Burzliwą owacją i błogosławieństwem papieża Benedykta XVI - który powiedział, że "Jan Paweł II jest tu teraz obecny z nieba", a potem uściskał się z Lechem Wałęsą i Kazimierzem Marcinkiewiczem - zakończyła się wczoraj w Watykanie światowa premiera filmu Pawła Pitery "Świadectwo"
- Tajemnica zamachu w Fatimie (17-10-08, 09:15)
- Tajemnica zamachu w Fatimie (17-10-08, 00:00)
- Wruszenie i podziękowania - relacja z prapremiery (16-10-08, 20:06)
- Sondaż SMG/KRC: Kard. Dziwisz liderem polskiego Kościoła (26-10-08, 10:44)
- Ciekawostki związane z filmem "Świadectwo" (24-10-08, 18:54)
Jedno nie ulega wątpliwości - te elementy są połączone płynnie, czasem wprost trudno zauważyć, gdzie kończy się dokument, a zaczyna inscenizacja. Tak jest choćby w przypadku opowieści o zamachu na Jana Pawła II w Fatimie w 1982 r., gdy ranił go nożem szalony hiszpański mnich Juan Fernandez Krohn. Dziwisz przyznaje zresztą w filmie, że długo starano się utrzymać ten fakt w tajemnicy.
Premiera "Świadectwa" w Watykanie | wideo
Najsłabsze w filmie są jednak inscenizacje, a przynajmniej ich część. To po nich widać, że film ma w zamierzeniu przemówić do szerokiej publiczności za granicą. Mają formułę jasełkowo-czytankową: oto ojciec Wojtyły, oficer wojskowy, modli się, oto matka całuje małego Karola w czoło, oto Wojtyła celebruje mszę w górach - nie przy ołtarzu, lecz przy walizce, z której wyciąga kielich.
Lepiej wypada fragment z papieżem potajemnie wyjeżdżającym z Watykanu na narty - ukrywa się on w płaszczu z kapturem i jest zasłonięty gazetą -- albo wspomnienie spotkania Jana Pawła II z Lechem Wałęsą podczas pielgrzymki z roku 1983, na które generał Wojciech Jaruzelski długo nie chciał się zgodzić. W końcu przystał, by odbyło się ono w schronisku w Dolinie Chochołowskiej. Bezpieka przygotowała tam salon nafaszerowany urządzeniami podsłuchowymi, ale papież wyprowadził Wałęsę na korytarz, by mogli spokojnie porozmawiać.
Ciekawsze są archiwalia. Nie widziałem wcześniej fotek z Wojtyłą jadącym pociągiem na Sobór Watykański II. Te archiwalia mają zresztą znacznie większą siłę dramaturgiczną niż inscenizacje. Trudno się dziwić - film zaczyna się od pogrzebu papieża, gdy leżącemu w trumnie Janowi Pawłowi II zakrywają twarz chustą, by dojść w finale do kadrów z Wielkanocy 2005 r., gdy ciężko chory papież nie jest już w stanie wypowiedzieć z okna błogosławieństwa "Miastu i światu".
Film Pawła Pitery koncentruje się na dwóch rzeczach: na tym, co nowego jako papież Wojtyła zaproponował światu, i na tym, jaki był jako człowiek. Motyw pierwszy nie może się oczywiście obejść bez scen z pierwszej pielgrzymki do Polski z 1979 r. i pamiętnych słów: "Niech zstąpi Duch Święty i odmieni oblicze ziemi, tej ziemi". Narrator filmu nie ma wątpliwości, że to był początek końca komunizmu.
Podczas projekcji w watykańskiej Auli Pawła VI publiczność biła brawo dwukrotnie - gdy widzieliśmy Wojtyłę w towarzystwie kardynała Ratzingera, ale najlepiej przyjęła chyba fragmenty osobisto-dowcipne. Na przykład fragment, w którym Murzyni po polsku śpiewają papieżowi "Sto lat!", a ten im dyryguje, albo kiedy ogląda rodeo w Meksyku. Widzieliśmy też, jak papież uczy się japońskiego i uczestniczy w mszy świętej w Japonii. Japończycy natychmiast podsuwają mu mikrofon, by lepiej było słychać jego śpiew, a papież śpiewa z twarzą podpartą na dłoni.
Jest kilka nieznanych szerzej szczegółów z życia codziennego papieża: kardynał Dziwisz opowiada, że Wojtyła lubił makowce, które przywożono mu z Polski, i kawę. I o tym, że miał podzielną uwagę: na wakacjach czytał jakąś poważną książkę, a jednocześnie ktoś czytał mu coś lżejszego.
Są tu też passusy dla wielbicieli tajemnic, choćby o egzorcyzmach. Papież odprawia je nad opętaną kobietą, ale na próżno. Odchodząc, rzuca jeszcze: - Jutro odprawię za ciebie mszę świętą - i kobieta natychmiast się uspokaja. Albo Dziwisz wspomina epizod z Ludźmierza, z sierpnia 1963 r. - kardynał Stefan Wyszyński koronował wówczas tamtejszą figurę Matki Boskiej. Gdy figurę przenoszono, z jej ręki wypadło berło. Schwycił je kardynał Wojtyła. - Matka Boska chce się z tobą podzielić władzą - powiedział mu na to kardynał Franciszek Macharski
Włosi - co relacjonuje jeden z polskich księży w Watykanie - tuż po premierze krytykowali film Pitery. Przyznają podobno, że jest wzruszający, ale uważają, że nie wnosi nic nowego. Nie podoba im się zwłaszcza część o rodzinie Dziwiszów, gdyż - wedle watykańskich reguł - papież nie powinien oglądać materiałów o dziejach rodu kardynała.
Aula Pawła VI przeznaczona dla siedmiu tysięcy osób była wczoraj wypełniona w znacznej części. Wśród gości projekcji byli Lech Wałęsa i Kazimierz Marcinkiewicz, naczelny redaktor "Tygodnika Powszechnego" ksiądz Adam Boniecki, a także Jolanta Kwaśniewska i Zbigniew Boniek z żoną. Na wprost sceny, nad którą zawieszono duży ekran, siedziało mnóstwo purpuratów, gdyż na premierową projekcję przybyli biskupi i kardynałowie z odbywającego się właśnie synodu.
Gdy w auli pojawił się Benedykt XVI, ludzie bili brawo, krzyczeli: "Viva papa!", i stawali na krzesłach, by robić mu zdjęcia. Papież zasiadł na tronie, z którego przemówił po filmie. Do przygotowanej wcześniej przemowy dorzucił a vista słowa świadczące o jego autentycznym przejęciu.