wtorek, 20 listopada 2007

Ratownik z Halemby: Wciąż nie mogę zapomnieć

Tomasz Głogowski
2007-11-20, ostatnia aktualizacja 2007-11-20 20:23

Zobacz powiększenie
Fot. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AG

W środę pierwsza rocznica wybuchu w kopalni Halemba, jednej z największych tragedii w ciągu ostatnich 30 lat w górnictwie. Na dole zginęło 23 górników. Najmłodszy miał 21 lat, najstarszy - 59.

Zobacz powiekszenie
Fot. Maciej Jarzębiński / AG
21 listopada 2006 r. Górnicy z Halemby czytają listę z nazwiskami kolegów, którzy zostali pod ziemią
Mariola Poloczek przyjdzie w środę o godz. 16.30 pod zegar kopalni Halemba. O tej godzinie rok temu wybuch metanu zabił jej męża Bernarda. Przyniesie ze sobą wieniec, ale zamiast napisu "W pierwszą rocznicę śmierci", pani Mariola postanowiła umieścić na nim inne zdanie: "W pierwszą rocznicę morderstwa". - Bo mój mąż został tam zamordowany, a ja do dziś nie wiem, kto za to odpowiada - mówi. Została sama z 15-letnim synem. - Staram się trzymać, ale nieraz, gdy siedzę w domu, nie mogę opanować łez. Mieliśmy z mężem tyle wspólnych planów... - mówi wdowa. Zapowiada, że nie ustanie, dopóki cała prawda o tragedii nie zostanie ujawniona.

Dramat rozpoczął się 21 listopada 2006 r. Potężny wybuch metanu i pyłu węglowego zabił 23 górników, z których 15 pracowało w prywatnej firmie Mard. Była to największa katastrofa w ciągu ostatnich 30 lat w górnictwie. Wydarzenia w Halembie wstrząsnęły całą Polską. Na miejsce przyjechał premier Jarosław Kaczyński, w kościołach odprawiano msze święte za dusze poległych.

A wszystko zaczęło się jeszcze w lutym 2006 r. W Halembie na poziomie 506 i głębokości 1030 m potężny wstrząs spowodował wtedy zawalenie się chodnika. Po 111 godzinach akcji - gdy cała Polska wstrzymała oddech - spod gruzów wyciągnięto żywego górnika Zbigniewa Nowaka. To był prawdziwy cud, który - niestety - nie powtórzył się kilka miesięcy później...

Tamto tąpnięcie spowodowało, że do chodnika na poziomie 506 zaczął przedostawać się metan. Nadzór górniczy wstrzymał wydobycie, ale na dole został sprzęt o wartości 17 mln zł. Gdy wyrobisko udało się przewietrzyć, dyrekcja Halemby postanowiła odzyskać cenne maszyny i urządzenia. Zaangażowano do tego prywatną firmę Mard.

Do 17 listopada 2006 r. górnicy wydobyli na powierzchnię kombajn i przenośnik ścianowy. Zaczęli rozkręcać obudowy. 21 listopada o godz. 16.30 najpierw zapalił się, a potem wybuchł metan. Eksplozja wywołała coś o wiele gorszego - wybuch pyłu węglowego. Potężny słup ognia i fala uderzeniowa w kilka sekund przeszły przez podziemne chodniki. Górnicy nie mieli cienia szansy. Jedni spalili się żywcem, inni zatruli gazami.

Bogdan Ożóg od ponad 20 lat jest ratownikiem górniczym. Mówi, że tamta akcja była dla niego szczególnie trudna, bo pod ziemią został jego kolega. 12 lat pracowali razem na kopalni. - Gdy eksploduje pył węglowy, wszystkie urządzenia na dole, choćby i ważyły setki ton, latają w powietrzu. Co dopiero powiedzieć o człowieku, którego nagle dosięga słup ognia i fala uderzeniowa - mówi Ożóg. Nie musiał wyciągać spod ziemi szczątków swojego kolegi, zrobili to inni.

Do dziś ratownicy, których Ożóg szkoli w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, pytają go o wydarzenia w Halembie. - Wolałbym niczego nie pamiętać, ale - niestety - pamiętam wszystko - mówi.

Dochodzenie w sprawie tragedii w Halembie od początku było dla Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach priorytetowe. Osobiście nadzorował je prezes WUG-u Piotr Buchwald, który w momencie tragedii pełnił swoją funkcję od zaledwie trzech tygodni. Kary dyscyplinarne dosięgły aż 37 osób. Dziewięć osób ze ścisłego kierownictwa kopalni i firmy Mard otrzymało najwyższą przewidzianą w górnictwie karę: dwuletni zakaz pełnienia funkcji kierowniczych i zajmowania stanowisk w dozorze. W praktyce oznacza to degradację i załamanie kariery zawodowej. Wśród ukaranych jest też były dyrektor kopalni Halemba, który może jednak spać spokojnie. Kilka miesięcy po wypadku przeszedł na emeryturę. 16 kolejnych pracowników na wniosek Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach stanie przed sądem. Grożą im grzywny lub kara pozbawienia wolności.

Osobne śledztwo prowadzi też prokuratura. Dwóch sztygarów zostało aresztowanych, przygotowywany jest akt oskarżenia.

W środę na cmentarzu komunalnym w Halembie odsłonięta zostanie tablica z nazwiskami wszystkich poległych w kopalni górników. Później w pobliskim kościele pw. Matki Bożej Różańcowej zostanie odprawiona msza święta w intencji ofiar tragedii. Swój udział zapowiedział m.in. wicepremier Waldemar Pawlak.

RPO: Poniżono godność i honor żołnierzy

jas, PAP
2007-11-20, ostatnia aktualizacja 21 minut temu
Zobacz powiększenie
Fot. Lukasz Cynalewski / AG

Rzecznik Praw Obywatelskich chce wiedzieć, dlaczego siedmiu żołnierzy podejrzanych o zabójstwo cywilów w Afganistanie doprowadzono do prokuratury "w sposób poniżający godność" oraz dlaczego dotychczas nie przesłuchano ich przełożonych. RPO napisał w tej sprawie do Naczelnego Prokuratora Wojskowego oraz komendanta Żandarmerii Wojskowej. Prawnik żołnierzy zapowiedział złożenie zażalenia na decyzję o areszcie wobec żołnierzy.

Zobacz powiekszenie
Fot. Adam Kozak / AG
Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski
Zobacz powiekszenie
Fot. Lukasz Cynalewski / AGENCJA GAZETA
Jeden z żołnierzy prowadzony na przesłuchanie w prokuraturze
Skierował listy także do Naczelnej Rady Adwokackiej i premiera.

Cztery listy Kochanowskiego w obronie żołnierzy

Janusz Kochanowski zwrócił się do naczelnego prokuratora wojskowego Tomasza Szałka o informacje, "kto podjął decyzję o tym, aby doprowadzenie do prokuratury w Poznaniu rozpoczęło się we wczesnych godzinach rannych, z zastosowaniem tak drastycznych środków". W piśmie do Szałka, udostępnionym we wtorek, RPO powołuje się na "rzucanie na podłogę na oczach przerażonych członków rodzin, skuwanie kajdankami oraz doprowadzenie w sposób poniżający godność żołnierzy".

Z kolei w liście do komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej gen. Jana Żukowskiego, Kochanowski pisze, że "wejście do mieszkań żołnierzy pododdziałów specjalnych w kominiarkach, we wczesnych godzinach rannych oraz skuwanie kajdankami, a następnie doprowadzanie w sposób poniżający godność i honor żołnierzy, poruszyły nie tylko rodziny zatrzymanych, ale także opinię społeczną". - Zwracam się z prośbą o wyjaśnienie, co było powodem i uzasadniało podjęcie takich środków - głosi list RPO do gen. Żukowskiego.

W jeszcze innym liście, do prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej Stanisława Rymara, Kochanowski poprosił o "rozważenie możliwości spowodowania zapewnienia aresztowanym żołnierzom obrony pro bono (bez wynagrodzenia adwokackiego) już w fazie postępowania przygotowawczego".

Z kolei w liście do premiera Donalda Tuska Kochanowski wnosi o rozważenie uregulowania zasad użycia środków przymusu przez uprawnione do tego organy w "sposób zgodny z wymogami wynikającymi z Konstytucji RP". RPO uważa bowiem, że dotychczas obowiązujące przepisy - upoważniające do stosowania różnego rodzaju środków przymusu 17 różnych służb i organów - w większości nie odpowiadają konstytucyjnym wymogom.

Według RPO, niewystarczająco określają one zasady, na jakich można ograniczać gwarantowane przez konstytucję prawo wolności i nietykalności osobistej. RPO podkreśla, że do naruszenia tych zasad może dojść nie tylko wtedy, gdy użyto środka przymusu nieadekwatnie do sytuacji, ale także wówczas, gdy potrzeba jego stosowania nie nasuwa zastrzeżeń, ale np. "niepotrzebnie brutalny" sposób działania funkcjonariuszy nie wynika z okoliczności.

RPO: doprecyzować przepisy ws. zatrzymań

Według RPO, by wszystkie ustawy regulujące działania 17 służb odpowiadały tym wymogom, musiałyby one jak najdokładniej określić przesłanki i zasady użycia środków przymusu, precyzyjnie wskazać cele ich stosowania oraz rodzaje środków dostępnych poszczególnym służbom.

RPO przypomniał, że do użycia środków przymusu są ustawowo uprawieni: policjanci, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, Straży Granicznej, Straży Leśnej, Państwowej Straży Łowieckiej, Państwowej Straży Rybackiej, Straży Ochrony Kolei, Straży Parku (Narodowego), straży gminnych, Inspekcji Transportu Drogowego, Służby Więziennej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Służby Celnej, Żandarmerii Wojskowej, Kontroli Skarbowej oraz pracowników ochrony.

Już 17 lipca Rzecznik prosił ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego o jego stanowisko co do doprecyzowania przepisów stosowania przymusu bezpośredniego. - Dotychczas nie otrzymałem odpowiedzi na powyższe wystąpienie - pisze Kochanowski we wtorkowym liście do Tuska, w którym powtarza argumenty z lipca.

Zażalenia na areszt dla żołnierzy

Zażalenia złożył do sądu w poniedziałek poprzedni obrońca żołnierzy - poinformował we wtorek ich nowy prawnik, Andrzej Reichelt. Dodał, że w czwartek złoży kolejne zażalenia, "uzupełnione o kilka rzeczy". Prawnicy podejrzanych żołnierzy mają właśnie do czwartku czas na złożenie zażaleń. - Posiedzenia Wojskowego Sądu Okręgowego w sprawie odwołań można się spodziewać w przyszłym tygodniu - ocenił mec. Reichelt.

Reichelt nie chce zdradzać linii obrony. Jak powiedział, żołnierze nie przyznają się do winy i nie czują się winni. "Mnie przekonali, zobaczymy co w tej sprawie powie sąd" - powiedział prawnik.

Żołnierzy będzie broniło sześciu prawników z Poznania i Zielonej Góry. - O ile mi wiadomo, wszyscy adwokaci będą pracowali "ad honorem", bezpłatnie - powiedział Reichelt.

W zeszłym tygodniu sąd w Poznaniu aresztował siedmiu żołnierzy z Bielska-Białej, zatrzymanych w związku z sierpniową akcją w Afganistanie, w której zginęli cywile. Decyzję o zastosowaniu aresztu sąd uzasadnił zachodzącą obawą matactwa i grożącym podejrzanym surowym karom więzienia. Żołnierzom grozi nawet kara dożywocia. Ostrzelanie afgańskiej wioski nie było związane z jakimkolwiek realnym aktem agresji ze strony ludności - uznała prokuratura. Wszystkich zatrzymała Żandarmeria Wojskowa.

Sąd wojskowy wydał ENA wobec Wolińskiej

mar, PAP
2007-11-20, ostatnia aktualizacja 19 minut temu

Jest Europejski Nakaz Aresztowania wobec mieszkającej w Wlk. Brytanii Heleny Wolińskiej - stalinowskiej prokurator wojskowej, podejrzanej o bezprawne aresztowanie 24 osób w latach 50.

Zobacz powiekszenie
Fot. Archiwum
Helena Wolińska-Brus, stalinowska prokurator
Nakaz - na wniosek pionu śledczego IPN - wydał we wtorek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Jak powiedział jeden z sędziów tego sądu, wniosek spełniał wszystkie wymogi: wobec podejrzanej wydano już wcześniej "zwykły" nakaz aresztowania, mieszka ona w innym państwie UE, a za zarzucany jej czyn grozi więcej niż rok wiezienia.

Decyzja WSO jest niezaskarżalna. Teraz wniosek będzie przetłumaczony, a następnie przesłany do Wlk. Brytanii.

Media: Polska może mieć małe szanse

W 2006 r. brytyjskie Home Office odmówiło wydania Polsce, w drodze ekstradycji, mieszkającej dziś w Oxfordzie 88-letniej Wolińskiej (podpułkownika wojska w stanie spoczynku). Polscy śledczy - którzy starają się o to od 1999 r. - wnieśli o wydanie ENA wobec Wolińskiej.

To instytucja prawa europejskiego, stosowana w miejsce ekstradycji jako sprawniejsza metoda przekazywania przez państwa UE osób podejrzanych o przestępstwa. Wniosek o wydanie w trybie ENA rozpatrywałby brytyjski sąd, a nie władze administracyjne, które odmówiły ekstradycji. Dane państwo ma 90 dni od momentu aresztowania ściganej osoby na przekazanie jej krajowi, który się o to ubiega. W tym czasie sąd tego państwa orzeka o dopuszczalności ENA.

Media pisały wcześniej, że ENA co do Wolińskiej może mieć małe szanse, gdyż Wlk. Brytania odmówiła już Polsce ekstradycji i dlatego może potraktować wniosek w trybie ENA jako rzecz, co do której zapadła już decyzja odmowna. Ponadto zasada polskiego prawa o nieprzedawnianiu zbrodni komunistycznych nie wiąże Wlk. Brytanii. Przeszkodą może też być brytyjskie obywatelstwo Wolińskiej - kraj ten zastrzegł, że może nie wydawać swych obywateli.

IPN: Poprzednia odmowa Brytyjczyków była nieuprzejma

- Gdybyśmy szans nie widzieli, to byśmy tego wniosku nie kierowali - tak prok. IPN Bogusław Czerwiński odpowiadał na pytanie o szansę na skuteczność ENA.

WSO jeszcze w 1998 r. wydał nakaz aresztowania Wolińskiej wobec niestawiania się jej na przesłuchania w Polsce. Od 1999 r. Polska stara się o jej ekstradycję. Pierwszy taki wniosek wysłano w 1999 r., a ponowiono go w 2001 r.

W czerwcu 2006 r. brytyjskie Home Office uznało, że wszczęcie postępowania ekstradycyjnego "nie byłoby właściwe", powołując się na "przesłanki natury humanitarnej - wiek Wolińskiej, stan jej zdrowia i okoliczności osobiste". Informacja o odmowie strony brytyjskiej była -jak ujawnił IPN - "oględnie mówiąc nieuprzejma", bo przyszła faksem i nie zawierała informacji o sposobach odwołania się od niej.

Od 1998 r. zarzuty wobec Wolińskiej o stosowanie bezprawnych aresztów rozszerzono. Jest podejrzana już nie tylko o takie działania wobec legendarnego gen. AK Augusta Emila Fieldorfa, "Nila", ofiary późniejszego stalinowskiego "mordu sądowego", ale i innych osób, w tym m.in. Władysława Bartoszewskiego oraz działacza komunistycznego Zenona Kliszki.

Wolińska: To kretyńska sprawa

Wolińska, której w razie procesu w Polsce groziłoby do 10 lat więzienia, twierdzi, że jest niewinna, zaś jej sprawa ma charakter polityczny i antysemicki. Uważa, że nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce. W październiku Wolińska mówiła, że nowe starania o jej wydanie "nic jej nie obchodzą" i określa je jako "kretyńską sprawę". "Jeśli prokuratorzy w Polsce nie mają niczego innego do roboty, to niech rozkręcają tę sprawę" - dodała.

W 2006 r. MON zawiesiło wypłatę Wolińskiej 1,5 tys. zł wojskowej emerytury - ustalono, że od początku brakowało jej do tego odpowiedniej wysługi lat. Także w 2006 r. prezydent Lech Kaczyński pozbawił ją Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

W czasie II wojny światowej Wolińska uciekła z warszawskiego getta. Kierowała biurem Sztabu Głównego Armii Ludowej. Po wojnie pracowała w Komendzie Głównej MO, potem - w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. Zasiadała w komisji weryfikującej sędziów i prokuratorów wojskowych. Po 1956 r. pracowała w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, skąd zwolniono ją w 1968 r. w wyniku czystek antysemickich. Wkrótce potem Wolińska wyjechała z Polski. Na początku lat 70. osiadła w Wlk. Brytanii, gdzie otrzymała obywatelstwo. Była żoną innego "marcowego" emigranta, zmarłego niedawno prof. Włodzimierza Brusa.

Czy Polsce grozi kryzys gospodarczy?


(Gazeta Finansowa/18.11.2007, godz. 08:03)
Jeszcze do niedawna, zarówno wśród polskich polityków, jak i ekonomistów panował optymizm co do dalszego wzrostu gospodarczego w Polsce. Obecne zawirowania na światowych rynkach zaczynają rewidować te poglądy. Coraz częściej pojawiają się wypowiedzi na temat możliwego spowolnienia gospodarczego, a nawet grożącej nam recesji.

Według Jerzego Hausnera, byłego ministra gospodarki kryzys może nadejść już w 2009 r. Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska wydaje się to potwierdzać, podkreślając, że wyraźnie się zaznacza trend spadkowy w podatkowych dochodach państwa.

Z pewnością najlepsze lata mamy już za sobą. Światowy cykl koniunktury jest nieubłagany i obecne problemy gospodarcze Stanów Zjednoczonych muszą znaleźć swoje odbicie w naszym kraju. Inflacja i nieuchronne podniesienie stóp procentowych mogą nieco schłodzić naszą gospodarkę. Do tego trzeba pamiętać o wyraźnym dotarciu do szczytu koniunktury na rynku nieruchomości, który dotychczas w sporej mierze napędzał wzrost gospodarczy i nabijał portfele giełdowym inwestorom. Coraz silniejszy złoty również nie służy eksporterom rozliczającym się w dolarach. To wszystko nakazuje patrzeć z pewnymi obawami w przyszłość, jednak wg jesiennej prognozy gospodarczej Komisji Europejskiej, tempo wzrostu gospodarczego Polski w latach 2007–2009 wyniesie odpowiednio 6,5 proc., 5,6 proc. i 5,2 proc. To nieco mniej niż obecnie, ale jeszcze daleko od kryzysu.

Czy zatem ministrowie nowej koalicji PO-PSL staną przed wyzwaniem, jakim zapewne byłoby stawienie czoła zahamowaniu tego trendu, a co za tym idzie możliwemu kryzysowi? A może wypowiedzi te mają tylko na celu wywoływanie niepokoju wśród inwestorów i wymuszenie konkretnych reakcji rynku? Czy mogłoby komuś na tym zależeć? O to, czy teorie na temat możliwego kryzysu w Polsce są prawdziwe zapytaliśmy kilku analityków.

Eliza Snowacka, Artur Skoneczko

Piotr Krawczyński, główny analityk DK NOTUS

Ostatnio coraz częściej słyszy się wypowiedzi o możliwym kryzysie, jaki czeka nas w nadchodzących latach. Również i ja nie jestem w tej kwestii wyjątkiem, choć wolałbym powstrzymać się od podawania jego daty. Sygnałów na poparcie tezy o zbliżającym się kryzysie gospodarczym jest kilka. Przede wszystkim, niewiele osób zdaje sobie sprawę z faktu, że gospodarki na całym świecie rozwijają się cyklicznie. Gospodarka naszego kraju miała do tej pory dużo szczęścia – korzystaliśmy na ogólnoświatowej koniunkturze, co wraz z efektem przystąpienia do UE i strumieniem pieniędzy z tytułu dopłat znalazło odzwierciedlenie we wzroście gospodarczym. Dodatkowo, politycy nie ingerowali zbytnio w jej funkcjonowanie. Obecnie niemal pewne jest zwolnienie tempa wzrostu gospodarek na świecie – również i w Polsce. Ponieważ rynki finansowe działają na zasadzie naczyń połączonych, ogólnoświatowe spowolnienie odciśnie swoje piętno i na naszym kraju. Dodatkowo nie wykorzystaliśmy ogromnej szansy, jaka się nadarzyła i nie wprowadziliśmy niezbędnych reform. Nie było po temu potrzeby, skoro i tak gospodarka miała się dobrze. Niestety, nawarstwiające się problemy będą miały swoje odzwierciedlenie w niedalekiej przyszłości. Założenia budżetu na nadchodzący rok są nazbyt optymistyczne, a sektor finansów publicznych nadal niewydolny. Dodatkowo, rośnie presja na wzrost płac, co z pewnością znajdzie swoje odzwierciedlenie w wysokości inflacji i poziomie stóp procentowych. Wzajemne „nałożenie” się tych czynników stanowi niemal gotowy scenariusz kryzysu.

Katarzyna Siwek, kierownik działu analiz Expander

Ostatnie dane makroekonomiczne dotyczące np. produkcji przemysłowej czy sprzedaży detalicznej były słabsze od oczekiwań. Skłoniły one ekonomistów do redukcji prognoz wzrostu gospodarczego w III kwartale nawet poniżej 6 proc. Trudno jednak w tej chwili mówić o zbliżającej się recesji. Co więcej, oczekiwana jest obniżka stóp procentowych, która ma ograniczyć presję inflacyjną w efekcie rosnących wynagrodzeń. O kryzysie podobnym do tego, jaki obserwujemy obecnie w USA w ogóle nie ma mowy. Po pierwsze, Polacy solidnie spłacają kredyty mieszkaniowe, po drugie u nas nie ma rynku subprime, a po trzecie sekurytyzacja wierzytelności, tak rozwinięta na rynku amerykańskim w Polsce dopiero raczkuje. Nie ma zatem dwóch podstawowych ogniw, które w USA spowodowały, że problemy na rynku hipotecznym przełożyły się na straty instytucji finansowych, a w konsekwencji na przecenę akcji na świecie. Z drugiej jednak strony pogarszająca się koniunktura w gospodarce amerykańskiej oraz obawy o możliwość wystąpienia recesji USA stanowią zagrożenia również dla naszej gospodarki. Trudno bowiem oczekiwać utrzymania prosperity u nas, w przypadku, gdyby doszło do globalnego spowolnienia.

Leszek Auda, członek zarządu i dyrektor inwestycyjny ING TFI

Moim zdaniem nie ma podstaw, aby w najbliższej przyszłości przewidywać w Polsce recesję. Widoczny jest spadek dynamiki tempa wzrostu gospodarczego, ale nie recesja. Wzrost gospodarczy będzie wspomagany wejściem Polski do UE i środkami na rozwój infrastruktury. Środki te powinny stanowić kilka punktów procentowych PKB w najbliższych latach. Dynamicznie rosną też dochody Polaków, co wpływa na wzrost konsumpcji oraz wzrost gospodarczy. Warto też zauważyć, że w warunkach silnego wzrostu gospodarczego udało się dzięki rosnącym dochodom budżetowym ograniczyć deficyt budżetowy oraz bezrobocie. Elementem niepewności jest możliwość wzrostu inflacji i dalsze podwyżki stóp procentowych. Z wypowiedzi członków RPP można wywnioskować, że Rada najbardziej obawia się szybkiego wzrostu płac i jego wpływu na inflację. Wzrost płac rzeczywiście w ostatnich miesiącach był spory, jednak może się okazać, że dla wzrostu inflacji nie będzie miał on dużego znaczenia. Po pierwsze dlatego, że we wcześniejszych latach wzrostowi produkcji i wydajności nie towarzyszył wzrost płac, dzięki czemu udział kosztów pracy w całkowitych kosztach spadł. Po drugie, spowolnienie gospodarcze w USA oraz niektórych krajach Unii może spowodować, że część naszych rodaków wróci do Polski zachęcona lepszymi perspektywami w kraju niż za granicą, co zwiększy podaż wykwalifikowanych pracowników.

Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion. Doradcy Finansowi

Nastroje wśród polskich ekonomistów pogarszają się i trudno się temu dziwić. Ostatnie dane makro i zawirowania na światowych rynkach nie mogą nastrajać optymistycznie. Mocny złoty uderza w nasz eksport, zwalnia też dynamika wzrostu produkcji przemysłowej. Jednocześnie wzrost płac i żywności szybko podnosi inflację, co zmusi RPP do kolejnych podwyżek stóp, a to dodatkowo schłodzi gospodarkę. Poza tym zwalnia gospodarka USA, a to przeniesie się wkrótce również do strefy euro (widać już pierwsze symptomy), co z czasem (6–12 miesięcy) przesiąknie też do Polski. Jednocześnie pogłębia się kryzys na światowych rynkach kredytowych i pojawiają się pierwsze symptomy poważniejszych zawirowań na rynku akcji. Indeksy na GPW już na te wszystkie sygnały zareagowały spadkiem. Spowolnienie gospodarki bez wątpienia nadchodzi szybkim krokami, ale nie można powiedzieć, że Polsce zagraża recesja (przynajmniej dwa kwartały spadku PKB). Nasz kraj ma dużo do nadrobienia, a środki unijne będą zastrzykiem podtrzymującym wzrost gospodarczy. Możemy mówić o tym, że PKB będzie rósł w latach 2008–2009 np. o 4,5 proc., zamiast o około 6 proc., ale nie o recesji. Polacy to spowolnienie mogą jednak boleśnie odczuć.

20 proc. naszych oszczędności pracuje na rynku akcji

las, ISB
2007-11-19, ostatnia aktualizacja 2007-11-19 16:30

Wartość oszczędności zgromadzonych przez gospodarstwa domowe wzrosła o 0,9% kw/ kw do poziomu 684,5 mld zł na koniec września 2007 roku, podały Analizy Online, firma monitorująca rynek funduszy emerytalnych i inwestycyjnych. Wrześniowe dane pokazują zdecydowane wyhamowanie wzrostu w stosunku do pierwszej połowy roku, gdy oszczędności Polaków rosły w tempie 8% kwartalnie.

Zobacz powiekszenie
SERWISY
Podstawową przyczyną spadku tempa wzrostu oszczędności Polaków jest sytuacja na rynkach akcji. Według szacunków Analiz Online Polacy pośrednio (fundusze inwestycyjne, w tym ok. 2,3 mld zł w funduszach zagranicznych, zgromadzonych w III kw., emerytalne, ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe) i bezpośrednio ulokowali w papierach udziałowych około 130 mld zł. To oznacza, że co piąta złotówka naszych oszczędności pracuje na rynku akcji.

"Trzeci kwartał pod względem rynkowej koniunktury nie należał do najlepszych - podstawowy indeks mierzący koniunkturę na warszawskim parkiecie stracił w ciągu trzech miesięcy 8,6%. Negatywny wpływ na zmianę wartości oszczędności miało również umocnienie się złotego wobec dolara - drugiej po złotym waluty, w której oszczędzamy" - czytamy w raporcie.

Wpływ obu negatywnych czynników został jednak z nawiązką zrekompensowany przez wzrost wartości "bezpiecznych" oszczędności oraz dzięki napływom nowych środków, wynikającym głównie z emigracji zarobkowej, postępującej monetaryzacja aktywów, w tym szczególnie nieruchomości, wzrostu gospodarczego oraz wynikających z niego spadku bezrobocia i wzrostu płac zmniejszającej się oszczędnościowej "szarej strefy".

Trzeci kwartał przyniósł wyraźne zróżnicowanie dynamiki w poszczególnych grupach aktywów.

Środki ulokowane za pośrednictwem zagranicznych instytucji wspólnego inwestowania we wrześniu były o 20% wyższe, niż trzy miesiące wcześniej, czym fundusze zagraniczne zdeklasowały pozostałe grupy aktywów.

Szczególną uwagę zwraca powstrzymany trend spadku wartości bankowych depozytów, które po trzech miesiącach przerwy, od czerwca 2007 roku ponownie ruszyły w górę (wzrost o 3,2%).

O 3% w skali kwartału wzrosły także oszczędności z segmentu "gotówka w obiegu poza kasami banków", o 2,3% wzrosły oszczędności w ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych, a o 0,7% zgromadzone w OFE.

W trzecim kwartale do tracących na wartości konsekwentnie od wielu miesięcy inwestycji w bony i obligacji (-3,2%) dołączyły również bezpośrednie inwestycje na rynku akcji (-6,4%) oraz inwestycje w jednostki i certyfikaty krajowych funduszy inwestycyjnych (-0,8%).

Źródło: ISB