON

Zdymisjonowany został wiceszef MON Czesław Piątas. Jego miejsce zajmie poseł, członek komisji obrony narodowej Czesław Mroczek. Nowy wiceminister będzie odpowiadał m.in. za wdrożenie zaleceń raportu polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej.

Premier podjął również decyzje o zwolnieniu dyrektora generalnego i dyrektora departamentu kontroli MON. Z kolei szef Sztabu Generalnego ma przygotować informację dotyczącą zmian przeprowadzanych w wojsku w związku z pracami komisji Millera.

Lecą głowy w Siłach Powietrznych

Donald Tusk poinformował o zdymisjonowaniu 13 oficerów, w tym trzech generałów: Anatola Czabana (b. szefa szkolenia Sił Powietrznych, obecnie asystent szefa Sztabu Generalnego WP ds. Sił Powietrznych), Leszka Cwojdzińskiego (obecny szef Szkolenia Sił Powietrznych) i Zbigniewa Galca (zastępca Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych).

- W tych trudnych dla państwa dniach nadzór cywilny nad siłami zbrojnymi ma szczególne znaczenie. My jako rząd jesteśmy zdeterminowani, żeby szybko, i niestety nie bezboleśnie, wdrażać sugestie raportu Millera - powiedział premier.

- Minister Siemoniak to nie jest Alfred Hitchcock, w związku z tym ja nie mam oczekiwań takich, że zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później napięcie ma rosnąć, ludzie z mojego pokolenia znają to słynne powiedzenie, tę receptę Hitchcocka na film sensacyjny i nie chodzi o to, by - przy pełnym szacunku dla publiczności - aby publiczność miała nieustanna podnietę działaniami ministra obrony narodowej - mówił Donald Tusk, odpowiadając na pytanie o zmiany w armii.

- Naszym zadaniem - i tak rozumiem misję ministra Siemoniaka - jest przeprowadzenie wszystkich zmian, które są potrzebne. Dla niektórych będzie to trzęsienie ziemi, dla niektórych będzie to koniec kariery, dla niektórych będzie to ogrom pracy przy zmianach strukturalnych, a jednego zadania minister Siemoniak na pewno nie ma, żadnych efektów specjalnych. Wszystko to co trzeba nawet, jeśli będzie bolało, po to by komuś czy komuś zaimponować - wyjaśnił premier.

Szef MON podkreślił, że decyzje personalne po opublikowaniu raportu komisji Millera ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej nie mają "charakteru przepisywania odpowiedzialności karnej czy dyscyplinarnej". - To kwestia odpowiedzialności dowódców - dodał Siemoniak. Podkreślił także, że wiele osób odeszło z wojska jeszcze przed publikacją.

"Dwa samoloty PLL LOT nam wystarczą"

Tusk mówił, że loty samolotowe będą teraz wykonywane tylko cywilnie w porozumieniu z PLL LOT. - Dwa samoloty PLL LOT w zasadzie nam dzisiaj wystarczą. Nie wykluczam, że dzierżawa jest korzystniejsza niż kupno - mówił Tusk.

Na konferencji zapowiedziano także utworzenie nowej jednostki przewozu VIP-ów śmigłowcami.

Raport Millera. MAK: Tu-154M lądował. Komisja Millera: Udowodnijcie!


mig, PAP
2011-08-02, ostatnia aktualizacja 2011-08-02 22:01
Prezentacja raportu ws. katastrofy smoleńskiej
Prezentacja raportu ws. katastrofy smoleńskiej
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Nie różnimy się z MAK co do faktów, różnimy się co do ich interpretacji - mówili we wtorek przedstawiciele polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. Różnice w "interpretacji faktów" były jednak znaczne. Mimo to Polacy podkreślają, że są gotowi do spotkania z ekspertami z MAK i dyskusji.

Załoga Tu-154M nie zdecydowała o odejściu na drugi krąg. Po prostu lądowała - stwierdzili dziś eksperci rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), w odpowiedzi na polski raport komisji min. Jerzego Millera. Rosjanie powtórzyli wcześniejsze ustalenia m.in., że piloci Tu-154M chcieli wylądować, a nie jedynie podchodzili do lądowania.

Komisja Millera: Nasze stenogramy dowodzą, że piloci nie chcieli lądować

Rosjanie swoje stenogramy przygotowali jeszcze w lipcu ubiegłego roku, polskie gotowe były w maju 2011 - przypomnieli wieczorem członkowie polskiej komisji. Podkreślali, że fakt, że polska komisja pracowała nad wyjaśnieniem przyczyn katastrofy sześć miesięcy dłużej niż MAK, może wpływać na inną interpretację faktów. Także Centralne Laboratorium Kryminalistyczne zdecydowanie dłużej odczytywało zapisy rozmów z kokpitu i z wieży w lotnisku w Smoleńsku. I to właśnie te odczyty - według Polaków - potwierdziły, że polscy piloci nie chcieli lądować, a jedynie zejść do minimalnej wysokości 100 metrów.

Raport Millera: Rosjanie współwinni katastrofy? Oto, czego nie zrobili, a co zrobili źle

Komisja Millera: "Niech Rosjanie udowodnią, że załoga chciała lądować"

- Z punktu widzenia zasady współpracy załogi wieloosobowej każda komenda wydana przez pilota czy dowódcę musi być potwierdzona przez pilota monitorującego, czyli tego, który był drugim pilotem. Dowódca załogi ponad wszelką wątpliwość po przekroczeniu 100 metrów - niestety wg wskazań wysokościomierza radiowego - wydał komendę 'odchodzimy na drugi krąg'. Potwierdził tę komendę drugi pilot. W lotnictwie nie ma czegoś takiego, żeby - jeżeli jest wydana komenda i jest potwierdzona - nic się nie działo i żeby ktoś czekał dalej - mówił jeden z członków komisji, Maciej Lasek. - Rosjanie mówią, że opierają się na faktach, nie na hipotezach. Więc niech przedstawią fakt, że załoga chciała lądować - dodawał Grochowski. Lasek dodał, że samo odejście nie udało się z powodów wskazanych w raporcie polskiej komisji, m.in. z powodu niewłaściwego wyszkolenia załogi i "przyjęciem niewłaściwego sposobu realizacji" tego manewru.

MAK: "Nie było nacisków na kontrolerów z lotniska w Smoleńsku"

Rosyjscy eksperci podczas specjalnej konferencji ws. polskiego raportu stwierdzili też, że stan lotniska i praca kontrolerów nie miały wpływu na katastrofę, a osoby pracujące na wieży nie były pod presją przełożonych. Polacy twierdzą co innego. - Z odpisu korespondencji wynika, że praca całej grupy kierowania lotami i zastępcy dowódcy bazy lotniczej (płk. Nikołaja Krasnokutskiego - red.) była pod presją. To wynika z tej korespondencji i ze słów, które tam padają - podkreślał ppłk Robert Benedict. - Kontroler lotów jest osobą, która jest odpowiedzialna za wszystkie działania grupy kierowania lotami. W żadnym wypadku nie był to zastępca dowódcy bazy z Tweru. Kontroler nie powinien dopuścić do tego, żeby zastępca dowódcy bazy w Twerze nawiązał korespondencję radiową z polską załogą, a to miało miejsce - powiedział z kolei płk Grochowski.

Rosjanie: Błasik wywierał presję. Polacy: nie ma dowodów

Rosjanie podkreślali też, że polscy piloci prezydenckiego tupolewabyli pod bezpośrednią presją dowódcy Sił Powietrznych Andrzeja Błasika . Ale według polskich ekspertów z zebranych materiałów i nagrań nie wynika, by gen. Błasik wywierał bezpośrednią presję na załogę. Rejestratory głosu nie wychwyciły żadnej wypowiedzi, która by wskazywała, że gen. Błasik wpływał na załogę, np. próbował wydawać dyspozycje - zaznaczył płk Grochowski. Lasek z kolei - nawiązując do wypowiedzi, która padła w Moskwie, że MAK odnosi się do faktów, a nie do hipotez - podkreślał, że faktem jest, iż gen. Błasik nie wywierał żadnej bezpośredniej presji na załogę, a hipotezą - że sama jego obecność wywierała tę presję.

Polscy eksperci do Rosjan: gdzie są dokumenty?

Maciej Lasek przypomniał też, jak wielu dokumentów strona rosyjska nie przekazała Polakom. - Spowodowało to, że wiele naszych analiz musiało być przeprowadzone na dokumentach - tak jakby - wyższego rzędu, czyli na dokumentach, które opisywały tworzenie takich instrukcji - powiedział Lasek. Stwierdził, że polskiej komisji pracowałoby się łatwiej, gdyby MAK, zgodnie z zasadami współpracy międzynarodowej, przekazał odpowiednią dokumentację. Skomentował też słowa szefa komisji technicznej MAK, Aleksieja Morozowa, który stwierdził, że jego zdaniem strona polska "nie potrafi albo nie chce" przyznać, iż lot do Smoleńska według rosyjskich reguł miał status lotu "międzynarodowego nieregularnego". Morozow argumentował, że taki status lotu oznaczał, że nie było możliwości zamknięcia lotniska 10 kwietnia. Dodał też, że samo lotnisko Smoleńsk Siewiernyj było "otwarte i działające", a nie "czasowe otwarte" - jak podawał polski raport. Lasek pytał dziś, czy "z punktu widzenia fizyki i obserwacji pewnych zdarzeń, choćby na wskaźniku radiolokatora", lot wojskowy i lot cywilny czymś się różnią. - Czy ten samolot wyglądał inaczej? Nie - oświadczył członek polskiej komisji ds. katastrofy Tu-154M. - My nie polemizujemy z MAK-iem w zakresie określenia, jakie przepisy miały zastosowanie do tego rodzaju lotu - dodał Lasek.

"Przy analizie taśmy z lotniska powinien być Polak"

Inny przedstawiciel komisji Millera, inżynier lotniczy Edward Łojek, powiedział z kolei, że taśma z rejestratora w wieży kontroli lotów w Smoleńsku (której polska komisja nie otrzymała) nie zacięła się - jak podawały media - lecz nastąpiło zwarcie lub "przerwa w kablu". - Byłoby jasne wszystko w tej kwestii, gdyby strona rosyjska po prostu analizę tej taśmy przeprowadziła w obecności przedstawiciela polskiego. Wtedy by nie było wątpliwości - dodał płk. Grochowski.

Jak dodał ppłk Benedict, kierownik strefy lądowania mówił, że sprawdził kamerę i magnetowid i stwierdził, że są sprawne; gotowe do pracy, a samo urządzenie było specjalnie montowane na loty 7 i 10 kwietnia, gdy w Smoleńsku mieli lądować premier Donald Tuk i prezydent Lech Kaczyński. Poprzedni rejestrator był bowiem niesprawny. Przedstawiciele komisji Millera mówili też, że podczas oblotu lotniska w Smoleńsku chcieli być na wieży, a nie w samolocie, który wykonywał oblot. MAK usprawiedliwiał niedopuszczenie Polaków do oblotu tym, że wykonywał go samolot wojskowy.

Szef komisji badającej katastrofę smoleńską, minister SWiA Jerzy Miller skomentował dzisiejsze wystąpienie MAK krótko: "Nic nowego". Jak dodał, za kluczową uznaje zapowiedź MAK dotyczącą rozmów z polskimi ekspertami: "Będziemy dalej z polskimi specjalistami rozmawiać". To "zachęta do wspólnego spotkania" - ocenił Miller. Minister nie wykluczył, że może dojść do spotkania polskiej komisji z ekspertami z MAK.

Argentyna będzie miała atomowy okręt podwodny


rik, IAR
2011-08-03, ostatnia aktualizacja 2011-08-03 11:55

W Wielkiej Brytanii zaniepokojenie wywołała zapowiedź zwodowania w Argentynie pierwszego atomowego okrętu podwodnego. W Londynie odezwały się głosy, że Wielka Brytania nie byłaby dziś w stanie odbić zajętych przez Argentynę Wysp Falklandzkich, tak jak w 1982 roku.

Prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner
Fot. Jorge Saenz AP
Prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner
Jak pisze "The Daily Telegraph", argentyński okręt podwodny "Santa Fe" miał zostać zwodowany w 2015 roku z napędem konwencjonalnym, ale prezydent Cristina Kirchner zleciła wyposażenie go w napęd atomowy. Będzie to reaktor własnej, argentyńskiej konstrukcji.

Cytowany przez londyński dziennik minister obrony Argentyny Arturo Puricelli oświadczył, że "historia będzie wspominać tę chwilę jako początek wielkiej epoki". Za tym pierwszym atomowym okrętem podwodnym mają pójść dalsze. Zmiana napędu niewątpliwie znacznie opóźni wejście "Santa Fe" do służby, ale "Daily Telegraph" przypomina, że cięcia w budżecie obronnym mocno osłabiły brytyjską Marynarkę Królewską, pozbawiając ją lotniskowców na co najmniej 10 lat.

Argentyna odżegnuje się obecnie od użycia siły w sporze o Wyspy Falklandzkie, ale ostatnio prezydent Kirchner mocno podgrzała atmosferę konfliktu dyplomatycznego - zyskała poparcie większości państw Ameryki Łacińskiej i napiętnowała w czerwcu Wielką Brytanię jako "tępe kolonialne mocarstwo w stanie schyłkowym".

"Do katastrofy nie doszło przez uderzenie w ziemię"


wczoraj, 12:30 RC / Onet.pl, PAP
Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Antoni Macierewicz (PiS) ujawnił w Sejmie, jak - jego zdaniem - doszło do katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem przyczyną nie było uderzenie w brzozę, ani uderzenie w ziemię. - Chcę, żeby to dla wszystkich było jasne. Do katastrofy nie doszło na skutek uderzenia w ziemię. Katastrofa była bezpośrednio spowodowana wyłączeniem zasilania samolotu - mówił polityk PiS na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony, która spotyka się z Jerzym Millerem.

- Żaden z podstawowych punktów systemu zasilania samolotu nie przechodzi przez końcówkę skrzydła. I ten system nie mógł wyłączyć się na skutek obrócenia się samolotu, bo ma niezależny system zasilania - przekonywał Macierewicz.

PiS: Miller nie dopełnił obowiązków

Zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości, Jerzy Miller nie chce wyjaśnić prawdziwych przyczyn katastrofy i prezentuje w raporcie "nieprawdę". Macierewicz zarzucił Millerowi, że jako szef MSWiA nadzorujący BOR nie dopełnił obowiązków polegających na ochronie nie tylko prezydenta, ale i lotniska, na które leciał prezydencki samolot.

Na posiedzeniu sejmowej komisji obrony, podczas której przedstawiono wyniki pracy komisji Millera, Macierewicz kwestionował wiarygodność szefa MSWiA jako szefa komisji badającej katastrofę.

- Zarówno pan jak i szef BOR nie dopełniliście obowiązków, nie dopilnowując tego, by lotnisko (...) było sprawdzone przez BOR - mówił. - Skutkiem tej szczególnej sytuacji jest to, że pan, jako przewodniczący komisji, jest sędzią we własnej sprawie - ocenił.

- Kto jest odpowiedzialny za systematyczne działania na szkodę prezydenta? - zakończył swoje wystąpienie. Przewodniczący komisji obrony Stanisław Wziątek kilkakrotnie apelował do Macierewicza o skrócenie przemówienia i umożliwienie innym posłom zadawania pytań

Przeczytaj cały tekst raportu komisji Jerzego Millera

O czym mówi polski raport?

Polski raport ujawnia liczne nieprawidłowości po stronie polskiej oraz wskazuje na odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów lotu, czego nie ma opublikowanym w styczniu raporcie rosyjskiego MAK - Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. Według polskiej komisji przyczynami katastrofy były zejście poniżej minimalnej wysokości przy nadmiernej prędkości opadania i pogodzie uniemożliwiającej widok pasa oraz spóźnione odejście na drugi krąg.

Raport Millera – opinie blogerów

Według raportu czynnikami mającymi wpływ na katastrofę były: niekorzystanie z wysokościomierza barometrycznego; brak reakcji załogi na sygnały "pull up"; próba odejścia na drugi krąg w tzw. automacie; przekazywanie przez kontrolera z wieży w Smoleńsku informacji o prawidłowym położeniu samolotu na ścieżce schodzenia i kursu, co mogło utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym wykonywaniu podejścia, gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń; niepoinformowanie załogi przez wieżę o zejściu poniżej ścieżki schodzenia i spóźniona komenda "horyzont"; a także nieprawidłowe szkolenia lotnicze w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego.

Który dokument jest najlepszym źródłem wiedzy o przyczynach katastrofy smoleńskiej?

Katastrofa smoleńska - przeczytaj raport specjalny w Onet.pl

Raport stwierdza też, że okolicznościami sprzyjającymi katastrofie były: niewłaściwa współpraca załogi i nadmierne obciążenie dowódcy; niedostateczne przygotowanie załogi; jej niedostateczna wiedza o funkcjonowaniu systemów samolotu oraz ich ograniczeń; niewłaściwe monitorowanie czynności członków załogi i brak reakcji na błędy; nieprawidłowy dobór załogi; nieskuteczny nadzór Dowództwa Sił Powietrznych nad szkoleniem w 36. specpułku; nieopracowanie w pułku procedur dotyczących działań załogi; sporadyczne zabezpieczanie lotów przez kontrolerów w ostatnim roku przy złej pogodzie i brak praktycznego przygotowania na wieży w Smoleńsku.

W przeciwieństwie do raportu MAK, który akcentował presję na załogę ze strony obecnego w kokpicie dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, polski raport stwierdza, że Błasik "w żaden bezpośredni sposób nie ingerował w proces pilotowania". Jego obecność komisja Millera uznaje jedynie za element presji pośredniej, związanej z rangą lotu.

(tsz)

Skandal z samolotami CASA w Czechach


jagor, IAR
2011-08-03, ostatnia aktualizacja 2011-08-03 11:36
Samoloty transportowe CASA są także na wyposażeniu polskich sił powietrznych
Samoloty transportowe CASA są także na wyposażeniu polskich sił powietrznych
Fot. Paweł Piotrowski / Agencja Gazeta

Czechy zapłaciły za samoloty transportowe CASA dwa razy więcej od Portugalii. To kolejny skandal dotyczący zakupów uzbrojenia za granicą, który ujawnił dziś dziennik Lidove nowiny.

Pierwszy skandal dotyczył zakupu austriackich transporterów opancerzonych Pandur. Tym razem procedura zakupu hiszpańskich samolotów transportowych CASA została dokładnie skopiowana. Czeskie ministerstwo obrony zapłaciło za samoloty dwukrotnie więcej niż Portugalia.

W wyposażeniu maszyn nie ma żadnej różnicy. Czesi zapłacili za jedną CASĘ aż 875 milionów koron , natomiast Portugalczycy jedynie 418.

Obecnie czeskie lotnictwo wojskowe ma na wyposażeniu cztery maszyny. Problem polega na tym , że nie latają. Nie funkcjonuje w nich tzw. pasywny systemu obrony, czyli system wystrzeliwania flar w obronie przed atakiem rakiet nieprzyjaciela. Samoloty miały przewozić żołnierzy i sprzęt do Afganistanu.

REKLAMA PAYPER.PL
  • 2
  • 1

  • 6
  • 1

Skomentuj:

Musisz się zalogować, by dodać komentarz. Jeśli nie posiadasz konta zarejestruj się.

Komentarze (66)

  • say69mat 8 godzin temu

    Całe szczęście, że u nas KASĘ, to zainteresowani 'klepnęli' i po krzyku. Ci Czesi nic a nic nie wiedzą o kuluarach biznesu dla armii. Przetarg to okazja aby ... zarobic, a nie bawic się w jakieś parametry czy inną technikę. Bo nie rozumiem, jakim cudem CASA wygrała z C27J Spartan. Ponieważ parametry techniczne, ładownośc i zasięg wyraźnie faworyzują C27. Dodatkowo, samolot ten zwany 'Baby Herc' jest zeskalowaną dwusilnikową kopią C-130. Co by pozwalało na unifikację serwisu z wchodzącymi aktualnie do służby C-130 'Daddy Herc'. A tak mamy dwa kompletnie różne systemy obsługi samolotów transportowych.

  • 2560a 20 godzin temu

    4 maszyny? to oni maja taka duza armie? Szwejk by takiego zakupu nie zrobil.

  • meteor39 22 godziny temu

    Okazja! Wysłać na pomoc Czechom Antka - Polcmajstra, wytropi malwersantów, inspirowanych zapewne przez Tuska, dać mu na piwo, i niech nie wraca!

  • spoko-spoko wczoraj

    Nie ma roznicy w osprzecie samolotow ale czy na pewno nie jest tak ze portugalczycy zawarli jeszcze jakies inne porozumienia typu offset, kupili wiecej tych samolotow, podpisali jakies wieloletnie uwowy itp.??? To by moglo wyjasniac roznice w cenie. Mozliwe ze Portugalczycy sa stalym klientem i moga kupowac po cenach preferencyjnych. To sa tylko przypuszczenia ale nie zawsze wszystko jest tak jak wyglada na pierwszy rzut oka.

  • brysio76 wczoraj
    Oceniono 1 raz 1 + - zgłoś do moderacji

    Im więcej czytam, tym bardziej dochodzę do wniosku że Polska jest najmniej skorumpowanym krajem postkomunistycznym. Czesi biorą zwłaszcza przy dostawach wojskowych bez żadnej żenady. Wikileaks ujawniło że jakiś bodajże wiceminister wprost zażądał od amerykańskiego ambasadora 5 mln $ łapówki. Słoweńcy też wzięli niezłą wziatkę od Finów za dostawy Rosomaków.
    U nas żeby przekupić jedną Sawicką trzeba było rocznej operacji służb specjalnych. W Czechach zjawił się w parlamencie "lobbysta" ( w rzeczywistości dziennikarz) i parę dni przekupił KILKUNASTU polityków wszystkich partii od komunistów do ODS.

  • kapitan.kirk wczoraj
    Oceniono 1 raz 1 + - zgłoś do moderacji

    @ asperamanka:
    >>>Z tego co ja akurat pamietam to nam wtedy Rosjanie proponowali dostawe migow 32. Odrzucilismy. Nie wiem, moze trzeba bylo brac.<<<

    Nie istnieje żaden samolot o nazwie MiG-32. W latach 90. Rosjanie istotnie kilkakrotnie sondowali możliwość sprzedaży Polsce samolotów bojowych (przy okazji różnych targów i spotkań biznesowych), nie chodziło tu jednak o MiGi, ale produkty konkurencyjnej wówczas korporacji Suchoja - eksportową wersję Su-27M oraz, co szczególnie kuriozalne, szturmowe Su-39 przerobione na pseudo-"wielozadaniowe". Pogaduszki te nigdy nie wyszły jednak poza stadium nieoficjalne, a do ogłoszonego w 2001 przetargu na samolot wielozadaniowy Rosjanie ostatecznie w ogóle nie przystąpili.
    Pozdrawiam

  • asperamanka wczoraj
    Oceniono 1 raz -1 + - zgłoś do moderacji

    kapitan kirk

    Z tego co ja akurat pamietam to nam wtedy Rosjanie proponowali dostawe migow 32. Odrzucilismy. Nie wiem, moze trzeba bylo brac.

  • kapitan.kirk wczoraj
    Oceniono 1 raz 1 + - zgłoś do moderacji

    @ pytajnik102:
    >>>Była jeszcze zdaje się wymiana ich Mig-ów 29 na nasze śmigłowce... z rodzaju siekierkę na kijek.<<<

    To właściwie trudno dokładnie ocenić - konkretnie Czesi przekazali nam 10 używanych MiGów (w tym dwie szkolno-bojowe "szparki") w zamian za 11 fabrycznie nowych śmigłowców Sokół, z których nb. jeden się w późniejszych latach rozbił. Z pozoru wydaje się oczywiste, że naddźwiękowy odrzutowiec myśliwski powinien być znacznie droższy niż jakiś tam stosunkowo nieduży śmigłowiec z podobnej epoki, a więc faktycznie można by powiedzieć, że Czesi zrobili interes kiepski. Z drugiej strony jednak trzeba pamiętać, że 1mo MiG-29 w wersji 9.12/9.13 nie był już wówczas produkowany ani szczególnie poszukiwany i trudno właściwie byłoby oszacować jego rynkową wartość, 2do Czesi pozbywali się wówczas właśnie (na pewien czas) naddźwiękowych odrzutowców i uniwersalne śmigłowce klasy Sokoła były im dużo bardziej potrzebne, 3io Polacy dzięki temu zakupowi uratowali fabrykę w Świdniku przed bieżącymi kłopotami finansowymi, a lotnictwo myśliwskie przed zbyt nagłą zapaścią technologiczną w związku z cięciami finansowymi z lat 90 (za tę cenę z trudem dałoby się nabyć choćby jeden nowoczesny samolot wielozadaniowy). Tak że każdy kij ma dwa końce...
    Pzdr

  • pytajnik102 wczoraj
    Oceniono 2 razy 0 + - zgłoś do moderacji

    Była jeszcze zdaje się wymiana ich Mig-ów 29 na nasze śmigłowce... z rodzaju siekierkę na kijek.

  • maff1 wczoraj
    Oceniono 1 raz 1 + - zgłoś do moderacji

    a od kiedy Portugalia płaci producentowi CASY który ma siedzibę w Hiszpanii w koronach czeskich?

36. pułk lotnictwa. Kontrwywiad osłaniał pilotów?


psm, IAR
2011-08-04, ostatnia aktualizacja 2011-08-04 08:49

36. pułk lotnictwa. Kontrwywiad osłaniał pilotów?
36. pułk lotnictwa. Kontrwywiad osłaniał pilotów?
fot. sierż. szt. Jacek Grześkowiak/ 36.Pułk/ MON

PRZEGLĄD PRASY. Sejmowa komisja do spraw Służb Specjalnych w trybie pilnym zażąda wyjaśnień od szefa Służby Kontrwywiadu - mówi "Rzeczpospolitej" jej wiceszef poseł Janusz Krasoń z SLD. Chodzi o to, czy piloci z 36. pułku lotnictwa specjalnego mieli osłonę kontrwywiadowczą.

"Rzeczpospolita" pisze, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego powinna informować ministra obrony o nieprawidłowościach w 36. specpułku. Jednak - zauważa dziennik - nie ma śladu, by to robiła.

SKW ma w swoich ustawowych zadaniach między innymi analizowanie i zwalczanie zagrożeń mogących mieć znaczenie dla obronności państwa, bezpieczeństwa lub zdolności bojowej Sił Zbrojnych i ministerstwa obrony. Pozyskane informacje ma obowiązek przekazywać prezydentowi i premierowi - przypomina "Rzeczpospolita".

Płk Krzysztof Dusza, dyrektor gabinetu szefa SKW, wyjaśnia gazecie, że "Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie udziela informacji na temat prowadzonych przez swoich funkcjonariuszy i żołnierzy czynności operacyjno-rozpoznawczych". Podkreśla jednak, że "do zakresu zadań SKW nie należy kontrola ani nadzór nad działalnością szkoleniową prowadzoną w jednostkach wojskowych".

- Jeśli SKW nie sygnalizowała zagrożeń, to znaczy, że źle wykonuje swoje obowiązki, a jeśli to robiła, a minister to bagatelizował, zawinił szef MON. Musimy to ustalić ponad wszelką wątpliwość - mówi wiceszef sejmowej komisji do spraw Służb Specjalnych Janusz Krasoń z SLD. I zapowiada, że komisja w trybie pilnym zażąda wyjaśnień od szefa SKW

LOT: Załogi są gotowe do obsługi lotów z VIP-ami


rik, PAP, darez, TOK FM
2011-08-04, ostatnia aktualizacja 14 minut temu
Embraer 175 wyczarterowany przez polski rząd od PLL LOT
Embraer 175 wyczarterowany przez polski rząd od PLL LOT
fot. Maciej Nędzyński, DPI MON

Polskie Linie Lotnicze LOT polecą w każdy rejs wyczarterowanymi przez rząd Embraerami, o ile będzie on zgodny z procedurami umożliwiającymi jego wykonanie i umową z MON. Prezes spółki Marcin Piróg powiedział, że załogi są gotowe do obsługi lotów z VIP-ami.

- Od ponad roku rząd korzysta z naszych załóg, które obsługują loty VIP-owskie dwoma Embraerami. Dla naszego personelu jest to wyróżnienie, że nasza współpraca z rządem się zacieśni - powiedział Piróg.

Premier Donald Tusk poinformował, że 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego został rozformowany. Zapowiedział, że przewozy najważniejszych osób w państwie z użyciem samolotów będą wykonywane już wyłącznie w formule cywilnej we współpracy z PLL LOT.

- To jest rewolucja - komentuje ekspert spraw wojskowych i dziennikarz "Polski Zbrojnej" Krzysztof Kowalczyk.



Podkreśla jednocześnie, że to dla LOT spore wyzwanie.



Wcześniej Andrzej Kozłowski z biura prasowego spółki powiedział, że spółka od lat ma umowy z kancelariami prezydenta i premiera, na podstawie których najważniejsze osoby w państwie latają z przewoźnikiem na regularnych połączeniach. - Embraery wynajęte przez rząd nie wchodzą w siatkę połączeń, a nasze załogi są w gotowości, by obsługiwać loty na zlecenie rządu - powiedział Kozłowski.

Co z lotami w rejony konfliktu?

Pytany o loty z VIP-ami do miejsc objętych m.in. konfliktem zbrojnym, jak np. Afganistan, powiedział, że jeżeli będzie taka możliwość operacyjna, to LOT ją wykonana. - W kontrakcie z rządem, zostały precyzyjnie określone warunki przewozu. Dotyczą one tego, gdzie możemy latać i na jakich zasadach. Są sytuacje, jak np. lot do Libii, by zabrać ewakuowanych Polaków, który odbył się na specjalnych zasadach, ale one również są tam zawarte. Wtedy występujemy do ubezpieczyciela i ten określa warunki, które muszą być spełnione - powiedział Kozłowski. W lutym br. rządowy Embraer poleciał po Polaków w Trypolisie.

Kozłowski poinformował, że Embraer kilka razy odbył już lot do Afganistanu. - Był to lot łączony. Polecieliśmy na lotnisko, które jest na granicy z Afganistanem, a stamtąd nasze siły powietrzne zabrały VIP-ów do miejsca docelowego w Afganistanie - powiedział.