27.09.2012 , aktualizacja: 27.09.2012 22:01
- Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w słowa, że przekopywano teren katastrofy w Smoleńsku - powiedziała marszałek Sejmu Ewa Kopacz. - Jeśli komukolwiek z powodu mojej niezręczności czy jakiegokolwiek uchybienia stała się krzywda, przepraszam - dodała.
Kopacz zorganizowała konferencję prasową po zakończeniu sejmowej debaty nad informacją ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego na temat działań po katastrofie smoleńskiej. Marszałek, rozpoczynając konferencję, zaznaczyła, że nie walczy o swoją pozycję polityczną, ale o swój honor. - Zapraszam na szczerą rozmowę - powiedziała.
- Słowo "przepraszam", "dziękuję" i "proszę" to są słowa, których na co dzień używam, nie tylko w stosunku do moich przyjaciół, których uraziłam, ale niekiedy ludzi obcych, których nieopatrznie naraziłam na przykrości czy kłopoty - podkreśliła Kopacz. - Uwierzyłam w słowa, że przekopywano ziemię w Smoleńsku - dodała.
''Mój błąd, że uwierzyłam''
Była minister zdrowia tłumaczyła, dlaczego zaraz po katastrofie mówiła o tym, że teren katastrofy został dokładnie przekopany. Jak powiedziała, sama była w Moskwie, nie w Smoleńsku, skąd przywożono szczątki ludzkie. - Na pytanie, co tam jest i skąd to jest, odpowiedziano mi, że przekopują teren katastrofy i przywożą szczątki, które wykopują. Nie miałam powodów nie ufać, bo nie było mnie w Smoleńsku - powiedziała. - Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w te słowa: "przekopywano i przywożono".
- Nie sądziłam nawet, że wtedy powinnam co? Polecieć, wysłać kogoś do Smoleńska, sprawdzić czy oni tam przekopują? - pytała. - Przyjęłam wtedy to za dobrą monetę i jeśli dziś mogę pochylić głowę i powiedzieć: zbyt łatwo uwierzyłam - uwierzyłam, bo nie miałam powodów, dla których miałam nagle stać się bardziej podejrzliwa, widziałam te szczątki, te worki, one były rzeczywiście takie, jakie można było zebrać czy wykopać z ziemi, bo byłe ubrudzone w ziemi - mówiła Kopacz.
"Pomagałam rodzinom"
Marszałek dodała, że każdy z nas popełnia błędy. Zwróciła jednak uwagę, że w Moskwie miała opiekować się rodzinami, "bo do tego tam była przypisana i tam pojechała". Kopacz powiedziała, że starała się zrobić tyle, ile była w stanie oraz jakie były oczekiwania rodzin.
Marszałek podkreśliła, że 75 z 96 ofiar katastrofy smoleńskiej zostało rozpoznanych przez identyfikację przez osoby najbliższe; 21 zostało rozpoznanych przez badania genetyczne.
Kopacz zwróciła uwagę, że niekiedy rodziny rozpoznawały bliskich po szczegółach, takich jak blizna po operacji czy tatuaż, dlatego najbardziej wiarygodną identyfikacją była identyfikacja przez najbliższych. - To nie było proste, to nie były ciała ludzi, którzy umierają w łóżku (...), to były ciała uszkodzone w wyniku katastrofy samolotowej - zaznaczyła. - Mimo że było ciężko, to 96 ciał zostało rozpoznanych - dodała.
- Słowo "przepraszam", "dziękuję" i "proszę" to są słowa, których na co dzień używam, nie tylko w stosunku do moich przyjaciół, których uraziłam, ale niekiedy ludzi obcych, których nieopatrznie naraziłam na przykrości czy kłopoty - podkreśliła Kopacz. - Uwierzyłam w słowa, że przekopywano ziemię w Smoleńsku - dodała.
''Mój błąd, że uwierzyłam''
Była minister zdrowia tłumaczyła, dlaczego zaraz po katastrofie mówiła o tym, że teren katastrofy został dokładnie przekopany. Jak powiedziała, sama była w Moskwie, nie w Smoleńsku, skąd przywożono szczątki ludzkie. - Na pytanie, co tam jest i skąd to jest, odpowiedziano mi, że przekopują teren katastrofy i przywożą szczątki, które wykopują. Nie miałam powodów nie ufać, bo nie było mnie w Smoleńsku - powiedziała. - Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w te słowa: "przekopywano i przywożono".
- Nie sądziłam nawet, że wtedy powinnam co? Polecieć, wysłać kogoś do Smoleńska, sprawdzić czy oni tam przekopują? - pytała. - Przyjęłam wtedy to za dobrą monetę i jeśli dziś mogę pochylić głowę i powiedzieć: zbyt łatwo uwierzyłam - uwierzyłam, bo nie miałam powodów, dla których miałam nagle stać się bardziej podejrzliwa, widziałam te szczątki, te worki, one były rzeczywiście takie, jakie można było zebrać czy wykopać z ziemi, bo byłe ubrudzone w ziemi - mówiła Kopacz.
"Pomagałam rodzinom"
Marszałek dodała, że każdy z nas popełnia błędy. Zwróciła jednak uwagę, że w Moskwie miała opiekować się rodzinami, "bo do tego tam była przypisana i tam pojechała". Kopacz powiedziała, że starała się zrobić tyle, ile była w stanie oraz jakie były oczekiwania rodzin.
Marszałek podkreśliła, że 75 z 96 ofiar katastrofy smoleńskiej zostało rozpoznanych przez identyfikację przez osoby najbliższe; 21 zostało rozpoznanych przez badania genetyczne.
Kopacz zwróciła uwagę, że niekiedy rodziny rozpoznawały bliskich po szczegółach, takich jak blizna po operacji czy tatuaż, dlatego najbardziej wiarygodną identyfikacją była identyfikacja przez najbliższych. - To nie było proste, to nie były ciała ludzi, którzy umierają w łóżku (...), to były ciała uszkodzone w wyniku katastrofy samolotowej - zaznaczyła. - Mimo że było ciężko, to 96 ciał zostało rozpoznanych - dodała.