poniedziałek, 15 grudnia 2014

Cleo: trochę w życiu błądziłam


- Nie­któ­rzy za dużo czasu spę­dza­ją, do­szu­ku­jąc się rze­czy, któ­rych nie ma. Za­miast po pro­stu do­brze się bawić albo iść na spa­cer – od­po­wia­da Cleo tym wszyst­kim, któ­rzy uzna­li pio­sen­kę i te­le­dysk "My Sło­wia­nie" za sek­si­stow­skie. Wo­ka­list­ka, zwana pierw­szą Sło­wian­ką Rzecz­po­spo­li­tej, opo­wia­da nam mię­dzy in­ny­mi o tym, jak błą­dzi­ła w życiu, jaki ma sto­su­nek do ne­ga­tyw­nych ko­men­ta­rzy, pol­skich męż­czyzn i fe­mi­ni­zmu. Zdra­dza też, co ją tak na­praw­dę łączy z Do­na­ta­nem. Przed wami Celo, tym razem bez Do­na­ta­na.

Cleo, tak na­praw­dę Jo­an­na Klep­ko, to pol­ska pio­sen­kar­ka uro­dzo­na w 1983 roku w Szcze­ci­nie. Z wy­kształ­ce­nia jest ma­gi­strem in­ży­nie­rem ar­chi­tek­tem kra­jo­bra­zu, ab­sol­went­ką war­szaw­skiej SGGW.

REKLAMA

Mimo że z mu­zy­ką zwią­za­na jest od wielu lat – śpie­wa­ła mię­dzy in­ny­mi w chó­rze go­spel Soul Con­nec­tion i współ­pra­co­wa­ła z Tu­szem Na Rę­kach, Ona­rem, W Zmo­wie, Ra­mo­ną 23 i WSRH – po­pu­lar­ność zdo­by­ła na po­cząt­ku tego roku za spra­wą wspól­nej z Do­na­ta­nem pio­sen­ki "My Sło­wia­nie". Oboje re­pre­zen­to­wa­li Pol­skę w fi­na­le 59. Kon­kur­su Pio­sen­ki Eu­ro­wi­zji. Do­szli do fi­na­łu i za­ję­li osta­tecz­nie 14. miej­sce.

W li­sto­pa­dzie uka­za­ła się de­biu­tanc­ka płyta Cleo, "Hiper/Chi­me­ra". Album jesz­cze przed pre­mie­rą zdo­był tytuł zło­tej płyty. I choć "Hiper/Chi­me­ra zo­sta­ła na­gra­na z Do­na­ta­nem, to w me­diach za­czę­ły po­ja­wiać się in­for­ma­cje, że oboje za­mie­rza­ją wkrót­ce prze­stać ze sobą współ­pra­co­wać. Ile w nich praw­dy? Nie omiesz­ka­li­śmy i o to za­py­tać.

PAWEŁ PIO­TRO­WICZ: Do­pie­ro co wy­da­łaś wspól­nie z Do­na­ta­nem swoją de­biu­tanc­ką płytę, a ptasz­ki już ćwier­ka­ją, że wkrót­ce wasze drogi się ro­zej­dą.

CLEO: To plot­ka. Ktoś na­pi­sał, że już się nie lu­bi­my, nie chce­my wię­cej ze sobą współ­pra­co­wać i po­szło. Za­prze­czam, nadal bar­dzo się lu­bi­my i z pew­no­ścią bę­dzie­my jesz­cze współ­pra­co­wać ze sobą.

Ale nawet sam Do­na­tan nie­daw­no stwier­dził, że nie­ba­wem za­cznie po­szu­ki­wa­nia no­we­go wo­ka­li­sty albo wo­ka­list­ki, bo tobie nie jest już po­trzeb­ny. Za­cy­tu­ję: "świet­nie sobie bez ta­tu­sia po­ra­dzi".

Chciał po pro­stu za­zna­czyć, że je­stem już na tyle doj­rza­ła mu­zycz­nie, iż mogę sama dbać o swoje wy­bo­ry. Nie wy­klu­czam, że będę współ­pra­co­wać z in­ny­mi pro­du­cen­ta­mi – być może wrócę do ko­rze­ni, na któ­rych się wy­cho­wa­łam, go­spe­lo­wo-so­ulo­wych, a być może otwo­rzę się na coś zu­peł­nie no­we­go. Póki co do­brze nam się z Do­na­ta­nem współ­pra­cu­je. Jest bar­dzo wy­ma­ga­ją­cy i ogrom­nie wiele się od niego na­uczy­łam.

Czego na przy­kład?

Że jak już coś robić, to kon­kret­nie i po­rząd­nie - nie można się roz­dwa­jać i w ogóle roz­drab­niać, bo nic z tego nie wyj­dzie; że pra­co­wać trze­ba wię­cej i le­piej niż inni, sta­wiać sobie od­le­gły cel i nigdy się nie pod­da­wać. I wiele, wiele in­nych. [śmiech]

Wcze­śniej się roz­drab­nia­łaś?

Takie jest życie, są wzlo­ty i upad­ki. Ja w tym życiu tro­chę błą­dzi­łam.

W jaki spo­sób?

Chcia­łam chyba zła­pać kilka srok za ogon. Tu zaj­mo­wa­łam się mu­zy­ką, tam fo­to­gra­fią, a jesz­cze gdzie in­dziej ma­lar­stwem. Czego ja w życiu nie ro­bi­łam? [śmiech] Wszyst­ko od­by­wa­ło się w ob­rę­bie ar­ty­stycz­nym, za­wsze jed­nak naj­bar­dziej cią­gnę­ło mnie do mu­zy­ki.

Sła­wet­na pio­sen­ka "My Sło­wia­nie" grana jest już chyba wszę­dzie i przez wszyst­kich. Na samym ka­na­le YouTu­be ma ponad 51 mi­lio­nów od­słon. Za­sko­czył cię jej suk­ces?

Oczy­wi­ście. Ten utwór na pewno nie jest dla nas re­pre­zen­ta­tyw­ny, po­wstał zresz­tą tro­szecz­kę z prze­ko­ry i chęci spró­bo­wa­nia swo­ich sił w czymś, czego wcze­śniej nie ro­bi­li­śmy. A przy­naj­mniej ja nie ro­bi­łam. Zanim spo­tka­łam Do­na­ta­na, byłam zwią­za­na z czar­ny­mi brzmie­nia­mi, które przez sześć lat nie­mal dzień w dzień szli­fo­wa­łam w war­szaw­skim chó­rze Soul Con­nec­tion. A w stu­diu, gdy do­sta­łam nagle utwór tak od­mien­ny od tego, co wcze­śniej ro­bi­łam, po­trak­to­wa­łam to jak wy­zwa­nie… I zro­bi­li­śmy to!

Donatan i Cleo - "My słowianie"
3:19 min
12
Donatan i Cleo - "My słowianie" - Wspólny teledysk Donatana i Cleo - Materiały prasowe

A potem przy­lgnę­ła do cie­bie fol­ko­wo-sło­wiań­ska łatka. Nie boisz się, że ucze­pi­ła się tak mocno, iż już nie od­pad­nie?

Boję, bo czuję się tro­chę za­szu­flad­ko­wa­na. Nie­jed­no­krot­nie sły­sza­łam, że je­stem pierw­szą Sło­wian­ką Rze­czy­po­spo­li­tej [śmiech]. Także z tego wzglę­du płyta "Hiper/Chi­me­ra" jest tak róż­no­rod­na i od­mien­na od tego, z czym jako duet się ko­ja­rzy­my. Mam na tyle ela­stycz­ny wokal i na tyle kre­atyw­nie pod­cho­dzę do mu­zy­ki, że bar­dzo do­brze czuję się w in­nych brzmie­niach. Mu­si­cie spraw­dzić to na pły­cie! [śmiech]

"Hiper/Chi­me­ra" to dla cie­bie pod­su­mo­wa­nie cze­goś czy otwar­cie no­we­go roz­dzia­łu?

Wy­da­je mi się, że sta­no­wi ona jed­nak po­czą­tek no­we­go roz­dzia­łu. To bar­dzo róż­no­rod­na płyta, na któ­rej otwo­rzy­łam się na eks­pe­ry­men­ty i ga­tun­ki.

Suk­ces pio­sen­ki i te­le­dy­sku "My Sło­wia­nie" spo­tkał się z praw­dzi­wą la­wi­ną ko­men­ta­rzy, czę­sto ze sobą sprzecz­nych. Jedni pi­sa­li o żar­cie, inni twier­dzi­li, że od­kry­wa pięk­no pol­skich ko­biet albo je… uprzed­mio­ta­wia. Śro­do­wi­ska fe­mi­ni­stycz­ne uzna­ły go wprost za sek­si­stow­ski. Jak ty na to pa­trzysz?

Wy­da­je mi się, że nie­któ­rzy za dużo czasu spę­dza­ją, do­szu­ku­jąc się rze­czy, któ­rych nie ma, za­miast po pro­stu do­brze się bawić albo iść na spa­cer [śmiech]

Utoż­sa­miasz się w jakiś spo­sób z ru­cha­mi fe­mi­ni­stycz­ny­mi?

Mam do te­ma­tu po­dej­ście zdro­wo­roz­sąd­ko­we. Fe­mi­nist­ki po­ru­sza­ją wiele waż­nych spraw i na pewno robią wiele do­bre­go. W Pol­sce ko­bie­ty bo­ry­ka­ją się z mnó­stwem pro­ble­mów, czę­sto igno­ro­wa­nych na przy­kład przez pra­co­daw­ców. Choć­by te, które wra­ca­ją do pracy po uro­dze­niu dziec­ka. Dro­dzy pa­no­wie, dzie­ci nie rodzi się i nie wy­cho­wu­je w pięć se­kund! Bądź­my dla sie­bie ludź­mi i otocz­my matki opie­ką i ochro­ną. Niech czują się bez­piecz­nie i mają pew­ność, że będą mogły spo­koj­nie wró­cić do pracy. Nie je­stem jed­nak zwo­len­ni­czą fe­mi­ni­stycz­nej prze­sa­dy – ktoś musi wnieść szafę na trze­cie pię­tro albo na­pra­wić pral­kę, fa­ce­ci są po­trzeb­ni! [śmiech]

Mro­żek uwa­żał, że ko­bie­ty są lep­szym ga­tun­kiem czło­wie­ka. Pod­pi­szesz się?

No co ty, do­pie­ro by mi się obe­rwa­ło [śmiech]. Myślę, że świet­nie się uzu­peł­nia­my. Z męż­czy­zna­mi, nie z Mroż­kiem. [śmiech]

Suk­ces plus uroda po­tra­fią onie­śmie­lić nie­jed­ne­go macho – zda­rza się, że fa­ce­ci się cie­bie boją?

A ty się mnie boisz?

A czu­jesz, że tak jest?

Nie, ale za­da­łeś cie­ka­we py­ta­nie, bo od pew­ne­go czasu za­uwa­żam, że płeć prze­ciw­na się mnie boi. Nie wiem, z czego to wy­ni­ka. Może wy­sy­łam takie sy­gna­ły? Uwa­żam się za bar­dzo po­zy­tyw­ną i otwar­tą osobę. Na pewno nie wy­sy­łam ne­ga­tyw­nych sy­gna­łów.

Czy­tu­jesz ne­ga­tyw­ne ko­men­ta­rze na swój temat?

Nie, a nawet jak ja­kieś zo­ba­czę, po­zwa­la­ją mi zro­zu­mieć, jak wiele osią­gnę­li­śmy, i sza­le­nie mnie to cie­szy.

O tym, co naprawdę łączy Cleo z Donatanem i prawdziwym partnerze Cleo...

Biorą was cza­sem z Do­na­ta­nem za parę?

Zda­rza się, dla­te­go od sa­me­go po­cząt­ku pod­kre­śla­my, że ja mam swoje życie, a on swoje. Mamy wła­snych part­ne­rów.

Kim jest twój part­ner?

Kimś zu­peł­nie nie­zwią­za­nym ze świa­tem mu­zycz­nym. Wię­cej nie po­wiem [śmiech]. On ma już tro­chę dość tego mo­je­go świa­ta, jego jest spo­koj­niej­szy. Przy­zna­ję więc, dla ser­wi­sów plot­kar­skich czy ta­blo­idów je­stem tro­chę nudna, po­dob­nie zresz­tą jak Do­na­tan. Nie lan­su­je­my się przy ścian­kach w wy­na­ję­tych kre­acjach, nie ro­bi­my usta­wek z pa­pa­raz­zi i nie stwa­rza­my pro­ble­mów – bez tego je­ste­śmy dziś w pol­skim show-biz­ne­sie, przy­naj­mniej jeśli cho­dzi o licz­bę od­słon i fanów na Fa­ce­bo­oku, nu­me­rem jeden. Wo­li­my więc sku­pić się na mu­zy­ce.

To może cho­ciaż wy­mie­nisz ja­kieś używ­ki, z któ­ry­mi się sty­kasz?

Zgra­li­śmy z Do­na­ta­nem ponad dwie­ście kon­cer­tów, w Pol­sce, w Eu­ro­pie i w Sta­nach. Przy tak in­ten­syw­nej pracy nie mamy czasu na używ­ki. Poza tym nie pa­li­my i nie pi­je­my. Al­ko­hol po­ja­wia się w moim życiu bar­dzo oka­zyj­nie, gdy je­stem u swo­jej cioci na imie­ni­nach. W tra­sie od­pa­da, pełna pro­fe­ska. Do­na­tan jest cał­ko­wi­tym abs­ty­nen­tem, nie pije nawet piwa, oczy­wi­ście o żad­nych nar­ko­ty­kach po­pu­lar­nych w świe­cie show-biz­ne­su też mowy nie ma.

Do­pusz­czasz play­back?

Nigdy. Nie umiem śpie­wać z play­bac­ku, tego ro­dza­ju syn­chro­ni­za­cja jest dla mnie zbyt trud­na. Wiem, że takie rze­czy zda­rza­ją się cza­sem w te­le­wi­zji, ale ja nawet tam od­ma­wiam. Je­dy­ne, na co się godzę, to na wgra­ne chór­ki, bo nie je­stem w sta­nie śpie­wać kil­ko­ma gło­sa­mi naraz. [śmiech]

Pa­mię­tasz swój naj­dziw­niej­szy kon­cert?

To było w ja­kimś klu­bie, na­praw­dę za­tło­czo­nym. Dzi­kie tłumy się zja­wi­ły. Nagle, dość da­le­ko od sceny, do­szło do bójki. Jedna z dziew­czyn, ra­tu­jąc chło­pa­ka, który brał udział w awan­tu­rze, po­trak­to­wa­ła jego ad­wer­sa­rzy gazem pie­przo­wym. Po kilku se­kun­dach był już wszę­dzie… Dziś myślę, że po­win­nam Gram­my do­stać za tam­ten wy­stęp. Wi­dzia­łam, jak nasz DJ i Do­na­tan grali w stru­gach łez, które się wy­le­wa­ły z ich oczu.. Ja jed­nak twar­do, mimo łez i ści­ska­nia w gar­dle, wy­trzy­ma­łam do końca.

A były łzy, gdy kilka lat temu od­pa­dłaś w eli­mi­na­cjach do "X Fac­to­ra". Przy­znam się bez bicia, że w ogóle cie­bie z ca­stin­gów nie pa­mię­tam.

Wy­stęp nie był w re­zul­ta­cie wy­emi­to­wa­ny. Nie ro­bi­łam z tego dra­ma­tu. Śpie­wa­łam "Proud Mary" Tiny Tur­ner i od­nio­słam wra­że­nie, że pu­blicz­ność kom­plet­nie nie kuma tego re­per­tu­aru. To stary utwór, a na wi­dow­ni sie­dzie­li sami mło­dzi lu­dzie. W ogóle mia­łam po­czu­cie, że wszyst­ko jest tam wy­re­ży­se­ro­wa­ne i nie ma żad­ne­go zna­cze­nia, co i jak za­śpie­wam. Wy­szłam na scenę, wie­dząc, że i tak nie przej­dę dalej... Nie mia­łam żad­nej cie­ka­wej hi­sto­rii do sprze­da­nia, przy­szłam tylko za­śpie­wać. Może po pro­stu po­sia­dam zdol­ność od­czy­ty­wa­nia ludz­kich in­ten­cji? [śmiech] Z dru­giej stro­ny, jak pa­trzę na ten wy­stęp dziś, myślę sobie, że chyba nie byłam go­to­wa na to, by przejść dalej. Nie mia­łam na tyle siły prze­bi­cia.

Wspo­mnia­łaś, że w życiu tro­chę błą­dzi­łaś, mia­łaś wzlo­ty i upad­ki. Kiedy było naj­go­rzej?

Z rok po skoń­cze­niu stu­diów. Mia­łam pro­blem ze zna­le­zie­niem pracy. By mieć co wło­żyć do garn­ka i za co za­pła­cić ra­chun­ki, ima­łam się roż­nych zajęć. Wtedy zro­zu­mia­łam, że czuję się za­gu­bio­na. Nie że na dnie. Mia­łam co jeść, gdzie miesz­kać, bli­skich, ro­dzi­nę. Ale czu­łam, że nie je­stem szczę­śli­wa.

Naj­dziw­niej­sza praca?

Za­trud­ni­łam się w Szko­cji jako kel­ner­ka.

O, to pew­nie nie­wie­le mia­łaś na­piw­ków.

Fak­tycz­nie. [śmiech]

A pra­co­wa­łaś kie­dyś w swoim za­wo­dzie? Skoń­czy­łaś prze­cież SGGW w War­sza­wie, wy­dział ar­chi­tek­tu­ry kra­jo­bra­zu.

Nie­dłu­go, ale tak. Nie­wy­klu­czo­ne, że jesz­cze jakiś ogród czy park za­pro­jek­tu­ję. [śmiech] Na razie jed­nak kon­cen­tru­ję się na mu­zy­ce.

Do­na­tan w jed­nym z wy­wia­dów mówił, że na swo­jej dro­dze spo­ty­ka­łaś osoby, które cię oszu­ka­ły - obie­cy­wa­ły różne rze­czy, a potem się z tego nie wy­wią­zy­wa­ły. Rzu­cisz na to tro­chę wię­cej świa­tła?

Spo­tka­łam wielu ludzi, któ­rzy za­pew­nia­li, że mają pro­jekt, mu­zy­ków, stu­dio, a potem oka­zy­wa­ło się, że nie mieli nic. Dla­te­go gdy po­ja­wił się Do­na­tan, po­de­szłam do niego z dużą re­zer­wą. Na­uczo­na do­świad­cze­niem, trak­to­wa­łam to, co mówi, z przy­mru­że­niem oka. Oka­za­ło się, że był je­dy­nym czło­wie­kiem, który wy­wią­zał się z tego, co mi obie­cał, i to w stu pro­cen­tach. Speł­ni­ło się nawet wię­cej, niż sobie wy­obra­ża­łam... Wszyst­ko tak jak prze­po­wie­dział Do­na­tan, do­dat­ko­wo jesz­cze byłam na Eu­ro­wi­zji.

Co cię naj­bar­dziej za­sko­czy­ło pod­czas tam­te­go kon­kur­su?

Nie­sa­mo­wi­ta or­ga­ni­za­cja. Wszyst­ko do­pię­te jest tam na ostat­ni guzik. Nie ma ba­ła­ga­nu, który czę­sto wi­dzi­my na im­pre­zach w Pol­sce. Pro­fe­sjo­na­lizm czy­stej wody.

Stwo­rzy­łaś swoją wła­sną markę odzie­żo­wą Sla­vi­ca – pro­jek­tu­jesz czy tylko sy­gnu­jesz?

Pro­jek­tu­ję, ale oczy­wi­ście szyją kraw­co­we. Bar­dzo lubię wy­my­ślać i szki­co­wać. Na ar­chi­tek­tu­rze kra­jo­bra­zu też czu­łam się nie­źle.

Masz nie­sa­mo­wi­te war­ko­cze. Jak długo trze­ba je pleść?

Czter­dzie­ści minut. Dru­gie tyle zaj­mu­je mi ma­ki­jaż. Pół­to­rej go­dzi­ny i je­stem go­to­wa [śmiech]. Muszę sobie ra­dzić sama, jeż­dżę w tym na­szym we­so­łym busie kon­cer­to­wym z sa­my­mi fa­ce­ta­mi. Na szczę­ście mam chyba cał­kiem nie­złe zdol­no­ści es­te­tycz­no-ma­nu­al­ne.

A skąd się wziął twój pseu­do­nim Cleo?

Od mo­je­go na­zwi­ska, Klep­ko. W chó­rze mó­wi­li do mnie Clepi i Cleo, i tak się zło­ży­ło, że już zo­sta­ło.

A ja my­śla­łem, że za­fa­scy­no­wa­łaś się fran­cu­skim fil­mem sprzed pół wieku "Cleo od pią­tej do siód­mej", opo­wia­da­ją­cym zresz­tą o mu­zycz­nej gwieź­dzie.

Nigdy o nim nie sły­sza­łam, ale obie­cu­ję, że nad­ro­bię![śmiech]

W ciągu roku z osoby prak­tycz­nie nie­zna­nej sta­łaś się jed­nym z naj­bar­dziej go­rą­cych na­zwisk na mu­zycz­nej mapie. Nie do­pad­nie cię mo­ment so­dów­ki? Wiele gwiazd, które miały z tym pro­ble­my, przy­zna­wa­ło, że będąc na szczy­cie naj­go­rzej jest uwie­rzyć, iż jest się naj­lep­szym i już wszyst­ko można.

Zu­peł­nie się nie boję. Moja droga mu­zycz­na była tak długa chyba wła­śnie dla­te­go, że nigdy nie byłam z sie­bie za­do­wo­lo­na. I nadal nie je­stem. Do­na­tan za­wsze po­wta­rza, że pa­li­wem do sa­mo­roz­wo­ju jest nie­za­do­wo­le­nie z sie­bie. Wiem, że stać mnie na wię­cej. W życiu po­ty­ka­łam się tyle razy, że na pewno nie na­dej­dzie taka chwi­la, gdy po­wiem: "Słu­chaj­cie, je­stem fajna". Fajne jest to, co się teraz w moim życiu dzie­je, ale wiem, że nic nie jest dane raz na za­wsze. Dla­te­go za­mie­rzam przede wszyst­kim pra­co­wać, roz­wi­jać się i po­dej­mo­wać nowe wy­zwa­nia.