sobota, 19 kwietnia 2014

Nie dostałam rozgrzeszenia, bo mieszkam z narzeczonym

"Nie dostałam rozgrzeszenia, bo mieszkam z narzeczonym" Foto: Shutterstock

"Można mówić, że miesz­ka­my razem, ale nie współ­ży­je­my, tylko który ksiądz w to uwie­rzy?" – za­sta­na­wia się Ar­le­ta. I dla­te­go pod­czas spo­wie­dzi nigdy nie wspo­mi­na, że ona i jej chło­pak mają ten sam adres.

Pół praw­dy w kon­fe­sjo­na­le

REKLAMA

Do­mi­ni­ka i Rafał sie­dem mie­się­cy temu wzię­li ślub. Nie­wiel­ki ko­ściół w małej ślą­skiej miej­sco­wo­ści z tru­dem po­mie­ścił ponad dwie­ście osób. Ale było tak, jak sobie wy­ma­rzy­li: zna­jo­mi z War­sza­wy, gdzie od lat miesz­ka­ją, naj­bliż­sza ro­dzi­na z bab­cią na czele i za­zdro­sne spoj­rze­nia są­sia­dów, bo Do­mi­ni­ka jest je­dy­nacz­ką i ro­dzi­ce zor­ga­ni­zo­wa­li jej "ślub ma­rzeń".

– Po­ja­wił się tylko jeden zgrzyt: spo­wiedź – przy­zna­je młoda żona. – Chcia­łam się przy­go­to­wać, więc do spo­wie­dzi po­szłam jesz­cze w War­sza­wie. Ale kiedy przy­zna­łam, że miesz­kam z na­rze­czo­nym, za­czę­ła się po­ga­dan­ka, którą sły­sza­ło chyba pół ko­ścio­ła. My­śla­łam, że spalę się ze wsty­du. Oczy­wi­ście roz­grze­sze­nia nie do­sta­łam. Wy­szłam czer­wo­na jak burak i przez trzy dni kom­bi­no­wa­łam, co zro­bić. W końcu po­szłam do in­ne­go ko­ścio­ła i w kon­fe­sjo­na­le po­wie­dzia­łam, że współ­ży­łam z na­rze­czo­nym. Roz­grze­sze­nie do­sta­łam. Mia­łam wy­rzu­ty su­mie­nia, że po­wie­dzia­łam tylko pół praw­dy, ale drugi raz ta­kie­go upo­ko­rze­nia bym nie prze­ży­ła.

Nie uwa­żam tego za grzech, więc nie mówię

30-let­nia Ar­le­ta uważa, że Do­mi­ni­ka "źle się przy­go­to­wa­ła". – W ko­ście­le nie bywam zbyt czę­sto, ale wiem, że kon­ku­bi­nat jest grze­chem cięż­kim – tłu­ma­czy. – Można ściem­niać księ­dzu w kon­fe­sjo­na­le, że miesz­ka­my razem, ale nie współ­ży­je­my, tylko kto uwie­rzy, że do­ro­śli lu­dzie od­su­wa­ją się od sie­bie każde na swój brzeg łóżka i grzecz­nie kładą ręce na koł­drze? Prze­cież to nie­po­waż­ne.

Dla­te­go Ar­le­ta re­gu­lar­nie dwa razy w roku cho­dzi do spo­wie­dzi. – Przed świę­ta­mi, bo nie chcę, żeby się ro­dzi­ce i bab­cia de­ner­wo­wa­li – tłu­ma­czy. – Miesz­kam na dru­gim końcu Pol­ski, jeż­dżę do nich tylko na Boże Na­ro­dze­nie i Wiel­ka­noc i chcę ten czas spę­dzić w miłej at­mos­fe­rze. Nie­po­trzeb­ne mi kłót­nie, bo w ko­ście­le nie po­szłam do ko­mu­nii. Za­wsze cho­dzę – uśmie­cha się Ar­le­ta, która "na dru­gim końcu Pol­ski" od czte­rech lat miesz­ka z Paw­łem. – Nigdy nie mia­łam pro­ble­mu z roz­grze­sze­niem. Po pro­stu nie mówię, że miesz­ka­my razem, po­nie­waż nie uwa­żam tego za grzech – tłu­ma­czy.


Samo miesz­ka­nie to nie grzech

Je­zu­ita, oj­ciec Da­riusz Ko­wal­czyk, od­po­wia­da­jąc w Ty­go­dni­ku Ka­to­lic­kim "Nie­dzie­la" Ewie z Tar­cho­mi­na, która od trzech lat miesz­ka z chło­pa­kiem i pyta: "Dla­cze­go nie mogę do­stać roz­grze­sze­nia?" tłu­ma­czył, że pod­czas wspól­ne­go miesz­ka­nia moż­li­we są trzy sy­tu­acje. Pierw­sza: wspól­ne miesz­ka­nie wraz z de­cy­zją o re­gu­lar­nym współ­ży­ciu sek­su­al­nym; druga: wspól­ne miesz­ka­nie wraz z za­mia­rem życia w czy­sto­ści, ale z dość czę­sty­mi upad­ka­mi w tej ma­te­rii; trze­cia: wspól­ne miesz­ka­nie przy za­cho­wa­niu czy­sto­ści przed­mał­żeń­skiej.

Jak od­no­si się do nich Ko­ściół, a przez to spo­wied­nik? Oj­ciec Da­riusz Ko­wal­czyk: "Pierw­sza sy­tu­acja jest cał­ko­wi­cie nie­zgod­na z na­ucza­niem Ko­ścio­ła i osoby, które na nią się de­cy­du­ją, nie mogą otrzy­mać roz­grze­sze­nia. Druga sy­tu­acja jest bar­dziej zło­żo­na, gdyż mamy w niej do czy­nie­nia z do­bry­mi chę­cia­mi, które jed­nak mają nie­wiel­ki wpływ na rze­czy­wi­stość. (…) W trze­ciej sy­tu­acji – choć przy­znaj­my, że zda­rza się ona ra­czej rzad­ko – nie ma po­wo­dów, aby od­ma­wiać roz­grze­sze­nia. Samo miesz­ka­nie razem nie jest grze­chem."

Stało się, ale tylko raz…

Wie o tym 26-let­nia Mo­ni­ka i dla­te­go kilka mie­się­cy temu po­zwo­li­ła, by wpro­wa­dził się do niej Jacek. – Mam swoje miesz­ka­nie, ale nie stać mnie na wszyst­kie opła­ty – wy­ja­śnia. – Szu­ka­łam współ­lo­ka­tor­ki, ale uzna­li­śmy, że bę­dzie ta­niej, jeśli jako na­rze­cze­ni za­miesz­ka­my razem. Mie­li­śmy od­dziel­ne po­ko­je i od razu usta­li­li­śmy, że z sek­sem po­cze­ka­my do ślubu. Po ja­kimś cza­sie za­czę­li­śmy spać w jed­nym łóżku, ale do ni­cze­go nie do­cho­dzi­ło. Aż do tam­tej so­bot­niej nocy… Rano byłam zroz­pa­czo­na. Zła­ma­li­śmy za­sa­dy, ale wie­dzia­łam, że nigdy wię­cej do tego nie doj­dzie.

Jed­nak ksiądz, do któ­re­go po­szła Mo­ni­ka, nie uwie­rzył, że "to" stało się tylko raz. – Usły­sza­łam, że żyję w grze­chu i nie je­stem dobrą chrze­ści­jan­ką – mówi dziew­czy­na. – Nikt, kto kocha Boga i nie od­szedł od kon­fe­sjo­na­łu bez roz­grze­sze­nia, nie ma po­ję­cia, co się wtedy czuje. Byłam jak dziec­ko wy­rzu­co­ne z domu, bo raz przy­nio­sło ze szko­ły je­dyn­kę. Po­pro­si­łam Jacka, by się wy­pro­wa­dził. Zro­bił to, ale uważa, że hi­ste­ry­zu­ję. A ja za­czę­łam się za­sta­na­wiać, czy chcę wyjść za czło­wie­ka, który mnie nie ro­zu­mie. Nie wy­obra­żam sobie, że idę na mszę i nie mogę przy­jąć ko­mu­nii. Czuję się jak wy­klu­czo­na. Chcę iść do spo­wie­dzi do in­ne­go księ­dza, ale pa­nicz­nie boję się, że od niego też usły­szę, że je­stem grzesz­ni­cą.

Ża­łu­ję i chcę to na­pra­wić

Ksiądz Jacek Stry­czek, pre­zes Sto­wa­rzy­sze­nia WIO­SNA, znany z nie­kon­wen­cjo­nal­nych kazań i dzia­łań, np. po­sta­wie­nia kon­fe­sjo­na­łu przed Ga­le­rią Kra­kow­ską uważa, że roz­mo­wę do­ty­czą­cą kwe­stii roz­grze­sze­nia lub jego braku w sy­tu­acji wspól­ne­go za­miesz­ki­wa­nia, na­le­ży za­cząć od wy­ja­śnie­nia, dla­cze­go chrze­ści­jań­stwo tak bar­dzo zaj­mu­je się sek­sem.

– Bóg chrze­ści­jan to Bóg mi­ło­ści – mówi ks. Stry­czek. – A seks ma ten­den­cję, by mi­łość imi­to­wać. Cza­sem jedno z dru­gim idzie w parze, a cza­sem ze sobą kon­ku­ru­je. Ko­ściół uważa, że ślub pod wie­lo­ma wzglę­da­mi robi róż­ni­cę. Naj­waż­niej­sza z nich jest taka, że wia­do­mo, co bę­dzie po ślu­bie. Lu­dzie de­kla­ru­ją prze­cież, że zo­sta­ną ze sobą do końca życia. Róż­ni­ca zwią­za­na ze ślu­bem do­ty­czy także seksu, który, jak wia­do­mo, łączy się na przy­kład z tym, że mogą po­ja­wić się dzie­ci.

Ksiądz Stry­czek tłu­ma­czy, że jest pięć wa­run­ków do­brej spo­wie­dzi, w tym wa­ru­nek po­sta­no­wie­nia po­pra­wy. Jeśli go za­brak­nie, ksiądz nie może udzie­lić roz­grze­sze­nia. – Czło­wie­ka można oszu­kać, Boga już nie – mówi szef Sto­wa­rzy­sze­nia WIO­SNA. – Kiedy idzie­my do spo­wie­dzi, py­ta­nie nie do­ty­czy tego, czy for­mal­nie zo­sta­nę przy­ła­pa­ny na ja­kimś grze­chu. Ono od­no­si się do tego, czy Bóg chce się ze mną ko­le­go­wać. Czy na wa­run­kach, na któ­rych ja chcę się z Nim po­jed­nać, On też bę­dzie tego chciał? Wy­obraź­my sobie na­rze­czo­ne­go, który zdra­dza na­rze­czo­ną i mówi jej: nie przej­muj się, to, czego się na­uczy­łem, wnio­sę do na­sze­go związ­ku, bę­dziesz za­do­wo­lo­na. Ona może stwier­dzić, że już go nie chce. Po­dob­nie jest z Bo­giem. Dla­te­go ra­chu­nek su­mie­nia, szcze­ra spo­wiedź i po­sta­no­wie­nie po­pra­wy są wa­run­ka­mi "do­ga­da­nia się" z Nim. My, księ­ża, nie zaj­mu­je­my się wy­ła­py­wa­niem zła, tylko przy­go­to­wa­niem ludzi, któ­rzy chcą się spo­tkać z Bo­giem, a nie wma­wia­ją Mu, że musi się z nimi z spo­tkać.

Czy to ozna­cza, że jeśli ktoś miesz­ka z na­rze­czo­nym/na­rze­czo­ną, ale chce się zmie­nić i w kon­fe­sjo­na­le stwier­dzi, że jutro się wy­pro­wa­dza, do­sta­nie roz­grze­sze­nie? – Oczy­wi­ście – mówi ksiądz Stry­czek. – Jeśli jest miej­sce na po­sta­no­wie­nie po­pra­wy, nie widzę prze­ciw­wska­zań. Tak samo jest z in­ny­mi grze­cha­mi. Jeśli ktoś nie cho­dzi do ko­ścio­ła i nie za­mie­rza tego zmie­nić, roz­grze­sze­nia nie do­sta­nie. Albo gdy zdra­dził i widać, że nie chce się po­pra­wić. Jeśli za­mie­rza zdra­dzać dalej, ale się nie przy­znał, to zna­czy, że okła­mał księ­dza, więc roz­grze­sze­nie i tak jest nie­waż­ne. Jeśli jed­nak ża­łu­je i chce się po­pra­wić, bę­dzie do­brze. W końcu Jezus przy­szedł, by po­ko­chać grzesz­ni­ków, a my je­ste­śmy po to, aby pomóc lu­dziom, by sta­wa­li się lepsi.

Źródło: Onet