sobota, 24 listopada 2007

Strzelił wszystkie bramki drużyny w eliminacjach Euro

zczuba
2007-11-23, ostatnia aktualizacja 2007-11-23 09:33
Zobacz powiększenie

Nie, nie chodzi ani o Davida Healy'ego z Irlandii Północnej, ani o Hiszpana Davida Villę. Najlepszym, bo jedynym strzelcem swojej drużyny w eliminacjach Mistrzostw Europy był Rógvi Jacobsen. Co? Chyba nie powiecie, że nie znacie gwiazdy reprezentacji Wysp Owczych?

Co z tego, że Wyspy Owcze straciły w eliminacjach 43 bramki, a strzeliły tylko 4. Liczy się to, że te 4 bramki strzelił najlepszy snajper w historii tamtejszej reprezentacji. 28-letni Rógvi Jacobsen przechodzi do historii, a wiedzcie, że nie jest łatwo przejść do historii, gdy robi się klubową karierę na Wyspach (nie, nie Brytyjskich) i gdy pomiędzy treningami pracuje się w wyuczonym zawodzie. Jacobsen jest z zawodu stolarzem. Aha, jeszcze jedna ważna kwestia - dwie z czterech bramek w eliminacjach Rógvi strzelił najlepszej obronie świata:



Rógvi Jacobsen występuje w reprezentacji Wysp Owczych od 1999 roku. W tym czasie strzelił 10 bramek, najwięcej w historii tej drużyny. Jest też czterokrotnym Mistrzem Wysp Owczych z drużynami K" Klaksvik i HB Tórshavn. Epizodycznie występował również w klubach Islandii i Danii, ale kariery za granicą nie zrobił. Jego skuteczność w eliminacjach daje jednak do myślenia. Postraszył Włochów. Może już niedługo będzie włoskim Rossoneri?



Fenomen Jacobsena odkrył TheOffside.com.

Bartoszewski: Wolińska nie jest żadnym kozłem ofiarnym

awe, PAP
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2007-11-24 10:23
Zobacz powiększenie
Władysław Bartoszewski
Fot. Bartosz Bobkowski / AG

Mieszkająca w Oksfordzie była stalinowska prokurator wojskowa Helena Wolińska-Brus nie może dyskredytować wniosku o jej ekstradycję do Polski twierdząc, iż jest to przejaw antysemityzmu, a ona sama jest politycznym kozłem ofiarnym - powiedział prof. Władysław Bartoszewski.

Zobacz powiekszenie
Fot. Archiwum
Helena Wolińska-Brus, stalinowska prokurator
Bartoszewski, sekretarz stanu w kancelarii premiera Donalda Tuska, wziął udział w piątek wieczór w spotkaniu zorganizowanym w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie przez tygodnik "Gość Niedzielny" pod auspicjami Fundacji "Veritas".

We wtorek sąd okręgowy w Warszawie na wniosek IPN wystawił Europejski Nakaz Aresztowania (ENA) wobec 88-letniej Wolińskiej pod zarzutem bezprawnego aresztowania na początku lat 50. 24 osób, w tym gen. AK Augusta Emila Fieldorfa "Nila", ofiary późniejszego stalinowskiego "mordu sądowego", Władysława Bartoszewskiego oraz działacza komunistycznego Zenona Kliszki.

- Podpis ppłk. Wolińskiej figuruje na moim akcie oskarżenia czerwonym ołówkiem. Zatwierdzając akt oskarżenia wobec mnie wiedziała, że jestem współzałożycielem Żegoty (podziemnej Rady Pomocy Żydom) (...) Jestem przykładem, że tłumaczenia pewnych ludzi wokół Wolińskiej i jej samej, że trwa wokół niej jakaś antysemicka akcja, są bzdurą - powiedział prof. Bartoszewski.

Wolińska zaprzecza

Wolińska, cytowana w środowym "Guardianie", wystąpiła z twierdzeniem, iż jest "kozłem ofiarnym" nowego rządu i zaprzeczyła, by miała udział w działaniach prokuratorskich, które doprowadziły do skazania gen. Fieldorfa na karę śmierci w sfingowanym, politycznym procesie.

Prof. Bartoszewski zauważa, iż obwinianie obecnego rządu o jakąś politycznie inspirowaną akcję przeciwko Wolińskiej nie ma sensu, ponieważ o jej ekstradycję w przeszłości zabiegały także inne rządy.

"Są kręgi, które mają urazy i uprzedzenia"

W piątkowym wydaniu ukazującego się w Londynie pisma "The Jewish Chronicle" prof. Jonathan Webber, wice-przewodniczący Instytutu Studiów Polsko-Żydowskich ocenił, że wielu zaangażowanych politycznie polskich Żydów po II wojnie światowej stanęło po stronie komunistów, wobec czego w kręgach AK pojawiały się antysemickie poglądy, jakoby Żydzi zdradzili Polskę. - Oficjalnie rząd polski nie jest zaangażowany w żadne antysemickie działania, ale są kręgi, mające różne urazy i uprzedzenia, które chciałyby to skonfrontować - powiedział.

Zdaniem Webbera, to daje Wolińskiej asumpt, aby oskarżyć polski rząd o prowadzenie przeciwko niej antysemickiej akcji, ponieważ wielu innych ludzi zaangażowanych w komunistyczny aparat władzy nie rozliczono.

Wcześniejsze wnioski złożone w normalnym trybie w 1999 r. i 2001 zostały załatwione odmownie przez brytyjski MSW (Home Office) i nie trafiły w ogóle na drogę sądową.

Profesor Bartoszewski zauważa, iż Brytyjczycy, w odróżnieniu od Amerykanów, nie wydali swoich obywateli oskarżonych o zbrodnie komunistyczne, nie mniej rząd polski musi o to zabiegać "dla zasady". Wolińska ma podwójne obywatelstwo polskie i brytyjskie. Były minister obrony, a obecnie szef MSZ Radosław Sikorski odebrał jej w 2006 r. prawo do polskiej emerytury.

Tuskowie o willi rządowej: Nie ma półek, jest garderoba

awe
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 7 minut temu
Zobacz powiększenie
Donald i Małgorzata Tusk zwiedzają rządową willę
Fot. Bartosz Bobkowski / AG

- Pierwszy raz w życiu będziemy mieli garderobę. Zobaczymy, czy da się z tego zrobić przytulne mieszkanie - tak premier Donald Tusk komentował swoją przeprowadzkę do rządowej willi przy ulicy Parkowej. Wspólnie z żoną Małgorzatą Tusk zwiedzał dzisiaj wnętrza rządowego apartamentu, który państwo Tuskowie wkrótce zajmą.

Zobacz powiekszenie
Fot. Bartosz Bobkowski / AG
Jedna z sypialni w rządowej willi
Zobacz powiekszenie
Fot. Bartosz Bobkowski / AG
- Tu jest około 500 metrów. Może Gosia pozwoli mi wreszcie grać w piłkę w domu - mówił Tusk
ZOBACZ TAKŻE


- W łazience są zachowane stare marmurowe kafle. Jest to bardzo ładne. Co mnie dziwi, nie ma półek na książki - tak Małgorzata Tusk opisywała wnętrza rządowej willi przy ul. Parkowej do wkrótce wprowadzi się wraz z mężem - premierem Donaldem Tuskiem. - Załatwimy - obiecał premier. Małgorzata Tusk zapowiedziała, że chce do wnętrza wprowadzić trochę elementów, które nadadzą mu bardziej przytulny charakter. - Do sąsiadów jesteśmy przyzwyczajeni - powiedział premier. Przyznał, że pierwsze 13 lat małżeństwa państwo Tuskowie spędzili w wynajętych pokojach, a później 10 lat w hotelu asystenckim.

"Pierwszy raz w życiu będziemy mieli garderobę"

Na sugestie dziennikarzy, że chyba nie podoba mu się ta willa odpowiedział, że "nie będziemy wybrzydzać". - Jest garderoba. Pierwszy raz w życiu będziemy mieli garderobę - zauważył. - Minister Rostowski nie - odpowiedział na pytanie, kto w ich małżeństwie zajmuje się budżetem. Premier zdradził, że o domowe finanse troszczy się żona. - Mamy z Małgosią taki obyczaj, że nie przelewamy mojego wynagrodzenia na konto. Przynoszę je własnoręcznie i całość oddaje żonie. Państwo Tuskowie potwierdzili, że mają wspólne konto małżeńskie. - Tylko żona do dzisiaj nie podała mi jego numeru - zażartował premier. Pytani, czy zamierzają w rezydencji trzymać jakieś zwierzęta premier powiedział, że ich pies - owczarek Szeryf nie żyje od roku. Rodzina Tusków ma kota Pempka, "który jest płci pięknej, mimo imienia" i zostaje w Sopocie z córką państwa Tusków. - Kot Alik jest w jakiej odległości? - pytał premier. Dziennikarze odpowiedzieli, że "tuż za płotem". - To my na pewno psa będziemy mieli - odpowiedział.

"Może Gosia pozwoli mi grać w piłkę w domu"

Tusk przyznał, że rodzina jest przyzwyczajona do dzielenia czasu pomiędzy mieszkanie w Sopocie i Warszawie. Zdradził, że jeszcze jakiś czas będą mieszkać w hotelu sejmowym. -Później zobaczymy, czy da się z tego zrobić przytulne mieszkanie - powiedział o willi rządowej. - Tu jest około 500 metrów. Może Gosia pozwoli mi wreszcie grać w piłkę w domu - powiedział. Według Tuska, jeśli okaże się, że nie ma innego, "bardziej przytulnego miejsca" to zamieszkają w willi na Parkowej. Premier zapowiedział też, że zaprosi dziennikarzy na spotkanie opłatkowe w nowym mieszkaniu.

Porządki w Trybunale minister Pitery

Ewa Siedlecka
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2007-11-24 10:27

- Może będzie konieczna zmiana składu Trybunału Konstytucyjnego - stwierdziła niespodziewanie minister w kancelarii premiera Julia Pitera. Prezes Trybunału prof. Jerzy Stępień: - To niepokojące wypowiedzi

Zobacz powiekszenie
Fot. Sergiusz Pęczek / AG
Julia Pitera
ZOBACZ TAKŻE
Pitera, która w rządzie Tuska ma się zajmować m.in. polityką ścigania korupcji, mówiła wczoraj rano w Radiu TOK FM o aferze z lekiem na serce - iwabradyną. Miał on być - po interwencji przedstawiciela firmy farmaceutycznej - wpisany na listę leków refundowanych przez wiceministra zdrowia w rządzie PiS Bolesława Piechę. Wczorajsza "Polska" podała, że Piecha zeznał sejmowej komisji zdrowia, że przedstawiciela tej firmy przyprowadził do niego L., znany hotelarz i restaurator. A potem spotkał się z producentem iwabradyny w restauracji Bibliotekarz, która należy do L. W spotkaniu miał uczestniczyć sędzia Trybunału Konstytucyjnego Marek Kotlinowski - do niedawna polityk LPR.

Kotlinowski wcześniej jako adwokat reprezentował L. - Pan Kotlinowski już raz jako poseł i wicemarszałek Sejmu interweniował na rzecz pana L. w sprawie wstrzymania decyzji nadzoru budowlanego. Teraz znowu jego nazwisko pojawia się w kontekście tego pana, i to razem z lobbystą firmy farmaceutycznej i wiceministrem zdrowia. Oczekuję od CBA, że wyjaśni tę sprawę - powiedziała nam minister Pitera.

Co na to prezes Trybunału Jerzy Stępień? - Będziemy ustalali fakty. Ściągamy z Sejmu stenogram posiedzenia komisji zdrowia, poproszę sędziego Kotlinowskiego o wyjaśnienia. Zarzuty kryminalne muszą być należycie udowodnione, aby można było wnosić o uchylenie immunitetu.

Czy uchodzi sędziemu Trybunału utrzymywanie towarzyskich kontaktów z członkiem rządu? I z byłym klientem? - Jeśli nasze ustalenia doprowadzą do wniosku, że miały miejsce zachowania, które mogą mieć wpływ na zaufanie do bezstronności sędziego, to są odpowiednie procedury dyscyplinarne. Ale na razie o sprawie nie wiem nic ponad to, co mi powtórzono.

Ale minister Pitera idzie dalej. Jej zdaniem 10 lat wykonywania zawodu adwokata czy radcy prawnego to za niskie kryterium na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. - Będę zabiegać o zmianę ustawy o Trybunale, by sędzią mógł zostać tylko doktor habilitowany lub profesor. Adwokaci często reprezentują przedsiębiorców, potem może im przyjść orzekać w sprawach gospodarczych, które dotyczą ich klientów. Tak było z panem Majewskim [niedoszłym sędzią TK], którego kandydaturę popierał przedstawiciel jednej z organizacji gospodarczych - powiedziała "Gazecie".

Według Pitery konsekwencją może być zmiana obecnego składu Trybunału. Bo jest tam trzech sędziów, którzy nie mają habilitacji. Minister uważa tak, choć dziewięcioletnia kadencja jest sędziemu TK zagwarantowana w konstytucji. - Ale jest wyrok Trybunału w sprawie kadencji samorządowców, w którym uznał, że jeżeli zaostrzenie kryteriów jest spowodowane interesem społecznym, to nie stosuje się praw nabytych i można przerwać kadencję - uzasadnia Pitera.

- Był taki wyrok. Ale kadencja samorządowców nie jest określona w konstytucji - odpowiada prezes Stępień. I dodaje: - Niepokoją mnie wypowiedzi sekretarza stanu odpowiedzialnego za walkę z korupcją skierowane przeciwko Trybunałowi. Tak odbieram mówienie o zmianie składu Trybunału. W dodatku dzieje się to w dniu wygłaszania przez premiera exposé w Sejmie. Ja sobie nie wyobrażam, żeby bez konsultacji z szefem rządu minister mógł mówić coś takiego. Chyba że pani minister jeszcze nie weszła w swoją rolę i nadal czuje się posłem opozycji.

- Nie konsultowałam tego z premierem - przyznaje "Gazecie" Pitera.

Rozłam w Samoobronie. Filipek i Hojarska zakładają nową partię

awe, jas, PAP
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2 minuty temu

- Podjęliśmy decyzję o rezygnacji działalności w Samoobronie - poinformował na konferencji prasowej Krzysztof Filipek. Zapowiedział utworzeniu nowej partii o nazwie "Partia Regionów". Chcemy w zdecydowany sposób odejść od sposobu kierowania partią od tego co było do tej pory w Samoobronie - powiedział. Założycielką nowej partii jest także Danuta Hojarska

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Krzysztof Filipek
Zobacz powiekszenie
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
Danuta Hojarska
Filipek poinformował, że w dniu dzisiejszym podjęta została decyzja o założeniu ugrupowania "zupełnie innego od partii, którą opuszczamy". - Doszliśmy do wniosku, że dalsza działalność z strukturach partii Samoobrona musi się zakończyć. To decyzja trudna, ale konieczna - powiedział.

Filipek: Partia oparta na strukturach lokalnych

Zapowiedział, że założyciele nowego ugrupowania muszą się podporządkować żądaniom działaczy z terenu. - Nasi działacze z poszczególnych województw chcą daleko zachodzących zmian. To początek nowej rzeczywistości naszego działania na scenie politycznej - zapowiedzieli byli politycy Samoobrony. - Chcemy tworzyć partię, która będzie spełniała oczekiwania działaczy i wyborców. Została podjęta decyzja o powołaniu partii, która będzie nazywała się Partią Regionów - poinformował Filipek. Dodał, że komitet, który powstał przygotuje statut. Trwają też przygotowania do pierwszego kongresu.

W skład komitetu wchodzą niektórzy przewodniczący struktur wojewódzkich, byli posłowie. - Wszyscy jesteśmy jednego zdania. Musimy przyjąć taki sposób działania, aby w zdecydowany sposób zmienić styl działania, aby ta nowa partia była inna niż ta, w której byliśmy. Chcemy w zdecydowany sposób odejść od sposobu kierowania jaki był do tej pory - powiedział Filipek.

"Chcemy tworzyć nową jakość"

Pytany, dlaczego, mimo wcześniejszych zapowiedzi, że nie opuści Andrzeja Leppera, teraz odchodzi z samoobrony, Filipek powiedział, że chcą zmian, reform i "nowej jakości". Filipek tłumaczył, że w Samoobronie brak woli do zanalizowania przyczyn porażki wyborczej. Według byłego wiceprzewodniczącego wynik w wyborach świadczy o tym, że wyborcy nie chcą już partii takiej jak Samoobrona, lecz to w partii nie zostało zauważone. Partia Regionów ma być możliwością dla tych, którzy już działali razem i dalej chcą się udzielać w polityce.

- My nie uciekamy z tonącego okrętu, tylko ten okręt budujemy. Nigdzie nie uciekamy, zostajemy, tylko chcemy tworzyć nową jakość - mówił Filipek na konferencji prasowej.

Filipek podkreślił, że w partii nie ma miejsca dla Renaty Beger, nie będzie też Jerzego Maksymiuka. Były wiceprzewodniczący powiedział, że nie chcą już musieć się "tłumaczyć za seksaferę, za podpisy".

Zagraniczna prasa po expose Tuska

jas, PAP, IAR
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 30 minut temu

Zmieni się polska polityka wobec Rosji - zgodnie przyznają europejskie dzienniki po wygłoszonym w piątek expose premiera Donalda Tuska. Belgijski "Le Soir" wątpi jednak, że polityka Polski wobec UE się zmieni. Dziennik pisze, że Tusk dał sobie "narzucić plan Kaczyńskich".

Zobacz powiekszenie
Fot. PETER ANDREWS REUTERS
Donald Tusk wygłasza expose
- Na tak ważnym posiedzeniu parlamentu nie było prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w tym czasie przebywał w Gruzji na obchodach kolejnej rocznicy "Rewolucji Róż" - zwraca uwagę "Rossijskaja Gazieta". - Jak sądzą niektórzy obserwatorzy, nieobecność szefa państwa na expose nowego rządu dowodzi, że między dwoma najwyższymi osobistościami państwowymi w Polsce rozpoczęły się tarcia - pisze "Rossijskaja Gazieta". Litewski "Lietuvos Rytas" odnotowuje, że "przegrany premier Jarosław Kaczyński z opozycyjnej części sali obojętnie słuchał wystąpienia Donalda Tuska".

Przełom w polityce wobec Rosji

Nowy polski rząd gotów jest podjąć konsultacje z Rosją, dotyczące planów budowy na terytorium Polski bazy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej - informuje w sobotę rządowa "Rossijskaja Gazieta".

Dziennik powołuje się na polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. - Wcześniej problem tarczy antyrakietowej polskie władze omawiały wyłącznie z Waszyngtonem - podkreśla "Rossijskaja Gazieta".

- Potrzebujemy wznowienia dialogu z Rosją. Akceptujemy Rosję taką jaka jest i chcemy z nią współpracować - cytuje moskiewski dziennik Sikorskiego. - Słowa ministra potwierdził premier Donald Tusk, który w piątek wygłosił przemówienie programowe w Sejmie - zaznacza dziennik.

"Lietuvos Rytas" też zwraca uwagę na zapowiadaną zmianę kursu polityki zagranicznej wobec Rosji. Dziennik cytuje Sikorskiego, który zapowiada, iż "nowy rząd jest gotów do podjęcia negocjacji z Rosją w sprawie ulokowania na terytorium Polski systemu obrony antyrakietowego". - Powinniśmy wznowić dialog z Rosją, powinniśmy przyjąć Rosję taką jaka ona jest i chcemy z nią współpracować - cytuje litewski dziennik szefa MSZ Polski.

Według "Trudu" jednym z najważniejszych akcentów w przemówieniu inauguracyjnym premiera była zapowiedź powrotu do dialogu z Rosją, w tym w sprawie tarczy antyrakietowej.

Liberalna polityka gospodarcza

- Zapowiedź, że Polskę oczekuje nowa era, nie była jedynie obietnicą wyborczą Platformy Obywatelskiej. Wczoraj to raz jeszcze potwierdził premier Polski Donald Tusk, przedstawiając w parlamencie program swego rządu. Lider PO wyraźnie dał do zrozumienia, że w wielu kwestiach nie zamierza kontynuować linii rządzących dotychczas konserwatystów - czytamy w litewskim dzienniku "Lietuvos Rytas". - Tusk obiecał realizację przechylnej dla przedsiębiorczości polityki gospodarczej i załagodzenie politycznych nieporozumień, które powstały w wyniku dwuletnich rządów polityków o poglądach konserwatywno-katolickich - zaznacza "Lietuvos Rytas". Dziennik odnotowuje też, że w odróżnieniu od poprzedniego rządu, Tusk wskazał konkretną datę wprowadzenia euro - rok 2012-2013.

- W długim, ponad 3-godzinnym przemówieniu nowy liberalny premier Polski przedstawił zupełnie odmienny od dotychczasowego program, zarówno w dziedzinie polityki zewnętrznej, jak i wewnętrznej - pisze "Trud".

Dziennik zwrócił również uwagę na obietnicę prowadzenia liberalnej polityki gospodarczej, w tym obniżkę podatków.

Konserwatywny "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że Donald Tusk obiecał "cud gospodarczy" mający być wynikiem liberalnej polityki ekonomicznej i społecznego solidaryzmu. NIemieckie media zwracają uwagę na zapowiedzi wprowadzenia w Polsce europejskiej waluty.

Sztokholmski dziennik "Svenska Dagbladet" omawiając expose Tuska poświęca najwięcej miejsca sprawom gospodarczym. Wybija szczególnie zapowiedź przyłączenia się Polski do europejskiej unii monetarnej, ponadto podkreśla zapowiadane ograniczenie deficytu budżetowego, wprowadzenie ułatwień dla zagranicznych inwestorów oraz powrót do polityki prywatyzacyjnej.

Polityka wobec UE

Pod tytułem "Polska wraca do Europy" sobotni bułgarski dziennik "Trud" pisze o expose premiera Donalda Tuska i jego zapowiedzi ratyfikacji Traktatu Reformującego UE.

Większość bułgarskich mediów elektronicznych i gazet informując o expose polskiego premiera akcentowała zapowiedź wycofania polskich żołnierzy z Iraku w 2008 r.

"FAZ" odnotowuje też zapowiedź, iż Polska pozostanie jednym z najważniejszych sojuszników Ameryki w Europie intensyfikując jednocześnie kontakty z Paryżem i Berlinem.

Niemieckie media zauważają, że Tusk jeszcze w tym roku chce ratyfikować Traktat Reformujący a do końca 2008 roku chce wycofać wojska z Iraku.

"Rossijskaja Gazieta" pisze, że prezydent Lech Kaczyńskie ma inną wizję polityki zagranicznej niż obecny premier. - Dowodem tego może być także dążenie prezydenta do zachowania istotnego wpływu na politykę zagraniczną - pisze dziennik. - Lech Kaczyński zamierza uczynić b. szefowa MSZ Annę Fotygę odpowiedzialną w swojej kancelarii za prowadzenie polityki zagranicznej - konstatuje "Rossijskaja Gazieta". - Jednak obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wziął inicjatywę w swoje ręce. Zwolnił już urzędnika, który w MSZ odpowiadał za relacje z Niemcami - odnotowuje moskiewski dziennik.

- Wiele elementów zawartych w jego wystąpieniu świadczy o następującej w Warszawie zmianie kursu, którą podejmuje nowy rząd, by ponownie zająć ważną strategicznie pozycję w UE. Oznacza to, że utrzymując nadal bliskie stosunki z USA, przesuwa się punkt ciężkości polskiej polityki (w kierunku Europy) - zauważa szwedzka gazeta "Goeteborg Posten".

Francuski dziennik "Le Figaro" zwraca jednak uwagę, że zmiana w polityce zagranicznej Polski będzie przede wszystkim "sprawą stylu". - Warszawa będzie dalej bronić swych interesów w Europie. I w tym celu liczy na poparcie Paryża i Berlina - pisze. - Nowy premier Donald Tusk pokazał wyraźnie, jak bardzo chce odwrócić się plecami do dyplomacji europejskiej w wykonaniu braci Kaczyńskich, którzy przez ostatnie dwa lata byli przyczyną wielu silnych napięć z Brukselą - pisze wysłannik gazety do Warszawy. Przewiduje natomiast, że nie można oczekiwać zdecydowanych zmian w sojuszu Polski z USA, nawet jeśli polskie wojska mają opuścić Irak już w 2008 roku. "Waszyngton pozostaje solidnym przyjacielem, a przyjaźń ta może być tylko wzmocniona poprzez większą współpracę Polski w łonie UE" - relacjonuje gazeta expose Tuska.

"Le Soir": Tusk dał sobie narzucić plan Kaczyńskich

Relacjonując w sobotę piątkowe expose premiera Donalda Tuska belgijski dziennik "Le Soir" powątpiewa, czy zapowiada ono przełom w europejskiej polityce Polski.

- Euro, traktat z Lizbony i dialog: nowy premier przywraca Polskę Unii Europejskiej. Czy rzeczywiście? - zastanawia się autor korespondencji z Warszawy.

- Jak zmiana rządu przełoży się na rzeczywistość podczas europejskich spotkań? - pyta, odpowiadając cytatem z premiera Tuska, który zapowiedział "obronę interesów narodowych w ramach polskiej wizji Unii". Dorzuca do tego wypowiedź marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego dla zagranicznych dziennikarzy: - Polskie społeczeństwo jest entuzjastycznie nastawione do UE, ale nie jesteśmy naiwni.

- Trzeba pamiętać, że będąc w opozycji Platforma Obywatelska kilka razy ochoczo przelicytowała braci Kaczyńskich w obronie polskich interesów, głównie w kwestii systemu głosowania w UE - zauważa "Le Soir". Przypomina, że w najbliższych latach w UE będą omawiane równie drażliwe tematy: reforma Wspólnej Polityki Rolnej, solidarność energetyczna, wspólna polityka energetyczna, czy reforma unijnego budżetu. - Czy Donald Tusk będzie równie twardy, jak jego poprzednik? - zastanawia się autor.

- Platforma dała sobie narzucić plan działań braci Kaczyńskich, którzy wykorzystywali Europę. Dzisiaj parametry ustalone przez Kaczyńskich będą podtrzymane. Nowy rząd nie ma wyboru: będzie musiał być w Brukseli wojowniczy - dziennik cytuje anonimowego eksperta.

Awantura w Sejmie o obecność Antoniego Macierewicza w komisji

jas, PAP
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2007-11-24 14:02

Janusz Zemke z LiD został przewodniczącym sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Komisja działa w 4-osobowym składzie, bo PiS nie delegował do niej swojego przedstawiciela. Powodem jest spór o Antoniego Macierewicza, którego PiS wysuwa jako swojego kandydata. Szef PiS Jarosław Kaczyński mówi, że Platforma chce ze speckomisji zrobić "komisję pacyfikacyjną", a poseł tego klubu Marek Kuchciński zarzuca PO łamanie sejmowych obyczajów.

Zobacz powiekszenie
Fot. Sławomir Kaminski / AG
Marek Kuchciński
Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Antoni Macierewicz
Pierwotnie PO chciało, by komisja liczyła pięciu posłów, co nie podobało się PiS-owi, bo ten klub miałby tylko jednego przedstawiciela, podobnie jak dużo mniejsze LiD czy PSL. Prawo i Sprawiedliwość groziło bojkotem prac komisji. W końcu prezydium Sejmu ustaliło, że komisja będzie czteroosobowa. Miało to być głosowane na dzisiejszym posiedzeniu Sejmu. Jednak punkt został skreślony z porządku obrad, gdy okazało się, że kandydatem PiS do komisji jest Antoni Macierewicz.

Przedstawiciele PO twierdzą, że zgodzili się na czteroosobową komisję tylko pod warunkiem, że nie wejdzie do niej Macierewicz. PiS odpowiada, że takiego ustalenia nie było. - PO łamie obyczaje sejmowe i wcześniejsze międzyklubowe ustalenia - mówi poseł PiS Marek Kuchciński.

"Macierewicz ma wybitne kwalifikacje"

Kuchcińki mówił, że podczas międzyklubowych rozmów Platforma Obywatelska zaakceptowała wszystkie propozycje Prawa i Sprawiedliwości, łącznie z nazwiskami. Poseł PiS podkreślił, że wtedy nie usłyszeli żadnych słów krytyki wobec swoich propozycji. Takie zachowanie Platformy Kuchciński ocenił jako "naruszenie dobrych zasad parlamentarnych". Nazwał to też próbą wpływania na decyzje, które powinny być podejmowane przez kluby parlamentarne autonomicznie. Kuchciński zaapelował do PO, by nie narażała na szwank autorytetu sejmowej komisji ds. służb specjalnych.

Poseł PiS Jacek Kurski podkreślił, że Macierewicz ma "wybitne kwalifikacje w sprawach służb specjalnych" i byłby w speckomisji jedyną realną opozycją, bo - jak uzasadniał - PO, PSL i LiD mają podobne pomysły co do służb specjanych.

J. Kaczyński: Speckomisja to komisja pacyfikacyjna

Według prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, Platforma zmierza do tego, by speckomisja stała się "komisją pacyfikacyjną, która będzie działała pokątnie, bez kontroli opinii publicznej". W opinii J.Kaczyńskiego, PO dąży do stworzenia komisji bez PiS. - Taki jest cel, to jest smutne, bo z jednej strony są uśmiechy, z drugiej strony jest pałka. Z przodu uśmiech, z tyłu pałka, tak to wygląda. My się na to nie damy nabrać, jestem przekonany, że z czasem przestanie się na to nabierać opinia publiczna - powiedział Kaczyńsk.

Prezes PiS ocenił też, że speckomisja nie powinna mieć uprawnień komisji śledczych. - Takie uprawnienia powinny być związane z komisjami, które działają jawnie, na oczach opinii publicznej - podkreślił.

Jak mówił, "komisja śledcza jest przede wszystkim dla społeczeństwa, by obywatele byli dobrze poinformowani".

- W Polsce jest taka teoria (...), że dobry obywatel to obywatel źle poinformowany, że jeżeli jakiś polityk mówi coś o kulisach życia publicznego, to dopuszcza się jakiegoś nadużycia - mówił J.Kaczyński. Dodał, że "nadużycia dopuszczają się ci politycy, którzy chcą ukrywać".

Kaczyński dodał, że każda jawnie działająca komisja byłaby dla PO kompromitacją

Koalicja broni 5-osobowej komisji

Zdaniem premiera Donalda Tuska, kandydatura Macierewicza jest "swoistą prowokacją" i może narażać służby na szwank. Dodał, że PO krytycznie ocenia dokonania Macierewicza w tej dziedzinie. - Kontrowersyjność, emocje i styl pracy Macierewicza nie sprzyjają skutecznej pracy komisji. Rozumiem posłanki i posłów, które nie chciałyby w żadnym wymiarze dać Macierewiczowi do rąk polskich służb specjalnych, bo to może wiązać się z poważnymi kłopotami - powiedział szef rządu.

Wicepremier Waldemar Pawlak uważa natomiast, że pięcioosobowa speckomisja "dokładnie odzwierciedla sytuację decyzyjną w Sejmie". - W składzie, w którym dwóch posłów reprezentuje PO i po jednym pośle reprezentuje pozostałe kluby, jest dokładnie taka sama moc decyzyjna jak w całym parlamencie - ocenił wicepremier. - To jest uczciwe i bardzo rzetelne rozwiązanie sprawy. PiS próbuje stawiać żądania, które by w nadzwyczajny sposób miały to ugrupowanie honorować. Nie ma takich przesłanek i mandatu od wyborców - uważa Pawlak.

Według niego, nie ma powodu, by tworzyć wokół kwestii składu speckomisji "niepotrzebnej konfrontacji".

Jak dodał, wygląda na to, że PiS nie można zdecydować się, który "z wybitnych ekspertów (Macierewicz czy Zbigniew Wassermann) od służb miałby zasiadać w komisji".

Kaczyński o rządzie : Z przodu uśmiech, z tyłu pałka

awe
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2007-11-24 13:18
Zobacz powiększenie
Szef PiS Jarosław Kaczyński w Sejmie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG

- Mamy do czynienia z uśmiechami, a zasada jest taka : z przodu uśmiech z tyłu pałka - tak Jarosław Kaczyński podsumował wyniki głosowania nad wotum zaufania dla rządu PO - PSL. Dodał, że PiS chce być opozycją inną niż do tej pory była Platforma. W ocenie b. premiera, zagrożone są podwyżki płac przewidziane w budżecie przygotowanym jeszcze przez rząd PiS.

- Z przodu uśmiech z tyłu pałka .My się na to nie damy nabrać i z czasem przestanie się nabierać opinia publiczna - powiedział Jarosław Kaczyński tuż po głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska. Pytany o wynik głosowania powiedział, że są one oczywiste. - Ale wolałbym, żeby większość była po naszej stronie - dodał. Zapewnił, że PiS będzie rzeczową opozycja, "zupełnie inną niż Platforma". Jak zadeklarował, PiS chce to robić "inaczej niż PO, która zmieniła to wszystko w ogromną agresję i gigantyczne kłamstwo, zaczęła wmawiać społeczeństwu, że w Polsce jest zagrożona demokracja - jeśli kiedyś była zagrożona to teraz - i że w Polsce jest katastrofa".- Opozycja jest tak samo potrzebna jak władza. Będziemy krytyczni wobec rządu - dodał. W ocenie Kaczyńskiego, "w tej chwili próbuje się uprawiać politykę, w ramach której opozycja ma popierać władzę".

W ocenie Kaczyńskiego, "w Polsce była bardzo dobra sytuacja gospodarcza i demokracja nie była w żadnym stopniu zagrożona". - My tą drogą nie pójdziemy, będziemy krytykami tego wszystkiego, co uważamy za szkodliwe. Jesteśmy przekonani, że PO nie jest formacją, która ma tak naprawdę dobrą - nie wyborczą, bo tę ma - legitymację do rządzenia - uważa J.Kaczyński

PiS - jak mówił Kaczyński - chciałoby, aby ustawa budżetowa w kształcie zaproponowanym przez jego rząd "była zachowana, aby nie doszło do gigantycznego nadużycia".- Najpierw Donald Tusk obiecywał w kampanii wielkie podwyżki, a w tej chwili te podwyżki, które są w budżecie, mają być wycofywane. To byłby wielki skandal, wielkie oszustwo i uzasadniona podstawa do wielkich protestów społecznych - stwierdził Kaczyński.

Rząd Donalda Tuska otrzymał wotum zaufania

jg, PAP
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 52 minuty temu
Zobacz powiększenie
Fot. KACPER PEMPEL REUTERS

Sejm udzielił wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. Niespodzianek nie było: wniosek o wotum zaufania poparło 238 posłów, przeciw było 204, od głosu wstrzymało się 2. Koalicja PO i PSL naprawdę ma szansę zmienić Polskę i życie Polaków na lepsze - mówił tuż po głosowaniu Tusk.

Zobacz powiekszenie
Fot. PETER ANDREWS REUTERS Zobacz powiekszenie
Fot. PETER ANDREWS REUTERS
- To pierwsze, kluczowe z punktu widzenia przyszłości naszego przedsięwzięcia głosowanie pokazało w symboliczny sposób, że jesteśmy naprawdę gotowi do przejęcia pełnej odpowiedzialności za losy naszej ojczyzny - mówił po głosowaniu premier.

Wicepremier i szef koalicyjnego PSL uznał, że "wchodzimy w nowy czas, gdzie kłótnie zastąpi otwarty, szczery, czasem trudny dialog".

- Jest to pierwszy rząd, który przełamuje stereotypowe podziały, bo różnymi drogami zaczynaliśmy w czasach "Solidarności", a doszliśmy do tej koalicji, idąc różnymi drogami politycznymi - mówił Pawlak. W jego ocenie, to "znak nowych czasów, gdzie kłótnie i konfrontację zastąpi otwarty, szczery, czasami trudny dialog".

Premier zapowiedział, że z pierwszą wizytą zagraniczną - 30 listopada - uda się do Wilna. Drugą stolicą, do jakiej pojedzie szef rządu (4 grudnia) będzie Bruksela - siedziba Komisji Europejskiej. Następnie premier ma zamiar spotkać się z Ojcem Świętym Benedyktem XVI w Watykanie.

Tusk podkreślił też, że polecił Waldemarowi Pawlakowi i szefowi MSZ Radosławowi Sikorskiemu przygotowanie "nowych ram współpracy" z Rosją. Dodał, że "jest za wcześnie, aby mówić o terminie ewentualnej wizyty" w Rosji. - Ale niewykluczone, że będziecie także państwo mile zaskoczeni takim dynamicznym procesem poprawy relacji polsko-rosyjskich - mówił.

Płażyński i Komołowski się wstrzymali

Za wyrażeniem wotum zaufania głosowało 206 posłów PO - wszyscy, którzy wzięli udział w głosowaniu. Nie głosowało troje posłów Platformy. Rząd poparł cały klub PSL - 31 posłów.

Przeciwko wotum zaufania dla gabinetu Tuska opowiedzieli się wszyscy posłowie PiS, którzy wzięli udział w głosowaniu - 159 osób. Nie głosowało pięcioro posłów PiS, w tym b. wicepremier Zyta Gilowska i b. minister zdrowia Zbigniew Religa. Rządu nie poparło także 45 posłów LiD - wszyscy biorący udział w głosowaniu.

Od głosu wstrzymał się Maciej Płażyński i Longin Komołowski - obecnie posłowie niezrzeszeni, którzy zdobyli mandaty z list PiS. Trzeci z posłów niezrzeszonych, przedstawiciel Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla głosował za udzieleniem wotum.

Wynik głosowania owacyjnie przyjęli posłowie koalicyjnych ugrupowań PO i PSL. Tusk i Pawlak odebrali gratulacje od posłów swych klubów; zostali też obdarowani bukietami kwiatów.

Obaj przeszli wzdłuż pierwszego rzędu ław poselskich wymieniając uścisk dłoni z zasiadającymi tam przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych, w tym z szefem PiS b. premierem Jarosławem Kaczyńskim oraz liderami LiD Wojciechem Olejniczakiem (SLD) i Markiem Borowskim (SdPl).

Kaczyński: Opozycja jest potrzebna tak samo jak władza

Po głosowaniu Jarosław Kaczyński zapowiedział, że PiS będzie "krytykiem tego wszystkiego, co uważa za szkodliwe". PiS - jak mówił - chciałoby, aby ustawa budżetowa w kształcie zaproponowanym przez jego rząd "była zachowana, aby nie doszło do gigantycznego nadużycia".

W ocenie Kaczyńskiego, "w tej chwili próbuje się uprawiać politykę, w ramach której opozycja ma popierać władzę". Były premier uważa, że "opozycja jest potrzebna w demokracji tak samo jak władza". "My nie jesteśmy od tego, by popierać władzę, a od tego, by zajmować postawę krytyczną i będziemy oczywiście tę postawę zajmować" - oświadczył szef PiS.

Jak zadeklarował, PiS chce to robić "inaczej niż PO, która zmieniła to wszystko w ogromną agresję i gigantyczne kłamstwo, zaczęła wmawiać społeczeństwu, że w Polsce jest zagrożona demokracja - jeśli kiedyś była zagrożona to teraz - i że w Polsce jest katastrofa".

LiD: Najpierw sprawy społeczne

Z kolei szef klubu Lewicy i Demokratów Wojciech Olejniczak powiedział po głosowaniu, że do sprawdzianu dla nowego rządu dojdzie m.in. wtedy, gdy będzie musiał przyjąć stanowisko wobec projektów ustaw złożonych w Sejmie przez LiD.

- To są sprawy związane z podwyżkami dla nauczycieli, to jest inne spojrzenie na pomoc społeczną. Ciekawi nas postawa rządu Tuska w tych sprawach - powiedział.

Dodał, że posłowie LiD chcą normalnie pracować i do tego samego chcą też zobowiązać rząd Tuska. Według Olejniczaka, nowy rząd w pierwszej kolejności powinien zająć się sprawami społecznymi. Szef klubu LiD zaznaczył, że oczekuje nie symbolicznych, tylko konkretnych działań.

Kilkaset pytań do Tuska

Przed głosowaniem Donald Tusk niemal dwie godziny odpowiadał na kilkaset pytań, jakie zadali mu posłowie w trakcie piątkowej debaty nad expose. Jak mówił, odpowiedzi przygotowywał pracując całą noc ze współpracownikami i ministrami. Więcej

Liban nie ma prezydenta

mk
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2007-11-23 19:53

Liban coraz bardziej pogrąża się w politycznym kryzysie. Parlamentowi nie udało się wczoraj wybrać nowego prezydenta a odchodzący przekazał część władzy wojsku

Na kilka godzin przed upływem swojej kadencji prezydent Emile Lahoud powierzył wojsku bezpieczeństwo państwa, którego skłóceni posłowie nie byli w stanie wybrać nowego przywódcy. Przekazanie wojsku części władzy nie jest równoznaczne z ogłoszeniem stanu wyjątkowego. Prezydent, który o północy musiał złożyć urząd stwierdził jedynie, że z powodu kryzysu politycznego zaistniały w Libanie warunki dla stanu wyjątkowego.

Czołgi, zamknięte szkoły i sklepy, opustoszałe ulice, siły bezpieczeństwa postawione w stan najwyższej gotowości. Tak Libańczycy czekali wczoraj na wybór następcy odchodzącego prezydenta Emila Lahuda. Nie doczekali się.

- Domagamy się, żeby ustępujący prezydent o północy opuścił pałac prezydencki. Jeśli tego nie zrobi, uznamy, że dopuścił się zbrodni przeciwko konstytucji - oświadczył wczoraj w parlamencie Farid Makari w imieniu rządzącej większości. Urzędujący od 1998 r. prezydent obiecał, że odda władzę, jednak wcześniej "zapewni bezpieczeństwo i ciągłość władzy w Libanie".

Parlamentarzystom nie udało się wybrać następcy Lahuda, zwolennika mieszania się Syrii w sprawy Libanu. Jego zwolennicy, czyli prosyryjska opozycja na czele z Hezbollahem, zbojkotowali obrady i uniemożliwili zebranie niezbędnej większości dwóch trzecich posłów.

Antysyryjska większość na czele z premierem Fuadem Siniorą ma w parlamencie przewagę zaledwie trzech głosów - zbyt mało, by samotnie wybrać głowę państwa. Dlatego obrady przesunięto na 30 listopada. Tyle że nikt nie wie, co będzie dalej.

Głosowanie przełożono już bowiem czwarty raz w ciągu ostatnich dwóch miesięcy i nic nie wskazuje na to, że do 30 listopada rządowi i opozycji uda się dogadać w sprawie wspólnego kandydata. Nie pomagają kolejne wizyty arabskich i europejskich ministrów ani mediacje ONZ i USA.

Zgodnie z art. 62 libańskiej konstytucji w przypadku, kiedy ustępujący prezydent nie ma następcy, jego uprawnienia przejmuje rząd. Tyle że Lahud już dawno zapowiedział, że nie przekaże władzy Siniorze.

Rosja: OMON rozpędził demonstrację opozycji, liczne zatrzymania

jas, PAP
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2007-11-24 22:56
Zobacz powiększenie
- Ma prawo do adwokata. Ma prawo do wykonania jednego telefonu. Ma też prawo do zachowania milczenia, gdyż wszystko co powie, może być wykorzystane przeciwko niemu - wyliczyła prawa Władimira Putina Maria Gajdar podczas protestu opozycji
Fot. ALEXANDER ZEMLIANICHENKO AP

Dziś po południu siły specjalne rosyjskiej milicji (OMON) brutalnie rozpędziły w centrum Moskwy pochód przeciwników prezydenta Władimira Putina. Około 50 osób zostało zatrzymanych. Niektórych pobito. Jeden z liderów opozycji, mistrz szachów Garri Kasparow został skazany na pięć dni aresztu.

Zobacz powiekszenie
Fot. MISHA JAPARIDZE AP
- W Rosji z użyciem siły odbudowuje się system jednopartyjny, którego celem jest scementowanie istniejącego reżimu. Partii władzy wolno dzisiaj wszystko: rekrutować prezydenta, zastraszać wyborców, agitować w szkołach, wymuszać pieniądze od biznesu i podporządkowywać sobie wszystkie federalne stacje telewizyjne - głosi petycja kierowana do CKW. Na zdjęciu: Garij Kasparow podczas zatrzymania przez policję
Zobacz powiekszenie
Fot. MIKHAIL METZEL AP
Podczas sobotniego marszu opozycji zatrzymano ok 50 osób, niektóre pobito. Na zdjęciu: policja zatrzymuje jednego z opozycjonistów
Zobacz powiekszenie
Fot. ARTYOM KOROTAYEV AP
- Strach jest tym, co reżim wykorzystuje, aby utrzymać się u władzy. Jeśli nie będziemy się bać i wyjdziemy na ulice, reżim się przestraszy, nie wytrzyma presji społeczeństwa - powiedział na demonstracji opozycji Garij Kasparow. Na zdjęciu: policja blokuje ulice podczas demonstracji opozycji
Akcja OMON-u w Moskwie - zobacz materiał agencji Reutera>>

Garri Kasparow - lider Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) i były mistrz świata w szachach - został skazany na 5 dni aresztu za niepodporządkowanie się poleceniom milicji i stawianie oporu oraz uczestnictwo w nielegalnym marszu. - To, co usłyszeliście, to same kłamstwa - powiedział Kasparow po rozprawie. Dwóch milicjantów zeznało w sądzie, że jeszcze przed rozpoczęciem wiecu, dostali polecenie aresztowania opozycjonisty.

Oprócz Kasparowa wśród zatrzymanych są m.in. znany obrońca praw człowieka Lew Ponomariow, były dysydent i pisarz Eduard Limonow oraz Maria Gajdar, córka pierwszego pokomunistycznego premiera Rosji Jegora Gajdara.

Oddziały OMON-u interweniowały, gdy opozycjoniści po zakończeniu wiecu na prospekcie Andrieja Sacharowa ruszyli w kierunku Centralnej Komisji Wyborczej (CKW), gdzie chcieli wręczyć swoją petycję. Siedziba CKW znajduje się w jednej z uliczek między Łubianką a Kremlem.

"Za Rosję! Przeciwko Putinowi!"

Sobotnią manifestację, która przebiegała pod hasłem "Za Rosję! Przeciwko Putinowi!", zorganizowała koalicja Inna Rosja, skupiająca liberalne i lewicowe ugrupowania, występujące przeciwko polityce prezydenta. W manifestacji wzięło udział ok. 3 tys. osób.

- Straszyli nas. Mówili, że może dojść do zamachu. Jednak przyszliśmy. Zwyciężymy kiedyś w tym kraju - powiedział przed rozpoczęciem wiecu Lew Ponomariow, lider Ruchu na rzecz Praw Człowieka.

"Chcemy innej Rosji!", "Rosja bez Putina!" i "Nie ma wyborów bez wyboru!" - skandowali uczestnicy. "Jedna Rosja ukradła nam wybory!" - głosił jeden z transparentów.

Kasparow: Putin wykorzystuje strach

Występując na wiecu Kasparow oświadczył, że rządy Putina trzymają się na strachu. - Strach jest tym, co reżim wykorzystuje, aby utrzymać się u władzy. Jeśli nie będziemy się bać i wyjdziemy na ulice, reżim się przestraszy, nie wytrzyma presji społeczeństwa - powiedział lider Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) i były mistrz świata w szachach.

Uczestnicy manifestacji uchwalili petycję do CKW, w której napisali, że wyznaczone na 2 grudnia wybory do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, "nie odpowiadają zasadom demokracji, a ich rezultaty nie będą konsekwencją bezpośredniego wyrażenia woli przez obywateli".

Jednej z grup demonstrantów, wśród których była sekretarz OGF Marina Litwinowicz, udało się przedrzeć przez milicyjne kordony i dotrzeć z tym dokumentem do CKW.

Nie będzie rewolucji obyczajowej - Donald Tusk odpowiadał posłom

awe, jg, PAP
2007-11-24, ostatnia aktualizacja 2007-11-24 14:00
Zobacz powiększenie
Donald Tusk odpowiada posłom
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG

- Czy Izba jest gotowa na dziesięciogodzinne wystąpienie - pytał posłów premier Donald Tusk zaczynając swoje sobotnie wystąpienie w Sejmie. - Chciałbym odpowiedzieć na wszystkie zadane wczoraj pytania posłów - dodał.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Dziś o godz. 9.00 Sejm wznowił posiedzenie. Premier Donald Tusk odpowiadał na pytania posłów zadane w czasie wczorajszej debaty. - Wspólnie z moimi współpracownikami i ministrami bardzo pieczołowicie przygotowaliśmy odpowiedzi na te pytania, pracując całą noc - stwierdził Tusk. Potem przez godzinę i 45 minut odpowiadał na pytania. Obiecał, że na kolejne odpowie pisemnie.

Dwa lata praktyki Wassermanna wystarczą

- Chcemy zerwać ze złą tradycją centralnego rozwiązywania problemów. Filozofia mojego gabinetu - wszystkie sprawy które może rozwiązać człowiek pozostawimy ludzkiej samodzielności. Szereg spraw nie powinien być sprawą władzy centralnej - mówił Tusk.

Dorn pytał czy mój gabinet nie jest przepełniony ludźmi płk Brochwicza - nie jest - mówił Tusk.

Na pytanie posła Cymańskiego - czy PO i PSL wystąpią o przedłużenie misji w Iraku na 2008 - odpowiedział, że nasz kontyngent zostanie wycofany w ciągu 2008, a to zakłada konieczność przedłużenia mandatu. Pytał też: "kto zaniechał pewnych decyzji żeby przeprowadzić sprawnie tę akcję?". - Nie przygotowała tego, mimo że wiedziała, że będą wcześniejsze wybory, a potencjalni następcy chcą wycofania wojsk - dodał.

Na pytanie Zbigniewa Wassermanna- dlaczego zlikwidowano koordynatora ds. służb specjalnych powiedział: "odpowiem uczciwie - dwa lata praktyki Wassermanna to wystarczający powód żeby zrezygnować. Zgodnie z konstytucją ja jako premier będę odpowiedzialny za służby. To ułatwi także państwu rozliczenie mnie".

Tusk mówił też o odpowiedzialnej w rządzie PO za walkę z korupcją Julii Piterze. - Będzie na stanowisku, które umożliwi skuteczne rozwiązywanie problemu. Odrzucił sugestie, że stanowisko pełnomocnika ds. walki z korupcją zostało stworzone dla Julii Pitery. - Ono nie zostało stworzone przez nasz rząd tylko przez poprzedni dla Mariusza Kamińskiego".

Zapewnił też, że wszyscy jego ministrowie, ale też podsekretarze stanu złożą oświadczenia majątkowe.

Chcemy, by zniknął cień Eriki Steibach

Odpowiadając na pytania o roszczenia majątkowe obywateli niemieckich, Tusk powiedział, że najważniejsze jest dokończenie prac nad polskim systemem prawnym, tak "aby roszczenia nie były skuteczne w związku z zaniechaniami tu, u nas".- Wiem, że poprzednicy w finale swych rządów podjęli bardzo energiczne działania na rzecz udoskonalenia naszego prawa krajowego. Będziemy te wysiłki kontynuowali bardzo mocno - oświadczył premier.

Podkreślił, że liczy na większą skuteczność swego rządu w rozmowach ze stroną niemiecką, tak "aby ten cień w naszych relacjach, cień działalności Powiernictwa Pruskiego, Eriki Steinbach, roszczeń, zniknął". - Podobnie jak większość tej Izby, jestem przekonany, że dużą część zadania musi tu wykonać strona niemiecka tak, aby problem został zamknięty - powiedział Tusk.

W sprawie bałtyckiej rury nie tylko "niezadowolenie"

Premier poinformował też, że jego rząd nie zmienia krytycznego stanowiska poprzedników wobec niemiecko-rosyjskiej inwestycji w Gazociąg Północny. Zapewnił również, że nie ma decyzji o zmianie lokalizacji bądź zaniechaniu budowy gazoportu. - Nasz rząd nie zmienia stanowiska poprzedników wobec Gazociągu Północnego. Będziemy jednak starali się dużo skuteczniej działać, aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, także w kontekście "rury północnej" - mówił Tusk.

Jak zaznaczył, jego rząd chce skończyć z polityką "wyłącznie wyrażania niezadowolenia" w sprawie niemiecko-rosyjskiego gazociągu. Podkreślił, że chciałby "uzyskać konkretne efekty w tej sprawie". Zapewnił także, że nie jest przygotowywana decyzja o zmianie lokalizacji czy zaniechaniu budowy gazoportu.

Posłowie pytali Tuska także o rurociąg Odessa-Brody-Gdańsk. - To nie jest proste zadanie, ale chciałbym, żebyśmy możliwie szybko zakończyli trochę zawstydzającą debatę, czy ma być czy nie być i podjąć w ciągu najbliższych miesięcy decyzję, czy to jest projekt możliwy - odpowiedział premier.

Tusk chciałby, aby jego rząd "poważniej niż do tej pory potraktował węgiel jako sposób dywersyfikacji źródeł energii". "Jesteśmy przekonani, że węgiel, a co za tym idzie kopalnie i górnicy, to też atut polskiej gospodarki, szczególnie w kontekście naszego ciągłego problemu z bezpieczeństwem energetycznym" - powiedział szef rządu.

W sprawie tarczy powściągliwość

Mówiąc tarczy antyrakietowej zapowiedział powściągliwość. - Jesteśmy przekonani o jej wadze, ale mamy kłopot z ustaleniem efektów negocjacji. Chciałbym możliwie szybko zdefiniować na jakim etapie są prace. Nie może być tak, że o instalacji będą rozstrzygać państwa trzecie, a my zrezygnujemy z takich negocjacji. Jeśli USA rozmawiają z Rosja, to rzeczą pilną jest rozmowa nie tylko z Amerykanami. Chcemy podjąć suwerenną decyzję - mówił Tusk.

O relacjach polsko-rosyjskich: - Jakbym powiedział, że 24 godziny wystarczyły, by te relacje się poprawiły, to nie skłamałbym. W tym czasie udało się zadziałać skuteczniej niż w ciągu ostatnich dwóch lat.

Posłowie pytali też, co z kartą praw podstawowych. - Pojedziemy do Lizbony i Brukseli, żeby podpisać traktat w pewnej formule. Jeśli chodzi o praktyczny skutek dla praw obywatelskich, to takiego nie ma. Chciałbym uspokoić posłów lewicy.


Powtórzył też, że rząd PO-PSL podpisze Traktat Reformujący UE, w tym Kartę Praw Podstawowych, w wynegocjowanej wcześniej formule. "Pojedziemy do Lizbony i do Brukseli podpisać Traktat Reformujący i Kartę Praw Podstawowych, ale w pewnej formule, którą polska strona wynegocjowała" - dodał.

Jak mówił, chciałby uspokoić posłów lewicy, iż "nie ma praktycznych skutków podpisania lub niepodpisania w takiej lub innej formie Karty Praw Podstawowych", jeśli chodzi o prawa obywatelskie. Tusk zaznaczył, że Karta dotyczy nie tylko podstawowych praw i wolności obywatelskich.

W piątek Tusk zapowiedział, że Polska podpisze Traktat Reformujący wraz z protokołem brytyjskim, który ogranicza stosowanie Karty Praw Podstawowych (w zakresie praw pracowniczych).

Kiedy tańsze mieszkania?

O samorządzie terytorialnym: - Platforma woli deklarować więcej zaufania wobec samorządu terytorialnego. Szef PiS podkreślał, że ma ograniczone zaufanie do samorządu, a my chcemy to zmienić - powiedział premier.

Pytany o kolejne reformy powiatowe i wojewódzkie Tusk mówił. - Nie jesteśmy zwolennikami rewolucji - nie przewidujemy utworzenia województwa środkowopomorskiego. Zmiany granic województw nie jest pożądana. To nie zmieni jakości życia obywateli - mówił premier.

Na pytanie czy nie będzie redukcji etatów w urzędach wojewódzkich premier powiedział: - Tak, chcemy je zredukować, ale wykwalifikowani urzędnicy znajdą zatrudnienie w samorządzie.

Mówiąc o bezpieczeństwie rządu zapowiedział "sprowadzenie do ludzkich wymiarów to, co dotychczas było Bizancjum".

Na pytanie Wojciecha Olejniczaka o tańsze kredyty mieszkaniowe premier przypomniał, że kilka lat temu także dla niego mieszkanie było w sferze marzeń. - Trochę w tej sprawie się zmieniło. Musimy szukać sposobów, aby to co składa się na kupno mieszkania było tańsze. To nie kredyty, a mieszkania są drogie. Chcemy dusić ten absurdalny boom na ceny. Decyzje, które uproszczą procedury - to droga żeby ceny malały - mówił Tusk.

"Przyśpieszymy prywatyzację"

Donald Tusk mówił też o zmianach w dziedzinie prawa. - Nie będziemy blokować tych spraw, które zaczęliście, a miały sens - odpowiadał posłom PiS. - Ja będę pamiętał, żeby powiedzieć "dziękuję".

Zapewnił, że nie jest zamiarem rządu jakakolwiek prywatyzacja lasów państwowych. - Póki będziemy rządzić nie będą prywatyzowane - zapewnił. O prywatyzacji kopalń powiedział: - Proszę zapytać premiera Kaczyńskiego, na ile zaawansowane pyły takie projekty.- Mój rząd póki co takiej prywatyzacji nie planuje - mówił Tusk. Mówił, że rząd będzie chciał przyśpieszyć prywatyzację przedsiębiorstw, ale jest pytanie o spółki strategiczne dla państwa. - - Nie mamy zamiaru prywatyzować KGHM - mówił. - Setki spółek czeka na prywatyzację i nawet nikomu nie przyszło do głowy zaliczać ich do strategicznych. Przedstawimy listę spółek do szybkiej prywatyzacji oraz takich, które można przekazać do dyspozycji samorządów.

Abonamentu nie będą płacić emeryci i renciści?

Mówiąc o mediach publicznych Tusk zapowiedział wzmocnienie misji publicznej "ostatnio zupełnie zepchniętej, bo wyparła ja polityka i propaganda". - Nie ma większej hipokryzji w pytaniach poprzedniej ekipy. Mam wygłaszać godzinny referat co zrobiliście państwo z mediami publicznymi? - pytał Tusk. Zapowiadał likwidację abonamentu i KRRiT. - Trzeba przywrócić misję, bo chcemy uczynić ją instytucją, która służy Polakom w prezentowaniu misji, a nie w ściganiu się ze stacjami komercyjnymi - powiedział.

Abonament nazwał "instytucją wyłudzania pieniędzy Polaków na rzecz budowania machiny propagandowej". - Rozważymy w trybie pilnym, aby abonamentu nie płacili emeryci i renciści - zapowiedział.

Donald Tusk zapowiedział też rozwój lotnictwa. - Małe lotniska to przyszłość ułatwiająca komunikację Polakom - mówił. - Chcemy przyspieszyć proces przekazywania niektórych lotnisk lotnictwu cywilnemu. Nieduże lotniska blisko miast to jest przyszłość - będę pilnował żeby nie rujnowano tej sieci - dodał.

10 proc. podwyżki dla nauczycieli

Tusk poinformował, że jego rząd "realnie" zakłada 10 proc. podwyżki dla nauczycieli. Dodał, że planowana na sobotę debata nad projektem budżetu na przyszły rok "przybliży odpowiedź" co do ostatecznego wymiaru tych podwyżek.

Odnosząc się do pomysłu wprowadzenia "bonu edukacyjnego" premier powiedział, że jego rząd chce nad nim pracować, choć zdaje sobie sprawę, że jest to "projekt ambitny, kontrowersyjny i jeśli będzie źle pomyślany, może przynieść skutki odwrotne od zamierzonych". - Nie będzie tu żadnych pochopnych działań - zapewnił Tusk. Jak dodał, rząd nie jest "owładnięty misją w tej sprawie". - PO i PSL uważają, że wszędzie tam, gdzie problemy rozwiązywać może człowiek, rodzina, wspólnota, nauczyciel z rodzicem, to może lepiej zaufać im - mówił premier.

"Nie będzie rewolucji obyczajowej"

Posłowie pytali też premiera o sprawy równości płci. Niektórzy mówili, że w Polsce istnieje cenzura w sprawie edukacji seksualnej. - Więcej powinno zależeć od nauczycieli, a nie od odgórnych nakazów - mówił Tusk. - Poziom kultury seksualnej w Polsce jest niski, liczę na rzeczową debatę w tej sprawie - zapowiedział.

- Nie wiem dlaczego niektórym posłom edukacja seksualna kojarzy się od razu z małżeństwami homoseksualistów - odpowiedział na pytanie, które padło w tej sprawie z sali. - W wymiarze obyczajowym żadnych rewolucji nie przewidujemy. Sięgamy do tradycji chrześcijańskiej w sposób nowoczesny, ale nie oznacza to rewolucji obyczajowej. Nie trzeba w tej sprawi budzić atmosfery dwuznaczności - mówił Tusk.

"Ktoś, kto to wymyślił to jest samo zło w polityce"

- Doceniamy wysiłki naszych poprzedników, ale chcielibyśmy żeby pieniądze się nie marnowały - mówił Tusk o wykorzystaniu pieniędzy z Unii Europejskiej. - Szukamy rezerw tam gdzie są. W decentralizacji widzimy szansę. Postaramy się uelastycznić procedury i decentralizować - stwierdził.

Tusk odrzucił sugestię, że za mało czasu poświęcił w swoim exposé na rolnictwo. - Tylko ktoś złośliwy może uznać, że rząd PO - PSL z wicepremierem Pawlakiem i ministrem Sawickim za mało poświecili czasu rolnikom. PSL bardziej kompetentnie zadba o rolników niż pewna partia, w poprzedniej kadencji, która twierdziła że jest zakorzeniona w tradycji chłopskiej. PSL jest gwarancją, że postęp będzie widać gołym okiem - mówił Tusk.

Zapowiedział, że w każdej nawet małej gminie powstaną boiska i centra sportowe. Tusk zapewnił, że w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku i Wrocławiu powstaną stadiony na Euro 2012. - Zrobimy wszystko aby mecze były też w Krakowie i Chorzowie. Inne miasta będą musiały poczekać na Mistrzostwa Świata - stwierdził Tusk.

Zapewnił, że odbieraniem pieniędzy nie będą karane te województwa, w których przegrała PO. - Kto w ogóle może myśleć w takich kategoriach? Ktoś, kto to wymyślił to jest samo zło w polityce - mówił Tusk. - Zwracam się do mieszkańców tych województw, jako zapowiedź dokładnie odwrotnego działania - przekonywał.

- Chcemy możliwie szybko przygotować Polskę i Polaków do wejścia do strefy euro - mówił Tusk. - Typowanie daty nie ma sensu. Musimy przez 2 lata spełnić kryteria. Dopiero wtedy będziemy mogli mówić, że jesteśmy realnie przygotowani. Odradzam myślenie w kategoriach referendalnych. Chciałabym, aby odpowiedzialnie przygotować tę decyzje - mówił Tusk. - Wejście do strefy euro przyniesie korzyści, nie straty, jeśli dobrze to przygotujemy - dodał.

"Winni sytuacji w Stoczni Gdynia poniosą bardzo poważne konsekwencje"

Odnosząc się do sprawy stoczni Gdynia ocenił, że "rządy politycznych namiestników w Stoczni Gdynia przyniosły katastrofalne skutki" dla tej firmy i jej pracowników. Dodał, że winni tego stanu rzeczy poniosą "bardzo poważne" konsekwencje.- Mogę państwa zapewnić, że przypadek Stoczni Gdynia będzie przypadkiem niezwykle bulwersującym opinię publiczną, ludzie odpowiedzialni za ten stan rzeczy, działający w tej firmie z czysto partyjnego nadania, poniosą odpowiedzialność naprawdę bardzo poważną" - zapewnił Tusk. Tusk zapewniał także, że intencją jego rządu nie jest blokowanie prywatyzacji Stoczni Gdańsk.